niedziela, 22 stycznia 2017

Rozdział 74: Zwariowałam.



Justin POV’



Jęknąłem kiedy po raz kolejny z mojego ciała wydobyło się nieprzyjemne chrupnięcie, spowodowane spaniem na cholernie twardym materacu. Wsunąłem ręce po kark i rozejrzałem się po pustych białych ścianach. Nie najfajniej wyglądają izolatki.

Kiedy zamykają cię w tej betonowej puszcze, czujesz się jak zwierze, które nie ma prawa do niczego. Możesz godzinami wpatrywać się w białe ściany, biały sufit i białą podłogę, które sprawiają, że masz ochotę podbiec do tych cholernych metalowych drzwi i porządnie w nie uderzyć.

Ale to do kurwy, nie sprawi, ze jakimś magicznym sposobem nagle wyjdę z tych popierdolonych murów, na wolność.

Przymknąłem oczy zastanawiając się co robi Kathe. Z tego co zdążył powiedzieć mi Chaz,  dziewczyna przebywa w moim domu, ponieważ jej popieprzeni rodzice wyrzucili ją z jej własnego, kiedy poznali prawdę.

Minęło pięć dni, pięć pieprzonych dni odkąd widziałem ją ostatni raz i może to dziwne, ale cholernie za nią tęskniłem.

To trochę przerażające jak człowiek, może przyzwyczaić się do drugiej osoby, a ja gniłem w tym wszystkim już tak głęboko, że byłem w stanie poświęcić własne życie, aby ona była szczęśliwa. Kochałem ją całym sobą i nawet jeśli czasami sprawiałem jej przykrość nie byłem w stanie jej zostawić.

Była częścią mnie. Częścią która sprawia, że czułem się lepiej.

Pełniła cholernie ważną rolę w moim życiu i nie wyobrażałem sobie mojego dalszego życia bez niej.



- Wstawaj, Bieber.- za drzwiami rozbrzmiał głos jednego ze strażników. – Podejdź do drzwi, stań do nich tyłem i skrzyżuj ręce za plecami, podsuwając je pod klapkę.- oznajmił co od razu wykonałem, ponieważ jak najszybciej chciałem wydostać się z tej cholernej nory.

Facet założył na moje ręce te pieprzone, metalowe kajdanki a następnie otworzył drzwi, wypuszczając mnie na korytarz.

Przeprowadził mnie przez cały blok, tylko po to aby wepchnąć mnie do tego cholernego pokoju, w którym przez ostatnie pięć dni, znajdowałem się wyjątkowo często.

Strażnik odpiął jedną z moich dłoni i przypiął mnie do krzesła, na co przewróciłem oczami.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Thompson z cholernie, fioletowym okiem, przez co uśmiechnąłem się zadowolony.

Zdecydowanie warto było trafić za to do izolatki.

- Jak tam oczko?- zapytałem z sarkazmem.

- Nie pomagasz sobie Bieber, w żaden sposób. Myślę, że twoja dziewczyna, nie będzie zadowolona z twojego zachowania.- uśmiechnął się zadowolony, kiedy z mojej twarzy zniknął uśmiech i zacisnąłem zęby.

- Gówno powinna obchodzić Cię moja dziewczyna. To ja tutaj jestem, nie ona.­ – warknąłem.

- Racja.- westchnął i zajął krzesło naprzeciwko mnie.

- Nie mam pojęcia jakim cudem to zrobiliście, ale świadek wycofał zeznania.- uderzył swoim śmiesznym notesikiem o blat stołu.

Oparłem się wygodnie o krzesło i uśmiechnąłem zadowolony.

- Wiesz, że i tak niedałbyś rady mi tego udowodnić, prawda?- zapytałem, przechylając głowę w bok.

- Przekonalibyśmy się.

- Nie okłamuj się, Thompson. Ktokolwiek mnie zgłosił nie miał żadnych dowodów po za swoimi słowami. To pic na wodę, a wy chwytacie się wszystkiego co mogłoby mnie pogrążyć, tyle że to nigdy wam się nie uda. Przypieprzyliście się do nieodpowiedniego człowieka, żeby zakończyć jakąś sprawę z powodzeniem.- oblizałem usta.

- Rozkuj go.- oznajmił Thompson a gościu, który cały czas znajdował się za moimi plecami odpiął moje ręce, przez co od razu potarłem nadgarstki.

- Zaraz dostaniesz swoje ubrania. Ubierzesz się i odbierzesz swoje rzeczy przy wyjściu. To tyle. Do zobaczenia, Bieber.- podniósł się gwałtownie z krzesła i wyszedł trzaskają drzwiami.

Zaśmiałem się i oparłem łokcie o stół, czekając na moje ubrania, które po kilku minutach przyniósł Garson. Rzucił je na stół i również wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

- Co wy wszyscy tacy podenerwowani?- zapytałem, zwracając się do kolesia, który stał za mną, lecz po chwili i on się ulotnił.

Przebrałem się i wyszedłem na korytarz, kierując się w stronę wyjścia. Podszedłem do dużego biurka i nachyliłem się nad nim.

- Chce swoje rzeczy.- oznajmiłem, przez co starsza kobieta, zwróciła na mnie swoją uwagę.

- Imię i Nazwisko.

- Justin Bieber.- oznajmiłem ze zwycięskim uśmiechem, kiedy spojrzała na mnie krzywiąc się.

Poczekałem chwilę aż odzyskam swój telefon i zegarek, a następnie wyszedłem z budynku.

Uśmiechnąłem się na widok Ryan’a, Chaz’a i Luka, którzy na mnie czekali.

- Cześć, stary.- każdy z nich poklepał mnie po plecach, co odwzajemniłem.

- Gdzie Kathe?- zapytałem, ponieważ do cholery byłem pewny, że tutaj będzie i będę w końcu mógł przytulić moją, małą myszkę.

- W szkolę. Stara się opuszczać jak najmniej zajęć, żeby jej nie wywalili. Jeszcze nie wie, że Cię wypuścili. To trochę taka niespodzianka. – wzruszył ramionami Luke.

- W sumie, to może nawet lepiej. Wezmę prysznic i podwieziecie mnie pod szkołę.- poklepałem Ryan’a po plecach i wsiadłem do auta, na miejsce pasażera.





- Jesteś cholernym szczęściarzem.- oznajmił Chaz w drodze do domu.

Obróciłem głowę do tyłu i spojrzałem na niego mrużąc oczy.

- Co masz na myśli, stary?

- Chodzi mi o to, że nie mogłeś trafić lepiej poznając Kathe. Wszyscy przez te kilka dni obserwowaliśmy jak bardzo się przejmowała i jak bardzo starała się nie płakać, ale nie okłamujmy się - nie wychodziło jej. Ciągle powtarzała jak bardzo Cię kocha i jak bardzo chce Cię zobaczyć. Nie chciała nic jeść, przez co trochę zmizerniała, ale ostatnio Ryan’owi udało się w nią wmusić kawałek pizzy. Ta dziewczyna zdecydowanie, jest w stanie zrobić dla Ciebie dużo i myślę, że gdyby nie ona, prawdopodobnie nadal tkwił byś w pudle.

- Jaśniej.- wymamrotałem, wyjmując paczkę papierosów ze schowka.

- To ona wpadła na to, że za tym wszystkim może stać mój kochany braciszek.- odezwał się Ryan.

- Rogers drugi, pieprzony raz doniósł na mnie glinom?!- krzyknąłem, ściskając deskę rozdzielczą.

- Tak i doskonale wiem gdzie go teraz szukać.- oznajmił Butler i skręcił w uliczkę prowadzącą do naszego domu.

Wyjąłem jednego papierosa z paczki i opaliłem go zapalniczką.

- Przestrzelę mu łeb najlepszą możliwą kulą, upewniając się że przeleci na drugą stronę.- wysyczałem zaciągając się papierosem.

- Na razie to ty się zajmij Kathe.- wtrącił się Luke, przez co otrzymał ode mnie piorunujące spojrzenie.

- Nie musisz się o to martwić.- wypuściłem dym z płuc i uchyliłem lekko szybę.



Auto zatrzymało się pod domem więc zamknąłem szybę i wysiadłem kierując się od razu w kierunku drzwi.

- Bieber!- krzyknął Chris, dostrzegając mnie.

- Cześć.- odsunąłem papierosa od ust, nie chcąc go poparzyć, kiedy przytulił mnie w męskim uścisku.

- Dobrze Cię widzieć, stary!- Max poklepał mnie po ramieniu.

- Was też.- kiwnąłem głową. – Pójdę pod prysznic, bo czuje na kilometr jak ode mnie jebie.

Chłopcy zaśmiali się, a ja pobiegłem do swojego pokoju.

Uśmiechnąłem się dostrzegając rzeczy Kathe, porozrzucane po pokoju.

Wyszedłem na balkon, aby dokończyć papierosa a następnie zabrałem z szafy świeże ubrania i bokserki, a następnie wziąłem szybki prysznic.

Po wyjściu z łazienki od razu spojrzałem na zegarek dostrzegając, że mam równą godzinę do zakończenia zajęć Kathe. Ubrałem się, schowałem telefon do kieszeni i zbiegłem na dół.

- Dobra, więc kto zawiezie mnie do szkoły?







Kathe POV’

Oparłam się o metalową szafkę, czekając aż Em wrzuci wszystkie niepotrzebne książki do swojej szafki, co ja zrobiłam dwie minuty temu.

Przetarłam dłonią zmęczone oczy, mając gdzieś czy się rozmaże czy też nie.

Dostrzegłam dwie dziewczyny stojące naprzeciwko mnie przy swoich szafkach, zawzięcie o czym dyskutując. Nie interesowało mnie to zbytnio, ale mówiły na tyle głośno, że niektóre słowa byłam w stanie usłyszeć bez przysłuchiwania się.

- Ciekawe jak mu się to udało.- oznajmiła jedna z nich.

- Też jestem ciekawa. Może uciekł.- stwierdziła druga.

W pewnym momencie dziewczyny zatrzasnęły swoje szafki i obróciły się. Dostrzegając mnie, posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia i odeszły.

- Ludzie są dziwni.- mruknęłam pod nosem i spojrzałam na przyjaciółkę. – Skończyłaś już?

- Tak.- Em trzasnęła drzwiczkami tuż przy mojej głowie, przez co się skrzywiłam.- Przepraszam.

- W porządku. Chodź stąd, zanim zwariuje.- pociągnęłam dziewczynę w stronę wyjścia.

- Jak się czujesz?- zapytała po chwili.

- W dalszym ciągu tak samo kiepsko.- wzruszyłam ramionami, przechodząc przez drzwi prowadzące na zewnątrz. Następnie skierowałyśmy się na parking a ja już zaczęłam szukać kluczyków w swojej torbie, ponieważ przez kilka ostatnich dni, niektóre rzeczy jak na złość lubiły się przede mną ukrywać.

- Mam.- mruknęłam zwycięsko i wyciągnęłam kluczyki z torebki, ściskając je w dłoni.

- Cholera, chyba zwariowałam.- oznajmiła nagle Em, zatrzymując się gwałtownie w miejscu.

- O czym mówisz?- spojrzałam na przyjaciółkę i wyciągnęłam bardziej szyję, aby dokładnie jej się przyjrzeć.

- Ty lepiej spójrz tam.- dziewczyna wskazała palcem za mnie, więc obróciłam się i rozejrzałam się po parkingu.

Zmrużyłam oczy dostrzegając jakiegoś chłopaka w okularach przeciwsłonecznych, opartego o mój samochód. Zeskanowałam go wzrokiem i dopiero po chwili zorientowałam się na kogo patrzę.

- O mój Boże!- krzyknęłam i zerwałam się biegiem w kierunku chłopaka, słysząc za sobą śmiech Emilly.

Szatyn dostrzegając że biegnę w jego kierunku schylił się lekko, rozstawiając swoje ramiona i czekając tylko aż w nie wpadnę. Kiedy to już nastąpiło Justin podniósł mnie do góry i okręcił wokół własnej osi.

Przytuliłam się do szatyna najmocniej jak potrafiłam i sama nie wiem kiedy zaczęłam płakać.

- Csiii, malutka. Jestem tutaj.- Chłopak oparł się o maskę mojego auta i jeszcze bardziej przycisnął do swojego torsu.- Cholernie za tobą tęskniłem.- wymamrotał w moje włosy.

Nie byłam w stanie nawet odpowiedzieć, po prostu wtuliłam się w chłopaka najmocniej jak potrafiłam i miałam nadzieje, że nie potrzebne w tym wypadku są żadne słowa.

-Cześć, Justin.- głos mojej przyjaciółki sprawił, że trochę rozluźniłam swój uścisk.

- Cześć, Emilly.- Bieber odpowiedział dziewczynie, a ja odetchnęłam głęboko kiedy poczułam wibracje jego klatki piersiowej. Zaciągnęłam się zapachem chłopaka i w końcu z niego zeskoczyłam. Bieber od razu przysunął mnie do swojego boku.

- Fajnie Cię znowu widzieć.- stwierdziła Em i spojrzała na mnie. – Trzymaj się.- uśmiechnęła się do mnie i poszła w kierunku swojego auta.

Zrobiłam jeden krok do przodu, podnosząc z ziemie moją torbę i kluczyki, które upuściłam, wskakując na chłopaka.

- Daj mi kluczyki.- szatyn uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w moją stronę dłoń, lecz niepotrzebnie, ponieważ w tej chwili nie byłam w stanie odmówić mu niczego. Podałam chłopakowi kluczyki i odwzajemniłam jego uśmiech. Justin odblokował samochód i pomógł mi wsiąść na miejsce pasażera, a następnie sam zajął miejsce kierowcy.

9 komentarzy:

  1. O ja aaa ale się ciesze ze go wypuścili! Ostatnio tak często pojawiają się rozdziały i jestem tym zachwycona! ❤❤❤❤❤ nie mogę się doczekać nasteonego!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. W koncu go wypuscili ♡♡ Kochany ten rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę to czytać cały czas ,będzie dzisiaj następny??♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie dzisiaj następny ???plisss

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Chyba się uzależniłam od twoich wpisów, bo mogę je czytać bez przerwy. Będzie dzisiaj następny rozdział? Są cudne, proosze *_*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacja! Cały czas byłam tak ciekawa tego jak wyjaśni się ta sprawa ,że nawet nie zostawiłam komentarzy przy innych wpisach xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie dzisiaj Nowy rozdział??:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Plisss napisz ten Nowy rodziła bo jestem tak ciekawa że co chwilę sprawdzam ��

    OdpowiedzUsuń