piątek, 11 marca 2016

Rozdział 28: Strzelaj...

Kathe POV'

Moje ciało trzęsło się i sama nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Możliwe że przez to iż moje ubrania były kompletnie przemoczone i było mi zimno lub po prostu mój strach osiągnął wyższy poziom, co było o wiele bardziej prawdopodobne.
Oddychałam nierówno czując zimne ostrze na swojej szyj, a ciężar ciała który na mnie spoczywał w niczym nie pomagał.
-Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką i nie będziesz się stawiać, nic się nie stanie.-syknął wpatrując się w moje piersi osłonięte tylko stanikiem a następnie oblizał dolną wargę.
Przełknęłam powoli ślinę, bojąc się że mój najmniejszy ruch, może spowodować przecięcie skóry. Po moich policzkach uparcie płynęły łzy i nie mogłam ich w żaden sposób powstrzymać.
Położył dłoń na moim brzuchu a w moim gardle pojawił się nieprzyjemny smak. Drzwi od pokoju otworzyły się. Nie mogłam spojrzeć kto wszedł do pokoju, ponieważ groziłoby to dociśnięciem noża do mojej tętnicy.
-Czego?-warknął Hamilton.
-Umm...szefie...można cię na chwilę prosić? Mamy problem z Sid'em.-rozpoznałam głos i w tym momencie mimo że nienawidziłam Watsona za to że mnie porwał byłam mu wdzięczna że przyszedł tutaj i przerwał zamiary Hamiltona.
-Ja pierdole...-mruknął David i zszedł ze mnie zabierając ze sobą nóż.
Odetchnęłam z ulgą i przymknęłam na sekundę oczy.
Kiedy je otworzył zobaczyłam okropny uśmiech na twarzy Hamiltona.
-Wrócimy do tego szybciej niż myślisz, więc radzę ci się przygotować. Kiedy tu wrócę, nic mnie nie zatrzyma przed wzięciem tego co zechce.-mruknął a następnie wyszedł z pokoju razem z Watsonem zamykając za sobą drzwi.
Zaczęłam się szarpać mając nadzieje, że któreś z wiązań poluzuje się.
Syknęłam kiedy sznury wbiły i otarły się o moje nadgarstki powodując na tyle mocne przetarcia, że krew zaczęła farbować włókna sznura.
Z mojego gardła wydostał się szloch i opadłam na poduszkę wpatrując się w krople krwi spływającą po mojej ręce w dół.
Nigdy nie pomyślałam o tym że umrę w wieku 18 lat i prawdopodobnie stracę to co dla mnie niesamowicie ważne z jakimś obcym, okropnym facetem który również mnie zabije.
Skupiłam wzrok na suficie, poddając się. Cokolwiek spróbowałabym zrobić w niczym mi to nie pomoże.
Leżałam tak zastanawiając się nad moim krótkim życiem. Myślałam o Mamie, Tacie, Emilly oraz o Cody'm. Pomyślałam nawet o Justinie i jego przyjaciołach. Przypomniały mi się wszystkie nasze starcia w szkole i po za nią. Było to nawet zabawne, bo mimo że był wrednym aroganckim dupkiem, lubiłam go. Lubiłam go całkiem bardzo. Zmarszczyłam brwi kiedy to sobie uświadomiłam. Sam początek naszej znajomości był dość dziwny. Bo kto by pomyślał że człowiek który widział morderstwo oraz jego sprawdzę, po wszystkim będzie jeszcze spędzał czas w jego towarzystwie? Mieliśmy swoje okropne momenty ale pojawiały się również te które były w porządku. W mojej głowie mimowolnie pojawił się obraz z dnia kiedy Justin przyszedł zraniony do mojego domu w środku nocy. Jego sposób podziękowania był dość dziwny ale nie ma co kłamać, podobał mi się. Kiedy jego miękkie usta spotykały się z moimi, wariowałam. Nigdy, przenigdy nie pozwoliłam zbliżyć się do siebie chłopakowi w takim stopniu, a jemu to się udało. Prawdopodobnie teraz pozostały mi tylko wspomnienia, ponieważ jutro będę już martwa.
Pociągnęłam nosem i wciągnęłam powietrze do płuc.
Nie mam pojęcia ile tak leżałam, ale z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk kroków. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam powieki, przygotowując się do tego co miało nadejść. Po moim policzku ponownie spłynęło kilka łez.
Drzwi otworzyły się a moje ciało mimowolnie zadrżało z przerażenia.
-A więc...na czym to skończyliśmy?-zaśmiał się podchodząc do mnie.
Otworzyłam oczy, aby zobaczyć tą twarz której tak nienawidziłam.
Hamilton oparł prawe kolano po lewej stronie mojego ciała i pochylił się nade mną.
Przechylił głowę na prawą stronę i zlustrował moje ciało aż do jeansów, które miałam na sobie.
-Myślę, że powinniśmy się tego pozbyć.-wydął wargi niezadowolony i wyprostował się siadając na moich nogach.
Krzyknęłam szarpiąc się kiedy sięgnął do guzika moich spodni i zaczął go rozpinać. Pociągnął za jeansy i zsunął je do moich kolan.
Zaczęłam krzyczeć i płakać.
Zachłysnęłam się powietrzem które wdychałam kiedy po pokoju rozniósł się głośny plask a mój policzek zaczął piec jeszcze mocniej niż wcześniej.
-Ciężko cię czegokolwiek nauczyć mało dziwko, ale to nic co jest w stanie mnie powstrzymać, więc zamknij kurwa mordę.-warknął ściskając jedną ręką mój podbródek.
Zamknęłam oczy kiedy kątem oka zauważyłam jak wyjmuje składany nożyk z kieszeni.
Otworzyłam ponownie oczy na dźwięk pstryknięcia. Ostrze noża było rozłożone i przesuwało się wraz z jego dłonią w moim kierunku.
-Może jednak nauczyć się co ci wolno, a czego nie.-mruknął i zanim zdążyłam zauważyć co zamierza zrobić ostrze przesunęło się po moim ramieniu.
Krzyknęłam czując ogromny ból w lewej ręce.Spojrzałam w tamtym kierunku przez łzy które rozmazywały mój obraz. Zauważyłam ranę na około 6 cm z której płynęła krew kapiąc na materac pode mną.
Hamilton ponownie zaczął zsuwać moje spodnie aż dotarły do końca, moich nóg. Liny na moich kostkach nie pozwalały na całkowicie zdjęcie spodni, więc zostawił je tam.
Położył jedną dłoń na mojej piersi i zaczął ją mocno ugniatać. Nóż który jeszcze sekundę temu trzymał w ręce teraz spoczywał na materacu obok mnie. Drugą wolną rękę oparł na moim biodrze i zacisnął ją mocno kiedy zaczęłam się szarpać. Syknęłam kiedy jego paznokcie wbiły się w moją skórę.
Głośny huk na dole spowodował że Hamilton poluzował na chwilę uścisk, ale po chwili ponownie ścisnął moje biodro.
Strzał pistoletu spowodował że głowa Davida podniosła się do góry.
-Co do cholery oni odpieprzają.-mruknął i podniósł się kierując się w stronę drzwi.
Odetchnęłam ponownie, cicho szlochając.
Chłopak otworzył drzwi i zatrzymał się gwałtownie. Spojrzałam w tamtym kierunku i zauważyłam wycelowaną broń w stronę Hamiltona. Mój wzrok przesunął się na jej właściciela i przysięgam że miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Wzrok Justina skrzyżował się z moim. Szatyn przejechał wzrokiem po moim ciele a następnie skierował spojrzenie na Hamiltona, zaciskając mocno szczękę.
Rysy miał tak wyostrzone, że skóra na kościach policzkowych i na szczęce wydawała się aż napięta. Pomimo odległości jaka nas dzieliła mogłam zobaczyć jego powiększone i pociemniałe źrenice, które sprawiały wrażenia czarnych.
Sama jego postura wskazywała na to, że był niesamowicie wściekły. Przez moją głowę przebiegła myśl czy aby na pewno nie mam się już czego bać. Justin był w swoim żywiole a jego wygląd przerażał mnie.-Witaj skurwielu.-warknął Justin przyciskając broń do jego czoła.
Hamilton prawdopodobnie nie miał ze sobą żadnego narzędzia którym mógłby się obronić, oprócz noża, który spoczywał obok mnie na łóżku.
-Skąd ty tu...-mruknął David marszcząc brwi.
-Jak widać nie zrobiłeś tego wystarczająco idealnie abym cię nie znalazł. Jeśli myślałeś że zabierając ją tutaj nie będę mógł jej odnaleźć to jak widać kurewsko się myliłeś.-każde słowo Justina przesiąknięte było jadem.
-Spierdalaj Bieber.-wysyczał Brunet
Pisnęłam kiedy pistolet wystrzelił.
Przymknęłam na chwilę oczy a kiedy je otworzyłam Hamilton stał oparty o ścianę przeklinając pod nosem i trzymając się za ranę na ramieniu.
Justin przesunął się w jego stronę.
-Zła odpowiedź.-mruknął.
Oczy Biebera były szeroko otwarte i ciężko było zauważyć, żeby mrugał. Zauważyłam kątem oka jakiś ruch, więc obróciłam się w tamtą stronę.
Chłopak który wyprowadził mnie z imprezy kierował się z bronią w kierunku Justina. Zanim zdążyłam zamrugać Justin stał już obrócony w jego stronę wycelowując bronią w jego klatkę piersiową, a po chwili w jego drugiej ręce pojawiła się kolejna broń, wycelowana w Hamiltona.
-Strzelaj...-mruknął David
Pistolet wystrzelił a ja obróciłam szybko głowę, bojąc się tego co mogę zobaczyć.
Usłyszałam głośne plaśnięcie a po chwili dziwne dźwięki.
Przełknęłam ślinę i powoli obróciłam głowę. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam chłopaka z bronią leżącego bez ruchu na podłodze. Może było to z mojej strony okropne, ale wolałam żeby to on zginął niż Bieber. Z Justinem miałam jakieś szansy na przeżycie. Pewna cząstka mnie cholernie mocno cieszyła się że mnie odnalazł.
Przeniosłam wzrok na dwójkę chłopaków, bijących się przez chwilę i z przerażeniem stwierdziłam że to David siedzi na Justinie wycelowując w niego jego klatkę piersiową bronią.
-Nie masz pojęcia jak długo czekałem na tą okazje. Jakieś ostatnie słowo?-zaśmiał się Hamilton.
Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, podskoczyłam lekko na łóżku kiedy usłyszałam strzał. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie że dźwięk pochodził z jakiegoś innego pomieszczenia. Jeśli nie umrę z rąk któryś z tych potworów, to stanie się to przez zawał serca. Dobijało mnie to, że leżałam na tym łóżku i w żaden sposób nie mogłam pomóc Justinowi.
Spojrzałam na chłopaka leżącego na podłodze. Miał przechyloną głowę na prawą stronę uśmiechając się kpiącą, tak jakby on wiedział coś czego nie wiedział nikt
-Bolesnej śmierci, śmieciu.-mruknął Justin nie przestając się uśmiechać.
Co jest z nim nie tak?!
-Justin!-krzyknęłam ale chłopak nie zwrócił na mnie uwagi, cały czas wpatrywał się w Davida górującego nad jego ciałem.
Ręce Justina leżały po bokach jego ciała. Widziałam jak powoli sięga ręką do broni oddalonej od niego o kilka centymetrów.
Zacisnęłam palce, modląc się aby zdążył.
-Z przyjemnością to dla ciebie zrobię.-odpowiedział Hamilton oblizując usta i ściskając pistolet.
Zanim chłopak zdążył nacisnąć spust, ręka Justina zacisnęła się na pistolecie i skierowała się w kierunku Davida.
Justin nacisnął spust, a chłopak jęcząc opuścił broń wprost na podłogę. Szatyn zepchnął z siebie jeszcze żywego Hamiltona, a ja przyglądałam się wszystkiemu z rozszerzonymi powiekami.
Bieber sięgnął ręką do broni leżącej na ziemi i schował ją za pasek spodni. Podniósł się z podłogi i skierował się w moim kierunku z ręką zaciskającą się na czarnej broni.
Przełknęłam ślinę, wpatrując się w jego czerwoną twarz a następnie w ciemne oczy i zmarszczone czoło.
Wciągnął powietrze wpatrując się w spodnie na moim kostkach. Sięgnął po nie i wciągnął je na moje biodra. Następnie zabrał nóż z materaca obok mnie i jedną ręką przeciął liny unieruchamiające moje nogi i ręce.
Podniosłam się szybko z łóżka i zakryłam rękoma moją klatkę piersiową. Nie zdawałam sobie sprawy że się trzęsę puki nie poczułam na sobie rąk Justina. Wzdrygnęłam się i spuściłam głowę.
-Już w porządku. Jesteś bezpieczna.-mruknął i podszedł do mnie przytulając mnie.
Wtuliłam głowę w jego szyje i rozpłakałam się jak małe dziecko.
Justin odsunął się na chwilę i zdjął z siebie czarną skórzaną kurtkę i założył ją na moje ramiona a następnie zapiął.-Ciii...nie płacz.-mruknął
Schował broń za pasek spodni gdzie miejsce zajmowała już jeden czarny pistolet.
Pochylił się lekko w moim kierunku i cmoknął mnie w czoło. Zaszlochałam wpatrując się w niego. Wcisnął jedną rękę pod moje kolana a drugą oplótł mnie w tali. Podniósł mnie i stanął prosto a następnie ruszył w kierunku drzwi.
Wtuliłam się w niego a moje łzy moczyły jego koszulkę. Słyszałam czyjeś głosy, przez co wtuliłam się jeszcze mocniej w chłopaka i oplotłam go rękoma za szyje. Justin odpowiedział coś komuś, ale ja zbytnio się tym nie interesowałam. Z zamkniętymi oczyma przyciskałam głowę do jego szyj. Nie mam pojęcia dlaczego, ale przy nim czułam się bezpieczna. Zadrżałam kiedy poczułam zimne powietrze i nie musiałam otwierać oczu aby wiedzieć że jesteśmy na dworze. Wciągnęłam powietrze do płuc a następnie wypuściłam je, ciesząc się że jest już po wszystkim.
Poczułam jak moje nogi dotykają ziemi, co zmusiło mnie do otwarcia oczu i puszczenia jego szyj.
Justin wyjął coś z kieszeni i rzucił tym na drugą stronę samochodu przy którym staliśmy.
-Prowadzisz.-mruknął do kogoś stojącego po drugiej stronie.
Obróciłam głowę i zobaczyłam Chrisa.
Uśmiechnął się lekko i odblokował samochód wsiadając na miejsce kierowcy. Dopiero teraz zauważyłam że przy nas stała reszta chłopaków. Popatrzyłam na każdego. Chaz wraz z Maxem wpatrywał się we mnie z zmarszczonymi brwiami a Luke z Ryanem uśmiechali się lekko, podobnie jak Chris.
Justin objął mnie ponownie w tali i otworzył tylne drzwi. Odsunął fotel czekając aż wsiądę na dwa ostatnie miejsca na samym tyle. Wsiadłam zajmując swoje miejsce a obok mnie od razu pojawił się szatyn. Przyciągnął mnie do siebie, tak że siedziałam opierając się o jego klatkę piersiową a jego ramie obejmowało mnie w tali. Zamknęłam oczy, przełykając ślinę.
-Już po wszystkim. Prześpi się jeśli chcesz. Wracamy do domu.-wyszeptał do mojego ucha.

Pokiwałam lekko głową, zgadzając się i przycisnęłam głowę jeszcze bardziej do jego klatki piersiowej.

6 komentarzy:

  1. Wow .. Dobra akcja :) Tak dobrze ze Justin zdążył

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział :) i to jak szybko :) dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że Justin zdążył. Końcówka podbiła moje serce. Nie mogę się doczekać następnego! 💕

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jak dobrze ze zdazyl! To z nim straci dziewictwo hehee 😄
    To takie slodkie jak ja niosl na rekach...
    Ale akcja niezla wow😊❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebista akcja super że zdążył 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę, że Justin zdążył no i ta końcówka cholernie mnie rozczuliła! ;D

    OdpowiedzUsuń