Kathe POV’
- Wychodzę! –
krzyknęłam i zatrzymałam się przy drzwiach, aby założyć buty. Nie musiałam
czekać długo, aż w korytarzu pojawiła się mama.
- Jest 22.-
oznajmiła, zaplatając ramiona na piersi.
Uśmiechnęłam się
lekko i przechyliłam na bok głowę.
- Wiem, mamusiu.-
uśmiechnęłam się szerzej i poprawiłam torbę na moim ramieniu.
- Dobra, gdzie się wybierasz?
Twoje „mamusiu” zawsze oznacza, że coś chcesz.
Westchnęłam i
oblizałam usta, zastanawiając się nad moimi następnymi słowami.
- Justin ma za 3
godziny urodziny i chciałabym złożyć mu życzenia jako pierwsza.- zaczęłam
stukać butem o kafelki znajdujące się na podłodze.
Mama podniosła do
góry brwi, a następnie je zmarszczyła.
- Ktoś tam jeszcze
będzie?- zmrużyła oczy.
- Tak, piątka jego
przyjaciół.- przewróciłam oczami, domyślając się w jakim kierunku podążają jej
myśli.
- Co z jutrzejszymi
zajęciami?
- Prześpię się w
pokoju gościnnym u chłopców, mam wszystko tutaj.- potrząsnęłam torbą na moim
ramieniu, która w rzeczywistości zawierała tylko kilka kosmetyków i prezent
Justin’a.
- Dobrze, zgadzam
się, ale tylko dlatego, że Justin wydaję się rozsądnym chłopakiem i oboje z
ojcem go polubiliśmy. Przekaż mu życzenia od nas i uważaj na siebie.
Na mojej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam mocno mamę, dziękując jej.
- Nie ma za co,
skarbie. Ja też zawsze chciałam być pierwszą osobą, która złoży życzenia
twojemu ojcu.- mrugnęła do mnie i zniknęła, wchodząc do salonu.
Założyłam na ramiona
kurtkę i wyszłam z domu, wsiadając do auta. Odłożyłam delikatnie na fotel
pasażera, moją torbę i odpaliłam silnik, wyjeżdżając na ulicę.
O 22:34 zaparkowałam
samochód przed domem chłopców. Zanim zdążyłam z niego wysiąść, drzwi otworzyły
się i stanęła w nich trójka chłopaków. Przypomniałam sobie o alarmach i
czujnikach, które obowiązują w domu i miałam ochotę porządnie kopnąć się w
tyłek, ponieważ istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że Justin wiedział już
o mojej obecności. Wysiadłam szybko z samochodu, zabierając ze sobą torbę i
zamykając auto. Praktycznie wbiegłam do korytarza, uśmiechając się lekko.
- Co tutaj robisz?-
zapytał Max, opierając się o ścianę w korytarzu.
- Gdzie Justin?-
zignorowałam pytanie chłopaka, drapiąc się nerwowo po karku.
- Od jakichś 3 godzin
śpi. Żalił się, że łeb go napierdala.- wyjaśnił Luke, na co odetchnęłam z ulgą.
– Więc wyjaśnisz nam, co tutaj robisz?
- Naprawdę jesteście
tacy tępi, czy tylko udajecie?- zaśmiał się Chaz i zamknął drzwi, wpisując kod
zabezpieczający w urządzenie znajdujące się niedaleko nich.
- Możesz nas nie
obrażać, stary? Nie jesteś żadnym pieprzonym medium, żeby wiedzieć co się
dzieje.- warknął Max.
Uśmiechnęłam się
widząc, jak Chaz przewraca oczami.
- Justin ma raczej
lekki sen, ale nie powinien się obudzić.- Chaz mrugnął do mnie. – Możesz
spokojnie do niego iść, ale radził bym się zbytnio nie skradać, bo jeszcze
pomyli Cię z włamywaczem i przywita Cię spluwą.
- Dzięki za radę.-
zamrugałam powiekami i uśmiechnęłam się lekko do pozostałej dwójki chłopców,
którzy przyglądali się mi, nic nie rozumiejąc.
- Dobra, kurwa,
schowajcie te swoje zaciekawione mordy. Bieber za 3 godziny, kończy 20 lat, tak
ciężko zrozumieć dlaczego Kathe, tutaj jest?- Chaz uderzył się lewą dłonią w
czoło i kręcąc niedowierzająco głową, wycofał się do salonu, a za nim pozostała
dwójka.
