czwartek, 1 czerwca 2017

BONUS

6 Miesięcy Później
Kathe POV'
Przełączałam bezmyślnie kanały w telewizorze, myślami będąc tak naprawdę gdzieś indziej.
Od samego rana z powodu stresu nie czułam się zbyt dobrze co tylko spotęgowało moje wymioty, lecz jakimś cudem udało mi się ukryć moje samopoczucie przed domownikami.
-Hej, skarbie? Wszystko w porządku? - zamrugałam powiekami, kiedy poczułam dłoń na moim ramieniu a następnie na twarzy, ponieważ Justin ukucnął przede mną.
- Jasne, wszystko jest dobrze.- uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam do przodu, składając delikatnego całusa na jego wargach.
- Jeśli coś jest nie tak, źle się czujesz, po prostu powiedz, zostanę z tobą. Chłopcy na pewno poradzą sobie bez mojej pomocy. - kciuk Justin'a dotknął mojej dolnej wargi, lekko ją gładząc.
- Naprawdę jest wszystko okay, nie musisz się martwić, w razie czego będę dzwonić, obiecuje.- przygryzłam delikatnie opuszek jego palca, a potem pocałowałam ugryzione miejsce.
- Skoro tak. Wróciły za jakieś 2 godzinki, bądź grzeczna.- chłopak błysnął uśmiechem i wstał na równe nogi. - Kocham Cię.- oznajmił i pochylił się do przodu całując moje usta.
- Ja też Cię kocham. A teraz już jedźcie.- przełknęłam nerwowo ślinę, wyjątkowo chcąc pozbyć się Justin'a jak najszybciej z domu.
Przyglądałam się przez chwile jak chłopcy opuszczają dom, krzycząc po drodze słowa pożegnania, a kiedy w końcu usłyszałam dźwięk odjeżdżających samochodów, sięgnęłam po mój telefon leżący na stoliku i wyszukałam w kontaktach numeru do Emilly.
Do: EM :*
Droga wolna, zapraszam.
Zablokowałam telefon i odłożyłam go we wcześniejsze miejsce, następnie zaczynając z nerwów obgryzać skórki.
Jakieś 15 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wyłączyłam telewizje i udałam się do korytarza, aby otworzyć.
Przytuliłam dziewczynę na powitanie i zaprosiłam do środka, cicho wzdychając.
- Jesteś pewna?- Emilly popatrzyła na mnie z troską, ale również z lekkim uśmiechem.
- Nie, dlatego tutaj jesteś.- przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę i odebrałam od dziewczyny torebkę, którą mi podała.
- Nie denerwuj się, tylko leć sprawdzić.- westchnęłam i na trzęsących się nogach ruszyłam w głąb domu, po to aby zamknąć się w łazience na kilka minut.
Miałam wrażenie jakby te 10 minut trwały całą wieczność, wiec to chyba nic dziwnego, ze co 30 sekund z moich ust padało pytanie "Ile jeszcze?" na które Emilly odpowiadała z lekkim znudzeniem.
- W porządku. Czas minął.- rozszerzyłam oczy, kiedy usłyszałam głos przyjaciółki zza drzwi. Przełknęłam ślinę i trzęsącą się dłonią sięgnęłam po odwrócony do góry nogami test ciążowy, lecz w połowie drogi zrezygnowałam.
- I co? Zostanę najwspanialszą ciocią?- westchnęłam i podeszłym do drzwi, uchylając je lekko.
Emilly popchnęła drewnianą powierzchnię mocniej, aby móc widzieć mnie całą.
- Nie będę ciocią? - zmarszczyła brwi i zrobiła z ust podkówkę.
- Nie wiem, po prostu boje się sięgnąć po ten cholerny kawałek plastiku. Obje wiemy ze od tego zależy bardzo dużo i boje się ze jeśli naprawdę jestem w ciąży, Justin może nie przyjąć tego zbyt dobrze. W końcu prawie po roku małżeństwa wspomniał o dziecku tylko jakieś trzy razy i to za każdym razem kiedy wypił z moim ojcem, więc sądzę że mówił to tylko dlatego aby dał mu spokój. Co jeśli on nie jest gotowy? Może chce nacieszyć się jeszcze trochę zwykłym małżeństwem, bez nocnych pobudek i brudnych pieluch? Boże, tak cholernie się boje.- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, ze całe moje ciało drży, więc Em podeszła bliżej, aby mnie przytulić.
- Najpierw sprawdźmy test, umówisz się jeszcze do ginekologa aby się upewnić, a dopiero później razem pomyślimy jak powiesz o tym Justin'owi, ale naprawdę sądzę ze nie masz czego się bać. Jak dla mnie jesteście wspaniałym małżeństwem, bardzo się kochacie, wiec nie sądzę aby małe dziecko, efekt waszej miłości, miał to wszystko zepsuć, a teraz właź do tej cholernej łazienki i powiedz mi czy będę ciocią.- Emilly wepchnęła mnie lekko do środka i oparła się o framugę drzwi, przyglądając mi się dokładnie.
Wstrzymałam oddech i trzęsącą się dłonią sięgnęłam po test, który szybkim ruchem obróciłam w moją stronę.
Zamrugałam powiekami i westchnęłam ponieważ moje płuca zaczęły piec z powodu braku powietrza.
- Dwie kreski.- oznajmiłam podnosząc do góry głowę i zerkając na Emilly.
- Będę ciocią, będę ciocią!- zapiszczała Emilly kiedy razem opuściliśmy gabinet ginekologiczny, do którego Emilly zapisała mnie dwa dni temu.
- Uspokój się, wariatko.- oznajmiłam lecz mimo to lekko się uśmiechnęłam.
- Nie cieszysz się ?- Em zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Oczywiście, ze się cieszę, bo to naprawdę niesamowite uczucie wiedzieć ze nosi się w sobie nowe życie, a tym bardziej ze to dziecko moje i Justin'a, ale po prostu nadal boje się jak on na to zareaguje.- spuściłam wzrok na broszurki trzymane w moich rękach na kilka tematów związanych z ciążą.
- Zobaczysz, ze wszystko się ułoży, a za 8 miesięcy będziecie szczęśliwymi rodzicami. - Emilly złapała moje ramie, uśmiechnęła się i pociągnęła w kierunku wyjścia z budynku.
Po rozstaniu z Emilly przed budynkiem szpitala, udałam się w stronę domu, lecz w połowie drogi postanowiłam odwiedzić rodziców. Zdecydowałam, że na razie nie będę mówić im o ciąży, więc tym sposobem właśnie siedziałam na kanapie w salonie w moim rodzinnym domu i popijałam ciepłą herbatę.
- Więc... Jak wam się układa?- mama upiła łyk herbaty, a następnie posłała mi uśmiech.
- Wszystko w jak najlepszym porządku.- odwzajemniłam uśmiech, ponieważ naprawdę miedzy mną a Justin’em było dobrze. Byłam szczęśliwą żoną, która na zabój kochała swojego męża. Jasne jak w każdym związku zdarzały nam się małe kłótnie, ale zazwyczaj dość szybko je zażegnywaliśmy.
- Ostatnio rozmawialiśmy z ojcem na twój temat i Justin'a, i oboje wspólnie stwierdziliśmy, że mimo iż byliśmy sceptycznie nastawieni do waszego związku w chwili kiedy prawdziwa twarz Justin'a wyszła na światło dzienne, to teraz naprawdę cieszymy się ze jesteście razem. Oboje z ojcem wiemy, ze Justin bardzo Cię kocha i jest w stanie zrobić dla Ciebie wszystko, co nas uspakaja. Wiemy że się o Ciebie troszczy, chroni Cię i dodatkowo bardzo go lubimy, wiec mimo wszystko sądzę, ze chyba nie mogłaś trafić lepiej.- zamrugałam oczami czując nagle pieczenie oczu. Naprawdę zdziwiły mnie słowa mamy i jednocześnie mnie uszczęśliwiły, ponieważ co może być lepszego jeśli twoi rodzice uwielbiają twojego partnera?
- Dziękuje, mamo, to dużo dla mnie znaczy i pewnie dla Justin'a również.- odpowiedziałam, upijając kolejny łyk herbaty.
Zagadałam się na tyle z mamą, że nawet nie zwracałam uwagi na godzinę, póki rodzicielka nie podniosła się z kanapy aby otworzyć drzwi osobie która która stała na zewnątrz.
Zerwałam się z kanapy z zamiarem powrotu do domu, do Justin'a, lecz chyba trochę za późno ponieważ chłopak w tym samym momencie wszedł do salonu z poważną miną.
- Gdzie do cholery podziewa się twój telefon?- warknął przez co skrzywiłam się niezadowolona.
Naprawdę nie chciałam aby mama była świadkiem naszej kłótni.
- Zostawiłam torebkę w samochodzie.- wymamrotałam i przeniosłam wzrok za plecy szatyna, gdzie pojawiła się mama posyłając mi lekki uśmiech.
- Zostawię was samych, w razie czego będę na górze.- mama obróciła się z zamiarem wyjścia, lecz zatrzymała się jeszcze na chwile i obróciła w naszą stronę. - Wiem, ze się o nią martwisz, ale nie złość się nie nią, Justin. Po prostu dobrze nam się rozmawiało i nie zwróciliśmy uwagi na godzinę.- Justin westchnął cicho nie spuszczając ze mnie wzroku, a następnie poczekał aż moja mama zniknie na górze.
- Twoja mama ma racje, kurewsko się martwiłem. Mogłaś napisać sms, ze jedziesz odwiedzić rodziców.
- Wiem, przepraszam. Zapomniałam.- podeszłam bliżej chłopaka i niepewnie zaplotłam ramiona wokół jego tali, a następnie przytuliłam głowę do jego torsu. Justin odwzajemnił uścisk i ułożył ręce trochę powyżej mojego tyłka. - Jak mnie znalazłeś?
- Namierzyłem Cię. Nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłaś.
- Nic mi się nie stało, jestem cała i zdrowa.
- Dobrze. Wracamy do domu?- pokiwałam głową i odsunęłam się do tylu z zamiarem pożegnania się z mamą. - Co ty tutaj masz? - zanim zdążyłam zauważyć chłopak wyjął z kieszeni mojej bluzy broszurki, które najwyraźniej musiały się lekko wysunąć.
Rzuciłam się na chłopaka i zakryłam dłonią jego oczy, aby nie zobaczył co takiego trzyma w ręku, ponieważ naprawdę nie chciałam aby dowiedział się że zostanie tatą właśnie w ten sposób.
- Okaaay... Dlaczego zasłoniłaś mi oczy?- chłopak zacisnął mocniej rękę na broszurach, domyślając się o co może mi chodzić.
- Możesz po prostu oddać mi to co trzymasz w ręce?- zapytałam trzęsącym się głosem.
- Jasne, ale najpierw przekonam się co to takiego.- Justin zrobił unik w bok i obrócił się do mnie plecami.
Zakryłam twarz dłońmi, czując jak moje serce nagle przyspiesza swój rytm.
- O Boże.- wymamrotałam, czekając na reakcje Justin'a.
Podskoczyłam kiedy poczułam obejmujące mnie ramiona, wiec niechętnie odsłoniłam twarz i spojrzałam prosto w oczy szatyna.
- Jesteś w ciąży? - zapytał z kamienną miną, przez którą nie wiedziałam czy skłamać czy powiedzieć prawdę.
Skarciłam się w myślach za moje głupie myślenie, ponieważ jeśli skłamie to jasne, że nie uda mi się ukryć dziecka.
- Tak.- pokiwałam lekko głową. Justin oparł czoło o moje i pocałował mnie mocno w usta. - Cieszysz się?- zapytałam w chwili kiedy miękkie usta Bieber'a oderwały się ode mnie.
- Oczywiście, że się cieszę. Co innego miałbym robić? Nie masz pojęcia jaki dzięki tobie jestem szczęśliwy.- złożył jeszcze jeden pocałunek na moich wargach. - Powiedziałaś już mamie?
- Nie, chciałabym abyś najpierw ty wiedział, a po za tym, chce aby usłyszeli to razem.
- W porządku, kochanie. Chodź pójdziemy pożegnać się z twoją mamą. - Justin chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko, idąc w kierunku schodów prowadzących na górę.
Ponieważ przyjechałam do rodziców swoim samochodem, musiałam również nim wrócić. Przez całą drogę do domu z mojej twarzy nie znikał uśmiech.

Zaparkowałam samochód na podjeździe i wysiadłam z auta od razu kierując się w stronę Justin’a, opartego plecami o Ferrari. Na jego ustach również gościł szeroki uśmiech co potwierdzało, że szatyn był naprawdę szczęśliwy.
Bieber odepchnął się od swojego auta i podszedł do mnie bliżej, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Masz pojęcie jak bardzo Cię kocham?- pokręciłam, głową zaprzeczając, lecz w dalszym ciągu nie przestając się uśmiechać. – Myślę, że jestem w stanie Ci to pokazać, jeśli tylko obiecasz, że będziesz cicho.- Szatyn wpił się w moje usta, nie pozwalając mi skomentować w żaden sposób jego słów.
Jęknęłam cicho, kiedy chłopak przygryzł lekko moją dolną wargę i odwzajemniłam pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie po kilku minutach i trzymając się za ręce, weszliśmy do domu.
W salonie znajdowała się cała piątka, więc kiedy tylko wkroczyliśmy do pomieszczenia, wszystkie głowy obróciły się w naszą stronę.
- Wow, Bieber, co Ci się stało w twarz?- Luke podniósł brwi do góry, wyśmiewając się z ogromnego uśmiechu Justin’a. Szatyn przycisnął mnie mocniej do swojego boku i spojrzał na mnie pytająco, niemo pytając o zgodę, czy może podzielić się z nimi świeżą informacją. Pokiwałam lekko głową, więc spojrzenie szatyna ponownie padło na jego przyjaciół.
- Zaraz możemy sprawdzić, czy z twoją twarzą jest wszystko okay.- Luke podniósł ręce do góry w geście poddania. – W każdym razie, chce wam coś powiedzieć. Za jakiś czas ktoś będzie musiał z nami zamieszkać.- twarz Justin’a, nabrała nagle poważnego wyrazu.
- Jeśli to jakaś gorąca laska, to chyba nie mam nic przeciwko.- Chris zagwizdał, przez co przewróciłam oczami.
- Nie, właściwie to nie wiem i raczej nie dowiemy się jeszcze przez dłuższy czas.- kątem oka widziałam jak Justin drapie się po głowie, udając zakłopotanego. Zagryzłam wargę, starając się pohamować śmiech.
- Kurwa, stary… chcesz nam powiedzieć że sprowadzasz nam pod dach nie wiadomo kogo? Kompletnie obcego? Czy Ciebie do reszty pojebało? – irytacja w głosie Chaz’a była doskonale słyszalna.
-W zasadzie to nie będzie ktoś obcy. Znacie dobrze dwie podobne do niego osoby. – Justin próbował ich naprowadzić na odpowiedni tor, równocześnie sobie z nich żartując.
- Przestań pieprzyć, do kurwy i mów kto to.- warknął Max.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się głośno.
- Czekaj, czekaj.- wymamrotał Ryan, zerkając raz na mnie, raz na Justin’a. – Za ile niby ten ktoś ma się wprowadzić?- uśmiechnęłam się, pozostawiając odpowiedź Justin’owi.
- Za kilka miesięcy.- oznajmił i przesunął mnie przed siebie, a następnie objął ramionami w tali.
- Ja pierdole!- Ryan zerwał się gwałtownie z kanapy, przeskakując ją i stając przed nami. – Robicie sobie z nas jaja?
- Nie wiem czy mówimy o tym samym.- oznajmiłam, opierając głowę o klatkę piersiową szatyna.
- Jesteś w ciąży?! Będę wujkiem?! Ten zjeb będzie ojcem?!- Ryan wskazał ręką na Justin’a, praktycznie skacząc w miejscu z podekscytowania.
- Uważaj na słowa, to że jesteś moim przyjacielem nie oznacza że możesz nie dostać po pysku.- zignorowałam Justin’a, ponieważ wiedziałam, że chłopak tylko żartuje.
- Cokolwiek, więc będę wujkiem czy nie?! – pokiwałam lekko głową i w tej samej chwili wszyscy rzucili się w naszą stronę, mocno nas przytulając.
Zaśmiałam się głośno, starając się w jakiś sposób odwzajemnić chociaż po części dziwny uścisk w którym się znalazłam.

6 Miesięcy Później
Justin POV’
Zaspany wyszukałem dłonią Kathe, chcąc odnaleźć moją żonę i przytulić ja na tyle ile będzie pozwalało mi na to moje dziecko. Warknąłem zirytowany kiedy jedyne co poczułem to zimne prześcieradło. Nie chętnie otworzyłem oczy, a następnie je przetarłem. Rozejrzałem się po pokoju, zauważając że na dworze jest kompletnie ciemno, a zegarek na szafce nocnej wskazuje godzinę 2:46. Zsunąłem nogi z łóżka i w samych bokserkach wyszedłem na korytarz kierując się na dół. Wcale nie zdziwiłem się dostrzegając Kathe w kuchni z kubkiem prawdopodobnie ciepłej herbaty w ręku i ciastkiem w drugiej. Uśmiechnąłem się mimowolnie i podszedłem do dziewczyny. Schyliłem się całując dość mocno już wydęty brzuszek, a następnie wyprostowałem się całując Kathe.
- Jak się czujesz?
- W porządku. Chciało mi się siku, a potem trochę zgłodniałam, więc przyszłam trochę podjeść.- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słodko i wepchała sobie resztki ciastka do buzi.
- Okay, ale teraz idziemy spać, wiesz przecież że musimy wcześnie wstać, aby zobaczyć na jakim etapie jesteśmy z domem.- Kathe pokiwała głową, dopiła napój, odstawiła szklankę, a następnie złapała moją dłoń, wracając razem ze mną na górę.
Następnego dnia już o godzinie 8 byliśmy na terenie działki, na której obecnie trwał remont naszego przyszłego domu, który kupiłem prawie dwa miesiące po tym jak dowiedziałem się o ciąży Kathe. Dom był duży i w bardzo dobrym stanie, lecz mimo wszystko woleliśmy urządzić go całkowicie po swojemu. Budynek znajdował się na tej samej ulicy na której obecnie mieszkamy, tyle że prawie na samym końcu.
Ścisnąłem mocniej dłoń Kathe, idąc wolnym krokiem, aby nie zmęczyć dziewczyny i przy okazji rozglądając się dookoła, czy nie znajduje się tutaj nic co w jakiś sposób może zagrażać mojej żonie i mojemu dziecku.
Podeszliśmy do drewnianych drzwi i otworzyliśmy je dorabianym kluczem, ponieważ oryginalny posiadała ekipa remontowa. Skrzywiłem się kiedy od razu po wejściu o mało co nie potknąłem się o zerwaną podłogę. Szybko złapałem równowagę i pomogłem wejść Kathe, co jedynie dziewczyna skomentowała przewróceniem oczu.
Obejrzeliśmy dokładnie każdy zakamarek domu, stwierdzając że do zakończenia pracy brakowało jedynie nowych podłóg, pomalowanych ścian w niektórych pomieszczeniach i oczywiście mebli.
Byłem zadowolony z pracy ekipy, ponieważ po wyburzonej ścianie w salonie nie było śladu, dom z zewnątrz wyglądał naprawdę elegancko, okna antywłamaniowe wydawały się być również w porządku, kuchnia dzięki powiększonemu salonowi wydawała się również większa, ale być może to tylko dlatego, że wzniesienie które będzie wyspą kuchenną, zostało powiększone i trochę przesunięte. Wszystkie inne drobnostki, których swoją drogą było dość sporo też wyglądały na solidnie wykonane, więc mimo dużej kwoty którą przyszło mi zapłacić byłem naprawdę zadowolony, ponieważ kasa była zdecydowanie warta tego co chłopcy wykonali.


2 Miesiące Później
Kathe POV’

- Wstawaj!- potrząsnęłam po raz kolejny ramieniem Justin’a, lecz mężczyzna zareagował jedynie cichym mruknięciem. Byłam naprawdę na skraju wytrzymałości, ponieważ szatyn wrócił późno wraz z chłopcami z obrzeży, przez co było mi naprawdę ciężko go dobudzić. – Wstawaj, do cholery, albo wezmę spluwę i przestrzelę Ci łeb!- krzyknęłam i dosłownie kilka sekund później wrzasnęłam na cały dom, łapiąc się za brzuch.
Tym razem Justin podniósł się szybko do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie wystraszony.
­ - Co się dzieje?- zapytał zaspanym, ochrypłym głosem.
- Dziecko najwidoczniej chce już poznać rodziców.- krzyknęłam po raz kolejny kiedy poczułam mocny skurcz, który z chwili na chwilę coraz bardziej się wzmacniał.
- Cholera.- chłopak zerwał się z łóżka i sięgnął po najbliższe spodnie i koszulkę, prawie wywracając się podczas zakładania butów.
Miałam na sobie za dużą o kilka rozmiarów bluzkę, aby nie uciskać dziecka, o rozmiar za duże – teraz mokre - spodnie i ciepłe bawełniane skarpetki, dlatego poprosiłam Justin’a aby pomógł mi przebrać mokre ubranie, a następnie chciałam jak najszybciej trafić do szpitala.
Drzwi od naszego pokoju otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął Ryan wraz z Chris’em.
- Co jest?- zapytał ten drugi, skanując mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Zaczęło się. Niech któryś z was weźmie jej torbę i zniesie na dół.
- Jedziemy z wami.- oznajmił szybko Ryan, pochodząc po torbę.
Krzyknęłam kolejny raz i poczułam łzy spływające po moich policzkach.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. Zobaczysz.- Justin podszedł do mnie, otarł z moich policzków łzy, a następnie schylił się i chwycił mnie pod kolanami podnosząc do góry.
Mimo, że czułam ogromny ból, nie mogłam zapomnieć o tym, że byłam ciężka i nie chciałam aby Justin przeze mnie zrobił sobie krzywdę.
- Puść mnie, Justin. Jestem ciężka, dam radę dotrzeć do samochodu sama.- wymamrotałam.
- Uspokój się. Nie jesteś ciężka, jesteś wciąż leciutka jak piórko, po prostu teraz nie noszę tylko Ciebie, ale też nasze dziecko, więc uspokój się i oddychaj.- szatyn pocałował mnie w policzek i zszedł ze mną po schodach, od razu kierując się w stronę auta.

Przez całą drogę do szpitala, krzyczałam i płakałam na zmianę, więc kiedy znalazłam się w szpitalu i trafiłam na salę prosiłam uporczywie pielęgniarki aby dały mi coś znieczulającego.
Jedyne co usłyszałam w odpowiedzi to „ Za chwilę dostanie pani swoje znieczulenie, ale najpierw zabieramy panią na salę porodową, ponieważ rozwarcie jest wystarczające.” Tym o to sposobem właśnie krzyczałam, prąc i ściskając jak najmocniej rękę Justin’a i co kilka minut wrzeszcząc na moją ginekolog, obecną przy porodzie.
Opadłam wyczerpana głową na twardą kozetkę, kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiał rozdzierający serce płacz.
Justin pocałował mnie szybko w usta i puścił moją rękę, wychylając się aby zobaczyć dziecko.
- Gratuluje, mają państwo ślicznego, zdrowego chłopca.- oznajmił po kilku minutach lekarz odbierający poród i podał mi na ręce małego bobasa, zawiniętego w niebieski kocyk.
- Gratuluje Kathe, Justin. Będziecie wspaniałymi rodzicami.- oznajmiła moja ginekolog i uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Sprawdzę później, co u was.- dodała i wyszła z sali.
Spojrzałam na Justin’a, który wpatrywał się w chłopca z szerokim uśmiechem, trzymając jego malutką rączkę. Najwyraźniej poczuł że się w niego wpatruje, ponieważ spojrzał na mnie i pochylił się całując moje usta.
- Dziękuje Ci, kochanie.- pocałował jeszcze moje czoło i ponownie całą swoją uwagę przeniósł na dziecko, co z resztą ja również uczyniłam.

- Dlaczego do cholery nikt nie powiedział mi, że moja córeczka urodziła?- uśmiechnęłam się kiedy tato wbiegł do Sali wraz z mamą, szybkim krokiem podchodząc do mnie i do małego łóżeczka na podwyższeniu w którym spał Jason.
- Jaki słodki malec.- oznajmiła mama, przyglądając się z uśmiechem swojemu wnukowi. – Jak się czujesz?- zapytała, podczas kiedy tata w dalszym ciągu podziwiał Jason’a.
- Wykończona, ale daje radę.
- A gdzie Justin?- rozejrzała się po sali, jakby mając nadzieję, że gdzieś go zauważy.
- Pojechał odwieźć Ryan’a i Chris’a do domu. Za kilka minut powinien wrócić. – odpowiedziałam.
Mama pokiwała głową i ponownie całą swoją uwagę przeniosła na wnuka. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o poduszkę, zasypiając bardzo szybko.
- Pokaż mi małego Bieber’a! Muszę się nacieszyć jego widokiem póki jeszcze tutaj mieszkacie!- krzyczał Max od razu po naszym wejściu do domu.
- Czyli zostało Ci jeszcze jakieś 4 dni. Pojutrze przywożą ostatnie meble i możemy się wprowadzać.- stwierdził Justin, cicho się śmiejąc.
- Co?! Nie mogłaś go urodzić wcześniej, albo przełóżcie przeprowadzę jeszcze o jakiś miesiąc.- tym razem odezwał się Luke, który pojawił się po chwili przy moim boku, odsłaniając kocyk z twarzy Jason’a i patrząc na niego.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że z nas wszystkich to właśnie Bieber jako pierwszy założył rodzinę.- oznajmił Chaz, wchodząc do salonu, w którym staliśmy.
- Racja, kto by się spodziewał.- przytaknął Max.
- Okay, przykro mi ale muszę położyć małego do łóżeczka. Jeśli chcecie możecie popatrzeć jak śpi.- poprawiłam dziecko na rękach i ruszyłam w kierunku schodów, pewna że wszyscy zrezygnują, lecz o dziwo wszyscy ruszyli za mną. Zaśmiałam się i pokręciłam lekko z niedowierzaniem głową, uważając przy tym aby nie potknąć się na schodach.
- Właściwie nie wiem dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej, ale chyba pora kupić jakiś rodzinny samochód. Nie będę woził Jason’a Ferrari ani twoim Audi.- oznajmił Justin kiedy przytulając się leżeliśmy w łóżku, gotowi do snu.
- Racja, przydało by się coś takiego.- przytaknęłam. – Więc kiedy się przeprowadzamy?- złapałam dłoń Justin’a, zaczynając bawić się jego palcami.
- Poczekamy jeszcze z 10 dni, niech chłopcy trochę nacieszą się Jason’em, a potem wprowadzamy się do siebie.- pokiwałam głową i westchnęłam cicho.
- Będę za nimi tęsknić. Przyzwyczaiłam się, że w domu jest pełno facetów.
