Kathe POV'
Jęknęłam kiedy do moich
uszu dotarły jakieś krzyki. Powoli otworzyła powieki i rozejrzałam
się po pokoju. Kilka sekund zajęło mi zlokalizowanie gdzie się
znajduje. Pokój Justina. Uśmiechnęłam się lekko, zsunęłam nogi
z łóżka i wstałam. Zadrżałam z powodu zimna jakie otoczyło
moje ciało. Spojrzałam w dół i zmarszczyłam brwi kiedy
zauważyłam że jestem w samym staniku. Rozejrzałam się po pokoju
aż w końcu mój wzrok spoczął na czarnej skórzanej kurtce, którą
miałam na sobie wcześniej. Chwyciłam ją i zaczęłam zakładać.
Syknęłam kiedy przeciągnęłam lewą rękę przez rękaw.
Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam bandaż, ale postanowiłam na
razie o tym nie myśleć. Kiedy usłyszałam ponowne krzyki powoli
podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie obchodziło mnie, że mogę
wyglądać strasznie, lub być może idąc tam wtykam nos w nie swoje
sprawy. Może coś się stało i faktycznie powinnam tam zejść,
więc też tak zrobiłam. Robiąc małe kroczki zaczęłam zbliżać
się w stronę schodów i w takim samym tempie z nich zeszłam.
Rozejrzałam się dookoła aż w końcu zlokalizowałam miejsce z
którego dobiegała głośna rozmowa. Zatrzymałam się na dźwięk
swojego imienia i mimowolnie zaczęłam się przysłuchiwać.
-Ktoś musi jej wyjaśnić,
co tak właściwie się stało, nie uważasz? Jest w to wplątana tak
samo jak i my i nie mówimy ci o tym pierwszy raz. Ostatnim razem,
również miałeś coś z tym zrobić, ale jak widać nie
wystarczająco, bo ta dziewczyna przeżyła przez nas piekło tylko
dlatego że kręci się w naszym towarzystwie i jacyś popieprzeni
gangsterzy postanowili ją porwać, aby zemścić się na nas.
Powinna wiedzieć, co się dzieje, chodź w jakimś stopniu. Ktoś
powinien z nią porozmawiać a potem odwieźć do domu.
Zmarszczyłam brwi, ale
podzielałam słowa Maxa. Chciałabym chodź w małym stopniu
wiedzieć, dlaczego tak właściwie zostałam porwana. Co takiego
chciał osiągnąć Hamilton porywając mnie? Przecież nie
wiedziałam nic przydatnego i nie byłam również kimś ważnym ani
kimś kto w jakimś mocny sposób był powiązany z chłopakami aby
mu pomóc. Przerwałam swoje rozmyślanie kiedy usłyszałam
podniesiony głos Justina.
-Więc co? To wszystko
moja wina, tak? To ja wpakowałem ją do tego samochodu i to ja
zaplanowałem jej porwanie?! Nikt jej nie kazał kręcić się w
naszym towarzystwie, sama się w to wpakowała tylko i wyłącznie ze
swojej winy. Gdyby była mądrzejsza, wiedziałaby że z nami nie
warto trzymać. Nie jesteśmy towarzystwem z którym wyjdzie do kina
jakby cała policja Los Angeles, nie czekała na nasze potknięcie!
Nie kręciła by się dookoła nas, gdybyście nie przyjęli ją z
otwartymi ramionami, jak nigdy. Co, chcecie ją przelecieć?! Na to
czekacie?! W takim razie droga wolna, jest tam na górze i czeka na
was!
Wpatrywałam się w swoje
nogi myśląc nad słowami Justina. Naprawdę tak bardzo mnie
nienawidził? Powinnam chyba wyjść stąd i jeśli naprawdę tak
bardzo tego pragnie, wrócić do domu i już nigdy nie kręcić się
gdzieś blisko nich. Polubiłam ich. Mimo że Justin bywał dupkiem,
potrafił być też miły i uroczy. W moich oczach zebrała się
słona woda a już po chwili poczułam jak pierwsza łza spływa po
moim policzku. To raczej normalne że mi smutno, skoro właśnie
dowiedziałam się że tak jakby jestem niepotrzebna w ich życiu.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale te słowa wychodzące z ust Justina
zabolały mocniej niż usłyszane z ust kogoś innego. Jak w ogóle
mógł zasugerować że są mili tylko dlatego że chcą ode mnie
czegoś "więcej". Nie jestem takim typem dziewczyny i
nigdy w życiu nie dopuściłabym aby coś takiego się stało,
zwłaszcza po dzisiejszych wydarzeniach.
-Zamknij się Justin! Nikt
nie chce jej przelecieć, więc się ogarnij! Co ci strzeliło do
głowy, co?! Udajesz, że wina leży po naszej stronie, a ja bardzo
dobrze wiem, że teraz plujesz sobie w twarz, bo sądzisz że to
twoja wina. Zależy ci na niej stary i nie pierdol, jasne?! Gdybyś
miał ją w dupie, nie robił byś wszystkiego co w twojej mocy aby
ją odnaleźć, nie zaniósł byś jej do swojego pokoju, w którym
nie przebywa nikt oprócz ciebie i na pewno nie bandażował byś jej
zraniono ramienia! Wszyscy wiemy jaki jest Justin Bieber i jeśli ta
dziewczyna naprawdę nic by dla ciebie nie znaczyła zostawił byś
ją tam na pastwę losu, nawet byś się nie przejął że ktokolwiek
został porwany, ponieważ tłumaczyłbyś się że to nie twój
problem a nawet gdybyś mógł pozbyłbyś się jej własnoręcznie.
Dobra, jesteś skryty i nieprzewidywalny i bardzo często nie wiadomo
co ci wpadnie do głowy ale stary, znamy cię długo, nie uważasz?
Sam fakt że ją tutaj przyprowadziłeś, był znakiem że coś się
dzieje, mimo że zarzekałeś się tak bardzo, że jej nienawidzisz!
Tyle razy powtarzałeś że nie warto dopuszczać do siebie kogoś
tak blisko, ale może w końcu czas to zmienić, co?! Przemyśl to
sobie Justin i zastanów się czego ty tak naprawdę chcesz, i daj
jej znać, bo myślę że ta dziewczyna powinna wiedzieć na czym
stoi. Ja na jej miejscu chciałbym wiedzieć czy ktoś traktuje mnie
mnie jak kobietę czy jak zabawkę.
Otworzyłam buzie i
obróciłam się twarzą do salonu. Widziałam dokładnie wszystkich,
ale najwidoczniej nikt nie zauważył mnie. Czy to możliwe że
Justin coś do mnie czuje? Nie, nie sądzę. Jestem strasznie głupia,
że w ogóle o tym pomyślałam.
Bieber wpatrywał się
chwilę w coś przed sobą , a następnie obrócił głowę w moją
stronę.
Przełknęłam ślinę i
spuściłam głowę. Nie powinno mnie tu być. Szybko pokonałam
odległość dzielącą mnie z korytarza do drzwi i wyszłam na
zewnątrz. Westchnęłam i już miałam zamykać za sobą drzwi kiedy
usłyszałam głos wołający moje imię. Szybko zamknęłam drzwi,
kiedy zdałam sobie sprawę, że głos należy do nikogo innego niż
do Justina.
Zanim zdążyłam się
odsunąć, drzwi otworzyły się ponownie ukazując Justina.
-Gdzie idziesz?-zapytał
marszcząc brwi.
-Do domu. Kurtkę przekaże
Emilly albo Ryanowi aby ci oddali. Dzięki za wszystko.
Cześć.-westchnęłam i obróciłam się twarzą w stronę ulicy.
Syknęłam głośno kiedy
poczułam dłoń na moim zabandażowanym ramieniu.
-Sorrki.-mruknął Justin
natychmiastowo puszczając moje ramie i stając przede mną.-Musimy
porozmawiać.
-Nie sądzę aby to był
dobry pomysł, Justin. Wyraziłeś już swoje zdanie i jeśli chcesz
abym zniknęła z twojego życia, w porządku.-spuściłam głowę
-Nie...cholera, Kate.
Porozmawiajmy, okay? Odwiozę cię potem do domu.
Podniosłam do góry głowę
i spojrzałam na niego. Przeczesał dłonią włosy.
-No chodź.-złapał mnie
za dłoń i wciągnął do domu. Nie oglądając się za siebie
zaprowadził mnie do swojego pokoju, zamknął za nami drzwi na klucz
i posadził mnie na swoim łóżku a sam stanął przede mną.
-Nie miałaś tego
usłyszeć.-mruknął
Zamrugałam zaskoczona.
-Ohhh... przepraszam, że
usłyszałam to co tak naprawdę sądzisz na mój temat. Nie wiem czy
chciałeś to przede mną ukryć, ale mogłeś powiedzieć mi to
prosto w twarz Justin, że masz mnie dość. Pozbyłbyś się mnie o
wiele szybciej.
-Kurwa mać... to nie tak.
Ja pierdole! Wcale tak o tobie nie myślę. Po prostu... chłopaki
zawalili pewną sprawę i przez to się wkurwiłem. Potem zaczęli
twój temat i mówiłem wszystko co mi ślina na język
przyniesie.-podrapał się po karku
-Podobno człowiek pijany
i zdenerwowany mówi tak naprawdę co myśli.-mruknęłam
-Kłamałem, jasne?! Powiedziałem wiele kłamstw, tam na dole! Nie chce żebyś przestała
się kręcić wokół nas... a zwłaszcza mnie.
Rozszerzyłam oczy
zaskoczona. Nie mam pojęcia czy odebrałam to tak jak powinnam, ale
jeśli się nie mylę, to Justin Bieber właśnie powiedział że nie
chce abym go zostawiła... tak na moje rozumowanie.
Zamrugałam parę razy
przyswajając jego słowa. Bieber usiadł na łóżku obok mnie a
sama jego pochylona głowa, mogła zaszokować. Zazwyczaj jest taki
denerwujący, wymądrzający się i pewny siebie. A teraz. Proszę...
-To wszystko moja wina
Kathe, jeśli wtedy zareagował bym wystarczająco szybko, kiedy
Emilly zaczęła panikować i nie spławiłbym jej, może nic z tych
rzeczy by się nie stało. Wróciłabym bezpiecznie do domu i żaden
facet nie próbował by cię zgwałcić. -ostatnie zdanie wyszło z
jego ust o wiele ostrzej niż poprzednie.
-To nie twoja...
-Oczywiście, że moja
wina! Nie rozumiesz Kathe, jeśli coś by ci się stało, jeśli nie
zdążyłbym cie uratować na czas, nigdy bym sobie tego nie
wybaczył. Odkąd pamiętam nikogo nie dopuszczałem do siebie
wystarczająco blisko, zwłaszcza dziewczyn. Nigdy nie wierzyłem w
pieprzoną miłość czy jakieś inne gówna. Życie zmusiło mnie do
wielu złych rzeczy i prawdopodobnie twoja piękna główka nigdy nie
domyśliłaby się nawet tej najprostszej. Każda laska, która
przewinęła się przez moje życie była tylko i wyłącznie w
jednym celu, żadnych uczuć, żadnych serduszek, żadnych randek.
Nigdy, przenigdy żadna kobieta nie przekroczyła chodź na krok tego
pokoju a ty tutaj jesteś iii...nie przeszkadza mi to, wręcz
przeciwnie. Nasza znajomość zaczęła się w najgorszy z możliwych
sposobów, a jednak siedzisz tu...razem ze mną. I nie żałuje tego.
Wiesz...nigdy nie byłem dobry w takich gadkach i nigdy nie musiałem
ich wymawiać, więc...
-W porządku,
rozumiem.-przerwałam mu i lekko się uśmiechnęłam
-To ja sprowadziłem na
ciebie te wszystkie problemy. Chciałem żebyś trzymała się ode
mnie jak najdalej...ale po prostu nie mogę. Jestem pieprzonym
dupkiem myślącym tylko o sobie, bo mimo wszystko nie mogę pozbyć
się Ciebie z mojej głowy. Myśl sobie co chcesz, ale nie pozwolę
abyś tak po prostu przekroczyła próg tego domu i już więcej tu
nie wróciła, jasne?! Cholera, nie mam pojęcia co się ze mną
dzieje. Czuje się jak pieprzona cipa.-mruknął pod nosem ostatnie
dwa zdania, ale mimo wszystko i tak go usłyszałam.
Zachichotałam. Zaczynałam
się już obawiać zachowania Justina, ale ostatnie zdania jak
najbardziej wskazywały na to, że nadal jest tym samym Justinem
Bieber, być może w moim towarzystwie trochę bardziej miękkim, ale
to nadal ten sam człowiek. Nie miałam zamiaru narzekać, ponieważ
podobało mi się to. Podobało mi się cholernie bardzo że ożywiłam
jakiekolwiek uczucia w zimnym i okropnym jak do tej pory człowieku,
który budził postrach w każdym mieszkańcu Los Angeles.
Chłopak opadł plecami na
łóżko i westchnął głęboko, pocierając dłońmi twarz.
Dopiero teraz zauważyłam
jego podpuchnięte oczy i zmęczenie widoczne na twarzy. Zmarszczyłam
brwi, oblizując suche wargi.
-Spałeś dzisiaj chodź
chwilę?-zapytałam cicho
Jedna ręka odkryła
połowę jego twarzy. Pokręcił głową, wzdychając.
-Kiedy tylko dowiedziałem
się co się stało, próbowałem odnaleźć cię jak
najszybciej.-mruknął
Położyłam się obok
niego i niepewnie przytuliłam się do niego. Chłopak nie odepchnął
mnie, wręcz przeciwnie. Obią mnie jedną ręką w tali i
przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
-Dziękuje.-wyszeptałam
na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć.-Odpocznij a ja wrócę
do domu, okay?-odsunęłam się od niego a następnie wstałam.
-Odwiozę
cię.-odpowiedział, szybko wstając.
-Nie, dziękuje. Naprawdę
sobie poradzę.-uśmiechnęłam się do niego lekko. Nie chciałam
aby zasnął za kierownicą i spowodował jakiś wypadek. Byłam w
stanie dotrzeć sama do domu, i myślę że dzisiaj nie przytrafi mi
się już nic niedobrego.
-Skoro nie chcesz, żebym
cię odwiózł poproszę któregoś z chłopaków.-ominął mnie i
wyszedł przez drzwi.
Szybko go dogoniłam,
ciągnąć za ramię, aby się zatrzymał.
-Co?-mruknął
-Nie o to chodzi, Justin.
Najlepiej jeśli wszyscy zostaniecie w domu i odpoczniecie. Mieliście
ciężką noc. Nie chce żebyś spowodował wypadek i coś ci się
stało.-zaczerwieniłam się lekko wypowiadając swoje myśli na
głos.
Chłopak przechylił głowę
na bok, przyglądając mi się dokładnie, co z kolej zaowocowało
pogłębieniem się rumieńców na moich policzkach.
-Martwisz się o mnie.-nie
usłyszałam w jego głosie niezadowolenia, więc mentalnie
odetchnęłam z ulgą.
-Możesz zostać tutaj.
Wszyscy się prześpimy, a potem ktoś odwiezie cię do domu. Nie
chce abyś wracała sama.-wzruszył lekko ramionami a następnie
podrapał się po karku.
Przysięgam, że nie
rozpoznaje dzisiaj tego chłopaka. Jeszcze wczoraj jakoś nie za
specjalnie go obchodziłam, a dzisiaj najwyraźniej zależy mu na
moim bezpieczeństwie.
-Dzięki, ale naprawdę
muszę wracać do domu. Nie było mnie całą noc.-zagryzłam wargę
wyobrażając sobie w jaki poziom zdenerwowania mogli wpaść moi
rodzice.
-Kazałem Emilly, napisać
do nich sms, że potrzebowała twojej pomocy czy coś takiego i
zostałaś u niej na noc.
Zamrugałam zaskoczona.
Dobrze, że chociaż teraz się o tym dowiaduje, bo kiedy dotarłabym
do domu, sama mogłabym palnąć coś głupiego i wpakować się w
niezłe kłopoty.
W sumie, z jednej strony
chciałam zostać tutaj jeszcze trochę, ale nie chciałam już
zawracać im głowy. Mieli swoje życie i swoje problemy.
Justin najwyraźniej
widząc, że nie ulegnę, mruknął coś pod nosem.
-W porządku. Zamówię ci
chociaż taksówkę.-wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer.
Zamówił taksówkę na nazwisko McCann, co mnie zdziwiło i podał
adres.
Rozłączył się i
schował telefon a następnie z drugiej kieszeni wyjął znajomego mi
iPhona.
Uśmiechnęłam się kiedy
chłopak wyciągnął w moją stronę rękę z telefonem.
-Dziękuje.
Kiwnął głową
-Widzimy się w
szkole?-zapytał a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
Skinęłam głową i
podeszłam do niego całując go w policzek. Jeszcze raz
podziękowałam za wszystko i wyminęłam go.
Nie zrobiłam nawet dwóch
kroków, kiedy zostałam przyciśnięta do ściany a ciepłe, miękkie
usta docisnęły się do moich warg.
Mruknęłam i oddałam
pocałunek. Justin polizał moją dolną wargę i zassał ją lekko a
następnie odsunął się.
Moje gardło nagle stało
się naprawdę suche, więc przełknęłam ślinę.
Justin wyjął z kieszeni
portfel i wyjął z niego 2 banknoty, podając mi je.
Zauważając moje
niezrozumiałe spojrzenie, wyjaśnił że to pieniądze na taksówkę.
Nie chętnie je przyjęłam i podziękowałam.
-Kathe...
Obróciłam się w jego
stronę, czekając aż dokończy.
-Wiem, że bywam
okrutny...ale tylko dlatego, że nie wiem kim innym mógłbym być,
ale nie rezygnuj ze mnie, okay?
Zamrugałam parę razy,
powstrzymując łzy. Miałam ochotę rzucić mu się na szyje, ale w
ostatniej chwili powstrzymałam się.
-Dobrze, Justin. Nie
zrezygnuje.-uśmiechnęłam się lekko
Odkleiłam się od ściany
i pożegnałam się jeszcze raz z chłopakiem.
Schowałam telefon do
kieszeni jeszcze lekko wilgotnych jeansów, i wyszłam na zewnątrz.
Nie musiałam długo czekać na taksówkę, którą skierowałam się
w kierunku domu.
__________________________________
Dzisiaj trochę taki awww *.* Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. :)
Miłego Czytania, Misiaki. :)
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
TWITTER HASHTAG: #onelifeff
Cudowny! Czekam na następny :')
OdpowiedzUsuńJa już chcę next ! Oni muszą być razem ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤ ❤ Julia
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny !!! :D Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńAww to takie cudowne nie rezygnuj ze mnie, okay?💜💜💜
OdpowiedzUsuńOjeju! Oni są dla siebie stworzeni!;D
OdpowiedzUsuń