Justin POV'
Zacisnąłem pięści i
wpatrywałem się w drzwi za którymi zniknęła Kathe.
Co ona sobie kurwa
wyobraża?
Jeszcze wróci do mnie na
kolanach.
Poza tym po jaką cholerę o
niej myślę?
"Bieber, laska jak
każda inna."-odezwał się głos w mojej głowie.
Wyszedłem w końcu z tego
pieprzonego składziku, trzaskając za sobą drzwiami. Głowa
zaczynała mnie boleć od zapachu tych wszystkich chemikali.
Uśmiechnąłem się kiedy
ludzie na korytarzu rozstąpili się robiąc mi miejsce.
Nigdy mi się to nie
znudzi.
Jeśli ludzie wiedzą co
dla nich najlepsze niech spieprzają ode mnie jak najdalej.
Wszedłem w korytarz
prowadzący do szatni szkolnej i sali gimnastycznej.
Zacisnąłem szczękę
kiedy zobaczyłem Kate i jej przyjaciółeczkę, jak jej było?
Emma? Emilly? Coś koło tego.
Kate obróciła się w
moją stronę na sekundę, a jej przyjaciółka wpatrywała się we
mnie mrucząc coś pod nosem.
Mogłem zauważyć jak
Jonhson marszczy brwi i wzdycha.
Zmrużyłem oczy.
Pokręciłem głową i
wyprostowałem się.
Ta laska to już nie moja
sprawa.
Klepnąłem w plecy Ryana i
zniknąłem w szatni przebierając się w odpowiedni strój na
zajęcia w-fu.
Czekała mnie jeszcze
jedna lekcja, a konkretnie Matma, ale razem z Ryanem zerwaliśmy się.
Wsiadłem do mojego
Ferrari i czekałem aż Ryan wyjedzie z parkingu swoim Lamborghini.
Wyjąłem z kieszeni
paczkę papierosów i włożyłem jedną fajkę pomiędzy wargi.
Poklepałem się po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki. Kiedy już
ją znalazłem odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim.
Nikotyna wtargnęła w mój organizm a ja mogłem poczuć jak moje ciało zaczyna się rozluźniać.
Otworzyłem okno od swojej
strony i wypuściłem dym.
Odpaliłem auto i
wyjechałem z miejsca parkingowego kierując się za Ryanem w
kierunku domu.
Przytrzymałem papierosa
między wargami i włączyłem radio kiedy zatrzymaliśmy się na
pierwszych światłach.
W samochodzie rozbrzmiała
piosenka Chrisa Browna- How Many Times a ja oparłem się o skórzany
fotel.
Kiedy światło zmieniło
kolor na zielony wrzuciłem bieg i docisnąłem pedał gazu do
podłogi.
Manewrowałem między
samochodami nie przejmując się że na liczniku miałem grubo ponad
100 km/h i z chwili na chwilę prędkość rosła.
Spojrzałem w lusterko wsteczne upewniając się czy przyjaciel poszedł w moje ślady.
Kiedy mój wzrok natrafił
na Lamborghini przyjaciela pokiwałem lekko głową i zaciągnąłem się
papierosem, wydmuchując po chwili dym z płuc.
Kiedy przejeżdżałem obok
czarnego BMW, samochód zatrąbił na co ja w odpowiedzi wystawiłem
środkowy palec przez szybę.
Wyrzuciłem dopalonego
papierosa przez okno i wjechałem w ulicę prowadzącą do domu.
Zaciągnąłem ręczny i
skręciłem kierownice w kierunku podjazdu, co poskutkowało idealnym
zaparkowaniem auta.
Wysiadłem z samochodu w
chwili kiedy Ryan parkował swój.
Nie czekając na niego
ruszyłem w kierunku drzwi i otworzyłem je wchodząc do środka.
Wszedłem do salonu a
wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
-Siema.-powiedziałem i
rzuciłem się na wolne miejsce na kanapie.
-Gdzie Ryan?-zapytał Luke
-Tutaj.-odezwał się głos
z tyłu i zanim ktokolwiek zdążył się obrócić Butler siedział
już obok mnie.
-Więc...jaki jest
plan?-zapytał Ryan pochylając się do przodu.
Max wyjął mapę i
rozłożył ją na stoliku przed nami. Wskazał palcem na opuszczoną
fabrykę, która dzisiaj była naszym celem.
