niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 30: Porozmawiajmy

Kathe POV'

Jęknęłam kiedy do moich uszu dotarły jakieś krzyki. Powoli otworzyła powieki i rozejrzałam się po pokoju. Kilka sekund zajęło mi zlokalizowanie gdzie się znajduje. Pokój Justina. Uśmiechnęłam się lekko, zsunęłam nogi z łóżka i wstałam. Zadrżałam z powodu zimna jakie otoczyło moje ciało. Spojrzałam w dół i zmarszczyłam brwi kiedy zauważyłam że jestem w samym staniku. Rozejrzałam się po pokoju aż w końcu mój wzrok spoczął na czarnej skórzanej kurtce, którą miałam na sobie wcześniej. Chwyciłam ją i zaczęłam zakładać. Syknęłam kiedy przeciągnęłam lewą rękę przez rękaw. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam bandaż, ale postanowiłam na razie o tym nie myśleć. Kiedy usłyszałam ponowne krzyki powoli podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Nie obchodziło mnie, że mogę wyglądać strasznie, lub być może idąc tam wtykam nos w nie swoje sprawy. Może coś się stało i faktycznie powinnam tam zejść, więc też tak zrobiłam. Robiąc małe kroczki zaczęłam zbliżać się w stronę schodów i w takim samym tempie z nich zeszłam. Rozejrzałam się dookoła aż w końcu zlokalizowałam miejsce z którego dobiegała głośna rozmowa. Zatrzymałam się na dźwięk swojego imienia i mimowolnie zaczęłam się przysłuchiwać.
-Ktoś musi jej wyjaśnić, co tak właściwie się stało, nie uważasz? Jest w to wplątana tak samo jak i my i nie mówimy ci o tym pierwszy raz. Ostatnim razem, również miałeś coś z tym zrobić, ale jak widać nie wystarczająco, bo ta dziewczyna przeżyła przez nas piekło tylko dlatego że kręci się w naszym towarzystwie i jacyś popieprzeni gangsterzy postanowili ją porwać, aby zemścić się na nas. Powinna wiedzieć, co się dzieje, chodź w jakimś stopniu. Ktoś powinien z nią porozmawiać a potem odwieźć do domu.
Zmarszczyłam brwi, ale podzielałam słowa Maxa. Chciałabym chodź w małym stopniu wiedzieć, dlaczego tak właściwie zostałam porwana. Co takiego chciał osiągnąć Hamilton porywając mnie? Przecież nie wiedziałam nic przydatnego i nie byłam również kimś ważnym ani kimś kto w jakimś mocny sposób był powiązany z chłopakami aby mu pomóc. Przerwałam swoje rozmyślanie kiedy usłyszałam podniesiony głos Justina.
-Więc co? To wszystko moja wina, tak? To ja wpakowałem ją do tego samochodu i to ja zaplanowałem jej porwanie?! Nikt jej nie kazał kręcić się w naszym towarzystwie, sama się w to wpakowała tylko i wyłącznie ze swojej winy. Gdyby była mądrzejsza, wiedziałaby że z nami nie warto trzymać. Nie jesteśmy towarzystwem z którym wyjdzie do kina jakby cała policja Los Angeles, nie czekała na nasze potknięcie! Nie kręciła by się dookoła nas, gdybyście nie przyjęli ją z otwartymi ramionami, jak nigdy. Co, chcecie ją przelecieć?! Na to czekacie?! W takim razie droga wolna, jest tam na górze i czeka na was!
Wpatrywałam się w swoje nogi myśląc nad słowami Justina. Naprawdę tak bardzo mnie nienawidził? Powinnam chyba wyjść stąd i jeśli naprawdę tak bardzo tego pragnie, wrócić do domu i już nigdy nie kręcić się gdzieś blisko nich. Polubiłam ich. Mimo że Justin bywał dupkiem, potrafił być też miły i uroczy. W moich oczach zebrała się słona woda a już po chwili poczułam jak pierwsza łza spływa po moim policzku. To raczej normalne że mi smutno, skoro właśnie dowiedziałam się że tak jakby jestem niepotrzebna w ich życiu. Nie mam pojęcia dlaczego, ale te słowa wychodzące z ust Justina zabolały mocniej niż usłyszane z ust kogoś innego. Jak w ogóle mógł zasugerować że są mili tylko dlatego że chcą ode mnie czegoś "więcej". Nie jestem takim typem dziewczyny i nigdy w życiu nie dopuściłabym aby coś takiego się stało, zwłaszcza po dzisiejszych wydarzeniach.
-Zamknij się Justin! Nikt nie chce jej przelecieć, więc się ogarnij! Co ci strzeliło do głowy, co?! Udajesz, że wina leży po naszej stronie, a ja bardzo dobrze wiem, że teraz plujesz sobie w twarz, bo sądzisz że to twoja wina. Zależy ci na niej stary i nie pierdol, jasne?! Gdybyś miał ją w dupie, nie robił byś wszystkiego co w twojej mocy aby ją odnaleźć, nie zaniósł byś jej do swojego pokoju, w którym nie przebywa nikt oprócz ciebie i na pewno nie bandażował byś jej zraniono ramienia! Wszyscy wiemy jaki jest Justin Bieber i jeśli ta dziewczyna naprawdę nic by dla ciebie nie znaczyła zostawił byś ją tam na pastwę losu, nawet byś się nie przejął że ktokolwiek został porwany, ponieważ tłumaczyłbyś się że to nie twój problem a nawet gdybyś mógł pozbyłbyś się jej własnoręcznie. Dobra, jesteś skryty i nieprzewidywalny i bardzo często nie wiadomo co ci wpadnie do głowy ale stary, znamy cię długo, nie uważasz? Sam fakt że ją tutaj przyprowadziłeś, był znakiem że coś się dzieje, mimo że zarzekałeś się tak bardzo, że jej nienawidzisz! Tyle razy powtarzałeś że nie warto dopuszczać do siebie kogoś tak blisko, ale może w końcu czas to zmienić, co?! Przemyśl to sobie Justin i zastanów się czego ty tak naprawdę chcesz, i daj jej znać, bo myślę że ta dziewczyna powinna wiedzieć na czym stoi. Ja na jej miejscu chciałbym wiedzieć czy ktoś traktuje mnie mnie jak kobietę czy jak zabawkę.
Otworzyłam buzie i obróciłam się twarzą do salonu. Widziałam dokładnie wszystkich, ale najwidoczniej nikt nie zauważył mnie. Czy to możliwe że Justin coś do mnie czuje? Nie, nie sądzę. Jestem strasznie głupia, że w ogóle o tym pomyślałam.
Bieber wpatrywał się chwilę w coś przed sobą , a następnie obrócił głowę w moją stronę.
Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę. Nie powinno mnie tu być. Szybko pokonałam odległość dzielącą mnie z korytarza do drzwi i wyszłam na zewnątrz. Westchnęłam i już miałam zamykać za sobą drzwi kiedy usłyszałam głos wołający moje imię. Szybko zamknęłam drzwi, kiedy zdałam sobie sprawę, że głos należy do nikogo innego niż do Justina.
Zanim zdążyłam się odsunąć, drzwi otworzyły się ponownie ukazując Justina.
-Gdzie idziesz?-zapytał marszcząc brwi.
-Do domu. Kurtkę przekaże Emilly albo Ryanowi aby ci oddali. Dzięki za wszystko. Cześć.-westchnęłam i obróciłam się twarzą w stronę ulicy.
Syknęłam głośno kiedy poczułam dłoń na moim zabandażowanym ramieniu.
-Sorrki.-mruknął Justin natychmiastowo puszczając moje ramie i stając przede mną.-Musimy porozmawiać.
-Nie sądzę aby to był dobry pomysł, Justin. Wyraziłeś już swoje zdanie i jeśli chcesz abym zniknęła z twojego życia, w porządku.-spuściłam głowę
-Nie...cholera, Kate. Porozmawiajmy, okay? Odwiozę cię potem do domu.
Podniosłam do góry głowę i spojrzałam na niego. Przeczesał dłonią włosy.
-No chodź.-złapał mnie za dłoń i wciągnął do domu. Nie oglądając się za siebie zaprowadził mnie do swojego pokoju, zamknął za nami drzwi na klucz i posadził mnie na swoim łóżku a sam stanął przede mną.
-Nie miałaś tego usłyszeć.-mruknął
Zamrugałam zaskoczona.
-Ohhh... przepraszam, że usłyszałam to co tak naprawdę sądzisz na mój temat. Nie wiem czy chciałeś to przede mną ukryć, ale mogłeś powiedzieć mi to prosto w twarz Justin, że masz mnie dość. Pozbyłbyś się mnie o wiele szybciej.
-Kurwa mać... to nie tak. Ja pierdole! Wcale tak o tobie nie myślę. Po prostu... chłopaki zawalili pewną sprawę i przez to się wkurwiłem. Potem zaczęli twój temat i mówiłem wszystko co mi ślina na język przyniesie.-podrapał się po karku
-Podobno człowiek pijany i zdenerwowany mówi tak naprawdę co myśli.-mruknęłam
-Kłamałem, jasne?! Powiedziałem wiele kłamstw, tam na dole! Nie chce żebyś przestała się kręcić wokół nas... a zwłaszcza mnie.
Rozszerzyłam oczy zaskoczona. Nie mam pojęcia czy odebrałam to tak jak powinnam, ale jeśli się nie mylę, to Justin Bieber właśnie powiedział że nie chce abym go zostawiła... tak na moje rozumowanie.
Zamrugałam parę razy przyswajając jego słowa. Bieber usiadł na łóżku obok mnie a sama jego pochylona głowa, mogła zaszokować. Zazwyczaj jest taki denerwujący, wymądrzający się i pewny siebie. A teraz. Proszę...
-To wszystko moja wina Kathe, jeśli wtedy zareagował bym wystarczająco szybko, kiedy Emilly zaczęła panikować i nie spławiłbym jej, może nic z tych rzeczy by się nie stało. Wróciłabym bezpiecznie do domu i żaden facet nie próbował by cię zgwałcić. -ostatnie zdanie wyszło z jego ust o wiele ostrzej niż poprzednie.
-To nie twoja...
-Oczywiście, że moja wina! Nie rozumiesz Kathe, jeśli coś by ci się stało, jeśli nie zdążyłbym cie uratować na czas, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Odkąd pamiętam nikogo nie dopuszczałem do siebie wystarczająco blisko, zwłaszcza dziewczyn. Nigdy nie wierzyłem w pieprzoną miłość czy jakieś inne gówna. Życie zmusiło mnie do wielu złych rzeczy i prawdopodobnie twoja piękna główka nigdy nie domyśliłaby się nawet tej najprostszej. Każda laska, która przewinęła się przez moje życie była tylko i wyłącznie w jednym celu, żadnych uczuć, żadnych serduszek, żadnych randek. Nigdy, przenigdy żadna kobieta nie przekroczyła chodź na krok tego pokoju a ty tutaj jesteś iii...nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Nasza znajomość zaczęła się w najgorszy z możliwych sposobów, a jednak siedzisz tu...razem ze mną. I nie żałuje tego. Wiesz...nigdy nie byłem dobry w takich gadkach i nigdy nie musiałem ich wymawiać, więc...
-W porządku, rozumiem.-przerwałam mu i lekko się uśmiechnęłam
-To ja sprowadziłem na ciebie te wszystkie problemy. Chciałem żebyś trzymała się ode mnie jak najdalej...ale po prostu nie mogę. Jestem pieprzonym dupkiem myślącym tylko o sobie, bo mimo wszystko nie mogę pozbyć się Ciebie z mojej głowy. Myśl sobie co chcesz, ale nie pozwolę abyś tak po prostu przekroczyła próg tego domu i już więcej tu nie wróciła, jasne?! Cholera, nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Czuje się jak pieprzona cipa.-mruknął pod nosem ostatnie dwa zdania, ale mimo wszystko i tak go usłyszałam.
Zachichotałam. Zaczynałam się już obawiać zachowania Justina, ale ostatnie zdania jak najbardziej wskazywały na to, że nadal jest tym samym Justinem Bieber, być może w moim towarzystwie trochę bardziej miękkim, ale to nadal ten sam człowiek. Nie miałam zamiaru narzekać, ponieważ podobało mi się to. Podobało mi się cholernie bardzo że ożywiłam jakiekolwiek uczucia w zimnym i okropnym jak do tej pory człowieku, który budził postrach w każdym mieszkańcu Los Angeles.
Chłopak opadł plecami na łóżko i westchnął głęboko, pocierając dłońmi twarz.
Dopiero teraz zauważyłam jego podpuchnięte oczy i zmęczenie widoczne na twarzy. Zmarszczyłam brwi, oblizując suche wargi.
-Spałeś dzisiaj chodź chwilę?-zapytałam cicho
Jedna ręka odkryła połowę jego twarzy. Pokręcił głową, wzdychając.
-Kiedy tylko dowiedziałem się co się stało, próbowałem odnaleźć cię jak najszybciej.-mruknął
Położyłam się obok niego i niepewnie przytuliłam się do niego. Chłopak nie odepchnął mnie, wręcz przeciwnie. Obią mnie jedną ręką w tali i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
-Dziękuje.-wyszeptałam na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć.-Odpocznij a ja wrócę do domu, okay?-odsunęłam się od niego a następnie wstałam.
-Odwiozę cię.-odpowiedział, szybko wstając.
-Nie, dziękuje. Naprawdę sobie poradzę.-uśmiechnęłam się do niego lekko. Nie chciałam aby zasnął za kierownicą i spowodował jakiś wypadek. Byłam w stanie dotrzeć sama do domu, i myślę że dzisiaj nie przytrafi mi się już nic niedobrego.
-Skoro nie chcesz, żebym cię odwiózł poproszę któregoś z chłopaków.-ominął mnie i wyszedł przez drzwi.
Szybko go dogoniłam, ciągnąć za ramię, aby się zatrzymał.
-Co?-mruknął
-Nie o to chodzi, Justin. Najlepiej jeśli wszyscy zostaniecie w domu i odpoczniecie. Mieliście ciężką noc. Nie chce żebyś spowodował wypadek i coś ci się stało.-zaczerwieniłam się lekko wypowiadając swoje myśli na głos.
Chłopak przechylił głowę na bok, przyglądając mi się dokładnie, co z kolej zaowocowało pogłębieniem się rumieńców na moich policzkach.
-Martwisz się o mnie.-nie usłyszałam w jego głosie niezadowolenia, więc mentalnie odetchnęłam z ulgą.
-Możesz zostać tutaj. Wszyscy się prześpimy, a potem ktoś odwiezie cię do domu. Nie chce abyś wracała sama.-wzruszył lekko ramionami a następnie podrapał się po karku.
Przysięgam, że nie rozpoznaje dzisiaj tego chłopaka. Jeszcze wczoraj jakoś nie za specjalnie go obchodziłam, a dzisiaj najwyraźniej zależy mu na moim bezpieczeństwie.
-Dzięki, ale naprawdę muszę wracać do domu. Nie było mnie całą noc.-zagryzłam wargę wyobrażając sobie w jaki poziom zdenerwowania mogli wpaść moi rodzice.
-Kazałem Emilly, napisać do nich sms, że potrzebowała twojej pomocy czy coś takiego i zostałaś u niej na noc.
Zamrugałam zaskoczona. Dobrze, że chociaż teraz się o tym dowiaduje, bo kiedy dotarłabym do domu, sama mogłabym palnąć coś głupiego i wpakować się w niezłe kłopoty.
W sumie, z jednej strony chciałam zostać tutaj jeszcze trochę, ale nie chciałam już zawracać im głowy. Mieli swoje życie i swoje problemy.
Justin najwyraźniej widząc, że nie ulegnę, mruknął coś pod nosem.
-W porządku. Zamówię ci chociaż taksówkę.-wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer. Zamówił taksówkę na nazwisko McCann, co mnie zdziwiło i podał adres.
Rozłączył się i schował telefon a następnie z drugiej kieszeni wyjął znajomego mi iPhona.
Uśmiechnęłam się kiedy chłopak wyciągnął w moją stronę rękę z telefonem.
-Dziękuje.
Kiwnął głową
-Widzimy się w szkole?-zapytał a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
Skinęłam głową i podeszłam do niego całując go w policzek. Jeszcze raz podziękowałam za wszystko i wyminęłam go.
Nie zrobiłam nawet dwóch kroków, kiedy zostałam przyciśnięta do ściany a ciepłe, miękkie usta docisnęły się do moich warg.
Mruknęłam i oddałam pocałunek. Justin polizał moją dolną wargę i zassał ją lekko a następnie odsunął się.
Moje gardło nagle stało się naprawdę suche, więc przełknęłam ślinę.
Justin wyjął z kieszeni portfel i wyjął z niego 2 banknoty, podając mi je.
Zauważając moje niezrozumiałe spojrzenie, wyjaśnił że to pieniądze na taksówkę. Nie chętnie je przyjęłam i podziękowałam.
-Kathe...
Obróciłam się w jego stronę, czekając aż dokończy.
-Wiem, że bywam okrutny...ale tylko dlatego, że nie wiem kim innym mógłbym być, ale nie rezygnuj ze mnie, okay?
Zamrugałam parę razy, powstrzymując łzy. Miałam ochotę rzucić mu się na szyje, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się.
-Dobrze, Justin. Nie zrezygnuje.-uśmiechnęłam się lekko
Odkleiłam się od ściany i pożegnałam się jeszcze raz z chłopakiem.
Schowałam telefon do kieszeni jeszcze lekko wilgotnych jeansów, i wyszłam na zewnątrz. Nie musiałam długo czekać na taksówkę, którą skierowałam się w kierunku domu.


__________________________________

Dzisiaj trochę taki awww *.* Ale nic co dobre nie trwa wiecznie. :) 
Miłego Czytania, Misiaki. :)

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
TWITTER HASHTAG: #onelifeff


7 komentarzy: