sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 17: Nie zbliżaj się


Kathe POV'

Irytujący dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu.
Wcisnęłam twarz w poduszkę i starałam się w jakiś sposób zagłuszyć dźwięk, ale mimo moich prób dźwięk ten był ciągle tak samo słyszalny.
Poddałam się i podniosłam głowę do góry, aby zlokalizować urządzenie.
Przycisnęłam guzik znajdujący się na zegarku i odetchnęłam z ulgą, rzucając się ponownie na łóżko kiedy dźwięk ucichł.
Przeciągnęłam się uderzając lekko ręką w szafkę nocną.
Zsunęłam nogi z łóżka aż w końcu wstałam.
Podeszłam powolnym krokiem do okna aby sprawdzić pogodę i skrzywiłam się lekko kiedy zauważyłam że na zewnątrz pada.
Weszłam do garderoby i rozejrzałam się w poszukiwaniu ubrania.
Wybrałam czarne rurki, białą bokserkę oraz biały sweterek. Z wieszaka zabrałam czarną skórzaną kurtkę i wyszłam z garderoby.
Z komody zabrałam bieliznę i weszłam do łazienki.
Odłożyłam wybrane przeze mnie rzeczy na szafkę obok umywalki i rozebrałam się.

Po odświeżeniu się, ubraniu i zrobieniu lekkiego makijażu opuściłam łazienkę.
Podeszłam do komody. Z dolnej szafki wyjęłam parę białych stopek i założyłam je na nogi. Następnie z garderoby zabrałam biało-czarne Air Forcy. Z pokoju wzięłam torbę z książkami, wpakowałam do niej strój na w-f, chwyciłam jeszcze telefon i zeszłam na dół.
Mama siedziała w kuchni przeglądając jakieś czasopismo i pijąc kawę. W salonie na kanapie siedział tata i słuchał porannych wiadomości.
-Dzień Dobry!- przywitałam się i uśmiechnęłam lekko do rodziców kiedy spojrzeli na mnie.
-Dzień Dobry.-odpowiedział tata odwzajemniając uśmiech i wrócił do oglądania telewizji.
Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej a minutę później pod mój nos został podsunięty talerz z kanakami i kubek herbaty.
-Smacznego.-odezwała się mama i uśmiechnęła lekko.
Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie.

Po skończonym śniadaniu chwyciłam torbę, z szafki w przedpokoju zabrałam kluczyki, które rzuciłam tam wczoraj po powrocie do domu. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu.
Biegiem pokonałam odległość od drzwi domu do drzwi samochodu w między czasie klikając przy kluczykach guzik odblokowujący samochód.
Szybko wsiadłam do auta aby nie zmoknąć i odłożyłam torbę z książkami na miejsce pasażera.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i uruchomiłam silnik, włączyłam wycieraczki a następnie wyjechałam z podjazdu skręcając w kierunku szkoły.

Po jakichś 20 minutach jazdy zaparkowałam samochód pod budynkiem i zgasiłam silnik.
Na dworze na szczęście nie padało już tak mocno. Od czasu do czasu gdzieś spadnie jeszcze parę kropel deszczu i to tyle. Zabrałam torbę, kluczyki i wysiadłam z auta. Zamknęłam samochód i ruszyłam w kierunku szkoły.
Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły prawie zostałam staranowana. Każdemu gdzieś się śpieszyło i nie miałam pojęcia dlaczego. Dzisiaj był normalny dzień szkolny, nie było żadnego zebrania lub apelu, więc nie rozumiałam gdzie wszystkim się tak śpieszy.
Przesunęłam się z przejścia i stanęłam w bezpiecznym miejscu abym w spokoju mogła rozejrzeć się w poszukiwaniu Emilly, ale nigdzie nie było jej widać.
Powędrowałam do mojej szafki. Zabrałam książki potrzebne mi na dzisiejszy dzień i trzasnęłam szafką zamykając ją.
Postanowiłam iść pod sale gimnastyczną, ponieważ tam zaczynały się moje dwie pierwsze lekcje i może przy okazji gdzieś po drodze spotkam Emilly.
Uderzyłam się lekko dłonią w czoło kiedy przypomniałam sobie, że żyjemy w XXI wieku i istnieje coś takiego jak Telefon.
Wyjęłam urządzenie z torebki i nie zatrzymując się kliknęłam na kopertę.

Do: EM :*
Gdzie jesteś?

Wysłałam wiadomość i zabrałam się za przeglądanie kilku powiadomień z portali społecznościowych.
Uderzyłam w coś twardego a sekundę później leżałam na podłodze rozmasowując bolącą głowę.
Telefon upadł obok mnie, ale na całe szczęście nic mu się nie stało.
Zadarłam lekko głowę do góry i westchnęłam kiedy zobaczyłam nad sobą Justina.
No tak, mogłam się tego spodziewać z moim szczęściem.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy?-uśmiechnął się złośliwie a kilku chłopaków stojących za nim zaczęło się śmiać.
Nie rozumiem z czego się cieszą. Nie usłyszałam nic śmiesznego, ani nic takiego nie widzę.
Chwyciłam telefon leżący obok mnie i podniosłam się z podłogi kiedy wokół nas zaczęło się robić małe zbiorowisko.
Mówiłam już kiedyś, że nie lubię być w centrum uwagi?
-A ty wciąż się nie nauczyłaś, że lepiej patrzeć jak się chodzi.-pokręcił lekko głową, chcąc pokazać tym gestem swoje niezadowolenie.
Nie wiedziałam czy mam po prostu odejść czy wysłuchać jego paplaniny a następnie odejść. Nie chciałam zrobić nic, czym mogłabym go zdenerwować, co z kolej mogłoby doprowadzić do przedstawienia na środku korytarza.
Nigdy nie wiadomo co wpadnie temu człowiekowi do głowy.
Ehh... nienawidzę Bibolarnych ludzi.
Rozejrzałam się po korytarzu oblizując usta.
Po chwili spojrzałam na niego ponownie i z zaskoczeniem odkryłam że chłopak stoi centralnie przede mną. Nawet nie zauważyłam kiedy się poruszył.
Zeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu i odszedł... tak po prostu.
Stałam na środku korytarza jak jakaś idiotka aż w końcu poczułam wibracje w ręce i potrząsnęłam głową wracając myślami do tu i teraz.
Odblokowałam telefon i przeczytałam wiadomość.

Od: EM :*
Czekam w szatni ;)

Zablokowałam telefon i schowałam go do torebki. Ruszyłam się z miejsca i tym razem dotarłam bezpiecznie do szatni.
Przywitałam się z przyjaciółką buziakiem w policzek i zaczęłam się przebierać.


