czwartek, 1 czerwca 2017

BONUS

6 Miesięcy Później
Kathe POV'
Przełączałam bezmyślnie kanały w telewizorze, myślami będąc tak naprawdę gdzieś indziej.
Od samego rana z powodu stresu nie czułam się zbyt dobrze co tylko spotęgowało moje wymioty, lecz jakimś cudem udało mi się ukryć moje samopoczucie przed domownikami.
-Hej, skarbie? Wszystko w porządku? - zamrugałam powiekami, kiedy poczułam dłoń na moim ramieniu a następnie na twarzy, ponieważ Justin ukucnął przede mną.
- Jasne, wszystko jest dobrze.- uśmiechnęłam się lekko i pochyliłam do przodu, składając delikatnego całusa na jego wargach.
- Jeśli coś jest nie tak, źle się czujesz, po prostu powiedz, zostanę z tobą. Chłopcy na pewno poradzą sobie bez mojej pomocy. - kciuk Justin'a dotknął mojej dolnej wargi, lekko ją gładząc.
- Naprawdę jest wszystko okay, nie musisz się martwić, w razie czego będę dzwonić, obiecuje.- przygryzłam delikatnie opuszek jego palca, a potem pocałowałam ugryzione miejsce.
- Skoro tak. Wróciły za jakieś 2 godzinki, bądź grzeczna.- chłopak błysnął uśmiechem i wstał na równe nogi. - Kocham Cię.- oznajmił i pochylił się do przodu całując moje usta.
- Ja też Cię kocham. A teraz już jedźcie.- przełknęłam nerwowo ślinę, wyjątkowo chcąc pozbyć się Justin'a jak najszybciej z domu.
Przyglądałam się przez chwile jak chłopcy opuszczają dom, krzycząc po drodze słowa pożegnania, a kiedy w końcu usłyszałam dźwięk odjeżdżających samochodów, sięgnęłam po mój telefon leżący na stoliku i wyszukałam w kontaktach numeru do Emilly.
Do: EM :*
Droga wolna, zapraszam.
Zablokowałam telefon i odłożyłam go we wcześniejsze miejsce, następnie zaczynając z nerwów obgryzać skórki.
Jakieś 15 minut później usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wyłączyłam telewizje i udałam się do korytarza, aby otworzyć.
Przytuliłam dziewczynę na powitanie i zaprosiłam do środka, cicho wzdychając.
- Jesteś pewna?- Emilly popatrzyła na mnie z troską, ale również z lekkim uśmiechem.
- Nie, dlatego tutaj jesteś.- przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę i odebrałam od dziewczyny torebkę, którą mi podała.
- Nie denerwuj się, tylko leć sprawdzić.- westchnęłam i na trzęsących się nogach ruszyłam w głąb domu, po to aby zamknąć się w łazience na kilka minut.
Miałam wrażenie jakby te 10 minut trwały całą wieczność, wiec to chyba nic dziwnego, ze co 30 sekund z moich ust padało pytanie "Ile jeszcze?" na które Emilly odpowiadała z lekkim znudzeniem.
- W porządku. Czas minął.- rozszerzyłam oczy, kiedy usłyszałam głos przyjaciółki zza drzwi. Przełknęłam ślinę i trzęsącą się dłonią sięgnęłam po odwrócony do góry nogami test ciążowy, lecz w połowie drogi zrezygnowałam.
- I co? Zostanę najwspanialszą ciocią?- westchnęłam i podeszłym do drzwi, uchylając je lekko.
Emilly popchnęła drewnianą powierzchnię mocniej, aby móc widzieć mnie całą.
- Nie będę ciocią? - zmarszczyła brwi i zrobiła z ust podkówkę.
- Nie wiem, po prostu boje się sięgnąć po ten cholerny kawałek plastiku. Obje wiemy ze od tego zależy bardzo dużo i boje się ze jeśli naprawdę jestem w ciąży, Justin może nie przyjąć tego zbyt dobrze. W końcu prawie po roku małżeństwa wspomniał o dziecku tylko jakieś trzy razy i to za każdym razem kiedy wypił z moim ojcem, więc sądzę że mówił to tylko dlatego aby dał mu spokój. Co jeśli on nie jest gotowy? Może chce nacieszyć się jeszcze trochę zwykłym małżeństwem, bez nocnych pobudek i brudnych pieluch? Boże, tak cholernie się boje.- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, ze całe moje ciało drży, więc Em podeszła bliżej, aby mnie przytulić.
- Najpierw sprawdźmy test, umówisz się jeszcze do ginekologa aby się upewnić, a dopiero później razem pomyślimy jak powiesz o tym Justin'owi, ale naprawdę sądzę ze nie masz czego się bać. Jak dla mnie jesteście wspaniałym małżeństwem, bardzo się kochacie, wiec nie sądzę aby małe dziecko, efekt waszej miłości, miał to wszystko zepsuć, a teraz właź do tej cholernej łazienki i powiedz mi czy będę ciocią.- Emilly wepchnęła mnie lekko do środka i oparła się o framugę drzwi, przyglądając mi się dokładnie.
Wstrzymałam oddech i trzęsącą się dłonią sięgnęłam po test, który szybkim ruchem obróciłam w moją stronę.
Zamrugałam powiekami i westchnęłam ponieważ moje płuca zaczęły piec z powodu braku powietrza.
- Dwie kreski.- oznajmiłam podnosząc do góry głowę i zerkając na Emilly.
- Będę ciocią, będę ciocią!- zapiszczała Emilly kiedy razem opuściliśmy gabinet ginekologiczny, do którego Emilly zapisała mnie dwa dni temu.
- Uspokój się, wariatko.- oznajmiłam lecz mimo to lekko się uśmiechnęłam.
- Nie cieszysz się ?- Em zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Oczywiście, ze się cieszę, bo to naprawdę niesamowite uczucie wiedzieć ze nosi się w sobie nowe życie, a tym bardziej ze to dziecko moje i Justin'a, ale po prostu nadal boje się jak on na to zareaguje.- spuściłam wzrok na broszurki trzymane w moich rękach na kilka tematów związanych z ciążą.
- Zobaczysz, ze wszystko się ułoży, a za 8 miesięcy będziecie szczęśliwymi rodzicami. - Emilly złapała moje ramie, uśmiechnęła się i pociągnęła w kierunku wyjścia z budynku.
Po rozstaniu z Emilly przed budynkiem szpitala, udałam się w stronę domu, lecz w połowie drogi postanowiłam odwiedzić rodziców. Zdecydowałam, że na razie nie będę mówić im o ciąży, więc tym sposobem właśnie siedziałam na kanapie w salonie w moim rodzinnym domu i popijałam ciepłą herbatę.
- Więc... Jak wam się układa?- mama upiła łyk herbaty, a następnie posłała mi uśmiech.
- Wszystko w jak najlepszym porządku.- odwzajemniłam uśmiech, ponieważ naprawdę miedzy mną a Justin’em było dobrze. Byłam szczęśliwą żoną, która na zabój kochała swojego męża. Jasne jak w każdym związku zdarzały nam się małe kłótnie, ale zazwyczaj dość szybko je zażegnywaliśmy.
- Ostatnio rozmawialiśmy z ojcem na twój temat i Justin'a, i oboje wspólnie stwierdziliśmy, że mimo iż byliśmy sceptycznie nastawieni do waszego związku w chwili kiedy prawdziwa twarz Justin'a wyszła na światło dzienne, to teraz naprawdę cieszymy się ze jesteście razem. Oboje z ojcem wiemy, ze Justin bardzo Cię kocha i jest w stanie zrobić dla Ciebie wszystko, co nas uspakaja. Wiemy że się o Ciebie troszczy, chroni Cię i dodatkowo bardzo go lubimy, wiec mimo wszystko sądzę, ze chyba nie mogłaś trafić lepiej.- zamrugałam oczami czując nagle pieczenie oczu. Naprawdę zdziwiły mnie słowa mamy i jednocześnie mnie uszczęśliwiły, ponieważ co może być lepszego jeśli twoi rodzice uwielbiają twojego partnera?
- Dziękuje, mamo, to dużo dla mnie znaczy i pewnie dla Justin'a również.- odpowiedziałam, upijając kolejny łyk herbaty.
Zagadałam się na tyle z mamą, że nawet nie zwracałam uwagi na godzinę, póki rodzicielka nie podniosła się z kanapy aby otworzyć drzwi osobie która która stała na zewnątrz.
Zerwałam się z kanapy z zamiarem powrotu do domu, do Justin'a, lecz chyba trochę za późno ponieważ chłopak w tym samym momencie wszedł do salonu z poważną miną.
- Gdzie do cholery podziewa się twój telefon?- warknął przez co skrzywiłam się niezadowolona.
Naprawdę nie chciałam aby mama była świadkiem naszej kłótni.
- Zostawiłam torebkę w samochodzie.- wymamrotałam i przeniosłam wzrok za plecy szatyna, gdzie pojawiła się mama posyłając mi lekki uśmiech.
- Zostawię was samych, w razie czego będę na górze.- mama obróciła się z zamiarem wyjścia, lecz zatrzymała się jeszcze na chwile i obróciła w naszą stronę. - Wiem, ze się o nią martwisz, ale nie złość się nie nią, Justin. Po prostu dobrze nam się rozmawiało i nie zwróciliśmy uwagi na godzinę.- Justin westchnął cicho nie spuszczając ze mnie wzroku, a następnie poczekał aż moja mama zniknie na górze.
- Twoja mama ma racje, kurewsko się martwiłem. Mogłaś napisać sms, ze jedziesz odwiedzić rodziców.
- Wiem, przepraszam. Zapomniałam.- podeszłam bliżej chłopaka i niepewnie zaplotłam ramiona wokół jego tali, a następnie przytuliłam głowę do jego torsu. Justin odwzajemnił uścisk i ułożył ręce trochę powyżej mojego tyłka. - Jak mnie znalazłeś?
- Namierzyłem Cię. Nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłaś.
- Nic mi się nie stało, jestem cała i zdrowa.
- Dobrze. Wracamy do domu?- pokiwałam głową i odsunęłam się do tylu z zamiarem pożegnania się z mamą. - Co ty tutaj masz? - zanim zdążyłam zauważyć chłopak wyjął z kieszeni mojej bluzy broszurki, które najwyraźniej musiały się lekko wysunąć.
Rzuciłam się na chłopaka i zakryłam dłonią jego oczy, aby nie zobaczył co takiego trzyma w ręku, ponieważ naprawdę nie chciałam aby dowiedział się że zostanie tatą właśnie w ten sposób.
- Okaaay... Dlaczego zasłoniłaś mi oczy?- chłopak zacisnął mocniej rękę na broszurach, domyślając się o co może mi chodzić.
- Możesz po prostu oddać mi to co trzymasz w ręce?- zapytałam trzęsącym się głosem.
- Jasne, ale najpierw przekonam się co to takiego.- Justin zrobił unik w bok i obrócił się do mnie plecami.
Zakryłam twarz dłońmi, czując jak moje serce nagle przyspiesza swój rytm.
- O Boże.- wymamrotałam, czekając na reakcje Justin'a.
Podskoczyłam kiedy poczułam obejmujące mnie ramiona, wiec niechętnie odsłoniłam twarz i spojrzałam prosto w oczy szatyna.
- Jesteś w ciąży? - zapytał z kamienną miną, przez którą nie wiedziałam czy skłamać czy powiedzieć prawdę.
Skarciłam się w myślach za moje głupie myślenie, ponieważ jeśli skłamie to jasne, że nie uda mi się ukryć dziecka.
- Tak.- pokiwałam lekko głową. Justin oparł czoło o moje i pocałował mnie mocno w usta. - Cieszysz się?- zapytałam w chwili kiedy miękkie usta Bieber'a oderwały się ode mnie.
- Oczywiście, że się cieszę. Co innego miałbym robić? Nie masz pojęcia jaki dzięki tobie jestem szczęśliwy.- złożył jeszcze jeden pocałunek na moich wargach. - Powiedziałaś już mamie?
- Nie, chciałabym abyś najpierw ty wiedział, a po za tym, chce aby usłyszeli to razem.
- W porządku, kochanie. Chodź pójdziemy pożegnać się z twoją mamą. - Justin chwycił moją dłoń i ścisnął ją lekko, idąc w kierunku schodów prowadzących na górę.
Ponieważ przyjechałam do rodziców swoim samochodem, musiałam również nim wrócić. Przez całą drogę do domu z mojej twarzy nie znikał uśmiech.

Zaparkowałam samochód na podjeździe i wysiadłam z auta od razu kierując się w stronę Justin’a, opartego plecami o Ferrari. Na jego ustach również gościł szeroki uśmiech co potwierdzało, że szatyn był naprawdę szczęśliwy.
Bieber odepchnął się od swojego auta i podszedł do mnie bliżej, zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Masz pojęcie jak bardzo Cię kocham?- pokręciłam, głową zaprzeczając, lecz w dalszym ciągu nie przestając się uśmiechać. – Myślę, że jestem w stanie Ci to pokazać, jeśli tylko obiecasz, że będziesz cicho.- Szatyn wpił się w moje usta, nie pozwalając mi skomentować w żaden sposób jego słów.
Jęknęłam cicho, kiedy chłopak przygryzł lekko moją dolną wargę i odwzajemniłam pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie po kilku minutach i trzymając się za ręce, weszliśmy do domu.
W salonie znajdowała się cała piątka, więc kiedy tylko wkroczyliśmy do pomieszczenia, wszystkie głowy obróciły się w naszą stronę.
- Wow, Bieber, co Ci się stało w twarz?- Luke podniósł brwi do góry, wyśmiewając się z ogromnego uśmiechu Justin’a. Szatyn przycisnął mnie mocniej do swojego boku i spojrzał na mnie pytająco, niemo pytając o zgodę, czy może podzielić się z nimi świeżą informacją. Pokiwałam lekko głową, więc spojrzenie szatyna ponownie padło na jego przyjaciół.
- Zaraz możemy sprawdzić, czy z twoją twarzą jest wszystko okay.- Luke podniósł ręce do góry w geście poddania. – W każdym razie, chce wam coś powiedzieć. Za jakiś czas ktoś będzie musiał z nami zamieszkać.- twarz Justin’a, nabrała nagle poważnego wyrazu.
- Jeśli to jakaś gorąca laska, to chyba nie mam nic przeciwko.- Chris zagwizdał, przez co przewróciłam oczami.
- Nie, właściwie to nie wiem i raczej nie dowiemy się jeszcze przez dłuższy czas.- kątem oka widziałam jak Justin drapie się po głowie, udając zakłopotanego. Zagryzłam wargę, starając się pohamować śmiech.
- Kurwa, stary… chcesz nam powiedzieć że sprowadzasz nam pod dach nie wiadomo kogo? Kompletnie obcego? Czy Ciebie do reszty pojebało? – irytacja w głosie Chaz’a była doskonale słyszalna.
-W zasadzie to nie będzie ktoś obcy. Znacie dobrze dwie podobne do niego osoby. – Justin próbował ich naprowadzić na odpowiedni tor, równocześnie sobie z nich żartując.
- Przestań pieprzyć, do kurwy i mów kto to.- warknął Max.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się głośno.
- Czekaj, czekaj.- wymamrotał Ryan, zerkając raz na mnie, raz na Justin’a. – Za ile niby ten ktoś ma się wprowadzić?- uśmiechnęłam się, pozostawiając odpowiedź Justin’owi.
- Za kilka miesięcy.- oznajmił i przesunął mnie przed siebie, a następnie objął ramionami w tali.
- Ja pierdole!- Ryan zerwał się gwałtownie z kanapy, przeskakując ją i stając przed nami. – Robicie sobie z nas jaja?
- Nie wiem czy mówimy o tym samym.- oznajmiłam, opierając głowę o klatkę piersiową szatyna.
- Jesteś w ciąży?! Będę wujkiem?! Ten zjeb będzie ojcem?!- Ryan wskazał ręką na Justin’a, praktycznie skacząc w miejscu z podekscytowania.
- Uważaj na słowa, to że jesteś moim przyjacielem nie oznacza że możesz nie dostać po pysku.- zignorowałam Justin’a, ponieważ wiedziałam, że chłopak tylko żartuje.
- Cokolwiek, więc będę wujkiem czy nie?! – pokiwałam lekko głową i w tej samej chwili wszyscy rzucili się w naszą stronę, mocno nas przytulając.
Zaśmiałam się głośno, starając się w jakiś sposób odwzajemnić chociaż po części dziwny uścisk w którym się znalazłam.

6 Miesięcy Później
Justin POV’
Zaspany wyszukałem dłonią Kathe, chcąc odnaleźć moją żonę i przytulić ja na tyle ile będzie pozwalało mi na to moje dziecko. Warknąłem zirytowany kiedy jedyne co poczułem to zimne prześcieradło. Nie chętnie otworzyłem oczy, a następnie je przetarłem. Rozejrzałem się po pokoju, zauważając że na dworze jest kompletnie ciemno, a zegarek na szafce nocnej wskazuje godzinę 2:46. Zsunąłem nogi z łóżka i w samych bokserkach wyszedłem na korytarz kierując się na dół. Wcale nie zdziwiłem się dostrzegając Kathe w kuchni z kubkiem prawdopodobnie ciepłej herbaty w ręku i ciastkiem w drugiej. Uśmiechnąłem się mimowolnie i podszedłem do dziewczyny. Schyliłem się całując dość mocno już wydęty brzuszek, a następnie wyprostowałem się całując Kathe.
- Jak się czujesz?
- W porządku. Chciało mi się siku, a potem trochę zgłodniałam, więc przyszłam trochę podjeść.- dziewczyna uśmiechnęła się do mnie słodko i wepchała sobie resztki ciastka do buzi.
- Okay, ale teraz idziemy spać, wiesz przecież że musimy wcześnie wstać, aby zobaczyć na jakim etapie jesteśmy z domem.- Kathe pokiwała głową, dopiła napój, odstawiła szklankę, a następnie złapała moją dłoń, wracając razem ze mną na górę.
Następnego dnia już o godzinie 8 byliśmy na terenie działki, na której obecnie trwał remont naszego przyszłego domu, który kupiłem prawie dwa miesiące po tym jak dowiedziałem się o ciąży Kathe. Dom był duży i w bardzo dobrym stanie, lecz mimo wszystko woleliśmy urządzić go całkowicie po swojemu. Budynek znajdował się na tej samej ulicy na której obecnie mieszkamy, tyle że prawie na samym końcu.
Ścisnąłem mocniej dłoń Kathe, idąc wolnym krokiem, aby nie zmęczyć dziewczyny i przy okazji rozglądając się dookoła, czy nie znajduje się tutaj nic co w jakiś sposób może zagrażać mojej żonie i mojemu dziecku.
Podeszliśmy do drewnianych drzwi i otworzyliśmy je dorabianym kluczem, ponieważ oryginalny posiadała ekipa remontowa. Skrzywiłem się kiedy od razu po wejściu o mało co nie potknąłem się o zerwaną podłogę. Szybko złapałem równowagę i pomogłem wejść Kathe, co jedynie dziewczyna skomentowała przewróceniem oczu.
Obejrzeliśmy dokładnie każdy zakamarek domu, stwierdzając że do zakończenia pracy brakowało jedynie nowych podłóg, pomalowanych ścian w niektórych pomieszczeniach i oczywiście mebli.
Byłem zadowolony z pracy ekipy, ponieważ po wyburzonej ścianie w salonie nie było śladu, dom z zewnątrz wyglądał naprawdę elegancko, okna antywłamaniowe wydawały się być również w porządku, kuchnia dzięki powiększonemu salonowi wydawała się również większa, ale być może to tylko dlatego, że wzniesienie które będzie wyspą kuchenną, zostało powiększone i trochę przesunięte. Wszystkie inne drobnostki, których swoją drogą było dość sporo też wyglądały na solidnie wykonane, więc mimo dużej kwoty którą przyszło mi zapłacić byłem naprawdę zadowolony, ponieważ kasa była zdecydowanie warta tego co chłopcy wykonali.


2 Miesiące Później
Kathe POV’

- Wstawaj!- potrząsnęłam po raz kolejny ramieniem Justin’a, lecz mężczyzna zareagował jedynie cichym mruknięciem. Byłam naprawdę na skraju wytrzymałości, ponieważ szatyn wrócił późno wraz z chłopcami z obrzeży, przez co było mi naprawdę ciężko go dobudzić. – Wstawaj, do cholery, albo wezmę spluwę i przestrzelę Ci łeb!- krzyknęłam i dosłownie kilka sekund później wrzasnęłam na cały dom, łapiąc się za brzuch.
Tym razem Justin podniósł się szybko do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie wystraszony.
­ - Co się dzieje?- zapytał zaspanym, ochrypłym głosem.
- Dziecko najwidoczniej chce już poznać rodziców.- krzyknęłam po raz kolejny kiedy poczułam mocny skurcz, który z chwili na chwilę coraz bardziej się wzmacniał.
- Cholera.- chłopak zerwał się z łóżka i sięgnął po najbliższe spodnie i koszulkę, prawie wywracając się podczas zakładania butów.
Miałam na sobie za dużą o kilka rozmiarów bluzkę, aby nie uciskać dziecka, o rozmiar za duże – teraz mokre - spodnie i ciepłe bawełniane skarpetki, dlatego poprosiłam Justin’a aby pomógł mi przebrać mokre ubranie, a następnie chciałam jak najszybciej trafić do szpitala.
Drzwi od naszego pokoju otworzyły się gwałtownie, a w nich stanął Ryan wraz z Chris’em.
- Co jest?- zapytał ten drugi, skanując mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Zaczęło się. Niech któryś z was weźmie jej torbę i zniesie na dół.
- Jedziemy z wami.- oznajmił szybko Ryan, pochodząc po torbę.
Krzyknęłam kolejny raz i poczułam łzy spływające po moich policzkach.
- Wszystko będzie dobrze, kochanie. Zobaczysz.- Justin podszedł do mnie, otarł z moich policzków łzy, a następnie schylił się i chwycił mnie pod kolanami podnosząc do góry.
Mimo, że czułam ogromny ból, nie mogłam zapomnieć o tym, że byłam ciężka i nie chciałam aby Justin przeze mnie zrobił sobie krzywdę.
- Puść mnie, Justin. Jestem ciężka, dam radę dotrzeć do samochodu sama.- wymamrotałam.
- Uspokój się. Nie jesteś ciężka, jesteś wciąż leciutka jak piórko, po prostu teraz nie noszę tylko Ciebie, ale też nasze dziecko, więc uspokój się i oddychaj.- szatyn pocałował mnie w policzek i zszedł ze mną po schodach, od razu kierując się w stronę auta.

Przez całą drogę do szpitala, krzyczałam i płakałam na zmianę, więc kiedy znalazłam się w szpitalu i trafiłam na salę prosiłam uporczywie pielęgniarki aby dały mi coś znieczulającego.
Jedyne co usłyszałam w odpowiedzi to „ Za chwilę dostanie pani swoje znieczulenie, ale najpierw zabieramy panią na salę porodową, ponieważ rozwarcie jest wystarczające.” Tym o to sposobem właśnie krzyczałam, prąc i ściskając jak najmocniej rękę Justin’a i co kilka minut wrzeszcząc na moją ginekolog, obecną przy porodzie.
Opadłam wyczerpana głową na twardą kozetkę, kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiał rozdzierający serce płacz.
Justin pocałował mnie szybko w usta i puścił moją rękę, wychylając się aby zobaczyć dziecko.
- Gratuluje, mają państwo ślicznego, zdrowego chłopca.- oznajmił po kilku minutach lekarz odbierający poród i podał mi na ręce małego bobasa, zawiniętego w niebieski kocyk.
- Gratuluje Kathe, Justin. Będziecie wspaniałymi rodzicami.- oznajmiła moja ginekolog i uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Sprawdzę później, co u was.- dodała i wyszła z sali.
Spojrzałam na Justin’a, który wpatrywał się w chłopca z szerokim uśmiechem, trzymając jego malutką rączkę. Najwyraźniej poczuł że się w niego wpatruje, ponieważ spojrzał na mnie i pochylił się całując moje usta.
- Dziękuje Ci, kochanie.- pocałował jeszcze moje czoło i ponownie całą swoją uwagę przeniósł na dziecko, co z resztą ja również uczyniłam.

- Dlaczego do cholery nikt nie powiedział mi, że moja córeczka urodziła?- uśmiechnęłam się kiedy tato wbiegł do Sali wraz z mamą, szybkim krokiem podchodząc do mnie i do małego łóżeczka na podwyższeniu w którym spał Jason.
- Jaki słodki malec.- oznajmiła mama, przyglądając się z uśmiechem swojemu wnukowi. – Jak się czujesz?- zapytała, podczas kiedy tata w dalszym ciągu podziwiał Jason’a.
- Wykończona, ale daje radę.
- A gdzie Justin?- rozejrzała się po sali, jakby mając nadzieję, że gdzieś go zauważy.
- Pojechał odwieźć Ryan’a i Chris’a do domu. Za kilka minut powinien wrócić. – odpowiedziałam.
Mama pokiwała głową i ponownie całą swoją uwagę przeniosła na wnuka. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o poduszkę, zasypiając bardzo szybko.
- Pokaż mi małego Bieber’a! Muszę się nacieszyć jego widokiem póki jeszcze tutaj mieszkacie!- krzyczał Max od razu po naszym wejściu do domu.
- Czyli zostało Ci jeszcze jakieś 4 dni. Pojutrze przywożą ostatnie meble i możemy się wprowadzać.- stwierdził Justin, cicho się śmiejąc.
- Co?! Nie mogłaś go urodzić wcześniej, albo przełóżcie przeprowadzę jeszcze o jakiś miesiąc.- tym razem odezwał się Luke, który pojawił się po chwili przy moim boku, odsłaniając kocyk z twarzy Jason’a i patrząc na niego.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że z nas wszystkich to właśnie Bieber jako pierwszy założył rodzinę.- oznajmił Chaz, wchodząc do salonu, w którym staliśmy.
- Racja, kto by się spodziewał.- przytaknął Max.
- Okay, przykro mi ale muszę położyć małego do łóżeczka. Jeśli chcecie możecie popatrzeć jak śpi.- poprawiłam dziecko na rękach i ruszyłam w kierunku schodów, pewna że wszyscy zrezygnują, lecz o dziwo wszyscy ruszyli za mną. Zaśmiałam się i pokręciłam lekko z niedowierzaniem głową, uważając przy tym aby nie potknąć się na schodach.
- Właściwie nie wiem dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej, ale chyba pora kupić jakiś rodzinny samochód. Nie będę woził Jason’a Ferrari ani twoim Audi.- oznajmił Justin kiedy przytulając się leżeliśmy w łóżku, gotowi do snu.
- Racja, przydało by się coś takiego.- przytaknęłam. – Więc kiedy się przeprowadzamy?- złapałam dłoń Justin’a, zaczynając bawić się jego palcami.
- Poczekamy jeszcze z 10 dni, niech chłopcy trochę nacieszą się Jason’em, a potem wprowadzamy się do siebie.- pokiwałam głową i westchnęłam cicho.
- Będę za nimi tęsknić. Przyzwyczaiłam się, że w domu jest pełno facetów.
- Wiem, kochanie, ale teraz będzie musiała Ci wystarczyć tylko dwójka facetów. Poza tym mieszkamy niecałe 10 minut pieszo od nich, więc w każdej chwili możemy ich odwiedzić. Myślę, że w końcu każdy założy własną rodzinę, więc chcemy czy nie i tak nie udało by nam się utrzymać wszystkich w jednym domu.
- Masz racje. Kocham Cię.- uśmiechnęłam się i pocałowałam szatyna w brodę.
- A ja kocham Ciebie, cholernie mocno.- wymamrotał i pochylił się nade mną, całując moje usta.

3 Lata Później
Kathe POV’
- Mama! Mama!- obróciłam się na pięcie w chwili kiedy mały chłopczyk podbiegł do mnie, skacząc kilka razy w miejscu abym wzięła go na ręce.
Jason był małą kopią Justin’a, co da się zauważyć już na pierwszy rzut oka nie tylko pod względem wyglądu, a również charakteru. Jego brązowe włosy, w bardzo podobnym odcieniu do jego ojca, opadały mu lekko na czoło, a brązowe oczy, identyczne co te Justin’a, wpatrywały się we mnie. Jedyne co posiadał podobnego do mnie w tej chwili to mały pieprzyk niedaleko nosa. Co do charakteru Jason’a chłopiec był bardzo uparty jeśli czegoś chciał i czasami naprawdę potrafił tupnąć nogą jeśli coś nie szło po jego myśli. Oczywiście potrafił być również słodki i kochany. Naprawdę Jason był bardzo podobny do Justin’a.
- Co się dzieje, kochanie?- zapytałam malca, kiedy oplótł swoimi małymi rączkami moją szyję.
- Tatuś chcie mnie pobludzić.- zmarszczył brwi niezadowolony, przez co mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech.
- A dlaczego tatuś chce Cię pobrudzić?
- Bo ja pobludziłem go kiedy s-śpał. – uśmiechnął się, ukazując tym kilka swoich małych ząbków.
- W takim razie idź pobawić się w swoim pokoju, zawołam Cię kiedy tacie przejdzie.- pocałowałam małego w policzek, więc chłopczyk nachylił się w moją stronę i również mnie cmoknął. Poczułam ciepło rozchodzące się po mojej klatce piersiowej i uśmiechnęłam się. – Zmykaj. - chłopczyk krzyknął cicho i puścił moją szyję, a następnie poruszył nogami abym postawiła go na podłodze, co zrobiłam, więc mały mógł pobiec na górę.
Kilka minut później poczułam ramiona oplatające mnie w tali. Westchnęłam zadowolona i oparłam głowę o ramię Justin’a, mieszając przy okazji obiad w najbliższym garnku.
- Co robi moja śliczna żona?- szatyn pocałował mnie w szyję, a następnie przejechał po niej nosem.
- Gotuje swojemu przystojnemu mężowi obiad.- obróciłam się twarzą w stronę Justin’a i pocałowałam jego usta.
- Masz seksowny tyłek w tych jeansach.- dłonie Justin’a zjechały na moje pośladki i mocno je ścisnęły. Usta Justin’a ponownie zjechały na moją szyję, zaczynając ją przygryzać i ssać.
- Mały może wejść w każdej chwili.- wymamrotałam spoglądając w stronę korytarza.
- Nie wejdzie. Słyszałem jak odesłałaś go na górę, a młody naprawdę nie chce żebym go uświnił.
- Wiem co Ci chodzi po głowie Justin, ale nie teraz w porządku? Później. Nie odmawiam Ci, po prostu przełóżmy to na później.- sapnęłam cicho kiedy zęby szatyna, lekko mnie uszczypnęły. Mężczyzna odsunął się lekko do tyłu i spojrzał mi prosto w oczy.
- W porządku, nie teraz, ale wieczorem już się ode mnie nie uwolnisz.- ścisnął ostatni raz mój tyłek i posłał mi seksowny uśmiech przed wyjściem.

Miesiąc Później
Kathe POV’

Wybiegłam z salonu, zostawiając Jason’a samego w salonie z małymi miniaturkami samochodów i pobiegłam do najbliższej łazienki, klękając i wypróżniając zawartość mojego żołądka. Kiedy skończyłam, oparłam głowę o ręce i jęknęłam czując nieprzyjemny zapach.
- Mamooo, wsystko dobrze?- podniosłam głowę do góry i spojrzałam w kierunku drzwi, gdzie stał Jason, trzymając w rączce, swój ulubiony samochodzik.
- Tak, kochanie. Mamusia po prostu źle się poczuła.- uśmiechnęłam się lekko do synka i skrzywiłam się kiedy poczułam kolejną falę mdłości.
Kiedy ponownie obróciłam głowę w stronę drzwi, małego już nie było i cieszyłam się że nie musiał na to patrzeć, lecz malec wrócił dosłownie kilka minut później, trzymając za dłoń Justin’a, który podszedł do mnie i ukucnął opierając o swoje kolano Jason’a. Sięgnęłam ręką do spłuczki i spuściłam wodę, próbując pozbyć się nieprzyjemnego zapachu i wyglądu.
- Źle się czujesz? Jason mówi że wybiegłaś z salonu.- kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do małego, a następnie wstałam aby umyć zęby i twarz.
- Zgadza się, nie czuje się najlepiej, ale jeśli dobrze przypuszczam co może mi być, to dużą odpowiedzialność możesz ponosić za to ty.- wymamrotałam wyjmując z szuflady szczoteczkę oraz pastę.
-Tata! Cio zlobiłeś mamie?- uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam do góry brwi zerkając na Justin’a.
- Nic brzdącu, zmykaj do salonu. Zaraz do Ciebie przyjdę.- Szatyn zsadził ze swojej nogi chłopczyka i wskazał dłonią w kierunku salonu. Mały o dziwo od razu posłuchał polecenia taty. – Chcesz mi powiedzieć, że możesz być w ciąży?- Justin podniósł się na równe nogi i podszedł do mnie, stając za moimi plecami, przez co widziałam go w odbiciu lustra.
- Zgadza się.- wymamrotałam ze szczoteczką w ustach.
- To wspaniale.- Justin objął mnie w pasie i pocałował moją szyję. Wyplułam zawartość mojej buzi i westchnęłam.
- Właśnie nie wiem czy to nieco nie za szybko. Jason ma dopiero niespełna 4 lata.
- Dzieciaki dogadują się chyba lepiej jeśli są w podobnym wieku, niż kiedy na przykład dzieli ich różnica 10 lat.
- Może i masz racje.- wzruszyłam ramionami i wypłukałam buzie.
- Oczywiście, że ją mam. Kocham Cię i chce mieć z tobą tyle dzieci ile tylko się da.
- Nie rozpędzaj się tak, ogierze.- przewróciłam oczami i złapałam dłoń męża, wyprowadzając nas z łazienki i kierując się w stronę salonu, gdzie bawił się Jason.

4 Miesiące Później
Kathe POV’
- Gratulacje, to dziewczynka.- oznajmiła moja ulubiona pani ginekolog, która prowadziła również moją pierwszą ciążę.
- Dziewczynka?- zapytał dla upewnienia szatyn, wpatrując się w monitor na którym było widać kształt dziecka.
- Tak, dziewczynka. Przepisze Ci te same witaminy, które zażywałaś z Jason’em. Myślę, że nie muszę tłumaczyć Ci wszystkiego jeszcze raz, bo poprzednim razem, świetnie sobie radziłaś.
- Dziękuje, Grace.
- Ależ nie ma za co, kochana. Aż chce się patrzeć na to jaką wspaniałą rodzinę tworzycie i naprawdę cieszę się że ją rozbudowujecie. Jason w czasie dorastania będzie miał przy sobie dziecko w podobnym wieku, więc myślę że sprawicie że jego dzieciństwo będzie jeszcze lepsze. Z własnego doświadczenia wiem, że miedzy chłopcem i dziewczynką dochodzi często do spięć, bo oboje twierdzą że nie mogą się dogadać, ale w razie potrzeby zawsze mogą na siebie liczyć, tym bardziej w sprawach sercowych. Wydaje mi się, że Jason będzie typem brata, który będzie opiekował się swoją młodszą siostrzyczką, więc macie naprawdę szczęście.
- Było by wspaniale.- przyznałam.
Grace wypisała receptę i podała ją Justin’owi.
- Dbaj o żonę.- uśmiechnęła się, a następnie mrugnęła do mnie okiem. – Kolejna wizyta za równy miesiąc, o tej samej godzinie. Do zobaczenia.
- Dziękujemy za wszystko.- Justin pożegnał się i chwycił mogą dłoń, wyprowadzając mnie na korytarz.

- Wiesz jaka jest moja decyzja, z której jestem najbardziej dumny?- zapytał podczas naszego powrotu do domu.
- Nie mam pojęcia.- ścisnęłam delikatnie dłoń Justin’a, leżącą na moim kolanie.
- Pozostanie w szkole. Miałem zamiar wypisać się zaraz po pierwszym roku i cieszę się, ze tego nie zrobiłem, bo dzięki temu spotkałem kobietę mojego życia i teraz jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Jesteś najlepszym co przytrafiło mi się w życiu.- uśmiechnęłam się i pochyliłam się w bok, całując policzek szatyna.
- Ze wzajemnością, skarbie.

sobota, 8 kwietnia 2017

EPILOG!



2 LATA PÓŹNIEJ



Justin POV’

Westchnąłem cicho, ciesząc się ciepłem wody spływającej po moim ciele. Przetarłem dłońmi twarz i otworzyłem oczy z chwilą, kiedy poczułem fakturę metalu na mojej twarzy. Oblizałem usta, przypatrując się złotej obrączce spoczywającej na moim serdecznym palcu, już nieco ponad miesiąc.
Zamrugałem powiekami powracając myślami do dnia, kiedy Katherin Jonhson, oficjalnie stała się Panią Bieber, moją najwspanialszą żoną.



* * * * * *

”- Jesteś gotów, stary?- podniosłem do góry głowę, zerkając na Ryan’a, stojącego w drzwiach.
Rozejrzałem się po twarzach piątki moich przyjaciół, wzdychając cicho i przeczesując palcami włosy.
- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Nie uciekniesz jej z przed ołtarza? Wyglądasz na cholernie, zdenerwowanego.- dokuczał mi Chris.
- Jestem pewny. Stary to Kathe, kobieta która jest dla mnie całym światem i która mnie kocha, więc dlaczego do cholery mam uciekać?
- No właśnie, to Kathe. I nadal nie rozumiem, co ona w tobie widzi.- zmrużyłem lekko oczy, krzywiąc się w stronę Max’a. – No dobrze, ale muszę przyznać, że wygląda niesamowicie.
Zaskoczony, zamrugałem powiekami i przechyliłem głowę na bok.
- Widziałeś ją?- zmarszczyłem brwi, ponieważ, cholera… Choćbym nie wiem ile razy próbował, ktoś zawsze wszedł mi w drogę, nie pozwalając dzisiejszego dnia chodź na sekundę, zobaczyć mojej przyszłej żony, przez co byłem szczerze wkurwiony!
- Chcieliśmy z nią pogadać przez chwilę. Ja i Ryan.- spojrzałem gniewnie na przyjaciela, który w dalszym ciągu stał w drzwiach.
- Dlaczego, kurwa, mnie okłamałeś, kiedy pytałem czy miałeś z nią jakiś kontakt?- Ryan wzruszył ramionami, śmiejąc się.
- Nie chciałem mówić nic, co sprawiłoby że wyrwałbyś się nam i uciekł na swoich zajebistych skrzydłach miłości, prosto w jej ramiona. – przewróciłem oczami, zirytowany.
- Pieprz się, Butler.
- Chciałbym, ale myślę że z naszej dwójki, to ty będziesz tym, któremu się poszczęści. Prawdopodobnie już niedługo, kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią.- błysnąłem uśmiechem, poprawiając krawat zawiązany na mojej szyji i jeszcze raz przejrzałem się w lustrze.
- Jeszcze jedno…- obróciłem się na pięcie ponownie stając przodem do całej piątki.- Dzięki za wszystko, chłopcy.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i podeszli, aby poklepać mnie po plecach.
Cholera, to nie był żaden pieprzony żart. Pod wpływem wesela, człowiek naprawdę staje się cholernie ckliwy.”



”Zniecierpliwiony przyglądałem się wszystkim ludziom, mając nadzieje, że nagle wśród tłumu wypatrzę Kathe.
Myślę, że mogłem stać tu już jakieś 5-10 minut, lecz dla mnie było to jak cała wieczność, której nie mogłem znieść.
Tak, zdecydowanie byłem cholernie zniecierpliwiony.
- Wyluzuj, nie sądzę aby te kilka minut coś zmieniło, z perspektywy wieczności spędzonej razem.- pokręciłem głową przenosząc wzrok na mojego drużbę.
- Masz racje, ale cholera… kurewsko się denerwuje.- mruknąłem.
Ryan uśmiechnął się szeroko, klepiąc po raz kolejny dzisiejszego dnia, moje plecy.
- Chyba naprawdę jesteś kłębkiem nerwów, bo po raz pierwszy słyszę abyś nie ukrywał się ze swoimi uczuciami i szczerze o nich mówił. Tak trzymaj, a być może wasz związek będzie tym, w którym nie będzie aż tyle tych cholernych kłótni, w co szczerze wątpię biorąc pod uwagę wasze urocze charakterki.
- Zamknij się.-warknąłem, wciągając powietrze do płuc i po raz kolejny rozglądając się po sali.
- Ach no i pamiętaj aby kończyć każdą kłótnie słowami „kochanie, tak oczywiście masz racje”, nawet jeśli jej nie ma, a jeśli ci się poszczęści może zakończycie dzień gorącym pieprzeniem.- Ryan poruszył brwiami w górę i w dół.
- Do pewnego czasu, a potem dostanie tylko raz w roku, w rocznicę.- przewróciłem oczami dostrzegając Chaz’a. Mimo wszystko starałem stłumić śmiech, cisnący mi się na usta.
- Mówi to dwójka facetów, których najdłuższe związki nie trwały dłużej niż miesiąc.-zripostowałem, śmiejąc się cicho.
Uśmiechy obojga, wyrażanie zbladły.
Przełknąłem ślinę, kiedy do moich uszu dotarła typowa weselna melodyjka.
Ryan mrugnął do mnie okiem i odsunął się na swoje miejsce, natomiast Chaz odszedł aby zająć swoje, w pierwszym rzędzie.
Wszyscy wstali, a ja uparcie wpatrywałem się na koniec pomieszczenia, wypatrując Kathe.
Zaciąłem usta, mając ochotę krzyknąć aby wszyscy usiedli i pozwolili mi ją zobaczyć.
Wyciągnąłem się lekko w górę i przysięgał że na sekundę cały mój świat się zatrzymał.
Widzę tylko biel i te cudowne oczy, które uparcie się we mnie wpatrują, a ja w nie.
Moja Kathe. Moja mała dziewczynka, która postawiła mnie na nogi. Mój cały, pieprzony świat.
Dziewczyna wpatruje się we mnie ze łzami w oczach i lekkim, nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Starałem się pohamować chęć podbiegnięcia do niej.
Cholera, co mi się stało? Nigdy przedtem nie byłem tak rozemocjonowany.
Potrząsam dłonią jej ojca, kiedy oboje stanęli przede mną. Kiwnąłem głową na kilka jego słów, a następnie przeniosłem spojrzenie na Kathe i chwytam jej dłoń.
- Chce aby ten dzień, był naszym lepszym dniem. Od wszystkich które w naszym życiu były podłe.
Cala reszta przebiega jak typowy ślub. Przysięga, obrączki, gratulacje i kilkugodzinne wesele, dla najbliższych nam osób, a następnie wyjazd do pieprzonej Hiszpanii, do miejsca które wiem, że moja żona chciała cholernie, bardzo zobaczyć.”

* * * * * *


Potrząsam głową wracając do teraźniejszości.
Dopiero dwa tygodnie temu wróciliśmy z naszego miesięcznego wyjazdu do Hiszpanii i cholera… to był jedna z najlepszych chwil w moim życiu.
Już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę jak bardzo moje życie polepszyło się, kiedy wtargnęła do niego mała, pyskata kobieta.
Dopiero teraz czułem że naprawdę oddycham, ponieważ wcześniej miałem wrażenie jakbym się dusił, lecz jakimś cudem jeszcze funkcjonowałem jak normalny człowiek. Z każdą moją akcją, miałem nadzieje, że w końcu komuś podwinie się noga i dostanę kulkę prosto w serce. Chciałem jak najszybciej zniknąć z powierzchni ziemi, ponieważ nie oszukujmy się… nic mnie tutaj nie trzymało.
Byłem dzieciakiem którego wyrzekła się rodzina i być może przed zabiciem samego siebie powstrzymywała mnie piątka facetów, którzy starali się wspierać mnie na każdym kroku.
Teraz miałem dla kogo żyć, miałem o kogo walczyć i wiedziałem że za każdym razem kiedy wrócę do domu, ona będzie na mnie czekać.
Jej oczy były kluczem do mojej duszy, jej dłonie za każdym razem koiły mój ból.

Kathe była dla mnie wszystkim co sprawiało, że ten nastolatek wgłąb mnie był znów kompletny.
Po raz kolejny przetarłem dłońmi twarz i sięgnąłem po gąbkę aby umyć ciało i wrócić do pokoju, gdzie czekała na mnie Kathe.
Mój cały Świat.



PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Kathe POV’
”Związek idealny, nie przychodzi ot tak sobie. Związek idealny wymaga czasu, cierpliwości i dwojga ludzi, którzy przechodzą przez trudne chwile razem, a mimo to wciąż chcą być ze sobą.”
To jeden z cytatów, który uwielbiam, ponieważ odnoszę wrażenie że idealnie pasuje do mnie i Justin’a.
Pomimo burz które stoczyliśmy razem, czy też osobno nasz związek przetrwał dzięki cierpliwości, zaangażowaniu i przede wszystkim dzięki naszej miłości, bo przecież jeśli oboje poddalibyśmy się, nigdy nie bylibyśmy w miejscu w którym właśnie się znajdowaliśmy.
Byłam najszczęśliwszą kobietą, żoną przy boku swojego najwspanialszego męża, bez którego nie wyobrażałam swojego życia.
Westchnęłam cicho i odgarnęłam kosmyk włosów z czoła szatyna, a następnie przejechałam delikatnie opuszkami palców po wytatuowanym ramieniu.
To cholernie dobre uczucie, kiedy budzisz się przygnieciona ciałem swojego mężczyzny i objęta silnymi ramionami, tak mocno, jakbyś była najcenniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek trzymał.
Zamknęłam oczy, starając się zapaść w kilkuminutowy sen, dzięki któremu nie będę musiała budzić Bieber’a.


Kiedy obudziłam się ponownie, łóżko po mojej prawej było już puste.
Ziewnęłam cicho i wysunęłam się spod kołdry, rozglądając się za jakąś koszulką, aby móc zakryć moje ciało, odziane jedyne w bieliznę.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z jej wnętrza czarną koszulkę Justin’a, wiedząc doskonale, że nie potrzebuje zakładać do niej nic więcej, ponieważ koszulka jest wystarczająco długa.
Zeszłam na dół i nie zdziwiłam się dostrzegając pusty salon.
Nie musiałam się domyślać gdzie znowu zniknęli chłopcy, ponieważ od chwili naszego powrotu na okrągło załatwiają jakieś „ważne sprawy”.
Zrobiłam więc sobie śniadanie, składające się z kanapek z pomidorem i ogórkiem, a następnie wróciłam na górę.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i sięgnęłam ręką po pilot leżący na szafce nocnej. Włączyłam jakiś show i sięgnęłam po pierwszą kanapkę.


Pisnęłam kiedy drzwi od pokoju otworzyły się gwałtownie, sprawiając że moje serce wzmocniło swój rytm.
- Hej, spokojnie! To tylko ja.- Justin zaśmiał się, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zdjął przez głowę koszulkę, w chwili kiedy ja leżałam na łóżku trzymając się za miejsce, gdzie znajdowało się moje serce.
- Nie słyszałam kiedy wróciliście.- wyjaśniłam, próbując wytłumaczyć swoje zachowanie.
- W porządku, domyśliłem się, skarbie.- Justin podszedł do łóżka i nachylił się nad moim ciałem, składając delikatny pocałunek w zagłębieniu mojej szyi.
- Idę wziąć prysznic. Chcesz iść ze mną?- wymamrotał.
- Może kiedy indziej.- uśmiechnęłam się i odepchnęłam od siebie szatyna.
Justin posłał mi niezadowoloną minę i westchnął teatralnie, a następnie zeskoczył z łóżka i złapał za moją nogę, ciągnąc mnie na krawędź materaca.
Koszulka którą miałam na sobie, podwinęła się do połowy brzucha, odkrywając moje majtki.
- Całkiem niezłe widoki.- wymamrotał, a następnie chwycił za moje ręce podciągając mnie do góry i przerzucając przez swoje ramie.
- Co ty wyprawiasz?- zapytałam, śmiejąc się cicho.
Justin w odpowiedzi klepnął mnie mocno w odkryty pośladek, przez co pisnęłam.
- Mnie się nie odmawia.

- Zdążyłam zauważyć.- odpowiedziałam, pozwalając zaprowadzić się do łazienki.


- Kathe!- krzyknęła mama, ściskając mnie mocno, kiedy pojawiłam się w progu jej drzwi. – Boże, dziecko jak ja się za tobą stęskniłam! Kathe przyjechała!- wrzasnęła na cały dom, prawdopodobnie próbując zwabić do korytarza, tatę.
- Gdzie mój zięć?- zapytała mama, odklejając się od mojego ciała.
- Miał coś jeszcze do załatwienia, ale chłopcy mają go tutaj przewieź zaraz po tym jak coś załatwią.- rodzicielka pokiwała głową i wpuściła mnie do domu.
- Widzę że małżeństwo Ci służy.- oznajmiła, przyglądając mi się jeszcze raz w salonie. – Wyglądasz na taką szczęśliwą i wypoczętą.
Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami, nie wiedząc za bardzo co na to odpowiedzieć.
Tata wszedł do salonu, więc wstałam aby go przytulić.
- Moja córeczka.- wymamrotał, a następnie potargał moje włosy. – A gdzie koleś który zabrał mi z pod dachu, moją małą księżniczkę?
Zmarszczyłam brwi, a następnie wybuchnęłam śmiechem.
- Tato, czy ty coś piłeś?
- Nie, jeszcze nie, ale mam zamiar gdy tylko pojawi się tu mój zięć.- przewróciłam oczami i odsunęłam się od taty ponownie siadając na kanapie.



Godzinę po moim przyjeździe, pojawił się również Justin i obecnie od prawie dwóch godzin siedział z moim ojcem w salonie popijając już chyba 3 butelkę whisky.
Od naszego ślubu nie miałam jeszcze okazji mieć styczności z pijanym Justin’em, więc z jednej strony jestem ciekawa jego zachowania względem mnie, a z drugiej lekko się boję, ponieważ wiem że chłopak ma wybuchowy charakter i mam wrażenie że może powiedzieć coś, co szczerze mnie zrani.
Z herbatą w dłoni wkroczyłam do salonu, zatrzymując się przez chwilę i przyglądając się chłopakowi.
Zaśmiałam się cicho dostrzegając jego małe oczka, co zdecydowanie świadczyło o jego zmęczeniu.
- Myślę, że na dzisiaj wam wystarczy.- oznajmiłam, przez co panowie obrócili się w moją stronę.
- Jeśli chcecie możecie zatrzymać się tutaj, twój pokój jest w nie tkniętym stanie, Kathe. Jest już dość późno i nie chcę abyście spowodowali jakiś wypadek.- oznajmiła zza moich pleców mama.
Spojrzałam na szatyna i podniosłam do góry lewą brew.
- Co o tym sądzisz?
- Jest okay.- wymamrotał, dokładnie wymawiając każdą literkę.
Uśmiechnęłam się i upiłam łyk herbaty.
- W takim razie pójdę zmienić wam pościel.- oznajmiła mama, wyraźnie szczęśliwsza.
Podeszłam do kanapy i westchnęłam cicho widząc potłuczony telefon chłopaka, leżący na podłodze. Coś czuje, że jutro będzie trochę na siebie zły.
Podniosłam urządzenie z ziemi i odblokowałam ekran, chcąc sprawdzić czy nie ma na nim żadnych wiadomości.
Odchrząknęłam zaskoczona, dostrzegając na tapecie śpiącą mnie z roztrzepanymi włosami i lekko uchylonymi ustami.
Sądząc po łóżku, kołdrze i jasności panującej w pokoju, zdjęcie musiało zostać wykonane w Hiszpanii.
Zarumieniłam się i schowałam urządzenie do kieszeni spodni.
- Już wystarczy, tato. Będziecie mieli mnóstwo okazji aby się jeszcze napić.
- Tak, myślę że następną okazją, może być zapłodnienie przez tego małego gnojka mojej córki. – ojciec poklepał po plecach Justin’a i zaśmiał się.
Jęknęłam zażenowana.

- W porządku, tato. Naprawdę już Ci wystarczy. Wam obu.- oznajmiłam kiedy Justin również zaczął śmiać, a następnie stuknął ostatni raz w jego szklankę.
Przez chwilę wyobraziłam sobie naszą dwójkę z maleńkim dzieckiem.

W sumie… nawet nie wiem czy chłopak jest gotów na taki krok, czy może jak na razie wystarczam mu tylko ja.
Westchnęłam i ułożyłam dłoń na ramieniu szatyna.
- Chodź już.
- Okay, idziemy robić Ci wnuka, teściu.- zaśmiał się i chwycił moją dłoń.

- Lub wnuczkę!- krzyknął za nami tata.
Przewróciłam oczami, nie komentując ich zachowania i pomogłam wdrapać się chłopakowi po schodach.
Po przekroczeniu progu mojego pokoju, do mojej głowy powróciły wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Wspomnienia przez które mimowolnie się uśmiechałam.
Mama właśnie kończyła zmieniać pościel. Poprawiła jeszcze kołdrę i obróciła się w naszą stronę.
- Ręczniki macie w łazience i myślę że gdybyś potrzebowała w garderobie powinny zostać jeszcze jakieś twoje ubrania.
- Dzięki, mamuś.
- Dobranoc wam.- mama uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Podprowadziłam Justin’a do łóżka i położyłam go na nich.

Chłopak jęknął i zasłonił ramieniem twarz przed jasnym światłem jarzeniówki.
Zdjęłam z nóg szatyna buty, skarpetki oraz spodnie a następnie to samo zrobiłam z jego koszulką. Jakimś cudem udało mi się wsunąć go pod kołdrę, a sama odsunęłam się z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica.
- Gdzie idziesz?- wymamrotał nagle chłopak, kiedy wycofałam się w stronę garderoby.
- Nigdzie, spokojnie. Śpi.- Justin odsunął rękę z twarzy i zmrużył śmiesznie oczy.
- W takim razie… chodź tutaj.- wydął wargi.

- Za chwilę.- uśmiechnęłam się i zniknęłam w garderobie.


Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne bokserki oraz w czerwoną koszulkę. Wróciłam do pokoju gdzie na łóżku już cicho pochrapywał mój mąż.
Odłożyłam nasze telefony na szafkę nocną, wcześniej wysyłając wiadomość Ryan’owi z informacją o naszym pobycie, aby chłopcy się nie martwili.
Zgasiłam światło i wsunęłam się na wolne miejsce obok chłopaka.
Cmoknęłam policzek Bieber’a i przytuliłam głowę do jego rozgrzanej klatki piersiowej.

”Miłość to wspaniała rzecz. Dzięki niej życie jest coś warte, a kochać kogoś i być kochanym to najcenniejsza rzecz na świecie.”
Kiedyś marzyłam o wyjątkowym życiu, dzisiaj jestem szczęśliwa dzieląc z Justin’em moją codzienność .
Przymknęłam oczy przypominając sobie słowa, które już na zawsze pozostaną ze mną, głęboko w moim sercu.

” Chce śnić o tym co ty.
Iść, tam gdzie idziesz.
Mam jedynie jedno życie

I chce je przeżyć z Tobą.

Chce spać, tam gdzie ty.

Złączyć się z twoją duszą.

Jedyna rzecz, którą chce w życiu to z Tobą…
Chce je tylko przeżyć z Tobą. „

_____________________________________
 
Moi kochani czytelnicy!
Chciałabym podziękować wam za wspieranie mnie i za czytanie oraz komentowanie moich wytworów wyobraźni.
Dziękuje również za wszystkie wyświetlenie których na chwilę obecną jest 300 tysięcy! :)
Jak wiecie każde opowiadanie ma swój początek i koniec i dzisiejszego dnia "ONE LIFE" dobiega końca.
Dziękuje wam za to że wytrwaliście w historii Justin'a i Kathe do samego końca.
Prawdopodobnie kiedyś dodam jakiś dodatkowy rozdział, ale to "kiedyś". 
Jeszcze raz dziękuje wam wszystkim i każdemu z osobna!
 
Gdyby był ktoś zainteresowany moją inną pracą i posiadał wattpada, to zapraszam na moje konto @_lovxcam_ i opowiadanie "BOKSER".
Serdecznie zapraszam! :)

sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 84: Miliony innych.



2 LATA PÓŹNIEJ

Kathe POV’

Wzdrygnęłam się kiedy do moich uszu dotarł dźwięk grzmotu. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na puste miejsce obok mnie, co oznaczało że chłopcy nie wrócili jeszcze z akcji.
Spojrzałam na szafkę nocną, gdzie znajdował się zegarek elektroniczny, który w tym momencie wskazywał godzinę 3:07.
Westchnęłam cicho i podniosłam się z wygodnego materaca, na bosaka schodząc na dół. W kuchni nalałam do szklanki wody i wypiłam ją prawie duszkiem, zachłystując się raz, z powodu głośnego grzmotu.
Przymknęłam oczy, ostawiłam szklankę do zlewu i wróciłam do pokoju.
Zrobiłam kilka kroków w stronę okna, lecz nie podeszłam całkowicie do szklanej powierzchni. Z odległości metra przyglądałam się strużce deszczu spływającej po szybie od zewnątrz. Wzdrygnęłam się, kiedy ciemne niebo rozświetliła błyskawica, a kilka sekund później do uszu dotarł mocny grzmot, który sprawił że moje ciało pokryła gęsia skórka.
Przez moją głowę przemknęły wydarzenia kilku ostatnich dni i mimowolnie skrzywiłam się lekko, kiedy przypomniałam sobie niespodziewane spotkanie rodziców Justin’a.
W ostatnim czasie dość często odwiedzaliśmy ciocię i wujka Justin’a, więc nic dziwnego że zrobiliśmy to również w sobotę, aby zjeść pyszne śniadanie w Denny’s, lecz nikt nie spodziewał się, że po dwóch latach po raz kolejny natkniemy się w Los Angeles na rodziców Justin’a.
Matka chłopaka rozpoznała go od razu i zanim zdążyliśmy się wycofać dopadła do nas w bardzo szybkim tempie, nie dając nam wystarczająco czasu aby się wycofać.
Kobieta cieszyła się widząc swoje pierwsze dziecko, lecz Justin był zdecydowanie jej przeciwieństwem. Na widok matki jego postura wyraźnie się zgarbiła, a rysy szczęki zaostrzyły.
Kobieta nalegała na kilka minut rozmowy, lecz szatyn zdecydowanie odmówił, tłumacząc że swoje kilka minut rozmowy straciła 6 lat temu, kiedy to pozwoliła tak po prostu, bez słowa wyrzucić go z domu. Do rozmowy wtrącił się również ojciec chłopaka, upominając go, aby nie zwracał się tak do kokiety, która go urodziła i wychowała, i sądzę że to przechyliło szalę która kontrolowała Justin’a.
Chłopak przez dobre kilka minut krzyczał tłumacząc, że nie mają prawa nazywać się jego rodzicami, ponieważ przestali nimi być w chwili kiedy pozbyli się go ze swojego życia.
Pojawiło się też kilka zdań na temat ufności oraz prawdziwej miłości.
W momencie kiedy ojciec Justin’a stwierdził że na zaufanie i miłość liczą dzieci, których rodzina nie musi się wstydzić, dostrzegłam jak ramiona Justin’a lekko się zgarbiły, lecz w szybkim tempie wrócił do swojej wcześniejszej pozy i podszedł do ojca popychając go do tyłu, mówiąc słowa, które doskonale zapamiętałam:” Niby rodziców trzeba szanować, tak? Szczerze? Mam na to cholernie wyjebane. Dla mnie nie istniejecie. Nie mam i nie miałem, dzięki wam, nic, oprócz codziennych frustracji i nerwic, że nie jestem w stanie podołać waszym oczekiwaną, bo przecież cokolwiek zrobiłem, to zawsze było nieodpowiednie, lub niewystarczająco dobre, więc przestałem się starać. Doprowadziliście do tego, że wasze dziecko nie chce z wami rozmawiać i możecie winić o to tylko i wyłącznie siebie. Kiedy jest już za późno, ty i tak ojcze, jedyne co potrafisz to mówić co jest źle. Szczerze mówiąc, to dobrze że pozostawiliście mnie na pastwę losu, bo zastąpiłem fałszywą rodzinę prawdziwą, składającą się z osób którym mogę zaufać i mimo wszystkich cholernych rzeczy, poznałem kogoś kto potrafi mnie docenić i kochać, mimo bycia cholernym zerem.”
Wydawało mi się że jego słowa zabolały jego matkę, lecz mimo krótkiego ukłucia współczucia, byłam po stronie Justin’a, ponieważ który normalny rodzic postępuję właśnie w taki sposób? Pozbywając się swojego dziecka, mając gdzieś jak poradzi sobie w dalszym życiu, czy umrze z głodu, czy może sam podda się i pozwoli aby pokonało go życie.
Ostatni raz spojrzałam na ciemne niebo i spływające po oknie krople deszczu, a następnie wróciłam do łóżka i nakryłam się szczelnie kołdrą, chcąc stłumić dźwięki burzy, nie zdałam sobie nawet sprawy kiedy ponownie zasnęłam.



Uchyliłam lekko powieki, kiedy poczułam uginanie się materaca. W pokoju było wystarczająco jasno, abym mogła dostrzec osobę znajdującą się w pokoju.
- Hej.- mruknęłam uśmiechając się lekko.
- Nie chciałem Cię obudzić.- mruknął chłopak, kładąc się obok mnie i obejmując mnie w tali.
- Jest w porządku. Wszystko dobrze?- przejechałam po ciele chłopaka zaspanym wzrokiem szukając jakichkolwiek obrażeń, lecz na szczęście niczego nie dostrzegłam. Sięgnęłam po kołdrę i przykryłam szczelnie nasze ciała, mocniej wtulając się w klatkę piersiową szatyna.
Od niecałych sześciu miesięcy dzieliłam dom wraz z całą szóstką i byłam szczęśliwa mogąc czuć się częścią tego domu.
Cieszyłam się również, że pomimo wzlotów i upadków w naszym związku, przez te 3 lata które byliśmy razem, nasza miłość wydawała się być silniejsza niż kiedykolwiek przedtem i mimo że wydawało się to wręcz niemożliwe, niektóre sytuacje zbliżyły nas do siebie jeszcze bardziej. Jak w każdym związku pojawiały się kłótnie, ale to dobrze że pojawiają się między nami odmienne zdania, ponieważ jeśli dogadywalibyśmy się w każdej sprawie, nasz związek mógłby wygasnąć o wiele szybciej niż mogłabym zdać sobie sprawę, co się dzieje.
Połączenie naszych charakterów utworzyło coś niesamowitego, co miałam nadzieję przetrwa długo, bardzo długo.
Westchnęłam cicho i pocałowałam nagą klatkę piersiową chłopaka.
W odpowiedzi Justin wzmocnił uścisk na mojej tali i dodatkowo objął moje ciało drugą ręką, pocałował moje czoło i ułożył wygodnie głowę na miękkiej poduszce.



Po porannym przebudzeniu, wzięciu krótkiego prysznica i ubraniu się zeszłam na dół.
Zmarszczyłam brwi, kiedy okazało się że parter domu jest kompletnie pusty, co zdarzało się naprawdę rzadko, a było wręcz niemożliwe biorąc pod uwagę godzinę 11. Zazwyczaj chociaż jeden członek tego domu wstawał wcześniej, spędzając ranek na dole, ale najwyraźniej nie dzisiaj.
Po obudzeniu się, przy moim boku ponownie nie było Justin’a i zamierzałam dowiedzieć się gdzie tym razem zniknął szatyn, lecz najpierw miałam zamiar zjeść śniadanie.
Powędrowałam do kuchni i przygotowałam dla siebie płatki czekoladowe, starając się nie zwracać uwagi na bałagan panujący w zlewie oraz na blacie kuchennym. Zdecydowanie nie mam zamiaru tego sprzątać.
Usiadłam przy wysepce kuchennej, zajadając się przygotowanym przeze mnie śniadaniem, a kiedy już skończyłam umyłam miseczkę wkładając ją na odpowiednie miejsce i postanowiłam jeszcze raz rozejrzeć się po domu.
Jak się okazało 5 minut później, dom był kompletnie pusty, nie licząc mnie. Warknęłam pod nosem zirytowana i wróciłam do salonu siadając wygodnie przed telewizorem.
Mogli powiadomić mnie chociaż gdzie się wybierając abym nie musiała się nie martwić, ale przecież po co?
Miałam zamiar odwiedzić dzisiaj wraz z Justin’em moich rodziców, ale skoro chłopaka nie ma, zrobię to sama.
Pobiegłam na górę po moją torebkę, kluczyki i telefon. Napisałam krótką wiadomość do chłopaka informując go gdzie wychodzę, aby nie dostał zawału, kiedy nagle zniknę.
Wstukałam kod zabezpieczający, który znałam od jakiegoś czasu i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.
Wsiadłam do mojego Audi zaparkowanego przed domem i wyjechałam na ulicę.
Moją głowę w bardzo szybkim tempie nawiedziły myśli związane z Justin’em.
Od tygodnia widywałam się z Bieber’em o wiele rzadziej niż dotychczas i myśląc tak o tym teraz, zaczynało mnie to lekko przerażać.
A co jeśli zbyt szybko wychwaliłam nasz związek? Byłam święcie przekonana że jest lepiej niż kiedykolwiek, a być może pominęłam bardzo dużo istotnych szczegółów, które wskazywały mi, że Justin jest już mną znudzony, tylko po prostu nie dałam rady niczego zauważyć.
Zamrugałam powiekami kiedy moje oczy zaczęły piec i nabrałam większą ilość powietrza do płuc, nie chcąc spowodować wypadku.
To dziwne jak w ciągu kilku minut mój pogląd na pewne rzeczy nagle się zmienił, a moje ciało było przepełnione strachem, strachem który był napędzany możliwością utraty Justin’a.



- Gdzie Justin?- zapytała na wstępie mama, widząc mnie w drzwiach.
-Cześć mamusiu, tak ja też się za tobą stęskniłam i też się cieszę że Cię widzę.- przewróciłam oczami i poprawiłam torebkę na moim ramieniu.
Mama zmarszczyła brwi, spojrzała za moje plecy, wzruszyła ramionami i w końcu podeszła bliżej, aby mnie przytulić.
- Oczywiście że tęskniłam i cieszę się że przyjechałaś, tylko po prostu byłam pewna, że wpadniecie z Justin’em.- wytłumaczyła.
- Ja też tak myślałam.- wymamrotałam w ramię rodzicielki, odsuwając się od niej po chwili.
Wiedziałam doskonale że moi rodzice polubili mojego chłopaka chyba aż za bardzo, ponieważ czasami odnosiłam wrażenie jakby to jego bardziej chcieli oglądać niż mnie, co było zaskakujące biorąc pod uwagę początek ich znajomości i fakt czym tak naprawdę zajmuje się Justin i kim jest.
Może, po prostu jestem przewrażliwiona.
- Co masz na myśli?- zapytała mama, łapiąc moją dłoń i wciągając mnie do wnętrza domu.
- Po prostu zniknął na kilka godzin, więc postanowiłam przyjechać sama.- wzruszyłam ramionami i weszłam za mamą do salonu, który przez dwa lata, nie zmienić się nawet w najmniejszym stopniu.
- Napijesz się czegoś?- zapytała mama, więc w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. – Skoro tak. Co u was słychać? Jak sobie radzicie? Nie jesteśmy przyzwyczajeni z ojcem do tego że mamy dom tylko dla siebie, pusto tu bez Ciebie.- uśmiech mamy nieco przygasł.
- Przecież nie wyjechałam na drugi koniec kraju, to wciąż to samo miasto, mamo i obiecałam że będę was odwiedzać, a wy możecie odwiedzać nas. Chłopcy was bardzo lubią.- uśmiechnęłam się, próbując pocieszyć rodzicielkę.
- Ja też ich lubię. To fajni faceci.­- pokiwałam głową. – No dobrze, więc wróćmy do Ciebie. Co słychać?




            Po opowiedzeniu mamie kilku najważniejszych rzeczy które wydarzyły się od naszego ostatniego spotkania, wróciłam do mojego nowego domu. Drzwi były otwarte i już po pierwszym kroku do środka dało się usłyszeć krzyk Chris’a, który wrzeszczał na Luke’a, ponieważ z tego co wywnioskowałam chłopak coś zepsuł.
Zajrzałam do salonu gdzie Ryan z Max’em oglądali coś w telewizji.
- Hej.- przywitałam się i uśmiechnęłam lekko, kiedy ta dwójka obróciła się w moją stronę.
- Cześć.- odpowiedzieli równo, przez co na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech. – Gdzie byłaś?
- U rodziców. Zaniosę torebkę i wracam.- oznajmiłam i zauważyłam spojrzenie jakie Ryan posyła Max’owi.
Oblizałam usta i wycofałam się z salonu, następnie wbiegając po schodach na górę, a potem do pokoju mojego i Justin’a.
Zatrzymałam się gwałtownie w drzwiach i sapnęłam zaskoczona, przyglądając się rozłożonym w pokoju świeczką oraz rozsypanym płatkom róż.
Na środku pokoju znajdował się duży napis „ I ♥ YOU” utworzony z malutkich świeczek.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi, mrugając kilka razy. Uszczypnęłam się w ramię, nie będąc pewna, czy dzisiejszy dzień mi się nie śni, lecz jedyne co poczułam to ukłucie bólu spowodowane uszczypnięciem skóry na moim ramieniu.
Rozejrzałam się po pokoju z szerokim uśmiechem, lecz uśmiech zbladł kiedy okazało się, że w pokoju nie ma nikogo oprócz mnie.
Podrapałam się po karku i odłożyłam torebkę na fotel, znajdujący się niedaleko drzwi.
Ominęłam świeczki i podeszłam do szafy, wyjmując z niej różowe spodenki, szary T-shirt i świeżą bieliznę.
Przeżyłam kolejny szok, kiedy przekroczyłam próg łazienki. Pomieszczenie również oświetlone było świeczkami, w wannie pływały płatki róż, lecz tym razem łazienka nie była całkowicie pusta.
Przy wannie siedział Justin, jedynie w samych bokserkach.
- To wszystko jest piękne, ale… po co to wszystko?
- Kobiety lubią takie rzeczy, więc chodź raz postanowiłem zrobić coś podobnego. Chce żebyś była szczęśliwa i przepraszam, że przez ostatni czas tak rzadko bywałem w domu.- chłopak wstał i podszedł do mnie, obierając ode mnie moje ubrania i rzucając je na szafkę nocną.
- Jesteś kochany.- zarzuciłam ręce na szyję chłopaka i mocno go przytuliłam.
Szatyn odwzajemnił uścisk, lecz po chwili poczułam dłonie Bieber’a pod moją koszulką.
- Zdejmij ją.- wymamrotał, odsuwając się trochę do tyłu.
Wykonałam polecenie chłopaka, a następnie zdjęłam resztę ubrań i bieliznę.
Justin skanował każdy centymetr mojego ciała, a następnie sam pozbył się swoich bokserek.
Złapał moją dłoń i poprowadził nas do wanny. Usiadłam pomiędzy udami chłopaka i oparłam się o jego klatkę piersiową wzdychając z zadowoleniem.
Ułożyłam dłoń na udzie chłopaka, delikatnie je głaszcząc. Szatyn objął mnie w pasie i nachylił się do mojej szyi składając na niej lekkie pocałunki.
- Tak bardzo Cię kocham.- wymamrotał, skubiąc moje ucho.



Po wzajemnym umyciu naszych ciał, wyszliśmy z wanny i wytarliśmy się w miękki ręcznik. Nie zdążyłam ubrać mojej piżamy, ponieważ chłopak chwycił mnie w ramiona i zaniósł do pokoju, kładąc na łóżku.
- Co Cię dzisiaj napadło?­ – zaśmiałam się przypatrując się poważnej twarzy chłopaka.
Szatyn nie odpowiedział, lecz nachylił się zaczynając całować i ssać moją szyję, schodzić z pocałunkami w dół.
Przymknęłam oczy, sycąc się wspaniałym uczuciem jego ust na moim ciele.
Całował, ssał i przygryzał praktycznie każdy centymetr mojego ciała przez kilka dobrych minut, aż w końcu podniósł głowę w górę i spojrzał na moją twarz.
- Muszę w Ciebie wejść.­ – wymamrotał, składając delikatny pocałunek na moich ustach.
Otworzyłam oczy, przypatrując się jak chłopak sięga do szafki nocnej, wyciągając z wnętrza prezerwatywę. Rozerwał zębami opakowanie i założyłam zawartość opakowania na swoje przyrodzenie.
- Gotowa?- pokiwałam lekko głową.
Jęknęłam, czując lekki ból w dolnej partii ciała. Justin nachylił się nad moim ciałem i splótł palce obu rąk z moimi, wpatrując się prosto w moje oczy.
Jego ruchy były powolne i dokładne, przez co każdy jego centymetr był cholernie dobrze odczuwalny. Cholera, to było naprawdę niesamowite uczucie.
Jęknęłam, odchylając głowę do tyłu i przymykając lekko oczy.
- Patrz na mnie.- skarcił mnie chłopak.
Przeniosłam wzrok z sufitu z powrotem na jego przystojną twarz, nie mogąc powstrzymać się od jęków. Dostrzegłam na twarzy chłopaka, lekko zwilżone czoło i zmarszczone brwi.
- Kocham Cię.- wysapałam, wyginając lekko plecy do przodu.
- Ja też Cię kocham, malutka.- Szatyn schował głowę w mojej szyi, posapując.
Kilka minut później naszymi ciałami wstrząsnęły przyjemne dreszcze.
Justin upadł na mnie całym swoim ciałem, pozostając w dalszym ciągu w głąb mnie. Pogłaskałam lekkie jego plecy, przysłuchując się naszym przyśpieszonym oddechom.
- Wyjdź za mnie.- wstrzymałam powietrze, kiedy do moich uszu dotarł nie wyraźny szept.
Byłam święcie przekonana, że po prostu to sobie wyobraziłam, lecz kiedy głowa chłopaka z powrotem uniosła się w górę, a jego oczy spotkały się z moimi, już nie byłam taka pewna.
- Wyjdź za mnie, Kathe. Chce moc czcić Cię w ten sposób i w miliony innych do końca moich dni. Chce stać przy twoim boku i chronić Cię, chce żebyś była całkowicie moja, chce abyś nosiła moje nazwisko, chce abyś była moją żoną, chcesz być moją żoną?- zamrugałam powiekami, nie mogąc powstrzymać napływających do oczu łez.
Justin odsunął się lekko i po raz kolejny sięgnął do szafki nocnej, wyciągając z jej wnętrza małe, czerwone pudełeczko.
Otworzył je i wyjął z wnętrza złoty pierścionek ze średniej wielkości diamencikiem.
- Więc… wyjdziesz za mnie?- na czole szatyna, pojawiła się lekka zmarszczka.
Z łzami spływającymi po policzkach, lekko pokiwałam głowa.
- Tak?- zapytał Justin, przypatrując mi się z nadzieją.
- Tak.- przytaknęłam, wyciągając moją prawą dłoń w kierunku pierścionka.
Bieber wsunął pierścionek na mój palec i mocno pocałował moje usta.
- Nie mogę się doczekać, przyszła Pani Bieber.