niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 14: Jaki jest plan?

Justin POV'

Zacisnąłem pięści i wpatrywałem się w drzwi za którymi zniknęła Kathe.
Co ona sobie kurwa wyobraża?
Jeszcze wróci do mnie na kolanach.
Poza tym po jaką cholerę o niej myślę?
"Bieber, laska jak każda inna."-odezwał się głos w mojej głowie.
Wyszedłem w końcu z tego pieprzonego składziku, trzaskając za sobą drzwiami. Głowa zaczynała mnie boleć od zapachu tych wszystkich chemikali.
Uśmiechnąłem się kiedy ludzie na korytarzu rozstąpili się robiąc mi miejsce.
Nigdy mi się to nie znudzi.
Jeśli ludzie wiedzą co dla nich najlepsze niech spieprzają ode mnie jak najdalej.
Wszedłem w korytarz prowadzący do szatni szkolnej i sali gimnastycznej.
Zacisnąłem szczękę kiedy zobaczyłem Kate i jej przyjaciółeczkę, jak jej było? Emma? Emilly? Coś koło tego.
Kate obróciła się w moją stronę na sekundę, a jej przyjaciółka wpatrywała się we mnie mrucząc coś pod nosem.
Mogłem zauważyć jak Jonhson marszczy brwi i wzdycha.
Zmrużyłem oczy.
Pokręciłem głową i wyprostowałem się.
Ta laska to już nie moja sprawa.
Klepnąłem w plecy Ryana i zniknąłem w szatni przebierając się w odpowiedni strój na zajęcia w-fu.


Czekała mnie jeszcze jedna lekcja, a konkretnie Matma, ale razem z Ryanem zerwaliśmy się.
Wsiadłem do mojego Ferrari i czekałem aż Ryan wyjedzie z parkingu swoim Lamborghini.
Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i włożyłem jedną fajkę pomiędzy wargi. Poklepałem się po kieszeniach w poszukiwaniu zapalniczki. Kiedy już ją znalazłem odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nim.
Nikotyna wtargnęła w mój organizm a ja mogłem poczuć jak moje ciało zaczyna się rozluźniać.
Otworzyłem okno od swojej strony i wypuściłem dym.
Odpaliłem auto i wyjechałem z miejsca parkingowego kierując się za Ryanem w kierunku domu.


Przytrzymałem papierosa między wargami i włączyłem radio kiedy zatrzymaliśmy się na pierwszych światłach.
W samochodzie rozbrzmiała piosenka Chrisa Browna- How Many Times a ja oparłem się o skórzany fotel.
Kiedy światło zmieniło kolor na zielony wrzuciłem bieg i docisnąłem pedał gazu do podłogi.
Manewrowałem między samochodami nie przejmując się że na liczniku miałem grubo ponad 100 km/h i z chwili na chwilę prędkość rosła.
Spojrzałem w lusterko wsteczne upewniając się czy przyjaciel poszedł w moje ślady.
Kiedy mój wzrok natrafił na Lamborghini przyjaciela pokiwałem lekko głową i zaciągnąłem się papierosem, wydmuchując po chwili dym z płuc.
Kiedy przejeżdżałem obok czarnego BMW, samochód zatrąbił na co ja w odpowiedzi wystawiłem środkowy palec przez szybę.

Wyrzuciłem dopalonego papierosa przez okno i wjechałem w ulicę prowadzącą do domu.

Zaciągnąłem ręczny i skręciłem kierownice w kierunku podjazdu, co poskutkowało idealnym zaparkowaniem auta.
Wysiadłem z samochodu w chwili kiedy Ryan parkował swój.
Nie czekając na niego ruszyłem w kierunku drzwi i otworzyłem je wchodząc do środka.
Wszedłem do salonu a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
-Siema.-powiedziałem i rzuciłem się na wolne miejsce na kanapie.
-Gdzie Ryan?-zapytał Luke
-Tutaj.-odezwał się głos z tyłu i zanim ktokolwiek zdążył się obrócić Butler siedział już obok mnie.
-Więc...jaki jest plan?-zapytał Ryan pochylając się do przodu.
Max wyjął mapę i rozłożył ją na stoliku przed nami. Wskazał palcem na opuszczoną fabrykę, która dzisiaj była naszym celem.
-Hamilton ze swoimi ludźmi będą w przedniej części fabryki. Tylna cześć służy im za coś w rodzaju magazynu, i zwykle nie kręcą się tam, co daje nam świetną drogę do wejścia. Odbierzemy materiały wybuchowe, które jakimś cudem zniknęły z naszego magazynu i zostawimy po sobie pamiątkę w rodzaju bomby. Jeśli jakimś cudem przeżyją nauczy ich to, aby nie zbliżać się do nas. Justin, Ryan i Chris wchodzą do środka zabierają co nasze i zostawiają bombę, natomiast Chaz, Luke i ja będziemy was kryć. Pasuje wam?-zapytał Max i podniósł na nas wzrok.
Chłopaki pokiwali głowami zgadzając się. Ja natomiast siedziałem i przyglądałem się ścianie po drugiej stronie. Znałem dokładnie każdy nasz dzisiejszy krok, ponieważ sam je wymyślałem i  przekazałem plan Maxowi. Chłopak miał go po prostu przedstawić, tak aby wszyscy zrozumieli.
Wyprałem najbanalniejszy sposób aby się do nich dostać i wcale nie będziemy musieli spędzić przy realizowaniu go dużo czasu, co z pewnością jest mi na rękę.


Podniosłem się z kanapy i potarłem ręce.
Zabrałem kluczę ze stolika i wyszedłem z salonu kierując się korytarzem w prawo.
Ktoś obcy, nie zauważył by tu niczego dziwnego.
Ta część domu jako jedyna była najciemniejsza i nie posiadała okien.
Para drzwi, podłoga i ściany. Nic dziwnego, prawda?
A jednak, jest coś w tym korytarzu co sprawia, że nie jest on taki jak wszystkie a mianowicie, perfekcyjne ukryte drzwi w panelach na lewej ścianie.
Nacisnąłem środkowy panel, na co ten w odpowiedzi odskoczył.
Pociągnąłem za otwarte drzwi i sięgnąłem ręką do środka aby zapalić światło.
Zszedłem po schodach i zatrzymałem się przed dużymi metalowymi drzwiami.
Wybrałem odpowiedni klucz i otworzyłem zamek do góry, a następnie na dole.
Nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Wszedłem do środka i wyszukałem ręką kolejny włącznik światła.
Pomieszczenie rozbłysło, ujawniając całą broń, amunicje, i całą masę różnych rzeczy.
Kąciki moich ust mimowolnie drgnęły do góry.
Oblizałem usta i rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając się na jaką broń się zdecydować.
Do pomieszczenie wparowała reszta chłopaków, rzucając się na wybraną już wcześniej przez nich broń.
Pokręciłem rozbawiony głową i podszedłem do czarnego pistoletu.
Zabrałem do niego naboje i załadowałem magazynek.
Schowałem broń z tyłu za pasek spodni i zakryłem ją koszulką. Zabrałem drugi magazynek i schowałem go obok broni.
Zagryzłem wargę i rozejrzałem się tym razem w poszukiwaniu bomby, którą przywieźliśmy tutaj z naszego magazynu wczoraj wieczorem na dzisiejszą okazje.
Zabrałem prostokątny ładunek z zapalnikiem na czas i wróciłem na górę do salonu.
Położyłem bombę na stoliku i poczekałem za chłopakami.
Jakieś 4 minuty później, wszyscy staliśmy gotowi do drogi.
Spojrzałem na zegarek na mojej ręce. 17:06.
-Zamknęliście panel?-zapytałem oblizując usta.
-Jasne.-przytaknął Luke.
Pokiwałem głową i wszedłem przez drzwi do garażu gdzie stały dwa czarne SUV-y z przyciemnianymi szybami.
Wsiadłem do pierwszego jako kierowca i czekałem aż reszta również zajmie swoje miejsca.
Chris zajął miejsce obok mnie a Ryan z tyłu. Podałem mu bombę i wyjechałem przez drzwi od garażu, które były już otwarte.
Wjechałem na ulicę co jakiś czas spoglądając w lusterko wsteczne w poszukiwaniu drugiego SUVA.
Kiedy wreszcie pojawił się w zasięgu mojego wzroku przyśpieszyłem.

Fabryka znajdowała się na drugim końcu miasta, więc sporo czasu zajęło nam dojechanie na miejsce.
O 18:49 zaparkowaliśmy samochody paręnaście metrów przed fabryką, aby nikt nie mógł ich zauważyć.
Na dworze z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej.
Wysiadłem z auta i od razu wyjąłem broń. Przeładowałem magazynek i ruszyłem w stronę tylnego wejścia.
Ryan z Chrisem szli obok mnie również z wyciągniętą bronią przed sobą.
Odwróciłem się na chwilę i upewniłem się czy chłopaki na pewno nas ubezpieczają.
Zatrzymałem się przed czarnymi zniszczonymi drzwiami i oblizałem usta.
Pociągnąłem za klamkę a ta o dziwo ustąpiła.
Prychnąłem cicho, bo to wszystko było banalnie proste.
Wszedłem do środka i przyjrzałem się wnętrzu.
Nic specjalnie mnie nie zainteresowało.
Odrapane ściany, pełno starych szafek i skrzypiąca podłoga.
Zatrzymaliśmy się przed parą drzwi.
Jedne prowadziły w lewo a te uchylone w prawo.
Zerknąłem w szparę pomiędzy drzwiami i zobaczyłem dwóch chłopaków około 19 lat z piwem w ręku.
Otworzyłem drzwi po lewej i miałem ochotę głośno się zaśmiać, było tu całkiem sporo towaru.
Jeśli Hamilton zostawił tylko tych dwóch typków do pilnowania, to jest większym idiotą niż myślałem.
Zabrałem od Ryana jedną torbę i zacząłem pakować do niej trawkę i kokę a chłopaki zajęli się materiałami wybuchowymi.
Odzyskamy swój towar w większej ilości i jeszcze zarobimy na narkotykach, opychając je jakimś narkotykowym bossą.
Tak to jest zdecydowanie nasz dzień.
Zapiąłem zapakowaną po brzegi torbę i odstawiłem ją na ziemię.
Podszedłem do chłopaków aby im pomóc, a chwilę później wychodzili z magazynu z wielkimi torbami.
Zostałem sam i położyłem na środku pomieszczenia prostokątną bombę, którą ze sobą przywiozłem.
Włączyłem ją a na wyświetlaczu pojawiło się dokładce 5 minut, które po chwili zamieniło się w 4 minuty i 59 sekund.
Zabrałem torbę z narkotykami a w drugą rękę złapałem broń, kopnąłem drzwi, które lekko się przymknęły i przeszedłem odległość dzielącą mnie z tylnymi drzwiami.
Wyszedłem na zewnątrz i sprintem udałem się do samochodu, dobrze wiedząc że musimy się pośpieszyć, bo zostało jakieś 3,5 minuty.
Wpakowałem narkotyki do samochodu, schowałem broń i wsiadłem do auta gdzie czekali już na mnie chłopaki.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku naszych magazynów na obrzeżach aby zostawić tam towar.
Nie ma opcji aby stamtąd cokolwiek zniknęło. Kamery, czujniki, i znacznie więcej niż dwoje ludzi do pilnowania.
Głośny huk dało by się usłyszeć nawet kilkanaście kilometrów dalej. Spojrzałem w lusterko wsteczne aby zobaczyć ścianę ognia i pełno dymu.
Zaniosłem się głośnym śmiechem i widziałem kątem oka jak chłopaki spoglądają na siebie przesyłając sobie milczącą wiadomość "A temu o co kurwa chodzi?"
Uspokoiłem się i oblizałem usta.
-To było tak cholernie proste, że kurwa aż trudno w to uwierzyć.-powiedziałem ponownie się śmiejąc.
Spojrzałem na Chrisa a potem na Ryana, którzy również zaczęli się uśmiechać.
-Jak myślisz ile może być kilogramów w tej torbie?-zapytał Chris podnosząc do góry brwi.
-Z 50 na pewno.-odparłem
-Trzeba znaleźć kogoś kto będzie chętny aby to kupić.-powiedział Ryan a ja spojrzałem na sekundę w lusterko wsteczne.
-Żartujesz sobie? To Los Angeles, będą się zabijać o takie ilości towaru, a my sprzedamy to wcale nie za małą cenę.-mruknąłem
Wyjąłem z kieszeni papierosy i włożyłem jednego pomiędzy wargi a potem zapaliłem, zaciągając się dymem.
Schowałem z powrotem papierosy do kieszeni i uchyliłem lekko okno, aby dym mógł się wydostać z samochodu.
Wozy strażackie, mijały nas co chwilę i sam ich widok sprawiał, że się uśmiechałem, być może dlatego iż wiedziałem do jakiego wezwania tak pędzą.
Skręciłem w lewo i ponownie zaciągnąłem się papierosem kierując się na zachód.


Zaparkowałem samochód i wyskoczyłem z niego kierując się do bagażnika.
Chłopaki powtórzyli mój ruch i zabrali torby z ładunkami a ja narkotyki.
Sekundę później obok nas zaparkował drugi SUV a z niego wyskoczyli chłopaki uśmiechając się od ucha do ucha.
-Świetna robota, nie ma co.-pochwalił Max
-A więc co my tutaj mamy?-zapytał Luke i podszedł do torby, którą trzymałem w ręku.
Chciał już ją odpiąć ale się cofnąłem.
-W magazynie.-mruknąłem i ruszyłem w kierunku chłopaka, który stał przy wejściu.
-Siema Simon.-przywitałem się i przeszedłem obok niego.
-Cześć Justin.-odpowiedział a ja kiwnąłem głową oblizując usta.
Podobało mi się, że wszyscy tutaj mieli do mnie ogromny szacunek i dobrze wiedzieli, że za jakikolwiek wybryk mogę ich zabić. Z resztą nie tylko oni, większość miasta.
Wpisałem kod na panelu , sprawiając że wyłączyły się alarmy.
Podszedłem do drzwi i wpisałem drugi kod dzięki któremu odłączyły się czujniki i odblokowały zamki.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Od razu przywitało mnie ogromne pomieszczenie z całą masą broni, noży, bomb, granatów, masek, lin i wielu innych rzeczy.
Podszedłem do stolika i ustawiłem na nim torbę. Rozpiąłem ją i przesunąłem się w bok aby zrobić miejsce chłopakom.
-Kurwa, stary jesteś genialny!-krzyknął Chaz a ja się zaśmiałem.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem.-spojrzałem na niego uśmiechając się.
-Trzeba to zważyć.-powiedział Luke z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Pokiwałem głową zgadzając się z nim.


Po powrocie do domu pierwsze co to wszedłem do kuchni aby wyjąć z lodówki zimne piwo.
Usiadłem na kanapie na przeciwko telewizora i oparłem nogi o stolik przede mną.
Chwyciłem pilota i włączyłem telewizor pociągając pierwszy łyk z butelki.
-Hej, a co powiecie na to aby zrobić jutro grilla? Taki sposób żeby świętować łatwą robotę.-zawołał Chaz a reszta zgodnie krzyknęła, zgadzając się.
-A co ty na to Justin?-zapytał
-Może być.-mruknąłem wpatrując się w telewizor.

________________________________________________
Dzisiaj rozdział z perspektywy Justina. 
Co sądzicie? :)

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

Hashtag na twitterze #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

8 komentarzy:

  1. Super :) ale mało Kathe i Justina :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze z perspektywy Justina ale taki troszke nudny a tak dlugo na niego czekalam:(( Ale mam nadzieje ze w nastepnym bedzie wiecej Kathe i Justina

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny bardzo mi się podoba.
    Nie mogę się doczekać kolejnego.
    Jestem ciekawa co dalej będzie.
    Weny :*
    I zapraszam do siebie na:
    http://sorry-what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział i super, że był z perspektywy Justina. Mam nadzieję, że będzie takich więcej.

    OdpowiedzUsuń