- Wiem, kochanie, ale teraz będzie musiała Ci wystarczyć tylko dwójka facetów. Poza tym mieszkamy niecałe 10 minut pieszo od nich, więc w każdej chwili możemy ich odwiedzić. Myślę, że w końcu każdy założy własną rodzinę, więc chcemy czy nie i tak nie udało by nam się utrzymać wszystkich w jednym domu.
- Masz racje. Kocham Cię.- uśmiechnęłam się i pocałowałam szatyna w brodę.
- A ja kocham Ciebie, cholernie mocno.- wymamrotał i pochylił się nade mną, całując moje usta.

3 Lata Później
Kathe POV’
- Mama! Mama!- obróciłam się na pięcie w chwili kiedy mały chłopczyk podbiegł do mnie, skacząc kilka razy w miejscu abym wzięła go na ręce.
Jason był małą kopią Justin’a, co da się zauważyć już na pierwszy rzut oka nie tylko pod względem wyglądu, a również charakteru. Jego brązowe włosy, w bardzo podobnym odcieniu do jego ojca, opadały mu lekko na czoło, a brązowe oczy, identyczne co te Justin’a, wpatrywały się we mnie. Jedyne co posiadał podobnego do mnie w tej chwili to mały pieprzyk niedaleko nosa. Co do charakteru Jason’a chłopiec był bardzo uparty jeśli czegoś chciał i czasami naprawdę potrafił tupnąć nogą jeśli coś nie szło po jego myśli. Oczywiście potrafił być również słodki i kochany. Naprawdę Jason był bardzo podobny do Justin’a.
- Co się dzieje, kochanie?- zapytałam malca, kiedy oplótł swoimi małymi rączkami moją szyję.
- Tatuś chcie mnie pobludzić.- zmarszczył brwi niezadowolony, przez co mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech.
- A dlaczego tatuś chce Cię pobrudzić?
- Bo ja pobludziłem go kiedy s-śpał. – uśmiechnął się, ukazując tym kilka swoich małych ząbków.
- W takim razie idź pobawić się w swoim pokoju, zawołam Cię kiedy tacie przejdzie.- pocałowałam małego w policzek, więc chłopczyk nachylił się w moją stronę i również mnie cmoknął. Poczułam ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej i uśmiechnęłam się. – Zmykaj. - chłopczyk krzyknął cicho i puścił moją szyję, a następnie poruszył nogami abym postawiła go na podłodze, co zrobiłam, więc mały mógł pobiec na górę.
Kilka minut później poczułam ramiona oplatające mnie w tali. Westchnęłam zadowolona i oparłam głowę o ramię Justin’a, mieszając przy okazji obiad w najbliższym garnku.
- Co robi moja śliczna żona?- szatyn pocałował mnie w szyję, a następnie przejechał po niej nosem.
- Gotuje swojemu przystojnemu mężowi obiad.- obróciłam się twarzą w stronę Justin’a i pocałowałam jego usta.
- Masz seksowny tyłek w tych jeansach.- dłonie Justin’a zjechały na moje pośladki i mocno je ścisnęły. Usta Justin’a ponownie zjechały na moją szyję, zaczynając ją przygryzać i ssać.
- Mały może wejść w każdej chwili.- wymamrotałam spoglądając w stronę korytarza.
- Nie wejdzie. Słyszałem jak odesłałaś go na górę, a młody naprawdę nie chce żebym go uświnił.
- Wiem co Ci chodzi po głowie Justin, ale nie teraz w porządku? Później. Nie odmawiam Ci, po prostu przełóżmy to na później.- sapnęłam cicho kiedy zęby szatyna, lekko mnie uszczypnęły. Mężczyzna odsunął się lekko do tyłu i spojrzał mi prosto w oczy.
- W porządku, nie teraz, ale wieczorem już się ode mnie nie uwolnisz.- ścisnął ostatni raz mój tyłek i posłał mi seksowny uśmiech przed wyjściem.

Miesiąc Później
Kathe POV’

Wybiegłam z salonu, zostawiając Jason’a samego w salonie z małymi miniaturkami samochodów i pobiegłam do najbliższej łazienki, klękając i wypróżniając zawartość mojego żołądka. Kiedy skończyłam, oparłam głowę o ręce i jęknęłam czując nieprzyjemny zapach.
- Mamooo, wsystko dobrze?- podniosłam głowę do góry i spojrzałam w kierunku drzwi, gdzie stał Jason, trzymając w rączce, swój ulubiony samochodzik.
- Tak, kochanie. Mamusia po prostu źle się poczuła.- uśmiechnęłam się lekko do synka i skrzywiłam się kiedy poczułam kolejną falę mdłości.
Kiedy ponownie obróciłam głowę w stronę drzwi, małego już nie było i cieszyłam się że nie musiał na to patrzeć, lecz malec wrócił dosłownie kilka minut później, trzymając za dłoń Justin’a, który podszedł do mnie i ukucnął opierając o swoje kolano Jason’a. Sięgnęłam ręką do spłuczki i spuściłam wodę, próbując pozbyć się nieprzyjemnego zapachu i wyglądu.
- Źle się czujesz? Jason mówi że wybiegłaś z salonu.- kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do małego, a następnie wstałam aby umyć zęby i twarz.
- Zgadza się, nie czuje się najlepiej, ale jeśli dobrze przypuszczam co może mi być, to dużą odpowiedzialność możesz ponosić za to ty.- wymamrotałam wyjmując z szuflady szczoteczkę oraz pastę.
-Tata! Cio zlobiłeś mamie?- uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam do góry brwi zerkając na Justin’a.
- Nic brzdącu, zmykaj do salonu. Zaraz do Ciebie przyjdę.- Szatyn zsadził ze swojej nogi chłopczyka i wskazał dłonią w kierunku salonu. Mały o dziwo od razu posłuchał polecenia taty. – Chcesz mi powiedzieć, że możesz być w ciąży?- Justin podniósł się na równe nogi i podszedł do mnie, stając za moimi plecami, przez co widziałam go w odbiciu lustra.
- Zgadza się.- wymamrotałam ze szczoteczką w ustach.
- To wspaniale.- Justin objął mnie w pasie i pocałował moją szyję. Wyplułam zawartość mojej buzi i westchnęłam.
- Właśnie nie wiem czy to nieco nie za szybko. Jason ma dopiero niespełna 4 lata.
- Dzieciaki dogadują się chyba lepiej jeśli są w podobnym wieku, niż kiedy na przykład dzieli ich różnica 10 lat.
- Może i masz racje.- wzruszyłam ramionami i wypłukałam buzie.
- Oczywiście, że ją mam. Kocham Cię i chce mieć z tobą tyle dzieci ile tylko się da.
- Nie rozpędzaj się tak, ogierze.- przewróciłam oczami i złapałam dłoń męża, wyprowadzając nas z łazienki i kierując się w stronę salonu, gdzie bawił się Jason.

4 Miesiące Później
Kathe POV’
- Gratulacje, to dziewczynka.- oznajmiła moja ulubiona pani ginekolog, która prowadziła również moją pierwszą ciążę.
- Dziewczynka?- zapytał dla upewnienia szatyn, wpatrując się w monitor na którym było widać kształt dziecka.
- Tak, dziewczynka. Przepisze Ci te same witaminy, które zażywałaś z Jason’em. Myślę, że nie muszę tłumaczyć Ci wszystkiego jeszcze raz, bo poprzednim razem, świetnie sobie radziłaś.
- Dziękuje, Grace.
- Ależ nie ma za co, kochana. Aż chce się patrzeć na to jaką wspaniałą rodzinę tworzycie i naprawdę cieszę się że ją rozbudowujecie. Jason w czasie dorastania będzie miał przy sobie dziecko w podobnym wieku, więc myślę że sprawicie że jego dzieciństwo będzie jeszcze lepsze. Z własnego doświadczenia wiem, że miedzy chłopcem i dziewczynką dochodzi często do spięć, bo oboje twierdzą że nie mogą się dogadać, ale w razie potrzeby zawsze mogą na siebie liczyć, tym bardziej w sprawach sercowych. Wydaje mi się, że Jason będzie typem brata, który będzie opiekował się swoją młodszą siostrzyczką, więc macie naprawdę szczęście.
- Było by wspaniale.- przyznałam.
Grace wypisała receptę i podała ją Justin’owi.
- Dbaj o żonę.- uśmiechnęła się, a następnie mrugnęła do mnie okiem. – Kolejna wizyta za równy miesiąc, o tej samej godzinie. Do zobaczenia.
- Dziękujemy za wszystko.- Justin pożegnał się i chwycił mogą dłoń, wyprowadzając mnie na korytarz.

- Wiesz jaka jest moja decyzja, z której jestem najbardziej dumny?- zapytał podczas naszego powrotu do domu.
- Nie mam pojęcia.- ścisnęłam delikatnie dłoń Justin’a, leżącą na moim kolanie.
- Pozostanie w szkole. Miałem zamiar wypisać się zaraz po pierwszym roku i cieszę się, ze tego nie zrobiłem, bo dzięki temu spotkałem kobietę mojego życia i teraz jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Jesteś najlepszym co przytrafiło mi się w życiu.- uśmiechnęłam się i pochyliłam się w bok, całując policzek szatyna.
- Ze wzajemnością, skarbie.