wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 69: Miło was poznać.



Kathe POV’

Otworzyłam oczy, zamykając je gwałtownie przez ostre światło słoneczne i wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka leżącego obok mnie. Cichy chichot sprawił, że otworzyłam oczy i podniosłam głowę do góry, wpatrując się w przystojną twarz Bieber’a.

- Hej.- przywitał się głębokim głosem i cmoknął mnie w czoło.

- Cześć.- odpowiedziałam z uśmiechem, a następnie odsunęłam się kawałek aby móc się przeciągnąć. – Długo nie śpisz?- usiadłam po turecku, odsłaniając tym kołdrę, przez co brzuch chłopaka stał się całkowicie widoczny.

- Wstałem kilka minut temu. – pokiwałam głową i odchyliłam głowę do tyłu, przymykając na chwilę oczy.

Poczułam ruch obok mnie, lecz zignorowałam to. Lekkie pocałunki na moim brzuchu sprawiły, że podskoczyłam do góry i otworzyłam oczy, patrząc w dół.

- Co robisz?- zapytałam, wpatrując się w głowę chłopaka. Mój wzrok zjechał na plecy Justin’a, przez co gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc.- O Boże, przepraszam.- przejechałam, delikatnie opuszkami palców po czerwonych śladach pozostawionych przez moje paznokcie, oraz po tych głębszych ranach.

- Daj spokój, to nic.- szatyn cmoknął ostatni raz mój brzuch i przekręcił się na plecy, opierając głowę na moich kolanach.

- Chyba sama nie zdawałam sobie sprawy, z jaką siłą to zrobiłam. Naprawdę Cię przepraszam.- westchnęłam, wplątując palce we włosy Justin’a i delikatnie drapiąc skórę jego głowy.

- Nie myśl o tym.- rozkazał i przymknął oczy, pod wpływem mojego dotyku.

Rozejrzałam się po pokoju, aż w końcu mój wzrok natknął się na moją czarną torebkę. Zastanowiłam się przez chwilę czy podarować prezent Justin’owi nieco później, czy zrobić to teraz, aż w końcu stwierdziłam, że zrobię to właśnie w tym momencie.

- Zaraz wracam.- podniosłam głowę chłopaka i wysunęłam się, stając koło łóżka, przez co Bieber jęknął niezadowolony.

Podeszłam do torebki, czują lekki ból w kroczu, który na szczęście dało się znieść i stanęłam plecami do chłopaka, wyciągając małe pudełeczko. Upewniłam się czy Justin nie patrzy i podeszłam do niego, siadając na jego udach i chowając pakunek za swoimi plecami.

Szatyn otworzył oczy i zaplótł ramiona pod swoją głową, przyglądając się mi z uśmiechem. Co dziwne, nie byłam skrępowana, siedząc na nim w samej bieliźnie.

- No więc…- zaczęłam i zagryzłam dolną wargę, spuszczając przez sekundę wzrok na jego tatuaże.- Mam dla Ciebie prezent.- oblizałam wargi i podałam chłopakowi pudełeczko.

Justin podniósł delikatnie brwi i bez żadnego problemu podniósł się w górę, ze mną wciąż siedzącą na jego udach. Odebrał ode mnie prezent i rozwiązał go, podnosząc wieczko i zaglądając do środka.

Wyjął zegarek i przyjrzał mu się dokładnie, aż w końcu jego wzrok spoczął na grawerze. 

"Miłość nie musi być idealna, wystarczy że będzie prawdziwa.
Kocham Cię
Kathe
 
Szatyn uniósł swój wzrok na mnie, przez co zdenerwowana zagryzłam dolną wargę.

- Podoba Ci się?

- Zdecydowanie.- Justin podał mi swoją prawą dłoń jak i zegarek, chcąc abym go zapięła, co zrobiłam. Chłopak przytulił mnie mocno do swojego torsu i pocałował moją szyję.- Dziękuje.

Tkwiliśmy w uścisku kilka minut, aż w końcu szatyn odezwał się ponownie.

- Zamawiamy śniadanie, czy jedziemy coś zjeść?

- Dla mnie obojętnie, ty wybierz.- uśmiechnęłam się i wstałam z kolan chłopaka, uciekając do łazienki, aby trochę się ogarnąć.







Po wyjściu z łazienki, Bieber czekał już na mnie w pokoju, kompletnie ubrany i z mokrą głową, co oznaczało, że w domu znajduje się druga łazienka.

Podeszłam do moich ubrań i czując na sobie wzrok chłopaka, ubrałam się.

- Więc co z tym śniadaniem?- zapytałam, obracając się w stronę szatyna.

Chłopak wstał i podszedł do mnie z uśmiechem, łapiąc moją dłoń.

- Zabieram Cię gdzieś.

W ostatniej chwili, chwyciłam swoją torbę, zanim zostałam wyciągnięta z pokoju.







Justin zaparkował samochód przed budynkiem z dużym żółtym napisem „Denny’s”, na czerwonym tle. Wysiedliśmy z auta i łapiąc się za ręce, weszliśmy do budynku. Uśmiechnęłam się, kiedy od razu po wejściu do środka, poczułam cudowny zapach jedzenia. Rozejrzałam się po wnętrzu, które było utrzymane w brązowo - piaskowych kolorach. W pomieszczeniu porozstawiane były stoliki z ciemnego drewna, a przy nich stały tego samego koloru krzesła z jasnymi poduszkami. Na końcu stała nie duża lada, a za nią półki z przeróżnymi butelkami z piciem, oraz kilka powieszonych obrazków z naprawdę pysznie wyglądającym jedzeniem.

Zajęliśmy jeden z wolnych stolików i otworzyliśmy Menu. Oprócz nas w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze kobieta około 30 lat z na oko 6 letnią dziewczynką.

Przeniosłam wzrok na kartę i zagryzłam wargę, widząc zdjęcia, pięknie wyglądającego jedzenia. Mój brzuch wydał z siebie dziwny dźwięk, przez co Justin zaczął się śmiać. Spłonęłam czerwienią i delikatnie kopnęłam go pod stołem, aby się zamknął.

Zdecydowałam się na francuskie tosty, podawane z dwoma jajkami oraz dwoma plasterkami pieczonego bekonu, a do tego sok pomarańczowy. Justin natomiast postawił na stek podawany z jajkami i grillowanym chlebem, a do tego coś do picia.

Chłopak podszedł z naszym zamówieniem do lady i nacisnął dzwoneczek. Po około minucie, przed Bieber’em pojawiła się kobieta kilka lat po 40-sce i uśmiechnęła się do niego ciepło.

Justin wrócił po kilku minutach do stolika i zajął swoje wcześniejsze miejsce.

- Więc co chcesz robić, po tym jak już zjemy?- zapytał, opierając łokieć o stolik a na nim swój podbródek.

- To twój dzień, więc ty decydujesz.- posłałam mu uśmiech. Bieber przewrócił oczami i przez chwilę wpatrywał się w drewnianą powierzchnię stolika. – Hej, wszystko w porządku?- dotknęłam ręką ramienia chłopaka, więc ten w końcu na mnie spojrzał.

- Tak, wszystko okay. Po prostu odpłynąłem na chwilę.- pokiwałam głową i jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam tą samą kobietę, która kilka minut temu rozmawiała z Justin’em, przypatrującą się nam. Kiedy kobieta dostrzegła, że na nią patrze, uśmiechnęła się w moją stronę.

- Justin, znasz ją?- chłopak popatrzył na mnie marszcząc brwi, lecz kiedy kiwnęłam głową w kierunku lady, chłopak uśmiechnął się.

- Tak, to moja ciocia.- moje oczy rozszerzyły się gwałtownie.

- Wow… to znaczy… nie wiedziałam, że masz tutaj jakąś rodzinę.- podrapałam się w policzek.

- Mam tylko ją i wujka. To ich knajpka. Nie utrzymuje z nimi jakiegoś wielkiego kontaktu, po prostu wpadam tu od czasu do czasu.

- Rozumiem.





Reszta czasu upłynęła nam na rozmawianiu o kompletnych bzdurach, aż do naszego stolika nie podeszła znajoma mi już kobieta z mężczyzną, w podobnym wieku do niej.

Kobieta postawiła talerz przede mną, życząc mi smacznego, a mężczyzna zrobił to samo z Justin’em.

- Wygląda niesamowicie i tak samo pachnie.- skomplementowałam, posyłając dwójce ludzi uśmiech.

-Jestem Lauren, ciocia Justin’a a to mój mąż, a jego wujek, Viktor.- podała mi dłoń, więc wstałam oddając uścisk i wypowiadając swoje imię. To samo zrobiłam z wujkiem Justin’a.

- Miło mi was poznać.- uśmiechnęłam się.

- Nam bardziej miło, uwierz mi, skarbie. A teraz damy was trochę czasu, żebyście mogli na spokojnie zjeść.- posłała nam uśmiech i zaczęła się oddalać wraz z mężem, lecz ten w ostatniej chwili zatrzymał się, łapiąc swoją żonę za łokieć i mówiąc coś jej. Ta pokiwała entuzjastycznie głową i wrócili do naszego stolika.

- Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin, Justin.- kobieta przytuliła chłopaka, na co ten w odpowiedzi spiął się i zacisnął zęby, co mnie szczerze zdziwiło. Nie odwzajemnił również uścisku wujka, lecz posłał im krzywy uśmiech.

Nie odrywałam wzroku od chłopaka, nawet wtedy kiedy rodzina Justin’a zniknęła nam z oczu.

- No co?- zapytał chłopak, zauważając że mu się przyglądam.

- Dlaczego nie odwzajemniłeś uścisku?- przechyliłam głowę na bok.

Bieber westchnął i oblizał usta.

- Nie lubię kiedy ktoś mnie dotyka.- podniosłam brew do góry, zdziwiona.

- Kiedy ja Cię dotykam, nie masz nic przeciwko.

- To nie to samo. Do twojego dotyku jestem przyzwyczajony i znam Cię całkiem dobrze. Do cholery, jesteś moją dziewczyną.- warknął chłopak, zwracając tym uwagę kobiety w dalszym ciągu przebywającej w pomieszczeniu z dziewczynką.

- Hej, nie chciałam Cię zezłościć.- nachyliłam się nad stołem i chwyciłam lewą dłoń chłopaka, głaszcząc ją lekko.

- Możesz uważać to za dziwne, ale po prostu jeśli nie spędzam z kimś za wiele czasu, nie lubię kiedy ten ktoś mnie dotyka. Do Ciebie i chłopców jestem przyzwyczajony, ale reszcie mówię zdecydowane nie. Jasne, niektóre sytuacje wymagają poświęcenia, ale kiedy nie muszę udawać, że jest okay, po prostu tego nie robię. Byłem wpadką Kathe. Rodzice nie okazywali mi w dzieciństwie za dużo uwagi i jakoś niezbyt często mnie dotykali, może to wywodzi się właśnie z tego, ale zdecydowanie mogłem dostrzec tą różnicę, jak traktowali moje rodzeństwo, a jak traktowali mnie. Kurwa, oni nawet próbowali nastawić ich przeciwko mnie.- wzruszył ramionami, zabierając swoją dłoń i podnosząc sztuczce do góry.

Również zaczęłam jeść, kątem oka przyglądając się szatynowi. Przypominając sobie wcześniejsze rozmowy na temat dzieciństwa Justin’a dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak ciężkie życie miał nawet pod rodzinnym dachem. Nawet nie wiedziałam, ze miał rodzeństwo.

Westchnęłam i ukroiłam kawałek jedzenia, po kilku sekundach jedząc je i delektując się jego smakiem.





Po zakończeniu jedzenia, przy naszym stoliku ponownie pojawiła się rodzina Justin’a.

- Smakowało?- zapytał Viktor, uśmiechając się.

- Tak, było pyszne.- pokiwałam głową.

Dostrzegłam jak Lauren patrzy smutnym wzrokiem na Justin’a.

- Kontaktowałeś się z rodzicami?- zapytała po chwili, przez co chłopak napiął mięśnie, co dało się zauważyć i wbił we mnie zimne spojrzenie. – Musisz z nimi kiedyś porozmawiać. Wstyd mi za to co zrobiła moja siostra i jej mąż, bo naprawdę nie wyobrażam sobie, żebyśmy postąpili z Viktor’em w ten sam sposób, nawet jeśli nasze dziecko dokonałoby okropnych rzeczy, ale z tego co wiem, Pattie Cię szukała.

- Gdyby nie wypieprzyła mnie za próg, pewnie nie musiałaby tego robić.- oznajmił z sarkazmem Justin.

- Mają zamiar przyjechać w tym miesiącu do Los Angeles, aby nas odwiedzić. Nie wiedzą, że ty też tutaj jesteś, ale myślę, że całkiem niezłego kopa dało by im to, jeśli zobaczyli by jak świetnie sobie radzisz.- powiedział Viktor, wlepiając wzrok w szatyna.

- Mam to gdzieś, do cholery. Mogą myśleć o mnie co zechcą, mam to cholernie gdzieś. To ja mogę kopnąć ich w dupę, za to co zrobili. Teraz jestem w stanie podziękować za te wspaniałe 15 lat mojego życia, kiedy praktycznie każdego dnia widziałem niezadowolone spojrzenia mojego ojca, skierowane w moją stronę. Mogę podziękować za te razy, kiedy słyszałem jak bardzo zniszczyłem im życie, przychodząc na świat, bo przecież oni byli jeszcze tacy młodzi. Podziękuje im za to, że kurwa od kąt urodził się Jaxon i Jazzy starali się wpoić im, jak bardzo okropny jestem, ale nie wiedzą do cholery, że każdej nocy, kiedy dzieciaki się bały przychodziły do mnie! Nie do nich!- krzyknął, wstając gwałtownie od stołu i kierując się prawdopodobnie w stronę łazienki.

Lauren usiadła na miejscu Justin’a i schowała twarz w dłonie.

- Nie mogę uwierzyć w to, jak moja głupia siostra i jej głupi mąż, zniszczyli tego dzieciaka.- wymamrotała. Viktor objął ją ramieniem i potarł w geście pocieszenie jej plecy. – Jesteście razem?- kobieta podniosła gwałtownie głowę do góry, patrząc na mnie z nadzieją.

Zdziwiona jej nagłym pytaniem, pokiwałam powoli głową, potwierdzając.

- Na całe szczęście ma Ciebie. I Ryan’a, jeśli utrzymują dalej kontakt.- oznajmił Viktor.

- Owszem. Dalej się przyjaźnią. – uśmiechnęłam się i wstałam od stołu. – Przepraszam na chwilę, pójdę zobaczyć co z nim.- pokiwali głową, więc skierowałam się w stronę drzwi, za którymi zniknął Justin. Odnalazłam męską łazienkę i weszłam do środka, dostrzegając chłopaka opartego o umywalki ze spuszczoną głową w dół. Nie zareagował kiedy weszłam do środka. Podeszłam powoli do szatyna i objęłam go delikatnie w pasie. Chłopak nawet nie drgnął, w porównaniu przy tym jak zachował się na dotyk Lauren.

Zaczęłam składać lekkie pocałunki na plecach chłopaka, przez materiał koszulki, starając się tym go uspokoić.

Bieber obrócił się gwałtownie w moją stronę i wsunął ręce pod mój tyłek podnosząc mnie do góry i przyszpilając plecami do najbliżej ściany. Złączył swoje usta z moimi i zaczął nimi gwałtownie poruszać, starając przelać w tym wszystkie swoje uczucia takie jak złość i ból.

Oddawałam każdy pocałunek, starając się nadążyć za chłopakiem.

Oderwałam się od Justin’a, kiedy zaczęło brakować mi powietrza i oparłam swoje czoło o jego. Złożyłam delikatny pocałunek na jego nosie i z powrotem złączyłam nasze usta, tym razem całując go powoli lecz zachłannie. Justin rozsunął językiem moje wargi i wtargnął nim do środka. Nasze języki walczyły ze sobą, dopóki znowu nie zabrakło mi oddechu.

- Zapłacimy i zmywamy się stąd. – oznajmił i cmoknął mnie ostatni raz w usta, zanim postawił mnie na ziemię i chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie za sobą.

Zapłaciliśmy odpowiednią kwotę za nasze śniadanie i pożegnaliśmy się z Viktor’em i Lauren, słuchając przy tym przeprosin kobiety za jej nachalne zachowanie.

Justin kiwnął głową i posłał im lekki uśmiech.

- Do zobaczenia.- mruknął i wyprowadził nas z budynku.







Wróciliśmy do prawidłowego domu chłopaka, zastając w nim całą piątkę. Na nasz widok Chaz zagwizdał, przez co obróciłam twarz, aby nie widział moich czerwonej rumieńców.

- Zamknij ryj, bo Ci pomogę.- warknął Justin, przez co chłopak od razu zamilkł.

Spojrzał na mnie zdezorientowany, na co w odpowiedzi posłałam mu lekki uśmiech i bezgłośnie oznajmiłam, aby „Nie pytał”.

- Więc…- zaczął Ryan i jako pierwszy podniósł się z kanapy, pochodząc do nas.

- Wszystkiego Najlepszego, stary. Jak najmniej problemów, w cholerę wielkiego szczęścia z Kathe i zdecydowanie mniej złości.- Ryan zamknął przyjaciela w męskim uścisku. Reszta również wstała, aby złożyć życzenia Bieber’owi, a ja przyglądając się wszystkiemu z wielkim uśmiechem.





Wróciłam do domu kilka minut po godzinie 19. Napisałam do Emilly z prośbą o podanie mi dzisiejszych lekcji i kiedy dziewczyna w końcu mi odpisała, zabrałam się za ich odrabianie.

Po zakończeniu odrabiania prac domowych, spakowałam zeszyty i biorąc świeżą bieliznę z komody, poszłam wziąć prysznic.



Po wyjściu z zaparowanej łazienki, wybrałam z garderoby krótkie spodenki oraz koszulkę i położyłam się spać.

3 komentarze:

  1. Kurczę mogę to naprwde czytać w nieskończoność �� świetna jesteś w pisaniu tego opowiadania ��czekam na następny rozdział�� i życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Osłodziłaś mi chorobę tym rozdziałem ;D

    OdpowiedzUsuń