sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział 68: Wszystkiego Najlepszego.



Kathe POV’

- Wychodzę! – krzyknęłam i zatrzymałam się przy drzwiach, aby założyć buty. Nie musiałam czekać długo, aż w korytarzu pojawiła się mama.
- Jest 22.- oznajmiła, zaplatając ramiona na piersi.
Uśmiechnęłam się lekko i przechyliłam na bok głowę.
- Wiem, mamusiu.- uśmiechnęłam się szerzej i poprawiłam torbę na moim ramieniu.
- Dobra, gdzie się wybierasz? Twoje „mamusiu” zawsze oznacza, że coś chcesz.
Westchnęłam i oblizałam usta, zastanawiając się nad moimi następnymi słowami.
- Justin ma za 3 godziny urodziny i chciałabym złożyć mu życzenia jako pierwsza.- zaczęłam stukać butem o kafelki znajdujące się na podłodze.
Mama podniosła do góry brwi, a następnie je zmarszczyła.
- Ktoś tam jeszcze będzie?- zmrużyła oczy.
- Tak, piątka jego przyjaciół.- przewróciłam oczami, domyślając się w jakim kierunku podążają jej myśli.
- Co z jutrzejszymi zajęciami?
- Prześpię się w pokoju gościnnym u chłopców, mam wszystko tutaj.- potrząsnęłam torbą na moim ramieniu, która w rzeczywistości zawierała tylko kilka kosmetyków i prezent Justin’a.
- Dobrze, zgadzam się, ale tylko dlatego, że Justin wydaję się rozsądnym chłopakiem i oboje z ojcem go polubiliśmy. Przekaż mu życzenia od nas i uważaj na siebie.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam mocno mamę, dziękując jej.
- Nie ma za co, skarbie. Ja też zawsze chciałam być pierwszą osobą, która złoży życzenia twojemu ojcu.- mrugnęła do mnie i zniknęła, wchodząc do salonu.
Założyłam na ramiona kurtkę i wyszłam z domu, wsiadając do auta. Odłożyłam delikatnie na fotel pasażera, moją torbę i odpaliłam silnik, wyjeżdżając na ulicę.


O 22:34 zaparkowałam samochód przed domem chłopców. Zanim zdążyłam z niego wysiąść, drzwi otworzyły się i stanęła w nich trójka chłopaków. Przypomniałam sobie o alarmach i czujnikach, które obowiązują w domu i miałam ochotę porządnie kopnąć się w tyłek, ponieważ istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że Justin wiedział już o mojej obecności. Wysiadłam szybko z samochodu, zabierając ze sobą torbę i zamykając auto. Praktycznie wbiegłam do korytarza, uśmiechając się lekko.
- Co tutaj robisz?- zapytał Max, opierając się o ścianę w korytarzu.
- Gdzie Justin?- zignorowałam pytanie chłopaka, drapiąc się nerwowo po karku.
- Od jakichś 3 godzin śpi. Żalił się, że łeb go napierdala.- wyjaśnił Luke, na co odetchnęłam z ulgą. – Więc wyjaśnisz nam, co tutaj robisz?
- Naprawdę jesteście tacy tępi, czy tylko udajecie?- zaśmiał się Chaz i zamknął drzwi, wpisując kod zabezpieczający w urządzenie znajdujące się niedaleko nich.
- Możesz nas nie obrażać, stary? Nie jesteś żadnym pieprzonym medium, żeby wiedzieć co się dzieje.- warknął Max.
Uśmiechnęłam się widząc, jak Chaz przewraca oczami.
- Justin ma raczej lekki sen, ale nie powinien się obudzić.- Chaz mrugnął do mnie. – Możesz spokojnie do niego iść, ale radził bym się zbytnio nie skradać, bo jeszcze pomyli Cię z włamywaczem i przywita Cię spluwą.
- Dzięki za radę.- zamrugałam powiekami i uśmiechnęłam się lekko do pozostałej dwójki chłopców, którzy przyglądali się mi, nic nie rozumiejąc.
- Dobra, kurwa, schowajcie te swoje zaciekawione mordy. Bieber za 3 godziny, kończy 20 lat, tak ciężko zrozumieć dlaczego Kathe, tutaj jest?- Chaz uderzył się lewą dłonią w czoło i kręcąc niedowierzająco głową, wycofał się do salonu, a za nim pozostała dwójka.
- Powodzenia.- mrugnął Luke, wychylając się z salonu.


Wciągnęłam powietrze do płuc i po kilku sekundach wypuściłam je, starając się w ten sposób uspokoić.
Wbiegłam po schodach na górę i słuchając porady Chaz’a, postanowiłam się nie skradać. Otworzyłam drzwi od pokoju i zamknęłam je za sobą. Justin leżąc na brzuchu, wymruczał coś niezrozumiałego i przysięgam, że było w tym coś typu „ Spierdalaj, daj mi spać.”
- Chyba, jednak będziesz musiał się ze mną trochę pomęczyć.- na dźwięk mojego głosu, chłopak gwałtownie obrócił się w moją stronę i usiadł na łóżku, przecierając oczy.
- Kathe? Co ty tutaj robisz?- wychrypiał.
- To nie jest najważniejsze.- wzruszyłam ramionami i odłożyłam torebkę na czarny fotel, znajdujący się niedaleko drzwi prowadzących do łazienki. Podeszłam do chłopaka i ułożyłam swoją prawą dłoń na policzku chłopaka. – Jak się czujesz?
Bieber przechylił głowę w stronę mojej dłoni, na co uśmiechnęłam się.
- Teraz już lepiej. – odpowiedział, cicho wzdychając.
- To dobrze.- uśmiechnęłam się lekko i potarłam kciukiem policzek chłopaka.
- Twoi rodzice wiedzą, że zwiałaś z domu?- zmrużył lekko oczy.
- A kto tu mówi o zwianiu? Jestem tu za pozwoleniem.- Szatyn podniósł do góry brwi, zdziwiony.
- Serio? Wiedzą, że tu jesteś?
- Yeep i wypuścili mnie bez jakichś większych problemów.- oznajmiłam.
Justin wyciągnął ręce przed siebie i przyciągnął mnie na swoje kolana. Księżyc oświetlał całkowicie jego twarz i nagi tors. Zarzuciłam ręce na szyję chłopaka i zagryzłam dolną wargę, próbując pohamować uśmiech. Justin nachylił się nad moją szyją i zaczął składać na niej lekkie pocałunki. Jęknęłam cicho, kiedy chłopak przygryzł skórę na mojej szyj. Pisnęłam kiedy w ułamku sekundy znalazłam się na plecach, a chłopak zawisł nade mną, uśmiechając się lekko.
- Jesteś tak cholernie piękna.- oznajmił niespodziewanie. Moje policzki pokryły się mimowolnie czerwienią. – I moja.- nachylił się ponownie nad moją szyją i powrócił do całowania jej.
Po kilku sekundach, dłoń chłopaka wsunęła się pod moją koszulkę.
- Ktoś tu jest napalony.- zaśmiałam się.
- Cóż kochanie, taka już natura faceta, sama wybrałaś nieodpowiedni moment.- zamknęłam oczy, śmiejąc się cicho.
- Jesteś głupi.- westchnęłam, kiedy poczułam język chłopaka tworzący kołka na mojej szyj.
- Nie mów niczego, czego możesz później żałować.- chwycił ręką moje udo i ułożył moją nogę, na swoich plecach.
- Grozisz mi?- zagryzłam dolną wargę.
- A podnieca Cię to?- oderwał głowę od mojej szyj i spojrzał na mnie.
- Boże, ty naprawdę jesteś głupi.- przewróciłam oczami.
Wygięłam się do przodu, kiedy dłoń szatyna zjechała na mój tyłek i mocno go ścisnęła, przez co jęknęłam.
- Chcesz mi powiedzieć, coś jeszcze?- oblizał wargi.
Pokręciłam przecząco głową, na co chłopak uśmiechnął się zadowolony.
Zsunęłam powoli nogę z ciała chłopaka i usiadłam, na sekundę wlepiając wzrok w jego tatuaże. Pokręciłam głową, starając się pozbyć dziwnych myśli, pojawiających się w mojej głowie. Zanim mój mózg zdążył zarejestrować co robię, siedziałam już okrakiem na biodrach Justin’a.
- I co teraz?- przechyliłam głowę na bok i wsunęłam kciuki pod materiał bokserek, na jego biodrach.
Dłonie Bieber’a spoczęła na wcięciu w mojej tali i dosłownie minutę później moja koszulka leżała podarta na podłodze.
- Zwariowałeś?!- pisnęłam
- Na twoim punkcie? Owszem.- odpowiedział z uśmiechem.
- Boże, jakie to było tandetne.- zaczęłam się śmiać, lecz zamilkłam kiedy jedna z dłoni Justin’a ścisnęła moją pierś przez materiał stanika.
- Nie masz pojęcia, jak wielką ochotę mam Cię teraz pieprzyć.- wymruczał chłopak.
- Tak, się składa, że czuje.- zrobiłam lekki ruch biodrami, przez co chłopak jęknął.
- Jeszcze rano, uciekałaś przed moim kutasem.- uśmiechnął się złośliwie.
- To było rano.- wzruszyłam ramionami i nachyliłam się nad uchem chłopaka. – I wiesz co, Justin? - Chłopak mruknął coś w odpowiedzi, pokazując tym, ze mnie słucha. - Wcale Cię nie zatrzymuje.
Bieber zrzucił mnie ze swoich bioder, przez co upadłam na łóżko, śmiejąc się, lecz zamilkłam kiedy zauważyłam jak chłopak w pośpiechu zakłada na siebie ubrania.
- Co robisz?- podniosłam się na łokciach. Zmarszczyłam niezadowolona brwi, kiedy prosto w moją twarz została rzucona koszulka chłopaka.
- Ubierz to na siebie.- wymamrotał chłopak, wyjmując z szafy, luźne dresy i wsuwając je na swoje biodra, następnie zakładając na stopy białe Adidasy.
- Co ty wyprawiasz?- zapytałam, lecz tak jak chłopak chciał, założyłam koszulkę i wstałam z łóżka.
Szatyn złapał moją dłoń i zaczął ciągnąc w kierunku drzwi.
- Poczekaj!- krzyknęłam nieco głośniej niż zamierzałam. Justin zatrzymał się i spojrzał na mnie zdezorientowany. Wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka i zabrałam z fotela moją torebkę, ponownie podchodząc do Bieber’a. - Teraz możemy iść, tam gdzie mnie ciągniesz.- oblizałam usta i podałam dłoń chłopakowi.
Chaz wyszedł do korytarza, kiedy usłyszał pikanie kodu, który wpisywał Justin, potrzeby do odblokowania drzwi.
- Komuś już się chyba poprawiło.- zaśmiał się, przyglądając się raz mi, a raz Justin’owi.
- Ta, jest lepiej.- burknął chłopak.- Zamknijcie za nami.
- Jasne.
Bieber otworzył drzwi i już miał zamiar je zamknąć, lecz powstrzymał go głos Chaz’a.
- Pamiętaj, aby za 9 miesięcy nie wejść przez te drzwi z nosidełkiem.- zaśmiał się. Justin obrócił się w stronę chłopaka, wystawił w jego stronę środkowy palec i zatrzasnął drzwi, prowadząc nas w stronę garażu.



Przez całą drogę dłoń szatyna, nawet na sekundę nie opuściła mojego kolana, natomiast ja modliłam się, abym przeżyła. Przechyliłam na bok głowę, aby spojrzeć na prędkościomierz i przełknęłam ślinę widząc 180km/h.
- Justin… możesz zwolnić, proszę?- przełknęłam nerwowo ślinę.- Jeśli będziesz tak pędzisz, prawdopodobnie nie dotrzemy nigdy w całości.
Chłopak westchnął i zwolnił do 80 km/h.
- Dziękuje.- wymamrotałam, zdenerwowana.



Zmarszczyłam brwi widząc dom, pod którym parkował Justin. Jego telefon wydał z siebie dźwięk, więc zgaduje, że i tutaj był zamontowany czujnik.
Chłopak wysiadł z samochodu i poczekał przy jego masce na mnie. Zatrzasnęłam drzwi, zabierając ze sobą torebkę. Bieber zamknął samochód i złapał moją dłoń, kierując się w stronę drzwi. Otworzył drewnianą powierzchnie, dwoma kluczami i wszedł od razu do środka, wyłączając alarm, który włączył się w całym domu. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nieznośny dźwięk ucichł i weszliśmy w głąb, zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Po co nas tutaj przywiozłeś?- zapytałam i spojrzałam na chłopaka, a przynajmniej próbowałam, ponieważ korytarz był kompletnie ciemny.
Poczułam dłoń na moim ramieniu, która powoli zjechała do mojej dłoni i chwyciła za nią. Chłopak splótł nasze palce razem i zaczął prowadzić nas, w nieznanym mi kierunku.
- Uważaj, schody.- ostrzegł mnie, lecz i tak się potknęłam, w ostatniej chwili odzyskując równowagę.
Szatyn westchnął i włączył latarkę w swoim telefonie, oświetlając nią schody.
- Nie możemy po prostu zapalić światła?- zapytałam, patrząc pod nogi i wspinając się po schodach.
- Nie.
Odetchnęłam z ulgą kiedy znaleźliśmy się na piętrze. Justin zaprowadził nas do białych drzwi, prawie na końcu korytarza i wszedł do środka, ciągnąc mnie za sobą. Od razu po zamknięciu drzwi, zostałam przyciśnięta do zimnej ściany. Bieber zaczął całować moją szyję, dociskając przy tym swoje ciało do mojego.
- Jesteśmy tu tylko dlatego, że się podnieciłeś, prawda?- zapytałam, lecz nie przerwałam poczynań chłopaka.
- Być może. Myślę, że nie czuła byś się komfortowo, jeśli po swoich krzykach, następnego dnia, musiałabyś patrzeć im w oczy.- wymamrotał i przyssał się do skóry na mojej szyj.
- A będę czuła się komfortowo, po tym jak wyszedłeś nagle z domu, ciągnąc mnie za sobą o tak później godzinie? Raczej każdy z nich domyślił się o co chodzi.- zagryzłam dolną, wargę hamując się przed jęknięciem. – A co jeśli żartowałam?
Justin oderwał się od mojej szyj, nacisnął włącznik, znajdujący się obok nas i popatrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem, kiedy światło w pokoju rozbłysło, rażąc mnie przez chwilę.
- Masz na myśli, to co powiedziałaś u mnie w pokoju?- zapytał upewniając się. Pokiwałam lekko głową.
Westchnął i uśmiechając się lekko.
- W porządku. Chodź, idziemy spać. – cmoknął mnie w czoło, a następnie odsunął się.
Mimo, że chłopak starał się zachowywać naturalnie, to mimo to i tak wiedziałam, że jest zawiedziony i liczył na coś więcej.
Wciągnęłam powietrze do płuc i wypuściłam je po chwili, obserwując jak chłopak ściąga z siebie koszulkę.
Spojrzałam – w tym wypadku – na wyłącznik światła, przyglądając mu się przez kilka sekund, aż w końcu nacisnęłam go. W pokoju ponownie nastała całkowita ciemność. Księżyc, znajdował się po przeciwnej stronie domu, więc nawet on nie mógł pomóc mi zlokalizować chłopaka.
- Co robisz?- zapytał szatyn. Słyszałam jak porusza się po pokoju, a po chwili usłyszałam jego cichy syk. – Kurwa, pieprzone łóżko. Włącz to pieprzone światło, zanim zabije się o jakieś gówno.- oznajmił.
Nie wykonując polecenia chłopaka, odłożyłam delikatnie torbę na podłogę i szybko zdjęłam z siebie koszulkę, rzucając ją obok moich nóg. Zsunęłam buty z nóg i rozpięłam spodnie, również zaczynając je ściągać.
- Kathe, do cholery, włącz to pieprzone światło. To nie jest zabawne, wiem, że tam stoisz.- uśmiechnęłam się lekko, mimo, że chłopak nie mógł tego zauważyć i ściągnęłam całkowicie spodnie, odkładając je na podłogę. Zsunęłam jeszcze skarpetki i powoli ruszyłam przed siebie, asekurując się przy tym rękoma, aby na nic nie wpaść.
- Nie denerwuj się, nic takiego się nie stało. – odezwałam się w końcu, słysząc coraz głośniejsze sapanie chłopaka, co oznaczało, że zaczynał się wkurzać.
- Więc, włącz światło.- wywarczał. Skierowałam się w stronę głosu chłopaka, aż w końcu na niego wpadłam.
Bieber złapał mnie w tali, ochraniając nas przed upadkiem.
- Gdzie twoje ubrania?- mogłam usłyszeć jak przełyka ślinę.
Delikatnie, przesunęłam dłońmi w górę, po jego klatce piersiowej, aż w końcu zaplotłam ręce na szyj chłopaka.
Szatyn wydostał się z mojego uścisku i odsunął się. Kilka razy słyszałam jak przeklina, wpadając na coś, lecz w końcu światło z lampki nocnej rozbłysło w pokoju. Bieber przeniósł od razu spojrzenie na mnie i oblizał usta, skanując mnie od góry do dołu. Powolnym krokiem, ruszył w moją stronę i oplótł mnie ramionami w tali.
- Co ty kombinujesz, co?- przychylił na bok głowę, przyglądając się dokładnie mojej twarzy.
- Dowiesz się pierwszy.- przejechałam ustami po szczęce Justin’a, aż w końcu zaczęłam pozostawiać na niej lekkie pocałunki.
- Więc żartowałaś czy nie, bo mam lekki mętlik w głowie.- pogłaskał kciukiem moją skórę.
- Zgadnij.- chwyciłam za gumkę jego dresów i bardzo powoli, zaczęłam ściągać je w dół.
- Lubisz mnie denerwować, prawda?
- Zdarza się.- zaśmiałam się cicho i zsunęłam całkowici spodnie chłopaka z jego tyłka, pozwalając upaść im na podłogę. Justin puścił mnie i schylił się aby wydostać się z ubrania, ściągając przy tym buty.
Wyprostował się szybko, kładąc ręce pod mój tyłek i podnosząc mnie do góry, przez co pisnęłam z zaskoczenia i zaplotłam nogi na biodrach chłopaka. Bieber skierował się w stronę łóżka i delikatnie ułożył mnie na nim, zawisając nade mną.
- Jesteś cudowna.- pocałował mój obojczyk, a następnie kawałek piersi, przykrytej stanikiem.- I tak cholernie, bardzo Cię kocham.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja też Cię kocham.- przeczesałam dłonią, włosy szatyna.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc, kiedy poczułam dłoń chłopaka odsuwającą moją dolną bieliznę. Odchyliłam głowę do tyłu kiedy poczułam zimne palce Bieber’a w moim miejscu intymnym. Drugą ręką odsunął miseczkę mojego stanika, zaczynając całować i ssać moją pierś. Justin powoli przesuwał się z pocałunkami, aż dotarł do moich bioder i ściągnął całkowicie bieliznę z moich nóg, rzucając ją za siebie. Wrócił do całowania mojego ciała, schodząc z pocałunkami wzdłuż nogi, w dół. Z moich ust wyrwało się imię chłopaka, kiedy jego usta spoczęły na mojej łechtaczce. Bieber rozsunął bardziej moje nogi i ułożył się wygodnie, między nimi.
Zacisnęłam ręce na kołdrze, znajdującej się pode mną, poddając się przyjemnemu uczuciu, kiedy palec chłopaka znalazł się w moim wnętrzu. Zamknęłam oczy i zacisnęłam wargi, starając się utrzymać dziwne dźwięki, w głąb siebie.
Justin podniósł się w górę i złączył swoje usta z moimi, w namiętnym pocałunku.
- Jesteś tego całkowicie pewna?- zapytał, przerywając pocałunek i opierając czoło o moje.
- Tak.- mruknęłam i zaplotłam nogi na biodrach chłopaka, zsuwając piętami bieliznę szatyna.
Chłopak wsunął dłoń pod moje plecy i rozpiął mój stanik, również rzucając go za siebie. Szatyn, wrócił do całowania mojej szyj od czasu, do czasu zasysając ją. Odsunął się po chwili i wstał, ściągając całkowicie swoją bieliznę, nie odrywając przy tym wzroku od mojego ciała. Otworzył szufladę przy łóżku i wyjął z niej, pojedynczą paczuszkę.
Starałam się w tej chwili, nie myśleć o tym, co musiało dziać się w tym pokoju, przede mną skoro chłopak trzymał tu prezerwatywy.
Justin ponownie ułożył się między moimi udami i rozdarł zębami foliówkę, wyciągając ze środka prezerwatywę i naciągając ją na swój sterczący członek. Oparł łokcie po obu stronach mojego ciała i westchnął cicho.
- Opleć mnie nogami, malutka.- mruknął do mojego ucha, więc od razu wykonałam jego polecenie.
Wszedł we mnie powoli, na co odchyliłam głowę do tyłu. Z mojego gardła wydobył się jęk, spowodowany lekkim bólem i dziwnym, niekomfortowym uczuciem.
- Jest okay?- pokiwałam głową i oparłam dłonie na plecach chłopaka.
Bieber zaczął się poruszać, wykonując coraz szybsze ruchy, przy akompaniamencie moich jęków.
- Bożee…- jęknęłam, wbijając palce w plecy chłopaka. Justin zaśmiał się cicho i wtulił głowę w moją szyję, nie przestając się poruszać.
Mogłam usłyszeć szybki i urwany oddech chłopaka. Przejechałam paznokciami po plecach szatyna, kiedy ten zaczął wykonywać biodrami kuliste ruchy.
Po kilkunastu minutach wymamrotałam jego imię, kiedy poczułam dziwne zaciskanie się mięśni mojego podbrzusza, a z mojego gardła wydobył się głośny jęk.
- Kathe, cholera…- syknął i przygryzł skórę na mojej szyj, zatrzymując swoje ruchy i opadając na mnie.
Leżeliśmy tak chwilę, normując swoje oddechy, aż w końcu wyszedł ze mnie i wstał, zdejmując z siebie prezerwatywę i wyrzucając ją do kosza. Podniosłam się dość szybko i niezdarnie, krzywiąc się przy tym, czując dziwny rodzaj bólu w kroczu. Powędrowałam do łazienki, schylając się po drodze, po moją bieliznę leżącą na podłodze. Weszłam do łazienki i przyjrzałam się swoim potarganym włosom. Odłożyłam bieliznę na szafkę i odkręciłam wodę w kabinie postanawiając wziąć prysznic i odświeżyć się.
Kiedy temperatura wody stała się odpowiednia i zamknęłam się w kabinie i oparłam czoło o zimne kafelki, zastanawiając się jak mam zachować się po powrocie do pokoju. Udawać, że nic się nie stało, czy coś powiedzieć?
Skierowałam twarz w kierunku natrysku i zamknęłam oczy, relaksując się.
Podskoczyłam wystraszona, kiedy poczułam zimny chłód powietrza na moim ciele. Otworzyłam gwałtownie oczy i pisnęłam kiedy woda zaczęła szczypać. Odsunęłam się z pod natrysku i szybko przetarłam oczy dłońmi.
- Hej, hej… spokojnie.- głos Justin’a, sprawił, że trochę się uspokoiłam i zamrugałam szybko powiekami.
Odetchnęłam z ulgą kiedy oczy przestały szczypać i spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie lekko i objął w tali.
- Niezdara.- przytulił mnie do swojego mokrego, już torsu, głaszcząc przy tym moje plecy.



Po wspólnym prysznicu, ubraliśmy się w bieliznę i wróciliśmy do pokoju. Starałam się utrzymywać jak najbardziej naturalny krok i chyba mi to wychodziło, ponieważ chłopak nie zwrócił na to żadnej uwagi, a przynajmniej miałam taką nadzieje. Położyliśmy się do łóżka, przykrywając ciała, miękką kołdrą. Justin oplótł mnie ramionami w tali, przyciskając mocno, do swojego torsu.
- Justin?- chłopak wymamrotał coś, dając mi tym znać, że słucha.- Wszystkiego Najlepszego z okazji 20 urodzin.- wymamrotałam, widząc godzinę wyświetlaną na zegarku.
Uścisk Bieber’a zacieśnił się jeszcze bardziej, a jego usta złożyły delikatny pocałunek na moim ramieniu.

3 komentarze:

  1. Takie rozdziały mogę mieć zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest mega ! Awww ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg��kocham to ff,po prostu nocami czytam ,mam nadzieję że będzie dużo ,dużo rozdziałów tego opowiadania. Wspaniała jesteś , tak się wciagnelam w ten tekst że potrafie godzinami czytac�� czekam na kolejne rozdziały �� życzę powodzenia��

    OdpowiedzUsuń