piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 65: Uważaj na siebie.



Kathe POV’





Po zakończonych Piątkowych zajęciach pojechałam do jednej z największych galerii handlowych w Los Angeles, gdzie spotkałam się z Emilly i wybrałam prezent dla Justin’a, który mogłam odebrać dopiero w Sobotę popołudniu. Em zaciągnęła mnie jeszcze do kilku innych sklepów i spędziliśmy w każdym z nich prawie po 20 minut, więc cieszyłam się niemiłosiernie kiedy wróciłam do domu i z westchnieniem ulgi upadłam na swoje łóżko.



Rodzice przy śniadaniu poinformowali mnie, że wrócą dzisiaj trochę wcześniej z pracy aby spakować się na wyjazd służbowy do San Francisco, ponieważ wcześniej nie mieli na to czasu.

Tym razem jako jedni z kilku reprezentantów firmy jadą uzgodnić jakieś ważne warunki umowy z bardzo bogatym człowiekiem.



Spojrzałam na zegarek znajdujący się na mojej szafce nocnej i wcale nie zdziwiłam się widząc godzinę 20:50. Zdecydowanie zakupy zajęły nam o wiele więcej, czasu niż się spodziewałam.

Odłożyłam do garderoby dwie torby, które przytargałam ze sobą z galerii i zeszłam na dół, w celu przygotowania sobie kolacji.

Powędrowałam z przygotowanym już jedzeniem do salonu i włączyłam telewizor szukając czegoś ciekawego. Uśmiechnęłam się zadowolona kiedy odnalazłam dopiero zaczynający się „The Choice”. Ułożyłam się wygodnie i sięgnęłam po pierwszą przygotowaną przeze mnie kanapkę.



Byłam prawie w połowie filmu kiedy usłyszałam trzask drzwi frontowych i głos mamy, krzyczący że idą się pakować, bo inaczej spóźnią się na samolot.

Dosłownie 30 minut później obydwoje stali już przede mną, żegnając się.

- O której macie samolot? – zapytałam

- 23:40.- odblokowałam telefon i spojrzałam na godzinę. 22:20.

- No to faktycznie, musicie się śpieszyć jeśli chcecie w spokoju przejść odprawę.- przytuliłam ich ostatni raz i odprowadziłam do drzwi.

- Pamiętaj żeby zamknąć za nami, na klucz.- przypomniał tata.

- Wiem. Miłej Podroży.- uśmiechnęłam się do nich.

- Uważaj na siebie!- krzyknęła mama zatrzymując się przy drzwiach samochodu a następnie wsiadła do niego. Pomachałam im, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do salonu aby skończyć oglądanie filmu.



Kilka minut przed pierwszą w nocy, w końcu położyłam się do łóżka ze zmarszczoną skórą palców, przez zza długie przesiadywanie w wannie.

Przytuliłam głowę do poduszki i przymknęłam powieki.





- Kurwa.- mruknęłam i zakryłam kołdrą głowę, chcąc uciszyć, cichy, denerwujący odgłos.

Zajęło mi mniej więcej dwie minuty, zorientowanie się, że coś jest nie tak. Wciągnęłam gwałtownie powietrze do płuc i odkryłam głowę nasłuchując dźwięku. Zdecydowanie to prawda, że człowiek w ciągu nocy jest bardziej wyczulony na nawet najcichsze hałasy. Przełknęłam ślinę i postanowiłam to sprawdzić. Powoli wstałam z łóżka i cicho otworzyłam drzwi od pokoju, wychodząc na korytarz. Na palcach zaczęłam schodzić po schodach, lecz w połowie ich zatrzymałam się zaczynając trząść się z nerwów, kiedy zlokalizowałam dźwięk. Wpatrywałam się przez chwilę w drzwi frontowe, lecz szybko wróciłam na górę. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz, zabrałam telefon z szafki nocnej i powędrowałam do garderoby, zamykając za sobą drzwi. Nie mając pojęcia co robić, trzęsącymi się dłońmi, wybrałam numer Justin’a i przystawiłam telefon do ucha.

- No dalej.- mruknęłam, modląc się w myślach aby odebrał.

-Halo- odezwał się po kilku sygnałach, zachrypniętym głosem.

- Justin.. ktoś próbuje dostać się do domu.- byłam coraz bliższa płaczu, lecz starałam się powstrzymywać.

- Kathe… A co z twoimi rodzicami?

- Wyjechali do San Francisco.

- Kurwa… Masz gdzie się schować, albo jakoś uciec z domu?- zapytał a w tle było już słychać dźwięk krzątania się.

- Nie mam innego wyjścia.- pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach.

- Gdzie obecnie jesteś?- zapytał. W tle było słychać głośne pikanie a już po chwili głosy chłopców, pytających co się dzieje. Chłopak oznajmił, że ktoś próbuje włamać się do mojego domu, a następnie skupił całą swoją uwagę na rozmowie ze mną. – Słyszysz mnie?

- Tak. Jestem w garderobie.

- Jest tam jakieś miejsce, gdzie możesz się schować?- Podświetliłam sobie pomieszczenie telefonem, rozejrzałam się dookoła i ponownie przystawiłam telefon do ucha mrucząc ciche „TAK”.

- Więc schowaj się, a my już jedziemy. Wycisz telefon i nie wychodź póki nie przyjdę po Ciebie, jasne?

- Tak.- odpowiedziałam.

- Wszystko będzie dobrze. Kocham Cię.- nie dane było mi odpowiedzieć, ponieważ chłopak już się rozłączył. Wyciszyłam telefon i podświetlając sobie drogę, ponieważ pomieszczenie było kompletnie ciemne, na kolanach weszłam pod okrągły wieszak z ubraniami i doczołgałam się na sam koniec, następnie zasłaniając się jak najdłuższymi ubraniami.





Zacisnęłam oczy, kiedy usłyszałam dość głośny hałas z dołu i głośne kroki, na korytarzu.

- Obiecuje być grzeczną dziewczynką, tylko proszę, żeby mnie nie znaleźli.- wyszeptałam i już dosłownie sekundę później mogłam usłyszeć obce głosy wydobywające się z mojego pokoju.

- I gdzie ona jest?

- Musi gdzieś tu być, Thomas mówił, że nie wychodziła z domu.- oznajmił ktoś inny.

- Jeśli ten idiota znowu coś przegapił, obiecuje że własnoręcznie poderżnę mu gardło. Sprawdźcie tamte drzwi.- oblizałam nerwowo usta, kiedy światło w garderobie zaświeciło się. Zacisnęłam powieki, odmawiając w myślach przeróżne modlitwy.

- Pusto, szefie.- światło zgasło, a drzwi zamknęły się. Odetchnęłam z ulgą i cieszyłam się, że ktokolwiek to był nie postanowił dokładnie wszystkiego przeszukać. Nie ukrywajmy garderoba na pierwszy rzut oka, nie wygląda na żaden labirynt.

- Ta mała suka, musi gdzieś tu być, chyba że mają tu jakieś pieprzone ukryte wyjście. Sprawdźcie resztę pomieszczeń, bo Rogers nas zabije, jeśli jej nie przywieziemy.- tym razem usłyszałam trzask drzwi od pokoju.





Po około 5 minutach usłyszałam głośny trzask drzwi na dole i krzyki. Odetchnęłam z ulgą rozpoznając głos chłopców.

- Dzięki Bogu.- westchnęłam, nasłuchując.

Zagryzłam wargę słysząc otwierające się drzwi od mojego pokoju a następnie te od garderoby. Światło zapaliło się a cichy głos Justin’a sprawił, że na kolanach wyszłam z ukrycia.

- Wszystko w porządku?- chłopak podszedł do mnie. Zignorowałam dziwnie wyglądającą broń w jego ręku i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.

- Wszystko dobrze.- mruknęłam w jego szyję.

- Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy i poczekaj na mnie w pokoju.- chłopak pocałował mnie w czoło i szybkim krokiem wyszedł z pokoju, poprawiając broń w swojej dłoni.





Minęło ponad pół godziny od kąt Bieber wyszedł z pokoju. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje, więc chwyciłam małą, podręczną torbę i ubrana w normalne ubrania wyszłam z pokoju. Zatrzymałam się przy schodach słysząc hałasy i wzięłam głęboki oddech powoli schodząc na dół. Zatrzymałam się w połowie schodów, zasłaniając wolną ręką buzię i wpatrując się w prawdopodobnie, martwe ciało leżące na podłodze. Jako pierwszy zauważył mnie Max i zagwizdał, zwracając uwagę reszty i z kwaśną miną wykonał ruch ręką, każąc mi tym zejść na dół. Stojąc na korytarzu zauważyłam młodego, nieprzytomnego chłopaka, przywiązanego do krzesła. Podskoczyłam wystraszona, kiedy przy moim boku nie wiadomo skąd pojawił się Justin.

- Kazałem Ci czekać na górze.- warknął.

Wpatrywałam się przez chwilę w niego, nie wiedząc co powiedzieć, aż spuściłam wzrok na swoje buty. – Wiecie co robić. Za godzinę jestem.- oznajmił oschle i wyszedł z domu, nawet na mnie nie patrząc.

- Idź za nim.- oznajmił Ryan i uśmiechnął się lekko.

Westchnęłam i wyszłam przed dom, rozglądając się po okolicy. Skierowałam się w stronę ulicy, zgadując że właśnie tam jest zaparkowany samochód chłopaka, a raczej dwa Bentley’e.

Skierowałam się do pierwszego z nich zauważając uchyloną szybę od strony kierowcy i wsiadłam na miejsce pasażera, kładąc torbę na swoich kolanach.

Spojrzałam na Justin’a który wpatrywał się w domy po swojej stronie i palił papierosa.

- Co się dzieje?- zapytałam cicho wpatrując się przed siebie. Chłopak machnął dłonią uciszając mnie, wyrzucił niedopałek przez okno, które od razu zamknął i odpalił samochód wycofując na ulicę.



Przez całą drogę do domu chłopców w samochodzie panowała niezręczna cisza, więc cieszyłam się kiedy chłopak zaparkował pod domem i wysiadł z samochodu, czekając na mnie przy drzwiach. Kiedy do niego dotarłam chłopak otworzył drzwi, wstukał kod i zamknął je za nami.

- Czuj się jak u siebie, tylko nie próbuj nigdzie wychodzić, bo dom będzie zamknięty na cztery spusty.- oznajmił i wbiegł po schodach do góry, minutę później zbiegając na dół i chowając coś za swoją koszulkę.

- Kiedy wrócisz?- zapytałam przyglądając się chłopakowi.

- Jak załatwię kilka spraw.- mruknął, zaciskając szczękę i podszedł do mnie wolnym krokiem. – Uważaj na siebie.- dotknął dłonią mojego policzka i kciukiem zahaczył o moją dolną wargę a następnie odsunął się, wpisał kod zabezpieczający dom i wyszedł patrząc ostatni raz na mnie przez ramię. Słyszałam dźwięk przekręcającego klucza w drzwiach i stałam na środku korytarza, puki nie usłyszałam dźwięku odjeżdżającego samochodu.

- Co jeszcze nam się przydarzy?- zapytałam samą siebie i powoli wdrapałam się po schodach do pokoju chłopaka.

4 komentarze:

  1. Tego bym się w życiu nie spodziewała ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde wspólczuje Kathe... dobrze że sie w pore obudziła i schowała i że Justin ją uratował z chlopakami oczywuście <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu justin jest do niej taki oschly :((( biedna Kathe :(( czekam na next

    OdpowiedzUsuń