środa, 24 lutego 2016

Rozdział 26: Grę czas zacząć!

Justin POV'

Oblizałem usta zadowolony w momencie kiedy opuszczałem łazienkę zostawiając w niej jakąś przypadkową blondynkę. Zgniotłem karteczkę którą trzymałem w ręku i wyrzuciłem ją za siebie szyderczo się śmiejąc.
Zawsze to samo. Same się pchają aby je przelecieć, a jak już jest po wszystkich wpychają ci jakieś pieprzone karteczki ze swoim numerem w ręce i myślą że zadzwonię.
Jasne, bo kiedykolwiek tak zrobiłem. Parsknąłem sam do siebie i skierowałem się do kuchni aby zgarnąć stamtąd jakiś alkohol.
Uśmiechnąłem się zadowolony kiedy znajomy smak wódki przepłyną przez moje gardło.
Wróciłem do głównego pokoju gdzie bawili się wszyscy i oparłem się o ścianę sącząc alkohol.
Zaśmiałem się w duchu kiedy zauważyłem kilka dziewczyn przyglądających mi się z zainteresowaniem. Kiedy mój wzrok skrzyżował się z ich, zaczęły uśmiechać się słodko w moim kierunku zakręcając na palcach swoje pieprzone włosy.
Pokręciłem rozbawiony głową i rozejrzałem się w poszukiwaniu Kathe i jej idealnego ciała.
Pokręciłem po raz kolejny głową, tym razem starając się pozbyć głupich myśli z głowy. Są tu setki chętnych lasek o zajebistej figurze a ja myślę o niej?! Co mi kurwa odbiło?!
Przeniosłem wzrok na drzwi wejściowe, kiedy zrobiło się tam zamieszanie.
Emilly wparowała do środka gorączkowo rozglądając się za kimś lub za czymś.
Kiedy jej wzrok napotkał mnie praktycznie biegnąc i przepychając się przez tańczących ludzi podeszła do mnie.
Zmarszczyłem brwi i pociągnąłem kolejny łyk alkoholu.
-Cholera, Justin musisz mi pomóc!-krzyknęła cała się trzęsąc.
Podniosłem brwi do góry.
-Nic nie muszę.-warknąłem spoglądając na nią z zaciśniętymi ustami.
-Nie rozumiesz! Cholera ja...ona...!-krzyczała, zacinając się i przestępując z nogi na nogę.
Nie miałem pojęcia czy tak się schlała, że coś jej odbiło, czy faktycznie może coś jest nie tak.
Szybko jednak zignorowałem drugą myśl i postawiłem na tę pierwszą.
-Wyluzuj! Myślę, że na dzisiaj wystarczy ci alkoholu.
Dziewczyna otworzyła usta zaskoczona i zamrugała oczami nie wiedząc co powiedzieć.
Przewróciłem oczami i jak gdyby nigdy nic odszedłem poszukując któregoś z kumpli. Każdy zajął się sobą w taki sposób, że naprawdę ciężko było tutaj znaleźć któregoś z nich.
Widziałem oczywiście Maxa, ale postanowiłem mu nie przeszkadzać kiedy rwał jakąś laskę. Pieprzenie dobrze mu zrobi.
Kiedy wróciłem do pokoju, zauważyłem ponownie Emilly tłumaczącą coś zawzięcie Maxowi wymachując przy tym rękoma w powietrzu.
Jedyne co mnie zaciekawiło to to że Max słuchał ją uważnie z zaciśniętą szczęką i pięściami a po jego posturze można było z łatwością stwierdzić, że jest spięty.
Ruszyłem powoli w ich stronę, chcąc dowiedzieć się o co chodzi Emilly.
Zmarszczyłem brwi, kiedy znalazłem się wystarczająco blisko aby usłyszeć "I...i on wysiadł z auta, a...a potem coś docisnął do jej ust. I...o-ona nie-nie reagowała kie-kiedy ją wołałam." Jąkała się cholernie bardzo, ale sam sens jej słów mnie zaciekawił.
-Kto nie reagował?-zapytałem wystarczająco głośno aby mnie usłyszeli.
Obydwoje obrócili się w moim kierunku. Max zmarszczył brwi, chwilę nad czymś myśląc a Emilly nadal się trzęsła.
Przechyliłem kubeczek do ust i pociągnąłem z niego spory łyk.
-Wygląda na to, że porwali Kathe.-odpowiedział chłopak zaciskając i rozluźniając co chwilę szczękę.
Zakrztusiłem się alkoholem, przez co połowa opuściła moje usta.
-Co ty kurwa pieprzysz?!-zapytałem zirytowany.
Jeśli to ma być żart, to w chuj nie śmieszny.
-Emilly powiedziała, że widziała jak jakiś facet wyprowadzał stąd płaczącą dziewczynę. Zaciekawiła się bo to wyglądało dość podejrzanie, a kiedy zorientowała się, że to Kate, zaczęła krzyczeć. Nie reagowała, ale później podeszli do jakiegoś auta z którego wysiadł jakiś inny facet i docisnął coś do jej ust.-sprostował Max a ja przekląłem pod nosem.
-W przeciągu 2 minut wszyscy macie znaleźć się na zewnątrz przy aucie, albo sam po was wrócę, jasne?!-wysyczałem prosto w jego twarz.
Chłopak kiwnął głową nie przejmując się moim oschłym tonem, do którego zdążył się już przyzwyczaić i zniknął w tłumie.
-Ty idziesz ze mną.-złapałem dziewczynę za ramię, ciągnąc ją za mną.
Kiedy znaleźliśmy się już przy aucie odblokowałem samochód i przekląłem, uderzając w dach samochodu.
-Jak oni wyglądali?!-syknąłem starając się powstrzymać zgrzytanie zębów.
Byłem wkurwiony, sam nie wiedziałem dokładnie na co. Na to że ktoś ją porwał, na to że nie zorientowałem się, że coś jest nie tak kiedy nigdzie jej nie było czy na to że nie dopuściłem do głosu Emilly, kiedy próbowała mi przekazać co się stało, a być może wtedy udałoby mi się jeszcze coś zrobić.
-Jeden z nich był wysoki i dobrze zbudowany nie widziałam nic więcej bo miał czapkę a drugi wydawał się znajomy. Nie jestem pewna, a-ale chyba to ten sam facet który zaczepił ostatnio was pod-pod szkołą.
Nabrałam ze świstem powietrza do ust i zmrużyłem oczy.
-Jesteś pewna?-zapytałem, ale w głębi duszy sam wiedziałem że te pojeby są do tego zdolne.
Dziewczyna pokiwała lekko głową.
-Wiesz w którą stronę pojechali?
-Nie-e. Poszłam po pomoc, a t-ty...
Przerwałem jej ponownie uderzając w samochód.
-Będziesz w stanie prowadzić?-obróciłem się do niej ponownie.
Kiedy dziewczyna pokiwała głową oparłem się o drzwi samochodu za mną.
-Świetnie, a teraz mnie posłuchaj. Wrócisz do domu i jeśli do rana nie uda nam się jej wydostać, napiszesz do jej rodziców sms, że Kathe jest z tobą bo potrzebowałaś pomocy, rzucił cię chłopak czy cokolwiek. Wymyśl coś, rozumiesz?