- Powodzenia.-
mrugnął Luke, wychylając się z salonu.
Wciągnęłam powietrze
do płuc i po kilku sekundach wypuściłam je, starając się w ten sposób uspokoić.
Wbiegłam po schodach
na górę i słuchając porady Chaz’a, postanowiłam się nie skradać. Otworzyłam
drzwi od pokoju i zamknęłam je za sobą. Justin leżąc na brzuchu, wymruczał coś
niezrozumiałego i przysięgam, że było w tym coś typu „ Spierdalaj, daj mi
spać.”
- Chyba, jednak
będziesz musiał się ze mną trochę pomęczyć.- na dźwięk mojego głosu, chłopak
gwałtownie obrócił się w moją stronę i usiadł na łóżku, przecierając oczy.
- Kathe? Co ty tutaj
robisz?- wychrypiał.
- To nie jest
najważniejsze.- wzruszyłam ramionami i odłożyłam torebkę na czarny fotel,
znajdujący się niedaleko drzwi prowadzących do łazienki. Podeszłam do chłopaka
i ułożyłam swoją prawą dłoń na policzku chłopaka. – Jak się czujesz?
Bieber przechylił
głowę w stronę mojej dłoni, na co uśmiechnęłam się.
- Teraz już lepiej. –
odpowiedział, cicho wzdychając.
- To dobrze.-
uśmiechnęłam się lekko i potarłam kciukiem policzek chłopaka.
- Twoi rodzice
wiedzą, że zwiałaś z domu?- zmrużył lekko oczy.
- A kto tu mówi o
zwianiu? Jestem tu za pozwoleniem.- Szatyn podniósł do góry brwi, zdziwiony.
- Serio? Wiedzą, że
tu jesteś?
- Yeep i wypuścili
mnie bez jakichś większych problemów.- oznajmiłam.
Justin wyciągnął ręce
przed siebie i przyciągnął mnie na swoje kolana. Księżyc oświetlał całkowicie
jego twarz i nagi tors. Zarzuciłam ręce na szyję chłopaka i zagryzłam dolną
wargę, próbując pohamować uśmiech. Justin nachylił się nad moją szyją i zaczął
składać na niej lekkie pocałunki. Jęknęłam cicho, kiedy chłopak przygryzł skórę
na mojej szyj. Pisnęłam kiedy w ułamku sekundy znalazłam się na plecach, a
chłopak zawisł nade mną, uśmiechając się lekko.
- Jesteś tak
cholernie piękna.- oznajmił niespodziewanie. Moje policzki pokryły się
mimowolnie czerwienią. – I moja.- nachylił się ponownie nad moją szyją i
powrócił do całowania jej.
Po
kilku sekundach, dłoń chłopaka wsunęła się pod moją koszulkę.
- Ktoś tu jest
napalony.- zaśmiałam się.
- Cóż kochanie, taka
już natura faceta, sama wybrałaś nieodpowiedni moment.- zamknęłam oczy, śmiejąc
się cicho.
- Jesteś głupi.-
westchnęłam, kiedy poczułam język chłopaka tworzący kołka na mojej szyj.
- Nie mów niczego,
czego możesz później żałować.- chwycił ręką moje udo i ułożył moją nogę, na
swoich plecach.
- Grozisz mi?-
zagryzłam dolną wargę.
- A podnieca Cię to?-
oderwał głowę od mojej szyj i spojrzał na mnie.
- Boże, ty naprawdę
jesteś głupi.- przewróciłam oczami.
Wygięłam się do
przodu, kiedy dłoń szatyna zjechała na mój tyłek i mocno go ścisnęła, przez co
jęknęłam.
- Chcesz mi
powiedzieć, coś jeszcze?- oblizał wargi.
Pokręciłam przecząco
głową, na co chłopak uśmiechnął się zadowolony.
Zsunęłam powoli nogę
z ciała chłopaka i usiadłam, na sekundę wlepiając wzrok w jego tatuaże.
Pokręciłam głową, starając się pozbyć dziwnych myśli, pojawiających się w mojej
głowie. Zanim mój mózg zdążył zarejestrować co robię, siedziałam już okrakiem
na biodrach Justin’a.
- I co teraz?-
przechyliłam głowę na bok i wsunęłam kciuki pod materiał bokserek, na jego
biodrach.
