niedziela, 11 września 2016

Rozdział 51: Dziewczyna Przyjaciela

Kathe POV’

Zbiegłam po schodach ignorując krzyki chłopaków. Przecisnęłam się przez tańczący tłum, nie zwracając uwagi na nieprzyjemne słowa skierowane w moją stronę.
Odetchnęłam z ulgą kiedy dotarłam do odpowiedniego miejsca i uśmiechnęłam się lekko.
Blondynka która dosłownie kilka sekund temu przystawiała się do MOJEGO chłopaka, właśnie siedziała na zimnej podłodze, ze skwaszonym wyrazem twarzy. Justin stał nad nią wykrzykując w jej stronę wszystkie możliwe przekleństwa.
Nie to, że nie ufam Bieber’owi, ale odetchnęłam z ulgą kiedy okazało się że Justin nie odwzajemnił jej pocałunku.
Podeszłam bliżej kiedy sytuacja zaczęła się nieco zaostrzać, zwracając tym uwagę innych ludzi.
- Czego nie zrozumiałaś w pieprzonym „Nie”, mała suko?!- wrzasnął
Dziewczyna skuliła się lekko i spróbowała podnieść z podłogi, ale niestety dla niej, szatyn popchnął ją dłonią z powrotem na podłogę.
- I co myślisz że tak po prostu spierdolisz mi z przed nosa?!- zaśmiał się nieszczerze, tym śmiechem, który nigdy nie wróżył niczego dobrego.
Zaczynałam się trochę bać, ponieważ wiedziałam do czego zdolny jest Justin. Na Miłość Boską byliśmy w jednym z najbardziej zaludnionych klubów w mieście, nie chcę aby zrobił coś, czego później wszyscy poniesiemy konsekwencje.
Położyłam swoją dłoń na ramieniu Bieber’a, chcąc go nieco uspokoić, lecz chłopak zrzucił moją rękę.
-Spierdalaj.- syknął nie odwracając się nawet w moją stronę.
Zaskoczona podniosłam brwi do góry.
- Justin, daj jej spokój. Myślę, że zrozumiała już swój błąd.- spróbowałam ponownie, tym razem go nie dotykając.
W końcu głowa chłopaka obróciła się w moją stronę. Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy zobaczyłam jego nienaturalnie ciemne tęczówki, niemal czarne.
- Czego nie rozumiesz w słowie „spierdalaj”?- warknął.
Zamrugałam powiekami, nie wiedząc gdzie mam patrzeć, ponieważ jego wzrok był za bardzo przerażający, abym wpatrywała się w jego oczy, dlatego spuściłam głowę na dół.
- Bieber, do kurwy uspokój się! Rozmawiasz ze swoją dziewczyną, która próbuje Ci pomóc, kutasie!- usłyszałam krzyk Chaz'a, gdzieś zza moich pleców.
Kątem oka widziałam jak Justin patrzy w jego stronę a następnie rusza, jak się domyślam do miejsca gdzie stoi chłopak.
Obróciłam się aby widzieć co się dzieje. Chaz nie stał wcale tak daleko, więc dokładnie mogłam usłyszeć ich rozmowę, a raczej krzyki, przebijające się przez głośną muzykę.
- Zamknij ryj i nie mów mi do kurwy co masz robić, jasne?!- szatyn zamachnął się złożoną w pięść dłonią i uderzył Chaz'a prosto w nos, przez co ten zachwiał się lekko w ostatniej chwili łapiąc równowagę i trzymając krwawiące miejsce. Z opóźnieniem obok Chaz'a pojawiła się reszta chłopaków. -A teraz odpierdolcie się ode mnie wszyscy!- krzyknął i uśmiechnął się wrednie a następnie obrócił się całkowicie w moją stronę. Dosłownie przez sekundę jego wzrok spotkał się z moim. Chłopak ominął wszystkich i zaczął kierować się w kierunku wyjścia. Luke, Ryan i Chris od razy ruszyli za nim.
Zagryzłam dolną wargę ze zdenerwowania i obróciłam się w kierunku wciąż siedzącej na podłodze dziewczyny.
-Jesteś z siebie zadowolona?! Tak się dzieje, kiedy wchodzisz w drogę niebezpiecznym ludziom, a tym bardziej zajętym!- krzyknęłam i podeszłam do Chaz'a chcąc mu pomóc.
Wyszliśmy na zewnątrz wraz z lekko podpitym Max’em, odprowadzani ciekawymi spojrzeniami innych, którzy starali się udawać, że wcale nas nie obserwują.
Byłam pewna, że większość z nich rozpoznała chłopców, więc czym prędzej musieliśmy się stamtąd wynosić, bo przecież nie wiadomo czy ktoś nie zadzwonił po policje.

