sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 47: Zrywamy się.

Kathe POV

Przez cały wtorek oraz połowę dzisiejszego dnia nie mogłam w żaden sposób skontaktować się z żadnych z chłopców.
Justin oraz Ryan od poniedziałku nie pojawiają się na zajęciach w szkole ani nie odbierają telefonów, co doprowadza mnie do szału.
Po minie mojej najlepszej przyjaciółki, mogłam zauważyć, że również była zdenerwowana, ponieważ jej sytuacja z Ryan’em nie różniła się w żaden sposób.

Podczas lunchu zamiast skierować się na stołówkę wybrałyśmy boisko szkolne, aby pooddychać świeżym powietrzem. Nie wiem jak Emilly, ale ja nie mogłabym niczego przełknąć, ponieważ mój żołądek wykonywał dziwne akrobacie oraz skurcze, przez które miałam wrażenie jakbym w każdej chwili miała zwymiotować.
Zajęłyśmy miejsce na jednej z wolnych ławek znajdującej się przed budynkiem szkoły, wpatrując się przez kilka minut w całkowitej ciszy w przestrzeń przed nami.
-Co robimy?- zapytała Em
- Nie mam pojęcia.- westchnęłam. -Myślałam aby jechać do nich i sprawdzić co się dzieje. –dodałam
-I chyba powinniśmy tak zrobić. Skoro nie mogą odebrać od nas telefonu, to same sprawdzimy co jest nie tak. - Emilly wstała gwałtownie i chwyciła swoją torbę.
-Teraz?- zapytałam podnosząc do góry brwi.
-Tak, teraz Kathe. Zrywamy się.- oznajmiła i chwyciła moją dłoń, ciągnąc mnie do góry.
W sumie i tak nie mogłabym skupić się na żadnej z lekcji, więc myślę że niestanie się nic poważnego jeśli opuścimy te dwie godziny.
Rozdzieliliśmy się na parkingu, każda w stronę swojego auta, a kilka minut później byliśmy już w drodze do domu Dragon Death.
Będąc na miejscu nie zaparkowaliśmy samochodów na podjeździe, lecz przed nim w razie gdyby w domu nie było żadnego z domowników i wjeżdżając na ich posesje włączyłybyśmy jakieś zabezpieczenia. Wysiadłam z auta, zatrzasnęłam za sobą drzwi i obeszłam samochód przyjaciółki aby stanąć obok niej.
- Wiesz, że nawet jeśli postawimy jedną nogę na ich trawniku, dostaną powiadomienia na telefony?- zapytałam oblizując usta.
-Może to i dobrze, może tym sposobem ściągniemy ich tutaj, aby wyjaśnili co do cholery się dzieje.
Kiwnęłam głową i ruszyłam pewnym krokiem w kierunku drzwi frontowych. Poczekałam aż przyjaciółka dołączy do mnie i dopiero wtedy zapukałam, raz… drugi…trzeci.  Nacisnęłam klamkę, ale drzwi były zamknięty.
- Chyba naprawdę ich nie ma.- zmarszczyłam brwi.
Emilly westchnęła zrezygnowana i podrapała się po policzku.
Obróciłam się w kierunku samochodów i zagryzłam wargę myśląc chwile.
-Okay… poczekamy jeszcze kilka minut, może tak jak mówiłaś te ich powiadomienia sprowadzą ich tutaj, ale jeśli nie zjawią się w ciągu 30 minut… jedziemy stąd.

30 minut skończyło się na godzinie bezsensownego czekania, aż w końcu zdecydowałyśmy się wrócić do swoich domów.