Dłonie Bieber’a
spoczęła na wcięciu w mojej tali i dosłownie minutę później moja koszulka
leżała podarta na podłodze.
- Zwariowałeś?!-
pisnęłam
- Na twoim punkcie?
Owszem.- odpowiedział z uśmiechem.
- Boże, jakie to było
tandetne.- zaczęłam się śmiać, lecz zamilkłam kiedy jedna z dłoni Justin’a
ścisnęła moją pierś przez materiał stanika.
- Nie masz pojęcia, jak
wielką ochotę mam Cię teraz pieprzyć.- wymruczał chłopak.
- Tak, się składa, że
czuje.- zrobiłam lekki ruch biodrami, przez co chłopak jęknął.
- Jeszcze rano,
uciekałaś przed moim kutasem.- uśmiechnął się złośliwie.
- To było rano.-
wzruszyłam ramionami i nachyliłam się nad uchem chłopaka. – I wiesz co, Justin?
- Chłopak mruknął coś w odpowiedzi, pokazując tym, ze mnie słucha. - Wcale Cię
nie zatrzymuje.
Bieber zrzucił mnie
ze swoich bioder, przez co upadłam na łóżko, śmiejąc się, lecz zamilkłam kiedy
zauważyłam jak chłopak w pośpiechu zakłada na siebie ubrania.
- Co robisz?- podniosłam
się na łokciach. Zmarszczyłam niezadowolona brwi, kiedy prosto w moją twarz
została rzucona koszulka chłopaka.
- Ubierz to na
siebie.- wymamrotał chłopak, wyjmując z szafy, luźne dresy i wsuwając je na
swoje biodra, następnie zakładając na stopy białe Adidasy.
- Co ty wyprawiasz?-
zapytałam, lecz tak jak chłopak chciał, założyłam koszulkę i wstałam z łóżka.
Szatyn złapał moją
dłoń i zaczął ciągnąc w kierunku drzwi.
- Poczekaj!-
krzyknęłam nieco głośniej niż zamierzałam. Justin zatrzymał się i spojrzał na
mnie zdezorientowany. Wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka i zabrałam z fotela moją
torebkę, ponownie podchodząc do Bieber’a. - Teraz możemy iść, tam gdzie mnie
ciągniesz.- oblizałam usta i podałam dłoń chłopakowi.
Chaz wyszedł do
korytarza, kiedy usłyszał pikanie kodu, który wpisywał Justin, potrzeby do
odblokowania drzwi.
- Komuś już się chyba
poprawiło.- zaśmiał się, przyglądając się raz mi, a raz Justin’owi.
- Ta, jest lepiej.-
burknął chłopak.- Zamknijcie za nami.
- Jasne.
Bieber otworzył drzwi
i już miał zamiar je zamknąć, lecz powstrzymał go głos Chaz’a.
- Pamiętaj, aby za 9
miesięcy nie wejść przez te drzwi z nosidełkiem.- zaśmiał się. Justin obrócił
się w stronę chłopaka, wystawił w jego stronę środkowy palec i zatrzasnął
drzwi, prowadząc nas w stronę garażu.
Przez całą drogę dłoń
szatyna, nawet na sekundę nie opuściła mojego kolana, natomiast ja modliłam się,
abym przeżyła. Przechyliłam na bok głowę, aby spojrzeć na prędkościomierz i
przełknęłam ślinę widząc 180km/h.
- Justin… możesz
zwolnić, proszę?- przełknęłam nerwowo ślinę.- Jeśli będziesz tak pędzisz,
prawdopodobnie nie dotrzemy nigdy w całości.
Chłopak westchnął i
zwolnił do 80 km/h.
- Dziękuje.-
wymamrotałam, zdenerwowana.
Zmarszczyłam brwi
widząc dom, pod którym parkował Justin. Jego telefon wydał z siebie dźwięk,
więc zgaduje, że i tutaj był zamontowany czujnik.
Chłopak wysiadł z
samochodu i poczekał przy jego masce na mnie. Zatrzasnęłam drzwi, zabierając ze
sobą torebkę. Bieber zamknął samochód i złapał moją dłoń, kierując się w stronę
drzwi. Otworzył drewnianą powierzchnie, dwoma kluczami i wszedł od razu do
środka, wyłączając alarm, który włączył się w całym domu. Odetchnęłam z ulgą,
kiedy nieznośny dźwięk ucichł i weszliśmy w głąb, zamykając za sobą drzwi na
klucz.
- Po co nas tutaj
przywiozłeś?- zapytałam i spojrzałam na chłopaka, a przynajmniej próbowałam,
ponieważ korytarz był kompletnie ciemny.
Poczułam dłoń na moim
ramieniu, która powoli zjechała do mojej dłoni i chwyciła za nią. Chłopak splótł
nasze palce razem i zaczął prowadzić nas, w nieznanym mi kierunku.
- Uważaj, schody.-
ostrzegł mnie, lecz i tak się potknęłam, w ostatniej chwili odzyskując
równowagę.
Szatyn westchnął i
włączył latarkę w swoim telefonie, oświetlając nią schody.
- Nie możemy po
prostu zapalić światła?- zapytałam, patrząc pod nogi i wspinając się po
schodach.
- Nie.
Odetchnęłam z ulgą
kiedy znaleźliśmy się na piętrze. Justin zaprowadził nas do białych drzwi,
prawie na końcu korytarza i wszedł do środka, ciągnąc mnie za sobą. Od razu po
zamknięciu drzwi, zostałam przyciśnięta do zimnej ściany. Bieber zaczął całować
moją szyję, dociskając przy tym swoje ciało do mojego.
- Jesteśmy tu tylko
dlatego, że się podnieciłeś, prawda?- zapytałam, lecz nie przerwałam poczynań
chłopaka.
- Być może. Myślę, że
nie czuła byś się komfortowo, jeśli po swoich krzykach, następnego dnia,
musiałabyś patrzeć im w oczy.- wymamrotał i przyssał się do skóry na mojej szyj.
- A będę czuła się komfortowo,
po tym jak wyszedłeś nagle z domu, ciągnąc mnie za sobą o tak później godzinie?
Raczej każdy z nich domyślił się o co chodzi.- zagryzłam dolną, wargę hamując
się przed jęknięciem. – A co jeśli żartowałam?
Justin oderwał się od
mojej szyj, nacisnął włącznik, znajdujący się obok nas i popatrzył na mnie
niezrozumiałym wzrokiem, kiedy światło w pokoju rozbłysło, rażąc mnie przez
chwilę.
- Masz na myśli, to
co powiedziałaś u mnie w pokoju?- zapytał upewniając się. Pokiwałam lekko
głową.
Westchnął i
uśmiechając się lekko.
- W porządku. Chodź,
idziemy spać. – cmoknął mnie w czoło, a następnie odsunął się.
Mimo, że chłopak
starał się zachowywać naturalnie, to mimo to i tak wiedziałam, że jest zawiedziony
i liczył na coś więcej.
Wciągnęłam powietrze
do płuc i wypuściłam je po chwili, obserwując jak chłopak ściąga z siebie
koszulkę.
Spojrzałam – w tym
wypadku – na wyłącznik światła, przyglądając mu się przez kilka sekund, aż w
końcu nacisnęłam go. W pokoju ponownie nastała całkowita ciemność. Księżyc,
znajdował się po przeciwnej stronie domu, więc nawet on nie mógł pomóc mi
zlokalizować chłopaka.
- Co robisz?- zapytał
szatyn. Słyszałam jak porusza się po pokoju, a po chwili usłyszałam jego cichy
syk. – Kurwa, pieprzone łóżko. Włącz to pieprzone światło, zanim zabije się o
jakieś gówno.- oznajmił.
Nie wykonując
polecenia chłopaka, odłożyłam delikatnie torbę na podłogę i szybko zdjęłam z
siebie koszulkę, rzucając ją obok moich nóg. Zsunęłam buty z nóg i rozpięłam
spodnie, również zaczynając je ściągać.
- Kathe, do cholery,
włącz to pieprzone światło. To nie jest zabawne, wiem, że tam stoisz.-
uśmiechnęłam się lekko, mimo, że chłopak nie mógł tego zauważyć i ściągnęłam
całkowicie spodnie, odkładając je na podłogę. Zsunęłam jeszcze skarpetki i
powoli ruszyłam przed siebie, asekurując się przy tym rękoma, aby na nic nie
wpaść.
- Nie denerwuj się,
nic takiego się nie stało. – odezwałam się w końcu, słysząc coraz głośniejsze
sapanie chłopaka, co oznaczało, że zaczynał się wkurzać.
- Więc, włącz światło.-
wywarczał. Skierowałam się w stronę głosu chłopaka, aż w końcu na niego wpadłam.
Bieber złapał mnie w
tali, ochraniając nas przed upadkiem.
- Gdzie twoje
ubrania?- mogłam usłyszeć jak przełyka ślinę.
Delikatnie,
przesunęłam dłońmi w górę, po jego klatce piersiowej, aż w końcu zaplotłam ręce
na szyj chłopaka.
Szatyn wydostał się z
mojego uścisku i odsunął się. Kilka razy słyszałam jak przeklina, wpadając na
coś, lecz w końcu światło z lampki nocnej rozbłysło w pokoju. Bieber przeniósł
od razu spojrzenie na mnie i oblizał usta, skanując mnie od góry do dołu.
Powolnym krokiem, ruszył w moją stronę i oplótł mnie ramionami w tali.
- Co ty kombinujesz,
co?- przychylił na bok głowę, przyglądając się dokładnie mojej twarzy.
- Dowiesz się
pierwszy.- przejechałam ustami po szczęce Justin’a, aż w końcu zaczęłam
pozostawiać na niej lekkie pocałunki.
- Więc żartowałaś czy
nie, bo mam lekki mętlik w głowie.- pogłaskał kciukiem moją skórę.
- Zgadnij.- chwyciłam
za gumkę jego dresów i bardzo powoli, zaczęłam ściągać je w dół.
- Lubisz mnie
denerwować, prawda?
- Zdarza się.-
zaśmiałam się cicho i zsunęłam całkowici spodnie chłopaka z jego tyłka, pozwalając
upaść im na podłogę. Justin puścił mnie i schylił się aby wydostać się z
ubrania, ściągając przy tym buty.
Wyprostował się
szybko, kładąc ręce pod mój tyłek i podnosząc mnie do góry, przez co pisnęłam z
zaskoczenia i zaplotłam nogi na biodrach chłopaka. Bieber skierował się w
stronę łóżka i delikatnie ułożył mnie na nim, zawisając nade mną.
- Jesteś cudowna.-
pocałował mój obojczyk, a następnie kawałek piersi, przykrytej stanikiem.- I
tak cholernie, bardzo Cię kocham.
Uśmiechnęłam się
szeroko.
- Ja też Cię kocham.-
przeczesałam dłonią, włosy szatyna.
Wciągnęłam gwałtownie
powietrze do płuc, kiedy poczułam dłoń chłopaka odsuwającą moją dolną bieliznę.
Odchyliłam głowę do tyłu kiedy poczułam zimne palce Bieber’a w moim miejscu intymnym.
Drugą ręką odsunął miseczkę mojego stanika, zaczynając całować i ssać moją
pierś. Justin powoli przesuwał się z pocałunkami, aż dotarł do moich bioder i
ściągnął całkowicie bieliznę z moich nóg, rzucając ją za siebie. Wrócił do
całowania mojego ciała, schodząc z pocałunkami wzdłuż nogi, w dół. Z moich ust
wyrwało się imię chłopaka, kiedy jego usta spoczęły na mojej łechtaczce. Bieber
rozsunął bardziej moje nogi i ułożył się wygodnie, między nimi.
Zacisnęłam ręce na
kołdrze, znajdującej się pode mną, poddając się przyjemnemu uczuciu, kiedy
palec chłopaka znalazł się w moim wnętrzu. Zamknęłam oczy i zacisnęłam wargi,
starając się utrzymać dziwne dźwięki, w głąb siebie.
Justin podniósł się w
górę i złączył swoje usta z moimi, w namiętnym pocałunku.
- Jesteś tego
całkowicie pewna?- zapytał, przerywając pocałunek i opierając czoło o moje.
- Tak.- mruknęłam i
zaplotłam nogi na biodrach chłopaka, zsuwając piętami bieliznę szatyna.
Chłopak wsunął dłoń
pod moje plecy i rozpiął mój stanik, również rzucając go za siebie. Szatyn, wrócił
do całowania mojej szyj od czasu, do czasu zasysając ją. Odsunął się po chwili
i wstał, ściągając całkowicie swoją bieliznę, nie odrywając przy tym wzroku od
mojego ciała. Otworzył szufladę przy łóżku i wyjął z niej, pojedynczą
paczuszkę.
Starałam się w tej
chwili, nie myśleć o tym, co musiało dziać się w tym pokoju, przede mną skoro
chłopak trzymał tu prezerwatywy.
Justin ponownie
ułożył się między moimi udami i rozdarł zębami foliówkę, wyciągając ze środka
prezerwatywę i naciągając ją na swój sterczący członek. Oparł łokcie po obu
stronach mojego ciała i westchnął cicho.
- Opleć mnie nogami,
malutka.- mruknął do mojego ucha, więc od razu wykonałam jego polecenie.
Wszedł we mnie
powoli, na co odchyliłam głowę do tyłu. Z mojego gardła wydobył się jęk,
spowodowany lekkim bólem i dziwnym, niekomfortowym uczuciem.
- Jest okay?-
pokiwałam głową i oparłam dłonie na plecach chłopaka.
Bieber zaczął się
poruszać, wykonując coraz szybsze ruchy, przy akompaniamencie moich jęków.
- Bożee…- jęknęłam,
wbijając palce w plecy chłopaka. Justin zaśmiał się cicho i wtulił głowę w moją
szyję, nie przestając się poruszać.
Mogłam usłyszeć
szybki i urwany oddech chłopaka. Przejechałam paznokciami po plecach szatyna,
kiedy ten zaczął wykonywać biodrami kuliste ruchy.
Po kilkunastu
minutach wymamrotałam jego imię, kiedy poczułam dziwne zaciskanie się mięśni
mojego podbrzusza, a z mojego gardła wydobył się głośny jęk.
- Kathe, cholera…-
syknął i przygryzł skórę na mojej szyj, zatrzymując swoje ruchy i opadając na
mnie.
Leżeliśmy tak chwilę,
normując swoje oddechy, aż w końcu wyszedł ze mnie i wstał, zdejmując z siebie prezerwatywę
i wyrzucając ją do kosza. Podniosłam się dość szybko i niezdarnie, krzywiąc się
przy tym, czując dziwny rodzaj bólu w kroczu. Powędrowałam do łazienki,
schylając się po drodze, po moją bieliznę leżącą na podłodze. Weszłam do
łazienki i przyjrzałam się swoim potarganym włosom. Odłożyłam bieliznę na
szafkę i odkręciłam wodę w kabinie postanawiając wziąć prysznic i odświeżyć
się.
Kiedy temperatura
wody stała się odpowiednia i zamknęłam się w kabinie i oparłam czoło o zimne
kafelki, zastanawiając się jak mam zachować się po powrocie do pokoju. Udawać,
że nic się nie stało, czy coś powiedzieć?
Skierowałam twarz w
kierunku natrysku i zamknęłam oczy, relaksując się.
Podskoczyłam
wystraszona, kiedy poczułam zimny chłód powietrza na moim ciele. Otworzyłam
gwałtownie oczy i pisnęłam kiedy woda zaczęła szczypać. Odsunęłam się z pod
natrysku i szybko przetarłam oczy dłońmi.
- Hej, hej… spokojnie.-
głos Justin’a, sprawił, że trochę się uspokoiłam i zamrugałam szybko powiekami.
Odetchnęłam z ulgą
kiedy oczy przestały szczypać i spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się do
mnie lekko i objął w tali.
- Niezdara.-
przytulił mnie do swojego mokrego, już torsu, głaszcząc przy tym moje plecy.
Po wspólnym
prysznicu, ubraliśmy się w bieliznę i wróciliśmy do pokoju. Starałam się
utrzymywać jak najbardziej naturalny krok i chyba mi to wychodziło, ponieważ
chłopak nie zwrócił na to żadnej uwagi, a przynajmniej miałam taką nadzieje.
Położyliśmy się do łóżka, przykrywając ciała, miękką kołdrą. Justin oplótł mnie
ramionami w tali, przyciskając mocno, do swojego torsu.
- Justin?- chłopak
wymamrotał coś, dając mi tym znać, że słucha.- Wszystkiego Najlepszego z okazji
20 urodzin.- wymamrotałam, widząc godzinę wyświetlaną na zegarku.
Uścisk Bieber’a
zacieśnił się jeszcze bardziej, a jego usta złożyły delikatny pocałunek na moim
ramieniu.
Takie rozdziały mogę mieć zawsze <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest mega ! Awww ♡♡♡
OdpowiedzUsuńOmg��kocham to ff,po prostu nocami czytam ,mam nadzieję że będzie dużo ,dużo rozdziałów tego opowiadania. Wspaniała jesteś , tak się wciagnelam w ten tekst że potrafie godzinami czytac�� czekam na kolejne rozdziały �� życzę powodzenia��
OdpowiedzUsuń