poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 53: Nie rób mi tego!

Kathe POV’

Z mokrymi policzkami wbiegłam do budynku szpitala, rozglądając się za jakimś punktem informacyjnym. Szybkim krokiem skierowałam się w kierunku korytarza i praktycznie zaczęłam biec kiedy zobaczyłam duży szyld z napisem „INFORMACJA”.
Za biurkiem siedziała starsza kobieta – około 55 lat- kiedy tylko mnie zobaczyła zmarszczyła lekko brwi, a następnie uśmiechnęła się lekko.
- W czym mogę Ci pomóc, kochanie?- zapytała, podając mi pudełko chusteczek.
Kiwnęłam głową, zabrałam jedną chusteczkę z pudełeczka i przełknęłam ogromną gulę w moim gardle nie pozwalającą mi się wysłowić.
Poprawiłam torbę na moim ramieniu i nabrałam powietrza do płuc, pociągając co chwilę nosem.
- Ju-Justin Bie-Bieber- wyszlochałam
Starsza kobieta przyglądała mi się chwilę, jakby niespodziewana się usłyszeć tego nazwiska.
-Pomo-może mi Pa-pa-pani?
Starsza Pani potrząsnęła głową.
- Pani jest kimś z rodziny?- oblizałam suche usta i pokiwałam głową, nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć. – Pan Bieber został przywieziony kilka minut temu. Obecnie jest przygotowany do operacji. Czwarte pięto, drzwi numer 96.
- Dziękuje- obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wind, które minęłam kilka minut temu.
Nacisnęłam kilka razy przycisk przywołujący windę, mając nadzieje, że w ten sposób znajdzie się ona szybciej na dole. Po jakichś 4 minutach czkania, weszłam do pustej windy i nacisnęłam przycisk z numerem 4. Oparłam się o brązową ścianę windy i zakryłam twarz dłońmi szlochając głośno. Moje ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć kiedy drzwi otworzyły się na odpowiednim piętrze. Wysiadłam z windy i małymi kroczkami przez miękkie nogi, ruszyłam w kierunku szklanych drzwi z dużym napisem „4”.
Wytarłam policzki i nos w chusteczkę, którą otrzymałam na parterze i zaczęłam rozglądać się po poszczególnych numerach sal.
82, 83, 84… przyśpieszyłam kroku, domyślając się że sala operacyjna będzie znajdować się na samym końcu korytarza.
Popchnęłam niebieskie drzwi z napisem „Sala Operacyjna 4” i rozpłakałam się jeszcze bardziej kiedy po drugiej stronie zobaczyłam chłopców. Cała piątka wstała na mój widok. Jako pierwszy podszedł do mnie Chris i mocno przytulił.
-C-co si-się stał-sta-stało?- zapłakałam w jego koszulkę.
- Usiądź Kathe, za chwilę wszystko Ci wyjaśnię.- westchnął chłopak i odsunął się delikatnie od mojego ciała, następnie posadził mnie na jednym z wolnych plastikowych krzeseł a sam ukucnął przede mną.
- Justin chciał jak najszybciej wrócić do LA, więc postanowiliśmy załatwić kilka ostatnich rzeczy, które mieliśmy w planie, kilka godzin przed wyznaczonym czasem. Pojechałem z Justin’em spotkać się z naszym starym kumplem na stary parking, a Ryan miał zostać w hotelu i zająć się czymś innym. Czekaliśmy 15 minut, ale nikt się nie zjawiał, więc mieliśmy już się zwijać ale w ostatniej chwili przyjechały dwa terenowe auta. Od razu przygotowaliśmy broń, bo wiesz zamiast jednej osoby wysiadło dziesięć. Justin rozmawiał z jak się wydawało naszym kumplem kawałek przede mną i nie mam pojęcia jakim cudem, ale ktoś podszedł mnie od tyłu i przyłożył gnata do skroni. Zanim zdążyłem mrugnąć wszyscy stali już z wyciągniętymi brońmy wycelowanymi w Justin’a.- zasłoniłam ręką usta, przygotowując się na najgorsze.- Wiesz sama, ze Justin zawsze walczy do samego końca, więc mimo tego że dziewięć osób celowało w niego on i tak wyciągnął swoją broń i gdybym nie był pilnowany prawdopodobnie też bym to zrobił. Pierwszy wystrzał wylądował w ramieniu Justin’a. Bieber skulił się ale praktycznie cały magazynek wpakował w ludzi stojących przed nim. Pozbył się pięciu, ale i tak na głowie mieliśmy kolejnych pięciu. Dostał postrzał w klatkę piersiową i praktycznie od razu powaliło go to na ziemi, ale to i tak ich nie powstrzymało. Skopali go, zabrali swoich martwych ludzi i odjechali, a no i na koniec sam dostałem w łeb, co mnie trochę przyćmiło, ale nie na długo. Zadzwoniłem po pogotowie i tym sposobem się tutaj znaleźliśmy.- dopiero teraz zauważyłam jego rozcięty łuk brwiowy i spuchnięte oko.
Rozpłakałam się jak małe dziecko i skuliłam na krzesełku.
- Przepraszam Kathe, gdybym był bardziej czujny, może zdołałbym mu pomóc, tak bardzo Cię przepraszam. – Chris objął mnie ramionami i mocno przytulił.
Spojrzałam na resztę i ich powaga oraz spuszczone głowy, sprawiły, że wiedziałam iż z Justin’em nie jest najlepiej.
Do pomieszczenia wbiegła pielęgniarka i zanim zdążyłam mrugnąć już zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Sali operacyjnej.
- W p-po-porządku Ch-ris, t-to nie two-twoja win-wina.- przytuliłam chłopaka i odsunęłam się po chwili wstając z krzesła.
Oparłam czoło o zimną ścianę i przymknęłam na sekundę oczy. Usiadłam z powrotem na plastikowym krześle, szlochając i w duchu modląc się aby Justin’owi nie stało się nic poważnego.

***
Drzwi od Sali otworzyły się a w nich stanął lekarz w niebieskim fartuchu, ubrudzonym krwią. Wszyscy jak na zawołanie podnieśliśmy się z krzeseł.
- Informacje mogę podać tylko najbliższej rodzinie. – wredny uśmiech lekarza dało się zauważyć już na kilka metrów.
- Wszyscy jesteśmy jego rodziną. Justin ma dużą rodzinę.- odezwał się Luke.
- W sumie, nie obchodzi mnie to. Większość i tak nigdy nie podaje prawdziwych informacji a mi nie chcę się sprawdzać czy mówicie prawdę. W każdym razie przykro mi lub też nie, ale Justin Bieber oficjalnie jest martwy.- mruknął lekarz i uśmiechnął się szeroko, obracając się na pięcie i wychodząc z korytarza.
Upadłam na kolana, chowając twarz w dłoniach.
- Nie to nie może być prawda, nie może… Muszę Go zobaczyć!- wstałam gwałtownie i wbiegłam do sali gdzie od kilku godzin odbywała się operacja mojego chłopaka.
Sala była ciemna a w środku znajdowała się duża szpitalna lampa, oświecająca duże szpitalne łóżko z odznaczającym się na nim ciałem przykrytym niebieskim materiałem. Podbiegłam do łóżka i szybkim ruchem zdjęłam materiał z jego twarzy. Po raz drugi upadłam na kolana i zaczęłam wabić pięściami po brzegu łóżka.
- Nie możesz! Nie możesz mnie zostawić! Nie teraz! Błagam nie teraz!- chwyciłam w moje ciepłe ręce jego zimną, bladą twarz. – Proszę Kochanie! Nie możesz mnie zostawić! Nie rób mi tego! Obudź się, słyszysz, obudź!- krzyczałam mając nadzieje, że to sprawi aby otworzył swoje cudowne oczy.- Bieber, do cholery! Nie możesz mnie zostawić, nie możesz…- moje łzy spływały na jego odkryte ramie. – Bez Ciebie nie mam po co żyć.

***
- Kurwa Mać, obudź się do cholery!- wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam krzyk przy moim uchu.
Otworzyłam oczy i zaczęłam szlochać, nie potrafiąc się uspokoić.
- Nie… on nie może mnie zostawić! Ja nie potrafię bez niego żyć, nie może… on nie może!- krzyczałam.
Ryan objął mnie mocno i usadził powrotem na krześle, kiedy wstałam ruszając w kierunku sali operacyjnej.
- Spokojnie Kathe... to był tylko sen. Justin’owi nic nie będzie. Lekarze zaraz wyjdą i powiedzą, że operacja się udała a on musi odpoczywać, słyszysz? On Cię nie zostawi, jesteś jego oczkiem w głowie. Za bardzo się do siebie przywiązaliście, aby kończyć to w ten sposób. Mam zamiar doczekać waszego ślubu i gromadki dzieci, dla których będę wujkiem. A teraz weź głęboki wdech i się uspokój. – zrobiłam tak jak prosił chłopak i przetarłam wierzchem ręki mokre policzki. Oparłam czoło o ramie i chłopaka.
- Dziękuje.- wymamrotałam.
- Nie ma za co. Za chwilę wszystko się skończy, a my będziemy mogli go zobaczyć.- pogłaskał mnie po plecach i sam westchnął. – Cokolwiek Ci się przyśniło, nie będzie miało miejsca w rzeczywistości.


______________________

Taki dodatek, żeby was trochę potrzymać w niepewności do Soboty/ Niedzieli. :D 



11 komentarzy:

  1. Jak to soboty lub niedzieli? ;o nie wytrzymamm :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow
    Mam łezki w oczach!
    Ale i tak rozdział cudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że to byl tylko sen rozdzial super ☺️

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudo! Dobrze że to był tylko sen bo już prawie sie popłakałam. Mam nadzieje że szybciej uporasz sie ze wstawieniem kolejnej części bo nie moge się doczekać. Mam nadzieje że Justin wyjdzie z tego cało. Jesteś rewelacyjna ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu prawie padłam na zawał jak ten wredny lekarz powiedział że Justin nie żyje dziewczyno nie rób mi takich rzeczy. Czekam na next 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie , aż do soboty lub niedzieli ? Okrutna ty XD ! ( nie traktuj tego poważnie , żarcik taki) Tak na serio to wiedziałam ze go nie zabijesz, nie mogłabyś nam tego zrobić i tego nie zrobisz, prawda ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieje, że nam tego nie zrobi

      Usuń
  7. Wstawisz dzisiaj kolejny rozdział?? Proosze

    OdpowiedzUsuń