Z jękiem upadłam na swoje łóżko nie przejmując się torbą wciąż znajdującą się na moim ramieniu. Kilka słonych łez spłynęło po moich policzkach i z całą pewnością były to łzy bezsilności. Nie wiedziałam co dzieje się z moich chłopakiem oraz z moimi przyjaciółmi, a niewiedza w tym momencie potrafiła być jednym z najgorszych uczuć. Jasne, póki co wolałam jednak zadowolić się niewiedzą niż usłyszeć jakąś tragiczną informacje.
Potrząsnęłam głową starając się wyrzucić z niej nieprzyjemne widoki, które zaczęła podsuwać mi moja podświadomość.
Zdjęłam z ramienia torebkę i wstałam kierują się do salonu. Włączyłam telewizor aby posłuchać wiadomości i sprawdzić czy gdzieś w okolicy nie wydarzyło się nic złego.
Na szczęście nic nie przykuło mojej uwagi. Jakiś policjant wypowiadał się o poziomie przestępczości w LA, potem pojawiło się kilka informacji o ostatnich kradzieżach oraz o przybyciu jakichś ważnych gości do naszego kraju.
Podgłosiłam telewizor tak abym mogła słyszeć go w kuchni i wyszłam z salonu, kierując się we wcześniej wspomniane miejsce.
Przygotowałam dla siebie kilka kanapek oraz ciepłą herbatę, a następnie wróciłam do salonu zajmując miejsce na kanapie. Postawiłam talerz z kanapkami na szklanych stoliku, przysunęłam kolana do klatki piersiowej i ogrzewając swoje dłonie o ciepły kubek skupiłam się na telewizji. Przełknęłam kilka łyków ciepłego napoju i sięgnęłam po jedną z przygotowanych kanapek.
Po kilku minutach talerz został opróżniony wraz z kubkiem, dlatego odniosłam naczynia do kuchni i umyłam je wkładając do suszarki.
Po raz kolejny wróciłam do salonu i podeszłam do szafki w której znajdowała się nasza kolekcja filmów. Wybrałam „Bitwa o Ziemię” ponieważ nic innego jak na tą chwilę nie przyciągnęło mojej uwagi, cóż jakoś specjalnie nie miałam również ochoty oglądać filmu o kosmitach czy o czymkolwiek to było, ale jak na tą chwilę próbowałam chwycić się każdej rzeczy, która chociaż na kilka minut potrafiła odciągnąć moja uwagę.
Włączyłam film i usiadłam wygodnie na kanapie znajdującej się naprzeciwko plazmy.


Dwie godziny później siedziałam w swoim pokoju ucząc się na piątkowy sprawdzian z Hiszpańskiego i prawdopodobnie dalej bym to robiła gdybym nie usłyszała trzasku drzwi frontowych a następnie krzyku mojej rodzicielki, abym zeszła na dół.
Westchnęłam i spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej. 16:43.
Kiedyś uwielbiałam fakt, że rodzice od czasu do czasu zwalniali się z pracy i byli szybciej w domu, ale ostatnio kiedy zaczęłam spotykać się z Justin’em, jakoś nie za bardzo mi to pasowało, ponieważ kiedy ja byłam u szatyna oni mogli w każdej chwili wrócić nie zastając mnie w domu.
Zostawiłam swoją książkę i z ociąganiem zeszłam na dół.
Oboje moich rodziców znalazłam w kuchni kiedy rozpakowywali zakupy, które najwidoczniej kupili w drodze powrotnej.
-Cześć.-przywitałam się zwracając tym na siebie uwagę.
-Cześć słoneczko.-mruknął tata a mama w odpowiedzi uśmiechnęła się w moim kierunku.
Nie uważałam moich rodziców za najgorszych na świecie, ponieważ niebyli aż tacy źli. Oczywiście jak to rodzice, chcieli aby ich dziecko osiągało dobre wyniki w nauce, ale ostatnio nie naciskali na mnie pod tym względem, więc cieszyłam się.
-Kathe, pokłóciłaś się z Lilly?- szczerze mówiąc zdziwiło mnie pytanie mamy, dlatego spojrzałam na nią w niezrozumieniu.
-Co masz na myśli?
- Spotkaliśmy ją z tatą przed supermarketem i byłam niesamowicie zdziwiona jej niemiłym zachowaniem.- oznajmiła.
Przełknęłam ślinę i pokiwałam lekko głową.
- Tak miałyśmy ostatnio kilka nieprzyjemnych sytuacji i cóż… to wystarczyło aby nasza znajomość się zakończyła.- starałam się podać jak najmniej informacji i modliłam się w duchu aby ta głupia dziewucha nie poskarżyła się im z NASZYCH problemów.
- Dziewczyna strasznie się zmieniła, kiedy ostatnio ją widziałam była taką miłą uroczą dziewczyną, ale nieważne.- mama oparła się o blat kuchenny i popatrzyła na tatę a następnie na mnie. – Lilly powiedziała nam kilka rzeczy, które nie brzmią zbyt ciekawie, kochanie i chcielibyśmy z tobą o tym porozmawiać.
Pieprzona Suka!- pomyślałam i zacisnęłam pięści za plecami.
- Chodźcie do salonu.- oznajmił tata i ruszył jako pierwszy do wspomnianego pomieszczenia.
Posłusznie usiadłam na jednym z foteli obok kanapy, gdzie usiedli moi rodzice.
-Więc o co chodzi?- zaczęłam chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
- Lilly stwierdziła że wpakowałaś się w paskudne towarzystwo i spotykasz się z kryminalistą, jak to wyjaśnisz?- zapytał tata skupiając swój wzrok na mojej twarzy.
-Co?- zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się wymuszonym śmiechem. -To nieprawda.-oznajmiłam.
Wiedziałam, że kiedyś musieli dowiedzieć się o Justin’ie ale nie miałam zamiaru przyznać się absolutnie do wszystkiego i tym sposobem własnoręcznie pogrzebać mój związek.
NIE. MA. MOWY!
- A więc nie masz chłopaka?- zapytała mama
-Tego nie powiedziałam.- pokręciłam głową i szybko zaczęłam kontynuować kiedy zauważyłam że oboje chcą się odezwać.- Od jakiegoś czasu spotykam się z pewnych chłopakiem i z pewnością nie jest on żadnym kryminalistą, jest zwykłym nastolatkiem takim jak ja. Nie dogadujemy się ostatnio z Lilly i dziewczyna od pewnego czasu zachowuje się naprawdę dziwnie, jest niemiła i ostatnio dość brzydko mnie potraktowała. Wiem, że robi to aby przypasować się nowym koleżanką i nawet w stosunku do Emilly jest okropna a wiecie przecież że to jej kuzynka. Nie wiem co wymyśliła tym razem ale nie powinniście absolutnie jej wierzyć. -podrapałam się po policzku zastanawiając się co mogę jeszcze dodać.
- Od jak dawna spotykasz się z tym chłopakiem?- zapytał tata.
- Od jakichś dwóch miesięcy.
- Dlaczego nie zaprosiłaś go jeszcze do nas, abyśmy mogli go poznać?- zapytała mama, marszczą brwi.
- Ostatnio nie macie czasu, więc nie chciałam wam zawracać głowy, kiedyś na pewno byście się poznali.- albo i nie, gdybyście o niczym nie mieli pojęcia.
- Może zaprosisz go na obiad lub kolacje? Weźmiemy z ojcem jeden dzień wolnego.
Pokręciłam szybko głową.
-Nie, nie musicie. –uśmiechnęłam się sztucznie, jakoś nie mogąc sobie wyobrazić spotkania moich rodziców z Justin’em.
-Daj spokój kochanie. Chcemy poznać twojego pierwszego prawdziwego chłopaka. Jesteś naszym jedynym dzieckiem, więc chcemy wiedzieć co dzieje się w twoim życiu, a skoro chłopak jest normalny, nie ma przeciw temu żadnych przeciwwskazań. Zapytaj kiedy mu odpowiada a ja przygotuje coś dobrego.
Przełknęłam ślinę lekko kiwając głową.
-Okay, przekaże mu.- kiedy tylko będę miała z nim jakikolwiek kontakt.
Nabrałam powietrza do płuc i zagryzłam dolną wargę.
-Mogę już iść do siebie?- zapytałam starając się ukryć moje zdenerwowanie.
-Jasne. – odpowiedział tata.
Nie musieli powtarzać mi dwa razy ponieważ niecałą minutę później byłam już w pokoju zamykając za sobą drzwi.
Dwóch rzeczy byłam pewna.
Pierwszej: że ta kolacja, obiad czy cokolwiek to będzie, będą niesamowicie trudne dla Justina, ponieważ będzie musiał udawać kogoś kim nie jest.

Druga: Lilly Mitchell dzisiejszego dnia sama wydała na siebie wyrok.

5 komentarzy: