niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 32: Karma to suka

Kathe POV'

Siedziałam właśnie na stołówce razem z Emilly i grzebałam w swojej sałatce. Podniosłam lekko do góry głowę i spojrzałam na okno, po którym spływały krople deszczu. Obróciłam głowę w prawo kiedy zobaczyłam jakiś ruch i podniosłam brwi zaskoczona, kiedy zauważyłam Lilly.
Spojrzałam na Emilly, która wydała się równie zaskoczona co ja.
Minęło dość sporo czasu kiedy ostatnio rozmawiałam z Lilly i wydawało mi się, że dziewczyna raczej się zbytnio tym nie przejmowała. Rozumiem, że miała swoich znajomych ale wystarczyło by mi głupie "Cześć" na korytarzu, a ona naprawdę czasami zachowywała się tak jakby kompletnie nas nie znała, dlatego chyba mam prawo się dziwić, że dzisiaj tak po prostu się do nas dosiadła.
-Cześć dziewczyny.-uśmiechnęła się lekko i podparła głowę na łokciu, który ułożyła na stoliku.
-Umm...my się znamy?-rzuciła Emilly sarkastycznie i odłożyła kartonik z sokiem który piła na stolik.
-No jasne, że tak. O co ci chodzi Em?-zapytała Lilly marszcząc brwi.
Emilly zmrużyła oczy patrząc na swoją kuzynkę.
-Jaja sobie ze mnie robisz?! Omijasz mnie szerokim łukiem, a kiedy spróbowałam do Ciebie zagadać, aby dowiedzieć się czy coś się stało, zbyłaś mnie machnięciem ręki. A teraz siedzisz tutaj jakby nic się nie stało. Myślałam że może masz ze mną jakiś problem, ale Kate również traktujesz jak powietrze. Tak nie zachowuje się przyjaciółka Lilly. Wystarczyłoby nam głowie "Cześć. Fajnie was widzieć, ale nie mam czasu bo moje psiapsiółki czekają abym dołączyła do ich blond teamu" ale nie. Ty wolisz traktować nas jakbyś nigdy nas nie znała.-Emilly wpatrywała się w swoją kuzynkę z kamiennym wyrazem twarzy.
Wiem, że nie przywitałyśmy Lilly zbyt gorąco, ale całkowicie zgadzałam się ze słowami Em. Według mnie tak nie powinna zachowywać się twoja przyjaciółka, którą znasz od kilku lat. Traktowała nas całkowicie jakby nigdy nas nie znała, a ja nie miałam pojęcia dlaczego.
-Co? O czym ty mówisz? Stęskniłam się za wami. Jesteśmy przecież przyjaciółmi.-mruknęła Lilly wykrzywiając swoje usta.
-Chcesz mi powiedzieć, że to iż tutaj jesteś nie ma nic wspólnego, z tym że twoich przyjaciółek nie ma dzisiaj w szkole? Nie miałaś co ze sobą zrobić, więc postanowiłaś do nas przyjść, jakby gdyby nigdy nic? Jakbyś wcale nie olała nas już w pierwszych tygodniach szkoły?-powiedziałam wpatrując się w swoją sałatkę.
-Ty też? Dajcie spokój. To nie ja mam całkowicie przejebane, lecz wy.-warknęła Lilly zaplatając ramiona na swojej klatce piersiowej.
Spojrzałam na Emilly, która tak jak ja zmarszczyła brwi zastanawiając się nad słowami dziewczyny.
-O czym ty mówisz?-zapytała Em
-Nie udawaj. Tyle razy ostrzegałam was, abyście trzymały się od Biebera i jego przyjaciół jak najdalej, ale nie. Same wpieprzyłyście się w to gówno. Bieber jest najgroźniejszym gangsterem w tym mieście i to nie moja wina, że macie go na karku.-wysyczała
Zaśmiałam się głośno nie dowierzając w to co usłyszałam. Zignorowałam kilka zaciekawionych spojrzeć i pokręciłam zrezygnowana głową.
-Próbujesz mi powiedzieć, że całkowicie nas olałaś, tyko dlatego że usłyszałaś od dzieciaków z tej szkoły kilka plotek?! Co to ma do cholery znaczyć?! Tak nie zachowują się przyjaciele Lilly!- krzyknęłam wpatrując się w dziewczynę siedzącą obok mnie.
Byłam wkurzona i zdezorientowana. Nigdy bym nie pomyślała, że jedna z moich dwóch najlepszych przyjaciółek zachowa się w taki sposób. Powinna przyjść do nas i chociaż spróbować z nami porozmawiać, a ona tak po prostu usunęła nas ze swojego życia.
-I co jeszcze?! Może powinnam podciąć sobie gardło zanim on by to zrobił, co? Nie miałam zamiaru czekać aż dobierze się i do mnie. Bieber kocha zemstę i choć nie wiem jak cholernie bardzo małe gówno mu wywinęłyście, nie uwolnicie się od tego. Nie pomoże wam w niczym fakt, że jesteście kobietami. Możecie być księżniczkami tego pieprzonego stanu, ale on i tak dobierze się do waszych tyłków. Nie uciekniecie przed nim choć nie wiem jak bardzo tego będziecie chciały. Znajdzie wam i to kwestia czasu aż pewnego dnia znikniecie i nikt nie będzie wiedział co się z wami stało. Nie mam zamiaru sama wpychać mu się pod nogi, trzymając się blisko was. Wydałyście na siebie wyrok a ja nie będę brać w tym nawet najmniejszego udziału. Trzymając się od was jak najdalej, jestem chociaż pewna że będę żyć. Możecie sobie myśleć co chcecie i próbować wszystkich metod tego świata ale jest już za późno. Bieber nie odpuści póki nie załatwi was z własnej ręki.-wstała z krzesła i obróciła się do nas przodem.
Wpatrywałam się w nią, nie mając pojęcia co mam odpowiedzieć, ale wiedziałam że gdyby wzrok zabijał, leżałaby już trupem. Zastanawiałam się, jak człowiek może się zmienić w tak krótkim czasie? Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego i wściekła mina Emilly oznaczało prawdopodobnie to samo. Nigdy na nikim nie zawiodłam się jeszcze tak bardzo. Prawdziwy przyjaciel powinien nas wspierać, chodź nie wiem w jak trudnej sytuacji byśmy się znaleźli. Ja bym tak zrobiła.
Lilly nie miała o niczym bladego pojęcia i pozbyła się nas ze swojego życia, nawet nie wiedząc o tym, że Bieber nie ma zamiaru nas zabić, a przynajmniej tam mi się wydawało, do wczoraj. Po jego dzisiejszym dziwnym zachowaniu nie wiadomo czy nie zmienił zdania. W każdym razie, powiedziała co myśli i wyraźnie nam pokazała, że w razie problemów, nie mamy na nią co liczyć.
-Nie wierze, że jesteś tak fałszywą suką i myślisz tylko o sobie. W porządku, pokazałaś nam, że nie warto na ciebie liczyć, nawet jeśli Justin nie planuje naszej śmierci. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego i mam nadzieje, że nie będziemy widywać się zbyt często na rodzinnych obiadkach.-warknęła Emilly wpatrując się w dziewczynę.
Lilly wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Następnie obróciła się i stanęła w pół kroku. Przeniosłam wzrok w miejsce gdzie i ona patrzyła i podniosłam do góry brwi.
Cudownie-pomyślałam zadowolona.
Przechyliłam głowę na bok i wpatrywałam się w zgarbioną sylwetkę Justina. Jego szczęka była o wiele bardziej wyrazista niż zazwyczaj, a oczy ciemniejsze, co oznaczało że musiał być poddenerwowany, nawet bardzo.
Rozejrzałam się po sali i zagryzłam wargę, zauważając że wszyscy nam się przypatrują z czystą ciekawością.
Obok Justina pojawił się Ryan. Butler od razu podszedł do Emilly i stanął obok niej całując ją w policzek. Lilly rozchyliła usta nie wiedząc co powiedzieć.
Wstałam ze swojego miejsca i stanęłam obok Justina.
-Jak widzisz na własne oczy, nikt nie próbuje nas zabić. Uwierzyłaś w plotki i straciłaś kogoś, kto zawsze był przy tobie w trudnych momentach. Zawsze cię wspierałyśmy, nie ważne która była godzina. Cokolwiek się działo, zawsze wiedziałaś, że możesz na nas liczyć, ale jak widać bez wzajemności. Szkoda, bo odkąd pamiętam traktowałam się jak siostrę.-westchnęłam wpatrując się w dziewczynę przede mną. Nie zauważyłam ani odrobiny żalu, cierpienia, czy czegokolwiek oprócz strachu. O tak Lilly była wystraszona, nawet bardzo. Obecność Justina najwyraźniej nie działo na nią odpowiednio, ale wiedziałam że to jeszcze nie koniec.
-Jeśli czekasz na moje przeprosiny, nie doczekasz się ich Kate. Ponieważ nie żałuje. Zawsze dla was liczyły się własne tyłki. Jesteście siebie warte. Dwie pieprzone suki, które nie potrafią zauważyć co dzieje się wokół ich. Mam was dosyć. Od dłuższego czasu miałam. Może i teraz się niczego nie obawiasz, ale szybciej niż później i tak zostaniecie zakopane żywcem lub też martwe pod ziemią.
Zignorowałam dziwne kłucie w sercu. Zawsze myślałam że jesteśmy we trzy świetnie zgrane, ale chyba jednak się myliłam. Lilly była dla mnie równie ważna co Emilly, dlatego nie miałam pojęcia dlaczego tak myśli. Jasne, że było mi przykro, ale nie mogłam dać po sobie tego pokazać.
-Wszystko dobrze?
Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie.
Kiwnęłam głową.
-Jest w porządku Justin, dzięki.
Lilly próbowała mnie ominąć ale zatrzymał ją głos Justina.
- Role się odwróciły. Karma to suka i pamiętaj że pożałujesz tego iż kiedykolwiek się urodziłaś. Będę cieszył się każdą sekundą, przypatrując się z zadowoleniem, jak z wielkim bólem umierasz na moich oczach, ty mała kłamliwa dziwko.-Justin wysyczał cicho, tak abyśmy tylko my to usłyszały i uśmiechnął się diabelnie. Gdybym bała się go tak jak kiedyś prawdopodobnie cofnęłabym się i zwiała stąd jak najdalej.
Widziałam jak krtań Lilly porusza się, kiedy przełyka nerwowo ślinę. Szybkim krokiem ruszyła do wyjścia i opuściła stołówkę. Bieber rozejrzał się po pomieszczeniu, i wszyscy jak na zawołanie obrócili się do swoich stolików robiąc tym ogromny hałas kiedy przysunęli swoje krzesła do stolików.
Podeszłam do krzesła na którym siedziałam wcześniej i usiadłam na nim wzdychając. Ten dzień był do dupy.
Rano Justin zachowywał się jakby wczorajszy dzień, wcale nie miał miejsca a żadne słowa nie opuściły jego ust, przez co poczułam się zraniona. Dowiedziałam się że jedna z moich przyjaciółek mnie nienawidzi i tak jakby odsunęła się ode mnie tylko po to abym ja umarła a ona mogła żyć. Bieber przyszedł z pomocą a teraz zachowywał się jakby wcale nie był kolejną osobą która potraktowała mnie dzisiejszego dnia jak gówno. Chłopak usiadł koło mnie i położył swoją dużą dłoń na moim kolanie.
-Chcesz się zerwać?-zapytał
Podniosłam głowę, przypatrując się jego twarzy. Próbowałam odczytać z niej jego jakiekolwiek uczucia, ale to tak jakbym wgapiała się w kamień.
-Jeszcze godzinę temu, kompletnie mnie ignorowałeś.-mruknęłam i rozejrzałam się po sali. Dopiero teraz zauważyłam, że Emilly z Ryanem gdzieś zniknęli.
-Wyjaśnimy sobie wszystko za chwilę. Tylko chodź ze mną, okay?
Podniosłam się z krzesła na którym siedziałam, chwyciłam swoją niedokończoną sałatkę i pusty kartonik po soku i podeszłam do kosza aby to wyrzucić. Wróciłam do stolika przy którym nadal stał Justin. Zgarnęłam swoją torbę i założyłam ją na ramie.
-A więc chodźmy.-powiedziałam kiwając lekko głową.
Może faktycznie nie najlepszym pomysłem było zostanie na pozostałych lekcjach, ponieważ prawdopodobnie nic by mi to nie dało. Nie miałam już siły aby siedzieć przez 45 minut na twardych krzesłach i wysłuchiwać ględzenia nauczycieli, ponieważ nawet jeśli bym się poświęciła i tak wyszła bym z lekcji nie mając pojęcia o czym była.
Wyjściem ewakuującym wydostaliśmy się ze szkoły, tak aby nikt z dyżurujących nauczycieli nas nie zauważył. Raczej wątpiłam w to, aby Justin przejmował się nauczycielami, co oznaczało, że musiał wychodzić akurat z tej strony, ze względu na mnie. No chyba, że miał swój własny powód.
Dostaliśmy się na parking. Chłopak zatrzymał się i obrócił w moją stronę.
-Masz samochód, prawda?-zapytał
Potwierdziłam skinięciem głowy.
-W porządku. Więc, pojedziesz za mną. Odprowadzimy twój samochód pod twój dom, a następnie przesiądziesz się do mojego auta, jasne?
-Ok.
Miałam dość już w swoim życiu tych kilku niewiadomych, nad którymi ciągle się zastanawiałam.
Chciałam wiedzieć na czym stoję, i wiedziałam że odpowiedzi które mnie interesują mogę dostać tylko dzięki rozmowie z Justinem.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam do swojego samochodu. Odblokowałam przyciskiem auto i wsiadłam do środka.

Kilka minut później znajdowałam się na ulicy, jadąc za szarym Ferrari w kierunku mojego domu.

____________________________________________

Czas zacząć rozkręcać tą akcje. 
Cóż czytając wasze komentarze, chciałabym wam przekazać, że pisze to fanfiction ponieważ lubię to co robię i piszę to w własny sposób w własnym tempie. Nie każdy rozdział zawiera szczegółowe opisy jakiś błahostek,  w niektórych pojawiają się one dlatego, iż rozdziały są krótkie i staram się je uratować w jakiś sposób i rozszerzam opis. Cieszcie się tym co wam daje, ponieważ moja wena zaczyna się wyczerpywać i muszę poważnie się zastanowić jak napisać następny rozdział.
Pozdrawiam x

10 komentarzy:

  1. Super ;-) Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi bardzo podoba się twój styl , rozwój akcji też . Nie za szybko i nie za wolno .. W sam raz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nue moge sie doczkeac nasteonego:* kocham❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój styl pisania jest boski ,ponieważ nie przynudza szczegółowością , ani nie wkurza brakiem opisu "czegoś" czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Czekam na następny ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz świetny styl pisania i akcja dzieje się nie za szybko i nie za wolno :) rozdział świetny ☻ czekam na następny ☻ życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co on znowu wymyślił 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Musiałaś przerwać w takim momencie? Idiotka z tej Lilly.

    OdpowiedzUsuń