niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 7: Puść mnie.

Kathe POV'

Wyłączyłam budzik i podniosłam się z łóżka.
Ziewnęłam i przeciągnęłam się na środku pokoju.
Uśmiechnęłam się lekko kiedy uświadomiłam sobie że dzisiaj piątek!
Nareszcie!
Mija dopiero pierwszy tydzień tych męczarni a ja już mam dość.
Weszłam do garderoby i wybrałam ubrania na dzisiaj: czarne rurki i bordową bluzkę z białym napisem "GOOD DAY :)"
Z komody zabrałam jeszcze bieliznę i weszłam do łazienki.
Dzisiaj wyjątkowo zamiast prysznica, wybrałam wannę.
Tak mam wannę i prysznic w łazience i dość miejsca mimo wszystko dla siebie.
Plusy tego że moi rodzice mają kasę.
Owszem są też minusy np.: Ciągły brak ich w domu, wyjazdy z miasta na parę dni.
Odkręciłam wodę i zdjęłam z siebie ubranie.
Weszłam do wanny kiedy tylko ta napełniła się wodą i zamoczyłam się w niej pod samą szyję.
Po jakichś 5 minutach, w końcu postanowiłam zabrać się za mycie, jeśli nie chce spóźnić się do szkoły.
Umyłam ciało kwiatowym żelem pod prysznic.
Wypuściłam wodę z wanny i wyszłam z niej wycierając się w duży biały ręcznik.
Ubrałam bieliznę i ubrania.
Zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i eyelinera.
Włosy związałam w wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki.
Na nogi założyłam skarpetki i białe krótkie Conversy.
Zabrałam torbę i telefon i zbiegłam na dół.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam obojga rodziców rozmawiających w salonie.
-Cześć!-przywitałam się i zabrałam jedną z kanapek które czekały już na mnie na wyspie kuchennej razem z szklanką herbaty.
W odpowiedzi rodzice obrócili się w moją stronę i uśmiechnęli.
Wypiłam herbatę i wyszłam z domu żegnając się przed tym z rodzicami i zabierając ze sobą kluczyki od auta.
Torbę rzuciłam na miejsce pasażera. Zapięłam pasy i odpaliłam silnik, sekundę później wyjeżdżając na ulicę.


Klnełam pod nosem, chcąc znaleźć wreszcie jakieś wolne miejsce na tym przeklętym parkingu.
Nie które auta zostały zaparkowane tak, że zajmowały dwa miejsca.
Idioci!
Kiedy wreszcie odnalazłam jakieś wolne miejsce, chyba jedyne które zostało, odetchnęłam i zgasiłam silnik.
Chwyciłam torbę i wysiadłam z auta zamykając je za sobą.
Kluczyki wrzuciłam do torebki i ruszyłam w kierunku wejścia do szkoły.


Przy mojej szafce stała już Emilly.
Uśmiechnęłam się i przywitałam się z nią.
Z szafki wyjęłam książki na dzisiejszy dzień i spakowałam je do torby.
-Co tam?-zapytałam obracając się w jej stronę.
-Nic nowego.-wzruszyła ramionami i pociągnęłam mnie za rękę w kierunku sali od Fizyki gdzie miała rozpocząć się nasza pierwsza lekcja dzisiejszego dnia.
Zajęłyśmy wolną ławkę w klasie i obróciłam się w kierunku Emilly kiedy poczułam jej dłoń na moim ramieniu.
-Idziesz dzisiaj na imprezę?-zapytała a ja zmarszczyłam brwi, ponieważ nie wiedziałam nic o żadnej imprezie.
-Jaka impreza? Ja nic nie wiem.-odpowiedziałam
-Gadałam z Ryanem i powiedział, że jakiś jego kumpel organizuje imprezę i mamy przyjść. Ty też..-uśmiechnęła się szeroko.-I nie chce słyszeć "NIE". Muszę tam być!-oznajmiła i zrobiła oczka szczeniaczka, a przynajmniej próbowała przez co się zaśmiałam a parę osób, które siedziało już w klasie obróciło się w naszą stronę.
-No co?-zapytałam i wzruszyłam ramionami przewracając na nich oczami.-Co Ci tak zależy?-zapytałam zwracając się tym razem do Em.
-No bo wiesz... Ryan mnie prosił żebyśmy przyszły i...iiii... nie wypada odmówić.-odpowiedziała kreśląc coś po zeszycie nie patrząc na mnie.
-Kręcisz. Mów o co chodzi, albo nie pójdę.-powiedziałam i oparłam się o krzesło za mną.
-No bo...
-Wysłów się dziewczyno.-ponagliłam ją.
-Boo...Ryan mi się podoba.-powiedziała cicho a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Też tak myślałam.-powiedziałam a ona podniosła szybko głowę i spojrzała na mnie zaskoczona.
-Co? Jak? Skąd niby?-pytała
-Skarbie, znam cię bardzo długo i mi w zupełności wystarczą twoje rumieńce kiedy na niego patrzysz i ten promienny uśmiech za informacje, że coś się dzieje.-odpowiedziałam szturchając ją lekko w żebra.
-Okay, okay. Masz mnie. I co, pójdziesz ze mną?
-Dobra. To gdzie ta impreza? U kogo, i o której?-zapytałam chcąc zmienić temat.
-Pójdziesz?-zapiszczała a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Wszystko dla Ciebie.-zaśmiałam się i starałam się zignorować obracające się w naszym kierunku głowy.
Dzwonek zadzwonił a do klasy weszło jeszcze paru uczniów.
-A więc... Impreza jest u jakiegoś chłopaka z drugiej klasy i jest zaproszona cała szkoła. To 5 ulic dalej od mojego domu i zaczyna się o 20.-odpowiedziała
-Okay, więc spotykamy się na miejscu czy mam po ciebie wpaść?
-Ja wpadnę po ciebie i pojedziemy moim autem, co ty na to?-zapytała nadal nie przestając się uśmiechać.
-Wchodzę w to.-powiedziałam i w tym samym czasie do klasy weszła babka od Fizyki.
Rozmowy w klasie ucichły i wszyscy zaczęli przygotowywać się do lekcji.


Po zakończonej 4 lekcji- Matematyka odetchnęłam z ulgą kiedy wreszcie wyszłam z klasy.
-Mój Boże ile ta baba potrafi gadać.-jęknęła Emilly a ja pokiwałam głową w zupełności się z nią zgadzając.
Po korytarzu rozniósł się krzyk.
- Ja pierdole! Rozpierdolę Go!
Obróciłam się akurat w momencie kiedy Bieber uderzał o jedną z metalowych szafek a obok niego stał Ryan, ciągle coś mu powtarzając.
Ludzie przechodzili obok nich najdalej jak się dało, czyli przy samej ścianie, mimo że korytarz był duży.
Powtórka!
Kilka dość odważnych osób, które nie bały się obok nich przejść bez obawy bycia zaatakowanym przechodziło przy samej ścianie.
My również musiałyśmy tam przejść, ponieważ kawałek za nimi zaczynały się schody prowadzące na górne piętro gdzie właśnie miałyśmy mieć lekcje a innej drogi nie było.
Poza tym jeśli chciałby mnie zabić, czy coś ,miał już do tego doskonałą okazje.
Cholera, że też wtedy musiałam tam być!
Pociągnęłam za rękę Emilly i przeszłam obok nich środkiem korytarza.
Nie miałam zamiaru przyciskać się do ściany, skoro było tyle wolnego miejsca.
-Ten kutas, może sobie szykować już grób.-usłyszałam syknięcie za sobą, które jak się domyślałam wychodziło z ust Biebera.
Obróciłam się na chwilę i w tym samym czasie moje spojrzenie skrzyżowało się z jego wściekłym wzrokiem.
-I czego się kurwa patrzysz?!-ryknął a ja zacisnęłam szczękę.
-Wyluzuj koleś!-warknęłam i obróciłam się z powrotem w kierunku korytarza.
Usłyszałam jak Ryan wciąga powietrze do płuc i mruczy coś w rodzaju "No i się zaczyna".
-Że coś ty kurwa powiedziała?!-wysyczał i zrobił krok w moją stronę na co w odpowiedzi ja zrobiłam dwa do przodu nie obracając się w jego stronę i ciągnąć za sobą Emilly, która przyglądała się raz mi raz Justinowi, wystraszona, że musi znajdować się w centrum sytuacji.
-To co powiedziałam, głuchy jesteś?-rzuciłam przez ramię.-Wyżyj się na którejś ze swoich lalek a ode mnie się odpieprz, bo nic Ci nie zrobiłam.-tym razem obróciłam się w jego stronę.
Kim on myśli że jest?
A no tak, racja! Najgroźniejszy facetem w tym mieście!-pomyślałam i zaśmiałam się w duchu ze swojej głupoty.
Naprawdę mój mózg, czasami mógłby zacząć pracować szybciej zanim coś powiem.
Zacisnął mocno szczękę, tak że żyła na jego szyj była bardzo wyraźna.
Pięści również były mocno zaciśnięte, co mogłam stwierdzić po zbielałych knykciach.
Gdybyśmy byli w jakiejś kreskówce z jego nosa oraz uszu właśnie wylatywałby dym a on byłby cały czerwony ze złości.
No bo co ja takiego zrobiłam? Obróciłam się, a on od razu na mnie krzyczy.
Może i nie ma ze mną problemów, ale nie pozwolę aby ktoś mnie tak traktował.
Chce mnie zabić, za to że mu odpyskowałam, czy ma zamiar po raz kolejny mi grozić?
Zdawałam sobie sprawę, że wszyscy na korytarzu, przyglądają nam się z nieukrywanym zainteresowaniem.
Obróciłam się i pociągnęłam za sobą Emilly.
Nie zrobiłam nawet kroku do przodu, ponieważ zostałam mocno pociągnięta za ramie do tyłu tak, że musiałam puścić Em.
-Co do cho...-nie dokończyłam ponieważ przede mną stał wkurzony Justin Bieber.
-Koniec przedstawienia. Wynocha! Znajdźcie sobie inną zabawę!-krzyknął Ryan a cały korytarz jak na zawołanie ulotnił się.
Wszyscy pouciekali, tam gdzie się dało.
Westchnęłam.
-Zabierz ją!-wysyczał Bieber przez zaciśniętą szczękę i wykonał ruch brodą w kierunku Emilly.
Obróciłam się w jej stronę.
Ryan złapał ją za rękę i pociągnął w drugą stronę korytarza, ale ta stała jak słup.
-Nie zostawię jej, z nim! Nie ma mowy!-krzyczała próbując wyrwać swoją rękę z jego uścisku.
-Nic jej nie będzie, spokojnie.-złapał ją w tali.
Widziałam jak dziewczyna zaczyna mięknąć ale nadal stoi w miejscu, więc postanowiłam się odezwać.
-Idź. Nic mi nie będzie.-uśmiechnęłam się lekko i miałam nadzieje, że nie wyszedł z tego żaden grymas przez ciągły ból który odczuwałam na ramieniu przez uścisk Justina.
Zignorowałam pomruk Justina pod nosem w stylu "Jeszcze zobaczymy".
-Jesteś pewna?-zapytała Emilly patrząc raz na mnie, raz na Justina i raz na Ryana.
-Tak, idź.-potwierdziłam
Dziewczyna ruszyła przed siebie z Ryanem obok, odwracając się od czasu do czasu do tyłu.
W momencie kiedy zniknęli za ścianą zostałam pociągnięta, tak że prawie musiałam za nim biegnąć.
Minutę później znajdowałam się w składziku z szczotkami i tym podobne.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
-Puść mnie! To boli!-warknęłam i wyszarpałam rękę z jego uścisku, masując obolałe miejsce.
-Słuchaj...-wysyczał i zamknął drzwi przez które tutaj weszliśmy, a bardziej... ja zostałam wepchnięta.
Zrobił kilka kroków do przodu, przez co ja zaczęłam cofać się do tyłu, aż zostałam zablokowana przez ścianę za mną.
-Chyba sobie za dużo pozwalasz, mała.-wysyczał i przygniótł mnie do ściany.
Próbowałam go odepchnąć, ale on nawet nie drgnął a moje ręce zostały zablokowane tuż po bokach mojej głowy.
Syknęłam z bólu.
-Puść mnie.-mruknęłam
-Najpierw musimy sobie coś wyjaśnić.-warknął.
Jego ręce zacisnęły się jeszcze bardziej na moich nadgarstkach przez co miałam ochotę rozpłakać się z powodu bólu.
-Czego chcesz?-powiedziałam i byłam pewna, że nie wytrzymam długo.
-Po pierwsze trochę szacunku dla mnie, bo chyba zapominasz się z kim masz do czynienia do kurwy nędzy! Jeśli chcesz zginąć nie ma sprawy, nie będę miał żadnych skrupułów, aby Cię zabić! Ludzie nie boją się mnie bez powodu. Więc jeśli chcesz zobaczyć swoją cudowną rodzinkę, ugryź się w ten cholerny język i pomyśl zanim coś powiesz! Zrozumiałaś?!-wysyczał przed zaciśnięte zęby patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł nie przyjemny dreszcz.
Cholera, że też musiałam napatoczyć się na tego człowieka!
Gdzie ja miałam mózg?
Przecież to oczywiste, że jest psychiczny i na dodatek jest mordercą!
Mogę przyznać, że boję się go, ale nie mogę pozwolić aby cokolwiek zauważył, bo wtedy będę skończona!
-Rozumiesz?!-ryknął a ja zamarłam-Zapomniałaś języka w gębie?! A jeszcze chwilę temu byłaś taka wyszczekana! Odpowiedz kurwa, jeśli nie chcesz aby tej twojej buźce przytrafiło się coś naprawdę niedobrego!
-Rozumiem-odpowiedziałam cicho
-Świetnie a teraz spierdalaj!-warknął i odsunął się ode mnie.
Wyszłam z pomieszczenia nie obracając się za siebie i trzaskając drzwiami, żałując że nie stał kilka centymetrów za mną i nimi nie dostał.
Przepchałam się pomiędzy paroma osobami i wbiegłam po schodach do góry, chcą jak najszybciej zakończyć ten dzień, a jeszcze czeka mnie impreza!
Ughhhh...!


___________________________________
Siemka!
Przybywam do was z nowy rozdziałem. ;)
ONE LIFE piszę również na WATTPAD, więc jeśli ktoś woli czytać fanfiction tam, to zapraszam. :)
Pamiętajcie o komentowaniu.
Miłego Czytania :p
I miłych ostatnich dni wakacji. :(

Zapraszam,  na moje drugie ff: ALL YOURS BABY

KONTAKT! :
TWITTER: @allyoursbabyx
ASK.FM: @allyoursbabyx
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! :)






7 komentarzy:

  1. Cudowny! Mam nadzieję, ze następny dodasz szybciej:/ Nawzajem :))) /nixababy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostro... Justin ogarnij się! Dawaj nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Kiedy następny? Dawaj szybko NN :))

    OdpowiedzUsuń
  4. O Jezusie uwielbiam takiego złego Jusa 😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin ogarnij się i nie wrzeszcz ;/

    OdpowiedzUsuń