niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 49: Nienawidzę Cię.

Kathe POV’

Cały piątek chodziłam niesamowicie zestresowana i nie mogłam skupić się na żadnej lekcji, przez co otrzymałam kilka ostrzeżeń od nauczycieli. Cieszyłam się niesamowicie kiedy wróciłam do domu, ale niestety to nie sprawiło, że chodź minimalnie się uspokoiłam, ponieważ kolacja, w której udział miał wziąć mój chłopak, miała odbyć się już w jutro. Justin samodzielnie tak zadecydował, tłumacząc że chce mieć to gówno jak najszybciej za sobą.
Więc kiedy obudziłam się sobotniego ranka przez kilka dobrych minut wpatrywałam się tępo w sufit, tworząc w mojej głownie scenariusze dzisiejszego spotkania. To że byłam zdenerwowana, było niedopowiedzeniem roku. Byłam kłębkiem nerwów, a moje trzęsący się ręce, mówiły same za siebie.
Niechętnie podniosłam się z mojego wygodnego łóżka i skierowałam się do garderoby aby zabrać z niej szare dresy, białą zwykłą koszulkę oraz wygodne skarpety. Miałam gdzieś że będę wyglądać dziwacznie, miałam jeszcze mnóstwo czasu do wybrania tego właściwego stroju na dzisiejszą kolacje.
Zabrałam świeżą bieliznę z komody i zamknęłam się w łazience. Odłożyłam ubrania na jedną z szafek znajdujących się w łazience i pozbyłam się mojej piżamy. Odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej i wślizgnęłam się pod strumień wody. Westchnęłam kiedy ciepłe kropelki wody zaczęły spływać po moim ciele. Umyłam się szybko i wyłączyłam wodę wychodząc z kabiny i wycierając się w miękki ręcznik. Ubrałam przygotowane wcześniej ubrania, rozczesałam moje wilgotne włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Bez grama makijażu opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. Nie zdziwiłam się kiedy w salonie zobaczyłam moją mamę. Kobieta tak jak obiecała postanowiła zrobić sobie dzień wolny, aby wszystko przygotować. Tata miał zjawić się w domu około 18, aby również zdążył się przygotować i odpocząć.
- Cześć mamo.- odezwałam się aby zwrócić na siebie uwagę rodzicielki.
Mama podniosła głowę z nas szklanego stolika, który właśnie wycierała.
-Cześć kochanie.- przyglądała mi się chwilkę aż w końcu zmarszczyła brwi. – Spałaś chodź trochę? Jesteś strasznie blada i masz wory pod oczami.
Wzruszyłam ramionami, bo prawda jest taka, że przez większość nocy zastanawiałam się jak to będzie. Miałam nadzieje, że wszystko pójdzie po naszej myśli i rodzice zaakceptują Justin’a.
- Jest w porządku. Po prostu się nie wyspałam.- odpowiedziałam i zniknęłam w kuchni aby przygotować sobie śniadanie.
Na blacie kuchennym były już porozkładane różne składniki i kilka kartek, jak mi się wydawało z przepisami. 
Westchnęłam i ignorując bałagan wstawiłam wodę na herbatę oraz wyjęłam z lodówki mleko z zamiarem zrobienia sobie płatków.
Wstawiłam biały płyn na palnik a do niedużej niebieskiej miseczki wsypałam płatki czekoladowe.
Poczekałam kilka minut aż mleko się zagotuje i wlałam je do miseczki. Zrobiłam sobie herbatę, wyjęłam z szafki łyżkę i z gotowym śniadaniem ruszyłam do swojego pokoju, nie chcąc przeszkadzać mamie w sprzątaniu, a w kuchni zdecydowanie nie było dla mnie miejsca.
Jakimś cudem udało mi się otworzyć drzwi nie wywracając się przy tym i nie rozlewając niczego, więc byłam z siebie dumna. Zamknęłam za sobą drzwi nogą i skierowałam się w stronę niedużego biurka. Odłożyłam trzymane w moich dłoniach rzeczy i usiadłam na obrotowym fotelu zabierając się za jedzenie.

Po skończonym śniadaniu odniosłam na dół brudne naczynia i włożyłam je do zmywarki, nie mając ochoty na ich zmycie. Wróciłam do pokoju i ze zdenerwowania aż sama zabrałam się za sprzątanie. Najpierw posprzątałam mój pokój, potem łazienkę i dodatkowo jeszcze jedną łazienkę na piętrze z której korzystali moi rodzice.
Kiedy wróciłam do pokoju zegarek na mojej szafce nocnej wskazywał już godzinę 15, co oznaczało, że pozostało jeszcze 5 godzin do stresującej chwili, więc zeszłam na dół aby pomóc mamie.

Kiedy zegar wybił godzinę 18 postanowiłam uciec do swojego pokoju aby opanować trochę nerwy i zabrać się za powolne przygotowywanie.
Najpierw skierowałam się do garderoby i rozejrzałam po wnętrzu szukając czegoś odpowiedniego. Wybrałam granatową sukienkę z cienkim skórzanym, czarnym paskiem który podkreślał moją talie oraz czarne balerinki.
Odłożyłam sukienkę na łóżko, a buty obok niego i zamknęłam się w łazience. Wiedziałam, że byłam czysta, ponieważ brałam prysznic dzisiejszego ranka, ale to i tak nie powstrzymało mnie abym wzięła relaksującą kąpiel.
Zamknęłam kurek w wannie i odkręciłam wodę. Wyjęłam z szafki olejek o słodkim zapachu i nalałam dość sporą jego ilość do wanny, przypatrując się tworzącej pianie.
Rozebrałam się i wepchnęłam ubrania do kosza a następnie zakręciłam wodę. Zanurzyłam się powoli w cieplutkiej wodzie, tak że moje ciało zniknęło całkowicie pod warstwą piany. Oparłam głowę w wyznaczonym na to miejscu i westchnęłam zadowolona.
Nie mam pojęcia ile tak leżałam, ale do wyjścia zmusiły mnie moje pomarszczone palce i chłodna już woda. Wyszłam z wanny i wyjęłam kurek pozwalający spłynąć wodzie. Sięgnęłam po biały ręcznik i zaczęłam wycierać swoje ciało. Kiedy miałam już się schylać po bieliznę usłyszałam dźwięk mojego telefonu z sąsiedniego pomieszczenia, więc owinęłam się ręcznikiem i pozostawiając za sobą mokre ślady ruszyłam po telefon. Przejechałam wilgotnym i zmarszczonym palcem po ekranie telefonu i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Cześć kochanie.- usłyszałam głos Justin’a po drugiej stronie.
-Cześć, coś się stało?- zapytałam i obróciłam się w kierunku zegarka na szafce nocnej, przytrzymując wolną dłonią ręcznik na moim ciele. Moje oczy rozszerzyły się kiedy zobaczyłam aktualną godzinę: 19:08. - Cholera.- przeklęłam pod nosem, tak aby chłopak mnie nie usłyszał.
- Mam problem. Co do cholery powinienem na siebie założyć?- westchnął do słuchawki.
Usiadłam na moim łóżku i zmrużyłam lekko oczy, zastanawiając się.
- Raczej nie masz żadnej koszuli, prawda?- zapytałam z góry już znając odpowiedź, ale spróbować zawsze warto.
- Nie, nie mam. Nie potrzebuje tych formalnych gówien.
Przewróciłam oczami, zagryzając wargę i zastanawiając się co może ubrać, aby moi rodzice nie mogli się doczepić. Przecież to nie było żadne eleganckie spotkanie śmietanki towarzyskiej, więc raczej nie obowiązuje biała koszula, prawda?
- Myślę, że w porządku będzie jeśli założyć jakieś swoje czarne jeansy i biały T-shirt. No wiesz, twój standardowy ubiór.- zaśmiałam się cicho.
- Taaa… a co z tatuażami, mądralo? Nie sądzę, aby już na starcie byli prze szczęśliwi widząc wytatuowanego faceta swojej córki.
- Może i masz racje. Żaden z chłopaków nie ma pożyczyć jakiejś czarnej marynarki, żebyś mój zakryć te swoje arcydzieła? Skórzana kurtka z góry odpada.- uprzedziłam uśmiechając się lekko.
Wstałam z łóżka i z telefonem przy uchu powędrowałam z powrotem do łazienki. Zrzuciłam z siebie ręcznik odkładając go na ciepły grzejnik i rozejrzałam się za moją bielizną.
- Nie mam pojęcia, muszę zejść na dół i zapytać tą bandę idiotów. .- po drugiej stronie słuchawki można było usłyszeć ciche szuranie, wiec pewnie nie rozłączając się ze mną ruszył na dół. – A ty co robisz?- zapytał po chwili ciszy.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytałam lekko się rumieniąc.
- No dawaj.- zaśmiał się.
-Ubieram się, bo jak na tą chwilę żadna cześć garderoby nie zasłania mojego ciała.
- Kurwa, kochanie, dobra. Nie mów mi nic więcej, bo nie chce zejść do chłopców z dość sporym problemem w spodniach.- zaśmiałam się i powoli zaczęłam ubierać.
Justin powiedział kilka słów, które były dla mnie niezrozumiałe, więc wnioskuje, że były one skierowane do jego przyjaciół.
- Dobra, powinni coś znaleźć. Przygotuj się w spokoju i pamiętaj co ustaliliśmy w razie gdyby twoi rodzice pytali o jakieś niewygodne rzeczy. Do zobaczenia, skarbie.
- Tak, pamiętam. Pa.- odpowiedziałam i  usłyszałam pikanie w słuchawce sygnalizujące rozłączenie się mojego rozmówcy.
Odłożyłam telefon na szafkę w łazience i zabrałam się za ubieranie reszty ubrań.

O 19:52 byłam całkowicie gotowa do kolacji z moim chłopakiem oraz z moimi rodzicami. No dobra, może nie całkowicie, ponieważ psychicznie kompletnie odpadałam ale za to fizycznie byłam jak najbardziej przygotowana.
Moje długie włosy opadały na moje ramiona kilka dobrych centymetrów za łopatki a ich końcówki były podkręcone. Na mojej twarzy znajdował się lekki makijaż, składający się z tuszu do rzęs, eyelinera i lekkiego różu na policzkach. Moje uszy zdobiły małe srebrne perełki a na szyi wisiał srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca.
Nabrałam powietrza do płuc i wypuściłam je ze świstem, powtarzając tę czynność kilka razy.
Trzęsącymi się dłońmi otworzyłam drzwi od pokoju i zamknęłam je za sobą, schodząc na dół.
Stół w salonie był już całkowicie nakryty, brakowało tylko głównego dania.
Obróciłam się dookoła szukając moich rodziców, aż w końcu zauważyłam ich w kuchni.
Podrapałam się po policzku i ruszyłam w ich kierunku.
- Hej.- przywitałam się wchodząc do środka.
-Cześć Kathe. Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się tata. Podziękowałam mu cichym „dziękuje”. – Więc jak ma na imię ten twój chłopak? Jakoś wypadło mi z głowy aby zapytać wcześniej. – dodał
- Justin.- mruknęłam
- Justin…- powtórzył tata czekając aż dokończę jego nazwisko, ale jego niedoczekanie.
Razem z Justin’em ustaliliśmy że musimy się pilnować aby nie wypowiedzieć przy rodzicach jego prawdziwego nazwiska, ponieważ to groziło bardzo dużym prawdopodobieństwem, że moi rodziciele zdadzą sobie sprawę z kim mają do czynienia. Nie ukrywajmy, nazwisko „Bieber” jest dość popularne w tym mieście, więc postanowiliśmy jak na razie używać nazwiska jego mamy, z którą nie miał żadnego kontaktu od dobrych 3 lat.
- Mallette. – dopowiedziałam.
Mojemu tacie nie dane było kontynuować rozmowy, ponieważ przerwał nam dzwonek do drzwi.
- Otworze.- oznajmiłam szybko zdając sobie sprawę, że to na pewno szatyn.
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi frontowych i bez wahania otworzyłam je, ukazując mi przystojnego chłopaka, stojącego przede mną.
Uśmiechnęłam się lekko i zeskanowałam go od stóp do głów.
Czarne buty, czarne jeansy, czarna marynarka , biała koszulka pod spodem i włosy postawione lekko na żel. Prezentował się naprawdę dobrze. W jego ręku znajdowała się czerwona róża, która lekko mnie zadziwiła swoim widokiem w jego rękach.
- Wiem, że jestem gorący, ale może wpuścisz mnie do środka, Shawty?- wyszczerzył swoje białe ząbki i zrobił jeden duży krok w moją stronę.
Pocałował mocno moje usta i przejechał po nich językiem, następnie pochylił się nad moich uchem i wyszeptał prosto w mnie:
- Gorąco wyglądasz, kochanie.- ścisnął szybko jedną dłonią mój tyłek i odsunął się przechylając głowę na prawy bok i uśmiechając szeroko.
Cóż… nigdy w życiu nie powiedziałabym, że ten chłopak chodź w małym stopniu jest zdenerwowany kolacją z moimi rodzicami. Wyglądał jakby robił to każdego wieczoru, więc był kompletnie wyluzowany. Mimo to, ja i tak wiedziałam, że pomimo jego pewnego wyglądu tam gdzieś w środku na pewno znajduje się chodź małe ziarenko zdenerwowania, ponieważ tak jakby od tego wieczoru zależy czy na naszej drodze stanie ogromny problem w postaci moich rodziców, czy też nie.
Pokręciłam lekko głową na jego zachowanie i wskazałam dłonią na kwiat znajdujący się w jego dłoni.
- Dla twojej mamy.- wzruszył ramionami. – Chaz doradził mi żebym kupił jakieś zielsko, czym na pewno u niej zapulsuje.
Kiwnęłam głową, ponieważ to był naprawdę dobry pomysł.
- Chodź, zły chłopcze. – uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i złapałam jego dłoń.
Zamknęłam za nami drzwi, idąc z nim do wnętrza domu. Przed nami wyłonił się tata a obok niego mama.
Przełknęłam ślinę i mocniej ścisnęłam dłoń Bieber’a.
- Tato, Mamo to Justin, mój chłopak. Justin to moi rodzice.- przedstawiłam ich sobie i wpatrywałam się w rodziców, przyglądając się ich oceniającym spojrzeniom.
Justin jako pierwszy wyciągnął kwiatek przed siebie i przysunął go przed nos mojej mamy.
- To dla Pani. – oznajmił miłym tonem.
- Och nie trzeba było. Dziękuje, Justin. – uśmiechnęła się w jego stronę i odebrała kwiatek.
Szatyn wyciągnął dłoń do mojego ojca, co tamten od razu odwzajemnił. Uścisnęli sobie dłonie i rozdzielili się.
- Dobrze kochani, siadajcie do stołu zaraz przyniosę jedzenie.- oznajmiła mama i cofnęła się w kierunku kuchni z kwiatkiem w ręce i szerokim uśmiechem na buzi.
Cóż jeśli tak dalej pójdzie, moją mamę ma już w garści.
Myślałam że będzie gorzej, ale nie chwalmy dnia, przed zachodem słońca.
Tata słuchając swojej żony ruszył w kierunku stołu i zajął swoje miejsce. Usiadłam naprzeciwko wolnego miejsca, które za kilka minut zajmie mama, a po mojej lewej stronie usiadł Justin.
Mamo pojawiła się po jakiejś minucie z jedzeniem w dłoniach. Postawiła je na środku stołu a do moich nozdrzy od razu dotarł przyjemny zamach. Mimowolnie spojrzałam w kierunku posiłku i ze zdziwieniem stwierdziłam że jest to pieczony kurczak z jakimiś dodatkami. Przed moim nosem pojawiły się również pieczone ziemniaczki oraz kilka sałatek warzywnych. Postarała się.
- Może wina, Justin?- zapytał tata zwracając tym moją uwagę.
- Nie dziękuje, prowadzę.- odpowiedział chłopak, na co kąciki ust mojego taty lekko drgnęły w górę.
Miałam ochotę się zaśmiać, ponieważ dobrze wiedziałam że w rzeczywistości kieliszek wina nie był w stanie go powstrzymać przed wsiąściem za kółko. Ba… jego nie obchodziłoby nawet gdyby wypił dwa kieliszki wódki, ale lepiej zgrywać przy moich rodzicach poprawnego chłopaka, który trzyma się wszelkich reguł. Plus dla niego.
- Jedzmy póki ciepłe. Smacznego.- oznajmiła mama i zajęła swoje miejsce obok taty.
Przez kilka dobrych minut panowała kompletna cisza, przerywana stukaniem sztuccy, kiedy nakładaliśmy sobie jedzenie na talerze i je jedliśmy.
- Więc Justin… czym się zajmujesz?- zapytał tata odkładając widelec na talerz i sięgając po kieliszek z winem, który jednak postanowił sobie nalać.
Spojrzałam na mojego chłopaka, który właśnie przełknął jedzenie w swoim gardle i ze stoickim spokojem spojrzał na mojego ojca.
-Jestem mechanikiem.- odpowiedział bez zająknięcia.
- Och… naprawdę? Skończyłeś już szkołę?- kolejne pytanie.
- Nie. To praca dorywcza. Nadal się uczę.- odpowiedział sięgając po sok, który mu nalałam.
- Uczęszczacie do tej samej szkoły?- wtrąciła się mama spoglądając raz na mnie a raz na Justin’a.
- Tak.- kiwnęłam głową i oblizałam suche usta.
- Jak się poznaliście?- kontynuowała
- Wpadłem na Kathe na korytarzu. Porozmawialiśmy i tak jakoś się potoczyło, że zaczęliśmy się spotykać.- uśmiechnęłam się lekko, ponieważ to była dość mocno okrojona wersja, do tego co działo się naprawdę.
- Co zamierzasz robić kiedy skończysz szkołę?- zapytał tata przechylając lekko głowę na bok.
- Na razie skupiam się na obecnej szkole. Chce być kimś kogo to miasto będzie szanować ze względu na to jak daleko zaszedł.- rodziców zdecydowanie zdziwiła pewna i stanowcza odpowiedz Justin’a, ponieważ zamilkli na kilka chwil posyłając sobie dziwne spojrzenia a następnie odwrócili się w naszą stronę z lekkimi uśmiechami na ustach.
Jak dla mnie odebrali to w dość oczywisty dla nich sposób: „ Chce skończyć szkołę z najlepszymi wynikami i w przyszłości pracować na ważnym stanowisku, które będzie na tyle ważne, że będzie miało wpływ na całe miasto.” Kiedy według mnie było to po prostu: 
„Chce po prostu skończyć jak najszybciej ten burdel do którego aktualnie uczęszczam i zająć się tym co robię. Wprawiać ludzi w strach i przerażenie przed moją osobą, tak aby mnie szanowali i doskonale wiedzieli kto rządzi tym popieprzonym miastem.”
Ale to tylko i wyłącznie moje myśli.
Ocknęłam się kiedy poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie i ze zdziwieniem spojrzałam na chłopaka siedzącego wygodnie na krześle po mojej lewej, który w dalszym ciągu rozmawiał z rodzicami, tym razem o jego rodzinie. Chłopak odpowiadał zdawkowo, starając się podawać jak najmniej informacji, ale moi uparci rodzice chcieli wyciągnąć od Bieber’a jak najwięcej informacji, kiedy powiedział, że nie ma kontaktów z rodziną, ponieważ mieszkają w Kanadzie, gdzie tak naprawdę mieszkali niedaleko LA.
- Więc mieszkasz sam?- zapytała mama.
Dłoń Justin’a przesunęła się w górę mojego uda a następnie w dół.
- Nie, mieszkam z kilkoma przyjaciółmi.
- Na pewno to lepsze rozwiązanie niż gdybyś miał spłacać wszystko sam. Rachunki na kilkoro to na pewno mniejszy kłopot.
- Tak, nie jest tak źle.- mruknął i przesunął dłoń wyżej zostawiając ją na kilka sekund w połowie mojego uda a następnie wsunął ją pod moją sukienkę.
Przełknęłam ślinę, poprawiając się na moim miejscu.
Spróbowałam niezauważalnie zrzucić jego dłoń z mojej nogi, ale nie udało mi się ponieważ, chłopak nieco wzmocnił swój uścisk.
Westchnęłam cicho i zrezygnowana odpuściłam. Kątem oka widziałam jak Justin oblizuj usta i uśmiecha się lekko.
Jego dłoń nie ruszyła już ani w górę ani w dół więc sięgnęłam po moją szklankę z sokiem i przystawiłam ją do ust, upijając pierwszy łyk.
Zachłysnęłam się piciem kiedy dłoń Justin’a nagle znalazła się w zwieńczeniu moich ud.
- Wszystko dobrze, skarbie?- zapytała mama kiedy zaczęłam kasłać.
Justin poklepał lekko moje plecy lewą ręką, mniemając zamiaru zabrać swojej prawej z mojego ciała. Mogło to wyglądać trochę dziwnie, ale z pewnością moi rodzice już zauważyli, że Justin jest leworęczny, więc mogli pomyśleć, że jest mu tak wygodniej.
Odetchnęłam zadowolona kiedy przestałam kasłać i posłałam Justin’owi mordercze spojrzenie.
- Będę się już zbierał, robi się późno.- oznajmił Bieber i zabrał swoją dłoń podnosząc się ze swojego miejsca.
Rodzice równie wstali, więc ja też to zrobiłam i stanęłam obok swojego – myślącego tylko o jednym- chłopaka. Jeśli wiecie co mam na myśli.
- Miło nam było Cię poznać Justin.- oznajmiła mama i uśmiechnęła się stając obok taty i chwytając się jego ramienia.
- Mi Państwa również. – odpowiedział kiwając lekko głową.
- Mam nadzieje, że będziemy mieli okazję się jeszcze spotkać, młodzieńcze. Jesteś zawsze mile widziany w naszym domu. – oznajmił tata a ja miałam ochotę piszczeć i skakać ze szczęścia. Widziałam również nikły uśmiech Justin’a, ale staraliśmy zachowywać się normalnie.
- Ja go odprowadzę.- oznajmiłam.
Justin podał sobie dłoń z moim ojcem i pożegnał się z moją mamą, na koniec chwaląc jej kuchnie. Pociągnęłam szatyna w kierunku drzwi frontowych i od razu kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz a drzwi zamknęły się za nami. Chłopak podniósł mnie do góry i przyparł do ściany znajdującej się obok drzwi.
- Kurwa nie mogę uwierzyć, że nam się udało. – mruknął cicho, uśmiechając się szeroko.
- Tak, ja też. A to wszystko dzięki tobie, ponieważ jesteś świetnym aktorem no i oczywiście potrafisz się zachować kiedy sytuacja tego potrzebuje. –zachichotałam.
- Nie masz pojęcia jak kurewsko się pilnowałem aby nie pieprznąć żadnego cholerstwa. A już zwłaszcza kiedy zaczęli wypytywać o moją pieprzoną rodzinę.- przewróciłam oczami śmiejąc się cicho.
- Więc od razu po wyjściu postanowiłeś nadrobić tą godzinę poprawnego słownictwa, ostrymi przekleństwami?
- Taaa…- zmarszczył słodko nosem i cmoknął mnie w usta. – Teraz mogę bez przeszkód wparowywać do twojego domu, no ale niestety przywiązałem się już do twojego balkonu i sądzę że w dalszym ciągu będzie mi kurewsko potrzebny.
Oplotłam jego szyję moimi ramionami i westchnęłam zadowolona.
-Najgorsze za nami. Ahh… właśnie. Powinnam Cię mocno poturbować za tą akcje pod stołem. Co to w ogóle miało być, co? – zmarszczyłam brwi i wydęłam brwi niezadowolona. – Chciałeś mnie utopić w szklance soku pomarańczowego?
-Tak, dokładnie o to mi chodziło, no ale niestety nie udało się. Szkoda, spróbuje innym razem.- westchnął teatralnie robiąc smutną minę.
Pacnęłam go w ramię.
-Dupek, nienawidzę Cię.
- I tak mnie uwielbiasz, kochanie. Nie okłamuj się.- postawił mnie na ziemi, więc byłam zmuszona zdjąć swoje ręce z mojej szyj.
- Widzimy się jutro kochanie. – pocałował mnie mocno co odwzajemniłam. – Pa. –klepnął mnie na odchodne w tyłek i uciekł w stronę swojego samochodu.
Przyglądałam się jak wsiada do samochodu, odpala silnik i odjeżdża machając mi.
Uśmiechnęłam się szczęśliwa i wróciłam do domu, aby pomóc mamie posprzątać po – na całe szczęście udanej – kolacji.


__________________________________________

Wiem, że czekaliście na jakąś mega dramę, czy coś, ale nie tym razem. Lecz obiecuje że to nie koniec mojej weny twórczej i postaram się wymyślić coś ciekawego. X
Miłego Wieczoru :) 


wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 48: Chodź do mnie.

Kathe POV’

Pierwszą rzeczą którą zrobiłam Czwartkowego ranka, kiedy pojawiłam się w szkole to odnalezienie Emilly. Opowiedziałam jej całą sytuacje z Lilly i dziewczyna była równie wkurzona jak ja. Dziękowałam Bogu, że Lilly rozmawiając z moimi rodzicami była niemiła ponieważ to zdecydowanie pomogło mi aby przekonać ich do mojej racji.
Rozejrzałam się po korytarzu wypatrując Justin’a i Ryan’a, ale nadal nie było po nich śladu.
Westchnęłam i ruszyłam z przyjaciółką przy boku do mojej szafki, aby schować do torby odpowiednie książki.

Każda lekcja oraz przerwa mijały w ten sam nudny, smutny sposób ponieważ żadna z nas w dalszym ciągu nie miała humoru. Te krótkie chwilę, kiedy w moim polu widzenia pojawiała się Lilly sprawiały, że czułam coś zupełnie innego niż smutek, za każdym razem miałam ogromną ochotę aby rzucić się na dziewczynę.

Po zakończeniu 7 godziny lekcyjnej odetchnęłam z ulgą i skierowałam się z Emilly na parking. Miałam już pożegnać się z przyjaciółką buziakiem w policzek kiedy moją uwagę przyciągnęło głośne gwizdnięcie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam się w stronę źródła dźwięku. Przeskanowałam wzrokiem parking aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na szarym Ferrari. Wciągnęłam ze świstem powietrze kiedy zauważyłam opierającego się o auto chłopaka w okularach przeciwsłonecznych ubranego w szare dresy, biały T-shirt, szarą rozpiętą bluzę oraz białe buty. Nie tłumacząc nic przyjaciółce, pobiegłam w jego stronę. Justin rozłożył swoje ramiona kilka sekund przed tym zanim w nie wpadłam. Wtuliłam głowę w tors chłopaka, mocno się do niego tuląc.
-Ktoś tu się stęsknił.-zaśmiał się owijając ciasno swoje ramiona wokół mojego ciała.
- Nie masz pojęcia jak bardzo. –mruknęłam.
Po kilku minutach tulenia i unikania zaciekawionych spojrzeń innych uczniów, odsunęłam się od chłopaka.
Kątem oka zauważyłam moją przyjaciółkę stojącą za mną, więc obróciłam się i uśmiechnęłam lekko w jej stronę co odwzajemniła a następnie ponownie przeniosłam swoje spojrzenie na szatyna.
-Miło wiedzieć, że jednak stąpacie jeszcze po Ziemi.- oznajmiła Emilly.
Brwi chłopaka wygięły się nad krawędzią okularów.
- Masz jakiś problem?- zapytał oblizując swoje wargi.
Zmrużyłam oczy przyglądając mu się.
- Raczej to WY macie problem. Gdzie do cholery podziewaliście się całe 3 dni?- zapytałam, stając po stronie przyjaciółki.
Bieber zaplótł swoje ramiona na wysokości klatki piersiowej uwydatniając tym swoje mięśnie.
- Możemy nie robić pieprzonego przedstawienia i pogadać o tym w domu?- warknął w moją stronę.
Westchnęłam i spojrzałam na przyjaciółkę wywracając oczami.
- W porządku. Porozmawiamy w domu. – przytuliłam Em i pocałowałam ją w policzek, żegnając się z nią w ten sposób.
- Dobra, twój dom.-oznajmił i obszedł samochód wsiadając na miejsce kierowcy.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego Audi. Rzuciłam torbę na fotel pasażera i odpaliłam silnik wyjeżdżając z miejsca parkingowego.

27 minut później zaparkowałam przed swoim domem. Justin zatrzymał swój samochód kawałek dalej. Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam dom wchodząc do środka i czekając przy otwartych drzwiach na chłopaka. Kiedy Bieber do mnie dołączył bez słowa skierowałam nas do mojego pokoju. Rzuciłam torebkę na fotel znajdujący się niedaleko okna i obróciłam się w stronę Justin’a który już zdążył rozgościć się na moim łóżku.
-Więc o co chodzi?- zaczęłam wpatrując się w jego oczy w dalszym ciągu przysłonięte okularami.
- Mieliśmy pewne sprawy, które wymagały odcięcia się od świata na parę dni. –mruknął.
Przewróciłam oczami na tak „wielką” dawkę informacji.
- Mógłbyś trochę jaśniej? Odchodziłam od zmysłów, kiedy nie mogłam skontaktować się z żadnym z was. Mogłeś napisać chociaż głupiego sms, żebym nie musiała się martwić.
- Posłuchaj kochanie nie mam pieprzonego zamiaru wtajemniczać Cię w moje pierdolone problemy, więc nielicz na to że cokolwiek Ci powiem, jasne? Po prostu wyjechaliśmy na dwa dni z LA i dopiero dzisiaj wróciliśmy. To nie jest tak bardzo ważne, żebyś zadręczała tą sprawą swoją piękną główkę, po prostu się zrelaksuj i ciesz się że jestem tutaj z tobą, cały i zdrowy, a teraz chodź do mnie. –poklepał swoje kolana i uśmiechnął się ukazując rząd swoim śnieżnobiałych zębów.
Po tonie jego głosu wiedziałam, że nie dam rady wyciągnąć od niego niczego więcej, więc poddałam się wzdychając.
Podeszłam bliżej szatyna i zatrzymałam się centralnie przed nim. Justin złapał moją dłoń i pociągnął mnie na dół, sadzając na swoich kolanach. Sięgnęłam dłonią po jego okulary ale zatrzymał mnie, łapiąc moją dłoń i odciągając od swoje twarzy.
- Nie dotykaj.- warknął
Zamrugałam zdziwiona i grzecznie opuściłam swoją dłoń.
- Chciałam tylko ściągną twoje okulary, bo trochę dziwnie się czuje nie mogąc patrzeć Ci w oczy kiedy z tobą rozmawiam.- wyjaśniłam.
-Rozumiem, ale po prostu je zostaw, dobra?
Pokiwałam lekko głową i zaczęłam podnosić się z kolan chłopaka. Justin próbował mnie zatrzymać, kładąc swoje dłonie na moich udach, lecz mimo to udało mi się uwolnić.
Nie byłam głupia i domyślałam się co chłopak próbuje ukryć, więc kiedy położył się na moim łóżku i zaplótł dłonie pod głową skorzystałam z okazji i zrobiłam szybki krok do przodu zsuwając okulary do tyłu.
Bieber mruknął coś pod nosem co brzmiało jak przekleństwo i podniósł się szybko w górę, przez co odskoczyłam do tyłu. Chłopak poprawił szybko okulary, ale było już za późno, ponieważ zdążyłam przyjrzeć się jego śliwie znajdującej się pod lewym okiem i lekkiemu rozcięciu w okolicy skroni.
-Czy ty do kurwy, chociaż raz nie możesz mnie posłuchać?!- krzyknął przez co wzdrygnęłam się i zrobiłam jeszcze kilka kroków do tyłu.
- Myślisz że jeśli założysz okulary nie pozwalając ich sobie ściągnąć to niczego się niedomyślne? Nie jestem idiotą, Bieber!
- Czasami się zachowujesz się jak głupia suka, więc może faktycznie nią jesteś!- warknął
Otworzyłam usta chcąc coś odpowiedzieć, ale po chwili zamknęłam je powstrzymując się.
Zagryzłam wargę starając się zignorować dziwne ukłucie w sercu i obróciłam się na pięcie wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach na dół i zaszyłam się w kuchni siadając na zimnej podłodze za wyspą kuchenną.
Po moim policzku spłynęła pierwsza łza, więc szybko ją starłam, ale niepotrzebnie ponieważ mój policzek ponownie pokrył się słoną wodą. Podciągnęłam kolona do klatki piersiowej i wtuliłam głowę pomiędzy nie.
Dlaczego prawie za każdym razem kiedy chce zrobić coś dobrze, ponieważ martwię się o bliskie mi osoby, muszę być uważana za tą najgorszą? Wiedziałam, że musi ukrywać coś niedobrego, bo po co były mu potrzebne okulary w ciemnym pomieszczeniu? Chciałam tylko wiedzieć co jest nie tak, bo przecież on nie może mi nic powiedzieć. Przecież to co ukrywał nie było aż tak okropną rzeczą, aby nie mógł mi o niej powiedzieć. Zrobiłam co zrobiłam, ale to nie oznaczało że musiał mnie od razu obrażać. Usłyszałam trzask drzwi na górze a następnie zbieganie po schodach na dół. Byłam pewna, że chłopak wyjdzie z domu trzaskając za sobą drzwiami - tak jak to zrobił chwilę wcześniej- zostawiając mnie samą, lecz nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Zamiast trzasku drzwi usłyszałam nawoływanie mojego imienia.
-Kathe, kochanie chodź do mnie. Przepraszam, okay? Cholerne przepraszam! Nie myślę tak. Jesteś piękną, mądrą, młodą kobietą, no dalej Kathe, wyjdź do mnie!
Pociągnęłam cicho nosem i od razu tego pożałowałam kiedy usłyszałam zbliżające się w moją stronę kroki. Usłyszałam ciche wzdychanie, pochodzące z bliskiej odległości a następnie kilka szybkich kroków. Pisnęłam kiedy poczułam że się unoszę. Justin posadził mnie na wyspie kuchennej i rozszerzył moje nogi stając pomiędzy nimi.
-Przepraszam. –powiedział i pocałował moje czoło a następnie mokre policzki.
Podniosłam do góry głowę napotykając karmelowe tęczówki chłopaka.
-Jestem cholernym dupkiem. Wybaczysz mi?- wydał dolną wargę i zamrugał szybko powiekami, robiąc słodką minkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się, ponieważ wyglądał uroczo.
-Mam wziąć to za „Tak”? – westchnęłam i pokiwałam lekko głową.
Justin odsunął się i wyszedł z pomiędzy moich nóg. Oplótł jedno ramię wokół mojej tali a drugie wsunął pod moje kolana, podnosząc mnie w stylu Panny Młodej i ze mną w swoich ramionach wrócił do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i zawisł nade mną uśmiechając się lekko. Cmoknął moje czoło, nos i usta a następnie przygryzł moją dolną wargę. Przejechał po ugryzieniu językiem i wpił się w moje usta, po kilku minutach jego męczarni w końcu oddałam pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Westchnęłam zdając sobie sprawę, że jest pewna rzecz o której muszę powiedzieć Bieber’owi.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć.- wydęłam wargi.
- O co chodzi, kochanie?
- Moi rodzice wczoraj spotkali Lilly i ona… powiedziała im, że spotykam się z kryminalistą.
Szatyn ze świstem wciągnął powietrze i przeturlał się na miejsce obok mnie a sekundę później stał już przy moim łóżku. Podparłam się na łokciach i usiadłam na moim wygodnym łóżku.
-Że. Co. Kurwa. Zrobiła?!- wysyczał
- To co powiedziałam. Wyjaśniłam im, że ostatnio nie dogadujemy się i powiedziałam że jesteś zwykłym nastolatkiem takim jak ja. Lilli była dla nich nie miła, więc było mi lżej ich przekonać o mojej racji.- wyjaśniłam.
- Czy ta pieprzona suka musi się we wszystko wpierdalać?!- pociągnął za końcówki swoich włosów i wydał z siebie dziwny odgłos. – Już ja jej zapewnię rozrywkę, ta mała pieprzona suka, nie ma pojęcia w jakie gówno się wpakowała!
- Jest jeszcze coś…- mruknęłam zwracając tym uwagę chłopaka. -Moi rodzice chcą Cię poznać i proponują wspólny obiad albo kolacje.- oblizałam suche wargi wpatrując się w widoczną żyłę na szyi chłopaka.
-Co?!
- Wiem, że nie jesteś gotowy, że to za szybko, ale naprawdę nie miałam pojęcia jak im odmówić, aby niczego nie podejrzewali. Nie zmuszam Cię. Jeśli nie chcesz tego zrobić, coś wymyślimy.- kontynuowałam, ze spuszczoną głową, przyglądając się moim nogą.
-Kurwa…-mruknął chłopak i uklęknął przede mną. Westchnął i oparł głowę na moich kolanach, co mnie zdziwiło. Spojrzałam na Justin’a , który co jakiś czas wzdychał głośno. Wsunęłam dłoń w jego włosy i zaczęłam lekko masować skórę jego głowy.
- Kiedy ma być ta kolacja?- zapytał przytłumionym głosem, ponieważ jego głowa w dalszym ciągu spoczywała na moich kolanach.
- To ty masz ustalić datę. Mama jest nawet w stanie wziąć wolne w pracy, żeby ugotować coś dobrego.
Justin nagle podniósł głowę do góry i wstał siadając obok mnie na łóżku.
- W porządku, cholerne dobra. Chcą mnie poznać, niema sprawy, ale zrobimy to po mojemu i ty musisz mi w tym pomóc.- oznajmił i ścisnął moją dłoń, uśmiechając się lekko w moją stronę.



sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 47: Zrywamy się.

Kathe POV

Przez cały wtorek oraz połowę dzisiejszego dnia nie mogłam w żaden sposób skontaktować się z żadnych z chłopców.
Justin oraz Ryan od poniedziałku nie pojawiają się na zajęciach w szkole ani nie odbierają telefonów, co doprowadza mnie do szału.
Po minie mojej najlepszej przyjaciółki, mogłam zauważyć, że również była zdenerwowana, ponieważ jej sytuacja z Ryan’em nie różniła się w żaden sposób.

Podczas lunchu zamiast skierować się na stołówkę wybrałyśmy boisko szkolne, aby pooddychać świeżym powietrzem. Nie wiem jak Emilly, ale ja nie mogłabym niczego przełknąć, ponieważ mój żołądek wykonywał dziwne akrobacie oraz skurcze, przez które miałam wrażenie jakbym w każdej chwili miała zwymiotować.
Zajęłyśmy miejsce na jednej z wolnych ławek znajdującej się przed budynkiem szkoły, wpatrując się przez kilka minut w całkowitej ciszy w przestrzeń przed nami.
-Co robimy?- zapytała Em
- Nie mam pojęcia.- westchnęłam. -Myślałam aby jechać do nich i sprawdzić co się dzieje. –dodałam
-I chyba powinniśmy tak zrobić. Skoro nie mogą odebrać od nas telefonu, to same sprawdzimy co jest nie tak. - Emilly wstała gwałtownie i chwyciła swoją torbę.
-Teraz?- zapytałam podnosząc do góry brwi.
-Tak, teraz Kathe. Zrywamy się.- oznajmiła i chwyciła moją dłoń, ciągnąc mnie do góry.
W sumie i tak nie mogłabym skupić się na żadnej z lekcji, więc myślę że niestanie się nic poważnego jeśli opuścimy te dwie godziny.
Rozdzieliliśmy się na parkingu, każda w stronę swojego auta, a kilka minut później byliśmy już w drodze do domu Dragon Death.
Będąc na miejscu nie zaparkowaliśmy samochodów na podjeździe, lecz przed nim w razie gdyby w domu nie było żadnego z domowników i wjeżdżając na ich posesje włączyłybyśmy jakieś zabezpieczenia. Wysiadłam z auta, zatrzasnęłam za sobą drzwi i obeszłam samochód przyjaciółki aby stanąć obok niej.
- Wiesz, że nawet jeśli postawimy jedną nogę na ich trawniku, dostaną powiadomienia na telefony?- zapytałam oblizując usta.
-Może to i dobrze, może tym sposobem ściągniemy ich tutaj, aby wyjaśnili co do cholery się dzieje.
Kiwnęłam głową i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku drzwi frontowych. Poczekałam aż przyjaciółka dołączy do mnie i dopiero wtedy zapukałam, raz… drugi…trzeci.  Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięty.
- Chyba naprawdę ich nie ma.- zmarszczyłam brwi.
Emilly westchnęła zrezygnowana i podrapała się po policzku.
Obróciłam się w kierunku samochodów i zagryzłam wargę myśląc chwile.
-Okay… poczekamy jeszcze kilka minut, może tak jak mówiłaś te ich powiadomienia sprowadzą ich tutaj, ale jeśli nie zjawią się w ciągu 30 minut… jedziemy stąd.

30 minut skończyło się na godzinie bezsensownego czekania, aż w końcu zdecydowałyśmy się wrócić do swoich domów.

Z jękiem upadłam na swoje łóżko nie przejmując się torbą wciąż znajdującą się na moim ramieniu. Kilka słonych łez spłynęło po moich policzkach i z całą pewnością były to łzy bezsilności. Nie wiedziałam co dzieje się z moich chłopakiem oraz z moimi przyjaciółmi, a niewiedza w tym momencie potrafiła być jednym z najgorszych uczuć. Jasne, póki co wolałam jednak zadowolić się niewiedzą niż usłyszeć jakąś tragiczną informacje.
Potrząsnęłam głową starając się wyrzucić z niej nieprzyjemne widoki, które zaczęła podsuwać mi moja podświadomość.
Zdjęłam z ramienia torebkę i wstałam kierują się do salonu. Włączyłam telewizor aby posłuchać wiadomości i sprawdzić czy gdzieś w okolicy nie wydarzyło się nic złego.
Na szczęście nic nie przykuło mojej uwagi. Jakiś policjant wypowiadał się o poziomie przestępczości w LA, potem pojawiło się kilka informacji o ostatnich kradzieżach oraz o przybyciu jakichś ważnych gości do naszego kraju.
Podgłosiłam telewizor tak abym mogła słyszeć go w kuchni i wyszłam z salonu, kierując się we wcześniej wspomniane miejsce.
Przygotowałam dla siebie kilka kanapek oraz ciepłą herbatę, a następnie wróciłam do salonu zajmując miejsce na kanapie. Postawiłam talerz z kanapkami na szklanych stoliku, przysunęłam kolana do klatki piersiowej i ogrzewając swoje dłonie o ciepły kubek skupiłam się na telewizji. Przełknęłam kilka łyków ciepłego napoju i sięgnęłam po jedną z przygotowanych kanapek.
Po kilku minutach talerz został opróżniony wraz z kubkiem, dlatego odniosłam naczynia do kuchni i umyłam je wkładając do suszarki.
Po raz kolejny wróciłam do salonu i podeszłam do szafki w której znajdowała się nasza kolekcja filmów. Wybrałam „Bitwa o Ziemię” ponieważ nic innego jak na tą chwilę nie przyciągnęło mojej uwagi, cóż jakoś specjalnie nie miałam również ochoty oglądać filmu o kosmitach czy o czymkolwiek to było, ale jak na tą chwilę próbowałam chwycić się każdej rzeczy, która chociaż na kilka minut potrafiła odciągnąć moja uwagę.
Włączyłam film i usiadłam wygodnie na kanapie znajdującej się naprzeciwko plazmy.


Dwie godziny później siedziałam w swoim pokoju ucząc się na piątkowy sprawdzian z Hiszpańskiego i prawdopodobnie dalej bym to robiła gdybym nie usłyszała trzasku drzwi frontowych a następnie krzyku mojej rodzicielki, abym zeszła na dół.
Westchnęłam i spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej. 16:43.
Kiedyś uwielbiałam fakt, że rodzice od czasu do czasu zwalniali się z pracy i byli szybciej w domu, ale ostatnio kiedy zaczęłam spotykać się z Justin’em, jakoś nie za bardzo mi to pasowało, ponieważ kiedy ja byłam u szatyna oni mogli w każdej chwili wrócić nie zastając mnie w domu.
Zostawiłam swoją książkę i z ociąganiem zeszłam na dół.
Oboje moich rodziców znalazłam w kuchni kiedy rozpakowywali zakupy, które najwidoczniej kupili w drodze powrotnej.
-Cześć.-przywitałam się zwracając tym na siebie uwagę.
-Cześć słoneczko.-mruknął tata a mama w odpowiedzi uśmiechnęła się w moim kierunku.
Nie uważałam moich rodziców za najgorszych na świecie, ponieważ niebyli aż tacy źli. Oczywiście jak to rodzice, chcieli aby ich dziecko osiągało dobre wyniki w nauce, ale ostatnio nie naciskali na mnie pod tym względem, więc cieszyłam się.
-Kathe, pokłóciłaś się z Lilly?- szczerze mówiąc zdziwiło mnie pytanie mamy, dlatego spojrzałam na nią w niezrozumieniu.
-Co masz na myśli?
- Spotkaliśmy ją z tatą przed supermarketem i byłam niesamowicie zdziwiona jej niemiłym zachowaniem.- oznajmiła.
Przełknęłam ślinę i pokiwałam lekko głową.
- Tak miałyśmy ostatnio kilka nieprzyjemnych sytuacji i cóż… to wystarczyło aby nasza znajomość się zakończyła.- starałam się podać jak najmniej informacji i modliłam się w duchu aby ta głupia dziewucha nie poskarżyła się im z NASZYCH problemów.
- Dziewczyna strasznie się zmieniła, kiedy ostatnio ją widziałam była taką miłą uroczą dziewczyną, ale nieważne.- mama oparła się o blat kuchenny i popatrzyła na tatę a następnie na mnie. – Lilly powiedziała nam kilka rzeczy, które nie brzmią zbyt ciekawie, kochanie i chcielibyśmy z tobą o tym porozmawiać.
Pieprzona Suka!- pomyślałam i zacisnęłam pięści za plecami.
- Chodźcie do salonu.- oznajmił tata i ruszył jako pierwszy do wspomnianego pomieszczenia.
Posłusznie usiadłam na jednym z foteli obok kanapy, gdzie usiedli moi rodzice.
-Więc o co chodzi?- zaczęłam chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
- Lilly stwierdziła że wpakowałaś się w paskudne towarzystwo i spotykasz się z kryminalistą, jak to wyjaśnisz?- zapytał tata skupiając swój wzrok na mojej twarzy.
-Co?- zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się wymuszonym śmiechem. -To nieprawda.-oznajmiłam.
Wiedziałam, że kiedyś musieli dowiedzieć się o Justin’ie ale nie miałam zamiaru przyznać się absolutnie do wszystkiego i tym sposobem własnoręcznie pogrzebać mój związek.
NIE. MA. MOWY!
- A więc nie masz chłopaka?- zapytała mama
-Tego nie powiedziałam.- pokręciłam głową i szybko zaczęłam kontynuować kiedy zauważyłam że oboje chcą się odezwać.- Od jakiegoś czasu spotykam się z pewnych chłopakiem i z pewnością nie jest on żadnym kryminalistą, jest zwykłym nastolatkiem takim jak ja. Nie dogadujemy się ostatnio z Lilly i dziewczyna od pewnego czasu zachowuje się naprawdę dziwnie, jest niemiła i ostatnio dość brzydko mnie potraktowała. Wiem, że robi to aby przypasować się nowym koleżanką i nawet w stosunku do Emilly jest okropna a wiecie przecież że to jej kuzynka. Nie wiem co wymyśliła tym razem ale nie powinniście absolutnie jej wierzyć. -podrapałam się po policzku zastanawiając się co mogę jeszcze dodać.
- Od jak dawna spotykasz się z tym chłopakiem?- zapytał tata.
- Od jakichś dwóch miesięcy.
- Dlaczego nie zaprosiłaś go jeszcze do nas, abyśmy mogli go poznać?- zapytała mama, marszczą brwi.
- Ostatnio nie macie czasu, więc nie chciałam wam zawracać głowy, kiedyś na pewno byście się poznali.- albo i nie, gdybyście o niczym nie mieli pojęcia.
- Może zaprosisz go na obiad lub kolacje? Weźmiemy z ojcem jeden dzień wolnego.
Pokręciłam szybko głową.
-Nie, nie musicie. –uśmiechnęłam się sztucznie, jakoś nie mogąc sobie wyobrazić spotkania moich rodziców z Justin’em.
-Daj spokój kochanie. Chcemy poznać twojego pierwszego prawdziwego chłopaka. Jesteś naszym jedynym dzieckiem, więc chcemy wiedzieć co dzieje się w twoim życiu, a skoro chłopak jest normalny, nie ma przeciw temu żadnych przeciwwskazań. Zapytaj kiedy mu odpowiada a ja przygotuje coś dobrego.
Przełknęłam ślinę lekko kiwając głową.
-Okay, przekaże mu.- kiedy tylko będę miała z nim jakikolwiek kontakt.
Nabrałam powietrza do płuc i zagryzłam dolną wargę.
-Mogę już iść do siebie?- zapytałam starając się ukryć moje zdenerwowanie.
-Jasne. – odpowiedział tata.
Nie musieli powtarzać mi dwa razy ponieważ niecałą minutę później byłam już w pokoju zamykając za sobą drzwi.
Dwóch rzeczy byłam pewna.
Pierwszej: że ta kolacja, obiad czy cokolwiek to będzie, będą niesamowicie trudne dla Justina, ponieważ będzie musiał udawać kogoś kim nie jest.

Druga: Lilly Mitchell dzisiejszego dnia sama wydała na siebie wyrok.

sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 46: Nie mogę Cię stracić.

Kathe POV’

Emilly szybko podbiegła do okna, kiedy tylko usłyszała silnik samochodu. Wyszczerzyła się do szyby i szybkim krokiem podeszła do łóżka na któryś siedziałam, aby złapać moją dłoń i prawie, że siłą zaciągnąć mnie na dół.
Dziewczyna otworzyła drzwi frontowe i wyszła na zewnątrz. Jakimś cudem udało mi się uwolnić moją dłoń z jej uścisku i zatrzymałam się w progu drzwi.
Westchnęłam kiedy drzwi od strony pasażera otworzyły się ukazując Justin’a. Bieber ominął moją przyjaciółkę, nawet na sekundę nie zaszczycając ją swoim spojrzeniem i zatrzymał się jakieś niecałe pół metra przede mną.
-Cześć.-przechylił głowę na prawą stronę i uśmiechnął się lekko.
Skrzywiłam się kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu.
-Jesteś pijany.- stwierdziłam.
Chłopak zachichotał cicho i wzruszył ramionami.
-A ty jesteś piękna, ale nie jestem tu...tutaj po to aby stwierdzać fakty.-oblizał dolną wargę.
Przewróciłam oczami, ponieważ przez alkohol w jego organizmie lekko plątał mu się język, co brzmiało dość śmiesznie.- Wpuścisz mnie?
-Tak, wejdź.-przepuściłam go w drzwiach i obróciłam się w stronę Emilly i Ryana, którzy byli pochłonięci rozmową.
-Idziecie?!- krzyknęłam aby zwrócili na mnie swoją uwagę.
Obie głowy jak na zawołanie obróciły się w moją stronę, Ryan uśmiechnął się i kiwnął głową w geście przywitania.
-Nie, dzięki. Zabiorę Emilly i pojedziemy coś zjeść, a wy pogadajcie.-mrugnął i uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Justin gdybyś potrzebował podwózki do domu, zadzwoń.- powiedział do chłopaka stojącego kilka centymetrów za mną.
Nie zdążyłam w żadnej sposób zareagować ani odpowiedzieć, ponieważ Bieber wciągnął mnie do środka i zatrzasnął za mną drzwi.
-Idziemy do twojego pokoju?- kiwnął głową w kierunku schodów.
Potwierdziłam i przepuściłam go przodem abym mogła go złapać, w razie gdyby zachwiał się na schodach.

Na całe szczęście, bez żadnego upadku dostaliśmy się do pokoju, nie licząc tych kilku uderzeń Justin’a od ściany do ściany.
Bieber chciał usiąść na łóżku, ale w ostatniej chwili zakołysał się i wylądował na podłodze, jęcząc niewyraźne słowa pod nosem.
Zaśmiałam się i podeszłam do niego wyciągając dłoń w jego kierunku, aby mu pomóc.
Jasne nadal byłam na niego zła, ale Justin w takim stanie upojenia był naprawdę zabawny.
Byłam ciekawa ile chłopak musiał wypić, ponieważ wiedziałam, że jego głowa jest mocna i naprawdę ciężko go upić.
Szatyn chwycił moją dłoń i podciągnął się do góry, robiąc przy tym zabawną minę. Zastanawiałam się czy rozmowa z nim będzie miała sens, chociaż rozmawiając z nim przez telefon zachowywał się w miarę normalnie – no chyba że zdążył wypić coś jeszcze, zanim dotarł do mojego domu.
Usadziłam chłopaka bezpiecznie na łóżku i usiadłam kawałek dalej przodem w stronę jego profilu. Bieber w końcu również odwrócił się do mnie twarzą i przybliżył o kilka centymetrów, nabrał powietrza do płuc a następnie wypuścił je. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na moje kolana a potem prosto w moje oczy.
-Dobra, chce Cię przeprosić. Jestem cholernym kutasem i nie mam jebanego pojęcia, co wtedy mnie napadło. –potarł lewą ręką swój kark a następnie obiema dłońmi swoje oczy.- Jesteś dla mnie cholernie ważna i cholernie mi na tobie zależy, więc nie mam kurwa żadnego pom-pomysłu aby wytłumaczyć moje wcześniejsze zachowanie i słowa które powiedziałem. Poczułem się jak pieprzony dupek i najwię-większy sukinsyn, kiedy zobaczyłem twoje łzy i to jak uciekasz, Bóg wie gdzie. Przez kilka minut próbowałem Cię znaleźć, ale odpuściłem kiedy dotarło do mnie, że najprawda…prawdopodobniej nie chcesz mnie widzieć, więc pojechałem do domu i wyżyłem się na rzeczach martwych i alkoholu. Wiem…cholera ośmieszyłem Cię, ale obiecuje, że odkręcę to, szybciej niż myślisz, tylko… musisz mi zagwa-zagwarantować, że niczego nie popsułem w naszym… związku. Nie mogę Cię stracić… teraz kiedy w końcu wiem, że mam kogoś kto się o mnie troszczy i kim mogę się opiekować.– widziałam jak starał się aby mówić normalnie i spójnie, abym bez problemu mogła go zrozumieć.
Musiałam zapamiętać, że Justin pod wpływem alkoholu staję się bardziej otwarty i mówi więcej o tym co czuje.
Przymknęłam na chwilę oczy i jeszcze raz zastanowiłam się nad jego słowami. Przygryzłam wargę i otworzyłam oczy spoglądając na wpatrującego się we mnie chłopaka.
- W porządku. Wybaczam Ci, ale pamiętaj, że jeśli taka sytuacja się powtórzy będzie Ci o wiele ciężej, sama nie wiem czy bym Ci wybaczyła, bo to naprawdę nie jest najlepsze uczucie kiedy twój chłopak wypiera się Ciebie przy wszystkich, jakby nigdy Cię nie znał, rozumiesz?
-Tak, rozumiem. Obiecuje nie spierdo…lić sprawy ponownie. -przybliżył się bliżej moich ud i położył się, kładąc głowę na moich nogach.
Oblizałam zaschnięte wargi i wzdychając wsunęłam swoją dłoń w jego miękkie włosy.
Szatyn przymknął oczy, mrucząc coś pod nosem. Mimowolnie uśmiechnęłam się, nie przestając bawić się jego włosami.
Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak usnął na moich udach, ale niestety musiałam się wydostać tak aby go nie obudzić, ponieważ zaczynało mi być okropnie niewygodnie. Podniosłam powoli jego głowę do góry i wysunęłam najpierw jedno udo a następnie drugie i zastąpiłam je poduszką. Zdjęłam powoli jego czarne adidasy z nóg i podłożyłam je obok łóżka.
Spojrzałam na zegarek na ścianie, który dopiero wskazywał 16:10.
Postanowiłam zejść na dół i obejrzeć jakiś serial. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam przerzucać kanały, aż w końcu natknęłam się na „Przyjaciół”, których postanowiłam obejrzeć.
O 19 wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Zjadłam kolację i naszykowałam butelkę wody oraz dwie aspiryny dla Justin’a, które zabrałam ze sobą do sypialni. Okropnie mi się nudziło, więc pomimo wczesnej godziny postanowiłam iść spać.
Weszłam po cichu do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Odłożyłam butelkę wody oraz tabletki na szafkę nocną po stronie Justin’a.
Podrapałam się w policzek zastanawiając się jak wyciągnąć kołdrę spod jego ciała, aż w końcu zrezygnowałam i wyciągnęłam z garderoby gruby koc. Przykryłam nim chłopaka oraz kawałek wolnej części łóżka na którą wślizgnęłam się kilka sekund później.




Niedziele należały do tych dni, kiedy moi rodzice raczej przebywali w domu, więc to oni zazwyczaj wybudzali mnie z mojego snu, ale nie tym razem.
Ciche przekleństwa oraz jęki, które co jakiś czas opuszczały usta Justin’a świadczyły o tym, że jego wczorajsza głupota, właśnie daje mu się we znaki.
Otworzyłam najpierw prawe oko aby przyzwyczaić się do światła a następnie lewe.
Bieber siedział na brzegu łóżka, podtrzymując w dłoniach swoją głowę.
Podniosłam się w górę, przez co łóżko lekko się poruszyło, co z kolei zmusiło Justin’a do spojrzenia w moją stronę.
-Dzień Dobry.- przywitał się cicho jego zachrypniętym porannym głosem, co oznaczało że sam musiał niedawno wstać.
-Głowa boli, co?- zapytałam na co chłopak w odpowiedzi jęknął łapiąc się za wspomnianą część ciała.
Spojrzałam na stolik nocny, na którym nie było już śladu po tabletkach.
-Chodź połóż się jeszcze trochę, może coś pomoże.-poklepałam miejsce obok siebie i odkryłam koc pod którym spaliśmy.
Justin posłuchał mnie i powoli położył się, narzuciłam na niego koc i przysunęłam się bliżej jego klatki piersiowej okrytej koszulką, zaciągnęłam się zapachem jego perfum i spróbowałam zasnąć jeszcze raz.


Zmarszczyłam niezadowolona nos kiedy usłyszałam pukanie do drewnianych drzwi mojego pokoju. Jęknęłam i otworzyłam powoli oczy rozglądając się po pokoju, w którym znajdowałam się tylko i wyłącznie ja. Dotknęłam ręką drugą stronę łóżka, która niestety była już całkowicie zimna, miałam już zabrać dłoń kiedy poczułam pod palcami kawałek papieru. Odkryłam koc i szybko chwyciłam w dłonie małą żółtą kartkę, nie przejmując się aż tak bardzo natarczywym pukaniem do drzwi oraz głosem mojej rodzicielki, pośpieszającej mnie z otwarciem.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech po przeczytaniu kartki.

Kochanie, nie chciałem Cię budzić, ale niestety chłopcy potrzebowali mojej pomocy.
Z moją głową o wiele lepiej i nie martw się, miałem czym wrócić.
Do zobaczenia skarbie ;)

Zgniotłam kartkę w dłoni i podniosłam się z łóżka zmierzając w kierunku drzwi, po drodze wyrzucając kartkę do kosza.
Otworzyłam drewnianą powierzchnie ukazując mi tym samym moją zirytowaną mamę.
-No nareszcie, jeszcze chwila i zawołałabym ojca.-oznajmiła wpatrując się we mnie twardym wzrokiem.
- Daj spokój mamo, spałam i po prostu nie słyszałam Cię. Przyszłaś tutaj z jakimś konkretnym zamiarem?
-Tak. Zejdź na obiad, jest 13 i najwyższy czas abyś wstała.-powiedziała a następnie ruszyła w drogę powrotną jak domyślam się w stronę kuchni.
Zamknęłam drzwi i obróciłam się w kierunku zegarka na szafce nocnej. 12:57.
To aż dziwne, że pozwolili spać mi do tak później pory. To w ogóle dziwne, że tyle przespałam.
Wybrałam w garderobie ciemne jeansy oraz jasny T-shirt, ubrałam się szybko oraz uczesałam swoje roztrzepane włosy w łazience i zeszłam na dół.


Resztę niedzieli przesiedziałam z głową w książkach, postanawiając w końcu trochę się pouczyć, ponieważ przez ostatni czas zdarzało mi się to naprawdę rzadko, czego mogę żałować w ostatnie dni przed zakończeniem semestru.
Kiedy w końcu nadszedł Poniedziałek z wielką niechęcią skierowałam się moim Audi R8 w stronę budynku szkoły.
Po przekroczeniu progu placówki dosłownie każdy zwrócił na mnie swoją uwagę, co mnie nie cieszyło. Miałam ochotę uciec stąd jak najdalej i schować się tak aby nikt mnie nigdy nie znalazł, ale wiedziałam że nie mogę tego zrobić, ponieważ będę jeszcze większym pośmiewiskiem niż jestem do tej pory.
Szczerze mówiąc w tej właśnie chwili powinnam odnaleźć Justin’a i powiesić go za jego najważniejszą cześć ciała na jakimś naprawdę wysokim budynku, tak aby zwisał do góry nogami. Może spłynęłoby mu trochę krwi do jego mózgu i poprawiło jego funkcjonowanie.
Westchnęłam kiedy usłyszałam ciche śmiechy i rozejrzałam się poszukując jakiejś znajomej twarzy, która nie miała zamiaru się ze mnie wyśmiewać.
Jęknęłam w duchu kiedy zobaczyłam zbliżającą się w moją stronę Lilly z wymalowanym szyderczym uśmiechem na twarzy.
- No proszę, proszę a kogo my tu mamy? Wiedziałam że w pewnym momencie zostaniesz pośmiewiskiem dla ludzi, aż w końcu nadszedł ten dzień. Gdzie twoja wierna przyjaciółka, Emilly? Czyżby wystraszyła się twojej już zepsutej opinii w tej szkole i uciekła jak najdalej, aby sama nie miała problemów?- zaśmiała się rozglądając po korytarzu.
-Odczep się, co? Zajmij się swoim własnym paskudnym życiem i nie wpierdzielaj się w moje, okay?- zacisnęłam wargi spoglądając na moją już byłą „przyjaciółkę”.
-Och, zamknij się. Jesteś już tutaj skończona, rozumiesz?! Doskonale wiedziałam, że Bieber tym czy innym sposobem i tak sprowadzi Cię na samo dno. O wilku mowa, idzie chłopak któremu podziękowałabym gdybym miała ochotę z nim rozmawiać.-zaśmiała się i poprawiła swoje włosy zarzucając je do tyłu. – I och, idzie tutaj aby poniżyć Cię jeszcze bardziej. Nie mogę się doczekać.-zaklaskała uśmiechając się szeroko.
Obróciłam głowę i oblizałam usta widząc zbliżającego się w naszym kierunku chłopaka. Nasz wzrok zablokował się na kilka sekund. Justin podniósł do góry swoją lewą brew i włożył ręce do kieszeni swoich ciemnych jeansów, przyśpieszając kroku.
Odetchnęłam lekko kiedy szatyn zatrzymał się po mojej prawej stronie. Spojrzał na Lilly mrużąc swoje ciemne oczy.
-Czego chcesz pieprzona szmato?!- wysyczał w jej kierunku.
Prawie zachłysnęłam się swoją śliną na jego słowa, ale nie miałam zamiaru go upominać. Całkowicie na to sobie zasłużyła.
- Spokojnie. Przyszłam tylko pogadać z tym wypierdkiem życiowym. Jestem po twojej stronie, też uważam że do niczego się nie nadaje.- wskazała na mnie, uśmiechając się niewinnie w jego stronę.
Och kochanie, chyba nie masz pojęcia w co się pakujesz.-pomyślałam.
- Nazwij ją tak jeszcze raz, a będziesz wąchać kwiatki od spodu, jasne?! I wypierdalaj z przed moich oczu dwulicowa szmato!- cóż, jego głos był dość głośny, więc spora cześć uczniów skupiła na nas całą swoją uwagę, czekając na dalszy ciąż zdarzeń.
Lilly zamrugała powiekami a następnie obróciła się na pięcie i odeszła.
Odetchnęłam i zagryzłam wargę spoglądając na Justin’a.
- Uh… wszyscy się gapią.-wymamrotałam
-Może to i dobrze.- oblizał wargi a następnie zrobił krok w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
- Czas naprawić to co zepsułem.-oznajmił i szybko pokonał dzielącą nas odległość a następnie popchnął mnie lekko na szafki znajdujące się po mojej lewej stronie.
-Czekaj… co ty robisz?- zamrugałam szybko powiekami.
-Ciii, kochanie, po prostu się zrelaksuj.-mruknął a następnie pochylił się do przodu i przycisnął swoje usta do moich.
Westchnęłam zaskoczona, Justin odsunął się na minimalną odległość i wyszeptał prosto w moje usta.
-Zarzuć swoje ręce na moje ramiona… no dalej, kochanie.-wymruczał całując moją brodę.
Posłuchałam go i zaplotłam swoje ręce na jego szyi.
-Czas dać przedstawienie.-wymamrotał i ponownie naparł na mnie, tym razem oddałam pocałunek
Justin przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze, ale nie udzieliłam mu dostępu, nie chcąc robić z tego aż takiej wielkiej szopki.
Dłoń Bieber’a ścisnęła mój pośladek, a ja zacisnęłam mocno powieki starając się nie jęknąć i nie dać mu tego co próbuje osiągnąć.
Rozplotłam swoje dłonie i oparłam je na jego ramionach odpychając go lekko od siebie.
-Wystarczy Justin, myślę że dość spora grupa już nas zobaczyła i wieści rozniosą się szybciej niż myślimy.
- Okay, w takim razie chodźmy do twojej szafki.- złapał moją dłoń i splótł nasze palce ciągnąć mnie za nim w kierunku mojej metalowej szafki.
Justin z całych sił chciał pokazać, że jestem dla niego kimś ważnym, więc nie zdziwiłam się kiedy po kilku krokach puścił moją dłoń i objął mnie ramieniem.
Obok mojej szafki opierała się Emilly z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Powiem wam, że niezłe show, aż to sobie nagrałam!- zachichotała.
- Tak mi też miło Cię widzieć. Powiedz lepiej, gdzie zgubiłaś Ryana.- odsunęłam się od Justin’a i otworzyłam swoją szafkę, nadal oczekując odpowiedzi Em.
- Nie wiem, pewnie jest jeszcze w domu, lub w drodze tutaj.- odpowiedziała
Kiwnęłam głową i schowałam do torby kilka potrzebnych książek a następnie zatrzasnęłam szafkę.
Pożegnałam się z Justin’em buziakiem w sam środek ust i skierowałam się z Emilly na drugie piętro gdzie miała odbyć się nasza pierwsza lekcja dzisiejszego dnia.


Dzień mijał szybko a ja w ciągu pięciu godzin zdążyłam wysłuchać już masę pytań dotyczących mnie i Justin’a. Praktycznie każdy chciał wiedzieć czy jesteśmy razem i po pewnym czasie znudziło mi się już odpowiadanie na pytania, więc starałam się je ignorować. Oczywiście, że znalazło się kilka podłych osób – głównie mam na myśli dziewczyny – które nadal obrażały moją osobę, sądząc że to jakiś cholerny zakład lub inne gówno.
Z zadowoleniem zajęłam swoje stałe miejsce na stołówce naprzeciwko mojej przyjaciółki, uśmiechnęłam się lekko kiedy do naszego stolika dosiadł się Ryan. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Justin’a ale niestety nigdzie go nie zauważyłam.
-Gdzie Justin?- zapytałam, skupiając swoją uwagę na kartoniku soku pomarańczowego, który właśnie otwierałam.
-Nie dostałaś jego wiadomości?
Podniosłam do góry głowę aby spojrzeć na chłopaka i zmarszczyłam brwi.
-Wiadomości?- wyjęłam telefon z kieszeni i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam dwie nieoczytane wiadomości, obie od Justin’a.

Od: SEXOWNY :*
Zrywam się z trzech ostatnich godzin, więc mnie nie szukaj.
Mamy małe problemy, ale nie martw się załatwię to.  
Do jutra :*

Od: SEXOWNY :*
Ryan zostaje, więc w razie jakichś kłopotów, idź do niego.

Zablokowałam urządzenie i odłożyłam je obok mojej tacy z jedzeniem.
-Musiałam nie czuć wibracji.- wzruszyłam ramionami, spoglądając raz na Ryana a raz na Emilly.
- W porządku.
- To coś poważnego… no wiesz, te problemy?- chwyciłam w dłonie kanapkę z kurczakiem i ugryzłam jej pierwszy kęs.
Butler odchrząknął i napił się Coli z puszki stojącej przed nim.
- Nie, to nic takiego, naprawdę nie zawracaj sobie tym głowy. – uśmiechnął się lekko i odwrócił wzrok spoglądając gdzieś przed siebie.
- Czekajcie… o co chodzi?- wtrąciła się Emilly, marszcząc swoje brwi.
-O nic skarbie, wyjaśnię ci to później. Kathe słuchaj, naprawdę nic się nie dzieję. Jesteśmy gangiem, w tym gównie jest dużo problemów i to nie jest coś z czym sobie nie poradzimy, więc wyluzuj i nie myśl o tym, dobrze?- Miałam wrażenie jakby chłopak zaczął się lekko irytować co jest rzadkim widokiem, przynajmniej dla mnie.
Pokiwałam niepewnie głową, mając ogromną nadzieje, że naprawdę nie dzieje się nic poważnego, bo przecież jeśli to nie było by nic ważnego, chłopcy nieściągalni by Justin’a do domu, ale z drugiej strony jeśli naprawdę działo by się coś niedobrego nie sądzę aby zostawili tutaj Ryana. Przypomniała mi się karteczka, którą zostawił wczoraj dla mnie Justin, na której również pisało, że chłopcy potrzebują jego pomocy, więc coś musiało być na rzeczy.
Pokręciłam głową, starając się w ten sposób oczyścić swoją głowę z przeróżnych myśli i westchnęłam, nie odzywając się już słowem.
W ciszy przerywanej jakimiś naszymi krótkimi spostrzeżeniami zjedliśmy lunch a po dzwonku wspólnie opuściliśmy stołówkę, rozdzielając się z Ryan’em na korytarzu.