-A-ale...
-Nie ma żadnego pieprzonego ale! Wsiądziesz do swojego pieprzonego samochodu i wrócisz do domu!-krzyknąłem.
Przeniosłem wzrok w kierunku drzwi wypatrując chłopaków.
Zaczynałem wkurwiać się jeszcze bardziej ponieważ dwie minuty już minęły, a ich kurwa nadal nie widać.
Spojrzałem ponownie na dziewczynę, upewniając się że zrozumiała. Spuściła głowę i obróciła się na pięcie idąc, jak zgaduje w stronę swojego samochodu.
Ruszyłem z powrotem w kierunku budynku w którym przebywali chłopaki, ale zatrzymał mnie cichy głos dziewczyny.
-Justin...
Obróciłem się zirytowany w jej stronę, czekając aż dokończy.
-Jak...jak dowiecie się czegoś...dacie znać?
-Tak.-odpowiedziałem już nieco spokojniej.
Obróciłem się i podszedłem do zamkniętych drzwi, otwierając je z hukiem.
Zatrzymałem się wpatrując się w piątkę chłopaków stojących przede mną. Zgaduje, że szli właśnie do wyjścia, ale byłem szybszy.
-Może ruszycie w końcu dupy! Nie mamy pieprzonego czasu!-krzyknąłem i obróciłem się na pięcie nie czekając na nich i idąc w kierunku auta. Wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik czekając aż łaskawie wszyscy wsadzą swoje tyłki do środka.
Kiedy każdy zajął już swoje miejsce z piskiem opon wyjechałem na ulicę i docisnąłem pedał gazu do końca.
Próbowałem chociaż w taki sposób, zrelaksować się chociaż na kilka sekund.
Zawsze lubiłem szybką jazdę i być może właśnie dlatego lub biorąc pod uwagę że to mój sposób na odstresowanie, od czasu do czasu biorę udział w wyścigach ulicznych. Wiedzą o tym tylko i wyłącznie chłopaki i lepiej jeśli tak zostanie.
Ignorując wszystkie możliwe znaki pędziłem w kierunku domu, chcąc jak najszybciej odnaleźć Kate.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale jeśli coś jej zrobią osobiście ich powybijam.
Z piskiem zaparkowałem samochód na podjeździe i wysiadłem z auta trzaskając drzwiami.
Poczekałem aż otworzą dom i nie czekając aż ktoś naciśnie klamkę wparowałem do środka. Po całym domu rozniosło się nieznośne pikanie, a wraz z tym nasze telefony zaczęły dzwonić.
Wyjąłem telefon i wyłączyłem informacje o załączeniu alarmów w budynku nr.1
Chwilę później w domu również zrobiło się cicho co oznaczało, że chłopaki wyłączyli alarm.
Wyjąłem klucze schowane w głębi szuflady w salonie i ruszyłem do korytarza z ukrytymi drzwiami.
Nacisnąłem panel a następnie przesunąłem go. Odkluczyłem drzwi i wszedłem do środka.
Rozejrzałem się za czarnym laptopem z podłączoną do niego nie dużą skrzyneczką, która służyła jako wzmocnienie radaru. Nie fatygując się z zamknięciem drzwi wróciłem na górę i postawiłem na stole laptopa włączając go. Jeśli to nie pomorze w zlokalizowaniu Kathe, będę musiał zadzwonić do Kevina.


Kathe POV'

Otworzyłam powoli oczy i od razu je zamknęłam kiedy światło słoneczne na chwilę mnie oślepiło. Spróbowałam jeszcze raz i tym razem otworzyłam je całkowicie. Jęknęłam kiedy poczułam silny ból głowy, a wspomnienia z wczorajszej nocy spowodowały, że zaczęła boleć jeszcze mocniej. Spróbowałam się poruszyć, ale poczułam opór. Rozejrzałam się i z przerażaniem stwierdziłam, że jestem przewiązana do łóżka na którym leżałam. Zaczęłam się szarpać starając się ignorować straszliwy ból głowy. Sznury nieprzyjemnie ocierały się o skórę na moich kostkach i nadgarstkach, ale i tak się nie poddawałam. Po kilku minutach prób wydostania się zrezygnowałam kiedy zobaczyłam krew na moim prawym nadgarstku. Nie chciałam krzyczeć, bo to mogłoby spowodować, że ci którzy mnie porwali mogliby tu wrócić.
Rozejrzałam się po pokoju w którym byłam. Znajdowałam się w niedużym pokoju z białymi brudnymi, odrapanymi ścianami. W pokoju znajdował się jeszcze nie duży stolik, który był pusty i łóżko z metalowymi zagłówkami do których byłam przywiązana.
Podniosłam do góry głowę aby móc wyjrzeć przez okno aby spróbować zlokalizować gdzie jestem.
Na dworze było szaro co mogło oznaczać 5 – 6 rano. Poza kilkoma drzewami niczego innego nie zauważyłam.
Przełknęłam ślinę kiedy usłyszałam kroki. Opuściłam głowę na materac pode mną i zamknęłam oczy udając, ze nadal śpię.
Zgrzytnięcie zamka a chwilę później skrzypienie drzwi oznaczało, że ktoś wszedł do środka. Moje serce przyśpieszyło swój rytm. Otworzyłam z wrażenia oczy kiedy o moje ciało i głowę uderzyła lodowata woda.
-Witaj śliczna.-obróciłam głowę w stronę głosu.
Na środku pokoju stał wysoki chłopak o ciemnych włosach a za nim faceci którzy mnie porwali.
-Moich najlepszych pracowników, zdążyłaś już poznać. Teraz pora na mnie.-uśmiechnął się szeroko, ale mnie ten uśmiech chodź przez sekundę nie uspokoił, wręcz przeciwnie miałam ochotę uciekać jak najdalej się da.
-Jestem David Hamilton i myślę że będziemy się świetnie bawić, jeśli tylko będziesz współpracować. Więc jak sama wiesz, wszystko zależy od ciebie.-puścił mi oczko.
Przysięgam, że poczułam jak przewraca mi się w żołądku.
-Walker przynieś telefon.-zarządził David czy jak mu tam.
Chłopak chwilę później zniknął a ja zmarszczyłam brwi, starając się przypomnieć sobie gdzie już słyszałam to nazwisko.
-Och skarbie, nie mów, że nie pamiętasz starego przyjaciela.-zaśmiał się głośno, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Kiedy chłopak nie doczekał się ode mnie żadnej reakcji, uspokoił się.
-Pamiętasz przemiłego chłopaczka, który zaproponował ci podwózkę po szkole?-uśmiechnął się wrednie.
Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy w mojej głowie pojawiły się obrazy z dnia kiedy zaczepił mnie jakiś koleś, a Justin zareagował natychmiastowo.
Rozszerzyłam oczy kiedy zorientowałam się, że przede mną stoi nie kto inny jak ich szef.
W pokoju ponownie pojawił się Walker i podał Hamiltonowi mój telefon. Chwila! Jak to mój telefon?!
David podłączył do niego nie duże urządzenie i uśmiechnął się złośliwie w moją stronę.
-Teraz to ja pobawię się z twoim rycerzykiem, mała.-zaśmiał się głośno.-Grę czas zacząć!



____________________________________

Wiem że uwielbiacie sposób w jaki kończę rozdziały i mam nadzieję że nie macie zamiaru mnie za to zabić. :)
Zastanawiałam się nad waszymi propozycjami połączenia imion głównych bohaterów i teraz ponownie proszę abyście wybrali coś z tego: Katin, Jathe, Kustin.

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITER: @allyoursbabyx
HASHTAG NA TWITTERZE: #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!


niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 25: Nie próbuj

Kathe POV'