Na w-f nie działo się nic specjalnego, mimo że te lekcje miałam razem z klasą Justina, na całe szczęście nigdzie nie natknęłam się na chłopaka.
Teraz siedziałam na Fizyce czyli na mojej ostatniej lekcji dzisiejszego dnia.
Siedziałam sama w ławce, ponieważ Emilly zwolniła się bo musiała jechać załatwić coś z rodzicami.
Ja też chciałam jak najszybciej znaleźć się poza murami tego budynku, ale niestety musiałam wytrzymać tu jeszcze 6 minut.
Nauczyciel tłumaczył coś, gestykując rękami a ja w ogóle go nie słuchałam.
Byłam w swoim własnym świecie, i było mi w nim wspaniale.
Spojrzałam któryś już raz na zegarek i miałam ochotę jęknąć kiedy zorientowałam się że minęła dopiero minuta.
Zawsze kiedy chcesz aby wyznaczony czas minął jak najszybciej on dłuższy się jak może a ty musisz to wytrzymać. Natomiast gdy chcemy aby zatrzymał się, aby jakieś wydarzenie potrwało dłużej wtedy dzieje się na odwrót. Wszystko dzieje się i kończy tak szybko że nie masz pojęcia jak to możliwe.
Oparłam głowę o lewą rękę i wpatrywałam się znudzona w nauczyciela, udając że niby go słucham.
Kiedy dzwonek w końcu zadzwonił, spakowałam się szybko i w tym samym tempie wyszłam z klasy wraz z innymi uczniami.
Odnalazłam moją szafkę wrzuciłam do niej niepotrzebne książki i skierowałam się w kierunku drzwi wyjściowych.
Kiedy znalazłam się już na parkingu, odpięłam torbę i zaczęłam szukać kluczy od auta.
Za każdym razem to samo. Wrzucę je gdzieś i nigdy nie wiem gdzie.
Odpięłam małą kieszonkę i odetchnęłam z ulgą kiedy zauważyłam w niej kluczyki.
Wyjęłam je i zapięłam torebkę.
Skrzywiłam się kiedy uderzyłam w coś twardego.
Nie...tylko nie znowu.
Podniosłam powoli głowę do góry i odetchnęłam z ulgą kiedy okazało się że przede mną nie stoi Justin, lecz dość wysoki blondyn z niebieskimi oczami, którego widzę tutaj po raz pierwszy. Mimo że miał na sobie bluzę dało się zauważyć, że był umięśniony. Mógł mieć 19, 20 lat, nie więcej.
-Przepraszam, nie zauważyłem Cię.- powiedział i przechylił na bok głowę a na jego twarz wpłynął dziwny uśmiech.
-Umm... w porządku.-odsunęłam się.
Chciałam odejść, ale poczułam dłoń nieznajomego na ramieniu. Przełknęłam nerwowo ślinę i ścisnęłam kluczyki w ręce.
Odwróciłam się powoli w jego stronę, zrzucając tym samym jego rękę z mojego ramienia.
-Coś jeszcze?-zapytałam oblizując nerwowo usta.
-Może Cię podwieźć? W geście przeprosin? No wiesz w końcu na ciebie wpadłem. Musiało boleć.
Zamrugałam zaskoczona powiekami i zaczęłam cofać się coraz bardziej do tyłu.
Dlaczego przyczepił się do mnie? Jest tu tylu innych nastolatków, a to mi nie pozwala w spokoju odejść i pojechać do domu. A poza tym, kto proponuje odwózkę za to że wpadł przez przypadek na drugiego człowieka?
-Nie, dzięki. Mam swój samochód.-wymusiłam lekki uśmiech i postawiłam duży krok do tyłu, nadal stojąc przodem do chłopaka.
Może po prostu próbuje być miły.-pomyślałam ale od razu odepchnęłam od siebie tę myśl kiedy chłopak zrobił krok do przodu i zaczął podchodzić coraz bliżej.
Zrobiłam parę kolejnych kroków do tyłu, chcąc uciec stąd jak najszybciej aż w końcu na coś wpadłam. Poczułam wysportowaną klatkę piersiową za moimi plecami i miałam ochotę płakać.
Już wyobraziłam sobie Nagłówki w jutrzejszych gazetach i telewizji: "Młoda dziewczyna została zabita przez dwóch mężczyzn przed szkołą do której uczęszczała."

Wzrok chłopaka przede mną padł na osobę za mną i uśmiechnął się złośliwie.
-Co za miłe spotkanie.-mruknął blondyn i wyprostował się.
Chciałam się odwrócić, ale powstrzymałam się kiedy poczułam jak czyjeś ramiona obejmują mnie w tali.
Spojrzałam w dół i zmarszczyłam brwi kiedy zauważyłam tatuaże, należące do nie kogo innego jak Justina Biebera.
Co tu się dzieje?
Zostałam przesunięta na bok.
Justin puścił mnie i stanął przede mną.
-Czego tu szukasz?-wysyczał Justin i podszedł do blondyna, stając z nim twarzą w twarz.
-Rozmawiałem z koleżanką, a ty nam w bardzo nie ładny sposób przerwałeś.-spojrzał na mnie i wyszczerzył się.
Chłopak próbował ominąć Justina i podejść do mnie ale brunet za każdym razem zagradzam mu drogę swoim ciałem.
-Nie zbliżaj się do niej Walker.-wysyczał Justin.
-Bo co, Bieber? Znowu rozjebiesz coś co należy do mojego szefa?
Zmarszczyłam brwi, nie mając bladego pojęcia o co chodzi w tym wszystkim? Kim jest ten chłopak? Skąd zna Justina? I jaki znowu szef?
Justin wyjął broń z pod koszulki i wycelował nią w blondyna.
-Nie skurwielu. Tym razem cie zabije!


______________________________________________

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

Hashtag na twitterze: #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 

sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 16: Będzie dobrze

Kathe POV'

-O kurwa!-westchnął Max i poklepał się po brzuchu.
Siedzieliśmy na tarasie, wszyscy niesamowicie najedzeni, no oprócz blondynki, która nie ruszyła nawet kawałeczka ponieważ hamburger był według niej "za tłusty i było tam za mało zielonego".
Widziałam jak Chaz posyłam jej parę razy mordercze spojrzenie, przez co miałam ochotę się zaśmiać.
Oczywiście nie zjadłam wszystkiego ponieważ nie mogłam już w siebie wcisnąć nawet grama, a nie małej ilości warzyw.
Oparłyśmy się z Emilly o oparcia wzdychając z powodu naszych pełnych brzuchów.
-To wszystko twoja wina Chaz.-powiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie zdezorientowani.-Jestem tak najedzona, że nie mogę się ruszyć. Teraz będziesz mnie nosić.-dodałam a chłopak zaśmiał się również opierając się o oparcie krzesła.
-Jak sam się ruszę nie ma sprawy. Jestem pewny, że nie możesz być aż tak ciężka.-mrugnął do mnie
-To co...może obejrzymy jakiś film?-zapytał Ryan
Wszyscy krzyknęli zgadzając się na jego propozycje.
-Ja już muszę się zbierać.-powiedziała blondynka.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią na sekundę a potem tak po prostu odsunęliśmy krzesła i wyszliśmy do salonu nie zwracając na nią większej uwagi.
Na twarzy dziewczyny malowało się zaskoczenie, a Justin z kolei zmrużył oczy, ale o dziwo nie wściekł się.
Rozsiedliśmy się na dwóch kanapach w salonie.
Jęknęłam kiedy chłopcy zaczęli się pchać i wcisnęli mnie w róg kanapy.
-Hej, przestańcie zaraz mnie zgnieciecie!-krzyknęłam
Odetchnęłam z ulgą kiedy trzech chłopaków przeniosło się na trzecią kanapę, całkowicie się na niej rozwalając.
Zostałam tylko Ja i Chris na drugiej kanapie. Na pierwszej leżała Emilly z Rynem.
Przesunęłam się bardziej do środka, chcąc odkleić się od kanapy.
-To co oglądamy?-zapytała Emilly
-Może "Obecność"?-zaproponował Chris a ja spojrzałam na niego jak na idiotę i strzeliłam go poduszką kiedy pomysł spodobał się chłopakom i zaczęli szukać filmu.
Rykli śmiechem kiedy poduszka zderzyła się z głową chłopaka a on wydał z siebie jęk i pomasował tył głowy.
-Za co to? Boisz się horrorów?-zapytał podnosząc do góry brew.
-Nie no co ty. Ja? Gdzie?-powiedziałam i przytuliłam do siebie poduszkę prawie pod samą brodę mimo że film się jeszcze nie rozpoczął. Zdjęłam buty siadając po turecku.
Max pokręcił rozbawiony głową i zachichotał.
-Nie śmiej się.-wydęłam wargę.
-Jesteś urocza.-stwierdził Luke śmiejąc się z mojej miny w momencie kiedy Justin przechodził za nami ze swoją koleżanką dziwnie się na nas patrząc.
Wzruszyłam ramionami i posłałam pytające spojrzenie chłopakom, którzy również wzruszyli ramionami.
Cóż najwyraźniej nie jestem jedyną osobą, która nigdy nie wie co siedzi w głowie tego chłopaka.
-Zobaczymy się jeszcze kochanie?-usłyszeliśmy piskliwy dziewczęcy głos dobiegający z korytarza. Wszyscy obróciliśmy się do tyłu wychylając się lekko do przodu, aby móc zobaczyć jak najwięcej.
Blondynka stała na przeciwko Justina szeroko się uśmiechając a chłopak odpowiedział jej również uśmiechem, bardziej przypominającym grymas, według mnie.
-Mhm, jasne.-odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami.
-I tak już więcej się tu nie pojawi.-powiedział Ryan a wszyscy zaśmiali się kiwając głowami.
Spojrzałam na nich podnosząc do góry brwi i ignorując zamykanie drzwi frontowych.
-Spławił ją.-powiedział cicho Max, żeby Justin nie usłyszał i mrugnął do mnie.
Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
O co mu chodzi?
-Zgaś światło i zasłoń rolety, Justin.-powiedział Chris
-No i co kurwa jeszcze? Może chcesz popcorn?-warknął
-Ooo, a masz?-zapytał i uśmiechnął się słodko a ja zachichotałam
Justin nie odezwał się tylko zacisnął szczękę i podszedł do wyłącznika aby zgasić światło.
Potem zasłonił rolety a w pokoju zrobiło się całkowicie ciemno, pomijając światło telewizora.
-Chris, zabije Cię.-syknęłam na co chłopak ponownie się zaśmiał.
-Jesteś dużą dziewczynką, dasz radę.-powiedziała Emilly uśmiechając się.
Miałam ochotę już powiedzieć, że ma obok siebie Ryana i jej jak najbardziej odpowiada sytuacja ponieważ w każdej chwili może się w niego wtulić. Nie chce być wredną przyjaciółką, więc ugryzłam się w język.
-To co oglądamy?-zapytał Justin siadając po mojej prawej stronie. Gdzie było jedyne wolne miejsce.
-Obecność.-powiedział Max i uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
Zmroziłam go wzrokiem.
-Będzie dobrze Kathe. Jak coś masz po jednej stronie Chrisa a po drugiej Justina, zawsze możesz się do kogoś przytulić, nie?-wyszczerzył się.
Spiorunowałam go wzrokiem i wyprostowałam się opierając plecy i przyciągając do siebie kolana.
Chaz był już gotowy aby nacisnąć na pilocie przycisk prowadzący do biblioteki ale powstrzymał się kiedy na ekranie pojawił się obraz spalonego budynku a kobieta zaczęła opisywać wydarzenie.
-Wczoraj w godzinach wieczornych na obrzeżach Los Angeles można było usłyszeć głośny huk. Mieszkańcy wychodząc z domu mogli zauważyć płonącą starą fabrykę. Pomimo dużej ilości wozów strażackich, pożar został opanowany w godzinach porannych. Policja odnalazła również dwa ciała, których niestety nie da się zidentyfikować. Podejrzenia padają na wszystkim znany gang Dragons Deah. Nie ma również żadnych świadków i dowodów, które mogłyby potwierdzić udział gangu w wybuchu fabryki. Policja nie może w żaden sposób unieszkodliwić przestępców. Prosimy o zachowanie ostrożności podczas opuszczania miejsca zamieszkania a szczególnie w godzinach wieczornych.

W salonie zapanowała cisza. Chaz kliknął na bibliotekę i wybrał film.
Wszyscy siedzieli wpatrując się w ekran telewizora jakby to co właśnie usłyszeli wcale ich nie zdziwiło.
Więc...albo są przyzwyczajeni do słuchania o sobie w telewizji, albo po prostu naprawdę przyczynili się do wybuchu fabryki.
Przełknęłam nerwową ślinę.
Przymknęłam na chwilę oczy i nabrałam powietrza do płuc.
Muszę się uspokoić.
Otworzyłam oczy i skupiłam się na filmie.


Nigdy nie przepadałam za horrorami i chyba już nigdy nie zmienię zdania.
Zakryłam twarz dłońmi i oparłam głowę o oparcie za mną.
Chciałam aby film dobiegł jak najszybciej do końca, bo cholernie się bałam.
Zdjęłam ręce z twarzy, zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie że jestem u siebie w domu, w moim pokoju i nawet nie mam pojęcia kiedy zaczęłam ziewać i zasnęłam.


Usłyszałam jakiś szmer. Podniosłam po woli powieki do góry i zobaczyłam biały sufit.
Leżałam na czymś ciepłym, co mnie zdziwiło, ponieważ zasnęłam z głową na kanapie.
Odchyliłam lekko głowę do tyłu. Zamrugałam zaskoczona kiedy mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Justina. Kiedy w końcu do mnie dotarło, że leżałam na jego kolanach, szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po salonie.
Wszystkie głowy były zwrócone w naszą stronę.
-Witamy z powrotem Śpiącą Królewnę.-wyszczerzył się Chris i puścił mi oczko.
Przetarłam piąstkami oczy i zakryłam buzią rękę kiedy zaczęłam ziewać.
-Która godzina?-zapytałam
Ryan wyjął telefon z kieszeni ale zanim zdążył odpowiedzieć na moje pytanie wyprzedził go Justin.
    -21: 27.
-Chyba będę się już zbierać.-oznajmiłam i wstałam.
-Okay, to może ja też.- przyznała Emilly i ruszyła w moim kierunku.
Uśmiechnęłam się do niej lekko.
Miałam nadzieje, że nie mam żadnych worów pod oczami a sam mój wyraz twarzy nie woła "SPAĆ!".
-Cześć chłopcy.-posłałam każdemu lekki uśmiech i pomachałam im a następnie ruszyłam w kierunku wyjścia.
Wzdrygnęłam się kiedy podmuch wiatru spotkał się z moim ciałem.
Emilly zamknęła za nami drzwi od domu. Podeszła do mnie i przytuliła mnie.
-Do jutra?-zapytałam a dziewczyna pokiwała głową.
-Do jutra.-potwierdziła.
Wyjęłam z kieszeni kluczyki i podeszłam do samochodu.
Otworzyłam go i wsiadłam na miejsce kierowcy.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik. Włączyłam światła i rozejrzałam się dokoła czy aby na pewno nic strasznego nie stoi przy moim samochodzie. Na szczęście niczego nie zauważyłam.
Poczekałam aż Emilly wyjedzie pierwsza z podjazdu a ja zaraz za nią.


Po około pół godzinie zaparkowałam samochód przed moim domem.
Zgasiłam silnik, zabrałam torbę z książkami która spoczywała na siedzeniu pasażera i wysiadłam z samochodu.
Szybko pokonałam drogę do drzwi. Wyjęłam klucz z torebki i weszłam do domu.
W pomieszczeniu panowała całkowita ciemność, więc oczywiste było to, że rodziców nadal nie ma.
Biegiem pokonałam drogę na górę.
Zamknęłam się w pokoju na klucz i zapaliłam wszystkie możliwe światła.
To będzie ciężka noc.
Zdaje sobie sprawę, że zachowuje się jak 12 latka, ale takie filmy to nie na moją psychikę.
Oczywiście to nie był mój pierwszy horror, który oglądałam, ale po żadnym nie bałam się tak jak po tym, mimo że nie obejrzałam go całego.
Po pokoju rozniosła się melodyjka mojego telefonu.
Pisnęłam i podskoczyłam do góry.
Cholera!
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
"MAMA"
Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo?
-Cześć, skarbie. Dzwonie Ci tylko powiedzieć, że dzisiaj wrócimy później. Szef zachorował i mamy naprawdę dużo papierkowej roboty.
Zmarszczyłam brwi i przełknęłam nerwowo ślinę.
-Eeee...jasne, nie ma sprawy.-powiedziałam cicho.
-Coś się stało? Wszystko w porządku?-zapytała
-Tak, tak. W porządku. Do zobaczenia jutro. Pa.-pożegnałam się i rozłączyłam.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i szybko zabrałam jakieś spodenki z garderoby oraz bokserkę. Po drodze do łazienki zabrałam z komody bieliznę i weszłam do łazienki zamykając się na klucz.
Szybko się umyłam i przebrałam w piżamy.
Wyszłam z łazienki, zgasiłam światło, szybko wskoczyłam do łóżka i przykryłam się kołdrą pod samą brodę.
Modliłam się abym jak najszybciej zapadła w sen a moja wyobraźnia przestała podsuwać mi dziwne obrazki ze mną w roli głównej.
Leżałam tak jeszcze parę minut aż w końcu zasnęłam


_______________________________

DO NASTĘPNEGO ! :) 

KONTAKT:
ASK.FM : @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

Hashtag na twitterze : #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !.


niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 15: Uspokój się...

Kathe POV'

Po zakończonych lekcjach wreszcie mogłam wrócić do domu.
Przekręciłam klucz w drzwiach i przekroczyłam próg. W domu panowała całkowita cisza. Nic nadzwyczajnego. Ruszyłam w kierunku schodów a parę sekund później znalazłam się w moim pokoju.
Torbę odłożyłam na fotel i rzuciłam się na łóżko.
Westchnęłam a mój wzrok przeniósł się na drzwi balkonowe.
Miałam szczęście, że żaden z rodziców nie obudził się w nocy i nie przyłapał Justina w moim pokoju. Nawet nie chce myśleć, co by się wtedy stało. Byłabym skończona. Do Justina zapewne nie zbliżyli by się ponieważ baliby się o własne życie, ale znaleźliby jakiś sposób aby pozbyć się go z naszego domu.
Wcale nie zdziwiła bym się jeśli również zamknęliby mnie w pokoju i pozabierali wszystkie klamki, upewniając się że na pewno nie wyjdę i się z nim nie spotkam.
Cóż moi rodzice są dość wymagający i wiele razy miałam już okazje usłyszeć że nie uczę się rewelacyjnie, chociaż nauka jest teraz najważniejsza. Mam odpuścić sobie chłopaków, ponieważ na nich będę miała jeszcze czas.
Ale najbardziej denerwuje mnie to że mimo wszystko jeśli pojawiłby się jakiś chłopak z cudownymi ocenami, dobrze wychowany i z dobrej rodziny nie mieli by nic przeciwko gdybym się z nim spotykała.
Justin z pewnością nie należy do takiego typu chłopaka, a jego tatuaże mówią same za siebie, chodź mi się podobają.
Nie mówię, że chciałabym się z nim spotykać, po prostu... podaje przykład.... Sami wiecie.
Pokręciłam głową i podniosłam się z łóżka. Weszłam do łazienki, przemyłam wodą zmęczoną twarz i wytarłam ją.
Wyszłam z pomieszczenia a następnie z pokoju schodząc po schodach do kuchni.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam makaron z serem, który musiała zrobić mama.
Włożyłam trochę na talerz i schowałam resztę.
Talerz włożyłam do mikrofalówki i ustawiłam na 2 minuty.
Usiadłam na krzesełku obok wyspy kuchennej i oparłam głowę o rękę czekając aż jedzenie się ugrzeje.
Kiedy mikrofalówka wydała z siebie dźwięk oznaczający że makaron jest gotowy, podniosłam się i wyjęłam talerz z mikrofali.
Wzięłam widelec i z powrotem usiadłam na krześle zaczynając jeść.


Po skończonym jedzeniu włożyłam talerz do zmywarki i wróciłam do pokoju.
Spakowałam świeży strój na jutrzejsze zajęcia wychowania fizycznego i położyłam się na łóżku.
Zabrałam pilota z szafki nocnej, włączyłam telewizje i oparłam się wygodnie o poduszki za mną.

Po obejrzeniu paru filmów położyłam się do łóżka, nie zwracając uwagi że zegar w pokoju wskazywał dopiero parę minut po 20. Byłam zmęczona, i szybsze pójście spać nie było wcale takim złym pomysłem.
Przykryłam się kołdrą pod samą szyje i wtuliłam w poduszkę.


Rano jak zwykle obudził mnie dźwięk budzika.
Jęknęłam i wyłączyłam urządzenie.
Przekręciłam się na drugi bok ale po pięciu minutach uświadomiłam sobie że muszę wstać, jeśli nie chce się spóźnić.
Zrzuciłam nogi z łóżka i wstałam.
Przeciągnęłam się i leniwym krokiem ruszyłam w stronę garderoby.
Wyjęłam czarne leginsy, biały luźny top z czarnym napisem "DANGEROUS" a do tego czarną ramoneskę. Z komody zabrałam jeszcze bieliznę i weszłam do łazienki.
Zdjęłam z siebie piżamę a w kabinie odkręciłam wodę.
Weszłam pod prysznic i wzdrygnęłam się kiedy zimna woda spłynęła po moim ciele. Wyregulowałam szybko temperaturę wody i zabrałam się za mycie.
Po jakichś 10 minutach wyszłam z kabiny i wytarłam ciało w niebieski ręcznik a następnie założyłam bieliznę i ubrania.
Włosy wyprostowałam i zrobiłam makijaż.
Szyje spryskałam perfumami i wróciłam do pokoju.
Na nogi założyłam czarne stopki i czarno białe Air Forcy.
Zabrałam torbę. Telefon schowałam do bocznej kieszonki i byłam gotowa do wyjścia.
Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni.
Moją uwagę przykuła żółta karteczka na lodówce.


Musiałam jechać szybciej do pracy. Zrób sobie śniadanie.
Mama


Zrobiłam sobie kanapki z serem żółtym i herbatę. Zjadłam, wypiłam i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz.
Odblokowałam samochód i wsiadłam na miejsce kierowcy rzucając torbę obok mnie.
Odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę.
Po 20 minutach stania w korku wreszcie dojechałam na miejsce. Zaparkowałam auto i spojrzałam na Emilly i Ryana stojących niedaleko.
Zgasiłam auto, zabrałam torbę i wysiadłam z samochodu. Zablokowałam go i zaczęłam iść w kierunku przyjaciółki.
-Cześć. Co tam?-zapytałam i uśmiechnęłam się do nich.
-Hej. Czekaliśmy na Ciebie.-odwzajemniła uśmiech.
-Chłopaki chcą żebyś wpadła dzisiaj do nas. Robią grilla, a moim zadaniem jest upewnienie się, że pojawicie się obie.-uśmiechnął się.
Zagryzłam wargę zastanawiając się czy aby na pewno to dobry pomysł.
Spojrzałam kątem oka na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie mrugając powiekami i wydymając lekko usta.
Wiedziałam co ta mina oznacza.
Emilly chce tam jechać ale nie sama.
Westchnęłam zrezygnowana i pokiwałam lekko głową.
-Okay.
Rodzice wracają późno do domu, więc powinnam zdążyć wrócić przed nimi, przynajmniej mam taką nadzieje.
-Dobra, więc... O 16? Od razu po lekcjach. Pasuje wam?-spojrzał na Emilly a potem na mnie.
-Jasne, mi pasuje.-potwierdziłam.
-Mi też.-przytaknęła Em
-To świetnie. Pamiętacie gdzie mieszkamy?-zapytał
Zastanowiłam się chwilę aż w końcu kiwnęłam głową.
Spojrzał na Emilly z szerokim uśmiechem.
-Okay, więc do zobaczenia o 16.-uśmiechnął się do mnie a do Emilly puścił oczko i odszedł.
Spojrzałam na dziewczynę, która zrobiła się cała czerwona.
-Ktoś tu się rumieni.-zaśmiałam się i szturchnęłam ją lekko łokciem
-Och, przestań.-pacnęła mnie w ramie i zachichotała.
-Okay.-poruszyłam zabawnie brwiami i ruszyłam w kierunku szkoły a Em obok mnie.
-Uspokój się dziewczyno.-wydęła wargi ale po chwili zachichotała.
Pokręciłam głową rozbawiona.


Po zakończonych lekcjach, wyszłam na parking i rozejrzałam się w poszukiwaniu Emilly która miała tutaj na mnie czekać. Kiedy wreszcie zauważyłam dziewczynę niedaleko mojego auta ruszyłam w jej kierunku.
-Już się pewnie nie możesz doczekać żeby zobaczyć Justina.-powiedziała kiedy byłam jakieś dwa metry przed nią
Stanęłam w pół kroku.
Cholera! Kompletnie zapomniałam, że on też tam mieszka.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zmrużyła oczy jakby właśnie czytała mi w myślach.
-Nie mów, że o nim zapomniałaś.-przewróciła oczami
-Dokładnie, tak.-jęknęłam i uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
-No nieźle. Czyli mam rozumieć, że nie odzywacie się, czy jak?-zapytała opierając jedną dłoń na biodrze.
-Wczoraj powiedziałam mu, żeby dał mi spokój, bo nie chce być jego kolejną zabawką i myślę, że chyba sobie odpuścił.-wzruszyłam ramionami.
-Naprawdę?-zamrugała zaskoczona.
-Naprawdę.
-No nieźle. Teraz i tak musisz tam jechać, więc... Zbieramy się?
Odchyliłam do tyłu głowę i przymknęłam na chwilę oczy a z mojego gardła wydobył się niezadowolony jęk.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią.
-Jedziemy.-kiwnęłam głową.
Emilly uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w kierunku swojego samochodu.
Odblokowałam moje Audi R8 i wsiadłam do niego.
Torbę odłożyłam na swoje miejsce i włożyłam kluczyk do stacyjki odpalając samochód i wyjeżdżając z parkingu na ulicę.


W drodze do domu chłopaków, co jakiś czas patrzyłam w lusterko wsteczne upewniając się czy przyjaciółka aby na pewno za mną jedzie, ale na szczęście za każdym razem widziałam jej samochód w lusterku wstecznym.
Zacisnęłam lekko szczękę ze zdenerwowania kiedy wjechałam na ulicę prowadzącą do domu gangu DRAGONS DEATH.
Chciałabym zobaczyć minę moich rodziców gdyby dowiedzieli się gdzie się teraz wybieram ale mam nadzieje, że nigdy się o tym nie dowiedzą.
Zaparkowałam samochód na podjeździe pod domem chłopaków i wysiadłam z samochodu.
Zablokowałam auto i w tym samym momencie Emilly zaparkowała swój samochód.
Poczekałam aż wysiądzie, żebyśmy mogły razem wejść do środka.
Zmarszczyłam brwi kiedy przyjaciółka podeszła do mnie.
-Ej, a może powinniśmy przywieść jakieś piwo, albo coś?-zapytałam drapiąc się po karku.
Schowałam kluczyki do kieszeni i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Fakt, powinniśmy. Ale poczekaj chwilę.-powiedziała i podeszła do bagażnika otwierając go.-Wiedziałam.-uśmiechnęła się szeroko do czegoś w bagażniku.-Nie pytaj skąd to tu się wzięło.-dodała
Podeszłam do niej i również się uśmiechnęłam kiedy zobaczyłam butelkę wódki.
-Jesteś niesamowita.-oznajmiłam przytulając ją lekko.
-No wiadomo.-zaśmiała się i zabrała alkohol.
Zamknęła bagażnik i razem podeszliśmy do drzwi.
Zapukałam i czekałyśmy aż drzwi się otworzą.
Kiedy klamka się poruszyła a w drzwiach stanął Chris mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Kathe!-chłopak uśmiechnął się szeroko
-Chris!-krzyknęłam z tym samym entuzjazmem i zachichotałam
Po chwili spojrzał na Emilly.
-Cześć Emilly. -powiedział już spokojniej i również się do niej uśmiechnął a następnie przepuścił nas w drzwiach.
Kiedy tylko przeszliśmy przez prób, chłopak zamknął za nami drzwi.
Emilly wręczyła mu alkohol na co chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Nie trzeba było, ale dzięki. Na pewno się przyda.-uśmiechnął się do nas i poprowadził do salonu gdzie siedział Max i Luke.
-Cześć dziewczyny!-wykrzyknęli równo kiedy weszłyśmy do salonu.
-Cześć chłopaki!-odpowiedziałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
W pomieszczeniu nie było wszystkich a mianowicie Ryana, Justina i Chaza. Postanowiłam zapytać o tego ostatniego, ponieważ Ryan powinien pojawić się tu niedługo a Justin... cóż gdzieś na pewno jest. -Gdzie Chaz?
-Rozpala Grilla-mrugnął do mnie Max i poklepał miejsce obok siebie.-Siadajcie.
Złapałam za rękę przyjaciółkę, która najwyraźniej nieczuła się jeszcze najpewniej w tym towarzystwie, ale ja naprawdę polubiłam chłopaków.
Usiadłam obok Chaza a Em obok mnie.
Ktoś trzasną drzwiami a chwilę później do salonu wszedł Ryan.
Na twarzy Emilly wykwitł promienny uśmiech.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Oo! Już jesteście!-uśmiechnął się
-Tak właśnie....-przerwały mi jęki wydobywające się gdzieś z domu.
-O tak, właśnie! Ahhh! Mój Boże!-skrzywiłam się
-Właśnie... przyjechałyśmy.-dokończyłam i spojrzałam na Emilly.
-Justin! Oooo, tak! Nie przestawaj!-moja szczęka chyba właśnie opadła do samej ziemi, ale szybko ją podniosłam.
Chrząknęłam cicho kiedy w salonie zrobiła się grobowa cisza, przez co było jeszcze bardziej wszystko słychać... chyba z góry.
-Eeee... Justin ma towarzystwo.-odezwał się Chris patrząc się w sufit i również lekko krzywiąc.
Poczułam się dziwnie, i nie mam pojęcia z jakiego powodu.
Sama przecież powiedziałam mu, żeby się odczepił, bo nie chce być jego zabawką. Chłopak najwyraźniej zrozumiał i zajął się własnym życiem, nie powinno mnie to dziwić.
Czasami sama siebie nie rozumiem.
Westchnęłam cicho, co nie uszło uwadze Emilly, która patrzyła na mnie z podniesionymi brwiami.
-To może chodźmy już na ten taras.-odezwał się Max i podniósł się z kanapy.
Kiwnęłam głową i wyszłam zaraz za nim, jak najszybciej chcąc się ewakuować z pola zasięgu dźwięków dochodzących z góry.
-Cześć Chaz -przywitałam się lekko uśmiechając do chłopaka
-Cześć Kathe, Emilly.-odwzajemnił lekko uśmiech.



Siedzieliśmy, gadaliśmy i śmiałyśmy się z Emilly z chłopaków, którzy ciągle się sprzeczali, lub sobie dogryzali.
Naprawdę bolała mnie już klatka piersiowa od śmiechu.
Usłyszałam jakiś szmer za sobą.
Obróciłam się i zobaczyłam Biebera stojącego w drzwiach a za nim jakąś blondynkę, z cyckami prawie na wierzchu oraz tak bardzo wydętymi wargami, że to nie było możliwe, aby były naturalne.
Chłopak spojrzał na mnie i podniósł do góry lekko brwi, jakby się mnie tutaj nie spodziewał.
A jednak.
Odwróciłam wzrok, nie chcąc na niego patrzeć.
-Za chwile będą gotowe hamburgery.-oznajmił Chaz
Luke poklepał się po brzuchu i oblizał usta mrucząc coś pod nosem.
Justin zajął miejsce przy stole na przeciwko mnie i wciągnął na kolana blondynkę.
Robi to specjalnie?
Przy stole były jeszcze trzy wolne miejsca, gdzie ani on, ani ja nie byliśmy zmuszeni co jakiś czas na siebie patrzeć, ale on musiał wybrać akurat miejsce na przeciwko mnie.
Po mojej prawej siedziała Emilly, obok niej Ryan a dalej siedział Luke.
Po mojej lewej stronie siedział Chris a za nim Max no i na przeciwko Justin oraz blondynka.
Kiedy pod mój nos został podsunięty pierwszy hamburger o rozmiarze XXL, moje oczy powiększyły się.
-Jestem pewna, że jeśli to wciągnę to będę wyglądać jak świnka!-powiedziałam a wszyscy oprócz Justina zaśmiali się.
-Daj spokój. Jesteś chuda, przyda ci się trochę kalorii.-zaśmiał się Chris i dźgnął mnie łokciem w żebra.
-Dla mnie i tak będziesz wyglądać seksownie.-oznajmił Max a ja spojrzałam na niego zaskoczona, ale kiedy zobaczyłam jak mruga do mnie okiem i podnosiły lekko do góry brew i spogląda w stronę Justina, który nie wydawał się zainteresowany czym kolwiek, ale mimo wszystko zauważyłam jak na chwilę zacisnął zęby.
Zaśmiałam się głośno.
-Dzięki.
-No dalej wcinaj to! Chce wiedzieć czy mogę to bezpiecznie zjeść bez zagrożenia życia.-ponaglił mnie Luke.
Zachichotałam i westchnęłam kiedy spojrzałam na hamburgera.
-Coś Ci nie pasuje w moich hamburgerach?-oburzył się Chaz i oparł jedną dłoń na biodrze.
Z fartuszkiem z ilustracją wysportowanej męskiej klatki piersiowej i napisem "Gotowanie Czy Bzykanie?" wyglądał śmiesznie zwłaszcza w takiej pozycji, przez co wszyscy się zaśmialiśmy.
-Okey.-zagryzłam wargę i potarłam ręce biorąc w nie chwilę później hamburgera.
Zrobiłam pierwszy kęs i podniosłam do góry zaskoczona brwi.
To było cholernie dobre.
Połknęłam i spojrzałam na Chaza, który przypatrywał się mi czekając na jakąś reakcje.
-WOW! To jest naprawdę dobre!-oznajmiłam a na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiedziałem!-powiedział i pacną ręką Luka w głowę.


Zaśmiałam się cicho i wgryzłam się w w jedzenie przede mną.


_____________________________________________
KONTAKT:
ASK.FM : @allyoursbabyx
TWITTER : @allyoursbabyx

Hashtag na twitterze #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 14: Jaki jest plan?

Justin POV'

Zacisnąłem pięści i wpatrywałem się w drzwi za którymi zniknęła Kathe.
Co ona sobie kurwa wyobraża?
Jeszcze wróci do mnie na kolanach.
Poza tym po jaką cholerę o niej myślę?
"Bieber, laska jak każda inna."-odezwał się głos w mojej głowie.
Wyszedłem w końcu z tego pieprzonego składziku, trzaskając za sobą drzwiami. Głowa zaczynała mnie boleć od zapachu tych wszystkich chemikali.
Uśmiechnąłem się kiedy ludzie na korytarzu rozstąpili się robiąc mi miejsce.
Nigdy mi się to nie znudzi.
Jeśli ludzie wiedzą co dla nich najlepsze niech spieprzają ode mnie jak najdalej.
Wszedłem w korytarz prowadzący do szatni szkolnej i sali gimnastycznej.
Zacisnąłem szczękę kiedy zobaczyłem Kate i jej przyjaciółeczkę, jak jej było? Emma? Emilly? Coś koło tego.
Kate obróciła się w moją stronę na sekundę, a jej przyjaciółka wpatrywała się we mnie mrucząc coś pod nosem.
Mogłem zauważyć jak Jonhson marszczy brwi i wzdycha.
Zmrużyłem oczy.
Pokręciłem głową i wyprostowałem się.
Ta laska to już nie moja sprawa.
Klepnąłem w plecy Ryana i zniknąłem w szatni przebierając się w odpowiedni strój na zajęcia w-fu.


Czekała mnie jeszcze jedna lekcja, a konkretnie Matma, ale razem z Ryanem zerwaliśmy się.
Wsiadłem do mojego Ferrari i czekałem aż Ryan wyjedzie z parkingu swoim Lamborghini.
Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i włożyłem jedną fajkę pomiędzy wargi. Poklepałem się po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki. Kiedy już ją znalazłem odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim.
Nikotyna wtargnęła w mój organizm a ja mogłem poczuć jak moje ciało zaczyna się rozluźniać.
Otworzyłem okno od swojej strony i wypuściłem dym.
Odpaliłem auto i wyjechałem z miejsca parkingowego kierując się za Ryanem w kierunku domu.


Przytrzymałem papierosa między wargami i włączyłem radio kiedy zatrzymaliśmy się na pierwszych światłach.
W samochodzie rozbrzmiała piosenka Chrisa Browna- How Many Times a ja oparłem się o skórzany fotel.
Kiedy światło zmieniło kolor na zielony wrzuciłem bieg i docisnąłem pedał gazu do podłogi.
Manewrowałem między samochodami nie przejmując się że na liczniku miałem grubo ponad 100 km/h i z chwili na chwilę prędkość rosła.
Spojrzałem w lusterko wsteczne upewniając się czy przyjaciel poszedł w moje ślady.
Kiedy mój wzrok natrafił na Lamborghini przyjaciela pokiwałem lekko głową i zaciągnąłem się papierosem, wydmuchując po chwili dym z płuc.
Kiedy przejeżdżałem obok czarnego BMW, samochód zatrąbił na co ja w odpowiedzi wystawiłem środkowy palec przez szybę.

Wyrzuciłem dopalonego papierosa przez okno i wjechałem w ulicę prowadzącą do domu.

Zaciągnąłem ręczny i skręciłem kierownice w kierunku podjazdu, co poskutkowało idealnym zaparkowaniem auta.
Wysiadłem z samochodu w chwili kiedy Ryan parkował swój.
Nie czekając na niego ruszyłem w kierunku drzwi i otworzyłem je wchodząc do środka.
Wszedłem do salonu a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
-Siema.-powiedziałem i rzuciłem się na wolne miejsce na kanapie.
-Gdzie Ryan?-zapytał Luke
-Tutaj.-odezwał się głos z tyłu i zanim ktokolwiek zdążył się obrócić Butler siedział już obok mnie.
-Więc...jaki jest plan?-zapytał Ryan pochylając się do przodu.
Max wyjął mapę i rozłożył ją na stoliku przed nami. Wskazał palcem na opuszczoną fabrykę, która dzisiaj była naszym celem.
-Hamilton ze swoimi ludźmi będą w przedniej części fabryki. Tylna cześć służy im za coś w rodzaju magazynu, i zwykle nie kręcą się tam, co daje nam świetną drogę do wejścia. Odbierzemy materiały wybuchowe, które jakimś cudem zniknęły z naszego magazynu i zostawimy po sobie pamiątkę w rodzaju bomby. Jeśli jakimś cudem przeżyją nauczy ich to, aby nie zbliżać się do nas. Justin, Ryan i Chris wchodzą do środka zabierają co nasze i zostawiają bombę, natomiast Chaz, Luke i ja będziemy was kryć. Pasuje wam?-zapytał Max i podniósł na nas wzrok.
Chłopaki pokiwali głowami zgadzając się. Ja natomiast siedziałem i przyglądałem się ścianie po drugiej stronie. Znałem dokładnie każdy nasz dzisiejszy krok, ponieważ sam je wymyślałem i  przekazałem plan Maxowi. Chłopak miał go po prostu przedstawić, tak aby wszyscy zrozumieli.
Wyprałem najbanalniejszy sposób aby się do nich dostać i wcale nie będziemy musieli spędzić przy realizowaniu go dużo czasu, co z pewnością jest mi na rękę.


Podniosłem się z kanapy i potarłem ręce.
Zabrałem kluczę ze stolika i wyszedłem z salonu kierując się korytarzem w prawo.
Ktoś obcy, nie zauważył by tu niczego dziwnego.
Ta część domu jako jedyna była najciemniejsza i nie posiadała okien.
Para drzwi, podłoga i ściany. Nic dziwnego, prawda?
A jednak, jest coś w tym korytarzu co sprawia, że nie jest on taki jak wszystkie a mianowicie, perfekcyjne ukryte drzwi w panelach na lewej ścianie.
Nacisnąłem środkowy panel, na co ten w odpowiedzi odskoczył.
Pociągnąłem za otwarte drzwi i sięgnąłem ręką do środka aby zapalić światło.
Zszedłem po schodach i zatrzymałem się przed dużymi metalowymi drzwiami.
Wybrałem odpowiedni klucz i otworzyłem zamek do góry, a następnie na dole.
Nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Wszedłem do środka i wyszukałem ręką kolejny włącznik światła.
Pomieszczenie rozbłysło, ujawniając całą broń, amunicje, i całą masę różnych rzeczy.
Kąciki moich ust mimowolnie drgnęły do góry.
Oblizałem usta i rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając się na jaką broń się zdecydować.
Do pomieszczenie wparowała reszta chłopaków, rzucając się na wybraną już wcześniej przez nich broń.
Pokręciłem rozbawiony głową i podszedłem do czarnego pistoletu.
Zabrałem do niego naboje i załadowałem magazynek.
Schowałem broń z tyłu za pasek spodni i zakryłem ją koszulką. Zabrałem drugi magazynek i schowałem go obok broni.
Zagryzłem wargę i rozejrzałem się tym razem w poszukiwaniu bomby, którą przywieźliśmy tutaj z naszego magazynu wczoraj wieczorem na dzisiejszą okazje.
Zabrałem prostokątny ładunek z zapalnikiem na czas i wróciłem na górę do salonu.
Położyłem bombę na stoliku i poczekałem za chłopakami.
Jakieś 4 minuty później, wszyscy staliśmy gotowi do drogi.
Spojrzałem na zegarek na mojej ręce. 17:06.
-Zamknęliście panel?-zapytałem oblizując usta.
-Jasne.-przytaknął Luke.
Pokiwałem głową i wszedłem przez drzwi do garażu gdzie stały dwa czarne SUV-y z przyciemnianymi szybami.
Wsiadłem do pierwszego jako kierowca i czekałem aż reszta również zajmie swoje miejsca.
Chris zajął miejsce obok mnie a Ryan z tyłu. Podałem mu bombę i wyjechałem przez drzwi od garażu, które były już otwarte.
Wjechałem na ulicę co jakiś czas spoglądając w lusterko wsteczne w poszukiwaniu drugiego SUVA.
Kiedy wreszcie pojawił się w zasięgu mojego wzroku przyśpieszyłem.

Fabryka znajdowała się na drugim końcu miasta, więc sporo czasu zajęło nam dojechanie na miejsce.
O 18:49 zaparkowaliśmy samochody paręnaście metrów przed fabryką, aby nikt nie mógł ich zauważyć.
Na dworze z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej.
Wysiadłem z auta i od razu wyjąłem broń. Przeładowałem magazynek i ruszyłem w stronę tylnego wejścia.
Ryan z Chrisem szli obok mnie również z wyciągniętą bronią przed sobą.
Odwróciłem się na chwilę i upewniłem się czy chłopaki na pewno nas ubezpieczają.
Zatrzymałem się przed czarnymi zniszczonymi drzwiami i oblizałem usta.
Pociągnąłem za klamkę a ta o dziwo ustąpiła.
Prychnąłem cicho, bo to wszystko było banalnie proste.
Wszedłem do środka i przyjrzałem się wnętrzu.
Nic specjalnie mnie nie zainteresowało.
Odrapane ściany, pełno starych szafek i skrzypiąca podłoga.
Zatrzymaliśmy się przed parą drzwi.
Jedne prowadziły w lewo a te uchylone w prawo.
Zerknąłem w szparę pomiędzy drzwiami i zobaczyłem dwóch chłopaków około 19 lat z piwem w ręku.
Otworzyłem drzwi po lewej i miałem ochotę głośno się zaśmiać, było tu całkiem sporo towaru.
Jeśli Hamilton zostawił tylko tych dwóch typków do pilnowania, to jest większym idiotą niż myślałem.
Zabrałem od Ryana jedną torbę i zacząłem pakować do niej trawkę i kokę a chłopaki zajęli się materiałami wybuchowymi.
Odzyskamy swój towar w większej ilości i jeszcze zarobimy na narkotykach, opychając je jakimś narkotykowym bossą.
Tak to jest zdecydowanie nasz dzień.
Zapiąłem zapakowaną po brzegi torbę i odstawiłem ją na ziemię.
Podszedłem do chłopaków aby im pomóc, a chwilę później wychodzili z magazynu z wielkimi torbami.
Zostałem sam i położyłem na środku pomieszczenia prostokątną bombę, którą ze sobą przywiozłem.
Włączyłem ją a na wyświetlaczu pojawiło się dokładce 5 minut, które po chwili zamieniło się w 4 minuty i 59 sekund.
Zabrałem torbę z narkotykami a w drugą rękę złapałem broń, kopnąłem drzwi, które lekko się przymknęły i przeszedłem odległość dzielącą mnie z tylnymi drzwiami.
Wyszedłem na zewnątrz i sprintem udałem się do samochodu, dobrze wiedząc że musimy się pośpieszyć, bo zostało jakieś 3,5 minuty.
Wpakowałem narkotyki do samochodu, schowałem broń i wsiadłem do auta gdzie czekali już na mnie chłopaki.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku naszych magazynów na obrzeżach aby zostawić tam towar.
Nie ma opcji aby stamtąd cokolwiek zniknęło. Kamery, czujniki, i znacznie więcej niż dwoje ludzi do pilnowania.
Głośny huk dało by się usłyszeć nawet kilkanaście kilometrów dalej. Spojrzałem w lusterko wsteczne aby zobaczyć ścianę ognia i pełno dymu.
Zaniosłem się głośnym śmiechem i widziałem kątem oka jak chłopaki spoglądają na siebie przesyłając sobie milczącą wiadomość "A temu o co kurwa chodzi?"
Uspokoiłem się i oblizałem usta.
-To było tak cholernie proste, że kurwa aż trudno w to uwierzyć.-powiedziałem ponownie się śmiejąc.
Spojrzałem na Chrisa a potem na Ryana, którzy również zaczęli się uśmiechać.
-Jak myślisz ile może być kilogramów w tej torbie?-zapytał Chris podnosząc do góry brwi.
-Z 50 na pewno.-odparłem
-Trzeba znaleźć kogoś kto będzie chętny aby to kupić.-powiedział Ryan a ja spojrzałem na sekundę w lusterko wsteczne.
-Żartujesz sobie? To Los Angeles, będą się zabijać o takie ilości towaru, a my sprzedamy to wcale nie za małą cenę.-mruknąłem
Wyjąłem z kieszeni papierosy i włożyłem jednego pomiędzy wargi a potem zapaliłem, zaciągając się dymem.
Schowałem z powrotem papierosy do kieszeni i uchyliłem lekko okno, aby dym mógł się wydostać z samochodu.
Wozy strażackie, mijały nas co chwilę i sam ich widok sprawiał, że się uśmiechałem, być może dlatego iż wiedziałem do jakiego wezwania tak pędzą.
Skręciłem w lewo i ponownie zaciągnąłem się papierosem kierując się na zachód.


Zaparkowałem samochód i wyskoczyłem z niego kierując się do bagażnika.
Chłopaki powtórzyli mój ruch i zabrali torby z ładunkami a ja narkotyki.
Sekundę później obok nas zaparkował drugi SUV a z niego wyskoczyli chłopaki uśmiechając się od ucha do ucha.
-Świetna robota, nie ma co.-pochwalił Max
-A więc co my tutaj mamy?-zapytał Luke i podszedł do torby, którą trzymałem w ręku.
Chciał już ją odpiąć ale się cofnąłem.
-W magazynie.-mruknąłem i ruszyłem w kierunku chłopaka, który stał przy wejściu.
-Siema Simon.-przywitałem się i przeszedłem obok niego.
-Cześć Justin.-odpowiedział a ja kiwnąłem głową oblizując usta.
Podobało mi się, że wszyscy tutaj mieli do mnie ogromny szacunek i dobrze wiedzieli, że za jakikolwiek wybryk mogę ich zabić. Z resztą nie tylko oni, większość miasta.
Wpisałem kod na panelu , sprawiając że wyłączyły się alarmy.
Podszedłem do drzwi i wpisałem drugi kod dzięki któremu odłączyły się czujniki i odblokowały zamki.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Od razu przywitało mnie ogromne pomieszczenie z całą masą broni, noży, bomb, granatów, masek, lin i wielu innych rzeczy.
Podszedłem do stolika i ustawiłem na nim torbę. Rozpiąłem ją i przesunąłem się w bok aby zrobić miejsce chłopakom.
-Kurwa, stary jesteś genialny!-krzyknął Chaz a ja się zaśmiałem.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem.-spojrzałem na niego uśmiechając się.
-Trzeba to zważyć.-powiedział Luke z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Pokiwałem głową zgadzając się z nim.


Po powrocie do domu pierwsze co to wszedłem do kuchni aby wyjąć z lodówki zimne piwo.
Usiadłem na kanapie na przeciwko telewizora i oparłem nogi o stolik przede mną.
Chwyciłem pilota i włączyłem telewizor pociągając pierwszy łyk z butelki.
-Hej, a co powiecie na to aby zrobić jutro grilla? Taki sposób żeby świętować łatwą robotę.-zawołał Chaz a reszta zgodnie krzyknęła, zgadzając się.
-A co ty na to Justin?-zapytał
-Może być.-mruknąłem wpatrując się w telewizor.

________________________________________________
Dzisiaj rozdział z perspektywy Justina. 
Co sądzicie? :)

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

Hashtag na twitterze #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!