piątek, 27 stycznia 2017

Rozdział 76: Zabierz go stąd.



Kathe POV’

Siedziałam w pokoju Justin’a, przyglądając się swojej torbie, leżącej w kącie pokoju. Zdawałam sobie sprawę, że nie mogę tutaj zostać na wieki i prędzej niż później, będę musiała wrócić do domu, pomimo że tego nie chcę. W każdym razie… czuje się lepiej kiedy to rodzice mnie utrzymują, a nie Justin.
Westchnęłam i wyszłam z pokoju, kierując się na dół.
Nalałam sobie w kuchni soku do szklanki i wypiłam go praktycznie duszkiem.
W domu panowała kompletna cisza, ponieważ chłopcy pojechali załatwić sprawę z przybranym bratem Ryan’a. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę. 00:26.
Oparłam się o wyspę kuchenną i weszłam w wiadomości postanawiając napisać wiadomość do Emilly.

Do: EM :*
Co powiesz na małe zakupy? Ty i Ja. Galeria w Centrum.

Przez ostatni czas nie miałam dla dziewczyny za dużo czasu, przez co czułam się jak najgorsza przyjaciółka na świecie. Emilly nie miała żadnej innej przyjaciółki po naszym starciu z Lilly, a z Ryan’em od jakiegoś czasu nie utrzymywała w ogóle kontaktu, ponieważ wspólnie stwierdzili, że to się nie uda.
Telefon w mojej dłoni zawibrował, wiec szybko kliknęłam na nową wiadomość.

Od: EM :*
Jasne! O 13?

Odpisałam krótkie „Jesteśmy umówione” i zablokowałam telefon.
Skierowałam się w stronę schodów z zamiarem pójścia spać, lecz kiedy znalazłam się na korytarzu usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Z chwilą z którą drzwi się otworzyły po domu rozniósł się ten sam, nieznośny dźwięk alarmu.
Max szybko wyłączył alarm, przez co odetchnęłam z ulgą.
Do środka wszedł jeszcze Luke z Chazem, przez co zmarszczyłam brwi.
- Gdzie reszta?- zmrużyłam oczy, przypatrując się Chaz’owi.
Chłopak podrapał się po karku i westchnął.
- Lepiej jeśli powiedz mi od razu prawdę.- wymamrotałam, przygotowując się na najgorsze.
- To nic okropnego.- wtrącił się Luke.
- Więc o co chodzi?
- Justin razem z Ryan’em zostali trochę pokiereszowani, jeśli można to tak nazwać.
- Chaz, do cholery, mów co się stało, bo zwariuje.
- Och no dobra. Poszedł na tyły budynku sam z Ryan’em i chyba nikt się nie spodziewał, że w budynku będzie tyle ludzi. W sumie chyba z jakiś 10-ciu ludzi się na nich rzuciło. Ryan jest w trochę gorszym stanie niż Justin, ale to tylko kilka siniaków tu czy tam, pobite oko, rozwalony łuk brwiowy albo warga, tak jak mówił Luke nic poważnego, ale wszystko skończyło się tak jak tego chcieliśmy.- wytłumaczył.
- Więc gdzie oni do cholery są?- oparłam prawą dłoń na biodrze.
- Bieber chciał się napić, Ryan jak najbardziej się zgodził a Chris ich zawiózł.- odpowiedział Max.
Pokiwałam głową i wciągnęłam powietrze do płuc, po chwili je wypuszczając.
- Bieber będzie miał kłopoty!- krzyknął Luke, zanim zwiał na górę.
Chaz uśmiechnął się lekko, lecz nie skomentował zachowania przyjaciela.
- Okay, dzięki.- pokiwałam głową i cofnęłam się do salonu. Usiadłam na jednej z wolnych kanap i wyszukałam w telefonie numeru do Chris’a, po chwili przystawiając telefon do ucha.
Po trzech sygnałach w urządzeniu rozbrzmiał głos chłopaka.
- Halo.
- Cześć, gdzie jesteście?
- Chłopcy Ci powiedzieli?
- Owszem. Więc gdzie jesteście?- ponowiłam pytanie, będąc lekko zdenerwowaną.
- W barze. Myślę, że niedługo ich przywiozę. Spokojnie, przy mnie są bezpieczni.- oznajmił i zaśmiał się cicho.
- Po prostu… nie ważne. Przywieź ich nie upitych jak kompletne świnie.- rozłączyłam się.


Czekałam do pieprzonej 3 w nocy, aż Ci debile się zjawią i przysięgam, że w tej chwili miałam wielką ochotę pożyczyć od chłopców jeden z ich pistoletów i przestrzelić tym debilom głowy.
Postukałam palcami w udo, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i głośne śmiechy.
- Zamknijcie Się.- warknął Chris, wprowadzając ich do salonu.
- Kathe!- krzyknął Justin zauważać mnie i idąc chwiejnym krokiem w moją stronę.
- Ile oni do cholery wypili?- spojrzałam na Chris’a i podniosłam się z kanapy, oddalając się od Bieber’a.
- Więcej niż bym chciał. W cholerę więcej.- odpowiedział.
Przyjrzałam się Justin’owi i westchnęłam widząc krew na jego wardze, siny policzek i rozwalony łuk brwiowy.
- Poszliście w takim stanie do baru?- rozszerzyłam oczy.
- Ciężko do nich dotrzeć. Zajmiesz się Justin’em a ja Ryan’em, w porządku?- pokiwałam głowa, więc chłopak pomógł Ryan’owi dostać się na górę.
- Nie przywitasz się ze swoim chłopakiem?- wybełkotał szatyn, więc w końcu na niego spojrzałam.
­- Nie.
- Och, zamknij się kobieto i się ładniutko przywitaj.-przewrócił oczami.
- Prawdopodobnie zrobiłabym to gdybyś był trzeźwy i bardziej miły.
- No i co z tego?- chłopak wzruszył ramionami. – Wy kobiety jedyne co potraficie to marudzić. Skoro do cholery chce żebyś mnie pocałowała, to dlaczego nie możesz, do kurwy, tego zrobić, tylko pierdolisz jakieś bezsensy?!- poniósł głos.
Zamrugałam powiekami, przyglądając mu się.
- Nie patrz się tak na mnie!- warknął.
- Teraz nawet to będzie Ci przeszkadzać?- zaplotłam ramiona na piersi.
- A co mi zrobisz? Pobijesz mnie?- zaśmiał się szyderczo, przez co westchnęłam.
Nienawidzę takiego zachowania u Justin’a.
- Uspokój się.- wymamrotałam, zaciskając po chwili wargi.
- Nie mów mi kurwa co mam robić, jasne?!- krzyknął i ruszył powolnym krokiem w moją stronę, więc szybko się cofnęłam.
- Dobrze wiedzieć jakie masz do mnie podejście po pijaku.- oznajmiłam.
Chłopak zatrzymał się nagle i przechylił na bok głowę przyglądając mi się.
- I po co było mi bawić się w jakieś popieprzone związki.- wymamrotał cicho, lecz wystarczająco abym usłyszała.
Wciągnęłam powietrze do płuc i sama pokonałam przestrzeń dzielącą nasze ciała.
- Skoro tak Ci źle, to to zakończ.- warknęłam, czując łzy napływające do oczu.
- Nie zrobię tego.- uśmiechnął się nagle i chciał mnie dotknąć, lecz w porę się odsunęłam.
- W porządku. Myślę że świetnie sobie poradzisz sam, dupku. Mam nadzieje, że będziesz miał cholernego kaca.- obróciłam się na pięcie i zostawiając chłopaka w salonie, skierowałam się na górę. Zabrałam z pokoju szare spodenki, białą zwykłą koszulkę oraz świeżą bieliznę i weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w bieliznę i już miałam zakładać na siebie ubranie, kiedy usłyszałam jakiś hałas z pokoju. Pisnęłam kiedy drzwi od łazienki otworzyły się gwałtownie.
- Zwariowałeś, debilu?!
Justin wyszczerzył się na mój widok i podszedł bliżej, obejmując mnie ramionami w tali. Zmarszczyłam nos, czując zapach alkoholu.
- Puść mnie.
- Wiesz, że Cię kocham najbardziej na świecie.- wymamrotał chłopak, przez co spojrzałam na niego zaskoczona. – Cholernie, cię kocham.- złożył lekki pocałunek na moim czole i lekko się zakołysał, więc szybko złapałam dłonią jego koszulkę, aby się nie wywrócił. – Jesteś całym moim światem.- ścisnął mnie ramionami.
- Chodź.- westchnęłam lekko ułagodzona i ignorując fakt, że jestem w samej bieliźnie, odprowadziłam chłopaka do pokoju.
- Justin!- skarciłam chłopaka, kiedy podczas kładzenia go do łóżka, pociągnął mnie za sobą i zaśmiał się cicho.
Wstałam szybko i zdjęłam buty z jego nóg, a następnie to samo zrobiłam z jego ubraniami, pozostawiając go w samych bokserkach. Ubrałam się w łazience w przygotowane wcześniej ubrania i wyjęłam z szafki płatki kosmetyczne, następnie namaczając dwa z nich wodą z kranu, a trzeci wodą utlenioną Wróciłam do pokoju i usiadłam na brzegu łóżka, przecierając zakrwawione miejsca na  twarzy Justin'a, a następnie oczyściłam je z bakterii. Szatyn syknął cicho kiedy woda utleniona zetknęła się z jego ranami, lecz nic nie powiedział i przymknął oczy, które do tej pory wpatrywały się we mnie.
- Kochasz mnie?- wymamrotał nie otwierając oczu.
Uśmiechnęłam się lekko i ścisnęłam w dłoni wszystkie zużyte płatki.
- Kocham.- odpowiedziałam, przyglądając się twarzy chłopaka.
- Mimo, że czasami jestem dupkiem?- uchylił lekko oczy i spojrzał na mnie.
- Mimo że czasami jesteś dupkiem, a teraz spróbuj zasnąć.- nachyliłam się całując jego czoło i uciekłam do łazienki, pozbywając się płatków z moje dłoni i sprzątając łazienkę po moim prysznicu.
Po powrocie do pokoju chłopak już spał, więc ułożyłam się powoli obok niego i przykryłam nas kołdrą.



Obudziłam się jako pierwsza, więc odblokowałam telefon leżący na szafce nocnej i wstałam, aby zacząć przygotowywać się do spotkania z Em, ponieważ była już godzina 11:20.
Zabrałam ze swojej toby jasne jeansy i koszulkę w kolorze ciemnej zieleni, a następnie zamknęłam się w łazience.

Nawet po moim wyjściu z łazienki chłopak w dalszym ciągu spał. Pokręciłam lekko głową, zabrałam telefon z szafki wrzucając go do torebki, założyłam buty i zeszłam na dół. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy okazało się, że drzwi frontowe są już otwarte, co było lekko dziwne, ponieważ jak do tej pory nie natknęłam się na żadnego z chłopców.
Wyszłam na zewnątrz i odblokowałam samochód, wsiadając do środka. Torbę odłożyłam na siedzenie pasażera, włożyłam kluczyk do stacyjki odpalając samochód i kilka sekund później wyjeżdżając na drogę.


Na miejscu zatrzymałam się 6 minut po godzinie 13, lecz wiedziałam, że Emilly nie będzie zła. Wysiadłam z auta, zablokowałam go, wrzuciłam kluczyki do torebki i ruszyłam w stronę wejścia do galerii.
Em czekała na mnie przy drzwiach i kiedy tylko mnie zauważyła uśmiechnęła się i ruszyła w moim kierunku.
- Cześć.- przytuliła mnie co odwzajemniłam.
- Hej.- odpowiedziałam i po chwili odsunęłam się.
- Chodźmy do środka.- przyjaciółka złapała moją dłoń i pociągnęła za sobą.


