wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 48: Chodź do mnie.

Kathe POV’

Pierwszą rzeczą którą zrobiłam Czwartkowego ranka, kiedy pojawiłam się w szkole to odnalezienie Emilly. Opowiedziałam jej całą sytuacje z Lilly i dziewczyna była równie wkurzona jak ja. Dziękowałam Bogu, że Lilly rozmawiając z moimi rodzicami była niemiła ponieważ to zdecydowanie pomogło mi aby przekonać ich do mojej racji.
Rozejrzałam się po korytarzu wypatrując Justin’a i Ryan’a, ale nadal nie było po nich śladu.
Westchnęłam i ruszyłam z przyjaciółką przy boku do mojej szafki, aby schować do torby odpowiednie książki.

Każda lekcja oraz przerwa mijały w ten sam nudny, smutny sposób ponieważ żadna z nas w dalszym ciągu nie miała humoru. Te krótkie chwilę, kiedy w moim polu widzenia pojawiała się Lilly sprawiały, że czułam coś zupełnie innego niż smutek, za każdym razem miałam ogromną ochotę aby rzucić się na dziewczynę.

Po zakończeniu 7 godziny lekcyjnej odetchnęłam z ulgą i skierowałam się z Emilly na parking. Miałam już pożegnać się z przyjaciółką buziakiem w policzek kiedy moją uwagę przyciągnęło głośne gwizdnięcie. Zmarszczyłam brwi i obróciłam się w stronę źródła dźwięku. Przeskanowałam wzrokiem parking aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na szarym Ferrari. Wciągnęłam ze świstem powietrze kiedy zauważyłam opierającego się o auto chłopaka w okularach przeciwsłonecznych ubranego w szare dresy, biały T-shirt, szarą rozpiętą bluzę oraz białe buty. Nie tłumacząc nic przyjaciółce, pobiegłam w jego stronę. Justin rozłożył swoje ramiona kilka sekund przed tym zanim w nie wpadłam. Wtuliłam głowę w tors chłopaka, mocno się do niego tuląc.
-Ktoś tu się stęsknił.-zaśmiał się owijając ciasno swoje ramiona wokół mojego ciała.
- Nie masz pojęcia jak bardzo. –mruknęłam.
Po kilku minutach tulenia i unikania zaciekawionych spojrzeń innych uczniów, odsunęłam się od chłopaka.
Kątem oka zauważyłam moją przyjaciółkę stojącą za mną, więc obróciłam się i uśmiechnęłam lekko w jej stronę co odwzajemniła a następnie ponownie przeniosłam swoje spojrzenie na szatyna.
-Miło wiedzieć, że jednak stąpacie jeszcze po Ziemi.- oznajmiła Emilly.
Brwi chłopaka wygięły się nad krawędzią okularów.
- Masz jakiś problem?- zapytał oblizując swoje wargi.
Zmrużyłam oczy przyglądając mu się.
- Raczej to WY macie problem. Gdzie do cholery podziewaliście się całe 3 dni?- zapytałam, stając po stronie przyjaciółki.
Bieber zaplótł swoje ramiona na wysokości klatki piersiowej uwydatniając tym swoje mięśnie.
- Możemy nie robić pieprzonego przedstawienia i pogadać o tym w domu?- warknął w moją stronę.
Westchnęłam i spojrzałam na przyjaciółkę wywracając oczami.
- W porządku. Porozmawiamy w domu. – przytuliłam Em i pocałowałam ją w policzek, żegnając się z nią w ten sposób.
- Dobra, twój dom.-oznajmił i obszedł samochód wsiadając na miejsce kierowcy.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojego Audi. Rzuciłam torbę na fotel pasażera i odpaliłam silnik wyjeżdżając z miejsca parkingowego.

27 minut później zaparkowałam przed swoim domem. Justin zatrzymał swój samochód kawałek dalej. Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam dom wchodząc do środka i czekając przy otwartych drzwiach na chłopaka. Kiedy Bieber do mnie dołączył bez słowa skierowałam nas do mojego pokoju. Rzuciłam torebkę na fotel znajdujący się niedaleko okna i obróciłam się w stronę Justin’a który już zdążył rozgościć się na moim łóżku.
-Więc o co chodzi?- zaczęłam wpatrując się w jego oczy w dalszym ciągu przysłonięte okularami.
- Mieliśmy pewne sprawy, które wymagały odcięcia się od świata na parę dni. –mruknął.
Przewróciłam oczami na tak „wielką” dawkę informacji.
- Mógłbyś trochę jaśniej? Odchodziłam od zmysłów, kiedy nie mogłam skontaktować się z żadnym z was. Mogłeś napisać chociaż głupiego sms, żebym nie musiała się martwić.
- Posłuchaj kochanie nie mam pieprzonego zamiaru wtajemniczać Cię w moje pierdolone problemy, więc nielicz na to że cokolwiek Ci powiem, jasne? Po prostu wyjechaliśmy na dwa dni z LA i dopiero dzisiaj wróciliśmy. To nie jest tak bardzo ważne, żebyś zadręczała tą sprawą swoją piękną główkę, po prostu się zrelaksuj i ciesz się że jestem tutaj z tobą, cały i zdrowy, a teraz chodź do mnie. –poklepał swoje kolana i uśmiechnął się ukazując rząd swoim śnieżnobiałych zębów.
Po tonie jego głosu wiedziałam, że nie dam rady wyciągnąć od niego niczego więcej, więc poddałam się wzdychając.
Podeszłam bliżej szatyna i zatrzymałam się centralnie przed nim. Justin złapał moją dłoń i pociągnął mnie na dół, sadzając na swoich kolanach. Sięgnęłam dłonią po jego okulary ale zatrzymał mnie, łapiąc moją dłoń i odciągając od swoje twarzy.
- Nie dotykaj.- warknął
Zamrugałam zdziwiona i grzecznie opuściłam swoją dłoń.
- Chciałam tylko ściągną twoje okulary, bo trochę dziwnie się czuje nie mogąc patrzeć Ci w oczy kiedy z tobą rozmawiam.- wyjaśniłam.
-Rozumiem, ale po prostu je zostaw, dobra?
Pokiwałam lekko głową i zaczęłam podnosić się z kolan chłopaka. Justin próbował mnie zatrzymać, kładąc swoje dłonie na moich udach, lecz mimo to udało mi się uwolnić.
Nie byłam głupia i domyślałam się co chłopak próbuje ukryć, więc kiedy położył się na moim łóżku i zaplótł dłonie pod głową skorzystałam z okazji i zrobiłam szybki krok do przodu zsuwając okulary do tyłu.
Bieber mruknął coś pod nosem co brzmiało jak przekleństwo i podniósł się szybko w górę, przez co odskoczyłam do tyłu. Chłopak poprawił szybko okulary, ale było już za późno, ponieważ zdążyłam przyjrzeć się jego śliwie znajdującej się pod lewym okiem i lekkiemu rozcięciu w okolicy skroni.
-Czy ty do kurwy, chociaż raz nie możesz mnie posłuchać?!- krzyknął przez co wzdrygnęłam się i zrobiłam jeszcze kilka kroków do tyłu.
- Myślisz że jeśli założysz okulary nie pozwalając ich sobie ściągnąć to niczego się niedomyślne? Nie jestem idiotą, Bieber!
- Czasami się zachowujesz się jak głupia suka, więc może faktycznie nią jesteś!- warknął
Otworzyłam usta chcąc coś odpowiedzieć, ale po chwili zamknęłam je powstrzymując się.
Zagryzłam wargę starając się zignorować dziwne ukłucie w sercu i obróciłam się na pięcie wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach na dół i zaszyłam się w kuchni siadając na zimnej podłodze za wyspą kuchenną.
Po moim policzku spłynęła pierwsza łza, więc szybko ją starłam, ale niepotrzebnie ponieważ mój policzek ponownie pokrył się słoną wodą. Podciągnęłam kolona do klatki piersiowej i wtuliłam głowę pomiędzy nie.
Dlaczego prawie za każdym razem kiedy chce zrobić coś dobrze, ponieważ martwię się o bliskie mi osoby, muszę być uważana za tą najgorszą? Wiedziałam, że musi ukrywać coś niedobrego, bo po co były mu potrzebne okulary w ciemnym pomieszczeniu? Chciałam tylko wiedzieć co jest nie tak, bo przecież on nie może mi nic powiedzieć. Przecież to co ukrywał nie było aż tak okropną rzeczą, aby nie mógł mi o niej powiedzieć. Zrobiłam co zrobiłam, ale to nie oznaczało że musiał mnie od razu obrażać. Usłyszałam trzask drzwi na górze a następnie zbieganie po schodach na dół. Byłam pewna, że chłopak wyjdzie z domu trzaskając za sobą drzwiami - tak jak to zrobił chwilę wcześniej- zostawiając mnie samą, lecz nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Zamiast trzasku drzwi usłyszałam nawoływanie mojego imienia.
-Kathe, kochanie chodź do mnie. Przepraszam, okay? Cholerne przepraszam! Nie myślę tak. Jesteś piękną, mądrą, młodą kobietą, no dalej Kathe, wyjdź do mnie!
Pociągnęłam cicho nosem i od razu tego pożałowałam kiedy usłyszałam zbliżające się w moją stronę kroki. Usłyszałam ciche wzdychanie, pochodzące z bliskiej odległości a następnie kilka szybkich kroków. Pisnęłam kiedy poczułam że się unoszę. Justin posadził mnie na wyspie kuchennej i rozszerzył moje nogi stając pomiędzy nimi.
-Przepraszam. –powiedział i pocałował moje czoło a następnie mokre policzki.
Podniosłam do góry głowę napotykając karmelowe tęczówki chłopaka.
-Jestem cholernym dupkiem. Wybaczysz mi?- wydał dolną wargę i zamrugał szybko powiekami, robiąc słodką minkę. Mimowolnie uśmiechnęłam się, ponieważ wyglądał uroczo.
-Mam wziąć to za „Tak”? – westchnęłam i pokiwałam lekko głową.
Justin odsunął się i wyszedł z pomiędzy moich nóg. Oplótł jedno ramię wokół mojej tali a drugie wsunął pod moje kolana, podnosząc mnie w stylu Panny Młodej i ze mną w swoich ramionach wrócił do mojego pokoju. Położył mnie na łóżku i zawisł nade mną uśmiechając się lekko. Cmoknął moje czoło, nos i usta a następnie przygryzł moją dolną wargę. Przejechał po ugryzieniu językiem i wpił się w moje usta, po kilku minutach jego męczarni w końcu oddałam pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Westchnęłam zdając sobie sprawę, że jest pewna rzecz o której muszę powiedzieć Bieber’owi.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć.- wydęłam wargi.
- O co chodzi, kochanie?
- Moi rodzice wczoraj spotkali Lilly i ona… powiedziała im, że spotykam się z kryminalistą.
Szatyn ze świstem wciągnął powietrze i przeturlał się na miejsce obok mnie a sekundę później stał już przy moim łóżku. Podparłam się na łokciach i usiadłam na moim wygodnym łóżku.
-Że. Co. Kurwa. Zrobiła?!- wysyczał
- To co powiedziałam. Wyjaśniłam im, że ostatnio nie dogadujemy się i powiedziałam że jesteś zwykłym nastolatkiem takim jak ja. Lilli była dla nich nie miła, więc było mi lżej ich przekonać o mojej racji.- wyjaśniłam.
- Czy ta pieprzona suka musi się we wszystko wpierdalać?!- pociągnął za końcówki swoich włosów i wydał z siebie dziwny odgłos. – Już ja jej zapewnię rozrywkę, ta mała pieprzona suka, nie ma pojęcia w jakie gówno się wpakowała!
- Jest jeszcze coś…- mruknęłam zwracając tym uwagę chłopaka. -Moi rodzice chcą Cię poznać i proponują wspólny obiad albo kolacje.- oblizałam suche wargi wpatrując się w widoczną żyłę na szyi chłopaka.
-Co?!
- Wiem, że nie jesteś gotowy, że to za szybko, ale naprawdę nie miałam pojęcia jak im odmówić, aby niczego nie podejrzewali. Nie zmuszam Cię. Jeśli nie chcesz tego zrobić, coś wymyślimy.- kontynuowałam, ze spuszczoną głową, przyglądając się moim nogą.
-Kurwa…-mruknął chłopak i uklęknął przede mną. Westchnął i oparł głowę na moich kolanach, co mnie zdziwiło. Spojrzałam na Justin’a , który co jakiś czas wzdychał głośno. Wsunęłam dłoń w jego włosy i zaczęłam lekko masować skórę jego głowy.
- Kiedy ma być ta kolacja?- zapytał przytłumionym głosem, ponieważ jego głowa w dalszym ciągu spoczywała na moich kolanach.
- To ty masz ustalić datę. Mama jest nawet w stanie wziąć wolne w pracy, żeby ugotować coś dobrego.
Justin nagle podniósł głowę do góry i wstał siadając obok mnie na łóżku.
- W porządku, cholerne dobra. Chcą mnie poznać, niema sprawy, ale zrobimy to po mojemu i ty musisz mi w tym pomóc.- oznajmił i ścisnął moją dłoń, uśmiechając się lekko w moją stronę.



5 komentarzy:

  1. Ciekawe co on znowu wymyślił. Czekam na next 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow świetne ale krotkie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa co siedzi w tej głowie 😘 czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział jak zawsze zresztą :D Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń