Kathe POV’
Byłam cholernie
zmęczona po moim wczorajszym, a raczej dzisiejszym wymknięciu z domu, więc
wcale nie zdziwiłam się kiedy obudziłam się o 15. Wzięłam szybki prysznic i
ubrałam się w czarne legginsy i bordowy T-shirt, następnie schodząc na dół, gdzie
rodzice w salonie oglądali jakiś film.
- Cześć.- przywitałam
się.
Oboje obrócili się w
moją stronę, skanując moją twarz wzrokiem.
- Już myślałem, że
zapadłaś w zimowy sen.- oznajmił tata, uśmiechając się głupio w moją stronę.
- Jasne, po prostu
głowa mnie bolała i nie miałam siły wstać.- mruknęłam i wycofałam się do
kuchni, aby nalać sobie do szklanki soku.
Zajrzałam do jednego
z garnków, znajdujących się na kuchence i nie zauważając nic dobrego do
zjedzenia, postanowiłam zrobić sobie kanapkę. Wyciągnęłam z lodówki potrzebne
składniki oraz pieczywo z chlebaka i zabrałam się za przygotowanie jedzenia.
Po zjedzonym
„obiedzie”, pobiegłam do góry po swój telefon i po chwili wróciłam do salonu,
zajmując wolne miejsce na fotelu. Podwinęłam nogi pod tyłek i oparłam się
wygodnie o oparcie, odblokowując telefon i wchodząc po kolei na wszystkie
portale społecznościowe, ponieważ ostatnio jakoś nie miałam na to czasu.
Odpisałam na parę wiadomości i polubiłam kilka zdjęć.
Spojrzałam kątem oka
na telewizor, próbując domyślić się o czym jest film, lecz od razu
stwierdziłam, że nie należy on do mojego ulubionego gatunku.
Kliknęłam na ikonkę
gier i wybrałam pierwszą lepszą, która na ironię okazała się wyścigami
samochodowymi. Wzruszyłam lekko ramionami i obróciłam telefon poziomo, aby
lepiej mi się grało.
Oderwałam się od
telefonu w momencie, kiedy w salonie rozbrzmiał głos dziennikarki.
- Przerywamy program,
aby nadać ważną wiadomość dla mieszkańców Los Angeles.- oznajmiła młoda
brunetka. – W godzinach rannych został zatrzymany Justin Bieber. Mężczyzna
został oskarżony o zabójstwo Jack’a Walker’a, którego ciało zostało odnalezione
być możne nawet kilkanaście dni po dokonanej zbrodni.- telefon wysunął mi się z
ręki, lecz szybko go podniosłam, chcąc zachować pozory, że wszystko jest okay,
lecz sama już czułam drżenie mojego ciała i łzy napływające do moich oczu. –
Miejmy nadzieję, że to koniec panowania Bieber’a i jego gangu nad naszym
miastem. – Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc i mój telefon ponownie upadł
na podłogę, kiedy na ekranie ukazało się zdjęcie mojego chłopaka.
- Co do cholery?!-
krzyknął tata, podnosząc się gwałtownie z kanapy.- Kate masz nam coś do
powiedzenia?!- wrzasnął.
Przetarłam dłonią
policzki i nabrałam powietrza do płuc aby być na siłach zmierzyć się z
rodzicami.
- Ja…on…- zaczęłam
lecz tym razem głos zabrała mama.
- Pozwoliłaś
przebywać kryminaliście pod naszym dachem?! Co ty sobie myślałaś?
Zacisnęłam wargi i
również wstałam z fotela, podnosząc telefon z podłogi.
- Owszem,
pozwoliłam.- wymamrotałam, zagryzając dolną wargę, kiedy poczułam, że ta
niebezpiecznie drży.
- Spotykałaś się z
kryminalistą! Potworem, który zabija ludzi, a jakby tego wszystkiego było mało
kłamałaś nam prosto w oczy!- krzyczał ojciec.
- A co miałam
zrobić?! Przyjść i powiedzieć „Cześć Mamo i Tato, to Justin Bieber mój chłopak,
którego nienawidzi całe miasto!” to sprawiłoby, że byłoby lepiej?!- również
podniosłam głos. – Byłoby jeszcze gorzej! Wy nawet przez chwilę nie
pomyślicie o mnie! Nie pomyślicie o tym jak ja się aktualnie czuje, bo w tej
chwili najważniejsze dla was jest to, aby wrzeszczeć! Justin robi co robi, ale
nie jesteście w stanie porozmawiać ze mną na spokojnie, bo przecież najgorsze
co może być, to to, że przebywał pod waszym dachem! Nie obchodzi was to, że
zachowuje się jak normalny chłopak w jego wieku! Macie gdzieś to, że o mnie
dba! Interesuje was tylko to co słyszeliście na ulicy od kompletnie obcych
ludzi i te brednie, które słuchacie w głupich wiadomościach, a tak naprawdę oni
nie mają pojęcia o niczym! Może Justin, został zmuszony przez życie, aby robić to co
robi, pomyśleliście o tym?! Może to był jedyny sposób, aby miał za co jeść! I wiecie
co wam powiem? Jesteście gównianymi rodzicami, bo nie obchodzi was to, że ja
jestem szczęśliwa, lecz to co powiedzą ludzie! – uciekłam na górę ignorując
nawoływania rodziców, abym wróciła, bo nie skończyliśmy rozmowy.
Zamknęłam za sobą
drzwi na klucz i rozmazanym wzrokiem pobiegłam go garderoby. Wyciągnęłam jedną
z kilku małych torb podręcznych i spakowałam do niej trzy pary spodni, ciepłą
bluzę i kilka par bluzek. Wepchnęłam również kilka par bielizny i zasunęłam
torbę, kładąc ją na łóżko. Wróciłam do garderoby i założyłam na nogi białe
adidasy.
Rozejrzałam się po
pokoju i postanowiłam również zabrać ładowarkę do telefonu, którą spakowałam do
mojej torebki, w której przebywały zeszyty szkolne.
Nie miałam zamiaru
rozmawiać z rodzicami i myślę, że najlepszym pomysłem będzie, jeśli zatrzymam się
na trochę u chłopców i dowiem co się dzieje.
Wbiegłam jeszcze do
łazienki, zabierając najpotrzebniejsze kosmetyki, szczotkę i szczoteczkę do zębów, wpychając również i te rzeczy do torby.
Zarzuciłam torebkę na
ramię, a torbę wzięłam w dłoń. Z komody zabrałam kluczyki od samochodu i
ściskając je w dłoni wraz z telefonem zbiegłam na dół. Rodzice słysząc hałas
wyszli na korytarz. Mama zmarszczyła brwi na mój widok a ojciec skrzyżował
ramiona na piersi.
- Jeśli teraz
wyjdziesz, możesz już nie wracać.- oznajmił, przez co przez chwilę zatrzymałam
się w miejscu.
- Skoro tego chcesz,
tatusiu.- zaśmiałam się przez łzy i wyszłam z domu trzaskając za sobą drzwiami,
najbardziej jak tylko mogłam.
Odblokowałam samochód
i wrzuciłam wszystko na miejsce pasażera. Wsunęłam kluczyki do stacyjki i zanim
odpaliłam samochód, nabrałam powietrza do płuc i przetarłam oczy, chcąc chociaż
przez kilka minut pozbyć się z nich łez, lecz to nie pomogło.
20 minut zajęło mi
dojechanie pod dom chłopców. Wysiadłam z samochodu, zabierając ze sobą jedynie
kluczyki i zamykając samochód. Wbiegłam do domu, nie kłopocząc się z pukaniem.
- Co się, do cholery,
dzieje?!- krzyknęłam na wstępie, wbiegając zapłakana do salonu.
W pomieszczeniu przebywał
tylko Luke z Max’em.
- Policja zabrała go
rano.- oznajmił Max, wzdychając głośno.