Siedziałam z Emilly w galerii od dobrych 4 godzin, a od prawie pół godziny znajdowałyśmy się w kawiarni w centrum budynku, popijając nasze kawy.
- Boże, dziewczyno nie masz pojęcia jak wszyscy się o Ciebie martwiliśmy.- poskoczyłam wystraszona, kiedy przy naszym stoliku nagle pojawił się Ryan.
Zamrugałam powiekami i popatrzyłam na chłopaka.
- Dlaczego niby?
- Justin próbuje dodzwonić się do Ciebie od prawie dwóch godzin, a ty nie odebrałaś żadnego połączenia.
Wyjęłam telefon z torebki i odblokowałam go. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, kiedy zauważyłam 48 nieodebranych połączeń i 12 nowych wiadomości.
- O cholera.- wymamrotałam. – Nie słyszałam wibracji, wiesz że tutaj jest głośno.- próbowałam się bronić.
- To nie mi będziesz się tłumaczyć, mała. Gdyby nie to, że cię namierzyliśmy, prawdopodobnie Justin mordowałby właśnie pół Los Angele’s żeby Cię znaleźć.
- Gdzie on teraz jest?- zagryzłam wargę i popatrzyłam kątem oka, na przyjaciółkę, która wpatrywała się we mnie powstrzymując uśmiech. – To nie jest zabawne.- skarciłam ją, przez co ta uśmiechnęła się, tym razem już się nie hamując.
Przewróciłam oczami i przeniosłam wzrok na Butler’a.
- Rozdzieliśmy się aby szybciej Cię znaleźć, ale napisałem mu wiadomość kiedy tutaj szedłem, żeby poczekał przy aucie… także chyba pora, żebyście się już pożegnały.- pokiwałam głową i wstałam z krzesła, co Em również uczyniła.
- Dzięki, że chciałaś się spotkać.- wymamrotałam, przytulając przyjaciółkę.
- Nie dziękuj. Bawiłam się świetnie.- odwzajemniła uścisk i po chwili odsunęła się uśmiechając lekko.- Powodzenia z Justin’em. – mrugnęła okiem i zabrała swoją torebkę z krzesła, co również zrobiłam.
- Dobra, chodźmy zanim Bieber zeświruje całkowicie.- chłopak rozejrzał się po galerii. Przeniósł spojrzenia na mnie, lecz zmarszczył brwi i ponownie spojrzał w swoje lewo.
- To są chyba, kurwa, jakieś jaja.- wymamrotał sam do siebie. Chwycił moją jedyną torbę z zakupami opartą o moje krzesło i złapał mnie za łokieć.
- My musimy już lecieć, cześć Emilly.- oznajmił Ryan i obrócił się ponownie w lewo.
Spojrzałam w stronę w którą patrzył chłopak i zmarszczyłam brwi przyglądając się mężczyźnie i kobiecie, będących jakieś 5 metrów od nas, którzy w tej samej chwili złapali kontakt wzrokowy z nami.
- Ryan?!- krzyknęła kobieta i szybkim krokiem ruszyła w stronę chłopaka, a za nią mężczyzna.
- Kurwa.- warknął chłopak i zaczął ciągnąć mnie za sobą, praktycznie biegnąc po galerii.
- Kto to jest?- zapytałam, normując tępo z chłopakiem.
- Dowiesz się wszystkiego później. Musimy iść.- w ekspresowym tempie znaleźliśmy się na zewnątrz. Samochód Justin’a stał zaparkowany kilkanaście metrów przed wejściem, na co przewróciłam oczami, ponieważ to nie było odpowiednie miejsce na zaparkowanie auta. Bieber stał oparty o swoje Ferrari, paląc papierosa. Oblizał usta, zauważając mnie i Ryan’a, a następnie zmarszczył brwi, przyglądając się nam. Przeniósł wzrok za nasze plecy, przez co gwałtownie się wyprostował i mimo że dzieliło nas jeszcze kilka metrów już wiedziałam, że chłopak jest o wiele bardziej wściekły niż się tego spodziewałam.
- Daj mi kluczyki od swojego Audi.- oznajmił Ryan co wykonałam z chwilą kiedy znaleźliśmy się obok Justin’a. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam że chłopak nie patrzy na mnie, lecz w stronę wejścia. Oddałam Ryan’owi kluczyki i wskazałam ręką w stronę mojego samochodu.
- Zabierz go stąd.- wymamrotał i oddalił się w kierunku mojego auta.
Spojrzałam w stronę wejścia i ponownie zmarszczyłam brwi widząc tych samych ludzi co w galerii, którzy w tej chwili stali w lekkim szoku, zawzięcie nam się przyglądając.
- Justin…- wymamrotałam chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Oparłam dłoń na jego ramieniu i skrzywiłam się czując jak bardzo jest napięte. – Hej, co się dzieje?- spojrzałam tym razem na zaciśniętą szczękę szatyna.
Chłopak przeniósł spojrzenie na mnie, a następnie chwycił moją koszulkę i przyciągnął mnie za nią do siebie, przechylając mnie lekko do tyłu i gwałtownie całując.
Sapnęłam zaskoczona, lecz oddałam pocałunek, wplatając palce we włosy chłopaka.
Odetchnęłam kiedy chłopak się ode mnie odsunął i spojrzał na mnie prawie czarnymi tęczówkami, co mnie przeraziło.
- Wsiądź do samochodu, teraz.- wysyczał.
Od razu wykonałam polecenia chłopaka, przełykając nerwowo ślinę i zapinając pas, a następnie upewniając się czy aby na pewno zrobiłam to dobrze, ponieważ wiedziałam że Justin podczas jazdy do domu będzie łamał wszystkie możliwe przepisy.
Przez szybę spojrzałam na Justin’a, który ostatni raz spojrzał na kobietę i mężczyznę i zajął miejsce obok mnie. Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód, wyjeżdżając z parkingu z piskiem opon.
Oblizałam nerwowo usta i zacisnęłam dłoń na moim kolanie.
- Kim byli Ci ludzie?- zapytałam niepewnie.
W samochodzie panowała całkowita cisza, przerywana jedynie szybkim oddechem Justin’a, spowodowanym wściekłością buzującą w jego ciele. Myślałam, że chłopak mi nie odpowie, lecz po chwili otrzymałam odpowiedź, która kompletnie mnie zaskoczyła.
- Moimi, kurwa, pieprzonymi, rodzicami.

9 komentarzy:

  1. https://www.wattpad.com/story/45771415-one-life-justin-bieber-✏

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy bd rozdział ? tęsknie :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział? Nie moge sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok teraz napisze tutaj. Pisałam na Wattpad ale nic. Super, ale jak długo będziesz trzymać nas w niepewności?!
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny.
    Alex Kemer

    OdpowiedzUsuń