-Hamilton ze swoimi ludźmi
będą w przedniej części fabryki. Tylna cześć służy im za coś
w rodzaju magazynu, i zwykle nie kręcą się tam, co daje nam świetną drogę do wejścia. Odbierzemy materiały wybuchowe,
które jakimś cudem zniknęły z naszego magazynu i zostawimy po
sobie pamiątkę w rodzaju bomby. Jeśli jakimś cudem przeżyją
nauczy ich to, aby nie zbliżać się do nas. Justin, Ryan i Chris
wchodzą do środka zabierają co nasze i zostawiają bombę,
natomiast Chaz, Luke i ja będziemy was kryć. Pasuje wam?-zapytał
Max i podniósł na nas wzrok.
Chłopaki pokiwali głowami zgadzając się. Ja natomiast siedziałem i przyglądałem się ścianie po drugiej stronie. Znałem dokładnie każdy nasz dzisiejszy krok, ponieważ sam je wymyślałem i przekazałem plan Maxowi. Chłopak miał go po prostu przedstawić, tak aby wszyscy zrozumieli.
Wyprałem najbanalniejszy sposób aby się do nich dostać i wcale nie będziemy musieli spędzić przy realizowaniu go dużo czasu, co z pewnością jest mi na rękę.
Podniosłem się z kanapy
i potarłem ręce.
Zabrałem kluczę ze
stolika i wyszedłem z salonu kierując się korytarzem w prawo.
Ktoś obcy, nie zauważył
by tu niczego dziwnego.
Ta część domu jako
jedyna była najciemniejsza i nie posiadała okien.
Para drzwi, podłoga i
ściany. Nic dziwnego, prawda?
A jednak, jest coś w tym
korytarzu co sprawia, że nie jest on taki jak wszystkie a
mianowicie, perfekcyjne ukryte drzwi w panelach na lewej ścianie.
Nacisnąłem środkowy
panel, na co ten w odpowiedzi odskoczył.
Pociągnąłem za otwarte
drzwi i sięgnąłem ręką do środka aby zapalić światło.
Zszedłem po schodach i
zatrzymałem się przed dużymi metalowymi drzwiami.
Wybrałem odpowiedni klucz
i otworzyłem zamek do góry, a następnie na dole.
Nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Wszedłem do środka i wyszukałem ręką kolejny
włącznik światła.
Pomieszczenie rozbłysło,
ujawniając całą broń, amunicje, i całą masę różnych rzeczy.
Kąciki moich ust
mimowolnie drgnęły do góry.
Oblizałem usta i
rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając się na jaką broń
się zdecydować.
Do pomieszczenie wparowała
reszta chłopaków, rzucając się na wybraną już wcześniej przez
nich broń.
Pokręciłem rozbawiony
głową i podszedłem do czarnego pistoletu.
Zabrałem do niego naboje
i załadowałem magazynek.
Schowałem broń z tyłu
za pasek spodni i zakryłem ją koszulką. Zabrałem drugi magazynek
i schowałem go obok broni.
Zagryzłem wargę i
rozejrzałem się tym razem w poszukiwaniu bomby, którą
przywieźliśmy tutaj z naszego magazynu wczoraj wieczorem na
dzisiejszą okazje.
Zabrałem prostokątny
ładunek z zapalnikiem na czas i wróciłem na górę do salonu.
Położyłem bombę na
stoliku i poczekałem za chłopakami.
Jakieś 4 minuty później,
wszyscy staliśmy gotowi do drogi.
Spojrzałem na zegarek na
mojej ręce. 17:06.
-Zamknęliście
panel?-zapytałem oblizując usta.
-Jasne.-przytaknął Luke.
Pokiwałem głową i
wszedłem przez drzwi do garażu gdzie stały dwa czarne SUV-y z
przyciemnianymi szybami.
Wsiadłem do pierwszego
jako kierowca i czekałem aż reszta również zajmie swoje miejsca.
Chris zajął miejsce obok
mnie a Ryan z tyłu. Podałem mu bombę i wyjechałem przez drzwi od
garażu, które były już otwarte.
Wjechałem na ulicę co
jakiś czas spoglądając w lusterko wsteczne w poszukiwaniu drugiego
SUVA.
Kiedy wreszcie pojawił
się w zasięgu mojego wzroku przyśpieszyłem.
Fabryka znajdowała się
na drugim końcu miasta, więc sporo czasu zajęło nam dojechanie na
miejsce.
O 18:49 zaparkowaliśmy
samochody paręnaście metrów przed fabryką, aby nikt nie mógł ich
zauważyć.
Na dworze z minuty na
minutę robiło się coraz ciemniej.
Wysiadłem z auta i od
razu wyjąłem broń. Przeładowałem magazynek i ruszyłem w stronę
tylnego wejścia.
Ryan z Chrisem szli obok
mnie również z wyciągniętą bronią przed sobą.
Odwróciłem się na
chwilę i upewniłem się czy chłopaki na pewno nas ubezpieczają.
Zatrzymałem się przed
czarnymi zniszczonymi drzwiami i oblizałem usta.
Pociągnąłem za klamkę
a ta o dziwo ustąpiła.
Prychnąłem cicho, bo to
wszystko było banalnie proste.
Wszedłem do środka i
przyjrzałem się wnętrzu.
Nic specjalnie mnie nie
zainteresowało.
Odrapane ściany, pełno
starych szafek i skrzypiąca podłoga.
Zatrzymaliśmy się przed
parą drzwi.
Jedne prowadziły w lewo a
te uchylone w prawo.
Zerknąłem w szparę
pomiędzy drzwiami i zobaczyłem dwóch chłopaków około 19 lat z
piwem w ręku.
Otworzyłem drzwi po lewej
i miałem ochotę głośno się zaśmiać, było tu całkiem sporo
towaru.
Jeśli Hamilton zostawił
tylko tych dwóch typków do pilnowania, to jest większym idiotą
niż myślałem.
Zabrałem od Ryana jedną
torbę i zacząłem pakować do niej trawkę i kokę a chłopaki zajęli się materiałami wybuchowymi.
Odzyskamy swój towar w
większej ilości i jeszcze zarobimy na narkotykach, opychając je
jakimś narkotykowym bossą.
Tak to jest zdecydowanie
nasz dzień.
Zapiąłem zapakowaną po
brzegi torbę i odstawiłem ją na ziemię.
Podszedłem do chłopaków
aby im pomóc, a chwilę później wychodzili z magazynu z wielkimi
torbami.
Zostałem sam i położyłem
na środku pomieszczenia prostokątną bombę, którą ze sobą
przywiozłem.
Włączyłem ją a na
wyświetlaczu pojawiło się dokładce 5 minut, które po chwili
zamieniło się w 4 minuty i 59 sekund.
Zabrałem torbę z
narkotykami a w drugą rękę złapałem broń, kopnąłem drzwi, które lekko się przymknęły i przeszedłem odległość
dzielącą mnie z tylnymi drzwiami.
Wyszedłem na zewnątrz i
sprintem udałem się do samochodu, dobrze wiedząc że musimy się
pośpieszyć, bo zostało jakieś 3,5 minuty.
Wpakowałem narkotyki do
samochodu, schowałem broń i wsiadłem do auta gdzie czekali już na
mnie chłopaki.
Odpaliłem silnik i
ruszyłem w kierunku naszych magazynów na obrzeżach aby zostawić
tam towar.
Nie ma opcji aby stamtąd
cokolwiek zniknęło. Kamery, czujniki, i znacznie więcej niż dwoje
ludzi do pilnowania.
Głośny huk dało by się
usłyszeć nawet kilkanaście kilometrów dalej. Spojrzałem w
lusterko wsteczne aby zobaczyć ścianę ognia i pełno dymu.
Zaniosłem się głośnym
śmiechem i widziałem kątem oka jak chłopaki spoglądają na siebie
przesyłając sobie milczącą wiadomość "A temu o co kurwa
chodzi?"
Uspokoiłem się i
oblizałem usta.
-To było tak cholernie
proste, że kurwa aż trudno w to uwierzyć.-powiedziałem ponownie
się śmiejąc.
Spojrzałem na Chrisa a
potem na Ryana, którzy również zaczęli się uśmiechać.
-Jak myślisz ile może
być kilogramów w tej torbie?-zapytał Chris podnosząc do góry
brwi.
-Z 50 na pewno.-odparłem
-Trzeba znaleźć kogoś
kto będzie chętny aby to kupić.-powiedział Ryan a ja spojrzałem
na sekundę w lusterko wsteczne.
-Żartujesz sobie? To Los
Angeles, będą się zabijać o takie ilości towaru, a my sprzedamy
to wcale nie za małą cenę.-mruknąłem
Wyjąłem z kieszeni
papierosy i włożyłem jednego pomiędzy wargi a potem zapaliłem,
zaciągając się dymem.
Schowałem z powrotem
papierosy do kieszeni i uchyliłem lekko okno, aby dym mógł się
wydostać z samochodu.
Wozy strażackie, mijały
nas co chwilę i sam ich widok sprawiał, że się uśmiechałem, być
może dlatego iż wiedziałem do jakiego wezwania tak pędzą.
Skręciłem w lewo i
ponownie zaciągnąłem się papierosem kierując się na zachód.
Zaparkowałem samochód i
wyskoczyłem z niego kierując się do bagażnika.
Chłopaki powtórzyli mój
ruch i zabrali torby z ładunkami a ja narkotyki.
Sekundę później obok
nas zaparkował drugi SUV a z niego wyskoczyli chłopaki uśmiechając
się od ucha do ucha.
-Świetna robota, nie ma
co.-pochwalił Max
-A więc co my tutaj
mamy?-zapytał Luke i podszedł do torby, którą trzymałem w ręku.
Chciał już ją odpiąć
ale się cofnąłem.
-W magazynie.-mruknąłem
i ruszyłem w kierunku chłopaka, który stał przy wejściu.
-Siema Simon.-przywitałem
się i przeszedłem obok niego.
-Cześć
Justin.-odpowiedział a ja kiwnąłem głową oblizując usta.
Podobało mi się, że
wszyscy tutaj mieli do mnie ogromny szacunek i dobrze wiedzieli, że
za jakikolwiek wybryk mogę ich zabić. Z resztą nie tylko oni,
większość miasta.
Wpisałem kod na panelu ,
sprawiając że wyłączyły się alarmy.
Podszedłem do drzwi i wpisałem drugi kod dzięki któremu odłączyły się czujniki i
odblokowały zamki.
Otworzyłem drzwi i
wszedłem do środka.
Od razu przywitało mnie
ogromne pomieszczenie z całą masą broni, noży, bomb, granatów,
masek, lin i wielu innych rzeczy.
Podszedłem do stolika i ustawiłem na nim torbę. Rozpiąłem ją i przesunąłem się w bok
aby zrobić miejsce chłopakom.
-Kurwa, stary jesteś
genialny!-krzyknął Chaz a ja się zaśmiałem.
-Powiedz mi coś, czego
nie wiem.-spojrzałem na niego uśmiechając się.
-Trzeba to
zważyć.-powiedział Luke z szerokim uśmiechem przyklejonym do
twarzy.
Pokiwałem głową
zgadzając się z nim.
Po powrocie do domu
pierwsze co to wszedłem do kuchni aby wyjąć z lodówki zimne
piwo.
Usiadłem na kanapie na
przeciwko telewizora i oparłem nogi o stolik przede mną.
Chwyciłem pilota i włączyłem telewizor pociągając pierwszy łyk z butelki.
-Hej, a co powiecie na to
aby zrobić jutro grilla? Taki sposób żeby świętować łatwą
robotę.-zawołał Chaz a reszta zgodnie krzyknęła, zgadzając się.
-A co ty na to
Justin?-zapytał
-Może być.-mruknąłem
wpatrując się w telewizor.
________________________________________________
Dzisiaj rozdział z perspektywy Justina.
Co sądzicie? :)
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
Hashtag na twitterze #onelifeff
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
Super :) ale mało Kathe i Justina :(
OdpowiedzUsuńChce już następny! <3
OdpowiedzUsuńNudny dziś.
OdpowiedzUsuńFajnie ze z perspektywy Justina ale taki troszke nudny a tak dlugo na niego czekalam:(( Ale mam nadzieje ze w nastepnym bedzie wiecej Kathe i Justina
OdpowiedzUsuńRozdział świetny bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego.
Jestem ciekawa co dalej będzie.
Weny :*
I zapraszam do siebie na:
http://sorry-what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
http://lovemeharder-justin.blogspot.com
fajnie :))
OdpowiedzUsuńSupcio😜😍
OdpowiedzUsuńFajny rozdział i super, że był z perspektywy Justina. Mam nadzieję, że będzie takich więcej.
OdpowiedzUsuń