sobota, 4 marca 2017

Rozdział 80: Zostaw Go!



Kathe POV’

Przekręciłam zamek w drzwiach i weszłam do środka, trzaskając za sobą drewnianą powierzchnią. Światła w całym domu były zapalone co uważałam za dziwne, ponieważ o tej porze oboje rodziców powinno być w pracy.
- Mamo?! Tato?!- krzyknęłam zrzucając w tym samym czasie torbę z mojego ramienia, prosto na zimną podłogę.
Zmarszczyłam brwi, kiedy nie dostałam żadnej odpowiedzi. Przez chwilę nasłuchiwałam jakichkolwiek dźwięków, lecz w domu panowała kompletna cisza.
Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy dostrzegłam ślady ubłoconych butów, prowadzące na górę.
Z lekkim wahaniem wykonałam pierwszy krok do przodu i wspięłam się po schodach na piętro. Drzwi od sypialni rodziców były uchylone, więc ruszyłam w tamtym kierunku. Popchnęłam dłonią białe drewno aby ukazać więcej pokoju, a następnie szybko zakryłam dłonią usta.
W moich oczach natychmiastowo zebrały się łzy, które równo szybko spłynęły po moich policzkach. Sama nie wiem kiedy zaczęłam krzyczeć i upadłam na kolana przyglądając się śladom krwi kilka kroków przede mną. Nie mogłam podnieść głowy wyżej i ponownie spojrzeć na martwe ciała moich rodziców. Zaczęłam uderzać dłońmi o podłogę, nie przestając płakać i krzyczeć.
- Mam dla Ciebie coś jeszcze.- przymknęłam oczy kiedy usłyszałam głos za moimi plecami. Obróciłam głowę do tyłu spoglądając rozmazanym wzrokiem na zakapturzoną postać, której twarzy niestety nie mogłam dostrzec. Drzwi od pokoju znajdującego się po drugiej stronie sypialni moich rodziców były szeroko otwarte.
- Proszę, nie…- wyszeptałam spoglądając na nieprzytomnego chłopaka przywiązanego do krzesła. – Proszę… nie rób mu krzywdy.- zaszlochałam.
- Nie tym razem.- oznajmiła nieznana mi postać, a następnie wyciągnęła zza siebie broń, wcelowując nią w Justin’a.
­- Nie!- krzyknęłam, próbując wstać z zimnej podłogi, lecz moje ciało odmawiało posłuszeństwa. – Proszę, zostaw go!- wpatrywałam się w szatyna, mając nadzieje że chłopaka nagle się obudzi i uwolni, uciekając przed wycelowaną w niego bronią.
Pisnęłam, kiedy usłyszałam pierwszy strzał, a potem zaczęłam wrzeszczeć wraz z opuszczającymi magazynek kulami, przeszywającymi klatkę piersiową mojego ukochanego.
- Nie! Nie! Nie! Nie!


Zerwałam się gwałtownie z łóżka, zajmując na nim pozycje siedzącą. Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to mocne i szybkie bicie mojego serca. Całe moje ciało było przepełnione przerażeniem i strachem. Moja piżama była w tej chwili niczym moja druga skóra, dokładnie przylegająca do mojego ciała. Oblizałam suche usta i skrzywiłam się czując na nich słonawy posmak. Przetarłam dłonią policzki i zmarszczyłam brwi zauważając że moja dłoń jest mokra od płaczu.
- Spokojnie, Kathe… to tylko sen, głupi koszmar.- wymamrotałam sama do siebie, próbując w ten sposób się uspokoić, lecz to w niczym nie pomagało.
Pokręciłam głową i wstałam z łóżka, wychodząc z pokoju i udając się do sypialni rodziców. Uchyliłam lekko drzwi i odetchnęłam z ulgą, kiedy do moich uszu dotarło lekkie pochrapywanie mojego ojca. Zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju, po drodze do łóżka zapalając światło.
Zabrałam z szafki nocnej telefon i wyszukałam w urządzeniu numer Justin’a, przez chwilę zastanawiając się czy powinnam zadzwonić, mimo późnej godziny.
Odetchnęłam głęboko, aż w końcu kliknęłam na numer i przyłożyłam telefon do ucha.
Wolałam upewnić się czy z chłopakiem również jest wszystko w porządku.
Po kilku sygnałach w słuchawce w końcu rozległ się zachrypnięty głos. Odetchnęłam głęboko, przecierając wolną dłonią moją wilgotną twarz.
- Przepraszam, że Cię obudziłam.- oznajmiłam kiedy w słuchawce po raz kolejny rozbrzmiał zniecierpliwiony głos Justin’a , ponieważ chłopak prawdopodobnie nie spojrzał kto do niego dzwoni.
- Kathe… Coś się stało? – tym razem chłopak wydał się o wiele bardziej rozbudzony.- Dlaczego masz taki smutny ton głosu?
- Wszystko dobrze, po prostu miałam koszmar.- oznajmiłam, wzdychając cicho.
- Chcesz żebym przyjechał?
- Nie, teraz jest już wszystko dobrze. Jeszcze raz przepraszam, że Cię obudziłam. Dobranoc, Justin. Kocham Cię.- nie czekając na odpowiedz chłopaka, rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon obok siebie na łóżko i wstałam udając się do łazienki. Musiałam wziąć szybki, zimny prysznic, aby oczyścić mój umyśl z resztek nieprzyjemnego snu oraz odświeżyć się.
Zrzuciłam z siebie piżamę, oraz bieliznę i odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej, nie czekając aż wodna stanie się odpowiednia.
Skrzywiłam się kiedy chłodna woda uderzyła w moje ciało, lecz z sekundy na sekundę ciesz stawała się cieplejsza.


Po kilku minut bezsensownego stania pod prysznicem, w końcu zakręciłam strumień wody i wyszłam z kabiny. Wytarłam dokładnie ciało w miękki ręcznik i założyłam na siebie tylko bieliznę. Przepocone ubrania wrzuciłam do kosza. Wróciłam do pokoju, zgasiłam światło i ułożyłam się wygodnie na łóżku, wzdychając cicho.



Następnego dnia Justin nie pojawił się w szkole oraz nie kontaktował się ze mną, co sprawiało że wpadałam w paranoje i doskonale wiedziałam, że jest ona zapoczątkowana koszmarem.
Aktualnie siedziałam w swoim pokoju rozmawiając przez telefon z Emilly na temat Lilly.
- Teraz wygląda niczym rasowa dziwka.- podsumowała Em, przez co mimowolnie się zaśmiałam. – No nie mów, że się ze mną nie zgadzasz. Przecież… cholera na pewno faceci składają jej propozycje kiedy idzie przez miasto i wcale nie zdziwiłabym się jeśli na wszystkie z ochotą by się zgadzała. Pewnie jest już rozklepana, jak samochód mojej babci po 20-stu latach użytkowania.- zaśmiałam się ponownie, kładąc się na łóżku z powodu bólu brzucha, spowodowanego śmiechem.
- Może już pełni rolę matki burdelowej.- podsumowałam, nie przestając się śmiać.
- Hej myślę, że mogłaby sobie tak dorabiać, może nawet zna się z tą twoją kuzynką… jak jej było?
- Ashley.- odpowiedziałam.
- No właśnie… Ashley. Z niej też jest niezła dziwka. Może obie dorabiają jako burdel mamy.
Miałam odpowiedzieć właśnie dziewczynie, lecz rozmowę przerwało mi pukanie do drzwi, a następnie ukazała mi się głowa taty, który wychylił się zza framugi.
- Poczekaj chwilę, tata coś chce.- oznajmiłam do telefonu a następnie odsunęłam urządzenie od twarzy, spoglądając na ojca. – Co się stało?
- Wiem, że jest późno, ale przyszedł Justin i cóż… zachowuje się trochę dziwnie.- oznajmił, przez co o mało nie spadłam z łóżka, podczas wstawania.
- Co masz na myśli mówiąc „dziwnie”?
- Bardzo chce z tobą pogadać i mam wrażenie że gdybym się nie zgodził sam by tutaj wparował, ale chciałem najpierw sprawdzić czy nie śpisz.
- Okay, powiedź mu żeby tutaj przyszedł.
- W porządku, ale nie siedźcie długo.
- Jasne, tato.- pokiwałam głową i ponownie przystawiłam telefon do ucha. – Słuchaj Em, przepraszam, ale muszę kończyć. Justin przyszedł i chce pogadać.
- Jasna sprawa. Do zobaczenia w szkole, przyjaciółko.-odpowiedziała Emilly.
- Dobranoc, przyjaciółko.- powiedziałam, a następnie rozłączyłam się.
Dosłownie sekundę później do pokoju wszedł szatyn, zamykając za sobą drzwi.
- Stało się coś?- zmarszczyłam brwi, siadając na łóżku i klepiąc wolne miejsce obok siebie.
Chłopak spojrzał przez ułamek sekundy na łóżko, lecz nie zajął wyznaczonego przeze mnie miejsca. Rozglądał się po całym pokoju, byle by nie utrzymać kontaktu wzrokowego ze mną. – Justin, co się dzieje? Widzę, że jesteś podenerwowany.- wstałam z łóżka i wykonałam kilka kroków w kierunku Bieber’a.
Złapałam delikatnie szczękę szatyna i skierowałam jego twarz w swoją stronę.
- O co chodzi?- z ust szatyna, wydobyło się ciche westchnięcie.
- Będziemy musieli na trochę wyjechać.- oznajmił nagle chłopak, spoglądając na moją twarz.
Cofnęłam się nagle, zdziwiona nowymi informacjami.
- Co? Dlaczego?
- To nic wielkiego, po prostu musimy załatwić z chłopakami kilka rzeczy i chciałem Cię uprzedzić, żebyś się nie martwiła.
- Nie martwiła? Nie sądzisz, że na to już trochę za późno? Nie miałam z tobą kontaktu przez cały dzień, nie odpisałeś na żadnego z moich sms’ow, a w każdym z nich dosadnie napisałam, że się martwię.
- Nie sprawdzałem telefonu. Przepraszam.- Justin oblizał dolną wargę i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Mam wrażenie że nie mówisz mi wszystkiego. Jesteś tak jakby… trochę podenerwowany. – przechyliłam lekko głowę w lewą stronę, przyglądając się dokładnie twarzy chłopaka i szukając na niej jakichkolwiek uczuć, lecz niestety nie dostrzegłam niczego konkretnego.
- Mówiłem już że to nic. Nie musisz się martwić.- oznajmił chłopak już nieco ostrzejszym tonem głosu, niż dotychczas.
- W porządku, przepraszam że to nie jest takie łatwe i mimo wszystko się martwię. – cofnęłam się do tyłu, ponieważ mimowolnie zrobiło mi się przykro.
Justin przeklną pod nosem i podszedł do mnie, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
- Nie zaprzątaj niczym swojej ślicznej główki. Wrócę zanim się zorientujesz.- chłopak przyłożył usta do mojego czoła.
- Oboje doskonale wiemy jak skończył się twój ostatni wyjazd.­ – oznajmiłam smutno, zamykając oczy i skupiając się na zapachu chłopaka.
- Tym razem będzie inaczej.
- Ile Cię nie będzie?
- Do dwóch tygodni.- otworzyłam gwałtownie oczy i ponownie się odsunęłam.
- Justin naprawdę jeśli coś się dzieje, chce znać prawdę. Jeśli to naprawdę byłoby nic takiego, nie wyjeżdżał byś na 14 dni.
- To kilka spraw którymi musimy się zając, kawałek stąd.- oznajmił poważnie.
- Więc skoro to „nic takiego”, to dlaczego nie powiesz mi po prostu dlaczego wyjeżdżasz? Chce poznać prawdziwy powód.
- Kathe, cholera… nie naciskaj. Wytłumaczę Ci wszystko, ale nie teraz.
- Więc czyli to jednak coś większego? Wiem doskonale, że naciskam, ale do cholery, martwię się, a ty nie potrafisz tego zrozumieć! To ty wylądowałeś już dwa razy w szpitalu i jeśli będzie kolejny raz, lub co gorsze wydarzy się coś straszniejszego, nie dam rady, jasne?- poczułam jak moje oczy zaczynają niebezpiecznie piec.
- Muszę wyjechać, ale obiecuje że będę uważał. Tym razem wszyscy będą razem ze mną, nic się nie wydarzy.- szatyn podszedł do mnie i w końcu mnie przytulił, schylając się i wtulając głowę w moją szyje. Oddałam uścisk wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.
- Kiedy wyjeżdżacie?- wymamrotałam
- Jutro rano.- pokiwałam niechętnie głową. – Muszę iść.- chłopak odsunął się ode mnie i podniósł palcem wskazującym moją brodę w górę, a następnie złączył nasz usta w pocałunku. Prawą dłoń ułożyłam na policzku chłopaka, oddając pocałunek który z sekundy na sekundę stawał się coraz gwałtowniejszy, aż do momentu kiedy nasze płuca zaczęły piec z powodu braku powietrza. – Kocham Cię i nie pozwolę aby coś Ci się stało.- Justin pocałował moje czoło, cmoknął ostatni raz moje usta i wyszedł z pokoju.

Choćbym nie wiem ile razy powtarzał mi abym się nie martwiła, ja i tak będą to robić, ponieważ doskonale wiem że za tym wszystkim kryje się coś głębszego.

6 komentarzy:

  1. Ale mnie wystraszyłaś na początku już myślałam że to prawda a to tylko głupi sen. Czuje pierwszy kryzys w ich związku. Mam nadzieję że nie robi Justin żadnych głupot. Już odliczam dni do kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny♥ czekam na kolejny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuje ze cos złego sie wydarzy :c
    Cudowny rozdział 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuje że akcja znowu się rozkręca. Mam nadzieję że nie szykuję się rozstanie bo będę zawiedziona oni muszą być razem koniec i kropka :-)

    OdpowiedzUsuń