Kathe POV’
Pierwszą rzeczą którą
zrobiłam Czwartkowego ranka, kiedy pojawiłam się w szkole to odnalezienie
Emilly. Opowiedziałam jej całą sytuacje z Lilly i dziewczyna była równie
wkurzona jak ja. Dziękowałam Bogu, że Lilly rozmawiając z moimi rodzicami była
niemiła ponieważ to zdecydowanie pomogło mi aby przekonać ich do mojej racji.
Rozejrzałam się po
korytarzu wypatrując Justin’a i Ryan’a, ale nadal nie było po nich śladu.
Westchnęłam i
ruszyłam z przyjaciółką przy boku do mojej szafki, aby schować do torby
odpowiednie książki.
Każda lekcja oraz
przerwa mijały w ten sam nudny, smutny sposób ponieważ żadna z nas w dalszym
ciągu nie miała humoru. Te krótkie chwilę, kiedy w moim polu widzenia pojawiała
się Lilly sprawiały, że czułam coś zupełnie innego niż smutek, za każdym razem
miałam ogromną ochotę aby rzucić się na dziewczynę.
Po zakończeniu 7
godziny lekcyjnej odetchnęłam z ulgą i skierowałam się z Emilly na parking.
Miałam już pożegnać się z przyjaciółką buziakiem w policzek kiedy moją uwagę
przyciągnęło głośne gwizdnięcie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam się w stronę
źródła dźwięku. Przeskanowałam wzrokiem parking aż w końcu mój wzrok zatrzymał
się na szarym Ferrari. Wciągnęłam ze świstem powietrze kiedy zauważyłam
opierającego się o auto chłopaka w okularach przeciwsłonecznych ubranego w
szare dresy, biały T-shirt, szarą rozpiętą bluzę oraz białe buty. Nie tłumacząc
nic przyjaciółce, pobiegłam w jego stronę. Justin rozłożył swoje ramiona kilka
sekund przed tym zanim w nie wpadłam. Wtuliłam głowę w tors chłopaka, mocno się
do niego tuląc.
-Ktoś tu się
stęsknił.-zaśmiał się owijając ciasno swoje ramiona wokół mojego ciała.
- Nie masz pojęcia
jak bardzo. –mruknęłam.
Po kilku minutach
tulenia i unikania zaciekawionych spojrzeń innych uczniów, odsunęłam się od
chłopaka.
Kątem oka zauważyłam
moją przyjaciółkę stojącą za mną, więc obróciłam się i uśmiechnęłam lekko w jej
stronę co odwzajemniła a następnie ponownie przeniosłam swoje spojrzenie na
szatyna.
-Miło wiedzieć, że
jednak stąpacie jeszcze po Ziemi.- oznajmiła Emilly.
Brwi chłopaka wygięły
się nad krawędzią okularów.
- Masz jakiś
problem?- zapytał oblizując swoje wargi.
Zmrużyłam oczy
przyglądając mu się.
- Raczej to WY macie
problem. Gdzie do cholery podziewaliście się całe 3 dni?- zapytałam, stając po
stronie przyjaciółki.
Bieber zaplótł swoje
ramiona na wysokości klatki piersiowej uwydatniając tym swoje mięśnie.
- Możemy nie robić
pieprzonego przedstawienia i pogadać o tym w domu?- warknął w moją stronę.
Westchnęłam i
spojrzałam na przyjaciółkę wywracając oczami.
- W porządku.
Porozmawiamy w domu. – przytuliłam Em i pocałowałam ją w policzek, żegnając się
z nią w ten sposób.
- Dobra, twój
dom.-oznajmił i obszedł samochód wsiadając na miejsce kierowcy.
Obróciłam się na
pięcie i ruszyłam w stronę swojego Audi. Rzuciłam torbę na fotel pasażera i
odpaliłam silnik wyjeżdżając z miejsca parkingowego.
27 minut później
zaparkowałam przed swoim domem. Justin zatrzymał swój samochód kawałek dalej.
Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam dom wchodząc do środka i czekając
przy otwartych drzwiach na chłopaka. Kiedy Bieber do mnie dołączył bez słowa
skierowałam nas do mojego pokoju. Rzuciłam torebkę na fotel znajdujący się
niedaleko okna i obróciłam się w stronę Justin’a który już zdążył rozgościć się
na moim łóżku.
-Więc o co chodzi?-
zaczęłam wpatrując się w jego oczy w dalszym ciągu przysłonięte okularami.
- Mieliśmy pewne
sprawy, które wymagały odcięcia się od świata na parę dni. –mruknął.
Przewróciłam oczami
na tak „wielką” dawkę informacji.
- Mógłbyś trochę jaśniej?
Odchodziłam od zmysłów, kiedy nie mogłam skontaktować się z żadnym z was.
Mogłeś napisać chociaż głupiego sms, żebym nie musiała się martwić.
- Posłuchaj kochanie
nie mam pieprzonego zamiaru wtajemniczać Cię w moje pierdolone problemy, więc
nielicz na to że cokolwiek Ci powiem, jasne? Po prostu wyjechaliśmy na dwa dni
z LA i dopiero dzisiaj wróciliśmy. To nie jest tak bardzo ważne, żebyś
zadręczała tą sprawą swoją piękną główkę, po prostu się zrelaksuj i ciesz się
że jestem tutaj z tobą, cały i zdrowy, a teraz chodź do mnie. –poklepał swoje
kolana i uśmiechnął się ukazując rząd swoim śnieżnobiałych zębów.
Po tonie jego głosu
wiedziałam, że nie dam rady wyciągnąć od niego niczego więcej, więc poddałam
się wzdychając.
Podeszłam bliżej
szatyna i zatrzymałam się centralnie przed nim. Justin złapał moją dłoń i
pociągnął mnie na dół, sadzając na swoich kolanach. Sięgnęłam dłonią po jego
okulary ale zatrzymał mnie, łapiąc moją dłoń i odciągając od swoje twarzy.
- Nie dotykaj.-
warknął
Zamrugałam zdziwiona
i grzecznie opuściłam swoją dłoń.
- Chciałam tylko
ściągną twoje okulary, bo trochę dziwnie się czuje nie mogąc patrzeć Ci w oczy
kiedy z tobą rozmawiam.- wyjaśniłam.
-Rozumiem, ale po
prostu je zostaw, dobra?
Pokiwałam lekko głową
i zaczęłam podnosić się z kolan chłopaka. Justin próbował mnie zatrzymać,
kładąc swoje dłonie na moich udach, lecz mimo to udało mi się uwolnić.
Nie byłam głupia i
domyślałam się co chłopak próbuje ukryć, więc kiedy położył się na moim łóżku i
zaplótł dłonie pod głową skorzystałam z okazji i zrobiłam szybki krok do przodu
zsuwając okulary do tyłu.
Bieber mruknął coś pod
nosem co brzmiało jak przekleństwo i podniósł się szybko w górę, przez co
odskoczyłam do tyłu. Chłopak poprawił szybko okulary, ale było już za późno,
ponieważ zdążyłam przyjrzeć się jego śliwie znajdującej się pod lewym okiem i
lekkiemu rozcięciu w okolicy skroni.
-Czy ty do kurwy,
chociaż raz nie możesz mnie posłuchać?!- krzyknął przez co wzdrygnęłam się i
zrobiłam jeszcze kilka kroków do tyłu.
- Myślisz że jeśli
założysz okulary nie pozwalając ich sobie ściągnąć to niczego się niedomyślne?
Nie jestem idiotą, Bieber!
- Czasami się
zachowujesz się jak głupia suka, więc może faktycznie nią jesteś!- warknął
Otworzyłam usta chcąc
coś odpowiedzieć, ale po chwili zamknęłam je powstrzymując się.
Zagryzłam wargę
starając się zignorować dziwne ukłucie w sercu i obróciłam się na pięcie
wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach na dół i
zaszyłam się w kuchni siadając na zimnej podłodze za wyspą kuchenną.
Po moim policzku
spłynęła pierwsza łza, więc szybko ją starłam, ale niepotrzebnie ponieważ mój
policzek ponownie pokrył się słoną wodą. Podciągnęłam kolona do klatki
piersiowej i wtuliłam głowę pomiędzy nie.
Dlaczego prawie za
każdym razem kiedy chce zrobić coś dobrze, ponieważ martwię się o bliskie mi
osoby, muszę być uważana za tą najgorszą? Wiedziałam, że musi ukrywać coś
niedobrego, bo po co były mu potrzebne okulary w ciemnym pomieszczeniu?
Chciałam tylko wiedzieć co jest nie tak, bo przecież on nie może mi nic
powiedzieć. Przecież to co ukrywał nie było aż tak okropną rzeczą, aby nie mógł
mi o niej powiedzieć. Zrobiłam co zrobiłam, ale to nie oznaczało że musiał mnie
od razu obrażać. Usłyszałam trzask drzwi na górze a następnie zbieganie po
schodach na dół. Byłam pewna, że chłopak wyjdzie z domu trzaskając za sobą
drzwiami - tak jak to zrobił chwilę wcześniej- zostawiając mnie samą, lecz nic
z tych rzeczy się nie wydarzyło. Zamiast trzasku drzwi usłyszałam nawoływanie
mojego imienia.
-Kathe, kochanie
chodź do mnie. Przepraszam, okay? Cholerne przepraszam! Nie myślę tak. Jesteś
piękną, mądrą, młodą kobietą, no dalej Kathe, wyjdź do mnie!
Pociągnęłam cicho
nosem i od razu tego pożałowałam kiedy usłyszałam zbliżające się w moją stronę
kroki. Usłyszałam ciche wzdychanie, pochodzące z bliskiej odległości a
następnie kilka szybkich kroków. Pisnęłam kiedy poczułam że się unoszę. Justin
posadził mnie na wyspie kuchennej i rozszerzył moje nogi stając pomiędzy nimi.
-Przepraszam.
–powiedział i pocałował moje czoło a następnie mokre policzki.
Podniosłam do góry
głowę napotykając karmelowe tęczówki chłopaka.
-Jestem cholernym
dupkiem. Wybaczysz mi?- wydał dolną wargę i zamrugał szybko powiekami, robiąc
słodką minkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się, ponieważ wyglądał uroczo.
-Mam wziąć to za
„Tak”? – westchnęłam i pokiwałam lekko głową.
Justin odsunął się i
wyszedł z pomiędzy moich nóg. Oplótł jedno ramię wokół mojej tali a drugie
wsunął pod moje kolana, podnosząc mnie w stylu Panny Młodej i ze mną w swoich
ramionach wrócił do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i zawisł nade mną
uśmiechając się lekko. Cmoknął moje czoło, nos i usta a następnie przygryzł
moją dolną wargę. Przejechał po ugryzieniu językiem i wpił się w moje usta, po
kilku minutach jego męczarni w końcu oddałam pocałunek.
Odsunęliśmy się od
siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Westchnęłam zdając sobie sprawę,
że jest pewna rzecz o której muszę powiedzieć Bieber’owi.
- Muszę Ci o czymś
powiedzieć.- wydęłam wargi.
- O co chodzi,
kochanie?
- Moi rodzice wczoraj
spotkali Lilly i ona… powiedziała im, że spotykam się z kryminalistą.
Szatyn ze świstem
wciągnął powietrze i przeturlał się na miejsce obok mnie a sekundę później stał
już przy moim łóżku. Podparłam się na łokciach i usiadłam na moim wygodnym
łóżku.
-Że. Co. Kurwa.
Zrobiła?!- wysyczał
- To co powiedziałam.
Wyjaśniłam im, że ostatnio nie dogadujemy się i powiedziałam że jesteś zwykłym
nastolatkiem takim jak ja. Lilli była dla nich nie miła, więc było mi lżej ich
przekonać o mojej racji.- wyjaśniłam.
- Czy ta pieprzona
suka musi się we wszystko wpierdalać?!- pociągnął za końcówki swoich włosów i
wydał z siebie dziwny odgłos. – Już ja jej zapewnię rozrywkę, ta mała pieprzona
suka, nie ma pojęcia w jakie gówno się wpakowała!
- Jest jeszcze coś…-
mruknęłam zwracając tym uwagę chłopaka. -Moi rodzice chcą Cię poznać i
proponują wspólny obiad albo kolacje.- oblizałam suche wargi wpatrując się w
widoczną żyłę na szyi chłopaka.
-Co?!
- Wiem, że nie jesteś
gotowy, że to za szybko, ale naprawdę nie miałam pojęcia jak im odmówić, aby
niczego nie podejrzewali. Nie zmuszam Cię. Jeśli nie chcesz tego zrobić, coś
wymyślimy.- kontynuowałam, ze spuszczoną głową, przyglądając się moim nogą.
-Kurwa…-mruknął
chłopak i uklęknął przede mną. Westchnął i oparł głowę na moich kolanach, co
mnie zdziwiło. Spojrzałam na Justin’a , który co jakiś czas wzdychał głośno.
Wsunęłam dłoń w jego włosy i zaczęłam lekko masować skórę jego głowy.
- Kiedy ma być ta
kolacja?- zapytał przytłumionym głosem, ponieważ jego głowa w dalszym ciągu
spoczywała na moich kolanach.
- To ty masz ustalić
datę. Mama jest nawet w stanie wziąć wolne w pracy, żeby ugotować coś dobrego.
Justin nagle podniósł
głowę do góry i wstał siadając obok mnie na łóżku.
- W porządku,
cholerne dobra. Chcą mnie poznać, niema sprawy, ale zrobimy to po mojemu i ty
musisz mi w tym pomóc.- oznajmił i ścisnął moją dłoń, uśmiechając się lekko w
moją stronę.
Ciekawe co on znowu wymyślił. Czekam na next 😍
OdpowiedzUsuńWow świetne ale krotkie
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co siedzi w tej głowie 😘 czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuuuupppeeerrr 😃
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze zresztą :D Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń