środa, 30 marca 2016

Rozdział 31: Szlaban

Kathe POV'

Kiedy przekroczyłam próg domu, do moich uszu dobiegł głos mamy.
-Dziecko drogie, dlaczego nie odbierałaś telefonów? Wiesz jak martwiliśmy się z ojcem? Kto normalny, wychodzi w środku nocy i na dodatek nie odbiera telefonów?!-krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze.
Nie musiałam czekać długo, aż do mamy dołączył tata z surowym wyrazem twarzy.
-Musimy porozmawiać młoda damo.-mruknął zaplatając ramiona na piersi.
Westchnęłam, kiwając głową.
Obróciłam głowę w stronę salonu, nie mogąc znieść przeszywającego spojrzenia taty. Modliłam się, aby żadne z rodziców, nie zobaczyło sinego policzka.
-Co ty tak właściwie masz na sobie Katherine?-zapytała mama, opierając rękę na biodrze.
Powstrzymałam odruch krzyknięcia. Zacisnęłam wargi i spojrzałam na mamę.
-Było mi zimo i brat Emilly, pożyczył mi kurtkę. A nie odbierałam bo telefon mi się rozładował.
W pewnym sensie nie kłamałam, bo telefon naprawdę był rozładowany, ale i tak wiedziałam, że pójdę do piekła za te wszystkie kłamstwa.
Rodzice wpatrywali się we mnie przez chwilę, jakby nie wierzyli całkowicie w moje słowa.
-W porządku. Weź prysznic i zejdź do nas. Choć nie wiem jak bardzo będziesz się starać, nie unikniesz rozmowy.-powiedział tata i sekundę później zniknął w salonie a zaraz za nim mama.
Powoli weszłam po schodach do swojego pokoju i usiadłam na łóżku.
Miałam ochotę wtulić się w poduszkę i płakać, ale wiedziałam że nie mogę, bo groziło to interwencją rodziców, a nie chciałam im się dodatkowo tłumaczyć.
Powolnym krokiem podeszłam do szafy i wyjęłam z niej luźną czarną bluzę, aby zakryć bandaż i przetarcia na nadgarstkach, do tego czarne legginsy i bielizna. Weszłam do łazienki i odłożyłam wybrane ubrania na małą szafeczkę. Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra przyglądając się swojej twarzy. Po makijażu nie było prawie śladu, co mnie nie dziwi przy takiej ilości płaczu. Wiedziałam, że po kąpieli moja twarz będzie potrzebowała dużą ilość fluidu aby zakryć podkrążone oczy i siny policzek. Powoli zdjęłam z siebie ubrania, sycząc przy tym parę razy z bólu.
Napuściłam wody do wanny, prawie że po sam brzeg, związałam włosy i powoli zanurzyłam się w ciepłej cieczy. Zacisnęłam zęby kiedy skóra zaczęła mnie piec od temperatury wody, ale starałam się to ignorować.
Przejechałam pod wodą ręką po moich sinych biodrach. Moja dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć i wiedziałam, że szybciej niż później i tak się rozpłacze.
Spojrzałam następnie na moje nadgarstki i to wystarczyło, aby rozpłakać się całkowicie.
Podciągnęłam kolana pod samą brodę, starając w ten sposób dodać sobie otuchy.
Po kilku minutach mój szloch ucichł a ja w końcu zabrałam się do mycia.
Spłukałam pianę z mojego ciała, wypuściłam wodę i wyszłam z wanny.
Sięgnęłam po duży biały ręcznik i owinęłam się nim.
Ociągałam się jak najbardziej mogłam aby rozmowę z rodzicami odbyć jak najpóźniej.
Wytarłam twarz i ciało w ręcznik a następnie ubrałam się. Rozczesałam włosy i związałam je w mały koczek.
Z szafki wyjęłam fluid i zaczęłam rozsmarowywać go na twarzy. Nie używałam zbyt często tego kosmetyku, bo według mnie kiedy go używałam wyglądałam jak plastikowa lala. Najczęściej posługiwałam się korektorem, aby zlikwidować jakieś niedoskonałości.
Popryskałam się moimi ulubionymi perfumami, wcześniejsze ubrania oprócz kurtki Justina wrzuciłam do kosza na brudy i wróciłam do pokoju. Z kieszeni skórzanej kurtki wyjęłam telefon i podłączyłam go do ładowarki. Kurtkę odłożyłam na moje łóżko i włączyłam telefon. Nie musiałam czekać długo na pierwsze wiadomości i powiadomienia.
Miałam 15 nieodebranych połączeń od rodziców, 2 wiadomości od Emilly, która prosiła żebym do niej zadzwoniła kiedy będę miała wystarczająco siły, aby z nią pogadać. Wyglądało na to że chłopcy zdążyli ją już poinformować o moim powrocie, co mnie cieszyło bo nie chciałam aby kolejna osoba odchodziła od zmysłów, przeze mnie. Była jeszcze jedna wiadomość od Justina.

Od: SEXOWNY ^^
Napisz kiedy będziesz w domu.

Uśmiechnęłam się lekko i kliknęłam na "odpowiedz".

Do: SEXOWNY ^^
Wróciłam, cała i zdrowa.
Jeszcze raz dziękuje, za wszystko.

Zablokowałam telefon, odłożyłam go na szafkę i nabrałam powietrza do płuc.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je wychodząc na korytarz.
Zeszłam do salonu i stanęłam za kanapą gdzie siedzieli rodzice cicho o czymś rozmawiając.
Odchrząknęłam dając im znać, że jestem już w pokoju, chociaż miałam ochotę stąd uciec.
-Siadaj.-mruknął tata wskazując fotel obok kanapy.
Podeszłam do wyznaczonego miejsca a następnie usiadłam.
-Zachowałaś się nieodpowiedzialnie Kathe i mam nadzieje, że wiesz o tym.-zaczął tata, ściszając pilotem telewizor.
Pokiwałam głową a następnie westchnęłam.
-Sama dobrze wiesz, że rzadko kiedy dostajesz kary, ale razem z mamą stwierdziliśmy, że tym razem na to zasłużyłaś. Zniknęłaś w środku nocy i nie było cię przez prawie cały dzień. Dodatkowo nie mogliśmy się do ciebie dodzwonić, co jak wiesz wcale nie wpływa dobrze na twoją sytuacje. Przez tydzień chcemy abyś od razu po szkole, wracała do domu i żadnych wyjść w środku nocy do przyjaciółki, chodź nie wiem jak bardzo ważne to by się okazało. Dalej będziesz chodzić do szkoły, a jak dobrze wiemy po Los Angeles kręcą się jacyś kryminaliści, dlatego telefon zostaje w twoim posiadaniu ze względów bezpieczeństwa, ale laptop oddajesz nam. Rozumiemy się?-tata przechylił głowę na bok czekając na jakąś reakcje z mojej strony.
Spojrzałam na mamę, która w ciszy siedziała koło mojego ojca i również się we mnie wpatrywała. Jej oczy były czerwone i podkrążone co oznaczało, że płakała.
Ponownie westchnęłam.
-Tak rozumiem, tato.
-Świetnie. Mam nadzieje, że to więcej się nie powtórzy. Musisz zrozumieć kochanie, że wyjście w środku nocy było ogromnym niebezpieczeństwem i bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony. Wszyscy teraz mówią o tym gangu, który panuje w naszym mieście. Wystarczyłoby abyś znalazła się w jakimś nieodpowiednim miejscu i mogliby cię zabić albo porwać. A tego z twoją matką byśmy sobie nie wybaczyli.
Miałam ochotę pokręcić głową i zaśmiać się histerycznie na jego słowa. Jeśli kogoś mam się obawiać to na pewno nie gangu Justina. Prawdopodobnie gdyby nie ten chłopak, właśnie wąchałabym kwiatki od spodu.
-Rozumiem tato i obiecuje, że nic takiego więcej się nie wydarzy i przepraszam.-mruknęłam spuszczając głowę na dół i wpatrując się w moje nogi.
-Okay. Idź do siebie.
Wstałam posłusznie z fotela i skierowałam się do swojego pokoju. Byłam już na połowie schodów, kiedy zatrzymał mnie krzyk mojego ojca.
-Nie zapomnij przynieść nam laptopa!-krzyknął
Przewróciłam oczami i wbiegłam do swojego pokoju.
Upewniłam się czy aby na pewno mój laptop pojada hasło i zaniosłam go do salonu, gdzie na kanapie dalej siedzieli rodzice. Położyłam urządzenie na szklanym stoliku i wróciłam do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i od razu tego pożałowałam ponieważ zranione ramie dało o sobie znać.
Syknęłam cicho i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Nie miałam na nic siły, a samo myślenie o tym że jutro jest poniedziałek i muszę iść do szkoły, przyprawiało mnie o ból głowy.
Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej. 18:27.
Sięgnęłam po swój telefon i wybrałam numer Emilly.
Sprawdziłam czy ładowarka nadal jest podłączona do telefonu i przyłożyłam telefon do ucha.
Po dwóch sygnałach mogłam usłyszeć przerażony głos mojej przyjaciółki.
-O Mój Boże! Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Nie masz pojęcia jak się o ciebie bałam! Ten dupek obiecał, że zadzwonią kiedy tylko cię uratują, ale gdyby nie Ryan nie miałabym o niczym pojęcia!-krzyczała prosto do słuchawki, przez co musiałam odsunąć telefon na kilka centymetrów od mojego ucha.
-Uspokój się Em. Czuje się dobrze i jestem już w domu.
Mogłam usłyszeć jej westchnięcie po drugiej stronie słuchawki.
-Przepraszam. Ja po prostu, strasznie się o ciebie bałam. Jesteś moją najlepsza przyjaciółką i kiedy widziałam jak jakiś koleś cię wyprowadza a ty nie zareagowałaś na moje krzyki, strasznie się wystraszyłam. A potem wszystko działo się tak szybko. Justin stwierdził, że jestem pijana i kompletnie mnie olał i prawdopodobnie gdybym nie dopadła Maxa i gdyby nie on prawdopodobnie Bieber nadal twierdziłby, że oszalałam.
Zmarszczyłam brwi a kilka części układanki wskoczyło na swoje miejsce. Teraz rozumiałam o czym mówił Justin, kiedy wyrzucał sobie, że gdyby zareagował szybciej może coś dałby radę jeszcze zrobić. Ale nie miałam do niego o to pretensji ani do nikogo innego. Wiem, że kiedy Emilly coś przerazi lub jest podekscytowana zachowuje się jak obłąkana psychicznie. Pamiętam nawet jak kiedyś w mieście miał odbyć się koncert jej ulubionego zespołu a ona wpadła do mojego domu, ledwo łapiąc powietrze i gestykulując rękami jakby świat właśnie się kończył.
Dla mnie najważniejsze było to, że Justin wraz z chłopakami w ogóle postanowili mnie uratować. Przecież nie byłam nikim ważnym i mogli po prostu pozostawić mnie na pastwę losu.
-Jest w porządku Emilly. Dostałam szlaban od rodziców na tydzień, ale myślę że całkowicie na to zasłużyłam. Gdybym była na ich miejscu prawdopodobnie umarłabym z przejęcia. Faktycznie, wszystko mogło skończyć się bardziej dramatycznie, ale na moje szczęście nic takiego się nie stało. Chłopcy mnie uratowali, za co będę im wdzięczna do końca życia. A teraz ty się uspokój i nie myśl o wczorajszej nocy, okay? Jestem cała i zdrowa.
-Może i masz racje. Muszę się uspokoić bo inaczej moi rodzice zamkną mnie w psychiatryku. Już pewnie myślą że zwariowałam. Widzimy się jutro w szkole?
Zachichotałam cicho.
-Tak, widzimy się w szkole. Cześć.-rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę nocną.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojej torby ze szkoły. Kiedy w końcu odnalazłam ją wzrokiem, leżącą na fotelu, podniosłam się z łóżka i podeszłam do niej. Wyjęłam z niej książki i zeszyty, aby odrobić zadane prace domowe i rozłożyłam się ponownie na łóżku, zabierając się do pracy.


Około 21 wreszcie mogłam w spokoju położyć się spać. Odłożyłam torbę z spakowanymi już książkami i odłożyłam ją na jej wcześniejsze miejsce. Wybieram z garderoby leginsy do kolan i luźną bluzkę na długi rękaw. Wiem, że prawdopodobnie będzie mi gorąco, ale nie mogłam ryzykować, że mogę się zapomnieć i któryś z rodziców zobaczy bandaż na mojej ręce.
Przebrałam się w wybrane ubrania i weszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka.



Otworzyłam powoli oczy czując coś zimnego na swoim ramieniu, spojrzałam w tamtym kierunku i z przerażeniem stwierdziłam, że po moim lewym ramieniu przemieszcza się srebrny nóż. Podniosłam głowę do góry, aby ponownie zobaczyć obrzydliwą twarz Hamiltona. Mężczyzna usiadł na mnie okrakiem i zaczął zrywać ze mnie bluzkę. Zaczęłam płakać z przerażenia. Nie to nie może dziać się jeszcze raz. Nie może! Chwile później zostaje w samym staniku a David zaczyna całować moją szyje, z każdym moim szarpnięciem czuje jak ostrze noża wbija się z sekundy na sekundę bardziej w moje już obolałe ciało. Zaczynam krzyczeć aż w końcu z mojego gardła wydobywa się wrzask. Ostrze noża wbija się całkowicie w moje ramie a ja czuje ogromny ból w lewej ręce. Nie mogę nią poruszyć, ani nie mogę tam spojrzeć, ponieważ Hamilton przytrzymuje swoją ręką moją brodę. Przesuwa nóż w stronę mojego gardła a ja kwilę cicho prosząc, aby tego nie robił.

Budzę się gwałtownie rozglądając się po pokoju. Wzdycham z ulgą, kiedy zdaje sobie sprawę, że jestem w swoim domu, w swoim pokoju. Przejeżdżam ręką po mokrym czole a po moim policzku spływa pierwsza łza. Kręcę głową, a następnie zasłaniam twarz dłońmi. Koszmar, to był tylko koszmar. Muszę się uspokoić. Spoglądam przez palce na budzik znajdujący się na szafce nocnej. Pozostało 20 minut do budzika, więc raczej nie opłaca mi się już zasypiać. Wyłączam budzik już teraz aby nie musieć tego robić za 20 minut i wstaje z łóżka.
Wchodzę do garderoby i wyciągam z niej jasne jeansy z lekkimi przetarciami na kolanach, do tego szarą bluzę z naszywką na piersi w kształcie kosmity. Z komody zabieram bieliznę i idę do łazienki.
Biorę szybki prysznic, uważając przy tym aby za bardzo nie zmoczyć bandażu, ponieważ nie chce aby przesiąknął przez ubranie, a sama nie dam rady zrobić świeżego.
Zakrywam podkładem siny policzek, maluje rzęsy, pryskam szyje moimi ulubionymi perfumami i wychodzę z łazienki. Na nogi zakładam skarpetki i czarno-białe Nike. Z komody zabieram jeszcze telefon, który chowam do kieszeni jeansów. Biorę torbę i wychodzę z pokoju.
W kuchni czeka już na mnie śniadanie, które przygotowała mama. Naleśniki z owocami i herbata.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu rodzicielki, ale nigdzie jej nie widzę. Pewnie pojechała już do pracy razem z tatą.Wzruszam ramionami, siadam na jednym ze stołków, a torbę kładę na ziemi obok moich nóg.
Po zjedzonym śniadaniu, zabieram torbę z książkami zakładam czarną kurtkę, zabieram kluczę od auta oraz domu i wychodzę na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi na klucz.
W garażu nie ma już samochodu rodziców, co utwierdza mnie w przekonaniu, że pojechali już do pracy. Wsiadam do swojego audi i wyjeżdżam z garażu. Poczekałam chwilę, aż drzwi garażu zamknął się za mną całkowicie, poprzez naciśnięcie jednego z guzików w moim samochodzie i wyjechałam na ulicę.

20 minut później zaparkowałam samochód na parkingu przed szkołą.
Zabrałam kluczyk ze stacyjki i wysiadłam z samochodu. Skrzywiłam się lekko, kiedy poczułam zimny wiatr na swoim ciele i zarzuciłam na głowę kaptur. Zablokowałam samochód i obróciłam się w kierunku szkoły. Podskoczyłam i krzyknęłam kiedy dosłownie 5 centymetrów przed moją twarzą zobaczyłam moją przyjaciółkę. Przymknęłam oczy i nabrałam powietrza do płuc, chcąc uspokoić szybkie bicie serca.
-O Boże! Przepraszam! Nie chciałam cię wystraszyć. Wszystko dobrze?-złapała mnie za ramie, a ja szybko odskoczyłam krzywiąc się.
Emilly zmarszczyła brwi, przyglądając mi się. Nie chciałam jej martwić, moim rozwalonym ramieniem.
-Jest okay. Tylko proszę nie skradaj się tak na drugi raz. Idziemy?
Dziewczyna pokiwała głową i ruszyła razem ze mną w kierunku szkoły.
Od razu po przekroczeniu progu, zauważyłam Justina i Ryana stojących opartych o ścianę razem z kilkoma kumplami ze szkoły.
Uśmiechnęłam się lekko do Justina, kiedy na mnie spojrzał, ale chłopak szybko odwrócił wzrok i powiedział coś do Ryana.
Skrzywiłam się lekko ignorując dziwne uczucie w klatce piersiowej.
Wczoraj przecież było wszystko dobrze, a nawet lepiej niż dobrze a dzisiaj postanowił mnie zlewać, jakby nic z rzeczy które wczoraj powiedział nie miały miejsca?


Ruszyłam się z miejsca kiedy Emilly szturchnęła mnie w ramie. Razem podeszłyśmy do mojej szafki aby zabrać resztę potrzebnych mi książek na dzisiejszy dzień i poszłyśmy na lekcje historii.

7 komentarzy:

  1. Cudowny! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam twojego bloga już jakiś czas. Nie chcę żebyś pomyślała, że hejtuję albo coś podobnego, ale uważam, że przez to iż akcja idzie wolniej, rozdziały są troszkę nudne. Samo tempo rozgrywania się wydarzeń jest okay, ale sposób przekazywania średni. Mam na myśli ze opisujesz dokładnie wiele czynności, które nie naja większego znaczenia jak na przykład mycie się, jedzenie czy akcje w szkole typu na lekcjach. Sama fabuła jest fajna, bardzo. Ale może przemyslisz przekaz? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam to! A co do rozdziału jest taki ok, nie ma Justina, no ale... :) Coś czuję, że Justin podejdzie do niej w tej sql. Xx

      Usuń
  3. Super �� �� Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. A temu o co znowu chodzi Justin ogarnij się 😜

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię Kate i to jaka jest silna ;D A Justin to niech się w końcu ogarnie!

    OdpowiedzUsuń