sobota, 21 stycznia 2017

Rozdział 73: Szansa




Kathe POV’

Nadszedł Poniedziałek, lecz ja nie miałam żadnych sił, aby podnieść się z łóżka i iść do szkoły.
W nocy prawie w ogóle nie spałam, zastanawiając się jak sobie poradzę, kiedy chłopcom nie uda się wydostać Justin’a.
Przytuliłam głowę jeszcze mocniej do poduszki chłopaka, która była przesiąknięta jego zapachem. W moich oczach po raz milionowy pojawiły się łzy, lecz zagryzłam mocno wargę, nie pozwalając im wypłynąć.
Moje ciągłe ryczenie, nie sprawi że mu pomogę.
Z westchnieniem podniosłam się z łóżka i w tych samych ciuchach, w których dotarłam tu wczoraj, zeszłam na dół.

Pomimo wczesnej godziny w domu nie było już prawie nikogo z wyjątkiem mnie i Chris’a. Wszyscy starali się jakoś pomóc Justin’owi, natomiast ja mogłam tylko siedzieć i przysłuchiwać się, co dzieje się z moim chłopakiem, którego cholernie mocno kocham.
Weszłam do kuchni w której przebywał Chris i usiadłam przy wysepce kuchennej, kładąc głowę na zimny blat.
- Jak się czujesz?- głos chłopaka dotarł do moich uszu, wiec niechętnie podniosłam głowę do góry.
- Szczerze?- wymamrotałam na co chłopak pokiwał głową.
- Kiepsko. Chce do Justin’a.- wymamrotałam niczym małe dziecko, powstrzymując łzy.
- Wiesz dobrze, że go tam nie zostawimy i już niedługo go zobaczysz.- chłopak oparł się o blat naprzeciwko mnie. – Jeśli dotrzemy kto doniósł na Justin’a, wszystko potem powinno iść łatwiej, jeśli zmusimy tego kogoś do wycofania zeznań.
- A co jeśli nie dotrzecie do tego całego światka?
- Wtedy znajdziemy inny sposób. Z tego co wiem policja musi sprawdzić czy ten ktoś złożył prawdziwe zeznania, jeśli nie będą mieli dowodów, również będą musieli go wypuścić.- wytłumaczył chłopak.
- Ile czasu może trwać takie sprawdzanie dowodów?
- Czasami nawet do kilku miesięcy, ale w tym wypadku mamy szczęście bo sprawą zajęli się Thompson i Garson, będą próbowali jak najszybciej wpakować Bieber’a za kratki, więc to wszystko powinno się wyjaśnić w krótkim czasie.
- Nie pocieszasz mnie.- westchnęłam, zsuwając się z krzesła.
-Miałem na myśli, że szybciej okaże się, że nie mają dowodów i go wypuszczą, niż w innych przypadkach.- poprawił się.
- Miejmy nadzieję.


Wyłączyłam telewizje, kiedy po raz kolejny natknęłam się na jakieś głupie wiadomości, w których ciągle gadali o moim Justin’ie.
- Kurwa.- obróciłam gwałtownie głowę w stronę wejścia, kiedy usłyszałam głos Max’a.
Wstałam szybko z kanapy, nie zauważając chłopak i pobiegłam w stronę korytarza, dostrzegając go opartego głową o ścianę.
- Co się dzieje?- oblizałam usta, przestępując z nogi na nogę.
Max odchylił głowę do tyłu i spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, jakby chłopak przez chwilę zastanawiał się co ma mi powiedzieć, aż w końcu otworzył usta.
- Ten pieprzony idiota, rzucił się na policjanta i dostał się do izolatki.
Schowałam twarz w dłoniach, kręcąc niedowierzająco głową.
Odsunęłam dłonie od twarzy dopiero po chwili i spojrzałam na chłopaka.
- Gdzie reszta?
- Ryan prawdopodobnie jest właśnie w trakcje próby dostania się do policyjnych dokumentów, chcąc dowiedzieć się kto doniósł.- wzruszył ramionami, jakby to niebyło nic szczególnego.
- Wiecie co robicie?- Max pokiwał głową.
- Tak, spokojnie Kathe. Przyjechałem tylko po broń, bo chce jeszcze coś sprawdzić, ale to nic szczególnego.
- W porządku.- kiwnęłam głową i skierowałam się w kierunku schodów, wchodząc na górę.
Zamknęłam się w pokoju Justin’a i usiadłam na łóżku szatyna, przyglądając się wszystkiemu po kolei.
Zmarszczyłam brwi słysząc wibracje mojego telefonu na szafce nocnej. Nie chętnie podniosłam się i podeszłam do urządzenia, zerkając na ekran. Sięgnęłam po telefon i przesunęłam palcem po ekranie, przykładając Iphona do ucha, kiedy dostrzegłam imię mojej przyjaciółki na wyświetlaczu.
- Halo.- wymamrotałam.
- Boże, Kathe! Od wczoraj próbuje się z tobą skontaktować! Co się dzieje?
- Zabrali mi go.- wymamrotałam tym razem nie powstrzymując łez.
- Hej, spokojnie. Dlaczego podejrzenia spadły od razu na niego?
- To nie podejrzenia. Ktoś na niego doniósł.- przetarłam ręką mokry nos, w mało kobiecy sposób.
- Co?!- skrzywiłam się lekko, przez krzyk dziewczyny. – Ale jak to?
- Sama nie wiem. Nie mam pojęcia co tu się dzieje. Właśnie się dowiedziałam, że dostał się do izolatki, bo rzucił się na policjanta. Ja nie poradzę sobie jeśli on zostanie tak na stałe, Em. Tak cholernie go kocham. Nie dam sobie bez niego rady.- spojrzałam w dół na moją dłoń, która była niewyraźna przez mój płacz.
- Chcesz żebym do Ciebie przyjechała?
- Nie, ale dziękuję Emilly. Poza tym nie ma mnie w domu.
- Wiem. Twoja mama do mnie dzwoniła i pytała czy wiem może gdzie mieszka Justin, bo nie może się do Ciebie dodzwonić. Powiedziałam że nigdy tam nie byłam, więc nie wiem.
- I dobrze.- pokiwałam głową mimo, że dziewczyna nie mogła mnie zobaczyć.
- Co wydarzyło się między tobą i twoimi rodzicami?- zapytała niepewnie.
- A jak myślisz? Naskoczyli na mnie od razu kiedy zobaczyli wiadomości i twarz Justin’a. Mieli gdzieś wszystko inne, bo najważniejsze było to że przyprowadziłam kryminalistę pod ich dach. Nie rozumieją tego i prawdopodobnie nigdy nie zrozumieją. Mało tego ojciec wywalił mnie z domu.- oblizałam suche usta.
- Mówisz poważnie?
- Całkowicie. Jeśli odzyskam trochę więcej siły, mam zamiar pojechać jutro do domu, jeszcze po kilka rzeczy.
- Okay, będę przesyłać Ci notatki ze szkoły.- oznajmiła po chwili.
- Dziękuje, odezwę się niedługo. Pa.- rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź Em i rzuciłam się na łóżko obok mnie, wracając do wąchania poduszki Justin’a.




Przez resztę Poniedziałku, nie dowiedziałam się niczego konkretnego. Chłopcy wracali do domu i dosłownie kilka minut później ponownie z niego wychodzili. Jak się okazało potem Ryan’owi nie udało się dotrzeć do dokumentów, ponieważ w drogę weszła mu jakaś, cytuje: „Stara, pomarszczona suka”.


We wtorek rano wpakowałam się do samochodu i pojechałam do domu, zabrać jeszcze kilka rzeczy.
Nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia kiedy wchodząc do domu o godzinie 10, napotkałam w nim moją matkę.
- Zabiorę kilka rzeczy i już mnie nie ma.- oznajmiłam i skierowałam się od razu w kierunku schodów, lecz zatrzymał mnie głos mamy.
- Nie, poczekaj!- krzyknęła, przez co obróciłam się w jej stronę.- Nie poszłam do pracy ani wczoraj ani dzisiaj, bo miałam nadzieje, ze się zjawisz. Nie odbierasz od nas telefonu, a chcielibyśmy porozmawiać z tobą jeszcze raz. Zadzwonię po tatę, pogadamy i dopiero wtedy zrobisz jak zechcesz, w porządku?- pokiwałam niepewnie głową.
Rodzicielka uśmiechnęła się do mnie lekko i machnęła rękom, abym szła za nią, co uczyniłam.
Usiadłam w salonie i skrzywiłam się dostrzegając telewizor włączony na wiadomościach, które po raz kolejny mówiły o Justin’ie.
- Mogłabyś to wyłączyć?- wymamrotałam.
- Tak, jasne.- rodzicielka wyłączyła telewizor i sięgnęła po telefon, wybierając zapewne numer do mojego ojca.
Nie przysłuchiwałam się zbytnio ich rozmowie, zastanawiając się co aktualnie robi Justin.
- Tata za chwilę tu będzie.- powiedziała mama i usiadła obok mnie.
- O czym chcecie pogadać?- zmarszczyłam brwi.
- Przekonasz się.- uśmiechnęła się lekko.


Czekałam ponad pół godziny na przyjazd ojca, aż w końcu się zjawił i od razu skierował się do salonu, siadając obok swojej żony.
- Na początek chciałem przeprosić za to co powiedziałem. Możesz wrócić do domu.- oznajmił. Pokiwałam głową potwierdzając, że słowa do mnie dotarły, lecz nie miałam zamiaru jak na razie z tego skorzystać.
- Drugą sprawa, to jak pewnie się domyślasz jest Justin. – mężczyzna westchnął.
- Chodzi o to, że zaciekawiło nas to co powiedziałaś o jego niełatwym życiu i postanowiliśmy to z tobą wyjaśnić.- dodała mama.
Podparłam rękoma brodę i podniosłam do góry brwi.
- Po co wam to? Nie sądzę żeby zmieniło to wasze nastawienie względem niego.- zmrużyłam oczy.
- Do cholery, polubiłem tego chłopaka i przyznam szczerze, że przeżyłem niemały szok, kiedy okazało się, że jest kryminalistą. Twoja mama opowiedziała mi o tym jak postąpił, kiedy zacięłaś się nożem i stwierdziliśmy, że naprawdę musi mu na tobie zależeć, ale chcemy jeszcze z tobą porozmawiać i dowiedzieć się co takiego się wydarzyło w jego życiu, że musiał podjąć się tak drastycznych środków.- oznajmił tata, podnosząc się na chwilę z kanapy i zajmując miejsce na fotelu, aby mnie lepiej widzieć.
- Chcecie wiedzieć… proszę bardzo. Od małego jego rodzice traktowali go jako tego najgorszego. Ciągle słyszał, że jest wpadką i zniszczył życie swoich rodziców i co najzabawniejsze, słyszał to właśnie od nich. Nikt w domu się nim nie przejmował, a kiedy jego matka urodziła dwójkę jego rodzeństwa, od małego powtarzali im, że Justin jest niedobry. Zaczął zadawać się z dziwnym towarzystwem, a po jakimś czasie przybrany brat Ryan’a, jego przyjaciela doniósł na nich na policję. Wiadomo, że Policja zjawiła się w domu Justin’a i jego ojciec wyrzucił go z domu w wieku 15 lat. Więc co waszym zdaniem miał zrobić młody chłopak bez żadnych środków do życia? Spotkał ludzi, którzy zechcieli mu pomóc i stał się jaki się stał.- wzruszyłam ramionami, przedstawiając najbardziej okrojoną wersję jaką się dało.
Zmarszczyłam brwi, kiedy w mojej głowie pojawiła się pewna myśl.
Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam szybko numer Ryan’a, uciszając ruchem ręki rodziców, kiedy chcieli coś powiedzieć.
- Halo.- przywitał się chłopak, zmarnowanym głosem.
- Ry, słuchaj… Pamiętasz kiedy opowiadaliście o twoim bracie? O tym jak na was doniósł?
- Pamiętam i co z tego?
- No właśnie. Skoro pojawił się w mieście, to może poszedł znowu najprostszą ścieżką i doniósł na Justin’a i tym razem, wiedząc że jeśli wpakuje go do więzienia wszyscy będziecie zajęci jego próbą wydostania. Może to on za tym stoi?- w słuchawce przez chwilę zapadła cisza.
- Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałem, ale możesz mieć racje. Sprawdzimy to, dzięki Kathe.
- Uwierz, nie masz za co dziękować. Zrobię wszystko, żeby go stamtąd wydostać.- oznajmiłam i rozłączyłam się, chowając telefon do kieszeni.
Mama spojrzała na tatę, a tata na mamę.
- Co z nim teraz?- zapytał tata.
- Aktualnie siedzi w więzieniu, bo jak pewnie się zorientowaliście, ktoś postanowił na niego donieść, a policja sprawdza dowody. Natomiast ja nie mogę w żaden sposób pomoc, bo Justin nie chce, żebym się mieszała i miała problemy- wbiłam wzrok w wyłączony telewizor.
- Chcemy mu dać drugą szanse.- oznajmił nagle tata, przez co gwałtownie na niego spojrzałam.- Widzimy jakie szczęście Ci daje i wydaje się w porządku chłopakiem. Lepiej wiedzieć, że miał powód robiąc to co robi, niż miałby zacząć uprawiać w ten sposób swoje hobby. Jeśli wszystko się wyjaśni i wypuszczą go z więzienia, chcemy porozmawiać z wami jeszcze raz, tym razem bez żadnych kłamstw. Jasne?- pokiwałam głową.
– Wrócisz tutaj?- zapytała mama, na co zagryzłam dolną wargę i powoli pokiwałam przecząco głową.
- Na razie, chce być tam. Chce wiedzieć co się dzieje i co z nim.- rodzice pokiwali głowami, co było naprawdę dziwne.
- Pójdę spakować trochę rzeczy.­- wymamrotałam i uciekłam na górę.
Uśmiechnęłam się lekko zamykając się w pokoju.
Tego bym się w życiu nie spodziewała.
Zabrałam drugą torbę z garderoby, spakowałam parę rzeczy i zeszłam na dół.
- Ja już będę jechać.- oznajmiłam.
- Poczekaj!- krzyknął tata, więc się zatrzymałam i spojrzałam na niego, kiedy wyłonił się z kuchni. – Informuj nas co się dzieje, w porządku?
- To znaczy…
- Tak, chcemy wiedzieć co dzieje się z twoim chłopakiem.- przerwał mi tata, posyłając mi lekki uśmiech.


2 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle ciekawy :)
    Fajnie byłoby jakbyś dodała zakładkę lub post o tym jak wyglądają bohaterowie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże. .dobrze ze rodzice Kathe postanowili dać mu druga szanse ale jak narazie nic to nie da bo justin siedzi w więzieniu. .oby go szybko wydostali

    OdpowiedzUsuń