Kathe POV’
Od dobrej godziny
wpatrywałam się w śpiącego obok mnie chłopaka, przetwarzając wszystko w mojej
głowie.
Westchnęłam cicho,
przypominając sobie dzień w którym wpadłam na szatyna, wszystkie jego groźby
skierowane w moją stronę i wszystkie sytuacje, w których miałam go serdecznie
dosyć. Przymknęłam na chwilkę oczy, kiedy w mojej głowie pojawiły się urywki
wszystkich naszych, poważnych rozmów.
To dziwne a zarazem
niesamowite jak poznane przez przypadek osoby potrafią namieszać w naszym życiu
i mimo, że ten związek nie wydawał się aby kiedykolwiek miał miejsce, to jednak
dziękuje Bogu, za to, że dane było mi poznać kogoś tak zagadkowego a
jednocześnie niesamowitego, kogoś kogo mogłam pokochać całą sobą.
Nachyliłam się nad
policzkiem chłopaka i złożyłam na nim delikatny pocałunek. Zdjęłam z siebie
dłonie Bieber’a i wstałam powoli. Wyszłam po cicho z pokoju, uważając przy tym
aby się nie potknąć i nie narobić hałasu.
W kuchni nalałam
sobie do szklanki soku i usiadłam przy wysepce kuchennej, wpatrując się w
światło księżyca przedostające się przez okna, do salonu.
Chciałam aby
wszystkie problemy zakończyły się całkowicie, ale wiedziałam że cisza i spokój
nie idą w parze ze związkiem z Bieber’em.
Potrzebowałam tylko
parę dni, aby spędzić je z chłopakiem, aby chodź na te kilka dni zdjąć z jego
ramion ciężar ostatnich miesięcy.
Sięgnęłam po szklankę
i pociągnęłam łyk, zimnego soku. Przymknęłam oczy i oparłam głowę o zimne
kafelki, znajdujące się na wyspie kuchennej.
Za niecałe 24 godziny
Justin będzie obchodził swoje 20* urodziny i postaram się aby przez ten jeden
dzień odstresował się chociaż trochę i zapomniał o otaczających go problemach.
Podniosłam gwałtownie
głowę do góry kiedy usłyszałam kroki i wpatrywałam się w wejście do salonu,
wypatrując zbliżającej się osoby.
Uśmiechnęłam się
lekko zauważając Ryan’a. Chłopak zatrzymał się w miejscu, kiedy mnie zauważył,
a następnie westchnął i ruszył w moją stronę.
- Też nie możesz
spać?- zapytał i otworzył lodówkę, wyciągając z niej ten sam sok, który
spożywałam.
- Niestety.- wydęłam
niezadowolona wargi i obserwowałam chłopaka, kiedy pociągnął kilka łyków z
kartonu i odstawił go na poprzednie miejsce. – Jak się czujesz?- zapytałam po
kilku minutach ciszy.
- W jakim sensie?-
Ryan spojrzał na mnie i zajął wolne miejsce obok mnie.
- No wiesz… ta
sytuacja z twoim bratem.
- No tak, mogłem się
domyślić, że o to zapytasz.- zaśmiał się cicho.- Nie mam zamiaru płakać z
powodu, że mój przyrodni brat próbuje mnie zniszczyć. Nigdy nie byliśmy blisko,
takie jest życie… czasami musimy poświęcić bliskie osoby, które wcale niebyły
nam bliskie, jeśli wiesz o co mi chodzi.- pokiwałam głową, rozumiejąc.
- Więc macie zamiar
go zabić?
- Nie wiem, Kathe.
Dostanie ostrzeżenie, jeśli nic sobie z tego nie zrobi, prawdopodobnie zginie. Taka
już robota, trzeba zlikwidować zagrożenie, póki ono nie zlikwiduje nas. On albo
my.
- Tak się
zastanawiam…- chwyciłam ponownie w dłoń, prawie już pustą szklankę. – Zanim się
pojawiłam, też było tak trudno? W sensie, czy z jednego problemu wchodziliście
w drugi?
- Zazwyczaj oddzielały
je kilkudniowe przerwy, ale mieliśmy już kilka sytuacji, że zmagaliśmy się z
kilkoma sprawami na raz. To nic nowego.- pokiwałam głową. – A jak między tobą a
Justin’em?
- W porządku.
Dogadujemy się.
- Tylko tyle masz mi
do powiedzenia? No dalej Kathe… jestem przyjacielem Justin’a, ale i również
twoim. Wszyscy traktujemy Cię jak członka tego domu, więc spokojnie możesz z
nami pogadać.
