sobota, 25 marca 2017

Rozdział 83: Na zawsze.



Justin POV’

Minął już tydzień odkąd jesteśmy w Chorwacji i przysięgam, że miałem cholernie dość tych wszystkich lasek kręcących się przy chłopakach.
Naprawdę zaczynałem się zastanawiać czy tutaj wszystkie kobiety są tak cholernie płytkie, czy po prostu moi przyjaciele mają takie popieprzone szczęście i natrafiają tylko na takie.
Warknąłem zirytowany kiedy dziewczyna, która ostatnio zaczęła kręcić się przy Chaz’ie, zablokowała mi drogę, kręcąc na palcu kosmyk swoich włosów.
Zastanawiam się jakim kurwa cudem dostała się do tego przeklętego hotelu, skoro wstęp mają tylko goście, a ona zdecydowanie do nich nie należy.
- Cześć, Justin.- przywitała się, oblizując swoją dolną wargę.
- Taa, cześć.- bąknąłem omijając ją i idąc w stronę basenu, znajdującego się przed hotelem.
W czasie kiedy ja wyszedłem z pokoju hotelowego, Kathe brała prysznic, więc zostawiłem jej wiadomość gdzie idę, aby się nie martwiła.
Nie ukrywajmy, staję się cholernym pantoflarzem, ale nic na to nie poradzę, ponieważ Kathe jest najważniejszą osobą w moich życiu i mam zamiar być dla niej jak najlepszy, lecz nie pozwolę aby dziewczyna całkowicie mną zawładnęła.


Było już dość późno, więc wcale nie zdziwiłem się, że basen był prawie pusty nie licząc jakiegoś starszego faceta i kobiety około 40-stki leżącej na leżaku.
Odłożyłem ręcznik na jeden z kilku wolnych leżaków i zdjąłem klapki z nóg oraz spodenki, zostając w samych kąpielówkach.
Wskoczyłem do wody i wypłynąłem od razu na powierzchnię, przecierając dłonią twarz z wody.
Przechyliłem głowę na lewą stronę i skrzywiłem się słysząc chrupnięcie kości w karku.
Basen był dość długi, więc postanowiłem przepłynąć kilka jego długości i wrócić do pokoju.


Kiedy skończyłem pływać, podszedłem do schodków, chcąc wyjść z wody, lecz zatrzymałem się kiedy spostrzegłem dziewczynę, która zaczepiła mnie na korytarzu.
- Możesz z tego zejść?- zapytałem próbując być miły.
Szatynka zagryzła wargę i zamiast zejść mi z drogi, weszła do basenu. Zacisnąłem szczękę modląc się w duchu aby jej nie przywalić, ponieważ tak kurewsko zaczynała mnie irytować.
- Może popływamy jeszcze trochę? Razem?- zagryzła wargę próbując wyglądać pociągająco, lecz szczerze mówiąc… miałem ją głęboko w dupie.
- Nie, nie będziemy razem pływać.- wykonałem ruch w lewą stronę, próbując ją ominąć, lecz dziewczyna zagrodziła mi drogę. – Słuchaj, kurwa… albo grzecznie się odsuniesz, albo już nie będę taki miły.- warknąłem.
Dziewczyna zachichotała, jak kompletna idiotka i zrobiła kolejny krok w moją stronę, opierając swoją dłoń na moim nagim torsie.
Chwyciłem nadgarstek dziewczyny i wykręciłem go na bok.
- Nie. Dotykaj. Mnie.- wysyczałem, następnie puszczając jej dłoń.
  Szatynka pomasowała swój bolący nadgarstek i zmarszczyła brwi, lecz w dalszym ciągu nie odsunęła się.
Zirytowany podpłynąłem do brzegu i podnosząc się na rękach wyszedłem z basenu w nie odpowiednim do tego miejscu, następnie obszedłem basen dookoła, aby wytrzeć ciało w ręcznik.
- Myślałam, że przyjechaliście tutaj aby się zabawić.- przymknąłem oczy, słysząc głos dziewczyny za swoimi plecami.
- Najwidoczniej ja jestem tutaj z innego powodu.- oznajmiłem nie obracając się nawet w jej stronę. Sięgnąłem po spodenki, chcąc założyć je na swoje mokre kąpielówki, lecz kiedy poczułem że gumka moich majtek strzeliła, odwróciłem się gwałtownie z wielką chęcią mordu.
- Słuchaj, dziwko… nie mam ochoty na twoje cholerne zabawy, więc się odpierdol, bo kurwa za 5 minut z podłogi będzie zdrapywał Cię personel hotelu.- wsunąłem szybko spodenki na nogi oraz klapki, zabrałem ręcznik i nie obracając się za siebie, ruszyłem w stronę hotelu.


Odetchnąłem z ulgą, kiedy znalazłem się przed drzwiami pokoju. Zapukałem, ponieważ nie wziąłem ze sobą karty magnetycznej i czekałem aż drzwi otworzy mi Kathe, co stało się po chwili.
Uśmiechnąłem się lekko dostrzegając, że dziewczyna ma no sobie moją koszulkę, sięgającą jej do połowy ud.
Wszedłem do środka, zamknąłem za sobą z trzaskiem drzwi i podszedłem szybkim krokiem do dziewczyny, chwytając ją w tali i unosząc do góry. Kathe odruchowo zaplotła uda na moich biodrach i zaśmiała się cicho.
Ruszyłem w kierunku naszej sypialni, a następnie ułożyłem drobne ciało dziewczyny na łóżku i zawisnąłem nad nią, wzdychając z ulgą. Dziewczyna przyglądała mi się przez chwilę, aż w końcu zmrużyła lekko oczy.
- Co się stało?- zmarszczyłem brwi, ponieważ nie sądzę aby było po mnie widać jak cholernie zirytowany jestem tą laską, którą spotkałem.
- Nic się nie stało.- odpowiedziałem, cmokając szczękę dziewczyny, lecz ona w odpowiedzi odepchnęła mnie od siebie.
- Nie kłam, Justin. Widzę, przecież że jesteś spięty, a jeszcze pół godziny temu, było wszystko okay. Więc proszę powiedz mi co się stało, kiedy wyszedłeś z pokoju.- westchnąłem i ułożyłem się obok dziewczyny, oplatając jej malutkie ciałko swoim ramieniem i przyciągając ją do mojego wilgotnego torsu.
Czułem się trochę dziwnie z faktem, że mokre spodenki przykleiły mi się do tyłka i właśnie mocze naszą kołdrę.
- Kojarzysz ta laskę, która kręci się przy Chaz’ie?- Kathe przez chwile się nie odzywała, próbując prawdopodobnie skojarzysz o kim mówię.
- Chyba tak, co z nią?
- Zaczepiła mnie kiedy szedłem na basen a potem wparowała tam, prawdopodobnie licząc na coś więcej… grzecznie odmówiłem, ale ta suka była tak cholernie irytująca, próbując za wszelką cenę dobrać mi się do kutasa.- czułem jak dziewczyna spina się na moje słowa, więc pogłaskałem delikatnie jej ramię.- Koniec w końcu uwolniłem się i wróciłem do Ciebie.- pocałowałem głowę dziewczyny i nachyliłem się nad jej szyją, całując jej skórę.
Dyskretnie zaciągnąłem się jej zapachem i mimowolnie uśmiechnąłem się, ponieważ tak kurewsko dobrze pachniała.
Kathe oparła dłoń na moim brzuchu i zaczęła delikatnie jeździć po nim paznokciami, przez co zamruczałem i zacząłem ssać jej szyję.
Jęknęła, więc odsunąłem się na chwilę, oblizałem usta i uśmiechnąłem się zadowolony, wsuwając dłoń pod jej, a właściwie moją koszulkę.
Spojrzałem na twarz dziewczyny z szelmowskim uśmiechem, kiedy okazało się że moja dziewczynka, nie założyła stanika.
- Więc… przyszła pora na moją nagrodę?- Kathe zagryzła dolną wargę, więc kciukiem uwolniłem ją i pochyliłem się do przodu nie czekając na odpowiedź dziewczyny.
Uwielbiałem całować jej usta, kurwa, uwielbiałem ją całą. Każdy centymetr jej ciała, każdy centymetr jej twarzy, uwielbiałem to jak słodka była, to jak uroczo się złościła, oraz to że potrafiła pokazać pazurki. Była kurewsko piękna na zewnątrz jak i wewnątrz. Kochałem ją cholernie mocno i wiedziałem że tkwię głęboko w tym gównie, ale nie narzekałem i nie miałem zamiaru się z niego uwolnić, ponieważ dopiero teraz, z nią przy boku potrafiłem cieszyć się życiem.
Rozsunąłem językiem usta dziewczyny i wsunąłem go do środka, pogłębiając pocałunek. Kathe próbowała oddawać każdy pocałunek z taką samą żarliwością z jaką ja ją całowałem i cholera, naprawdę radziła sobie. Wolna dłoń dziewczyny, wplotła się w moje włosy i delikatnie za nie pociągnęła, przez co z mojego gardła wydobył się pomruk zadowolenia.
- Kocham Cię.- uśmiechnąłem się kiedy dotarły do mnie słowa dziewczyny podczas, kiedy próbowała unormować swój oddech.
- Ja też Cię kocham, skarbie.- pocałowałem jej czoło, wzdychając cicho.
- Twój Tylek jest cały mokry.- oznajmiła nagle kiedy jej ręka przez przypadek dotknęła moich spodenek.- Przeziębisz się! Masz się przebrać, w tej chwili!
- Jak sobie Pani życzy.- odsunąłem się od dziewczyny i wstałem z łóżka. Nie krepując się, ściągnąłem najpierw mokre spodenki, a następnie kąpielówki, zostając całkowicie nagi.
- Myślałam że zrobisz to w łazience!- również się zaśmiałem słysząc śmiech dziewczyny, a następnie przyglądałem się jak zakrywa głową poduszkę.
- Daj spokój, skarbie. To nic czego byś wcześniej nie widziała.
- Wiem, ale to po prostu krępujące.- wymamrotała w poduszkę.
Wciąż nagi wspiąłem się na łóżko i z uśmiechem zabrałem jej poduszkę. Kiedy dostrzegła że wciąż jestem nie ubrany odchyliła głowę do tyłu z cichym jękiem.
- To nawet lepiej, nie będziemy marnować czasu na moje rozbieranie.- oznajmiłem przez co dziewczyna popatrzyła na mnie niezrozumiale.
W odpowiedzi nachyliłem się nad jej dekoltem i pocałowałem odkrytą skórę, następnie chwyciłem końce bluzki i pociągnąłem ją w górę, pozostawiając dziewczynę w samych majtach. Odruchowo zakryła dłońmi piersi, więc chwyciłem jej dłonie i ułożyłem je po obu stronach jej głowy.
Pocałowałem delikatnie pierś dziewczyny, a potem lekko ją zassałem.
- Justin…- moje imię z ust Kathe brzmiało tak cholernie dobrze, że doskonale czułem jak moje krocze staje się twarde.
- Tak, cholernie, mocno Cię kocham.- mamrotałem nie przestając całować jej skóry. Puściłem jedną dłoń dziewczyny i sięgnąłem do szafki nocnej po prezerwatywę, którą schowałem tam po naszym przyjeździe.
- Chcesz?- popatrzyłem na dziewczynę, nie chcąc jej zmuszać. Uśmiechnąłem się szeroko kiedy dostrzegłem że dziewczyna kiwa głową, rozerwałem paczuszkę i wsunąłem jej zawartość na mojego kutasa, a następnie rozchyliłem uda dziewczyny, zdjąłem jej majtki i pochyliłem się nad nią, delikatnie w nią wchodząc.


To cholernie dobre uczucie kiedy budzisz się przy swojej kobiecie, tuląc ją do swojego ciała.
Mruknąłem zadowolony, kiedy poczułem jej nagie pośladki przyciśnięte do mojego przyrodzenia.
Kathe uwielbiała przytulać się na łyżeczki i szczerze mówiąc sam to lubiłem.
Objąłem ciaśniej ciało dziewczyny i wtuliłem głowę w zagięcie jej szyj, wzdychając cicho.
Z pomiędzy ust Kathe wydobył się cichy jęk, a następnie jej ciało poruszyło się lekko.
- Dzień Dobry.- przywitała się, lekko zachrypniętym głosem, który cholernie mnie nakręcał.
- Dobry.-odpowiedziałem, składając delikatnego całusa na jej odkrytej szyj.
Dziewczyna poruszyła się kilka razy próbując wydostać się z uścisku moich ramion, lecz póki nie rozluźniłem uchwytu, nie miała żadnych szans na wydostanie się.
Kathe obróciła się twarzą w moją stronę i wtulił się w mój ciepły tors.
- Muszę zadzwonić dzisiaj do rodziców.- oznajmiła nagle, po chwili ciszy.
Pokiwałem głową, mimo że dziewczyna nie mogla tego zobaczyć.
- W porządku.
- Ale to później.- wymamrotała i pocałowała mój tors w miejscu gdzie znajdował się tatuaż korony, a następnie odchyliła głowę do tylu i uśmiechnęła się.
Nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy i w sumie byłem lekko przerażony siłą swoich uczuć do tej kobiety, ponieważ nigdy przedtem nie zdawałem sobie sprawy, że jestem w stanie pokochać kogoś tak cholernie mocno, całym sobą.
Katherin Jonhson była całym moim życiem.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?- dziewczyna zaśmiała się cicho, spoglądając na mnie lekko zmrużonymi oczami.
- Przysięgam, kurwa, ze pewnego dnia będziesz tylko i wyłącznie moja. Na zawsze.- wymamrotałem w odpowiedzi.
Dziewczyna zaczerwieniła się i wtuliła się we mnie mocniej.


Plaża była ulubionym miejscem Kathe, w całej Chorwacji, dlatego większość czasu spędzaliśmy właśnie tam, ponieważ szczerze mówiąc wszystkim się ona podobała.
Aktualnie znajdowałem się przy jednym z kilku barów blisko plaży, czekając na swoją kolej, aby otrzymać drinka dla siebie i Kathe. Poprawiłem okulary na swoim nosie i rozejrzałem się dookoła. Zaśmiałem się pod nosem, kiedy dostrzegłem faceta, który wywrócił się niosąc prawdopodobnie swoją kobietę.
Zmarszczyłem brwi czując lekkie stuknięcie w ramię. Niechętnie obróciłem się, stając twarzą w twarz z dziewczyną której miałem cholernie dość.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ta złapała mnie za koszulkę i mocno pocałowała, a następnie odsunęła się zadowolona, zerkając za moje plecy.
Zacisnąłem pięści, wycierając swoje usta o rękę.
- Co ty do cholery, odpierdalasz?- warknąłem, odpychając od siebie dziewczynę, lecz ta nie zwróciła na mnie tym razem większe uwagi, w dalszym ciągu z zadowoleniem wpatrując się za moje plecy.
Obróciłem głowę do tyłu, aby z ciekawości zobaczyć w co tak uporczywie się wpatruje i cholera… mimowolnie wzdrygnąłem się dostrzegając Kathe z wściekłym wyrazem twarzy.
Byłem gotów pobiec za dziewczyną jeśli tylko ta obróciłaby się i odeszła, lecz na moje szczęście lub nie, Kathe ruszyła w naszą stronę. Spojrzałem na dziewczynę, która mnie pocałowała. Jej wyraz twarzy wyraźnie spochmurniał.
Podniosłem brwi do góry, kiedy Kathe przemknęła obok mnie dość szybko, a następne co widziałem to szatynka leżąca na ziemi, trzymając się za krwawiący nos.
Zaśmiałem się ponieważ, kurwa, byłem cholernie dumny z mojej dziewczynki i nie ukrywajmy sam miałem ochotę to zrobić.
Jakaś starsza kobieta siedząca niedaleko mnie wydała z siebie okrzyk zdumienia, podnosząc się szybko ze swojego miejsca próbując pomóc leżącej na ziemi dziewczynie.
- Lepiej będzie jeśli zajmiesz się swoimi, cholernymi, sprawami.- warknąłem zwracając się do kobiety. Ta spojrzała w moją stronę i dostrzegając mój poważny wyraz twarzy wycofała się.
- Czy aż tak trudno jest przyswoić Ci, że ktoś nie jest tobą zainteresowany?!- przeniosłem wzrok na Kathe, która stała teraz naprzeciwko, wciąż trzymającej się za krwawiący nos, dziewczyny.
- Nie widziałam aby narzekał.- Szatynka, przewróciła oczami, przenosząc wzrok na mnie i uśmiechając się zalotnie, co z krwią spływającą po twarzy wyglądało tragicznie.
Kathe złapała za materiał sukienki dziewczyny i pociągnęła ją w swoją stronę.
- Posłuchaj uważnie, albo znajdziesz sobie inny obiekt zainteresowania, albo wyjaśnię Ci to jeszcze raz, bardziej dosadnie.- przechyliłem głowę na bok, obserwując dokładnie wyprostowane ciało Kathe, które w czerwonym stroju kąpielowym, wyglądało zabójczo.
W moim ciele pojawiła się gwałtownie chęć mordu, kiedy Kathe zachwiała się pod wpływam uderzenia w policzek. Złapałem dziewczynę za ramię, pomagając jej odzyskać równowagę, a następnie odsunąłem ją do tyłu, zasłaniając ją swoim ciałem.
Moja klatka piersiowa podnosiła się o wiele szybciej niż jeszcze kilka sekund temu,  postura ciała była wyprostowana, a szczęka mocno zaciśnięta. Z każdym moim krokiem na przód, dziewczyna cofała się z przerażeniem.
Dwoma dużymi krokami pokonałem dzielącą nas odległość i złapałem jej ramię, wbijając w nie swoje palce. W oczach dziewczyny od razu pojawiły się łzy i zaczęła się szarpać, próbując wydostać się z mojego uścisku.
- To był cholerny błąd.- wysyczałem, popychając ją do tylu. – Nie masz pojęcia kim jestem i co jestem w stanie Ci zrobić w tej, cholernej, chwili. Z wielką satysfakcją oglądałbym, właśnie teraz, jak z twojego ciała uchodzą ostatnie sekundy życia. Własnoręcznie wpakowałbym Ci kulkę w łeb lub przebił na wylot czymś cholernie ostrym, lecz niestety mamy świadków. Radzę Ci wycofać się i nie pokazywać się nam nigdy na oczy, bo przysięgam Ci że dotrzymam swojej obietnicy i zabiję Cię z szerokim uśmiechem na ustach, bez chwili zawahania.- wysyczałem, następnie popychając dziewczynę do tylu, przez co zachwiała się i po raz drugi upadła.
Obróciłem się na pięcie i podszedłem do Kathe, łapiąc ja w tali i podnosząc do góry.
Dziewczyna oplotła nogami moje biodra, przez co odetchnąłem lekko, ponieważ nie chciałem aby była na mnie zła, za to co zrobiła ta popieprzona suka.
Nie przejmując się spojrzeniami które posyłają nam ludzie, bez chwili zastanowienia ruszyłem z dziewczyną do hotelu.


Otworzyłem kartą magnetyczną drzwi i wszedłem do środka od razu kierując się do łazienki i usadzając na szafce Kathe. Odchyliłem głowę dziewczyny na bok, przyglądając się jej policzkowi.
Westchnąłem widząc czerwony ślad, a następnie odsunąłem się szukając w szafkach apteczki, którą znalazłem pod umywalką. Wyszukałem jakąś maść łagodzącą i posmarowałem nią policzek dziewczyny, a następnie pocałowałem ją w czoło.
Kathe objęła mnie w pasie, przez co odetchnąłem zadowolony.
- Nie jesteś zła, prawda?
- Nie.- odpowiedziała i odsunęła się spoglądając na moje usta.- To jest tylko i wyłącznie moje.- wymamrotała i przyciągnęła mnie bliżej siebie, całując moje usta.

sobota, 18 marca 2017

Rozdział 82: Nagroda.

*3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*

Kathe POV'
Otworzyłam oczy, czując przyjemne ciepło, otaczające moje ciało. Spojrzałam na śpiącego obok mnie chłopaka i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju w dalszym ciągu nie mogąc uwierzyć, że Justin zabrał mnie do Chorwacji.
Podniosłam się powoli z łóżka uważając przy tym aby nie obudzić chłopaka.
Byłam ubrana w szare spodenki oraz czarną bokserkę, więc uznałam że mogę wyjść w takim stanie na balkon aby rozejrzeć się po słonecznej Chorwacji, ponieważ wczoraj kiedy tutaj przyjechaliśmy, było zbyt ciemno, abym mogła nacieszyć się widokami.
Westchnęłam zadowolona, przypatrując się morzu, plaży oraz basenowi o fantastycznym kształcie otoczonemu palmami.
Błękit wody był tak piękny, że mogłabym wpatrywać się w niego godzinami.
Jedyne z czego nie byłam zadowolona to, to że chłopcy wybrali prawdopodobnie jeden z najdroższych hoteli w Chorwacji i każdy z pokoi na pewno kosztował majątek, patrząc na ich urządzenie. Nie podobało mi się, że Justin będzie musiał zapłacić za mnie tak dużą sumę pieniędzy, więc postanowiłam że kiedy wrócimy do LA postaram się oddać wszystko chłopakowi.
Po kilku minutach przyglądania się cudownym widomą wróciłam do pokoju. Z torby zabrałam świeżą bieliznę i weszłam do gigantycznej łazienki, postanawiając skorzystać z wielkiej wanny i wziąć odprężającą kąpiel. Odkręciłam kran i wlałam do wanny jakiś ładnie pachnący olejek, który sprawił że woda pieniła się.
Kiedy wanna, prawie całkowicie się napełniła, zakręciłam kran i pozbyłam się niepotrzebnego materiału z mojego ciała, a następnie weszłam do ciepłej cieczy, wzdychając z zadowoleniem. Przymknęłam oczy i oparłam głowę w wyznaczonym do tego miejscu. Zauważyłam małe guziczki po mojej prawej stronie więc postanowiłam wypróbować kilka funkcji. Wcisnęłam jeden z kilku czarno- białych guziczków i odetchnęłam zadowolona kiedy po chwili poczułam bąbelki, wydobywające się z pod mojego ciała, co było cholernie fajnym uczuciem.
Byłam tak bardzo zafascynowana nowym odkryciem i przyjemnym uczuciem, że nawet nie zauważyłam że ktoś wszedł do łazienki, a następnie do wanny, póki nie poczułam ciepłych rąk na moich nogach.
Zsunęłam się gwałtownie na dół ze strachu, zatapiając przez sekundę głowę pod powierzchnią wody. Chłopak pomógł mi wrócić do poprzedniej pozycji, śmiejąc się cicho.
- To nie było zabawne!- zganiłam chłopaka, który usiadł po drugiej stronie wanny. – Po za tym, nie widzisz że biorę kąpiel? Nie możesz poczekać, aż stąd wyjdę?- Justin pokręcił głową i złapał moją dłoń, obracając moje ciało, plecami do siebie i przyciągając do swojej klatki piersiowej, między swoje nogi.
- Tak jest o wiele lepiej.­ –wymamrotał i złożył lekki pocałunek na mojej szyj.
- O czym rozmawiałeś z moim tatą przed naszym wyjazdem?- zapytałam zaciekawiona, ponieważ dopiero teraz przypominałam sobie, że miałam o to zapytać.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Inaczej bym nie pytała.- złapałam prawą dłoń szatyna i zaczęłam bawić się jego palcami.
- Więc…Miał nadzieję ze potrafię korzystać z prezerwatywy, bo jeśli przywieziemy mu wnuka to ciężko się to dla mnie skończy. Mówił coś jeszcze o tym, że choćby chciał sam jeden nie da rady chronić twoich majtek i nie może zabronić Ci wyjechać, ponieważ jesteś już dorosła, wiec chociaż mamy uważać.- przymknęłam oczy, czując jak moje policzki zaczynają palić.
- Naprawdę tylko o tym chciał z tobą pogadać?- odchyliłam głowę do tyłu, kręcąc lekko głową.
Boże, co za wstyd.
- Cóż miałem ochotę powiedzieć, że już trochę za późno na takie rozmowy, ale z jednej strony może to dobrze, że rozpoczął ten temat, bo teraz chociaż wiem, że całkowicie nas zaakceptował.- Justin pocałował tył mojej głowy.
- Tak to świetnie, ale naprawdę mógł darować sobie cześć o moich majtkach.- westchnęłam niezadowolona.
- Nie myśl o tym, pomyśl lepiej o tym co chcesz robić przez te dwa tygodnie.- Justin ułożył swoją lewą dłoń na moim brzuchu i zaczął lekko go gładzić opuszkami palców.
- Nie mam pojęcia, po prostu chce je spędzić z tobą. Myślę że to jest wystarczająco okay.- uśmiechnęłam się i poprawiłam się lekko , ponieważ zjechałam lekko pupą w dół, przez co było mi nie wygodnie.
Zaczerwieniłam się kiedy poczułam na plecach przyrodzenie szatyna, lecz postanowiłam to zignorować.
Umyliśmy się, ubraliśmy i zeszliśmy na śniadanie do restauracji, gdzie czekała na nas już reszta chłopaków. Przywitałam się z każdym i zajęłam wolne miejsce, przypatrując się temu co zamówili chłopcy, aż w końcu postanowiłam zamówić naleśniki i sok pomarańczowy.

Po zjedzonym śniadaniu całą grupą udaliśmy się na zwiedzenie hotelu i jego okolic, lecz po 20 minutach, wszyscy rozeszli się w swoje strony. Justin poinformował mnie, że chłopcy przybrali sobie za cel, że poderwą jak największą ilość dziewczyn przez te dwa tygodnie i wykorzystają każdy dzień wakacji jak najlepiej.
- Więc… gdzie idziemy?- popatrzyłam na twarz chłopaka przyozdobioną czarnymi RayBan'ami.
- Przed siebie.- odpowiedział uśmiechając się lekko w moją stronę.

Po kilkunastu minutach bezcelowego spaceru sama nie wiem kiedy dotarliśmy do niewielkiego targu z różnymi stoiskami. Pociągnęłam Justin’a za sobą, mając nadzieje, że kupie coś fajnego i na cale szczęście już po kilku minutach wypatrzyłam prześliczną letnią sukienkę, za bardzo niską cenę.
Sukienka była z białej koronki i myślę, że doskonale będzie opinać moje ciało. Upewniłam się jeszcze czy na pewno jest mój rozmiar i bez przymierzania kupiłam ją, kłócąc się przez chwilę z Justin’em, kto ma za nią zapłacić, aż w końcu wygrałam.



Wieczorem całą grupą wybraliśmy się do baru znajdującego się na dole hotelu, wypiliśmy kilka drinków, chłopcy powygłupiali się przy bilardzie, a ja przyglądałam się im, aż prawie nie usnęłam na stoliku, więc wszyscy zgodnie postanowiliśmy udać się do hotelu i przespać się.



Następnego dnia, czułam lekki ból głowy spowodowany przez te kilka wypitych drinków.
Niechętnie podniosłam się z łóżka i skierowałam się do łazienki, chcąc ogarnąć się choć trochę, ponieważ byliśmy umówieni że o 14 wszyscy spotykamy się na plaży, aby popływać, a ze względu że dochodziła godzina 12, pora najwyższa wstawać, ponieważ nie mam zamiaru przespać całych wakacji.
Wzięłam szybki prysznic, wykonałam poranną toaletę, związałam włosy i zrobiłam lekki makijaż, składający się z wodoodpornych kosmetyków. Owinięta w sam ręcznik wyszłam z łazienki i podeszłam do walizki, której nie zdążyłam jeszcze całkowicie rozpakować.
Przez chwilę zastanawiałam się jaki strój kąpielowy założyć, aż w końcu zdecydowałam się na czarny dwuczęściowy. Dół kostiumu był wiązany po bokach, natomiast góra posiadała lekko rozcięty między piersiami. Górna cześć utrzymywała się na moim ciele przez cienki pasek zawiązany na mojej szyj. Zarzuciłam na siebie jeszcze zwiewną kremową sukienkę, do torby spakowałam ręcznik, krem z filtrem a następnie podeszłam do łóżka aby obudzić Justin’a.
Zaczęłam od pojedynczych pocałunków wzmóż klatki piersiowej, pnąc się w górę. Przyssałam się nieco dłużej do szyj chłopaka, a następnie zaczęłam obcałowywać jego twarz. Z pomiędzy ust chłopaka wydobyło się ciche mruczenie i sama nie wiem kiedy znalazłam się pod chłopakiem, śmiejąc się.
- Dzień Dobry.- uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć, kochanie.- chłopak złożył szybkiego buziaka na moich ustach a następnie na szyj.
- Musisz wstawać, jeśli nie chcemy spóźnić się na plażę.- chłopak zeskanował mnie wzrokiem mrużąc lekko oczy.
- Mogłaś obudzić mnie szybciej.­ – ugryzł delikatnie moją dolną wargę a następnie zszedł ze mnie kierując się do łazienki.
Podczas kiedy chłopak brał prysznic ja postanowiłam skorzystać z kuchni, którą posiadaliśmy w naszym ala apartamencie. Zajrzałam do lodówki, zastanawiając się co mogę zrobić do zjedzenia. Po krótkim zastanowieniu, postawiłam na stos kanapek, dzięki którym moglibyśmy zapełnić żołądek.

Po zjedzonym śniadaniu pobiegłam do sypialni aby założyć na nogi sandałki, zabrałam przygotowaną wcześniej torbę i razem wyszliśmy z apartamentu, kierując się na plażę.
Na plaży czekała już na nas cała 5-tka i wszyscy ze swoim zdobyczami.
- Cześć.- przywitałam się, zerkając na dziewczyny, które wydawały się całkiem miłe.
Wszystkie najpierw zeskanowały mnie wzrokiem, dopiero później odpowiedziały.
Słowo „chyba” była prawdopodobnie najodpowiedniejsze.
- Więc widzę, że korzystacie pełną parą.- zwróciłam się do chłopaków.
Dziewczyny popatrzyły na mnie marszcząc brwi.
- Trzeba się bawić, póki jesteśmy młodzi. Niestety my nie mamy takiego szczęścia i nie znajdziemy od razu sobie takiej idealnej Kathe.- oznajmił Max.
Justin warknął coś pod nosem, przez co wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Nic nie powiedziałem.- Max uniósł ręce do góry, śmiejąc się cicho, więc wszyscy zawtórowali mu oprócz zdezorientowanych dziewczyn i lekko podirytowanego Justin’a.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę do wody.- wzruszyłam ramionami i odłożyłam na wolny leżał torbę. Zdjęłam z nóg sandałki a z ciała sukienkę. Spojrzałam kątem oka na Justin’a, który wpatrywał się we mnie niczym w obrazek.
- Stary, ślinisz się!- zawołał Ryan.
Uśmiechając się pod nosem ruszyłam w kierunku wody, która okazała się być bardzo ciepła.
Weszłam głębiej, aż woda sięgała mi prawie do piersi, a następnie zanurzyłam się w wodzie, płynąc przed siebie.
Kiedy wynurzyłam się ponownie na powierzchnię okazało się, że jestem kilkanaście dobrych metrów od brzegu, więc trzeba wracać. Ponownie zanurzyłam się w wodzie i wynurzyłam się po raz kolejny tym razem kilka metrów przed brzegiem, gdzie woda, nie była już taka głęboka, więc mogłam spokojnie stanąć na gruncie.
Nie dostrzegłam nigdzie na plaży Justin’a, więc zmarszczyłam brwi z zamiarem wyjścia już z wody, lecz ciepły oddech na moim karku sprawił, że byłam pewna iż moja zguba znajduje się właśnie za mną i wcale się nie pomyliłam.
Zarzuciłam ręce na szyję chłopaka i przybliżyłam się bliżej niego. Szatyn oparł dłonie na moich biodrach, masując je lekko.
- Nie masz pojęcia jak mnie podniecasz.- wymamrotał, składając lekki pocałunek na mojej szczęce.
Uśmiechnęłam się i zarzuciłam jedną nogę na biodro chłopaka, czując materiał już lekko napiętych kąpielówek.
- Co powiesz na to, żeby wrócić na chwilę do hotelu?- zaśmiałam się, odsuwając od chłopaka.
- Dopiero tutaj przyszliśmy, więc moja odpowiedź, brzmi „Nie”. Jeśli wytrzymać, kto wie, może kiedyś otrzymasz swoją nagrodę za wytrwałość.- mrugnęłam okiem i odsunęłam się całkowicie od chłopaka, wracając na brzeg i wycierając mokre ciało ręcznikiem.


Leżałam na jednym z leżaków, ciesząc się promieniami słońca aż do moich uszu nie dotarły ciche szepty. Chłopcy od jakiejś pół godziny wydurniali się w wodzie niczym banda nastolatków, a dziewczyny, które dotrzymywały im towarzystwa, siedziały na leżakach przyglądając im się dokładnie.
- Więc wiecie skąd oni są?- zapytała jedna z nich.
Otworzyłam oczy spoglądając przez okulary Ryan’a na dziewczyny, które plotkowały.
- Pytałam, ale Chris odpowiedział że to mało znane miasto, więc i tak nie będziemy miały pojęcia gdzie ono leży.- kąciki moich ust drgnęły, ponieważ Los Angeles zdecydowanie nie należy do takiego typu miast.
- Są dość tajemniczy, ale to fajne.­ – stwierdziła szatynka, przyglądając się chłopcom z paznokciem w buzi.
- W jakiej kolejności byście ich ustawili?
- Co masz na myśli?- zapytała druga.
- Chodzi mi o ich atrakcyjność. W jakiej kolejności byście ich ustawili?
- Miejsce pierwsze zdecydowanie ten chłopak z tatuażami… Jason?- oznajmiła blondynka szczerząc się.
Zacisnęłam wargi, przysłuchując się dalszej części rozmowy.
- Justin, idiotko. Ma na imię Justin.- oznajmiła inna dziewczyna. – Ale zgadzam się. To zdecydowanie miejsce pierwsze. Kto dalej?
- Luke.
- Nie, Chaz.
- Dobra więc Luke i Chaz, ex aequo.- stwierdziła szatynka.
- Następnie… może Chris?- dziewczyny przytaknęły zgodnie.
- I myślę że ta pozostała dwójka również ex aequo. – dziewczyny pokiwały głowami w zgodzie.
- A to? Co to za laska?- jedna z blondynek wskazała na mnie palcem, nie mając pojęcia, że widzę ją doskonale.
- Pewnie znaleźli ją tutaj, jak nas. Nikt nadzwyczajny. – oj nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz, skarbie.- pomyślałam.
- Idą tu!- zapiszczał jedna z nich, przez co została zganiona, aby była cicho.
Wszystkie wybrały jak najlepszą według nich pozę, przez co szczerze miałam ochotę się zaśmiać.
Jęknęłam kiedy poczułam jak ktoś się na mnie kładzie i wcale nie musiałam się domyślać, kto to taki.
- Złaś ze mnie.- jęknęłam próbując pokazać tym jaki jest ciężki.
- Te jęki zostaw na później.- mruknął do mojego ucha, przez co przewróciłam oczami.
- Zrobię Ci miejsce, tylko złaś.- westchnęłam, krzywiąc się.
Odetchnęłam z ulgą kiedy chłopak zszedł z moich pleców i tak jak obiecałam, przesunęłam się robiąc szatynowi miejsce obok siebie.
Chłopak objął mnie ramieniem, więc ułożyłam się na jego klatce piersiowej, wzdychając z zadowoleniem.
Spojrzałam na dziewczyny, które przyglądały nam się z zaciekawieniem.
- Nie zbyt zdrowe jest spanie na słońcu.- oznajmił Max.
- Nie spałam.- wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na chłopaka.
Dziewczyny popatrzyły po sobie spanikowane, jakby dopiero teraz dotarło do nich, że mogłam słyszeć ich rozmowę.
Zaśmiałam się cicho i przymknęłam oczy, przytulając się do ciepłego torsu chłopaka.







niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 81: Już niedługo.



Kathe POV’

Wyszłam ze szkoły kierując się w stronę mojego samochodu, lecz od razu po wejściu na parking dostrzegłam łysego chłopaka, który stał kilka metrów od mojego samochodu. Wzruszyłam ramionami, nie dostrzegając w tym większego zagrożenia i ruszyłam przed siebie. Wyjęłam kluczyki z małej kieszonki mojej torebki i odblokowałam samochód. Podskoczyłam wystraszona, kiedy poczułam dłoń na moim ramieniu i szybko obróciłam się aby stanąć twarzą twarz z osobą która mnie zaczepiła.
Moje serce przyśpieszyło swój rytm, kiedy zorientowałam się że to ten sam chłopak któremu przyglądałam się chwilę wcześniej.
- Cześć.- przywitał się, uśmiechając się szeroko, ukazując przy tym dwa złote zęby.
- Znamy się?- zmarszczyłam brwi, cofając się o krok do tyłu.
- Katherin Jonson, prawda? Jestem przyjacielem Justin’a Bieber’a.- rozejrzałam się dyskretnie po parkingu i odetchnęłam z ulgą, kiedy dostrzegłam, że nie jestem tutaj sama.
Doskonale wiedziałam, że chłopak nie należy do przyjaciół Justin’a, ponieważ znałam ich doskonale i z tego co wiem wszyscy wczoraj wyjechali z miasta.
- Nie, to pomyłka. Przepraszam, ale śpieszy mi się.- uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam do samochodu, zamykając od razu za sobą drzwi.
Wzdrygnęłam się kiedy dostrzegłam że twarz nieznajomego przygląda mi się tym razem już z wyraźnym niezadowoleniem. Odłożyłam torebkę na siedzenie pasażera, włożyłam szybko kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik z  piskiem opon wyjeżdżając z miejsca parkingowego.



- Wczorajszego ranka służby San Francisco zostały poinformowane o pożarze jednego z magazynów. Po ugaszeniu ognia w magazynie odnaleziono szczątki 6-ciu osób. Z ustaleń policji wynika że było to zabójstwo wraz z podpaleniem. Na miejscu oprócz straży pożarnej i policji pojawiła się również prokuratura. Niestety jak do tej pory nie odnaleziono żadnych śladów które naprowadziły by tutejsze służby na zabójcę. Mieszkańcy San Francisco zaczynają martwić się o swoje miasto. Przypominając: Trzy dni temu został brutalnie zamordowany sierżant Jack Lamar, który ostatnim czasy był zamieszany w współpracę z tutejszymi gangami. Po dość długim rozpatrywaniu sprawy została ona umorzona z powodu braku dowodów. Z miejsca zabójstwa relacjonowała dla was Alex Carter.- wyłączyłam telewizje ponieważ nic nie wydawało się wystarczająco ciekawe, aby zająć mnie chociaż na kilka minut.
Od wyjazdu Justin'a minęło 10 dni, a ja jak do tej pory rozmawiałam z chłopakiem tylko kilka razy, ponieważ szatyn podobno był bardzo zajęty.
Spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku i dostrzegając godzinę 17:40, postanowiłam wyjechać już z domu i udać się w kierunku domu Em, a następnie w stronę galerii handlowej.
Chwyciłam torebkę, która jak do tej pory bezczynnie leżała obok mnie, a następnie wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyjęłam z torby kluczyki i wsiadłam do samochodu, zapięłam pas, odpaliłam auto i wyjechałam na ulicę.



Od razu po wejściu z Em do galerii wspólnie stwierdziliśmy że dzisiejszy dzień nie jest odpowiednim na zakupy. Ludzie przepychali się i trącali łokciami, chcąc dostać się do wyznaczonego przez nich celu. Tłumy ludzi opuszczały sklepy i takie same tłumy przechadzały się przez budynek, więc wycofałyśmy się z galerii z zamiarem powrócenia tutaj kiedy indziej.
- Więc co robimy?- zapytała Em, poprawiając torebkę na swoim ramieniu.
- Na początek może jedźmy coś zjeść, co ty na to?- zaproponowałam, szukając już kluczyków.
- Świetny pomysł.- Em przytaknęło szybko.
- Więc MAC czy jakaś knajpka?- zapytałam, nie przestając przerzucać wszystkiego w torebce w poszukiwaniu tej jednej rzeczy.
W głowie nakazałam sobie, aby w domu wyjąć trochę nie potrzebnych rzeczy.
Mimowolnie na moją twarz wpłynął lekki uśmiech, kiedy pod palcami wyczułam metalowy kluczyk. Zapięłam torebkę i spojrzałam na przyjaciółkę od której w dalszym ciągu nie otrzymałam odpowiedzi.
- Niech będzie Mac.- dziewczyna kiwnęła lekko głową i uśmiechnęła się.
Razem ruszyłyśmy w kierunku mojego Audi a następnie wsiadłyśmy do samochodu, kiedy odblokowałam drzwi.


- Ale jestem najedzona.- westchnęła Emilly, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
- Ja też.- przytaknęłam i zaśmiałam się cicho, kiedy dostrzegłam jak dziewczyna delikatnie głaszcze swój brzuch.
- Chyba nie dam rady się ruszyć.- jęknęła, odchylając głowę do tyłu.
- I po co było nam tyle żreć? – oparłam łokieć na stole, a następnie głowę na ręce.
- Może poczekajmy aż trochę nam przejdzie i dopiero później stąd pójdziemy, bo inaczej chyba wyjdę stąd na czworaka, w porządku?- pokiwałam głową, posyłając dziewczynie lekki uśmiech.
- Tak kurewsko chce mi się do toalety, ale martwię się że nie dam rady się ruszyć.- oznajmiłam, przymykając na dosłownie sekundę oczy. – Trudno, muszę tam iść.- wymamrotałam nagle, jakimś cudem podnosząc się do pozycji stojącej. – Zaraz wracam.­ - Kiwnęłam głową i wolnym krokiem, próbując nie zwracać niczyjej uwagi, ruszyłam w kierunku toalety.
Odetchnęłam z ulgą kiedy dostałam się do kabiny i załatwiłam swoje potrzeby, następnie umyłam ręce i już lżejszym krokiem wróciłam do stolika, gdzie w dalszym ciągu moja przyjaciółka miała problem z poruszaniem się.
- Ulżyło mi.- powiedziałam siadając przy stoliku i zrobiłam to chyba troszeczkę za głośno, ponieważ młoda para siedząca przy stoliku po naszej prawej stronie spojrzała na nas dziwnie. Zaczerwieniłam się lekko i odchrząknęłam.
Emilly wlepiła wzrok za okno, śmiejąc się cicho, lecz po chwili ucichła, krzywiąc się lekko.
Wyjęłam z torebki telefon i sprawdziłam czy nie mam żadnych nowych wiadomości lub połączeń, lecz ekran urządzenia był pusty.
- Hej, czy to nie Luke z Chris’em?- zapytała nagle Emilly, lecz nawet nie spojrzałam w wskazane przez nią miejsce, ponieważ było to nie możliwe.
- Nie to nie możliwe, od 10 dni nie ma ich w mieście.
- W takim razie oboje muszą mieć braci bliźniaków. Sama zobacz.- Em kiwnęła brodą w kierunku okna, więc spojrzałam w tamtą stronę.
Zamrugałam powiekami, a następnie zmarszczyłam brwi dokładnie przyglądając się zmierzającym w kierunku budynku chłopakom.
- Cóż za zbieg okoliczności.- oznajmiła Em, spoglądając na mnie.
Mruknęłam coś pod nosem, w dalszym ciągu przyglądając się chłopakom, którzy właśnie weszli do wnętrza McDonald’sa.
- Co tu się, do cholery, wyprawia?- spojrzałam na dziewczynę siedzącą naprzeciwko mnie i oblizałam wargi, które nagle stały się bardzo suche.
- Luke.- powiedziałam nieco głośniej, aby zwrócić uwagę chłopaka, kiedy ten wraz z Chris’em przechodził obok naszego stolika.
Blondyn obrócił się w moją stronę, a następnie szeroko uśmiechnął.
- Kathe.- chłopak podszedł bliżej i nachylił się aby mnie przytulić, to samo zresztą zrobił Chris.
- Dawno Cię nie widzieliśmy. – oznajmił Chris, kiwając głową w kierunku Emilly, która przyglądała im się.
- No właśnie. Słyszałam, że miało nie być was w Los Angeles 12 dni.
- Tak, ale pewne rzeczy załatwiliśmy wcześniej i postanowiliśmy wrócić jak najszybciej.
- Więc od jak dawna jesteście w mieście?- zagryzłam wnętrze policzka, czując lekką irytacje.
- Wróciliśmy w nocy.- oznajmił Luke.
- Aha.- prychnęłam.
- Nie wiedziałaś?- zapytał zdziwiony Chris.
- Nie miałam zielonego pojęcia i prawdopodobnie gdybym was nie spotkała, w dalszym ciągu o niczym bym nie wiedziała.- chłopcy popatrzyli na siebie zdziwieni, a następnie przenieśli spojrzenie na mnie.
- Ty tak serio? Justin nic Ci nie powiedział?
- Kompletnie nic, poza tym że ma coś ważnego do załatwienie i może go nie być 12 dni.- Luke podrapał się po karku, najprawdopodobniej nie wiedząc co powiedzieć.
- Może chociaż wy mi powiecie co było na tyle pilne, że musieliście tak nagle wyjechać, bez konkretnego słowa wyjaśnienia?
- Kathe… słuchaj. Justin powinien wytłumaczyć Ci to wszystko, nie my. Naprawdę musieliśmy pilnie wyjechać i myślę że w pewien sposób Justin próbował Cię chronić, ale nie rozumiem dlaczego nie powiadomił Cię że wracamy, czy że wróciliśmy. Musicie poważnie pogadać tyle mogę Ci powiedzieć.- Chris uśmiechnął się do mnie lekko.
- Co masz na myśli mówiąc, że w pewien sposób mnie chronił? O co tu chodzi?
- Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej pogadaj ze swoim chłopakiem.
- W porządku, wiec pojadę razem z wami.- Luke chciał już coś powiedzieć, lecz mu przerwałam. – Nie zmiennie zdania, chce usłyszeć wyjaśnienia, bo powoli mam dość jego tajemnic. Jeśli nasz związek ma polegać na ukrywaniu ważnych spraw, to ja … nieważne, po prostu zamówcie co chcecie, zjedźcie i jedziemy.- oznajmiłam i oparłam się wygodnie o oparcie za mną, nie patrząc już na chłopaków.



Nabrałam powietrza do płuc, kiedy zatrzymałam samochód przed domem chłopaków, uprzednio odwożąc Emilly do jej domu.
Szczerze mówiąc bałam się usłyszeć, co chłopak ma mi do powiedzenia, lecz wolałam usłyszeć nawet najgorszą prawdę niż aby nasz związek opierał się na wiecznych tajemnicach.
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na chłopców, którzy czekali już na mnie przy drzwiach. Zablokowałam samochód i wsunęłam kluczyk do kieszeni, ruszając w stronę Luka i Chris’a.
Od razu po otworzeniu drzwi dało się usłyszeć kompletną ciszę panującą w domu. Weszłam do salonu i jedyną osobę jaką zauważyłam był Justin siedzący plecami do mnie, przeglądając coś na laptopie.
Przysunęłam palec do ust, pokazując tym chłopakom aby byli cicho. Podeszłam cichym krokiem do szatyna i zatrzymałam się za jego plecami, spoglądając przez jego ramię na to co robi. Wstrzymałam powietrze, kiedy na stoliku dostrzegłam kilkanaście moich zdjęć. Zwykłe zdjęcia lub też takie gdzie byłam przekreślona czarnych flamastrem, lub nad moją głową widniał wielki napis „CZAS UCIEKA”. Na stoliku leżały również jakieś płyty oraz kartki z wydrukowaną czcionką. Wysiliłam wzrok, próbując przeczytać co piszę na kartce najbliżej mnie, lecz jedyne co rzuciło mi się w oczy to:
 „ Decyduj Bieber, ty, albo twoja słodka dziewczynka, która w każdej chwili może otrzymać kulkę prosto w czoło od mojego ulubionego snajpera. Czas, Bieber. Do zobaczenia w San Francisco. Masz 16 dni.”
Przeniosłam wzrok na ekran komputera gdzie pokazana była twarz młodego, łysego chłopaka, którego gdzieś już widziałam. Szatyn przełączył na kolejne zdjęcia gdzie znajdowała się 6-stka obcych mi chłopaków a w tle duży, szary magazyn.
Z ust Bieber’a wydobyło się ciche westchnienie. Przyglądałam się temu wszystkiemu w wielkim szoku.
Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu, a następnie odchrząknęłam, zwracając tym na siebie uwagę Bieber’a.
Justin obrócił się przez ramię i wciągnął gwałtownie powietrze do płuc kiedy mnie zauważył. Zamknął z hukiem laptopa i w szybkim tempie, zebrał wszystko ze stolika.
- Co ty tu robisz?- zapytał, a następnie przeniósł wzrok na chłopaków, stojących za mną. – Co ona tu, do cholery, robi?
- Nie wściekaj się. Wpadliśmy na nią w Macu i prawdopodobnie gdybyś powiedział jej że wróciliśmy, niż z tego co za chwilę się stanie, nie miało by miejsca.- wzruszył ramionami Luka.
- A co niby, kurwa, ma się stać?- wysyczał chłopak, zaciskając pięści.
- Dziewczyna stoi tu wystarczająco długo, aby zauważyć pewne rzeczy i może to i lepiej, ponieważ nie wiadomo czy dowiedziała by się co działo się podczas kiedy my wyjechaliśmy. Nie sadzę abyś był zadowolony, kiedy to ona ciągle by coś przed tobą ukrywała.- oznajmił Luke, a następnie pociągnąć za koszulkę Chris’a, wycofując się z salonu.
Justin obszedł kanapę i zrobił krok w moją stronę lecz cofnęłam się do tyłu.
Szatyn westchnął i wykonał kolejny krok w moją stronę lecz ponownie się cofnęłam.
- Możesz się, kurwa, zatrzymać?- warknął
- A czy ty posłuchałeś mnie, kiedy prosiłam Cię abyś powiedział mi co się dzieje?!- krzyknęłam.
- Kate.- moje imię wychodzące z pomiędzy jego ust brzmiało prawie jak ostrzeżenie.
- Żadne Kate, Kathe czy Katherin! Chce w tej chwili usłyszeć co, do cholery, się tutaj dzieje?! Dlaczego miałeś moje zdjęcia i listy w których ktoś mi groził?! I dlaczego do cholery wyjechałeś i nawet nie miałeś zamiaru powiedzieć mi, że wróciłeś?! Mam dość tych tajemnic, jasne?! Tyle razy traktowałeś mnie jak kawałek gówna, a ja za każdym razem wybaczałam Ci, od tak…. W ciągu kilku minut, bo jestem w Ciebie ślepo wpatrzona. Kilka twoich słodkich słówek wystarczało, abym Ci wybaczyła, ale wiesz co?! Nie tym razem! Jeśli przez cały nasz pokręcony związek masz zamiar wszystko przede mną ukrywać, to może faktycznie lepiej będzie jeśli to zakończymy! I nawet nie mam już ochoty słuchać twoich wyjaśnień, bo oboje wiemy, że to i tak by niczego nie zmieniło, dalej robiłbyś to samo! - przetarłam ręką mokre policzki i obróciłam się na pięcie wybiegając z domu.
Po drodze wyjęłam kluczyki z kieszeni i odblokowałam samochód wsiadając szybko do środka, lecz niestety nie zdążyłam zablokować drzwi, ponieważ chłopak szarpnął je gwałtownie, otwierając je szeroko.
- Nawet, kurwa, tak nie mów!- warknął, chwytając mój nadgarstek i siłą wyciągnął z samochodu.
- Puść mnie, do cholery, słyszysz! Mam Cię dosyć!- nie przestawałam krzyczeć, lecz Bieber’a nic to nie obchodziło. – Puszczaj!- wrzeszczałam kiedy chłopak przerzucił mnie przez swoje ramie i zaczął wracać ze mną na ramieniu w kierunku domu.
Szarpałam się i kopałam, lecz to wszystko na nic.
Bieber wniósł mnie po schodach do swojego pokoju i zamknął za nami drzwi na klucz, wkładając metal do swojej kieszeni. Rzucił mnie na łóżko i zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, Justin siedział już na moich biodrach, przyszpilając moje dłonie, po obu stronach mojej głowy.
- Puszczaj, dupku!
- Przestań wrzeszczeć!- sam krzyknął, skutecznie mnie uciszając.- A teraz posłuchaj mnie dokładnie.-­ Powiedział tym razem o wiele ciszej.
- Odpowiem Ci na wszystkie pytania, ale do cholery, nigdy przenigdy nie próbuj kończyć z nami w ten sposób, jasne?- warknął. – Widzisz wszystko ze swojej perspektywy, ale nie zdajesz sobie sprawy, że to jedyny sposób, żeby Cię chronić. Gdybym mówił Ci o wszystkim, zawsze wtykałabyś swój nos w sprawy, które nigdy nie powinny Cię obchodzić i w ten sposób narażałabyś siebie jeszcze na większe bezpieczeństwo. – chłopak przerwał przypatrując mi się dokładnie, a kiedy nie odezwałam się słowem, kontynuował. – Od kąt wyszedłem z pierdla dostawałem dziwne listy, w którym nigdy nie było zawarte nic ciekawego, lecz kiedy chłopcy zabili brata Ryan’a, przekaz zszedł na bardziej dokładny, a wraz z nim w każdym liście pojawiało się kilka twoich zdjęć. Dwa normalne i dwa z twoją wyciętą głową, lub zamazaną czarnym markerem. Chcieli kasy, 20 milionów albo Cię zabiją. Śmierć za śmierć, lub kasa za życie. Za tym wszystkim stała ta popieprzona grupa Rogers’a, lecz kiedy go zabiliśmy stracili wszystko, więc co za tym idzie kasę również. Nic nie mówiłem, bo nie chciałem Cię martwić, byłem pewien, że przez cały ten czas ktoś Cię obserwuje, więc nie mogłem sprawić, abyś zawsze obracała się za siebie, ponieważ byłoby to kurewsko podejrzane. Podczas kiedy my wyjechaliśmy aby dorwać, to całą popieprzoną bandę zawsze krok za sobą miałaś dwóch ochroniarzy, którzy mieli Cię chronić i zgaduje, że nawet się nie zorientowałaś. – pokiwałam niepewnie głową. – No właśnie. Słyszałaś o pożarze w San Francisco i zabójstwie tego całego policjanta? – ponownie pokiwałam głową.- Te sześć osób które zginęły to właśnie stary gang brata Ryan’a, a policjant którego zabiliśmy udzielał im wszystkich możliwych informacji na twój i nasz temat. Wróciliśmy w nocy. Chciałem najpierw to wszystko ogarnąć a dopiero później spotkać się z tobą i pogadać, ale jak zwykle sama musiałaś przywlec tutaj swój słodki, mały tyłeczek. Jesteś moim priorytetem i zawsze wszystko co robiłem i będę robił, będzie głownie dla Ciebie. Wiem, że wiele razy traktowałem Cię cholernie źle, ale taki już jestem, a ty doskonale o tym wiesz. Będę próbował mówić Ci jak najwięcej, ale nie zawsze możesz oczekiwać że dowiesz się wszystkiego od razu, pewne rzeczy będę mówił po fakcie dokonanym, ponieważ tak będzie bezpieczniej, a ty musisz to zaakceptować. Teraz jest już za późno, abym pozwolić Ci odejść.- szatyn  oparł swoje czoło o moje, czekając na moją reakcje.
- Jaką mogę mieć pewność, że za tydzień, lub nawet szybciej znowu nie zaczniesz robić ze swojego życia wielkiej tajemnicy?
- Musisz mi zaufać.- mruknął i cmoknął delikatnie mój nos. – Stęskniłem się za tobą i wiem, że ty również.- szarpnęłam prawą dłonią, próbując uwolnić ją z uścisku chłopaka.
- Puść.- mruknęłam i na całe szczęście chłopak posłuchał mnie.
Oplotłam prawą ręką kark szatyna i przyciągnęłam go bliżej siebie.
- Związek przede wszystkim polega na szczerości, więc pamiętaj, że jeśli w naszym tego zabraknie, wszystko może się rozpaść.- Justin puścił poją drugą dłoń i przytulił mnie mocno.
- Wiem, skarbie i przepraszam. Już niedługo odetchniemy od tego wszystkiego. Już niedługo.


____________________________________
DO KOŃCA JUŻ TYLKO 3-4 ROZDZIAŁY!

sobota, 4 marca 2017

Rozdział 80: Zostaw Go!



Kathe POV’

Przekręciłam zamek w drzwiach i weszłam do środka, trzaskając za sobą drewnianą powierzchnią. Światła w całym domu były zapalone co uważałam za dziwne, ponieważ o tej porze oboje rodziców powinno być w pracy.
- Mamo?! Tato?!- krzyknęłam zrzucając w tym samym czasie torbę z mojego ramienia, prosto na zimną podłogę.
Zmarszczyłam brwi, kiedy nie dostałam żadnej odpowiedzi. Przez chwilę nasłuchiwałam jakichkolwiek dźwięków, lecz w domu panowała kompletna cisza.
Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy dostrzegłam ślady ubłoconych butów, prowadzące na górę.
Z lekkim wahaniem wykonałam pierwszy krok do przodu i wspięłam się po schodach na piętro. Drzwi od sypialni rodziców były uchylone, więc ruszyłam w tamtym kierunku. Popchnęłam dłonią białe drewno aby ukazać więcej pokoju, a następnie szybko zakryłam dłonią usta.
W moich oczach natychmiastowo zebrały się łzy, które równo szybko spłynęły po moich policzkach. Sama nie wiem kiedy zaczęłam krzyczeć i upadłam na kolana przyglądając się śladom krwi kilka kroków przede mną. Nie mogłam podnieść głowy wyżej i ponownie spojrzeć na martwe ciała moich rodziców. Zaczęłam uderzać dłońmi o podłogę, nie przestając płakać i krzyczeć.
- Mam dla Ciebie coś jeszcze.- przymknęłam oczy kiedy usłyszałam głos za moimi plecami. Obróciłam głowę do tyłu spoglądając rozmazanym wzrokiem na zakapturzoną postać, której twarzy niestety nie mogłam dostrzec. Drzwi od pokoju znajdującego się po drugiej stronie sypialni moich rodziców były szeroko otwarte.
- Proszę, nie…- wyszeptałam spoglądając na nieprzytomnego chłopaka przywiązanego do krzesła. – Proszę… nie rób mu krzywdy.- zaszlochałam.
- Nie tym razem.- oznajmiła nieznana mi postać, a następnie wyciągnęła zza siebie broń, wcelowując nią w Justin’a.
­- Nie!- krzyknęłam, próbując wstać z zimnej podłogi, lecz moje ciało odmawiało posłuszeństwa. – Proszę, zostaw go!- wpatrywałam się w szatyna, mając nadzieje że chłopaka nagle się obudzi i uwolni, uciekając przed wycelowaną w niego bronią.
Pisnęłam, kiedy usłyszałam pierwszy strzał, a potem zaczęłam wrzeszczeć wraz z opuszczającymi magazynek kulami, przeszywającymi klatkę piersiową mojego ukochanego.
- Nie! Nie! Nie! Nie!


Zerwałam się gwałtownie z łóżka, zajmując na nim pozycje siedzącą. Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to mocne i szybkie bicie mojego serca. Całe moje ciało było przepełnione przerażeniem i strachem. Moja piżama była w tej chwili niczym moja druga skóra, dokładnie przylegająca do mojego ciała. Oblizałam suche usta i skrzywiłam się czując na nich słonawy posmak. Przetarłam dłonią policzki i zmarszczyłam brwi zauważając że moja dłoń jest mokra od płaczu.
- Spokojnie, Kathe… to tylko sen, głupi koszmar.- wymamrotałam sama do siebie, próbując w ten sposób się uspokoić, lecz to w niczym nie pomagało.
Pokręciłam głową i wstałam z łóżka, wychodząc z pokoju i udając się do sypialni rodziców. Uchyliłam lekko drzwi i odetchnęłam z ulgą, kiedy do moich uszu dotarło lekkie pochrapywanie mojego ojca. Zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju, po drodze do łóżka zapalając światło.
Zabrałam z szafki nocnej telefon i wyszukałam w urządzeniu numer Justin’a, przez chwilę zastanawiając się czy powinnam zadzwonić, mimo późnej godziny.
Odetchnęłam głęboko, aż w końcu kliknęłam na numer i przyłożyłam telefon do ucha.
Wolałam upewnić się czy z chłopakiem również jest wszystko w porządku.
Po kilku sygnałach w słuchawce w końcu rozległ się zachrypnięty głos. Odetchnęłam głęboko, przecierając wolną dłonią moją wilgotną twarz.
- Przepraszam, że Cię obudziłam.- oznajmiłam kiedy w słuchawce po raz kolejny rozbrzmiał zniecierpliwiony głos Justin’a , ponieważ chłopak prawdopodobnie nie spojrzał kto do niego dzwoni.
- Kathe… Coś się stało? – tym razem chłopak wydał się o wiele bardziej rozbudzony.- Dlaczego masz taki smutny ton głosu?
- Wszystko dobrze, po prostu miałam koszmar.- oznajmiłam, wzdychając cicho.
- Chcesz żebym przyjechał?
- Nie, teraz jest już wszystko dobrze. Jeszcze raz przepraszam, że Cię obudziłam. Dobranoc, Justin. Kocham Cię.- nie czekając na odpowiedz chłopaka, rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon obok siebie na łóżko i wstałam udając się do łazienki. Musiałam wziąć szybki, zimny prysznic, aby oczyścić mój umyśl z resztek nieprzyjemnego snu oraz odświeżyć się.
Zrzuciłam z siebie piżamę, oraz bieliznę i odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej, nie czekając aż wodna stanie się odpowiednia.
Skrzywiłam się kiedy chłodna woda uderzyła w moje ciało, lecz z sekundy na sekundę ciesz stawała się cieplejsza.


Po kilku minut bezsensownego stania pod prysznicem, w końcu zakręciłam strumień wody i wyszłam z kabiny. Wytarłam dokładnie ciało w miękki ręcznik i założyłam na siebie tylko bieliznę. Przepocone ubrania wrzuciłam do kosza. Wróciłam do pokoju, zgasiłam światło i ułożyłam się wygodnie na łóżku, wzdychając cicho.



Następnego dnia Justin nie pojawił się w szkole oraz nie kontaktował się ze mną, co sprawiało że wpadałam w paranoje i doskonale wiedziałam, że jest ona zapoczątkowana koszmarem.
Aktualnie siedziałam w swoim pokoju rozmawiając przez telefon z Emilly na temat Lilly.
- Teraz wygląda niczym rasowa dziwka.- podsumowała Em, przez co mimowolnie się zaśmiałam. – No nie mów, że się ze mną nie zgadzasz. Przecież… cholera na pewno faceci składają jej propozycje kiedy idzie przez miasto i wcale nie zdziwiłabym się jeśli na wszystkie z ochotą by się zgadzała. Pewnie jest już rozklepana, jak samochód mojej babci po 20-stu latach użytkowania.- zaśmiałam się ponownie, kładąc się na łóżku z powodu bólu brzucha, spowodowanego śmiechem.
- Może już pełni rolę matki burdelowej.- podsumowałam, nie przestając się śmiać.
- Hej myślę, że mogłaby sobie tak dorabiać, może nawet zna się z tą twoją kuzynką… jak jej było?
- Ashley.- odpowiedziałam.
- No właśnie… Ashley. Z niej też jest niezła dziwka. Może obie dorabiają jako burdel mamy.
Miałam odpowiedzieć właśnie dziewczynie, lecz rozmowę przerwało mi pukanie do drzwi, a następnie ukazała mi się głowa taty, który wychylił się zza framugi.
- Poczekaj chwilę, tata coś chce.- oznajmiłam do telefonu a następnie odsunęłam urządzenie od twarzy, spoglądając na ojca. – Co się stało?
- Wiem, że jest późno, ale przyszedł Justin i cóż… zachowuje się trochę dziwnie.- oznajmił, przez co o mało nie spadłam z łóżka, podczas wstawania.
- Co masz na myśli mówiąc „dziwnie”?
- Bardzo chce z tobą pogadać i mam wrażenie że gdybym się nie zgodził sam by tutaj wparował, ale chciałem najpierw sprawdzić czy nie śpisz.
- Okay, powiedź mu żeby tutaj przyszedł.
- W porządku, ale nie siedźcie długo.
- Jasne, tato.- pokiwałam głową i ponownie przystawiłam telefon do ucha. – Słuchaj Em, przepraszam, ale muszę kończyć. Justin przyszedł i chce pogadać.
- Jasna sprawa. Do zobaczenia w szkole, przyjaciółko.-odpowiedziała Emilly.
- Dobranoc, przyjaciółko.- powiedziałam, a następnie rozłączyłam się.
Dosłownie sekundę później do pokoju wszedł szatyn, zamykając za sobą drzwi.
- Stało się coś?- zmarszczyłam brwi, siadając na łóżku i klepiąc wolne miejsce obok siebie.
Chłopak spojrzał przez ułamek sekundy na łóżko, lecz nie zajął wyznaczonego przeze mnie miejsca. Rozglądał się po całym pokoju, byle by nie utrzymać kontaktu wzrokowego ze mną. – Justin, co się dzieje? Widzę, że jesteś podenerwowany.- wstałam z łóżka i wykonałam kilka kroków w kierunku Bieber’a.
Złapałam delikatnie szczękę szatyna i skierowałam jego twarz w swoją stronę.
- O co chodzi?- z ust szatyna, wydobyło się ciche westchnięcie.
- Będziemy musieli na trochę wyjechać.- oznajmił nagle chłopak, spoglądając na moją twarz.
Cofnęłam się nagle, zdziwiona nowymi informacjami.
- Co? Dlaczego?
- To nic wielkiego, po prostu musimy załatwić z chłopakami kilka rzeczy i chciałem Cię uprzedzić, żebyś się nie martwiła.
- Nie martwiła? Nie sądzisz, że na to już trochę za późno? Nie miałam z tobą kontaktu przez cały dzień, nie odpisałeś na żadnego z moich sms’ow, a w każdym z nich dosadnie napisałam, że się martwię.
- Nie sprawdzałem telefonu. Przepraszam.- Justin oblizał dolną wargę i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Mam wrażenie że nie mówisz mi wszystkiego. Jesteś tak jakby… trochę podenerwowany. – przechyliłam lekko głowę w lewą stronę, przyglądając się dokładnie twarzy chłopaka i szukając na niej jakichkolwiek uczuć, lecz niestety nie dostrzegłam niczego konkretnego.
- Mówiłem już że to nic. Nie musisz się martwić.- oznajmił chłopak już nieco ostrzejszym tonem głosu, niż dotychczas.
- W porządku, przepraszam że to nie jest takie łatwe i mimo wszystko się martwię. – cofnęłam się do tyłu, ponieważ mimowolnie zrobiło mi się przykro.
Justin przeklną pod nosem i podszedł do mnie, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
- Nie zaprzątaj niczym swojej ślicznej główki. Wrócę zanim się zorientujesz.- chłopak przyłożył usta do mojego czoła.
- Oboje doskonale wiemy jak skończył się twój ostatni wyjazd.­ – oznajmiłam smutno, zamykając oczy i skupiając się na zapachu chłopaka.
- Tym razem będzie inaczej.
- Ile Cię nie będzie?
- Do dwóch tygodni.- otworzyłam gwałtownie oczy i ponownie się odsunęłam.
- Justin naprawdę jeśli coś się dzieje, chce znać prawdę. Jeśli to naprawdę byłoby nic takiego, nie wyjeżdżał byś na 14 dni.
- To kilka spraw którymi musimy się zając, kawałek stąd.- oznajmił poważnie.
- Więc skoro to „nic takiego”, to dlaczego nie powiesz mi po prostu dlaczego wyjeżdżasz? Chce poznać prawdziwy powód.
- Kathe, cholera… nie naciskaj. Wytłumaczę Ci wszystko, ale nie teraz.
- Więc czyli to jednak coś większego? Wiem doskonale, że naciskam, ale do cholery, martwię się, a ty nie potrafisz tego zrozumieć! To ty wylądowałeś już dwa razy w szpitalu i jeśli będzie kolejny raz, lub co gorsze wydarzy się coś straszniejszego, nie dam rady, jasne?- poczułam jak moje oczy zaczynają niebezpiecznie piec.
- Muszę wyjechać, ale obiecuje że będę uważał. Tym razem wszyscy będą razem ze mną, nic się nie wydarzy.- szatyn podszedł do mnie i w końcu mnie przytulił, schylając się i wtulając głowę w moją szyje. Oddałam uścisk wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.
- Kiedy wyjeżdżacie?- wymamrotałam
- Jutro rano.- pokiwałam niechętnie głową. – Muszę iść.- chłopak odsunął się ode mnie i podniósł palcem wskazującym moją brodę w górę, a następnie złączył nasz usta w pocałunku. Prawą dłoń ułożyłam na policzku chłopaka, oddając pocałunek który z sekundy na sekundę stawał się coraz gwałtowniejszy, aż do momentu kiedy nasze płuca zaczęły piec z powodu braku powietrza. – Kocham Cię i nie pozwolę aby coś Ci się stało.- Justin pocałował moje czoło, cmoknął ostatni raz moje usta i wyszedł z pokoju.

Choćbym nie wiem ile razy powtarzał mi abym się nie martwiła, ja i tak będą to robić, ponieważ doskonale wiem że za tym wszystkim kryje się coś głębszego.