Stałam właśnie przed dość sporych rozmiarów domem. A może powinnam nazwać to willą?
W każdym razie dom bym ogromny, muzyka strasznie głośnia, a tłumy nastolatków dało się zauważyć już z zewnątrz.
Nabrałam powietrza do płuc i spojrzałam na przyjaciółkę, która stała obok mnie z szerokim uśmiechem, również przyglądając się wszystkiemu.
-Tak właściwie...Jak wrócimy do domu?-zapytałam patrząc jak dwójka nastolatków wsiada do taksówki.
-Nie zamierzam pić.-odpowiedziała posyłając mi lekki uśmiech.
Kiwnęłam głową zadowolona i złapałam ją za dłoń, decydując się w końcu na wejście do budynku.
Weszliśmy przez otwarte drzwi do środka, a ja już po przekroczeniu progu skrzywiłam się kiedy do moich nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach.
Nie chciałam zagłębiać się w szczegóły, co to za okropna mieszanka, dlatego przepchnęłam się przez tłum tańczących i ocierających się o siebie nastolatków.
Nie miałam pojęcia gdzie mam iść dalej, ponieważ byłam tutaj pierwszy raz, dlatego obróciłam się w stronę przyjaciółki mając nadzieje że ona coś wymyśli.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i rozejrzała się dookoła.
Wskazała palcem na jakieś nieduże przejście i zaczęła ciągnąc mnie w tamtym kierunku.
Jak się okazało dotarłyśmy do kuchni a ja odetchnęłam z ulgą kiedy podeszłam bliżej otwartego okna i wciągnęłam do płuc czyste powietrze.
-Kto tu mieszka?-krzyknęłam pochylając się lekko w stronę Emilly, aby lepiej mnie usłyszała.
-Nie wiem.-odkrzyknęła na co moje oczy lekko się powiększyły.
Czy ona właśnie próbuje mi powiedzieć, że zabrała mnie na jakąś ostrą domówkę, do jakiegoś człowieka którego kompletnie nie zna?
Z resztą nie widziałam tutaj jak do tej pory żadnej znajomej twarzy, co przeraża mnie jeszcze bardziej.
-Och, no przestań. Nic się niestanie. Chodź się bawić.-krzyknęła, dobrze odczytując wyraz mojej twarzy i pociągnęła mnie z powrotem w miejsce w którym wszyscy się bawili
Nie chciałam stać jak kołek na środku, dlatego zaczęłam tańczyć w rytm piosenki.
Kilka minut później zapomniałam całkowicie o moich wcześniejszych problemach i oddałam się muzyce.
Po kilku przetańczonych piosenkach zauważyłam zbliżającego się w naszą stronę Ryana. Podniosłam brwi zdziwiona, ale przypomniałam sobie wzmiankę Emilly o Justinie, kiedy nie chciałam się zgodzić na imprezę.
Pewnie Ryan ją tutaj zaprosił, dlatego nie powinnam dziwić się że chłopak też tutaj jest.
-Cześć!-krzyknął kiedy znalazł się obok nas.
Odpowiedziałyśmy mu lekkim uśmiechem i obróciłyśmy się całkowicie w jego stronę.
-Chodźcie na zewnątrz!-krzyknął i wykonał ruch ręką pokazując tym że mamy iść za nim.
Emilly bez zastanowienia ruszyła za nim, więc ja również.
Wychodząc na zewnątrz zobaczyłam resztę chłopaków opierających się o czarnego Bentleya i dopalających papierosy.
Zaczerwieniłam się lekko kiedy zobaczyłam Justina, ale postanowiłam zachowywać się jakby wcześniej nic się nie stało.
Przywitałam się ze wszystkimi i posłałam każdemu lekki uśmiech. Emilly jak zwykle w ich towarzystwie stała się spięta i mruknęła ciche "Cześć".
Pokręciłam mentalnie głową, nie rozumiejąc jej zachowania.
Chłopcy mimo że byli gangsterami, byli dla mnie mili.
Jestem pewna, że to kwestia czasu i w końcu i ona się do nich przekona.
-Jak impreza?-zapytał Max posyłają mi uśmiech i rzucając niedopałek papierosa na ziemie, który od razu przydepną podeszwą swojego buta.
-W porządku.-odpowiedziałam i spojrzałam kątem oka na Justina który wyjął telefon z kieszeni i zaczął wystukiwać coś na ekranie.
-Hej Bieber, czyżbyś pisał z osobą dla której tak nagle zniknąłeś rano po długiej, ciężkiej imprezie?-zaśmiał się Chaz uderzając go lekko ramieniem w bok.
-Odwal się.-odpowiedział Justin, nie odklejając swojego wzroku od telefonu, ale przez dosłownie kilka sekund mogłam zauważyć na jego ustach cień uśmiechu.
Zamrugałam powiekami przyswajając słowa Chaza.
Chwila...przecież to ja rano prosiłam Justina, żeby do mnie przyjechał i sprawdził o co chodzi z tym samochodem który stał niedaleko mojego domu.
-Laska musi być niezła, skoro o 10 rano zwlókł się z łóżka.-zaśmiał się tym razem Luke.
Zaczerwieniłam się lekko, ale cieszyłam się że na dworze jest ciemno i nikt nie zauważy moich czerwonych policzków.
-Chwila...Kathe czy przypadkiem Ju...-kopnęłam dziewczynę nie dając jej tym dokończyć zdania. Emilly syknęła cicho i spojrzała na mnie z wyrzutem.
Spiorunowałam ją wzrokiem, dając jej tym do zrozumienia, że ma niczego nie mówić.
Rozejrzałam się i odetchnęłam z ulgą widząc że nikt nie zauważył mojego małego kopniaka.

Po kilku minutach, wszyscy byliśmy we wnętrzu domu. Emilly tańczyła z Ryan'em tuż obok mnie i Chrisa. Reszta chłopaków gdzieś zniknęła, ale jakoś nie przejmowałam się tym, tylko poruszałam się w rytm muzyki, śmiejąc się i wygłupiając.
Po dziesięciu przetańczonych piosenkach moje mięśnie domagały się odpoczynku, dlatego postanowiłam iść do kuchni.
Zatrzymałam się w momencie kiedy Chris spojrzał w jakimś kierunku i zaśmiał się a następnie pokręcił głową rozbawiony. Przeniosłam wzrok w miejsce w które patrzył i skrzywiłam się kiedy zauważyłam Justina ocierającego się o jakąś blondynkę. Co w tym było takiego śmiesznego? Patrząc na nich miałam raczej odruch wymiotny i musiałam się powstrzymywać aby nie opróżnić swojego żołądka na środku pokoju. Szybko obróciłam głowę i nie czekając na Chrisa, ruszyłam w kierunku kuchni. Zatrzymałam się w progu pomieszczenia kiedy zauważyłam gęstą smugę dymu. Westchnęłam i wycofałam się zmierzając w kierunku wyjścia. Chciałam odetchnąć czystym powietrzem, a najwyraźniej w tym domu tego nie zrobię.
Szłam chodnikiem z każdym krokiem oddalając się coraz bardziej od miejsca imprezy. Schowałam ręce do kieszeni spodni, chcąc je trochę ogrzać. Kiedy doszłam do końca uliczki, postanowiłam zawrócić i wrócić do przyjaciół.
Telefon w mojej kieszeni zawibrował.
Wyjęłam urządzenie i kliknęłam na nową wiadomość.

Od: EM :*
Gdzie ty się podziewasz?

Po chwili otrzymałam podobne wiadomości od Chrisa i Maxa. Odpisałam wszystkim, że zaraz będę i schowałam telefon do kieszeni. Podniosłam głowę i zatrzymałam się w ostatniej chwili, o mało co nie wpadając na postać przede mną. Zadarłam trochę głowę do góry aby zobaczyć kto znajduje się przede mną. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam Justina i nie odzywając się słowem, przeszłam obok niego. Poczułam uścisk na nadgarstku i zmuszona obróciłam się do tyłu.
-Czego chcesz?-zapytałam wzdychając.
-Co ty do cholery odpierdalasz?-warknął ignorując moje wcześniejsze pytanie.
-Wyluzuj, byłam się przejść.
-Wiesz, bardzo kurwa dobrze, że jesteś obserwowana, a tobie zachciało się pieprzonych spacerków!-krzyknął
Zgarbiłam się lekko, przestraszona.
Kurde, naprawdę o tym nie pomyślałam.
Próbowałam wyrwać nadgarstek z jego uścisku, na co w odpowiedzi zacieśnił uścisk. Skrzywiłam się i spojrzałam w tamto miejsce. Nie zdziwię się, jeśli pojawi się tak jutro siniak.
Spojrzałam ponownie na jego twarz i pomimo że światło z lampy po drugiej stronie ulicy było dość słabe, to i tak mogłam dokładnie zauważyć jego zaciśniętą szczękę i ciemne oczy.
Znowu jest wkurzony...na mnie.
-Justin puść...to boli.-mruknęłam, próbując ponownie wyszarpnąć nadgarstek.
Zabrał dłoń a ja od razu zaczęłam masować bolącą rękę.
-Chodź.-mruknął i obrócił się na pięcie idąc w kierunku trwającej imprezy.
Wzdychając, ruszyłam za nim.
Kilka minut później byliśmy już przed domem. Od razu zauważyłam swoją zdenerwowaną przyjaciółkę, która jak tylko mnie zobaczyła szybko do mnie podbiegła i mocno przytuliła.
-Nie masz pojęcia jak się martwiłam. Mogłaś mi powiedzieć, że wychodzisz. Poszłabym z tobą.-mruknęła mi do ucha mocno mnie tuląc.
-Tak, wiem. Przepraszam.
Dziewczyna odsunęła się i westchnęła posyłając mi lekki uśmiech.
-Chcesz wracać do domu?-zapytała
Pokręciłam lekko głową.
Nie chciałam psuć zabawy wszystkim, tylko dlatego że ja mam już dość.
Myślę, że jakoś sobie poradzę spędzając tutaj, jeszcze kilka godzin.
Nie zauważyłam nawet kiedy zniknął Justin, uświadomiłam to sobie dopiero w momencie kiedy pojawił się ponownie obok nas.
Wróciliśmy do środka budynku i od razu jak tylko pojawiłam się w wewnątrz Chris wcisnął mi w ręce czerwony kubeczek z alkoholem.
Skrzywiłam się i pokręciłam głową, starając się oddać mu kubeczek.
-Dawaj, mała! Rozluźni się!-wykonał ruch ręką, zachęcając mnie do wzięcia łyka.
Niepewnie spojrzałam na przezroczysty płyn w kubku znajdującym się w mojej ręce i powoli upiłam pierwszy łyk. Skrzywiłam się czując pieczenie w gardle.
Rozejrzałam się dookoła szukając wzrokiem mojej przyjaciółki, ale niestety ponownie zniknęła.
Westchnęłam i upiłam kolejny łyk, tym razem pewniej.


