Kathe POV’
Siedziałam w pokoju
Justin’a, przyglądając się swojej torbie, leżącej w kącie pokoju. Zdawałam
sobie sprawę, że nie mogę tutaj zostać na wieki i prędzej niż później, będę
musiała wrócić do domu, pomimo że tego nie chcę. W każdym razie… czuje się
lepiej kiedy to rodzice mnie utrzymują, a nie Justin.
Westchnęłam i wyszłam
z pokoju, kierując się na dół.
Nalałam sobie w
kuchni soku do szklanki i wypiłam go praktycznie duszkiem.
W domu panowała
kompletna cisza, ponieważ chłopcy pojechali załatwić sprawę z przybranym bratem
Ryan’a. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę. 00:26.
Oparłam się o wyspę
kuchenną i weszłam w wiadomości postanawiając napisać wiadomość do Emilly.
Do: EM :*
Co powiesz na małe zakupy? Ty i Ja. Galeria w Centrum.
Przez ostatni czas
nie miałam dla dziewczyny za dużo czasu, przez co czułam się jak najgorsza przyjaciółka
na świecie. Emilly nie miała żadnej innej przyjaciółki po naszym starciu z
Lilly, a z Ryan’em od jakiegoś czasu nie utrzymywała w ogóle kontaktu, ponieważ
wspólnie stwierdzili, że to się nie uda.
Telefon w mojej dłoni
zawibrował, wiec szybko kliknęłam na nową wiadomość.
Od: EM :*
Jasne! O 13?
Odpisałam krótkie
„Jesteśmy umówione” i zablokowałam telefon.
Skierowałam się w
stronę schodów z zamiarem pójścia spać, lecz kiedy znalazłam się na korytarzu
usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Z chwilą z którą drzwi się
otworzyły po domu rozniósł się ten sam, nieznośny dźwięk alarmu.
Max szybko wyłączył
alarm, przez co odetchnęłam z ulgą.
Do środka wszedł
jeszcze Luke z Chazem, przez co zmarszczyłam brwi.
- Gdzie reszta?-
zmrużyłam oczy, przypatrując się Chaz’owi.
Chłopak podrapał się
po karku i westchnął.
- Lepiej jeśli
powiedz mi od razu prawdę.- wymamrotałam, przygotowując się na najgorsze.
- To nic okropnego.-
wtrącił się Luke.
- Więc o co chodzi?
- Justin razem z
Ryan’em zostali trochę pokiereszowani, jeśli można to tak nazwać.
- Chaz, do cholery,
mów co się stało, bo zwariuje.
- Och no dobra. Poszedł
na tyły budynku sam z Ryan’em i chyba nikt się nie spodziewał, że w budynku będzie
tyle ludzi. W sumie chyba z jakiś 10-ciu ludzi się na nich rzuciło. Ryan jest w
trochę gorszym stanie niż Justin, ale to tylko kilka siniaków tu czy tam,
pobite oko, rozwalony łuk brwiowy albo warga, tak jak mówił Luke nic poważnego,
ale wszystko skończyło się tak jak tego chcieliśmy.- wytłumaczył.
- Więc gdzie oni do
cholery są?- oparłam prawą dłoń na biodrze.
- Bieber chciał się
napić, Ryan jak najbardziej się zgodził a Chris ich zawiózł.- odpowiedział Max.
Pokiwałam głową i
wciągnęłam powietrze do płuc, po chwili je wypuszczając.
- Bieber będzie miał
kłopoty!- krzyknął Luke, zanim zwiał na górę.
Chaz uśmiechnął się lekko,
lecz nie skomentował zachowania przyjaciela.
- Okay, dzięki.-
pokiwałam głową i cofnęłam się do salonu. Usiadłam na jednej z wolnych kanap i
wyszukałam w telefonie numeru do Chris’a, po chwili przystawiając telefon do
ucha.
Po trzech sygnałach w
urządzeniu rozbrzmiał głos chłopaka.
- Halo.
- Cześć, gdzie
jesteście?
- Chłopcy Ci
powiedzieli?
- Owszem. Więc gdzie
jesteście?- ponowiłam pytanie, będąc lekko zdenerwowaną.
- W barze. Myślę, że
niedługo ich przywiozę. Spokojnie, przy mnie są bezpieczni.- oznajmił i zaśmiał
się cicho.
- Po prostu… nie
ważne. Przywieź ich nie upitych jak kompletne świnie.- rozłączyłam się.
Czekałam do
pieprzonej 3 w nocy, aż Ci debile się zjawią i przysięgam, że w tej chwili
miałam wielką ochotę pożyczyć od chłopców jeden z ich pistoletów i przestrzelić
tym debilom głowy.
Postukałam palcami w
udo, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i głośne śmiechy.
- Zamknijcie Się.-
warknął Chris, wprowadzając ich do salonu.
- Kathe!- krzyknął
Justin zauważać mnie i idąc chwiejnym krokiem w moją stronę.
- Ile oni do cholery
wypili?- spojrzałam na Chris’a i podniosłam się z kanapy, oddalając się od
Bieber’a.
- Więcej niż bym
chciał. W cholerę więcej.- odpowiedział.
Przyjrzałam się
Justin’owi i westchnęłam widząc krew na jego wardze, siny policzek i rozwalony
łuk brwiowy.
- Poszliście w takim
stanie do baru?- rozszerzyłam oczy.
- Ciężko do nich dotrzeć.
Zajmiesz się Justin’em a ja Ryan’em, w porządku?- pokiwałam głowa, więc chłopak pomógł Ryan’owi dostać się na górę.
- Nie przywitasz się
ze swoim chłopakiem?- wybełkotał szatyn, więc w końcu na niego spojrzałam.
- Nie.
- Och, zamknij się
kobieto i się ładniutko przywitaj.-przewrócił oczami.
- Prawdopodobnie
zrobiłabym to gdybyś był trzeźwy i bardziej miły.
- No i co z tego?-
chłopak wzruszył ramionami. – Wy kobiety jedyne co potraficie to marudzić. Skoro do cholery chce żebyś mnie pocałowała, to dlaczego nie możesz, do kurwy,
tego zrobić, tylko pierdolisz jakieś bezsensy?!- poniósł głos.
Zamrugałam powiekami,
przyglądając mu się.
- Nie patrz się tak
na mnie!- warknął.
- Teraz nawet to
będzie Ci przeszkadzać?- zaplotłam ramiona na piersi.
- A co mi zrobisz? Pobijesz
mnie?- zaśmiał się szyderczo, przez co westchnęłam.
Nienawidzę takiego
zachowania u Justin’a.
- Uspokój się.-
wymamrotałam, zaciskając po chwili wargi.
- Nie mów mi kurwa co
mam robić, jasne?!- krzyknął i ruszył powolnym krokiem w moją stronę, więc
szybko się cofnęłam.
- Dobrze wiedzieć
jakie masz do mnie podejście po pijaku.- oznajmiłam.
Chłopak zatrzymał się
nagle i przechylił na bok głowę przyglądając mi się.
- I po co było mi
bawić się w jakieś popieprzone związki.- wymamrotał cicho, lecz wystarczająco
abym usłyszała.
Wciągnęłam powietrze do płuc i sama pokonałam przestrzeń dzielącą nasze ciała.
- Skoro tak Ci źle, to
to zakończ.- warknęłam, czując łzy napływające do oczu.
- Nie zrobię tego.-
uśmiechnął się nagle i chciał mnie dotknąć, lecz w porę się odsunęłam.
- W porządku. Myślę
że świetnie sobie poradzisz sam, dupku. Mam nadzieje, że będziesz miał
cholernego kaca.- obróciłam się na pięcie i zostawiając chłopaka w salonie,
skierowałam się na górę. Zabrałam z pokoju szare spodenki, białą zwykłą
koszulkę oraz świeżą bieliznę i weszłam do łazienki.
Wzięłam szybki
prysznic, ubrałam się w bieliznę i już miałam zakładać na siebie ubranie, kiedy
usłyszałam jakiś hałas z pokoju. Pisnęłam kiedy drzwi od łazienki otworzyły się
gwałtownie.
- Zwariowałeś,
debilu?!
Justin wyszczerzył
się na mój widok i podszedł bliżej, obejmując mnie ramionami w tali. Zmarszczyłam
nos, czując zapach alkoholu.
- Puść mnie.
- Wiesz, że Cię kocham
najbardziej na świecie.- wymamrotał chłopak, przez co spojrzałam na niego
zaskoczona. – Cholernie, cię kocham.- złożył lekki pocałunek na moim czole i
lekko się zakołysał, więc szybko złapałam dłonią jego koszulkę, aby się nie
wywrócił. – Jesteś całym moim światem.- ścisnął mnie ramionami.
- Chodź.- westchnęłam
lekko ułagodzona i ignorując fakt, że jestem w samej bieliźnie, odprowadziłam
chłopaka do pokoju.
- Justin!- skarciłam
chłopaka, kiedy podczas kładzenia go do łóżka, pociągnął mnie za sobą i zaśmiał
się cicho.
Wstałam szybko i
zdjęłam buty z jego nóg, a następnie to samo zrobiłam z jego ubraniami,
pozostawiając go w samych bokserkach. Ubrałam się w łazience w przygotowane wcześniej
ubrania i wyjęłam z szafki płatki kosmetyczne, następnie namaczając dwa z nich
wodą z kranu, a trzeci wodą utlenioną Wróciłam do pokoju i usiadłam na brzegu
łóżka, przecierając zakrwawione miejsca na twarzy Justin'a, a następnie oczyściłam
je z bakterii. Szatyn syknął cicho kiedy woda utleniona zetknęła się z jego
ranami, lecz nic nie powiedział i przymknął oczy, które do tej pory wpatrywały
się we mnie.
- Kochasz mnie?-
wymamrotał nie otwierając oczu.
Uśmiechnęłam się
lekko i ścisnęłam w dłoni wszystkie zużyte płatki.
- Kocham.-
odpowiedziałam, przyglądając się twarzy chłopaka.
- Mimo, że czasami
jestem dupkiem?- uchylił lekko oczy i spojrzał na mnie.
- Mimo że czasami
jesteś dupkiem, a teraz spróbuj zasnąć.- nachyliłam się całując jego czoło i
uciekłam do łazienki, pozbywając się płatków z moje dłoni i sprzątając łazienkę
po moim prysznicu.
Po powrocie do pokoju
chłopak już spał, więc ułożyłam się powoli obok niego i przykryłam nas kołdrą.
Obudziłam się jako
pierwsza, więc odblokowałam telefon leżący na szafce nocnej i wstałam, aby zacząć przygotowywać się do spotkania z Em, ponieważ była już godzina 11:20.
Zabrałam ze swojej
toby jasne jeansy i koszulkę w kolorze ciemnej zieleni, a następnie zamknęłam
się w łazience.
Nawet po moim wyjściu
z łazienki chłopak w dalszym ciągu spał. Pokręciłam lekko
głową, zabrałam telefon z szafki wrzucając go do torebki, założyłam buty i
zeszłam na dół. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy okazało się, że drzwi frontowe są już otwarte, co
było lekko dziwne, ponieważ jak do tej pory nie natknęłam się na żadnego z chłopców.
Wyszłam na zewnątrz i odblokowałam samochód, wsiadając do środka. Torbę
odłożyłam na siedzenie pasażera, włożyłam kluczyk do stacyjki odpalając
samochód i kilka sekund później wyjeżdżając na drogę.
Na miejscu
zatrzymałam się 6 minut po godzinie 13, lecz wiedziałam, że Emilly nie będzie
zła. Wysiadłam z auta, zablokowałam go, wrzuciłam kluczyki do torebki i
ruszyłam w stronę wejścia do galerii.
Em czekała na mnie
przy drzwiach i kiedy tylko mnie zauważyła uśmiechnęła się i ruszyła w moim
kierunku.
- Cześć.- przytuliła
mnie co odwzajemniłam.
- Hej.-
odpowiedziałam i po chwili odsunęłam się.
- Chodźmy do środka.-
przyjaciółka złapała moją dłoń i pociągnęła za sobą.
Siedziałam z Emilly w
galerii od dobrych 4 godzin, a od prawie pół godziny znajdowałyśmy się w kawiarni w centrum budynku, popijając nasze kawy.
- Boże, dziewczyno
nie masz pojęcia jak wszyscy się o Ciebie martwiliśmy.- poskoczyłam wystraszona,
kiedy przy naszym stoliku nagle pojawił się Ryan.
Zamrugałam powiekami
i popatrzyłam na chłopaka.
- Dlaczego niby?
- Justin próbuje
dodzwonić się do Ciebie od prawie dwóch godzin, a ty nie odebrałaś żadnego
połączenia.
Wyjęłam telefon z
torebki i odblokowałam go. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, kiedy
zauważyłam 48 nieodebranych połączeń i 12 nowych wiadomości.
- O cholera.- wymamrotałam.
– Nie słyszałam wibracji, wiesz że tutaj jest głośno.- próbowałam się bronić.
- To nie mi będziesz
się tłumaczyć, mała. Gdyby nie to, że cię namierzyliśmy, prawdopodobnie Justin
mordowałby właśnie pół Los Angele’s żeby Cię znaleźć.
- Gdzie on teraz
jest?- zagryzłam wargę i popatrzyłam kątem oka, na przyjaciółkę, która
wpatrywała się we mnie powstrzymując uśmiech. – To nie jest zabawne.- skarciłam ją, przez co ta uśmiechnęła się, tym razem już się nie hamując.
Przewróciłam oczami i
przeniosłam wzrok na Butler’a.
- Rozdzieliśmy się
aby szybciej Cię znaleźć, ale napisałem mu wiadomość kiedy tutaj szedłem, żeby
poczekał przy aucie… także chyba pora, żebyście się już pożegnały.- pokiwałam
głową i wstałam z krzesła, co Em również uczyniła.
- Dzięki, że chciałaś
się spotkać.- wymamrotałam, przytulając przyjaciółkę.
- Nie dziękuj.
Bawiłam się świetnie.- odwzajemniła uścisk i po chwili odsunęła się uśmiechając
lekko.- Powodzenia z Justin’em. – mrugnęła okiem i zabrała swoją torebkę z
krzesła, co również zrobiłam.
- Dobra, chodźmy
zanim Bieber zeświruje całkowicie.- chłopak rozejrzał się po galerii. Przeniósł
spojrzenia na mnie, lecz zmarszczył brwi i ponownie spojrzał w swoje lewo.
- To są chyba, kurwa,
jakieś jaja.- wymamrotał sam do siebie. Chwycił moją jedyną torbę z zakupami
opartą o moje krzesło i złapał mnie za łokieć.
- My musimy już
lecieć, cześć Emilly.- oznajmił Ryan i obrócił się ponownie w lewo.
Spojrzałam w stronę w
którą patrzył chłopak i zmarszczyłam brwi przyglądając się mężczyźnie i
kobiecie, będących jakieś 5
metrów od nas, którzy w tej samej chwili złapali kontakt
wzrokowy z nami.
- Ryan?!- krzyknęła
kobieta i szybkim krokiem ruszyła w stronę chłopaka, a za nią mężczyzna.
- Kurwa.- warknął
chłopak i zaczął ciągnąć mnie za sobą, praktycznie biegnąc po galerii.
- Kto to jest?-
zapytałam, normując tępo z chłopakiem.
- Dowiesz się
wszystkiego później. Musimy iść.- w ekspresowym tempie znaleźliśmy się na
zewnątrz. Samochód Justin’a stał zaparkowany kilkanaście metrów przed wejściem,
na co przewróciłam oczami, ponieważ to nie było odpowiednie miejsce na
zaparkowanie auta. Bieber stał oparty o swoje Ferrari, paląc papierosa. Oblizał
usta, zauważając mnie i Ryan’a, a następnie zmarszczył brwi, przyglądając się
nam. Przeniósł wzrok za nasze plecy, przez co gwałtownie się wyprostował i mimo
że dzieliło nas jeszcze kilka metrów już wiedziałam, że chłopak jest o wiele
bardziej wściekły niż się tego spodziewałam.
- Daj mi kluczyki od
swojego Audi.- oznajmił Ryan co wykonałam z chwilą kiedy znaleźliśmy się obok
Justin’a. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam że chłopak nie patrzy na mnie,
lecz w stronę wejścia. Oddałam Ryan’owi kluczyki i wskazałam ręką w stronę
mojego samochodu.
- Zabierz go stąd.-
wymamrotał i oddalił się w kierunku mojego auta.
Spojrzałam w stronę wejścia
i ponownie zmarszczyłam brwi widząc tych samych ludzi co w galerii, którzy w tej
chwili stali w lekkim szoku, zawzięcie nam się przyglądając.
- Justin…-
wymamrotałam chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Oparłam dłoń na jego
ramieniu i skrzywiłam się czując jak bardzo jest napięte. – Hej, co się
dzieje?- spojrzałam tym razem na zaciśniętą szczękę szatyna.
Chłopak przeniósł
spojrzenie na mnie, a następnie chwycił moją koszulkę i przyciągnął mnie za nią
do siebie, przechylając mnie lekko do tyłu i gwałtownie całując.
Sapnęłam zaskoczona,
lecz oddałam pocałunek, wplatając palce we włosy chłopaka.
Odetchnęłam kiedy
chłopak się ode mnie odsunął i spojrzał na mnie prawie czarnymi tęczówkami, co
mnie przeraziło.
- Wsiądź do
samochodu, teraz.- wysyczał.
Od razu wykonałam
polecenia chłopaka, przełykając nerwowo ślinę i zapinając pas, a następnie
upewniając się czy aby na pewno zrobiłam to dobrze, ponieważ wiedziałam że
Justin podczas jazdy do domu będzie łamał wszystkie możliwe przepisy.
Przez szybę spojrzałam
na Justin’a, który ostatni raz spojrzał na kobietę i mężczyznę i zajął miejsce obok mnie. Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód,
wyjeżdżając z parkingu z piskiem opon.
Oblizałam nerwowo
usta i zacisnęłam dłoń na moim kolanie.
- Kim byli Ci
ludzie?- zapytałam niepewnie.
W samochodzie
panowała całkowita cisza, przerywana jedynie szybkim oddechem Justin’a, spowodowanym
wściekłością buzującą w jego ciele. Myślałam, że chłopak mi nie odpowie, lecz
po chwili otrzymałam odpowiedź, która kompletnie mnie zaskoczyła.
- Moimi, kurwa,
pieprzonymi, rodzicami.