sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 33: Nie znasz mnie.

Kathe POV'

Siedziałam właśnie w samochodzie Justina i z każdym przejechanym kilometrem zastanawiałam się gdzie jedziemy. Jakieś dwie minuty temu wyjechaliśmy z miasta a ja byłam już lekko poddenerwowana, ponieważ Justin mimo wszystko nie chciał mi powiedzieć gdzie nas wywozi.
Zacisnęłam palce na kolanach i wlepiłam wzrok w szybę, przypatrując się rozmazanym drzewom.
-Relax. Przecież cię nie zabije.- stwierdził szatyn
Obróciłam głowę w jego stronę i oblizałam suche wargi.
-Nie myślę, że to zrobisz, po prostu...-zacięłam się szukając w głowie odpowiedniego wytłumaczenia.
Czy ja faktycznie obawiałam się Justina? Nie sądzę.
Wiem, że jest porywczym człowiekiem, jego zachowanie potrafi ulec zmianie w dosłownie kilka sekund, jest silny i nie zapominajmy o najważniejszym – należy do gangu, ale mimo wszystko nie sądzę, aby chciał mi zrobić coś złego.
Spojrzałam jeszcze raz na moje zaciśnięte palce i westchnęłam. Nie bałam się jego, lecz rozmowy która była przed nami. Wiedziałam, że z minuty na minute jesteśmy coraz bliżej celu który wybrał sobie Justin, a ja nadal nie miałam pojęcia co dokładnie mam mu powiedzieć.
Chciałam dowiedzieć się więcej o tak wielu rzeczach, ale byłam przekonana że kiedy nadejdzie chwila rozmowy, w mojej głowie nastąpi całkowita pustka.
Tak cholernie bardzo boję się, że powiem coś nieodpowiedniego i to może spowodować, że już nigdy go nie zobaczę.
Lubiłam go i to bardzo. Może i jeszcze nie potrafiłam dokładnie określić o jakie konkretnie uczucia chodzi, ale wiedziałam, że czuje coś więcej niż sympatie do znajomego czy kolegi.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałabym, że pewnej nocy spotkam niebezpiecznego gangstera, który na moich oczach kogoś zabije i od tego wydarzenia, tak naprawdę moje dotychczasowe życie zacznie się zmieniać. I jakby było mi mało człowiek który okazał się kryminalistą stanie się jednym z najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
Uratował mnie i to nie jeden raz, za co jestem mu ogromnie wdzięczna i podejrzewam, że gdyby jemu coś się stało, nie przyjęłabym tego zbyt dobrze.
Zależy mi na nim, mimo jakim człowiekiem jest i jak postrzega go reszta świata.
-Cokolwiek wymyślisz i tak ci nie uwierzę.-odezwał się ponownie z nutką rozbawienia w głosie.
Dopiero teraz zauważyłam, że zawiesiłam się na dłuższą chwilę a samochód w którym się znajdowaliśmy jechał właśnie po jakieś bocznej dróżce, która znajdowała się po środku lasu.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Justina, który ze skupieniem prowadził samochód.
Na dworze było już o wiele ciemniej i podejrzewałam że za jakieś dwie godziny nastanie całkowita noc.
Justin wjechał na jakąś polane i zatrzymał samochód. Zgasił silnik i obrócił się w moją stronę.
-Chodź.-mruknął i wysiadł z samochodu.
Odpięłam pas i również wysiadłam z szarego Ferrari chłopaka.
Justin stanął obok mnie i złapał mnie za rękę ciągnąc w nieznanym mi kierunku.
Rozejrzałam się w dookoła. Szliśmy przez dużą lekko zarośniętą polane, otoczoną dookoła drzewami. Dopiero teraz zauważyłam że Bieber prowadzi mnie w kierunku małej, wąskiej ścieżki, która znajduje się po drugiej stronie polany, pomiędzy drzewami.
-Gdzie idziemy?-zapytałam spoglądając kątem oka na chłopaka.
-Za chwilę wszystkiego się dowiesz.-odpowiedział i obrócił głowę w moją stronę, uśmiechając się lekko.
Skinęłam głową i nie odzywałam się już więcej.
Szliśmy tak jeszcze kilka minut, aż w końcu Justin się zatrzymał.
-Zamknij oczy.-powiedział oblizując usta
-Co? A-ale...
-Ufasz mi?-przerwał mi szybko
Skinęłam głową.
-Więc zamknij oczy, Shawty.
Westchnęłam i przymknęłam powieki.
-Nie otwieraj puki ci nie pozwolę, rozumiesz?-szepną do mojego ucha
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
-Okay.-odpowiedziałam cicho.
Poczułam jak ramiona chłopaka obejmują mnie w tali, a jego umięśniony brzuch dociska się do moich pleców. Następnie popchnął mnie lekko, każąc mi w ten sposób ruszyć do przodu.
Zacisnęłam mocniej powieki, modląc się w duchu abym nie potknęła się o żadną gałąź i nie wylądowała na twarzy.
Jego ramiona objęły mnie jeszcze ciaśniej w tali a ja uśmiechnęłam się zadowolona.
Przeszliśmy kilka metrów aż poczułam że się zatrzymujemy.
-Otwórz oczy.-szepnął ale nie odsunął się ode mnie nawet na centymetr.
Otworzyłam powoli powieki i wciągnęłam powietrze do płuc.
Zamrugałam szybko i rozchyliłam lekko usta.
Staliśmy na piasku a przed nami znajdowało się całkiem sporych rozmiarów jezioro. Zachodzące słońce rzucało na tafle wody złoto-pomarańczowe cienie, co wyglądało niesamowicie pięknie.
Rozejrzałam się dookoła i niedaleko nas zauważyłam nieduży drewniany pomost, który wychodził na środek jeziora.
Wodę otaczała wysoka trawa a drzewa rosnące dookoła zapewniały całkowitą prywatność.
-Podoba ci się?-zapytał
Pokiwałam entuzjastycznie głową.
-Jest pięknie.
-Chodź usiądziemy. Wydaje mi się, że musimy porozmawiać.-mruknął i odsunął się ode mnie.
Miałam ochotę jęknąć z niezadowolenia i krzyknąć "Wracaj tutaj!" ale w ostatniej chwili powstrzymałam się.
Chłopak zaczął iść w kierunku pomostu a ja ruszyłam za nim.
Zapięłam kurtkę pod samą szyje, abym niezmarzła zbyt szybko i zaplotłam ramiona na klatce piersiowej.
Usiedliśmy na końcu pomostu, obok siebie.
Justin wpatrywał się w tafle wody a ja w chowające się już słońce.
Otworzyłam usta aby zacząć rozmowę, ale tak jak bardzo chciałam to zrobić, tak bardzo nie mogłam. Z moich ust nie wydostał się żaden dźwięk, natomiast usta stały się nieznośnie suche.
Przełknęłam ślinę i oblizałam usta.
-Dlaczego mnie ignorowałeś?-odezwałam się cicho.
Justin odchylił się na do tyłu i oparł na łokciach, nadal na mnie nie patrząc.
-Dla twojego bezpieczeństwa.-odpowiedział
-To znaczy?-zagryzłam wargę przypatrując się jego profilowi.
-To proste. Czym częściej, będziesz widywana w moim towarzystwie, tym na większe bezpieczeństwo będziesz narażona. Dlatego lepiej będzie jeśli publicznie będziemy się omijać.-
Powiedział to z taką prostotą, jakby dla niego to nie była wcale żadna różnica, czy będziemy się widywać czy też nie. Zignorowałam dziwne ukłucie w klatce piersiowej i pokiwałam głową.
Nie wiedziałam czy mówi szczerze, czy po prostu to pretekst aby się mnie pozbyć. Pozostało mi tylko wierzyć mu na słowo. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu coś mi się przypomniało.
-Dlaczego w takim razie podszedłeś do nas na stołówce?
Justin na ułamek sekundy spojrzał w moją stronę a następnie z powrotem przeniósł wzrok przed siebie.
-Byłem wystarczająco blisko, aby słyszeć wszystko co ta dziewczyna mówiła. Wyglądałyście jakbyście chciały się jej stamtąd pozbyć jak najszybciej, więc wykorzystałem fakt, że się mnie boi i podszedłem.-wyjaśnił.
-Dziękuje za to, że się za nami wstawiłeś, ale przecież podchodząc do nas zwróciłeś na nas uwagę, a przecież jeszcze rano nie chciałeś tego robić. Nie rozumiem.-podrapałam się po policzku i zmarszczyłam lekko brwi.
-Wiem. Po prostu zrobiłem to.-mruknął a ja westchnęłam ponieważ wiedziałam, że nie powie mi niczego więcej, a ja naprawdę chciałam wiedzieć, dlaczego to zrobił.
-Justin...ja...po prostu...po prostu już się w tym wszystkim pogubiłam. Nie mam pojęcia co dzieje się w moim życiu. Raz jest okay, a sekundę później wszystko się plącze.-spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
-Witaj w moim świecie.-mruknął a w jego głowie usłyszałam coś dziwnego. Coś jakby złość i smutek?
-Chciałam...Chciałabym chociaż wiedzieć co się dzieje... między nami.-pomimo zimnego powietrza poczułam ciepło na moich policzkach.
Dziwiłam się sama sobie, że w ogóle wydostało się coś takiego z moich ust.
-Myślałem że wyjaśniliśmy sobie wszystko u mnie w domu. No ale w porządku. Postaram się wyjaśnić ci wszystko co mogę i co potrafię. Co jest między nami? Cholera, będąc szczerym sam nie mam bladego pojęcia, ale wiem że jesteś dla mnie ważna. W sumie pierwszy raz spotykam się z czymś takim, nigdy nie spotykałem się z jedną i tą samą dziewczyną więcej niż dwa razy, a jednak z tobą jest inaczej. Wtedy kiedy na mnie wpadłaś taka drobna iii...pyskata, miałem ochotę cię zabić, ale jakaś cześć mnie nie pozwalała mi na to. Od dawna nikt mi się nie sprzeciwił i nie odważył się powiedzieć do mnie czegokolwiek, a ty nie wyglądałaś jakbyś się mnie bała. Irytowało mnie to i ciekawiło. Po prostu...wiem, że pozwoliłem Ci się zbliżyć do mnie bardziej niż powinienem i nie wiem czy to było dobrą decyzją.
Rozszerzyłam oczy na jego ostatnie słowa. Zamrugałam powiekami kiedy poczułam, że moje oczy stają się bardziej mokre niż powinny. Szybko doprowadziłam się do normalności i spojrzałam na niego.
-To znaczy...że żałujesz? Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, prawda?
-To trudne Kate, cholernie trudne kiedy przez całe swoje życie separujesz się od ludzi, aż w końcu w twoim życiu pojawia się ktoś, kto wywraca wszystko czego do tej pory się trzymałeś do góry nogami. Życie którym żyje to nie bajka, jest trudniejsze niż może się wydawać, dlatego lepiej trzymać ludzi na których nam zależy od niego jak najdalej. Ja zrobiłem ten błąd i nie zatrzymałem cię w odpowiednim momencie.
Każde wypowiedziane słowo bolało, ale nie mogłam zmuszać go do czegoś, czego on sam nie chce, nawet jeśli chciałabym to zrobić, nic z tego by nie wyszło, ponieważ Justin jest mądrym, upartym facetem i jeśli nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć nic tego nie zmieni.
-Nie mogę zapanować nad wszystkim, co dzieje się w moim życiu i nie mogę przewidzieć co stanie się za dzień czy miesiąc. Wszystko jest spontaniczne i niebezpieczne. Jestem złym człowiekiem i nie ważne co, nie zrezygnuje z tego co robię, to cześć mojego życia a ty nie powinnaś mnie nigdy poznać.-wzruszył ramionami i wzdychając rozejrzał się dookoła.
-Masz swoje powody aby robić to co robisz, to niesprania, że w środku jesteś złym człowiekiem Justin.-chłopak gwałtownie obrócił głowę w moją stronę.
-Nie znasz mnie Kate. Tak naprawdę, nic o mnie nie wiesz. Nie masz pojęcia ile ludzi zabiłem i ile złego zrobiłem. To nie jest żadna pieprzona gra, lecz moje pieprzone życie, z którego nie da się wycofać. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma do ciebie jakiś pieprzony żal i postanawia cię zlikwidować. Nie jestem dobry i nigdy nie byłem. To że ciebie staram się traktować dobrze, nie oznacza że jestem jakimś cholernym aniołkiem. -warknął
Westchnęłam. Zdając sobie sprawę, że on ma racje. Co ja tak naprawdę o nim wiem, o jego życiu? To kilka podstawowych informacji, które pewnie zna każdy mieszkaniec Los Angeles.
Zauważyłam zbliżającą się dłoń w moją stronę a następnie poczułam dwa palce pod moją brodą. Justin poniósł moja głowę do góry. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak usiadł naprzeciwko mnie.
Jego druga dłoń starła jedną samotną łzę, która wydostała się z lewego oka.
-Naprawdę chcesz narazić się na niebezpieczeństwo, tylko dla znajomości ze mną? Nie jestem nikim specjalnym. Jestem kryminalistą, Kathe.-przesunął kciukiem po moim policzku.
-Jesteś wspaniałą kobietą i pewnie gdybym był normalnym chłopakiem, wszystko potoczyłoby się inaczej, ale ja nie chce aby coś ci się stało i to przeze mnie, rozumiesz? Nigdy nie byłem w stałym związku, a wiem że właśnie tego chcesz. Ja...ja ranie ludzi i wiem, że ciebie też skrzywdzę, chodź nie wiem jak cholernie mocno nie będę chciał tego zrobić.
-A co z Ryanem i Emilly? Ona nie jest w niebezpieczeństwie?-zapytałam cicho.
-Jest ale chyba on nie zdał sobie jeszcze z tego sprawy.-odpowiedział
-Albo mimo wszystko chce spróbować.-mruknęłam
Justin odsunął się ode mnie i zmarszczył brwi.
-To cholernie kurwa trudne, nie masz pieprzonego pojęcia jak bardzo. Jasne, mam ludzkie odruchy i jak każdy normalny człowiek chciałbym wiedzieć, że jestem dla kogoś ważny, że istnieje ktoś oprócz chłopaków kto będzie ze mną na dobre i na złe, kto będzie przejmował się tym jak się czuje i czy jestem bezpieczny. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie da się pokochać potwora!-jego oddech przyśpieszył a oczy stały się ciemniejsze.
Wiedziałam, że prawdopodobnie będę żałować tego co teraz powiem, ale muszę, muszę spróbować nim będzie za późno.
-Dla mnie jesteś ważny.-mruknęłam wpatrując się w twarz chłopaka.
Widziałam po jego minie, że zdziwiłam go tym wyznaniem, ale za dosłownie chwilę mogłoby być za późno, jeśli już nie jest.
-Wiem, że za kilka minut pozbędziesz się mnie całkowicie ze swojego życia, ale chce żebyś wiedział, że wiem iż twoje życie nie należy do tych bezpiecznych, wiem czym się zajmujesz i wiem co robiłam kiedy przekroczyłam próg twojego domu. Ale teraz czas abyś to ty zawalczył o swoje szczęście Justin. Chociaż ten jeden, jedyny raz. Zawalcz tak jak walczy Ryan, każdego dnia. On przynajmniej próbuje sobie poradzić z tym wszystkim, próbuje być szczęśliwy i najwyraźniej udaje mu się to przy Emilly. Przemyśl to, proszę
Szatyn podniósł się do góry i założył ręce na kark, spoglądając na ciemne już niebo na którym zaczęły pojawiać się już gwiazdy.
-Naprawdę kurwa Ci na mnie zależy.-mruknął cicho. Chciałam, żeby to do niego dotarło i czym szybciej to się stało tym lepiej.
Obrócił się w moją stronę i uklęknął przede mną.
Złapał w swoje dłonie moją twarz i pocałował mnie.
Przymknęłam oczy i przestałam na chwilę oddychać. Zaczęłam oddawać pocałunek. Justin owinął swoje ramiona wokół mojej tali i pociągnął mnie na siebie, tak że sekundę później obydwoje leżeliśmy na twardych deskach pomostu, tyle tylko że ja leżałam na ciepłym i umięśnionym ciele szatyna. Wplątałam swoje dłonie w jego włosy i przez przypadek pociągnęłam za kilka kosmyków, z ust chłopaka wyrwało się ciche jęknięcie.
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zaczęło brakować nam powietrza.
-W porządku. Ale jeśli coś ci się stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę.-mruknął i jeszcze raz cmoknął mnie w usta.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Ummm...możesz troszeczkę jaśniej?

-Spróbuje Kathe, spróbuje dla Ciebie.

_____________________________

Kaaa-bum! 
W końcu trzeba rozkręcić to towarzystwo! Co sądzicie o nowym rozdziale, kochani? :) 

10 komentarzy:

  1. Cudowny!!! 💕 Ale będzie sie działo!! 😂💕 Juz nie mogę sie doczekać dalszych rozdziałów!! 💕

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo 😍 😍 będzie się działoooo 💞 czekam na kolejny a rozdział piękny i świetny 😘👍💕

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodaj szybko kolejny, błagam! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedyne co mi przychodzi na myśl to ... WOW

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaa umarłam i zmartwychwstałam i to szybciej niż Jezus :D dziewczyno! Ten rozdział jest niesamowity!

    OdpowiedzUsuń