- Wiem, dziękuje, ale
naprawdę jest w porządku. Jasne, zdarza się, że jest chłodny w stosunku do mnie
i czasami mam ochotę dać mu porządnie w twarz, bo niczym nie zawinię, a mam
wrażenie jakby traktował mnie jak wroga, lecz jest ta druga strona która
troszczy się o mnie i pokazuje jak bardzo mnie kocha. Kocham jego całość, nie
wybraną prze siebie cześć, którą uważam za tą lepszą.- wzruszyłam ramionami,
wpatrując się w swoje palce.
- Świata za sobą nie
widzicie.- skomentował.
- Co?- zmarszczyłam
brwi i popatrzyłam na Butler’a.- Posłuchaj mnie uważnie Kathe. Wiem jak Justin
się zachowuje i wiem, że potrafi być cholernym kutasem, ale potrafię rozróżnić
kiedy odpycha od siebie ludzi, a kiedy próbuje ich chronić, uwierz mi. W jednej
sekundzie może zachowywać się jak zakochany chłopczyk a w drugiej jak kompletny
dupek, ale zauważ że to drugie ma zazwyczaj miejsce, kiedy w pobliżu pojawia się
jakieś zagrożenie. On próbuje Cię chronić, a po prostu nie radzi sobie z tym
wszystkim, boi się, że nie będzie mógł Cię ochronić i myśli że odpychanie Cię
kiedy pojawiają się problemy sprawi, że będziesz mniej interesować się tym co
robi i w ten sposób będziesz bardziej bezpieczna. – chłopak zabębnił palcami o
kafelki, zastanawiając się - prawdopodobnie - nad swoimi następnymi słowami.-
Dziękuje Ci.- zmarszczyłam brwi, zaskoczona jego słowami.
- Za co niby? Nie
zrobiłam nic, w czym bym Ci pomogła.- przechyliłam na bok głowę.
Ryan uśmiechnął się.
- Justin to mój
najlepszy przyjaciel, od małego. Po wyrzuceniu nas z domu, on pomagał mi a ja
jemu, do czasu. Z miesiąca na miesiąc robiło się coraz gorzej. Nie byłem w
stanie mu pomóc, Kathe, bo on nie potrafił pomóc samemu sobie. Ciągłe ataki
agresji, niesamowita siła i nieprzewidywalność. Nigdy nie było wiadomo, jaki
będzie jego następny ruch. Pod wpływem tego gorszego siebie, był w stanie
zabić, każdego kto stanął mu na drodze i choćbym nie wiem jak starał się mu
pomóc, nigdy by mi się nie udało. Dziękuje Bogu, że pojawiłaś się w jego życiu,
dziewczyno. Myślę że w kryzysowych sytuacjach, już chyba zawsze będzie pojawiał
się w nim ten demon, który pomaga mu przetrwać, ale pomagasz mu. Pomagasz mu to
wszystko kontrolować. To trochę dziwne widzieć go tak bardzo pochłoniętego
dziewczyną, ale cieszę się, cholernie się cieszę, że w końcu jest szczęśliwy,
że w końcu napotkał na swojej drodze dziewczynę, dla której jest w stanie oddać
życie.- chłopak uśmiechnął się.
Zagryzłam dolną wargę,
starając się nie rozpłakać, lecz jedna samotna łza i tak spłynęła po moim
policzku. Wytarłam ją szybko i pociągnęłam nosem.
- No weź, nie chciałem,
żebyś przeze mnie płakała. Chodź tu.- rozłożył swoje ramiona. Bez wahania
wtuliłam się w chłopaka, szepcząc ciche „Dziękuje”.- Zobaczysz będzie tylko
lepiej.- potarł moje plecy.
Tkwiliśmy tak w
uścisku kilka minut, aż nie usłyszeliśmy głośnego chrząknięcia. Oderwałam się
od Ryan’a i popatrzyłam w kierunku salonu. Zagryzłam nerwowo wargę, wpatrując
się w Justin’a, lecz szatyn nie odrywał wzroku od swojego przyjaciela.
- Przeszkodziłem wam
w czymś?- zapytał, głosem pozbawionym uczuć.
- Tak, właśnie
próbowałem odbić Ci dziewczynę.- zażartował Ryan, lecz grobowa mina Justin’a
sprawiła że westchnął. – Żartuje, stary, wyluzuj. Tylko rozmawialiśmy. – Ryan
poniósł się ze swojego miejsca i odprowadzany wzrokiem przyjaciela zniknął za
ścianą.
- O czym rozmawialiście?-
zapytał szatyn.
- O jego bracie, o
mnie, o tobie.-oparłam się wygodnie o oparcie za mną.
- O mnie, możesz
pogadać ze mną. Odpowiem na wszystkie twoje pytania.- oznajmił, zaplatając ramiona
na klatce piersiowej.
- Nie zawsze się da.-
wzruszyłam ramionami.
- Co to ma znaczyć?-
warknął chłopak.
- Właśnie o tym
mówię, czasami nie można z tobą pogadać Justin, ponieważ szybko się denerwujesz.
Wiem, że masz problemy i naprawdę rozumiem wszystko, ale nie odpychaj mnie,
kiedy dostrzegasz problemy, tylko ze mną porozmawiaj.- zeskoczyłam z krzesła i
ruszyłam w kierunku chłopaka.
Bieber westchnął i rozłożył
ramiona, przyciągając mnie do swojego torsu i obejmując w tali.
- Wiem, że tobie też
jest ciężko, skarbie, ale poradzimy sobie z tym wszystkim, porozmawiamy i
wyjaśnimy sobie pewne sprawy, ale wszystko na spokojnie. Jest późno i obydwoje potrzebujemy snu,
aby odpocząć emocjonalnie od tego wszystkiego, co dzieje się ostatnio.
Idziemy spać.- pocałował moje czoło i złapał moją dłoń, ciągnąc na górę.
- Tak w zasadzie,
dlaczego się obudziłeś?- zapytałam kiedy znaleźliśmy się już w pokoju chłopaka.
- Bo nie było Cię
przy mnie.- wzruszył ramionami.
- Ale przecież prawie
na co dzień śpisz sam.
- Tak, ale potrafię
rozróżnić kiedy brakuje kogoś przy moim boku, a kiedy śpię sam. Takie
zdolności.- cmoknął moje usta i pomógł mi wejść na łóżko, a następnie położył
się obok mnie, przykrywając nas kołdrą i przyciągając mnie do swojego torsu.
- Kocham Cię.-
wyszeptał proste w moje ucho i mocno przytulił. Uśmiechnęłam się szeroko i
wtuliłam w chłopaka.
Przeciągnęłam się z
cichym jękiem, blokowana przez umięśnione ramiona Bieber’a. Otworzyłam szerzej
oczy, kiedy poczułam coś twardego wbijającego się w mój tyłek. Nie musiałam
wcale domyślać się, co to takiego. Spłonęłam czerwienią na policzkach i
poruszyłam się niespokojnie, starając się przesunąć bardziej do przodu, co
niestety nie udało mi się, ponieważ chłopak się przebudził.
- Gdzie się
wybierasz?- wychrypiał.
- Chce wstać.-
mruknęłam,
- I nie ma z tym nic
wspólnego, mój kutas wbijający się w twój tyłek?- zaśmiał się chrapliwie.
- Justin!- skarciłam
go, przez co ten zaczął bardziej się śmiać, na co przewróciłam oczami. Chłopak
odsunął się do tyłu i podgiął lekko nogę w kolanie.
- Lepiej?- zapytał po
chwili, na co przytaknęłam i wydostałam się z uścisku szatyna.
Przygotowałam
śniadanie chłopcom i poprosiłam Justin’a aby odwiózł mnie do domu, ponieważ moi
rodzice mogli wrócić w każdej chwili, lub już to zrobili.
Nie musiałam
przejmować się, że rodzice znajdą w domu jakiekolwiek ślady włamania lub krwi,
ponieważ chłopcy kilkanaście razy upewnili mnie, że dokładnie usunęli wszystkie
ślady. Ufałam im, ponieważ robota którą wykonują zazwyczaj oczekuje od nich
doskonałości.
-Cholera- mruknęłam
niezadowolona kiedy przed moim domem zauważyłam zaparkowane auto rodziców.
- Wiesz już, co im
powiesz?- zapytał chłopak, pocierając dłonią moje kolano.
- Nie mam pojęcia.
Byłam raczej nastawiona na to, że jeszcze nie wrócili.- westchnęłam.
Chłopak zaczął bębnić
palcami o kierownicę.
- Może, coś
standardowo związanego z Emilly. Powiedz, że rzucił ją chłopak i od dwóch dni
próbujesz ją pocieszyć, a wczoraj zrobiliście sobie babski wieczór.-
przechyliłam głowę przyglądając się chłopakowi.- No co?
- Zawsze kłamstwo
przychodzi Ci z taką łatwością?- zagryzłam wargę.
- Lata praktyki,
kochanie. A teraz leć, jeśli nie chcesz, aby nas zauważyli.- pokiwałam głową i
cmoknęłam na pożegnanie chłopaka w usta.
- To wcale, nie stawia Cię w lepszym świetle.- oznajmiłam, zanim wysiadłam z samochodu.
Uważając aby nie narobić hałasu, zamknęłam drzwi i pomachałam
Bieber’owi. Skierowałam się w kierunku domu, modląc się w duchu, aby rodzice
uwierzyli w kłamstwo, wymyślone przez Justin’a.
____________________________________________________
20* - Kiedyś już wspominałam, że zmieniam wiek Justin'a. Oficjalnie Bieber będzie starszy od głównej bohaterki o 2 lata. :)
Perfect 👌
OdpowiedzUsuńSuper, szybciutko next 😘
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń