Kathe POV’
Po zakończonych
Piątkowych zajęciach pojechałam do jednej z największych galerii handlowych w
Los Angeles, gdzie spotkałam się z Emilly i wybrałam prezent dla Justin’a,
który mogłam odebrać dopiero w Sobotę popołudniu. Em zaciągnęła mnie jeszcze do
kilku innych sklepów i spędziliśmy w każdym z nich prawie po 20 minut, więc
cieszyłam się niemiłosiernie kiedy wróciłam do domu i z westchnieniem ulgi
upadłam na swoje łóżko.
Rodzice przy
śniadaniu poinformowali mnie, że wrócą dzisiaj trochę wcześniej z pracy aby
spakować się na wyjazd służbowy do San Francisco, ponieważ wcześniej nie mieli
na to czasu.
Tym razem jako jedni
z kilku reprezentantów firmy jadą uzgodnić jakieś ważne warunki umowy z bardzo
bogatym człowiekiem.
Spojrzałam na zegarek
znajdujący się na mojej szafce nocnej i wcale nie zdziwiłam się widząc godzinę
20:50. Zdecydowanie zakupy zajęły nam o wiele więcej, czasu niż się
spodziewałam.
Odłożyłam do
garderoby dwie torby, które przytargałam ze sobą z galerii i zeszłam na dół, w
celu przygotowania sobie kolacji.
Powędrowałam z
przygotowanym już jedzeniem do salonu i włączyłam telewizor szukając czegoś
ciekawego. Uśmiechnęłam się zadowolona kiedy odnalazłam dopiero zaczynający się
„The Choice”. Ułożyłam się wygodnie i sięgnęłam po pierwszą przygotowaną przeze
mnie kanapkę.
Byłam prawie w
połowie filmu kiedy usłyszałam trzask drzwi frontowych i głos mamy, krzyczący
że idą się pakować, bo inaczej spóźnią się na samolot.
Dosłownie 30 minut
później obydwoje stali już przede mną, żegnając się.
- O której macie
samolot? – zapytałam
- 23:40.-
odblokowałam telefon i spojrzałam na godzinę. 22:20.
- No to faktycznie,
musicie się śpieszyć jeśli chcecie w spokoju przejść odprawę.- przytuliłam ich
ostatni raz i odprowadziłam do drzwi.
- Pamiętaj żeby
zamknąć za nami, na klucz.- przypomniał tata.
- Wiem. Miłej
Podroży.- uśmiechnęłam się do nich.
- Uważaj na siebie!-
krzyknęła mama zatrzymując się przy drzwiach samochodu a następnie wsiadła do
niego. Pomachałam im, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do salonu aby
skończyć oglądanie filmu.
Kilka minut przed
pierwszą w nocy, w końcu położyłam się do łóżka ze zmarszczoną skórą palców,
przez zza długie przesiadywanie w wannie.
Przytuliłam głowę do
poduszki i przymknęłam powieki.
- Kurwa.- mruknęłam i
zakryłam kołdrą głowę, chcąc uciszyć, cichy, denerwujący odgłos.
Zajęło mi mniej
więcej dwie minuty, zorientowanie się, że coś jest nie tak. Wciągnęłam
gwałtownie powietrze do płuc i odkryłam głowę nasłuchując dźwięku. Zdecydowanie
to prawda, że człowiek w ciągu nocy jest bardziej wyczulony na nawet najcichsze
hałasy. Przełknęłam ślinę i postanowiłam to sprawdzić. Powoli wstałam z łóżka i
cicho otworzyłam drzwi od pokoju, wychodząc na korytarz. Na palcach zaczęłam
schodzić po schodach, lecz w połowie ich zatrzymałam się zaczynając trząść się
z nerwów, kiedy zlokalizowałam dźwięk. Wpatrywałam się przez chwilę w drzwi
frontowe, lecz szybko wróciłam na górę. Zamknęłam drzwi od pokoju na klucz,
zabrałam telefon z szafki nocnej i powędrowałam do garderoby, zamykając za sobą
drzwi. Nie mając pojęcia co robić, trzęsącymi się dłońmi, wybrałam numer
Justin’a i przystawiłam telefon do ucha.
- No dalej.-
mruknęłam, modląc się w myślach aby odebrał.
-Halo- odezwał się po
kilku sygnałach, zachrypniętym głosem.
- Justin.. ktoś
próbuje dostać się do domu.- byłam coraz bliższa płaczu, lecz starałam się
powstrzymywać.
- Kathe… A co z
twoimi rodzicami?
- Wyjechali do San
Francisco.
- Kurwa… Masz gdzie
się schować, albo jakoś uciec z domu?- zapytał a w tle było już słychać dźwięk
krzątania się.
- Nie mam innego
wyjścia.- pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach.
- Gdzie obecnie
jesteś?- zapytał. W tle było słychać głośne pikanie a już po chwili głosy
chłopców, pytających co się dzieje. Chłopak oznajmił, że ktoś próbuje włamać
się do mojego domu, a następnie skupił całą swoją uwagę na rozmowie ze mną. –
Słyszysz mnie?
- Tak. Jestem w
garderobie.
- Jest tam jakieś
miejsce, gdzie możesz się schować?- Podświetliłam sobie pomieszczenie
telefonem, rozejrzałam się dookoła i ponownie przystawiłam telefon do ucha
mrucząc ciche „TAK”.
- Więc schowaj się, a
my już jedziemy. Wycisz telefon i nie wychodź póki nie przyjdę po Ciebie,
jasne?
- Tak.-
odpowiedziałam.
- Wszystko będzie
dobrze. Kocham Cię.- nie dane było mi odpowiedzieć, ponieważ chłopak już się
rozłączył. Wyciszyłam telefon i podświetlając sobie drogę, ponieważ
pomieszczenie było kompletnie ciemne, na kolanach weszłam pod okrągły wieszak z
ubraniami i doczołgałam się na sam koniec, następnie zasłaniając się jak
najdłuższymi ubraniami.
Zacisnęłam oczy,
kiedy usłyszałam dość głośny hałas z dołu i głośne kroki, na korytarzu.
- Obiecuje być
grzeczną dziewczynką, tylko proszę, żeby mnie nie znaleźli.- wyszeptałam i już
dosłownie sekundę później mogłam usłyszeć obce głosy wydobywające się z mojego
pokoju.
- I gdzie ona jest?
- Musi gdzieś tu być, Thomas mówił, że nie wychodziła z domu.- oznajmił ktoś inny.
- Jeśli ten idiota
znowu coś przegapił, obiecuje że własnoręcznie poderżnę mu gardło. Sprawdźcie
tamte drzwi.- oblizałam nerwowo usta, kiedy światło w garderobie zaświeciło
się. Zacisnęłam powieki, odmawiając w myślach przeróżne modlitwy.
- Pusto, szefie.-
światło zgasło, a drzwi zamknęły się. Odetchnęłam z ulgą i cieszyłam się, że
ktokolwiek to był nie postanowił dokładnie wszystkiego przeszukać. Nie
ukrywajmy garderoba na pierwszy rzut oka, nie wygląda na żaden labirynt.
- Ta mała suka, musi
gdzieś tu być, chyba że mają tu jakieś pieprzone ukryte wyjście. Sprawdźcie resztę pomieszczeń, bo Rogers nas zabije, jeśli jej nie przywieziemy.- tym razem
usłyszałam trzask drzwi od pokoju.
Po około 5 minutach
usłyszałam głośny trzask drzwi na dole i krzyki. Odetchnęłam z ulgą rozpoznając
głos chłopców.
- Dzięki Bogu.-
westchnęłam, nasłuchując.
Zagryzłam wargę
słysząc otwierające się drzwi od mojego pokoju a następnie te od garderoby.
Światło zapaliło się a cichy głos Justin’a sprawił, że na kolanach wyszłam z
ukrycia.
- Wszystko w
porządku?- chłopak podszedł do mnie. Zignorowałam dziwnie wyglądającą broń w
jego ręku i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
- Wszystko dobrze.-
mruknęłam w jego szyję.
- Spakuj
najpotrzebniejsze rzeczy i poczekaj na mnie w pokoju.- chłopak pocałował mnie w
czoło i szybkim krokiem wyszedł z pokoju, poprawiając broń w swojej dłoni.
Minęło ponad pół
godziny od kąt Bieber wyszedł z pokoju. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje,
więc chwyciłam małą, podręczną torbę i ubrana w normalne ubrania wyszłam z
pokoju. Zatrzymałam się przy schodach słysząc hałasy i wzięłam głęboki oddech
powoli schodząc na dół. Zatrzymałam się w połowie schodów, zasłaniając wolną
ręką buzię i wpatrując się w prawdopodobnie, martwe ciało leżące na podłodze.
Jako pierwszy zauważył mnie Max i zagwizdał, zwracając uwagę reszty i z kwaśną
miną wykonał ruch ręką, każąc mi tym zejść na dół. Stojąc na korytarzu
zauważyłam młodego, nieprzytomnego chłopaka, przywiązanego do krzesła.
Podskoczyłam wystraszona, kiedy przy moim boku nie wiadomo skąd pojawił się
Justin.
- Kazałem Ci czekać
na górze.- warknął.
Wpatrywałam się przez
chwilę w niego, nie wiedząc co powiedzieć, aż spuściłam wzrok na swoje buty. –
Wiecie co robić. Za godzinę jestem.- oznajmił oschle i wyszedł z domu, nawet na
mnie nie patrząc.
- Idź za nim.-
oznajmił Ryan i uśmiechnął się lekko.
Westchnęłam i wyszłam
przed dom, rozglądając się po okolicy. Skierowałam się w stronę ulicy, zgadując
że właśnie tam jest zaparkowany samochód chłopaka, a raczej dwa Bentley’e.
Skierowałam się do
pierwszego z nich zauważając uchyloną szybę od strony kierowcy i wsiadłam na
miejsce pasażera, kładąc torbę na swoich kolanach.
Spojrzałam na
Justin’a który wpatrywał się w domy po swojej stronie i palił papierosa.
- Co się dzieje?-
zapytałam cicho wpatrując się przed siebie. Chłopak machnął dłonią uciszając
mnie, wyrzucił niedopałek przez okno, które od razu zamknął i odpalił samochód
wycofując na ulicę.
Przez całą drogę do
domu chłopców w samochodzie panowała niezręczna cisza, więc cieszyłam się kiedy
chłopak zaparkował pod domem i wysiadł z samochodu, czekając na mnie przy
drzwiach. Kiedy do niego dotarłam chłopak otworzył drzwi, wstukał kod i zamknął
je za nami.
- Czuj się jak u
siebie, tylko nie próbuj nigdzie wychodzić, bo dom będzie zamknięty na cztery
spusty.- oznajmił i wbiegł po schodach do góry, minutę później zbiegając na dół
i chowając coś za swoją koszulkę.
- Kiedy wrócisz?-
zapytałam przyglądając się chłopakowi.
- Jak załatwię kilka
spraw.- mruknął, zaciskając szczękę i podszedł do mnie wolnym krokiem. – Uważaj
na siebie.- dotknął dłonią mojego policzka i kciukiem zahaczył o moją dolną
wargę a następnie odsunął się, wpisał kod zabezpieczający dom i wyszedł patrząc
ostatni raz na mnie przez ramię. Słyszałam dźwięk przekręcającego klucza w
drzwiach i stałam na środku korytarza, puki nie usłyszałam dźwięku
odjeżdżającego samochodu.
- Co jeszcze nam się
przydarzy?- zapytałam samą siebie i powoli wdrapałam się po schodach do pokoju
chłopaka.