- Przepraszam Cię za niego.- odsunęłam dłoń chłopaka od jego krwawiącego nosa, chcąc zobaczyć czy nie jest złamany.
Kilka słonych kropli zdążyło już spłynąć po moich policzkach, dlatego osuszyłam je trochę wierzchem ręki.
-Daj spokój, to niepierwszy raz kiedy któryś z nas dostaje od niego wpierdol. To cholernie dziwne, ale kiedy ta jego gorsza strona przejmuje nad nim kontrole, staje się jakimś cudem kurewsko silny. Dlatego cieszę się, że nie zrobił Ci krzywdy, a mną się nie przejmuj, bywało się w gorszych sytuacjach.- uśmiechnął się lekko i odsunął moją dłoń od swojego nosa i przyłożył na jej miejsce swoją.
- Zawsze zastanawiałem się jak to działa, że za każdym razem jego oczy są takie popieprzone, kiedy jest wkurwiony.- wymamrotał Max, lekko bełkocząc.
- Zamknij się. Wtrącisz się do rozmowy, kiedy wytrzeźwiejesz. Tobie na dzisiaj już wystarczy.- uciszył go Chaz.
Drgnęłam kiedy zobaczyłam zbliżających się w naszą stronę resztę chłopaków, niestety bez Justin’a. Nabrałam powietrza do płuc czekając na jakieś informacje.
- Wstał do auta i odjechał. Nie ma sensu go gonić, bo przecież nie dościgniemy go Bentley’em.- oznajmił Luke.
Spuściłam głowę na dół, nie wierząc w to co słyszę. Tak po prostu sobie odjechał?
- Jak się czujesz Kathe?- zaczytał Ryan.
Wzruszyłam ramionami, bo szczerze mówiąc sama dokładnie nie wiedziałam jak się czuje. Na pewno byłam smutna, zmartwiona i lekko wściekła.
- Myślę, że na dzisiaj nam wszystkim wystarczy. Zbieramy się.- westchnął Luke i obrócił się na pięcie, jak się domyślam ruszając w kierunku samochodu, więc wszyscy od razu ruszyliśmy za nim.
W samochodzie było tylko 5 miejsc, więc Chris usiadł w bagażniku. Była jeszcze oczywiście opcja abym usiadła komuś na kolanach, ale żaden z nich pomimo naszej znajomości, nie odważył się tego zrobić, ponieważ byłam „ Dziewczyną Przyjaciela” mimo, że Justin’a nie było z nami, ponieważ zachował się jak kompletny dupek i zostawił mnie tak jakby samą.
Może faktycznie było dobrze tak jak ustalili, ponieważ nieczuła bym się komfortowo siedząc na kolanach kogokolwiek z nich.


Dochodziła godzina 1 w nocy, kiedy chłopcy zaparkowali samochód kawałek przed moim domem.
Już chciałam wysiadać, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie Luke.
- Kathe, poczekaj. Wiemy co ten idiota dzisiaj zrobił, ale mimo to proszę Cię żebyś go nie skreślała. To dobry chłopak, ma trochę problemów, ale kiedy ochłonie, na pewno dotrze do niego dzisiejszy wieczór. Ktoś musi walczyć z jego demonami i jakkolwiek oklepanie to brzmi, ty mu pomagasz. Bieber jest silnym chłopakiem, ale ty mu dajesz jeszcze więcej siły. Jeśli z niego zrezygnujesz, sam jeden sobie z nimi nie poradzi. – odchyliłam na chwilę głowę do tyłu, przetwarzając jego słowa w głowie.
- Jeśli on ze mnie nie zrezygnuje, ja też tego nie zrobię.- mruknęłam i wysiadłam z samochodu, zamykając za sobą drzwi.
Samochód odjechał a ja ruszyłam w kierunku drzwi frontowych. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte.
- Nie, tylko nie to.- jęknęłam i pokręciłam głową, kiedy uświadomiłam sobie, że mój telefon oraz kluczę od domu znajdują się w kieszeni Justin’a.
Obeszłam dom dookoła szukając jakiegoś uchylonego okna, ale jak na złość, żadnego nie znalazłam.
Zastanawiałam się chwilę, czy aby na pewno zadzwonić dzwonkiem i obudzić rodziców. Perspektywa spania na dworze wcale mnie nie cieszyła, a przecież godzina niebyła jeszcze taka późna, więc może nie będzie tak źle.
Nacisnęłam przycisk, zanim bym stchórzyła a potem kolejny raz, przytrzymując go trochę dłużej.
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy drzwi otworzyła mi zaspana mama.
- Czyś ty zwariowała? Jest środek nocy!- zmrużyła oczy, przez jasne światło padające z sufitu.
- Przepraszam, zagadałam się z Emilly i zostawiłam u niej klucze.- oblizałam suche wargi i westchnęłam.
- Dobra, wchodź już do środka. – przepuściła mnie w drzwiach a następnie zamknęła je na klucz i wyjęła metal z drzwi odkładając go na szafkę w korytarzu. – Mam nadzieję, że jutro będziesz w stanie wstać do szkoły, a teraz dobranoc.- mruknęła i wyszła z korytarza na szczęście nie zwracając uwagi na mój ubiór. Zdjęłam szpilki z nóg, aby nie robić hałasu, zgasiła światło i złapałam w dłonie buty wbiegając po schodach na górę.
Zamknęłam za sobą drzwi od pokoju, zapaliłam światło i od razu skierowałam się w kierunku garderoby. Odstawiłam tam szpilki, zdjęłam płaszczyk, sukienkę, bieliznę i pończochy. Spodenki do spania zastąpiłam czarnymi damskimi bokserkami a na górną cześć ciała założyłam za duży granatowy T-shirt.
W łazience zmyłam makijaż i związałam włosy w luźny kok na czubku głowy, umyłam zęby i skorzystałam z toalety. Wróciłam do pokoju, zgasiłam światło i zmęczona położyłam się do wygodnego łóżka.



Wymruczałam coś niezrozumiałego, nawet dla mnie, kiedy poczułam coś mokrego na moim czole. Dopiero po kilka sekundach uświadomiłam sobie, że jestem ciasno obejmowana a zapach w powietrzu jest mieszaniną dobrze znanych mi perfum i alkoholu.
Otworzyłam niechętnie oczy, ale niestety nie było mi dane zobaczyć za wiele, ponieważ w pokoju nadal było ciemno, co oznaczało że w dalszym ciągu jest środek nocy.
Poruszyłam się niespokojnie, chcąc się wydostać z uścisku.
- Spokojnie, to tylko Ja.- mruknął chłopak. W moją twarz uderzył zapach alkoholu, przez co miałam ochotę zwymiotować.
- Wiem, że to Ty. Puść mnie, dupku.- Bieber raczej niechętnie odsunął się ode mnie.- Co ty tu do cholery robisz?- warknęłam przecierając prawą ręką oczy i odsuwając się trochę do tyłu.
-  Miałem twoje klucze, pamiętasz?
- Nie da się zapomnieć. Gdybyś łaskawie nie zostawił mnie w samym środku imprezy, prawdopodobnie mogłabym z nich skorzystać aby dostać się do domu, bez żadnego problemu.- wysyczałam.
Justin westchnął cicho, lecz był wystarczająco blisko abym to usłyszała.  
- Poza tym… piłeś.
Justin ponownie przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej nie przejmując się moimi sprzeciwami.
- Przecież piłem przy tobie.- odpowiedział, dając mi dodatkową okazje do poczucia alkoholowego oddechu.
- Nie rób ze mnie idiotki, Bieber. Śmierdzisz jakbyś wypił co najmniej butelkę. Poza tym zapach z imprezy nie byłby tak mocny ooo… podniosłam głowę do góry aby zobaczyć godzinę na zegarku nocnym. – O 3:04.
- Dobra, byłem w barze no i co z tego?
- Myślę, że niepotrzebnie tutaj przyjeżdżałeś, na dodatek autem, bo zgaduje że dokładnie to zrobiłeś. No bo przecież, co z tego że masz całkiem sporo alkoholu we krwi i nie obchodzi mnie to, że jesteś w stanie prowadzić. Alkohol to alkohol. A teraz wybacz, ale za kilka godzin wstaje do szkoły i chcę być na siłach. Dobranoc.- obróciłam się w jego ramionach, kładąc się do niego plecami.
- Przepraszam za dzisiaj, kochanie. Nie panuje nad tym, to jest we mnie i uwierz wolałbym być normalnym chłopakiem bez żadnych wybuchów agresji, ale niestety musisz to zaakceptować, bo nie mogę nic z tym zrobić. To część mnie. – złożył mały pocałunek na mojej szyi i przytulił się do moich pleców.
Byłam zmęczona i cholernie chciało mi się spać, dlatego już po kilku sekundach zapadłam w sen, obejmowana przez silne, wytatuowane ramiona.



Jęknęłam niezadowolona kiedy do moich uszu dotarł irytujący dźwięk budzika. Wtuliłam się w coś ciepłego, starając się zagłuszyć w jakiś sposób denerwujący dźwięk.
Odetchnęłam z ulgą kiedy dźwięk ucichł, ale niestety po kilku minutach znów się powtórzył.
Otworzyłam jedno oko, kiedy poczułam ruch obok mnie i dopiero kiedy zobaczyłam zaspanego Justin’a wydarzenia z dzisiejszego wieczoru zaczęły od nowa odtwarzać się w mojej głowie. Bieber wyłączył alarm a kiedy zauważył że mu się przyglądam lekko się uśmiechnął.
- Cześć.- przywitał się tym swoim zachrypniętym głosem, który towarzyszy mu po pobudce.
- Hej.- mruknęłam i przeciągnęłam się, uważając przy tym aby nie uderzyć szatyna.
Miałam zamiar wstać z łóżka i zacząć przygotowywać się do szkoły, lecz Justin miał nieco inne plany. Sturlał się na mnie a następnie usiadł na moich biodrach, powstrzymując mnie od wstania.
- Złaś Justin. Nie mam humoru na żarty, a poza tym jesteś ciężki.- spróbowałam rzucić go z moich bioder, ale nie udało się.
- Nie puszczę Cię póki nie porozmawiamy.- wzruszył ramionami a następie pochylił się do przodu i oparł ramiona po obydwóch stronach mojej szyi.
- Dobra 5 minut a potem naprawdę muszę się zbierać.- Justin posłał mi swój szeroki uśmiech i oblizał swoje wargi.
- W zasadzie chciałem Cię jeszcze raz przeprosić, ale chyba nie tylko słowa się liczą, prawda?- nachylił się nad moją szyją i zaczął powoli muskać ją swoimi ustami.
Oparłam swoje dłonie o jego ramiona i spróbowałam go odepchnąć, ale szatyn złapał moje nadgarstki i przycisnął je nad swoją głową.
- Justin, przes…tań.- zacięłam się w pół słowa, kiedy Bieber zaczął ssać mój czuły punkt.
- Nie wyjdę stąd tak po prostu, kiedy ty w dalszym ciągu będziesz na mnie zła.- wymruczał w moją szyje a potem zaczął przenosić się z pocałunkami na moją szczękę w kierunku ust.
Od razu zaczął ssać moją dolną wargę i lekko ją przygryzać a następnie całować. Westchnęłam cicho i oddałam pocałunek, wyczuwając uśmiech chłopaka.
- Zgoda?- otworzyłam oczy, które zdążyłam przymknąć podczas pocałunku.
Justin wpatrywał się w moje oczy, lekko się uśmiechając.
- Dobra, ale następnym razem nie traktuj mnie jak śmiecia kiedy próbuje Ci pomóc, jasne? – zapytałam, marszcząc lekko brwi.
- Wiesz dobrze, że cokolwiek zrobiłem dzisiejszego wieczoru, nie zrobiłem tego celowo. Kiedy jestem wkurwiony to tak jakby w mojej głowie zamieszkał ktoś inny i nie kontroluje moich działań. Zresztą co tu się oszukiwać. Nie jestem człowiekiem, jestem potworem. – puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie, siadając obok.
- Nie mów tak. Jak na takiego młodego człowieka, przeszedłeś strasznie dużo i to trochę normalne, że twoja psychika różni się od typowych ludzi. Nie mówię, że twoje napady agresji są jak najbardziej normalne, ale myślę że jeśli chociaż spróbujesz panować nad sobą, może Ci się udać. Nie zostawię Cię z tym sama, zawsze możesz liczyć na moją pomoc. – przytuliłam się do jego pleców.
- Wiesz co?
- Mhm- mruknęłam, pokazując mu tym że go słucham.
- Cieszę się że wpadłem na taką małą, pyskatą dziewczynkę, już pierwszego dnia.- zaśmiał się cicho.
- Hej! To ty byłeś dupkiem od samego początku, musiałam się bronić! - wydęłam wargi i zeskoczyłam z łóżka wcześniej puszczając szatyna.
- Niech będzie. Odwiozę Cię do szkoły.- oznajmił i rozwalił się na łóżku, więc ruszyłam w kierunku garderoby aby wybrać jakieś ubrania.



Po drodze do szkoły wstąpiliśmy do domu Justin’a aby chłopak mógł się przebrać. Bieber przeprosił swoich przyjaciół słowami „ Sorry chłopcy za wczoraj” i razem ze mną ruszył w kierunku budynku szkoły.
Do trzeciej godziny lekcyjnej nie działo się nic ciekawego. Na każdej lekcji nauczyciele prowadzili nudne lekcje a podczas przerwy przesiadywałam z Em na ławeczkach znajdujących się na korytarzu, ponieważ mój chłopak zapadł się pod ziemie i jak do tej pory nigdzie go nie widziałam.
Siedziałam właśnie na dzisiejszej czwartej lekcji i rysowałam jakieś głupie rysunki na tyłach zeszytu, kiedy drzwi od klasy nagle się otworzyły zwracając tym uwagę nauczycielki i każdego ucznia, w tym mnie.
Podniosłam do góry brwi kiedy w drzwiach zobaczyłam Justin’a.
- Niech Pani sobie nie przeszkadza. Chce tylko na sekundę Kate Jonhson. – powiedział a wszystkie głowy jak na zawołanie obróciły się w moją stronę. Westchnęłam i mruknęłam ciche „zaraz wracam” do Emilly, kiedy zauważyłam, że nauczycielka posłusznie kiwa głową.
Czy w tej szkole oprócz mnie i Ryana znajduje się jakakolwiek osoba, która kiedykolwiek mu się postawiła?
Wyszłam z Sali a za mną Justin. Zamknął za nami drzwi i chwycił moją dłoń, prowadząc mnie przez korytarz.
- Powiesz mi co się dzieje i gdzie mnie prowadzisz?- zapytałam przerywając ciszę panującą między nami.
- Jeszcze chwila a wszystkiego się dowiesz. – mruknął.
Przewróciłam oczami kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami do schowka. Justin wszedł jako pierwszy a ja zaraz za nim, zamykając za sobą już lekko zniszczone drzwi. Usiadłam na starym plastikowym krześle, uprzednio wycierając je trochę ręką z kurzu i spojrzałam na chłopaka.
- A więc?
- Nie mogę odwieźć Cię do domu. W zasadzie to za kilka minut z Ryan’em zrywamy się ze szkoły, więc musisz poprosić o pomoc Emilly.- stwierdził.
- I tylko po to wyciągałeś mnie z lekcji? Mogłeś napisać sms, poradziłabym sobie jakoś. Nie mam Ci tego za złe czy coś, masz też swoje życie i swoje sprawy. – uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak westchnął i podniósł mnie z krzesła i sam na nim usiadł, sadzając mnie sobie na kolanach.
- Nie o to chodzi, kochanie. Muszę wyjechać na dwa góra 3 dni za miasto. Ryan i Chris jadą ze mną a reszta zostaje tutaj, w LA. – westchnął
- Ugh… okay. – wstałam na sekundę i usiadłam przodem do jego twarzy. – To coś…niebezpiecznego?
Justin objął mnie w tali i przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej.
-Wszystko czym się zajmuje jest niebezpieczne, skarbie. – powiedział i oblizał dolną wargę.
Przymknęłam na sekundę oczy i kiwnęłam słabo głową.
- Obiecaj, że będziesz dzwonił lub przynajmniej pisał, żebym się nie martwiła, dobrze?- objęłam jego szyję ramionami.
Justin uśmiechnął się i cmoknął mój nos.
- Jasna sprawa, Shawty. Będziesz trochę tęsknić?
- Oczywiście, że tak.- przytaknęłam i złączyłam nasze usta razem, poruszając ustami, co chłopaka od razu odwzajemnił.

Po 5 minutach obściskiwania się, Justin odprowadził mnie pod klasę i na pożegnania pocałował mnie jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
- Zadzwonię wieczorem, kiedy będziemy już na miejscu.- cmoknął mnie ostatni raz w usta i obrócił się na pięcie idąc w kierunku wyjścia.
Westchnęłam i przyglądałam mu się przez chwilę, póki nie zniknął mi z zasięgu wzroku. Jeszcze dobrze nie wyjechał a ja już zaczynam się cholernie martwić.



8 komentarzy:

  1. Cudo!!! Czekam na next! ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne czekam na next ❤����

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny mam nadzieję że na tym wyjeździe nie stanie się nic złego. Czekam niecierpliwie na next 😍 💜 😍 💜

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka Justin ma nazwe na snapchat bo ja mam @Rickthesizzler ale tam nic nie dodaje ��

    OdpowiedzUsuń