Kathe POV’
Zbiegłam po schodach
ignorując krzyki chłopaków. Przecisnęłam się przez tańczący tłum, nie zwracając
uwagi na nieprzyjemne słowa skierowane w moją stronę.
Odetchnęłam z ulgą
kiedy dotarłam do odpowiedniego miejsca i uśmiechnęłam się lekko.
Blondynka która
dosłownie kilka sekund temu przystawiała się do MOJEGO chłopaka, właśnie
siedziała na zimnej podłodze, ze skwaszonym wyrazem twarzy. Justin stał nad nią
wykrzykując w jej stronę wszystkie możliwe przekleństwa.
Nie to, że nie ufam
Bieber’owi, ale odetchnęłam z ulgą kiedy okazało się że Justin nie odwzajemnił
jej pocałunku.
Podeszłam bliżej
kiedy sytuacja zaczęła się nieco zaostrzać, zwracając tym uwagę innych ludzi.
- Czego nie zrozumiałaś
w pieprzonym „Nie”, mała suko?!- wrzasnął
Dziewczyna skuliła
się lekko i spróbowała podnieść z podłogi, ale niestety dla niej, szatyn
popchnął ją dłonią z powrotem na podłogę.
- I co myślisz że tak
po prostu spierdolisz mi z przed nosa?!- zaśmiał się nieszczerze, tym śmiechem,
który nigdy nie wróżył niczego dobrego.
Zaczynałam się trochę
bać, ponieważ wiedziałam do czego zdolny jest Justin. Na Miłość Boską byliśmy w
jednym z najbardziej zaludnionych klubów w mieście, nie chcę aby zrobił coś,
czego później wszyscy poniesiemy konsekwencje.
Położyłam swoją dłoń
na ramieniu Bieber’a, chcąc go nieco uspokoić, lecz chłopak zrzucił moją rękę.
-Spierdalaj.- syknął
nie odwracając się nawet w moją stronę.
Zaskoczona podniosłam
brwi do góry.
- Justin, daj jej
spokój. Myślę, że zrozumiała już swój błąd.- spróbowałam ponownie, tym razem go
nie dotykając.
W końcu głowa
chłopaka obróciła się w moją stronę. Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy
zobaczyłam jego nienaturalnie ciemne tęczówki, niemal czarne.
- Czego nie rozumiesz
w słowie „spierdalaj”?- warknął.
Zamrugałam powiekami,
nie wiedząc gdzie mam patrzeć, ponieważ jego wzrok był za bardzo przerażający,
abym wpatrywała się w jego oczy, dlatego spuściłam głowę na dół.
- Bieber, do kurwy
uspokój się! Rozmawiasz ze swoją dziewczyną, która próbuje Ci pomóc, kutasie!-
usłyszałam krzyk Chaz'a, gdzieś zza moich pleców.
Kątem oka widziałam
jak Justin patrzy w jego stronę a następnie rusza, jak się domyślam do miejsca
gdzie stoi chłopak.
Obróciłam się aby
widzieć co się dzieje. Chaz nie stał wcale tak daleko, więc dokładnie mogłam
usłyszeć ich rozmowę, a raczej krzyki, przebijające się przez głośną muzykę.
- Zamknij ryj i nie
mów mi do kurwy co masz robić, jasne?!- szatyn zamachnął się złożoną w pięść
dłonią i uderzył Chaz'a prosto w nos, przez co ten zachwiał się lekko w
ostatniej chwili łapiąc równowagę i trzymając krwawiące miejsce. Z opóźnieniem
obok Chaz'a pojawiła się reszta chłopaków. -A teraz odpierdolcie się ode mnie
wszyscy!- krzyknął i uśmiechnął się wrednie a następnie obrócił się całkowicie
w moją stronę. Dosłownie przez sekundę jego wzrok spotkał się z moim. Chłopak
ominął wszystkich i zaczął kierować się w kierunku wyjścia. Luke, Ryan i Chris od
razy ruszyli za nim.
Zagryzłam dolną wargę
ze zdenerwowania i obróciłam się w kierunku wciąż siedzącej na podłodze
dziewczyny.
-Jesteś z siebie
zadowolona?! Tak się dzieje, kiedy wchodzisz w drogę niebezpiecznym ludziom, a
tym bardziej zajętym!- krzyknęłam i podeszłam do Chaz'a chcąc mu pomóc.
Wyszliśmy na zewnątrz
wraz z lekko podpitym Max’em, odprowadzani ciekawymi spojrzeniami innych, którzy
starali się udawać, że wcale nas nie obserwują.
Byłam pewna, że
większość z nich rozpoznała chłopców, więc czym prędzej musieliśmy się stamtąd
wynosić, bo przecież nie wiadomo czy ktoś nie zadzwonił po policje.
- Przepraszam Cię za
niego.- odsunęłam dłoń chłopaka od jego krwawiącego nosa, chcąc zobaczyć czy
nie jest złamany.
Kilka słonych kropli
zdążyło już spłynąć po moich policzkach, dlatego osuszyłam je trochę wierzchem
ręki.
-Daj spokój, to
niepierwszy raz kiedy któryś z nas dostaje od niego wpierdol. To cholernie
dziwne, ale kiedy ta jego gorsza strona przejmuje nad nim kontrole, staje się
jakimś cudem kurewsko silny. Dlatego cieszę się, że nie zrobił Ci krzywdy, a
mną się nie przejmuj, bywało się w gorszych sytuacjach.- uśmiechnął się lekko i
odsunął moją dłoń od swojego nosa i przyłożył na jej miejsce swoją.
- Zawsze
zastanawiałem się jak to działa, że za każdym razem jego oczy są takie
popieprzone, kiedy jest wkurwiony.- wymamrotał Max, lekko bełkocząc.
- Zamknij się.
Wtrącisz się do rozmowy, kiedy wytrzeźwiejesz. Tobie na dzisiaj już wystarczy.-
uciszył go Chaz.
Drgnęłam kiedy
zobaczyłam zbliżających się w naszą stronę resztę chłopaków, niestety bez
Justin’a. Nabrałam powietrza do płuc czekając na jakieś informacje.
- Wstał do auta i
odjechał. Nie ma sensu go gonić, bo przecież nie dościgniemy go Bentley’em.-
oznajmił Luke.
Spuściłam głowę na
dół, nie wierząc w to co słyszę. Tak po prostu sobie odjechał?
- Jak się czujesz
Kathe?- zaczytał Ryan.
Wzruszyłam ramionami,
bo szczerze mówiąc sama dokładnie nie wiedziałam jak się czuje. Na pewno byłam
smutna, zmartwiona i lekko wściekła.
- Myślę, że na
dzisiaj nam wszystkim wystarczy. Zbieramy się.- westchnął Luke i obrócił się na
pięcie, jak się domyślam ruszając w kierunku samochodu, więc wszyscy od razu
ruszyliśmy za nim.
W samochodzie było
tylko 5 miejsc, więc Chris usiadł w bagażniku. Była jeszcze oczywiście opcja
abym usiadła komuś na kolanach, ale żaden z nich pomimo naszej znajomości, nie
odważył się tego zrobić, ponieważ byłam „ Dziewczyną Przyjaciela” mimo, że
Justin’a nie było z nami, ponieważ zachował się jak kompletny dupek i zostawił
mnie tak jakby samą.
Może faktycznie było
dobrze tak jak ustalili, ponieważ nieczuła bym się komfortowo siedząc na
kolanach kogokolwiek z nich.
Dochodziła godzina 1
w nocy, kiedy chłopcy zaparkowali samochód kawałek przed moim domem.
Już chciałam
wysiadać, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie Luke.
- Kathe, poczekaj.
Wiemy co ten idiota dzisiaj zrobił, ale mimo to proszę Cię żebyś go nie
skreślała. To dobry chłopak, ma trochę problemów, ale kiedy ochłonie, na pewno
dotrze do niego dzisiejszy wieczór. Ktoś musi walczyć z jego demonami i
jakkolwiek oklepanie to brzmi, ty mu pomagasz. Bieber jest silnym chłopakiem,
ale ty mu dajesz jeszcze więcej siły. Jeśli z niego zrezygnujesz, sam jeden
sobie z nimi nie poradzi. – odchyliłam na chwilę głowę do tyłu, przetwarzając
jego słowa w głowie.
- Jeśli on ze mnie
nie zrezygnuje, ja też tego nie zrobię.- mruknęłam i wysiadłam z samochodu,
zamykając za sobą drzwi.
Samochód odjechał a
ja ruszyłam w kierunku drzwi frontowych. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi
okazały się zamknięte.
- Nie, tylko nie to.-
jęknęłam i pokręciłam głową, kiedy uświadomiłam sobie, że mój telefon oraz
kluczę od domu znajdują się w kieszeni Justin’a.
Obeszłam dom dookoła
szukając jakiegoś uchylonego okna, ale jak na złość, żadnego nie znalazłam.
Zastanawiałam się
chwilę, czy aby na pewno zadzwonić dzwonkiem i obudzić rodziców. Perspektywa
spania na dworze wcale mnie nie cieszyła, a przecież godzina niebyła jeszcze
taka późna, więc może nie będzie tak źle.
Nacisnęłam przycisk,
zanim bym stchórzyła a potem kolejny raz, przytrzymując go trochę dłużej.
Uśmiechnęłam się
lekko, kiedy drzwi otworzyła mi zaspana mama.
- Czyś ty zwariowała?
Jest środek nocy!- zmrużyła oczy, przez jasne światło padające z sufitu.
- Przepraszam,
zagadałam się z Emilly i zostawiłam u niej klucze.- oblizałam suche wargi i
westchnęłam.
- Dobra, wchodź już
do środka. – przepuściła mnie w drzwiach a następnie zamknęła je na klucz i
wyjęła metal z drzwi odkładając go na szafkę w korytarzu. – Mam nadzieję, że
jutro będziesz w stanie wstać do szkoły, a teraz dobranoc.- mruknęła i wyszła z
korytarza na szczęście nie zwracając uwagi na mój ubiór. Zdjęłam szpilki z nóg,
aby nie robić hałasu, zgasiła światło i złapałam w dłonie buty wbiegając po
schodach na górę.
Zamknęłam za sobą
drzwi od pokoju, zapaliłam światło i od razu skierowałam się w kierunku
garderoby. Odstawiłam tam szpilki, zdjęłam płaszczyk, sukienkę, bieliznę i
pończochy. Spodenki do spania zastąpiłam czarnymi damskimi bokserkami a na
górną cześć ciała założyłam za duży granatowy T-shirt.
W łazience zmyłam
makijaż i związałam włosy w luźny kok na czubku głowy, umyłam zęby i
skorzystałam z toalety. Wróciłam do pokoju, zgasiłam światło i zmęczona
położyłam się do wygodnego łóżka.
Wymruczałam coś
niezrozumiałego, nawet dla mnie, kiedy poczułam coś mokrego na moim czole.
Dopiero po kilka sekundach uświadomiłam sobie, że jestem ciasno obejmowana a
zapach w powietrzu jest mieszaniną dobrze znanych mi perfum i alkoholu.
Otworzyłam niechętnie
oczy, ale niestety nie było mi dane zobaczyć za wiele, ponieważ w pokoju nadal
było ciemno, co oznaczało że w dalszym ciągu jest środek nocy.
Poruszyłam się
niespokojnie, chcąc się wydostać z uścisku.
- Spokojnie, to tylko
Ja.- mruknął chłopak. W moją twarz uderzył zapach alkoholu, przez co miałam
ochotę zwymiotować.
- Wiem, że to Ty.
Puść mnie, dupku.- Bieber raczej niechętnie odsunął się ode mnie.- Co ty tu do
cholery robisz?- warknęłam przecierając prawą ręką oczy i odsuwając się trochę
do tyłu.
- Miałem twoje klucze, pamiętasz?
- Nie da się zapomnieć.
Gdybyś łaskawie nie zostawił mnie w samym środku imprezy, prawdopodobnie mogłabym
z nich skorzystać aby dostać się do domu, bez żadnego problemu.- wysyczałam.
Justin westchnął
cicho, lecz był wystarczająco blisko abym to usłyszała.
- Poza tym… piłeś.
Justin ponownie
przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej nie przejmując się moimi
sprzeciwami.
- Przecież piłem przy
tobie.- odpowiedział, dając mi dodatkową okazje do poczucia alkoholowego
oddechu.
- Nie rób ze mnie
idiotki, Bieber. Śmierdzisz jakbyś wypił co najmniej butelkę. Poza tym zapach z
imprezy nie byłby tak mocny ooo… podniosłam głowę do góry aby zobaczyć godzinę
na zegarku nocnym. – O 3:04.
- Dobra, byłem w
barze no i co z tego?
- Myślę, że
niepotrzebnie tutaj przyjeżdżałeś, na dodatek autem, bo zgaduje że dokładnie to
zrobiłeś. No bo przecież, co z tego że masz całkiem sporo alkoholu we krwi i
nie obchodzi mnie to, że jesteś w stanie prowadzić. Alkohol to alkohol. A teraz
wybacz, ale za kilka godzin wstaje do szkoły i chcę być na siłach. Dobranoc.-
obróciłam się w jego ramionach, kładąc się do niego plecami.
- Przepraszam za
dzisiaj, kochanie. Nie panuje nad tym, to jest we mnie i uwierz wolałbym być
normalnym chłopakiem bez żadnych wybuchów agresji, ale niestety musisz to
zaakceptować, bo nie mogę nic z tym zrobić. To część mnie. – złożył mały
pocałunek na mojej szyi i przytulił się do moich pleców.
Byłam zmęczona i
cholernie chciało mi się spać, dlatego już po kilku sekundach zapadłam w sen,
obejmowana przez silne, wytatuowane ramiona.
Jęknęłam
niezadowolona kiedy do moich uszu dotarł irytujący dźwięk budzika. Wtuliłam się
w coś ciepłego, starając się zagłuszyć w jakiś sposób denerwujący dźwięk.
Odetchnęłam z ulgą
kiedy dźwięk ucichł, ale niestety po kilku minutach znów się powtórzył.
Otworzyłam jedno oko,
kiedy poczułam ruch obok mnie i dopiero kiedy zobaczyłam zaspanego Justin’a
wydarzenia z dzisiejszego wieczoru zaczęły od nowa odtwarzać się w mojej
głowie. Bieber wyłączył alarm a kiedy zauważył że mu się przyglądam lekko się
uśmiechnął.
- Cześć.- przywitał
się tym swoim zachrypniętym głosem, który towarzyszy mu po pobudce.
- Hej.- mruknęłam i
przeciągnęłam się, uważając przy tym aby nie uderzyć szatyna.
Miałam zamiar wstać z
łóżka i zacząć przygotowywać się do szkoły, lecz Justin miał nieco inne plany.
Sturlał się na mnie a następnie usiadł na moich biodrach, powstrzymując mnie od
wstania.
- Złaś Justin. Nie
mam humoru na żarty, a poza tym jesteś ciężki.- spróbowałam rzucić go z moich
bioder, ale nie udało się.
- Nie puszczę Cię
póki nie porozmawiamy.- wzruszył ramionami a następie pochylił się do przodu i
oparł ramiona po obydwóch stronach mojej szyi.
- Dobra 5 minut a
potem naprawdę muszę się zbierać.- Justin posłał mi swój szeroki uśmiech i
oblizał swoje wargi.
- W zasadzie chciałem
Cię jeszcze raz przeprosić, ale chyba nie tylko słowa się liczą, prawda?-
nachylił się nad moją szyją i zaczął powoli muskać ją swoimi ustami.
Oparłam swoje dłonie
o jego ramiona i spróbowałam go odepchnąć, ale szatyn złapał moje nadgarstki i
przycisnął je nad swoją głową.
- Justin, przes…tań.-
zacięłam się w pół słowa, kiedy Bieber zaczął ssać mój czuły punkt.
- Nie wyjdę stąd tak
po prostu, kiedy ty w dalszym ciągu będziesz na mnie zła.- wymruczał w moją
szyje a potem zaczął przenosić się z pocałunkami na moją szczękę w kierunku
ust.
Od razu zaczął ssać
moją dolną wargę i lekko ją przygryzać a następnie całować. Westchnęłam cicho i
oddałam pocałunek, wyczuwając uśmiech chłopaka.
- Zgoda?- otworzyłam
oczy, które zdążyłam przymknąć podczas pocałunku.
Justin wpatrywał się
w moje oczy, lekko się uśmiechając.
- Dobra, ale
następnym razem nie traktuj mnie jak śmiecia kiedy próbuje Ci pomóc, jasne? –
zapytałam, marszcząc lekko brwi.
- Wiesz dobrze, że
cokolwiek zrobiłem dzisiejszego wieczoru, nie zrobiłem tego celowo. Kiedy
jestem wkurwiony to tak jakby w mojej głowie zamieszkał ktoś inny i nie
kontroluje moich działań. Zresztą co tu się oszukiwać. Nie jestem człowiekiem,
jestem potworem. – puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie, siadając obok.
- Nie mów tak. Jak na
takiego młodego człowieka, przeszedłeś strasznie dużo i to trochę normalne, że
twoja psychika różni się od typowych ludzi. Nie mówię, że twoje napady agresji
są jak najbardziej normalne, ale myślę że jeśli chociaż spróbujesz panować nad
sobą, może Ci się udać. Nie zostawię Cię z tym sama, zawsze możesz liczyć na
moją pomoc. – przytuliłam się do jego pleców.
- Wiesz co?
- Mhm- mruknęłam,
pokazując mu tym że go słucham.
- Cieszę się że
wpadłem na taką małą, pyskatą dziewczynkę, już pierwszego dnia.- zaśmiał się
cicho.
- Hej! To ty byłeś
dupkiem od samego początku, musiałam się bronić! - wydęłam wargi i zeskoczyłam
z łóżka wcześniej puszczając szatyna.
- Niech będzie.
Odwiozę Cię do szkoły.- oznajmił i rozwalił się na łóżku, więc ruszyłam w
kierunku garderoby aby wybrać jakieś ubrania.
Po drodze do szkoły
wstąpiliśmy do domu Justin’a aby chłopak mógł się przebrać. Bieber przeprosił
swoich przyjaciół słowami „ Sorry chłopcy za wczoraj” i razem ze mną ruszył w
kierunku budynku szkoły.
Do trzeciej godziny
lekcyjnej nie działo się nic ciekawego. Na każdej lekcji nauczyciele prowadzili
nudne lekcje a podczas przerwy przesiadywałam z Em na ławeczkach znajdujących
się na korytarzu, ponieważ mój chłopak zapadł się pod ziemie i jak do tej pory
nigdzie go nie widziałam.
Siedziałam właśnie na
dzisiejszej czwartej lekcji i rysowałam jakieś głupie rysunki na tyłach
zeszytu, kiedy drzwi od klasy nagle się otworzyły zwracając tym uwagę
nauczycielki i każdego ucznia, w tym mnie.
Podniosłam do góry
brwi kiedy w drzwiach zobaczyłam Justin’a.
- Niech Pani sobie
nie przeszkadza. Chce tylko na sekundę Kate Jonhson. – powiedział a wszystkie
głowy jak na zawołanie obróciły się w moją stronę. Westchnęłam i mruknęłam
ciche „zaraz wracam” do Emilly, kiedy zauważyłam, że nauczycielka posłusznie
kiwa głową.
Czy w tej szkole
oprócz mnie i Ryana znajduje się jakakolwiek osoba, która kiedykolwiek mu się
postawiła?
Wyszłam z Sali a za mną
Justin. Zamknął za nami drzwi i chwycił moją dłoń, prowadząc mnie przez
korytarz.
- Powiesz mi co się
dzieje i gdzie mnie prowadzisz?- zapytałam przerywając ciszę panującą między
nami.
- Jeszcze chwila a
wszystkiego się dowiesz. – mruknął.
Przewróciłam oczami
kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami do schowka. Justin wszedł jako pierwszy
a ja zaraz za nim, zamykając za sobą już lekko zniszczone drzwi. Usiadłam na
starym plastikowym krześle, uprzednio wycierając je trochę ręką z kurzu i
spojrzałam na chłopaka.
- A więc?
- Nie mogę odwieźć
Cię do domu. W zasadzie to za kilka minut z Ryan’em zrywamy się ze szkoły, więc
musisz poprosić o pomoc Emilly.- stwierdził.
- I tylko po to
wyciągałeś mnie z lekcji? Mogłeś napisać sms, poradziłabym sobie jakoś. Nie mam
Ci tego za złe czy coś, masz też swoje życie i swoje sprawy. – uśmiechnęłam się
lekko.
Chłopak westchnął i
podniósł mnie z krzesła i sam na nim usiadł, sadzając mnie sobie na kolanach.
- Nie o to chodzi,
kochanie. Muszę wyjechać na dwa góra 3 dni za miasto. Ryan i Chris jadą ze mną
a reszta zostaje tutaj, w LA. – westchnął
- Ugh… okay. –
wstałam na sekundę i usiadłam przodem do jego twarzy. – To coś…niebezpiecznego?
Justin objął mnie w
tali i przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej.
-Wszystko czym się
zajmuje jest niebezpieczne, skarbie. – powiedział i oblizał dolną wargę.
Przymknęłam na
sekundę oczy i kiwnęłam słabo głową.
- Obiecaj, że
będziesz dzwonił lub przynajmniej pisał, żebym się nie martwiła, dobrze?-
objęłam jego szyję ramionami.
Justin uśmiechnął się
i cmoknął mój nos.
- Jasna sprawa, Shawty. Będziesz trochę tęsknić?
- Oczywiście, że
tak.- przytaknęłam i złączyłam nasze usta razem, poruszając ustami, co chłopaka
od razu odwzajemnił.
Po 5 minutach
obściskiwania się, Justin odprowadził mnie pod klasę i na pożegnania pocałował
mnie jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
- Zadzwonię
wieczorem, kiedy będziemy już na miejscu.- cmoknął mnie ostatni raz w usta i
obrócił się na pięcie idąc w kierunku wyjścia.
Westchnęłam i
przyglądałam mu się przez chwilę, póki nie zniknął mi z zasięgu wzroku. Jeszcze
dobrze nie wyjechał a ja już zaczynam się cholernie martwić.
Cudo!!! Czekam na next! ��
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńCudowne czekam na next ❤����
OdpowiedzUsuńAaaaa 😍❤️
OdpowiedzUsuńSuper!! Czekam!
OdpowiedzUsuńCudowny mam nadzieję że na tym wyjeździe nie stanie się nic złego. Czekam niecierpliwie na next 😍 💜 😍 💜
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńJaka Justin ma nazwe na snapchat bo ja mam @Rickthesizzler ale tam nic nie dodaje ��
OdpowiedzUsuń