- Wiem o tym! Ale coś
musiało się stać, przecież nie zabrali go od tak sobie!- krzyknęłam i upadłam
na kolana, mając gdzieś że właśnie wyglądam jak kompletna
idiotka, zanosząc się głośnym płaczem.
Max podbiegł do mnie
i pomógł mi wstać, a następnie mocno przytulił.
- Chłopcy próbują
dowiedzieć się o co chodzi. Jeśli to tylko oskarżenie i nie mają dowodów, to
nie mogą go tam trzymać dłużej niż 24 godziny.- wymamrotał, pocierając moje
plecy w geście pocieszenia, lecz to wcale nie pomagało. – Wyciągniemy go z
tego, zobaczysz.- wyszeptał.
- Ja…- zacisnęłam
powieki i wzięłam drżący oddech.- Po-pokłóciłam się z rodzi-rodzicami iii…
- Nie musisz nas
pytać, czy możesz tutaj zostać. To również twój dom.- przerwał mi i mocniej
przytulił do swojego torsu. – Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Do domu wpadł Chris i
widząc mnie w uścisku chłopaka, zatrzymał się w miejscu.
Max odsunął się ode
mnie i spojrzał na przyjaciela.
- Wiesz coś?- zaczął
Luke.
- Nie. Chaz z Ryan’em
próbują się do niego dostać, ale to trochę potrwa, bo muszą otrzymać to
pieprzone potwierdzenie.
Objęłam się ramionami
i zaczęłam stukać nerwowo nogą.
- Usiądź.- zwrócił
się do mnie Luke i wskazał na kanapę. Posłuchałam chłopaka i usiadłam na jednej
z trzech wolnych kanap.
Oparłam łokcie o
kolana i schowałam twarz w dłoniach.
- Chce pomóc.-
wymamrotałam i spojrzałam w kierunku Luka.
Chłopak uśmiechnął
się lekko i usiadł obok mnie.
- Wiem, że chcesz,
ale robimy już wszystko co w naszej mocy, aby go stamtąd wyciągnąć. - Zaczniemy
działać bardziej, kiedy Ryan z Chaz’em przywiozą jakieś informacje.
- Mam siedzieć i
czekać na rozwój sytuacji?- zapytałam, pociągając nosem.
- Tak na razie,
będzie najlepiej.- Luke potarł moje ramie i wstał idąc w kierunku Chris’a i po
chwili znikając gdzieś z nim.
Musiałam czekać 4
godziny, 4 głupie godziny aż chłopcy w końcu zjawią się w domu. Wstałam
gwałtownie z kanapy, z której nie ruszyłam się nawet przez chwilę, przez te 4
potworne godziny.
Ryan uśmiechnął się
smutno na mój widok, więc od razu domyśliłam się, że jest gorzej niż wszyscy
myślą. W moich oczach po raz kolejny wezbrały łzy, które po chwili ciurkiem
popłynęły po moich policzkach. Usiadłam zrezygnowana na kanapie i zwinęłam się
w kulkę, płacząc.
- Hej.- usłyszałam
głos Ryan’a obok swojego ucha, a po chwili poczułam jak ramiona chłopaka
przyciągają mnie do uścisku.
- Chce pomóc, Ry.
Zrobię wszystko co będę musiała, aby mu pomóc. Obiecuje, że przestanę ryczeć i
zbiorę się do kupy.- oznajmiłam.
- Owszem, przestań
płakać, bo nie mogę na to patrzeć. Doceniam, że chcesz pomóc, lecz nie możesz
tego zrobić.
- Dlaczego?!-
podniosłam gwałtownie głowę do góry, przypatrując się chłopakowi.
- Justin nie chce,
aby Cię w to wszystko wplątywać. Tu nie chodzi tylko o oskarżenie.- wymamrotał.
- Więc o co?-
zmarszczyłam brwi.
- Jest świadek, który
doniósł na Justin’a. To wszystko może potrwać nieco dużej, niż się wszyscy
spodziewaliśmy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper,będzie dziś jeszcze jeden?
OdpowiedzUsuńO nie o nie...
OdpowiedzUsuń