Godzinę później moje stopy strasznie bolały, a ja właśni trzymałam w ręce 3 kubeczek, praktycznie już pusty. Było mi gorąco a alkohol szumiał mi w głowie, co w niczym nie pomagało.
Chciałam wracać już do domu, ponieważ było już późno i pomimo alkoholu miałam świadomość że na zewnątrz noc wita się z dniem. Byłoby lepiej jeśli wróciłabym do domu i odpoczęła, aby rano nie było po mnie widać skutków alkoholu.
Chwiejąc się lekko ruszyłam do przodu i wypiłam ostatni łyk z kubka a następnie zgniotłam go i rzuciłam gdzieś w kąt.
Przeszukałam cały parter, ale kiedy nigdzie nie znalazłam Emilly, zaczęłam powoli wspinać się na górę. Otworzyłam drzwi od kilku pokoi, które okazały się być zamknięte lub zajęte przez zajmujące się sobą pary. Obróciłam się i wpatrując się w swoje nogi, pilnując w ten sposób aby się o nic nie potknąć, ruszyłam w głąb korytarza. Syknęłam kiedy uderzyłam w coś twardego. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam nieznanego mi chłopaka z dużym zadowolonym uśmiechem na twarzy i czapką z daszkiem na głowie.
-Ups, przepraszam.-na chwiejących się nogach ominęłam go i już miałam ruszyć dalej kiedy poczułam szarpnięcie do tyłu i wpadłam plecami na mężczyznę stojącego za mną.
Objął mnie w tali swoimi wielkimi łapskami, przez co od razu zaczęłam się szarpać.
Zatrzymałam się przerażona w momencie kiedy poczułam coś zimnego dociśniętego do mojej szyj. Mój oddech przyśpieszył a oczy stały się wilgotne. Nie musiałam czekać długo aby pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
-Radze ci uspokój się i nie waż się krzyczeć albo moja zabaweczka wyląduje głęboko w twojej skórze.-usłyszałam ochrypły głos chłopaka tuż przy moim uchu. -A teraz grzecznie zejdziesz ze mną na dół, tak aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń, albo zabije cię na miejscu, rozumiesz?-wysyczał.
Pokiwałam ledwo zauważalnie głową, bojąc się, że ostrze wbije się w moją szyje nawet przez mój najmniejszy ruch.
Odetchnęłam lekko kiedy chłopak zabrał nóż z pod mojej brody, ale zacisnęłam zęby od razu jak tylko poczułam coś twardego dociśniętego do moich pleców.
Chłopak docisnął mnie do siebie, aby nikt nie mógł zobaczyć co znajduje się za moimi plecami i lekko mnie popychając, zaczął iść w kierunku schodów.
Od razu kiedy znalazłam się na dole, zaczęłam rozglądać się za kimś znajomych i miałam ochotę wrzeszczeć na całe gardło kiedy zobaczyłam Maxa flirtującego niedaleko z jakąś dziewczyną. Chłopak nie zwracał nawet najmniejszej uwagi na ludzi dookoła niego, co dobijało mnie jeszcze bardziej.
-Pamiętaj, jeden ruch i możesz pożegnać się z tym światem.-przypomniał chłopak dociskając broń jeszcze bardziej do moich pleców, co spowodowało silny ból przez który na mojej twarzy pojawił się grymas a z ust wydostał się syk.
Błagam cię Max rozejrzy się!-powtarzałam w głowie, ale nic z tych rzeczy się nie stało.
Będąc popychana w kierunku wyjścia starałam się odnaleźć jak najszybciej kogoś innego kto byłby w stanie mi pomóc, ale oprócz kilku lekceważących spojrzeń nikt nie zainteresował się płaczącą dziewczyną dociśnięta aż za bardzo do ciała idącego za nią.
Powiem zimnego powietrza uderzył w moje ciało w momencie kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz.
Chłopak prowadził mnie w kierunku czarnego Land Rovera zaparkowanego po drugiej stronie ulicy.
-Kate!-usłyszałam głośny krzyk gdzieś z tyłu.
Chciałam się obrócić ale zrezygnowałam kiedy usłyszałam warknięcie obok mojego ucha.
-Nawet kurwa nie próbuj!-rozkazał a przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia.
-Kathe!-usłyszałam ponownie
Szarpnęłam się lekko w ramionach mężczyzny, co poskutkowało jeszcze mocniejszym chwytem na moim ramieniu, przez co miałam wrażenie że zostałam tam pozbawiona dopływu krwi.
Jęknęłam z bólu.
Kiedy dotarliśmy do samochodu chłopak zatrzymał się a chwilę później z drugiej strony wysiadł mężczyzna którego gdzieś już widziałam lecz nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, przez co przeraziłam się jeszcze bardziej.
Zastanawiałam się dlaczego nikt nie próbuje mnie ratować, skoro ktoś widział co się dzieje wnioskując po nawoływaniu mojego imienia.
-Znowu się widzimy, tym razem twój rycerz ci nie pomorze, kochanie.- Blondyn przechylił głowę na bok a ja zmarszczyłam brwi nie wiedząc o czym mówi. Chłopak wyciągnął z kieszeni kawałek szmatki a następnie polał ją czymś.
Rozszerzyłam oczy, rozumiejąc co zamierza zrobić.
W tym momencie nie obchodziło mnie to że mam dociśniętą broń do moich pleców, skoro prawdopodobnie i tak umrę lecz w zupełnie innym miejscu.
-POMO...!- Nie zdążyłam dokończyć ponieważ dłoń blondyna wraz z kawałkiem materiału szybko znalazła się na moich ustach.
Zaczęłam się wiercić, próbując się jakoś uwolnić, kiedy nie czułam żadnego nacisku broni.
-Ciiii...-mruknął blondyn dociskając rękę jeszcze bardziej do moich ust.
Jestem na cholernej imprezie i naprawdę nikt nie widzi co się dzieje? Co jest kurna grane?!
Zaczęłam powoli tracić siły, a oczy zaczęły się zamykać z odczuwalnego nagłego zmęczenia.
-David się ucieszy, jak tylko zobaczy co mu przywieźliśmy.-odezwał się chłopak który cały czas stał za mną.

Zostałam wrzucona na tylne siedzenie samochodu i w momencie kiedy odczułam silne uderzenie w głowę, straciłam przytomność.



KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
HASHTAG NA TWITTERZE: #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !