Kathe POV’
Machnęłam dłonią,
chcąc pozbyć się denerwującego uczucia, kiedy poczułam łaskotanie na szyj. Przekręciłam
się na drugi bok i nie musiałam czekać długo, aż znowu poczułam dziwne
smyranie. Jęknęłam niezadowolona i niechętnie otworzyłam oczy. Mój wzrok od
razu spoczął na uśmiechniętym chłopaku, kucającym obok mojego łóżka.
- Co ty tu robisz?-
zmarszczyłam brwi, a następnie zakryłam głowę kołdrą, chcąc spać dalej.
- Pora wstawać,
śpiochu.- Bieber zerwał ze mnie ciepłą kołdrę, przez co wydałam z siebie dziwny
dźwięk, kiedy moje ciało zetknęło się z zimnym powietrzem.
-Oddawaj. -wyciągnęłam
dłoń w kierunku kołdry, lecz chłopak pokręcił głową i rzucił ją jak najdalej
ode mnie, a następnie praktycznie położył się na mnie.
- Złaś, grubasie.-
wymamrotałam. Szatyn oparł ciężar ciała na swoich łokciach, przez co dało się
znieść jego ciężar.
- Wstawaj, jeśli
chcesz jechać do szkoły ze swoim wspaniałym chłopakiem.- przejechał delikatnie
nosem po moim policzku, przez co się uśmiechnęłam, bo to łaskotało.
Westchnęłam, aż w
końcu pokiwałam głową.
- Okay, wstanę.-
chłopak sturlał się obok mnie i kiedy wstawałam klepnął mnie w tyłek.
Nie skomentowałam
ruchu szatyna, lecz pognałam w kierunku balkonu aby zamknąć go i pozostawić
chodź resztki ciepła w pokoju.
Zabrałam z garderoby
czarne jeansy i bluzę w kolorze khaki, ponieważ wiedziałam już, że na dworze
nie jest za ciepło.
Przeszłam przez
pokój, ignorując rozwalonego Justin’a na moim łóżku i zamknęłam się w łazience.
Wzięłam szybki
prysznic, ubrałam się i zwiozłam włosy w kucyk. Zrobiłam lekki makijaż,
spryskałam szyję perfumami i wyszłam z pomieszczenia. W pokoju ubrałam na nogi
skarpetki i obróciłam się w stronę szatyna, który w dalszym ciągu leżał na moim
łóżku z przymkniętymi powiekami.
Przechyliłam głowę na
bok, przypatrując się chwilę chłopakowi, aż w końcu rozpędziłam się i
wskoczyłam na Bieber’a, przez co ten wydał z siebie głośny jęk.
- No cześć!- uśmiechnęłam
się szeroko i zatrzepotałam niewinnie rzęsami.
- Złaś ze mnie,
kobieto!- Justin zrzucił mnie delikatnie ze swojego ciała i sam usiadł na mnie
podwijając moją bluzę do góry i zaczynając mnie łaskotać.
- Nie, przestań!-
zakryłam dłonią usta, ponieważ byłam pewna, że rodzice są jeszcze w domu.
Zaczęłam szarpać się,
próbując wyrwać się z uścisku chłopaka, aż w końcu zrzuciłam go na podłogę.
- Cholera.- jęknął i
położył się na podłodze, zamykając oczy i prawdopodobnie udając nieżywego.
Zaśmiałam się kręcąc
głową i usiadłam na łóżku, szturchając go nogą, kiedy nie zareagował
zeskoczyłam z łóżka, uważając przy tym aby go nie nadepnąć.
- Trudno.- mruknęłam
i zaczęłam się oddalać, lecz w ostatniej chwili Justin złapał mnie za nogę i
pociągnął za nią, przez co straciłam równowagę i upadłam na szatyna.
- Ktoś tu ma
wyjątkowo dobry humor.- zaśmiałam się i wstałam, kucając przy chłopaku.
Justin wzruszył
ramionami i uśmiechając się, podniósł się na łokciach w górę i cmoknął mnie w
usta.
- Mimo, jak bardzo
nie chce się stąd ruszać, musimy się zbierać, jeśli nie chcemy się spóźnić.-
tym razem to ja cmoknęłam usta chłopaka i wstałam, zabierając swoją torebkę i
chowając do niej telefon.
- Za 5 minut na
dole?- pokiwałam głową i podeszłam z chłopakiem do balkonu, otwierając drzwi.
Upewniłam się czy chłopak bezpiecznie dotarł na ziemię i dopiero wtedy zamknęłam
szklaną powierzchnię.
Zbiegłam na dół,
założyłam buty w korytarzu i dopiero wkroczyłam do kuchni.
- Dzień Dobry.-
przywitałam się z rodzicami
- Już myślałam, że nie
wstaniesz.- oznajmiła mama.
- A jednak- zabrałam
jabłko ze stołu i obróciłam się na pięcie z zamiarem opuszczenia domu.
- A śniadanie?- zapytała
mama, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Jabłko mi
wystarczy, zjem coś w szkole. Nie martw się.- uśmiechnęłam się i wybiegłam z
domu, przy okazji wgryzając się w owoc.
Wsiadłam do samochodu
Justin’a i odłożyłam swoją torbę na podłogę. Krzyknęłam na chłopaka, kiedy zabrał
mi jabłko i wgryzł się w nie, oddając mi połowę mojego śniadania.
Westchnęłam i
zapięłam wolną dłonią pas.
Od razu po
przekroczeniu progu szkoły zdałam sobie sprawę, że wzrok wszystkim spoczął na
mnie i Justin’ie.
Chyba nigdy się do
tego nie przyzwyczaję.
- Ignoruj to, mała.-
szatyn objął mnie ramieniem.
Pokiwałam głową i skręciłam
w kierunku mojej szafki, przy której czekała już na mnie moja przyjaciółka.
Emilly uśmiechnęła się szeroko na nasz widok i przywitała się ze mną buziakiem
w policzek. Wyjęłam z szafki potrzebne książki i zatrzasnęłam metalową szafkę,
następnie obracając się w kierunku Em i Justin’a.
- Idę do Ryan’a, jak
dobrze pójdzie może zdążę na pierwszą lekcje.- chłopak mruknął okiem i
pocałował mnie w usta.
Emilly przechyliła na
bok głowę, przyglądając mi się z uśmiechem.
- Jak ja Ci
zazdroszczę.- oznajmiła, kiedy Bieber oddalił się na wystarczającą odległość.
- Co masz na myśli?-
zarzuciłam torbę na ramie i razem z przyjaciółką ruszyłam w kierunku sali,
gdzie miała za kilka minut odbyć się nasza pierwsza lekcja, tego dnia.
- Świata po za tobą
nie widzi. –uśmiechnęła się.
- Z wzajemnością.
Odetchnęłam z ulgą,
kiedy w całej szkole rozbrzmiał dzwonek, oznaczający zakończenie dzisiejszych
lekcji. Spakowałam się i razem z Emilly, opuściłyśmy klasę, nie słuchając dalszych
słów nauczyciela. Wpakowałam niepotrzebne książki do szafki i wyszłam z Em
przed szkołę, kierując się w stronę parkingu. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy
dostrzegłam Justin’a opierającego się o swój szary samochód.
- Więc do zobaczenia,
wieczorem?- zapytała, na co pokiwałam głową, potwierdzając naszą wcześniejszą
umowę.
- Pa.- pomachałam
dziewczynie i ruszyłam w kierunku szatyna.
Bieber zauważając
mnie, rzucił papierosa na ziemię i przydepnął go butem, a następnie rozłożył
swoje ramiona, pozwalając mi się w niego wtulić.
-Cześć.- mruknęłam,
przymykając oczy i zaciągając się cudownym zapachem jego perfum.
- Cześć, kochanie.
- Szukałam Cię na
lunchu, ale nigdzie Cię nie było.- odsunęłam się od chłopaka.
- Wyskoczyłem na
chwilę z Ryan’em do domu, a teraz chodź, chyba że chcesz tu spędzić całe
popołudnie.- szatyn uśmiechnął się lekko i obszedł samochód, pochodząc do drzwi
kierowcy i wsiadając do środka, więc również to uczyniłam, tyle tylko, że po
swojej stronie.
Przewróciłam oczami, kiedy
podczas zapinania pasów, poczułam wibracje w kieszeni.
Wyjęłam urządzenie z
kieszeni i zmarszczyłam brwi widząc na wyświetlaczu połączenie od mamy.
Przesunęłam palcem po
ekranie i przystawiłam telefon do ucha.
- Cześć, mamo.
- Kathe, kochanie,
jest gdzieś koło Ciebie Justin?- przez chwilę wpatrywałam się w szybę, nie
wiedząc co odpowiedzieć. Obróciłam głowę w kierunku chłopaka, który jak się
okazało nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Jest, ale po co Ci
Justin?- Bieber podniósł brwi do góry, wyraźnie zaciekawiony.
- W takim razie, daj
mi go na chwilkę.- skrzywiłam się, nie mając pojęcia o co chodzi mojej
rodzicielce.
Zakryłam drugą dłonią
mikrofon i odsunęłam telefon jak najdalej od ust.
- Moja mama chce z
tobą pogadać.- oznajmiłam, przypatrując się reakcji chłopaka, która była nad wyraz spokojna.
- Skoro tego chce.-
szatyn wzruszył ramionami i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Nie pewnie podałam
chłopakowi telefon.
- Dzień Dobry, Pani
Jonhson.- Bieber mrugnął do mnie okiem.
Jego mina wyraźnie spochmurniała, kiedy moja mama skończyła mówić. – Myślę, że mogę przyjść.-
oznajmił po chwili i oparł głowę o kierownicę. – Nie, to nie będzie żaden
problem, do zobaczenia.- Szatyn oddał mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz,
gdzie połączenie zostało już przerwane przez moją rodzicielkę.
- Co chciała?-
oblizałam usta, zdenerwowana.
- Zaprosiła mnie na
sobotnią kolacje.
- Co?!- krzyknęłam i
zacisnęłam dłonie w pieści. – Jeśli ma zamiar zrobić, pieprzoną rodzinną kolację,
którą uważam od początku za beznadziejny pomysł, to naprawdę się wkurzę. Do
cholery, która matka urządza jakieś głupie podchody, żeby zaprosić chłopaka
swojej córki na kolacje, bo jej dziecko oznajmiło, że tego nie zrobi?!-
zakryłam twarz ręką, nie wierząc w głupotę mojej matki.
- Chwila… czyli twoja
mama, już miała w zamiarze zaprosić mnie, tylko ty się nie zgodziłaś?-
podniosłam gwałtownie głowę do góry, zdając sobie sprawę jak to zabrzmiało.
Obróciłam się w
stronę chłopaka i złapałam jego dłoń.
- Źle to zabrzmiało,
ale zacznijmy od tego, co dokładnie powiedziała Ci moja mama?
- No zaprosiła mnie
na sobotnią kolacje, coś chyba podobnego jak za pierwszym razem.- sięgnął do
kieszeni i wyciągnął paczkę papierosów wraz z zapalniczką.
- Myślę, że to
będzie coś innego.- Bieber wykonał ruch ręką, pokazując mi tym, abym
kontynuowała, podczas kiedy on odpalał papierosa. – Jakiś czas temu wpadła na
pomysł żeby zaprosić na obiad moją ciotkę z wujkiem no i oczywiście ich dzieciaki.
Nie miałam z tym jakiegoś większego problemu. Z Cody’m, ich synem dogadywałam
się świetnie, natomiast z Ashley, ich głupią córkę mogłabym jakoś znieść przez
te kilka godzin. Wszystko świetnie, aż moja mama nie zaproponowała żebym
zaprosiła Ciebie. Trochę się z nią posprzeczałam i powiedziałam, że tego nie zrobię, chyba że nie zaprosi Ashley, co oczywiście jej się nie spodobało, bo tak
nie wypada, a na koniec stwierdziła, że rozumie mnie, bo Ashley jest jaka jest
i mam prawo być o Ciebie zazdrosna.- wydałam z siebie jęk niezadowolenia i oparłam
głowę o szybę.
Justin położył swoją
dłoń na moim kolanie.
- Więc nie chcesz
żebym tam był tylko przez twoją głupią kuzynkę?
- Owszem.- podniosłam
gwałtownie głowę.- Pamiętasz tą sytuacje, kiedy pod moim domem stało dziwne auto
i zadzwoniłam do Ciebie, abyś to sprawdził?- chłopak pokiwał głową i zaciągnął
się papierosem, więc kontynuowałam.- Wtedy właśnie przyjechała do mnie ta
rodzinka i ta blond suka, którą określiłeś jako „niezłą”. To właśnie była
Ashley, blondynka której szczerze
nienawidzę.- wciągnęłam powietrze do płuc, mając ochotę pojechać do pracy moich
rodziców i zrobić im awanturę przy wszystkich ich znajomych, jak bardzo gdzieś mają zdanie własnej córki i jak świetnie wychodzi im planowanie za jej plecami.
- Kochanie…
- Co?!- przerwałam mu
gwałtownie, na co chłopak się lekko uśmiechnął.
- Żartowałem.-
zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co ma na myśli.
-Możesz troszeczkę
jaśniej?
- Ashley wcale nie
była „niezła”, nawet dobrze jej się nie przyglądałem, cały czas mój wzrok
spoczywał na tobie i tym fagasie, który Cię dotykał. Wiem, że zachowywałem się
od początku jak kompletny kutas, ale tak naprawdę za każdym razem kiedy Cię
widziałem, myślałem tylko o tobie i pieprzeniu Ciebie, nikogo innego.-
roześmiałam się na słowa chłopaka.
- Mówisz jak typowy
facet, Bieber.
- Może dlatego, że
nim jestem.- wzruszył ramionami, uśmiechając się.
- Więc pewnie
cieszyłeś się w środku jak dzieciak po dostaniu najlepszego lizaka, kiedy już
Ci się udało, co?- przewróciłam oczami.
Justin nachylił się
nade mną i przygryzł dolną wargę.
- Owszem, lecz teraz
nie sex jest najważniejszy, kiedy mam Ciebie.- wyszeptał do mojego ucha i lekko
je przygryzł. – Kocham Cię i nie obchodzi mnie żadna popieprzona Ashley,
kochanie.
Bieber odsunął się i
w końcu odpalił silnik, wyjeżdżając z parkingu.
Uśmiechnęłam się
zadowolona, lecz w głąb siebie i tak wiedziałam, że w dniu kolacji, będę
przejmować się wszystkim aż nazbyt.
Niewiem jak Ty to robisz ,ale to jest najlepsze ff jakie w życiu czytałam ,czekam na następny rozdział ,pozdrawaiam
OdpowiedzUsuńO matko...co to ma być. Czemu jej matka to zrobiła. ..biedna Kathe beszie się martwić a ta głupia Ashley pewnie będzie podrywać biebera.. szybowe następny 😍
OdpowiedzUsuńMama Kate zaczęła mnie denerwować ... To spotkie nie zakończy się dobrze , czuje to ...
OdpowiedzUsuńCiekawe jak wypadnie ten rodzinny obiad
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial ;*
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuń