niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 49: Nienawidzę Cię.

Kathe POV’

Cały piątek chodziłam niesamowicie zestresowana i nie mogłam skupić się na żadnej lekcji, przez co otrzymałam kilka ostrzeżeń od nauczycieli. Cieszyłam się niesamowicie kiedy wróciłam do domu, ale niestety to nie sprawiło, że chodź minimalnie się uspokoiłam, ponieważ kolacja, w której udział miał wziąć mój chłopak, miała odbyć się już w jutro. Justin samodzielnie tak zadecydował, tłumacząc że chce mieć to gówno jak najszybciej za sobą.
Więc kiedy obudziłam się sobotniego ranka przez kilka dobrych minut wpatrywałam się tępo w sufit, tworząc w mojej głownie scenariusze dzisiejszego spotkania. To że byłam zdenerwowana, było niedopowiedzeniem roku. Byłam kłębkiem nerwów, a moje trzęsący się ręce, mówiły same za siebie.
Niechętnie podniosłam się z mojego wygodnego łóżka i skierowałam się do garderoby aby zabrać z niej szare dresy, białą zwykłą koszulkę oraz wygodne skarpety. Miałam gdzieś że będę wyglądać dziwacznie, miałam jeszcze mnóstwo czasu do wybrania tego właściwego stroju na dzisiejszą kolacje.
Zabrałam świeżą bieliznę z komody i zamknęłam się w łazience. Odłożyłam ubrania na jedną z szafek znajdujących się w łazience i pozbyłam się mojej piżamy. Odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej i wślizgnęłam się pod strumień wody. Westchnęłam kiedy ciepłe kropelki wody zaczęły spływać po moim ciele. Umyłam się szybko i wyłączyłam wodę wychodząc z kabiny i wycierając się w miękki ręcznik. Ubrałam przygotowane wcześniej ubrania, rozczesałam moje wilgotne włosy i związałam je w wysokiego kucyka. Bez grama makijażu opuściłam łazienkę i zeszłam na dół. Nie zdziwiłam się kiedy w salonie zobaczyłam moją mamę. Kobieta tak jak obiecała postanowiła zrobić sobie dzień wolny, aby wszystko przygotować. Tata miał zjawić się w domu około 18, aby również zdążył się przygotować i odpocząć.
- Cześć mamo.- odezwałam się aby zwrócić na siebie uwagę rodzicielki.
Mama podniosła głowę z nas szklanego stolika, który właśnie wycierała.
-Cześć kochanie.- przyglądała mi się chwilkę aż w końcu zmarszczyła brwi. – Spałaś chodź trochę? Jesteś strasznie blada i masz wory pod oczami.
Wzruszyłam ramionami, bo prawda jest taka, że przez większość nocy zastanawiałam się jak to będzie. Miałam nadzieje, że wszystko pójdzie po naszej myśli i rodzice zaakceptują Justin’a.
- Jest w porządku. Po prostu się nie wyspałam.- odpowiedziałam i zniknęłam w kuchni aby przygotować sobie śniadanie.
Na blacie kuchennym były już porozkładane różne składniki i kilka kartek, jak mi się wydawało z przepisami. 
Westchnęłam i ignorując bałagan wstawiłam wodę na herbatę oraz wyjęłam z lodówki mleko z zamiarem zrobienia sobie płatków.
Wstawiłam biały płyn na palnik a do niedużej niebieskiej miseczki wsypałam płatki czekoladowe.
Poczekałam kilka minut aż mleko się zagotuje i wlałam je do miseczki. Zrobiłam sobie herbatę, wyjęłam z szafki łyżkę i z gotowym śniadaniem ruszyłam do swojego pokoju, nie chcąc przeszkadzać mamie w sprzątaniu, a w kuchni zdecydowanie nie było dla mnie miejsca.
Jakimś cudem udało mi się otworzyć drzwi nie wywracając się przy tym i nie rozlewając niczego, więc byłam z siebie dumna. Zamknęłam za sobą drzwi nogą i skierowałam się w stronę niedużego biurka. Odłożyłam trzymane w moich dłoniach rzeczy i usiadłam na obrotowym fotelu zabierając się za jedzenie.

Po skończonym śniadaniu odniosłam na dół brudne naczynia i włożyłam je do zmywarki, nie mając ochoty na ich zmycie. Wróciłam do pokoju i ze zdenerwowania aż sama zabrałam się za sprzątanie. Najpierw posprzątałam mój pokój, potem łazienkę i dodatkowo jeszcze jedną łazienkę na piętrze z której korzystali moi rodzice.
Kiedy wróciłam do pokoju zegarek na mojej szafce nocnej wskazywał już godzinę 15, co oznaczało, że pozostało jeszcze 5 godzin do stresującej chwili, więc zeszłam na dół aby pomóc mamie.

Kiedy zegar wybił godzinę 18 postanowiłam uciec do swojego pokoju aby opanować trochę nerwy i zabrać się za powolne przygotowywanie.
Najpierw skierowałam się do garderoby i rozejrzałam po wnętrzu szukając czegoś odpowiedniego. Wybrałam granatową sukienkę z cienkim skórzanym, czarnym paskiem który podkreślał moją talie oraz czarne balerinki.
Odłożyłam sukienkę na łóżko, a buty obok niego i zamknęłam się w łazience. Wiedziałam, że byłam czysta, ponieważ brałam prysznic dzisiejszego ranka, ale to i tak nie powstrzymało mnie abym wzięła relaksującą kąpiel.
Zamknęłam kurek w wannie i odkręciłam wodę. Wyjęłam z szafki olejek o słodkim zapachu i nalałam dość sporą jego ilość do wanny, przypatrując się tworzącej pianie.
Rozebrałam się i wepchnęłam ubrania do kosza a następnie zakręciłam wodę. Zanurzyłam się powoli w cieplutkiej wodzie, tak że moje ciało zniknęło całkowicie pod warstwą piany. Oparłam głowę w wyznaczonym na to miejscu i westchnęłam zadowolona.
Nie mam pojęcia ile tak leżałam, ale do wyjścia zmusiły mnie moje pomarszczone palce i chłodna już woda. Wyszłam z wanny i wyjęłam kurek pozwalający spłynąć wodzie. Sięgnęłam po biały ręcznik i zaczęłam wycierać swoje ciało. Kiedy miałam już się schylać po bieliznę usłyszałam dźwięk mojego telefonu z sąsiedniego pomieszczenia, więc owinęłam się ręcznikiem i pozostawiając za sobą mokre ślady ruszyłam po telefon. Przejechałam wilgotnym i zmarszczonym palcem po ekranie telefonu i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Cześć kochanie.- usłyszałam głos Justin’a po drugiej stronie.
-Cześć, coś się stało?- zapytałam i obróciłam się w kierunku zegarka na szafce nocnej, przytrzymując wolną dłonią ręcznik na moim ciele. Moje oczy rozszerzyły się kiedy zobaczyłam aktualną godzinę: 19:08. - Cholera.- przeklęłam pod nosem, tak aby chłopak mnie nie usłyszał.
- Mam problem. Co do cholery powinienem na siebie założyć?- westchnął do słuchawki.
Usiadłam na moim łóżku i zmrużyłam lekko oczy, zastanawiając się.
- Raczej nie masz żadnej koszuli, prawda?- zapytałam z góry już znając odpowiedź, ale spróbować zawsze warto.
- Nie, nie mam. Nie potrzebuje tych formalnych gówien.
Przewróciłam oczami, zagryzając wargę i zastanawiając się co może ubrać, aby moi rodzice nie mogli się doczepić. Przecież to nie było żadne eleganckie spotkanie śmietanki towarzyskiej, więc raczej nie obowiązuje biała koszula, prawda?
- Myślę, że w porządku będzie jeśli założyć jakieś swoje czarne jeansy i biały T-shirt. No wiesz, twój standardowy ubiór.- zaśmiałam się cicho.
- Taaa… a co z tatuażami, mądralo? Nie sądzę, aby już na starcie byli prze szczęśliwi widząc wytatuowanego faceta swojej córki.
- Może i masz racje. Żaden z chłopaków nie ma pożyczyć jakiejś czarnej marynarki, żebyś mój zakryć te swoje arcydzieła? Skórzana kurtka z góry odpada.- uprzedziłam uśmiechając się lekko.
Wstałam z łóżka i z telefonem przy uchu powędrowałam z powrotem do łazienki. Zrzuciłam z siebie ręcznik odkładając go na ciepły grzejnik i rozejrzałam się za moją bielizną.
- Nie mam pojęcia, muszę zejść na dół i zapytać tą bandę idiotów. .- po drugiej stronie słuchawki można było usłyszeć ciche szuranie, wiec pewnie nie rozłączając się ze mną ruszył na dół. – A ty co robisz?- zapytał po chwili ciszy.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytałam lekko się rumieniąc.
- No dawaj.- zaśmiał się.
-Ubieram się, bo jak na tą chwilę żadna cześć garderoby nie zasłania mojego ciała.
- Kurwa, kochanie, dobra. Nie mów mi nic więcej, bo nie chce zejść do chłopców z dość sporym problemem w spodniach.- zaśmiałam się i powoli zaczęłam ubierać.
Justin powiedział kilka słów, które były dla mnie niezrozumiałe, więc wnioskuje, że były one skierowane do jego przyjaciół.
- Dobra, powinni coś znaleźć. Przygotuj się w spokoju i pamiętaj co ustaliliśmy w razie gdyby twoi rodzice pytali o jakieś niewygodne rzeczy. Do zobaczenia, skarbie.
- Tak, pamiętam. Pa.- odpowiedziałam i  usłyszałam pikanie w słuchawce sygnalizujące rozłączenie się mojego rozmówcy.
Odłożyłam telefon na szafkę w łazience i zabrałam się za ubieranie reszty ubrań.

O 19:52 byłam całkowicie gotowa do kolacji z moim chłopakiem oraz z moimi rodzicami. No dobra, może nie całkowicie, ponieważ psychicznie kompletnie odpadałam ale za to fizycznie byłam jak najbardziej przygotowana.
Moje długie włosy opadały na moje ramiona kilka dobrych centymetrów za łopatki a ich końcówki były podkręcone. Na mojej twarzy znajdował się lekki makijaż, składający się z tuszu do rzęs, eyelinera i lekkiego różu na policzkach. Moje uszy zdobiły małe srebrne perełki a na szyi wisiał srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca.
Nabrałam powietrza do płuc i wypuściłam je ze świstem, powtarzając tę czynność kilka razy.
Trzęsącymi się dłońmi otworzyłam drzwi od pokoju i zamknęłam je za sobą, schodząc na dół.
Stół w salonie był już całkowicie nakryty, brakowało tylko głównego dania.
Obróciłam się dookoła szukając moich rodziców, aż w końcu zauważyłam ich w kuchni.
Podrapałam się po policzku i ruszyłam w ich kierunku.
- Hej.- przywitałam się wchodząc do środka.
-Cześć Kathe. Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się tata. Podziękowałam mu cichym „dziękuje”. – Więc jak ma na imię ten twój chłopak? Jakoś wypadło mi z głowy aby zapytać wcześniej. – dodał
- Justin.- mruknęłam
- Justin…- powtórzył tata czekając aż dokończę jego nazwisko, ale jego niedoczekanie.
Razem z Justin’em ustaliliśmy że musimy się pilnować aby nie wypowiedzieć przy rodzicach jego prawdziwego nazwiska, ponieważ to groziło bardzo dużym prawdopodobieństwem, że moi rodziciele zdadzą sobie sprawę z kim mają do czynienia. Nie ukrywajmy, nazwisko „Bieber” jest dość popularne w tym mieście, więc postanowiliśmy jak na razie używać nazwiska jego mamy, z którą nie miał żadnego kontaktu od dobrych 3 lat.
- Mallette. – dopowiedziałam.
Mojemu tacie nie dane było kontynuować rozmowy, ponieważ przerwał nam dzwonek do drzwi.
- Otworze.- oznajmiłam szybko zdając sobie sprawę, że to na pewno szatyn.
Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi frontowych i bez wahania otworzyłam je, ukazując mi przystojnego chłopaka, stojącego przede mną.
Uśmiechnęłam się lekko i zeskanowałam go od stóp do głów.
Czarne buty, czarne jeansy, czarna marynarka , biała koszulka pod spodem i włosy postawione lekko na żel. Prezentował się naprawdę dobrze. W jego ręku znajdowała się czerwona róża, która lekko mnie zadziwiła swoim widokiem w jego rękach.
- Wiem, że jestem gorący, ale może wpuścisz mnie do środka, Shawty?- wyszczerzył swoje białe ząbki i zrobił jeden duży krok w moją stronę.
Pocałował mocno moje usta i przejechał po nich językiem, następnie pochylił się nad moich uchem i wyszeptał prosto w mnie:
- Gorąco wyglądasz, kochanie.- ścisnął szybko jedną dłonią mój tyłek i odsunął się przechylając głowę na prawy bok i uśmiechając szeroko.
Cóż… nigdy w życiu nie powiedziałabym, że ten chłopak chodź w małym stopniu jest zdenerwowany kolacją z moimi rodzicami. Wyglądał jakby robił to każdego wieczoru, więc był kompletnie wyluzowany. Mimo to, ja i tak wiedziałam, że pomimo jego pewnego wyglądu tam gdzieś w środku na pewno znajduje się chodź małe ziarenko zdenerwowania, ponieważ tak jakby od tego wieczoru zależy czy na naszej drodze stanie ogromny problem w postaci moich rodziców, czy też nie.
Pokręciłam lekko głową na jego zachowanie i wskazałam dłonią na kwiat znajdujący się w jego dłoni.
- Dla twojej mamy.- wzruszył ramionami. – Chaz doradził mi żebym kupił jakieś zielsko, czym na pewno u niej zapulsuje.
Kiwnęłam głową, ponieważ to był naprawdę dobry pomysł.
- Chodź, zły chłopcze. – uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i złapałam jego dłoń.
Zamknęłam za nami drzwi, idąc z nim do wnętrza domu. Przed nami wyłonił się tata a obok niego mama.
Przełknęłam ślinę i mocniej ścisnęłam dłoń Bieber’a.
- Tato, Mamo to Justin, mój chłopak. Justin to moi rodzice.- przedstawiłam ich sobie i wpatrywałam się w rodziców, przyglądając się ich oceniającym spojrzeniom.
Justin jako pierwszy wyciągnął kwiatek przed siebie i przysunął go przed nos mojej mamy.
- To dla Pani. – oznajmił miłym tonem.
- Och nie trzeba było. Dziękuje, Justin. – uśmiechnęła się w jego stronę i odebrała kwiatek.
Szatyn wyciągnął dłoń do mojego ojca, co tamten od razu odwzajemnił. Uścisnęli sobie dłonie i rozdzielili się.
- Dobrze kochani, siadajcie do stołu zaraz przyniosę jedzenie.- oznajmiła mama i cofnęła się w kierunku kuchni z kwiatkiem w ręce i szerokim uśmiechem na buzi.
Cóż jeśli tak dalej pójdzie, moją mamę ma już w garści.
Myślałam że będzie gorzej, ale nie chwalmy dnia, przed zachodem słońca.
Tata słuchając swojej żony ruszył w kierunku stołu i zajął swoje miejsce. Usiadłam naprzeciwko wolnego miejsca, które za kilka minut zajmie mama, a po mojej lewej stronie usiadł Justin.
Mamo pojawiła się po jakiejś minucie z jedzeniem w dłoniach. Postawiła je na środku stołu a do moich nozdrzy od razu dotarł przyjemny zamach. Mimowolnie spojrzałam w kierunku posiłku i ze zdziwieniem stwierdziłam że jest to pieczony kurczak z jakimiś dodatkami. Przed moim nosem pojawiły się również pieczone ziemniaczki oraz kilka sałatek warzywnych. Postarała się.
- Może wina, Justin?- zapytał tata zwracając tym moją uwagę.
- Nie dziękuje, prowadzę.- odpowiedział chłopak, na co kąciki ust mojego taty lekko drgnęły w górę.
Miałam ochotę się zaśmiać, ponieważ dobrze wiedziałam że w rzeczywistości kieliszek wina nie był w stanie go powstrzymać przed wsiąściem za kółko. Ba… jego nie obchodziłoby nawet gdyby wypił dwa kieliszki wódki, ale lepiej zgrywać przy moich rodzicach poprawnego chłopaka, który trzyma się wszelkich reguł. Plus dla niego.
- Jedzmy póki ciepłe. Smacznego.- oznajmiła mama i zajęła swoje miejsce obok taty.
Przez kilka dobrych minut panowała kompletna cisza, przerywana stukaniem sztuccy, kiedy nakładaliśmy sobie jedzenie na talerze i je jedliśmy.
- Więc Justin… czym się zajmujesz?- zapytał tata odkładając widelec na talerz i sięgając po kieliszek z winem, który jednak postanowił sobie nalać.
Spojrzałam na mojego chłopaka, który właśnie przełknął jedzenie w swoim gardle i ze stoickim spokojem spojrzał na mojego ojca.
-Jestem mechanikiem.- odpowiedział bez zająknięcia.
- Och… naprawdę? Skończyłeś już szkołę?- kolejne pytanie.
- Nie. To praca dorywcza. Nadal się uczę.- odpowiedział sięgając po sok, który mu nalałam.
- Uczęszczacie do tej samej szkoły?- wtrąciła się mama spoglądając raz na mnie a raz na Justin’a.
- Tak.- kiwnęłam głową i oblizałam suche usta.
- Jak się poznaliście?- kontynuowała
- Wpadłem na Kathe na korytarzu. Porozmawialiśmy i tak jakoś się potoczyło, że zaczęliśmy się spotykać.- uśmiechnęłam się lekko, ponieważ to była dość mocno okrojona wersja, do tego co działo się naprawdę.
- Co zamierzasz robić kiedy skończysz szkołę?- zapytał tata przechylając lekko głowę na bok.
- Na razie skupiam się na obecnej szkole. Chce być kimś kogo to miasto będzie szanować ze względu na to jak daleko zaszedł.- rodziców zdecydowanie zdziwiła pewna i stanowcza odpowiedz Justin’a, ponieważ zamilkli na kilka chwil posyłając sobie dziwne spojrzenia a następnie odwrócili się w naszą stronę z lekkimi uśmiechami na ustach.
Jak dla mnie odebrali to w dość oczywisty dla nich sposób: „ Chce skończyć szkołę z najlepszymi wynikami i w przyszłości pracować na ważnym stanowisku, które będzie na tyle ważne, że będzie miało wpływ na całe miasto.” Kiedy według mnie było to po prostu: 
„Chce po prostu skończyć jak najszybciej ten burdel do którego aktualnie uczęszczam i zająć się tym co robię. Wprawiać ludzi w strach i przerażenie przed moją osobą, tak aby mnie szanowali i doskonale wiedzieli kto rządzi tym popieprzonym miastem.”
Ale to tylko i wyłącznie moje myśli.
Ocknęłam się kiedy poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie i ze zdziwieniem spojrzałam na chłopaka siedzącego wygodnie na krześle po mojej lewej, który w dalszym ciągu rozmawiał z rodzicami, tym razem o jego rodzinie. Chłopak odpowiadał zdawkowo, starając się podawać jak najmniej informacji, ale moi uparci rodzice chcieli wyciągnąć od Bieber’a jak najwięcej informacji, kiedy powiedział, że nie ma kontaktów z rodziną, ponieważ mieszkają w Kanadzie, gdzie tak naprawdę mieszkali niedaleko LA.
- Więc mieszkasz sam?- zapytała mama.
Dłoń Justin’a przesunęła się w górę mojego uda a następnie w dół.
- Nie, mieszkam z kilkoma przyjaciółmi.
- Na pewno to lepsze rozwiązanie niż gdybyś miał spłacać wszystko sam. Rachunki na kilkoro to na pewno mniejszy kłopot.
- Tak, nie jest tak źle.- mruknął i przesunął dłoń wyżej zostawiając ją na kilka sekund w połowie mojego uda a następnie wsunął ją pod moją sukienkę.
Przełknęłam ślinę, poprawiając się na moim miejscu.
Spróbowałam niezauważalnie zrzucić jego dłoń z mojej nogi, ale nie udało mi się ponieważ, chłopak nieco wzmocnił swój uścisk.
Westchnęłam cicho i zrezygnowana odpuściłam. Kątem oka widziałam jak Justin oblizuj usta i uśmiecha się lekko.
Jego dłoń nie ruszyła już ani w górę ani w dół więc sięgnęłam po moją szklankę z sokiem i przystawiłam ją do ust, upijając pierwszy łyk.
Zachłysnęłam się piciem kiedy dłoń Justin’a nagle znalazła się w zwieńczeniu moich ud.
- Wszystko dobrze, skarbie?- zapytała mama kiedy zaczęłam kasłać.
Justin poklepał lekko moje plecy lewą ręką, mniemając zamiaru zabrać swojej prawej z mojego ciała. Mogło to wyglądać trochę dziwnie, ale z pewnością moi rodzice już zauważyli, że Justin jest leworęczny, więc mogli pomyśleć, że jest mu tak wygodniej.
Odetchnęłam zadowolona kiedy przestałam kasłać i posłałam Justin’owi mordercze spojrzenie.
- Będę się już zbierał, robi się późno.- oznajmił Bieber i zabrał swoją dłoń podnosząc się ze swojego miejsca.
Rodzice równie wstali, więc ja też to zrobiłam i stanęłam obok swojego – myślącego tylko o jednym- chłopaka. Jeśli wiecie co mam na myśli.
- Miło nam było Cię poznać Justin.- oznajmiła mama i uśmiechnęła się stając obok taty i chwytając się jego ramienia.
- Mi Państwa również. – odpowiedział kiwając lekko głową.
- Mam nadzieje, że będziemy mieli okazję się jeszcze spotkać, młodzieńcze. Jesteś zawsze mile widziany w naszym domu. – oznajmił tata a ja miałam ochotę piszczeć i skakać ze szczęścia. Widziałam również nikły uśmiech Justin’a, ale staraliśmy zachowywać się normalnie.
- Ja go odprowadzę.- oznajmiłam.
Justin podał sobie dłoń z moim ojcem i pożegnał się z moją mamą, na koniec chwaląc jej kuchnie. Pociągnęłam szatyna w kierunku drzwi frontowych i od razu kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz a drzwi zamknęły się za nami. Chłopak podniósł mnie do góry i przyparł do ściany znajdującej się obok drzwi.
- Kurwa nie mogę uwierzyć, że nam się udało. – mruknął cicho, uśmiechając się szeroko.
- Tak, ja też. A to wszystko dzięki tobie, ponieważ jesteś świetnym aktorem no i oczywiście potrafisz się zachować kiedy sytuacja tego potrzebuje. –zachichotałam.
- Nie masz pojęcia jak kurewsko się pilnowałem aby nie pieprznąć żadnego cholerstwa. A już zwłaszcza kiedy zaczęli wypytywać o moją pieprzoną rodzinę.- przewróciłam oczami śmiejąc się cicho.
- Więc od razu po wyjściu postanowiłeś nadrobić tą godzinę poprawnego słownictwa, ostrymi przekleństwami?
- Taaa…- zmarszczył słodko nosem i cmoknął mnie w usta. – Teraz mogę bez przeszkód wparowywać do twojego domu, no ale niestety przywiązałem się już do twojego balkonu i sądzę że w dalszym ciągu będzie mi kurewsko potrzebny.
Oplotłam jego szyję moimi ramionami i westchnęłam zadowolona.
-Najgorsze za nami. Ahh… właśnie. Powinnam Cię mocno poturbować za tą akcje pod stołem. Co to w ogóle miało być, co? – zmarszczyłam brwi i wydęłam brwi niezadowolona. – Chciałeś mnie utopić w szklance soku pomarańczowego?
-Tak, dokładnie o to mi chodziło, no ale niestety nie udało się. Szkoda, spróbuje innym razem.- westchnął teatralnie robiąc smutną minę.
Pacnęłam go w ramię.
-Dupek, nienawidzę Cię.
- I tak mnie uwielbiasz, kochanie. Nie okłamuj się.- postawił mnie na ziemi, więc byłam zmuszona zdjąć swoje ręce z mojej szyj.
- Widzimy się jutro kochanie. – pocałował mnie mocno co odwzajemniłam. – Pa. –klepnął mnie na odchodne w tyłek i uciekł w stronę swojego samochodu.
Przyglądałam się jak wsiada do samochodu, odpala silnik i odjeżdża machając mi.
Uśmiechnęłam się szczęśliwa i wróciłam do domu, aby pomóc mamie posprzątać po – na całe szczęście udanej – kolacji.


__________________________________________

Wiem, że czekaliście na jakąś mega dramę, czy coś, ale nie tym razem. Lecz obiecuje że to nie koniec mojej weny twórczej i postaram się wymyślić coś ciekawego. X
Miłego Wieczoru :) 


10 komentarzy: