sobota, 6 sierpnia 2016

Rozdział 46: Nie mogę Cię stracić.

Kathe POV’

Emilly szybko podbiegła do okna, kiedy tylko usłyszała silnik samochodu. Wyszczerzyła się do szyby i szybkim krokiem podeszła do łóżka na któryś siedziałam, aby złapać moją dłoń i prawie, że siłą zaciągnąć mnie na dół.
Dziewczyna otworzyła drzwi frontowe i wyszła na zewnątrz. Jakimś cudem udało mi się uwolnić moją dłoń z jej uścisku i zatrzymałam się w progu drzwi.
Westchnęłam kiedy drzwi od strony pasażera otworzyły się ukazując Justin’a. Bieber ominął moją przyjaciółkę, nawet na sekundę nie zaszczycając ją swoim spojrzeniem i zatrzymał się jakieś niecałe pół metra przede mną.
-Cześć.-przechylił głowę na prawą stronę i uśmiechnął się lekko.
Skrzywiłam się kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu.
-Jesteś pijany.- stwierdziłam.
Chłopak zachichotał cicho i wzruszył ramionami.
-A ty jesteś piękna, ale nie jestem tu...tutaj po to aby stwierdzać fakty.-oblizał dolną wargę.
Przewróciłam oczami, ponieważ przez alkohol w jego organizmie lekko plątał mu się język, co brzmiało dość śmiesznie.- Wpuścisz mnie?
-Tak, wejdź.-przepuściłam go w drzwiach i obróciłam się w stronę Emilly i Ryana, którzy byli pochłonięci rozmową.
-Idziecie?!- krzyknęłam aby zwrócili na mnie swoją uwagę.
Obie głowy jak na zawołanie obróciły się w moją stronę, Ryan uśmiechnął się i kiwnął głową w geście przywitania.
-Nie, dzięki. Zabiorę Emilly i pojedziemy coś zjeść, a wy pogadajcie.-mrugnął i uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Justin gdybyś potrzebował podwózki do domu, zadzwoń.- powiedział do chłopaka stojącego kilka centymetrów za mną.
Nie zdążyłam w żadnej sposób zareagować ani odpowiedzieć, ponieważ Bieber wciągnął mnie do środka i zatrzasnął za mną drzwi.
-Idziemy do twojego pokoju?- kiwnął głową w kierunku schodów.
Potwierdziłam i przepuściłam go przodem abym mogła go złapać, w razie gdyby zachwiał się na schodach.

Na całe szczęście, bez żadnego upadku dostaliśmy się do pokoju, nie licząc tych kilku uderzeń Justin’a od ściany do ściany.
Bieber chciał usiąść na łóżku, ale w ostatniej chwili zakołysał się i wylądował na podłodze, jęcząc niewyraźne słowa pod nosem.
Zaśmiałam się i podeszłam do niego wyciągając dłoń w jego kierunku, aby mu pomóc.
Jasne nadal byłam na niego zła, ale Justin w takim stanie upojenia był naprawdę zabawny.
Byłam ciekawa ile chłopak musiał wypić, ponieważ wiedziałam, że jego głowa jest mocna i naprawdę ciężko go upić.
Szatyn chwycił moją dłoń i podciągnął się do góry, robiąc przy tym zabawną minę. Zastanawiałam się czy rozmowa z nim będzie miała sens, chociaż rozmawiając z nim przez telefon zachowywał się w miarę normalnie – no chyba że zdążył wypić coś jeszcze, zanim dotarł do mojego domu.
Usadziłam chłopaka bezpiecznie na łóżku i usiadłam kawałek dalej przodem w stronę jego profilu. Bieber w końcu również odwrócił się do mnie twarzą i przybliżył o kilka centymetrów, nabrał powietrza do płuc a następnie wypuścił je. Zmarszczył lekko brwi i spojrzał na moje kolana a potem prosto w moje oczy.
-Dobra, chce Cię przeprosić. Jestem cholernym kutasem i nie mam jebanego pojęcia, co wtedy mnie napadło. –potarł lewą ręką swój kark a następnie obiema dłońmi swoje oczy.- Jesteś dla mnie cholernie ważna i cholernie mi na tobie zależy, więc nie mam kurwa żadnego pom-pomysłu aby wytłumaczyć moje wcześniejsze zachowanie i słowa które powiedziałem. Poczułem się jak pieprzony dupek i najwię-większy sukinsyn, kiedy zobaczyłem twoje łzy i to jak uciekasz, Bóg wie gdzie. Przez kilka minut próbowałem Cię znaleźć, ale odpuściłem kiedy dotarło do mnie, że najprawda…prawdopodobniej nie chcesz mnie widzieć, więc pojechałem do domu i wyżyłem się na rzeczach martwych i alkoholu. Wiem…cholera ośmieszyłem Cię, ale obiecuje, że odkręcę to, szybciej niż myślisz, tylko… musisz mi zagwa-zagwarantować, że niczego nie popsułem w naszym… związku. Nie mogę Cię stracić… teraz kiedy w końcu wiem, że mam kogoś kto się o mnie troszczy i kim mogę się opiekować.– widziałam jak starał się aby mówić normalnie i spójnie, abym bez problemu mogła go zrozumieć.
Musiałam zapamiętać, że Justin pod wpływem alkoholu staję się bardziej otwarty i mówi więcej o tym co czuje.
Przymknęłam na chwilę oczy i jeszcze raz zastanowiłam się nad jego słowami. Przygryzłam wargę i otworzyłam oczy spoglądając na wpatrującego się we mnie chłopaka.
- W porządku. Wybaczam Ci, ale pamiętaj, że jeśli taka sytuacja się powtórzy będzie Ci o wiele ciężej, sama nie wiem czy bym Ci wybaczyła, bo to naprawdę nie jest najlepsze uczucie kiedy twój chłopak wypiera się Ciebie przy wszystkich, jakby nigdy Cię nie znał, rozumiesz?
-Tak, rozumiem. Obiecuje nie spierdo…lić sprawy ponownie. -przybliżył się bliżej moich ud i położył się, kładąc głowę na moich nogach.
Oblizałam zaschnięte wargi i wzdychając wsunęłam swoją dłoń w jego miękkie włosy.
Szatyn przymknął oczy, mrucząc coś pod nosem. Mimowolnie uśmiechnęłam się, nie przestając bawić się jego włosami.
Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak usnął na moich udach, ale niestety musiałam się wydostać tak aby go nie obudzić, ponieważ zaczynało mi być okropnie niewygodnie. Podniosłam powoli jego głowę do góry i wysunęłam najpierw jedno udo a następnie drugie i zastąpiłam je poduszką. Zdjęłam powoli jego czarne adidasy z nóg i podłożyłam je obok łóżka.
Spojrzałam na zegarek na ścianie, który dopiero wskazywał 16:10.
Postanowiłam zejść na dół i obejrzeć jakiś serial. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam przerzucać kanały, aż w końcu natknęłam się na „Przyjaciół”, których postanowiłam obejrzeć.
O 19 wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Zjadłam kolację i naszykowałam butelkę wody oraz dwie aspiryny dla Justin’a, które zabrałam ze sobą do sypialni. Okropnie mi się nudziło, więc pomimo wczesnej godziny postanowiłam iść spać.
Weszłam po cichu do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Odłożyłam butelkę wody oraz tabletki na szafkę nocną po stronie Justin’a.
Podrapałam się w policzek zastanawiając się jak wyciągnąć kołdrę spod jego ciała, aż w końcu zrezygnowałam i wyciągnęłam z garderoby gruby koc. Przykryłam nim chłopaka oraz kawałek wolnej części łóżka na którą wślizgnęłam się kilka sekund później.




Niedziele należały do tych dni, kiedy moi rodzice raczej przebywali w domu, więc to oni zazwyczaj wybudzali mnie z mojego snu, ale nie tym razem.
Ciche przekleństwa oraz jęki, które co jakiś czas opuszczały usta Justin’a świadczyły o tym, że jego wczorajsza głupota, właśnie daje mu się we znaki.
Otworzyłam najpierw prawe oko aby przyzwyczaić się do światła a następnie lewe.
Bieber siedział na brzegu łóżka, podtrzymując w dłoniach swoją głowę.
Podniosłam się w górę, przez co łóżko lekko się poruszyło, co z kolei zmusiło Justin’a do spojrzenia w moją stronę.
-Dzień Dobry.- przywitał się cicho jego zachrypniętym porannym głosem, co oznaczało że sam musiał niedawno wstać.
-Głowa boli, co?- zapytałam na co chłopak w odpowiedzi jęknął łapiąc się za wspomnianą część ciała.
Spojrzałam na stolik nocny, na którym nie było już śladu po tabletkach.
-Chodź połóż się jeszcze trochę, może coś pomoże.-poklepałam miejsce obok siebie i odkryłam koc pod którym spaliśmy.
Justin posłuchał mnie i powoli położył się, narzuciłam na niego koc i przysunęłam się bliżej jego klatki piersiowej okrytej koszulką, zaciągnęłam się zapachem jego perfum i spróbowałam zasnąć jeszcze raz.


Zmarszczyłam niezadowolona nos kiedy usłyszałam pukanie do drewnianych drzwi mojego pokoju. Jęknęłam i otworzyłam powoli oczy rozglądając się po pokoju, w którym znajdowałam się tylko i wyłącznie ja. Dotknęłam ręką drugą stronę łóżka, która niestety była już całkowicie zimna, miałam już zabrać dłoń kiedy poczułam pod palcami kawałek papieru. Odkryłam koc i szybko chwyciłam w dłonie małą żółtą kartkę, nie przejmując się aż tak bardzo natarczywym pukaniem do drzwi oraz głosem mojej rodzicielki, pośpieszającej mnie z otwarciem.
Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech po przeczytaniu kartki.

Kochanie, nie chciałem Cię budzić, ale niestety chłopcy potrzebowali mojej pomocy.
Z moją głową o wiele lepiej i nie martw się, miałem czym wrócić.
Do zobaczenia skarbie ;)

Zgniotłam kartkę w dłoni i podniosłam się z łóżka zmierzając w kierunku drzwi, po drodze wyrzucając kartkę do kosza.
Otworzyłam drewnianą powierzchnie ukazując mi tym samym moją zirytowaną mamę.
-No nareszcie, jeszcze chwila i zawołałabym ojca.-oznajmiła wpatrując się we mnie twardym wzrokiem.
- Daj spokój mamo, spałam i po prostu nie słyszałam Cię. Przyszłaś tutaj z jakimś konkretnym zamiarem?
-Tak. Zejdź na obiad, jest 13 i najwyższy czas abyś wstała.-powiedziała a następnie ruszyła w drogę powrotną jak domyślam się w stronę kuchni.
Zamknęłam drzwi i obróciłam się w kierunku zegarka na szafce nocnej. 12:57.
To aż dziwne, że pozwolili spać mi do tak później pory. To w ogóle dziwne, że tyle przespałam.
Wybrałam w garderobie ciemne jeansy oraz jasny T-shirt, ubrałam się szybko oraz uczesałam swoje roztrzepane włosy w łazience i zeszłam na dół.


Resztę niedzieli przesiedziałam z głową w książkach, postanawiając w końcu trochę się pouczyć, ponieważ przez ostatni czas zdarzało mi się to naprawdę rzadko, czego mogę żałować w ostatnie dni przed zakończeniem semestru.
Kiedy w końcu nadszedł Poniedziałek z wielką niechęcią skierowałam się moim Audi R8 w stronę budynku szkoły.
Po przekroczeniu progu placówki dosłownie każdy zwrócił na mnie swoją uwagę, co mnie nie cieszyło. Miałam ochotę uciec stąd jak najdalej i schować się tak aby nikt mnie nigdy nie znalazł, ale wiedziałam że nie mogę tego zrobić, ponieważ będę jeszcze większym pośmiewiskiem niż jestem do tej pory.
Szczerze mówiąc w tej właśnie chwili powinnam odnaleźć Justin’a i powiesić go za jego najważniejszą cześć ciała na jakimś naprawdę wysokim budynku, tak aby zwisał do góry nogami. Może spłynęłoby mu trochę krwi do jego mózgu i poprawiło jego funkcjonowanie.
Westchnęłam kiedy usłyszałam ciche śmiechy i rozejrzałam się poszukując jakiejś znajomej twarzy, która nie miała zamiaru się ze mnie wyśmiewać.
Jęknęłam w duchu kiedy zobaczyłam zbliżającą się w moją stronę Lilly z wymalowanym szyderczym uśmiechem na twarzy.
- No proszę, proszę a kogo my tu mamy? Wiedziałam że w pewnym momencie zostaniesz pośmiewiskiem dla ludzi, aż w końcu nadszedł ten dzień. Gdzie twoja wierna przyjaciółka, Emilly? Czyżby wystraszyła się twojej już zepsutej opinii w tej szkole i uciekła jak najdalej, aby sama nie miała problemów?- zaśmiała się rozglądając po korytarzu.
-Odczep się, co? Zajmij się swoim własnym paskudnym życiem i nie wpierdzielaj się w moje, okay?- zacisnęłam wargi spoglądając na moją już byłą „przyjaciółkę”.
-Och, zamknij się. Jesteś już tutaj skończona, rozumiesz?! Doskonale wiedziałam, że Bieber tym czy innym sposobem i tak sprowadzi Cię na samo dno. O wilku mowa, idzie chłopak któremu podziękowałabym gdybym miała ochotę z nim rozmawiać.-zaśmiała się i poprawiła swoje włosy zarzucając je do tyłu. – I och, idzie tutaj aby poniżyć Cię jeszcze bardziej. Nie mogę się doczekać.-zaklaskała uśmiechając się szeroko.
Obróciłam głowę i oblizałam usta widząc zbliżającego się w naszym kierunku chłopaka. Nasz wzrok zablokował się na kilka sekund. Justin podniósł do góry swoją lewą brew i włożył ręce do kieszeni swoich ciemnych jeansów, przyśpieszając kroku.
Odetchnęłam lekko kiedy szatyn zatrzymał się po mojej prawej stronie. Spojrzał na Lilly mrużąc swoje ciemne oczy.
-Czego chcesz pieprzona szmato?!- wysyczał w jej kierunku.
Prawie zachłysnęłam się swoją śliną na jego słowa, ale nie miałam zamiaru go upominać. Całkowicie na to sobie zasłużyła.
- Spokojnie. Przyszłam tylko pogadać z tym wypierdkiem życiowym. Jestem po twojej stronie, też uważam że do niczego się nie nadaje.- wskazała na mnie, uśmiechając się niewinnie w jego stronę.
Och kochanie, chyba nie masz pojęcia w co się pakujesz.-pomyślałam.
- Nazwij ją tak jeszcze raz, a będziesz wąchać kwiatki od spodu, jasne?! I wypierdalaj z przed moich oczu dwulicowa szmato!- cóż, jego głos był dość głośny, więc spora cześć uczniów skupiła na nas całą swoją uwagę, czekając na dalszy ciąż zdarzeń.
Lilly zamrugała powiekami a następnie obróciła się na pięcie i odeszła.
Odetchnęłam i zagryzłam wargę spoglądając na Justin’a.
- Uh… wszyscy się gapią.-wymamrotałam
-Może to i dobrze.- oblizał wargi a następnie zrobił krok w moją stronę.
Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana.
- Czas naprawić to co zepsułem.-oznajmił i szybko pokonał dzielącą nas odległość a następnie popchnął mnie lekko na szafki znajdujące się po mojej lewej stronie.
-Czekaj… co ty robisz?- zamrugałam szybko powiekami.
-Ciii, kochanie, po prostu się zrelaksuj.-mruknął a następnie pochylił się do przodu i przycisnął swoje usta do moich.
Westchnęłam zaskoczona, Justin odsunął się na minimalną odległość i wyszeptał prosto w moje usta.
-Zarzuć swoje ręce na moje ramiona… no dalej, kochanie.-wymruczał całując moją brodę.
Posłuchałam go i zaplotłam swoje ręce na jego szyi.
-Czas dać przedstawienie.-wymamrotał i ponownie naparł na mnie, tym razem oddałam pocałunek
Justin przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze, ale nie udzieliłam mu dostępu, nie chcąc robić z tego aż takiej wielkiej szopki.
Dłoń Bieber’a ścisnęła mój pośladek, a ja zacisnęłam mocno powieki starając się nie jęknąć i nie dać mu tego co próbuje osiągnąć.
Rozplotłam swoje dłonie i oparłam je na jego ramionach odpychając go lekko od siebie.
-Wystarczy Justin, myślę że dość spora grupa już nas zobaczyła i wieści rozniosą się szybciej niż myślimy.
- Okay, w takim razie chodźmy do twojej szafki.- złapał moją dłoń i splótł nasze palce ciągnąć mnie za nim w kierunku mojej metalowej szafki.
Justin z całych sił chciał pokazać, że jestem dla niego kimś ważnym, więc nie zdziwiłam się kiedy po kilku krokach puścił moją dłoń i objął mnie ramieniem.
Obok mojej szafki opierała się Emilly z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Powiem wam, że niezłe show, aż to sobie nagrałam!- zachichotała.
- Tak mi też miło Cię widzieć. Powiedz lepiej, gdzie zgubiłaś Ryana.- odsunęłam się od Justin’a i otworzyłam swoją szafkę, nadal oczekując odpowiedzi Em.
- Nie wiem, pewnie jest jeszcze w domu, lub w drodze tutaj.- odpowiedziała
Kiwnęłam głową i schowałam do torby kilka potrzebnych książek a następnie zatrzasnęłam szafkę.
Pożegnałam się z Justin’em buziakiem w sam środek ust i skierowałam się z Emilly na drugie piętro gdzie miała odbyć się nasza pierwsza lekcja dzisiejszego dnia.


Dzień mijał szybko a ja w ciągu pięciu godzin zdążyłam wysłuchać już masę pytań dotyczących mnie i Justin’a. Praktycznie każdy chciał wiedzieć czy jesteśmy razem i po pewnym czasie znudziło mi się już odpowiadanie na pytania, więc starałam się je ignorować. Oczywiście, że znalazło się kilka podłych osób – głównie mam na myśli dziewczyny – które nadal obrażały moją osobę, sądząc że to jakiś cholerny zakład lub inne gówno.
Z zadowoleniem zajęłam swoje stałe miejsce na stołówce naprzeciwko mojej przyjaciółki, uśmiechnęłam się lekko kiedy do naszego stolika dosiadł się Ryan. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Justin’a ale niestety nigdzie go nie zauważyłam.
-Gdzie Justin?- zapytałam, skupiając swoją uwagę na kartoniku soku pomarańczowego, który właśnie otwierałam.
-Nie dostałaś jego wiadomości?
Podniosłam do góry głowę aby spojrzeć na chłopaka i zmarszczyłam brwi.
-Wiadomości?- wyjęłam telefon z kieszeni i zdziwiłam się kiedy zobaczyłam dwie nieoczytane wiadomości, obie od Justin’a.

Od: SEXOWNY :*
Zrywam się z trzech ostatnich godzin, więc mnie nie szukaj.
Mamy małe problemy, ale nie martw się załatwię to.  
Do jutra :*

Od: SEXOWNY :*
Ryan zostaje, więc w razie jakichś kłopotów, idź do niego.

Zablokowałam urządzenie i odłożyłam je obok mojej tacy z jedzeniem.
-Musiałam nie czuć wibracji.- wzruszyłam ramionami, spoglądając raz na Ryana a raz na Emilly.
- W porządku.
- To coś poważnego… no wiesz, te problemy?- chwyciłam w dłonie kanapkę z kurczakiem i ugryzłam jej pierwszy kęs.
Butler odchrząknął i napił się Coli z puszki stojącej przed nim.
- Nie, to nic takiego, naprawdę nie zawracaj sobie tym głowy. – uśmiechnął się lekko i odwrócił wzrok spoglądając gdzieś przed siebie.
- Czekajcie… o co chodzi?- wtrąciła się Emilly, marszcząc swoje brwi.
-O nic skarbie, wyjaśnię ci to później. Kathe słuchaj, naprawdę nic się nie dzieję. Jesteśmy gangiem, w tym gównie jest dużo problemów i to nie jest coś z czym sobie nie poradzimy, więc wyluzuj i nie myśl o tym, dobrze?- Miałam wrażenie jakby chłopak zaczął się lekko irytować co jest rzadkim widokiem, przynajmniej dla mnie.
Pokiwałam niepewnie głową, mając ogromną nadzieje, że naprawdę nie dzieje się nic poważnego, bo przecież jeśli to nie było by nic ważnego, chłopcy nieściągalni by Justin’a do domu, ale z drugiej strony jeśli naprawdę działo by się coś niedobrego nie sądzę aby zostawili tutaj Ryana. Przypomniała mi się karteczka, którą zostawił wczoraj dla mnie Justin, na której również pisało, że chłopcy potrzebują jego pomocy, więc coś musiało być na rzeczy.
Pokręciłam głową, starając się w ten sposób oczyścić swoją głowę z przeróżnych myśli i westchnęłam, nie odzywając się już słowem.
W ciszy przerywanej jakimiś naszymi krótkimi spostrzeżeniami zjedliśmy lunch a po dzwonku wspólnie opuściliśmy stołówkę, rozdzielając się z Ryan’em na korytarzu.
                                                                                                             


8 komentarzy:

  1. Super rodział ����

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, nie mogę się doczekać nastepnego😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeejku kocham 💕 czekam na kolejny 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo rozdział cieszę się że jednak dała mu szansę i nie zerwali czekam na next 💜

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... fajne. Widzę że ONE LIFE będzie dłuższe od ALL YOURS BABY... przynajmniej mam taką nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny ff <3 Kiedy będzie next ? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co się stało? Lily jej głupota mnie dobija i to masakratycznie.

    OdpowiedzUsuń