niedziela, 27 listopada 2016

Rozdział 59: Cały twój.




(ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY +18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ)

Kathe POV’

Od razu po powrocie do domu oznajmiłam rodzicom, że niema mnie dla nikogo i zamknęłam się w swoim pokoju czekając na wiadomość od Max’a, która nadeszła jakąś godzinę później informując mnie, że chłopcy wrócili do domu cali i zdrowi oraz, że przekazał chłopakowi moją wiadomość. Podziękowałam Max’owi i wyłączyłam telefon, domyślając się, że Bieber będzie próbował się ze mną skontaktować.

Obecnie był już Poniedziałek, więc zmuszona byłam iść do szkoły. Tak jak się domyślałam Justin próbował wczoraj dodzwonić się do mnie kilka razy, aż w końcu odpuścił. Miałam nadzieję, że chłopak nie zdecyduje się pojawić w szkole i jak do tej pory nigdzie nie widziałam ani jego ani Ryan’a. To nie to, że nie chciałam widzieć własnego chłopaka, po prostu sama nie wiedziałam jak miałabym się zachować gdy go zobaczę.
- Słuchasz mnie w ogóle ?- Emilly szturchnęła mnie w ramię. Zamrugałam szybko powiekami, zauważając że wpatruję się przez kilka minut w kafelki znajdujące się na korytarzu.
- Przepraszam Cię, Em. Zamyśliłam się.- uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Wybaczam, ale powiedź mi o co chodzi.- uśmiechnęłam się smutno.
- Pokłóciłam się z Justin’em.
- Co zrobił tym razem?- Em założyła ręce na biodra i przybrała bojową minę przez co uśmiechnęłam się szczerze.
- Po prostu… nigdy nie mówi mi co się dzieje, tak jakby próbował wszystko ukryć. Prosiłam go aby został w domu i odpoczął jeszcze trochę po tym wszystkim, ale oczywiście, że mnie nie posłuchał.- wyjęłam telefon z kieszeni aby sprawdzić ile minut przerwy jeszcze nam zostało.
- Cały on, ale sądzę że próbuje Cię chronić… nie mieszać Cię w to wszystko, aby nie było jeszcze gorzej. Pewnie po prostu się o ciebie troszczy
- Też o tym myślałam, ale czasami jednak wolałabym wiedzieć co dzieje się dookoła mnie. Nie chce aby któregoś dnia, chłopcy zapukali do moich drzwi i powiedzieli mi, że jego już niema. Chce mieć świadomość, co i jak. Po prostu niewiedza mnie dobija, bo nie wiem z czym tak naprawdę Justin walczy.
-Rozumiem Cię.- dziewczyna przytuliła mnie lekko. Westchnęłam przymykając na sekundę oczy i oddając uścisk.
Krzyknęłam wystraszona kiedy poczułam czyjeś dłonie na moim ciele, które oderwały mnie od mojej przyjaciółki, a następnie podniosły mnie w stylu Panny Młodej. Krzyknęłam po raz kolejny i zaczęłam się szarpać, próbując zauważyć mojego napastnika. Moje przerażenie wzrosło dodatkowo kiedy zobaczyłam jedynie czarny kaptur, ponieważ mój napastnik schylił głowę. Upuściłam torbę, którą miałam na ramieniu i uderzyłam
łokciem prosto w klatkę piersiową nieznajomego. Syk pełen bólu a następnie ciche „cholera jasna”, uświadomiły mnie co właśnie się dzieje. Chłopak odstawił mnie na podłogę i zaczął masować swoją lewą część klatki.
- Ty popieprzony dupku! Co Ci odbiło?!- krzyknęłam zwracając tym uwagę całego korytarza.
Podniosłam moją torebkę i zawiesiłam ją na ramieniu a następnie popatrzyłam na chłopaka.
Byłam wkurzona na Justin’a, ale to nie oznaczało, że chciałam zrobić mu krzywdę.
Podeszłam do chłopaka i zdjęłam mu kaptur z głowy odsłaniając całkowicie jego twarz. Przewróciłam oczami, kiedy usłyszałam głośne westchnienia zachwytu jakiś dziewczyn.
Obok nas pojawił się Ryan i zaśmiał się widząc krzywiącego się Justin’a.
- Mówiłem Ci stary, żebyś nie podchodził jej, bo jeszcze Cię poturbuje, ale przecież ja nigdy nie mam racji.- powiedział z sarkazmem. – Kathe myślę, że pójdzie szybciej jeśli się z nim urwiesz, bo w sumie tylko po to tu przyszedł.- chłopak zwrócił się do mnie i posłał mi uśmiech.
Pokręciłam niedowierzająco głową i złapałam dłoń Bieber’a ciągnąc go za sobą. Każdy obserwował nasz każdy krok, przez co czułam się niezręcznie. Justin widząc najwyraźniej moje skrępowanie, przyciągnął mnie do swojego boku i objął ramieniem.
- Boli?- mruknęłam w dalszym ciągu idąc przed siebie.
- Trochę. Wycelowałaś prosto nad ranę, ale teraz jest już okay.
- Wiesz, że nie chciałam Cię uderzyć, ale jak teraz tak o tym myślę, to z jednej strony zasłużyłeś sobie.- oznajmiłam.
Szatyn westchnął cicho i przyciągnął mnie bliżej swojego boku a następnie otworzył mi drzwi wyjściowe.
- Wiem, że musimy pogadać, ale teraz pakuj swój seksowny tyłeczek do swojego auta i jedź pod swój dom.- pocałował mnie w czoło i odszedł w kierunku jak się domyślam swojego samochodu.
Wsiadłam do mojego Audi, rzuciłam torbę na siedzenie, odpaliłam samochód i wyjechałam na ulicę, nie czekając tym samym na Bieber’a.

Rzuciłam się na łóżko w moim pokoju i zasłoniłam twarz poduszką, wzdychając głośno. Kilka minut później usłyszałam trzask drzwi frontowych a następnie kroki na schodach. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, lecz mimo to i tak nie odkryłam twarzy, ponieważ i tak wiedziałam że to Bieber. Chłopak usiadł na moich biodrach a następnie zabrał poduszkę z mojej twarzy, odrzucając ją na podłogę.
- Zbieraj się, zabieram Cię gdzieś.- uśmiechnął się lekko i położył dłonie na moich biodrach.
- Nigdzie nie jadę.- mruknęłam i zakryłam twarz dłońmi.
- Daj spokój, Kate. Nic się przecież nie stało.- powiedział lekko podenerwowany. Momentalnie zastygłam i zacisnęłam szczękę. Spojrzałam na chłopaka i spróbowałam zrzucić go z moich bioder, lecz niestety nie dałam rady.
- Złaź ze mnie.- warknęłam.
- Nie mam takiego zamiaru. Chciałem pogadać później, ale chyba będzie lepiej jeśli zrobimy to teraz. – oblizał usta i pochylił się do przodu, zabierając ręce z moich bioder i kładąc je po obu stronach mojej głowy. – Więc o co Ci chodzi?
- Pytasz serio?- zaśmiałam się sztucznie
- Kurwa, Kate nie denerwuj mnie.
- Skoro Cię denerwuje, to może naprawdę nie ma sensu, żebyśmy się spotykali? No bo po co? Przecież i tak wszystko przede mną ukrywasz, nie masz nawet chwili, żeby ze mną szczerze pogadać, bo albo to nie moja sprawa, albo tak będzie lepiej. Lepiej, ale dla kogo do cholery? Myślisz, że pasuje mi to, że zawsze wszystko przede mną ukrywacie? To naprawdę nic fajnego nie wiedzieć co dzieje się wokół Ciebie!- wykrzyczałam ostatnie zdanie i zacisnęłam oczy kiedy poczułam napływające łzy.
- Kathe…- Justin zabrał swoje ręce i przetarł nimi twarz a następnie zszedł ze mnie i położył się obok, przytulając mnie do swojej klatki piersiowej.- Nie denerwuj się… ale naprawdę czasami jest lepiej kiedy nie masz pojęcia o niczym. Nie chce, żebyś bała się wyjść z własnego domu czy abyś cały czas obracała się za siebie, sprawdzając czy nikt Cię nie śledzi. Wiem, kochanie, wiem że masz dosyć, ale cholera… Kurwa po prostu boję się, że ktoś zabierze mi Cię z przed nosa i narażam Cię już wystarczająco związkiem ze mną, ale nie pozwolę aby coś Ci się stało. Może Ci się to podobać lub nie, ale musisz to zaakceptować. Będę starał mówić Ci kiedy muszę coś załatwić, ale to tyle i nie waż się szantażować mnie rozstaniem, czy cokolwiek próbujesz zrobić, bo oboje dobrze wiemy, że sprawiłbym, że odejście nie było by takie łatwe jak Ci się wydaje.- poczułam jak mięśnie chłopaka napinają się a wraz z tym jego uścisk na mojej tali.
Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na twarz chłopaka.
- Co masz na myśli?- Bieber odwrócił wzrok od rzeczy, której przyglądał się i uśmiechnął się udawanie. Skrzywiłam się kiedy zauważyłam, że oczy chłopaka są trochę bardziej ciemniejsze niż zazwyczaj.
- To nic czym musisz się martwić, po prostu nie dał bym Ci odejść.-oblizał wargi i przechylił głowę na bok, przyglądając się mojej twarzy.
- No co?- zmarszczyłam brwi. Chłopak potrząsnął głową i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
- Więc jest już dobrze? Potrafisz zaakceptować fakt, że nie mam zamiaru mieszać Cię w to całe gówno?- pokiwałam lekko głową i wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie mam wyjścia.
- Świętnie. Więc ubierz się w coś wygodnego, byle nie w dresy. Masz niecałą godzinę i widzę Cię na dole.- uśmiechnął się lekko, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie w zdezorientowaniu.
Zagryzłam dolną wargę i z niechęcią podniosłam się z łóżka a następnie weszłam do garderoby szukając czegoś w czym, będę wyglądać ładnie. Po ciągłym rozglądaniu się po pomieszczeniu w końcu wybrałam bordowe rurki, białą zwiewną bluzkę ze złotym ekspresem na dekolcie oraz czarną ramoneskę, którą odłożyłam na łóżko w moim pokoju i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się a następnie wykonałam makijaż składający się z podkładu, ciemnego cienia do powiek i tuszu do rzęs. Po krótkim zastanowieniu pomalowałam usta truskawkowym błyszczykiem, który lekko przyciemnił kolor moich ust. Włosy wyprostowałam, spryskałam się perfumami i opuściłam łazienkę. Nie miałam pojęcia gdzie jedziemy, więc nie wiedziałam również jakie buty powinnam założyć. Zdecydowałam się w końcu na czarne szpilki, ponieważ lepiej żebym pomęczyła się w nich trochę niż najadła się wstydu. Założyłam na ramiona ramoneskę, do torebki leżącej na fotelu przy oknie włożyłam telefon, trochę pieniędzy i z kluczami w ręku zeszłam na dół, uprzednio zawieszając torebkę na moim ramieniu.
Justin siedział w salonie i od razu po zobaczeniu mnie uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.
-Cześć śliczna.- wyszczerzył się i nachylił całując moje usta. Nie zdążyłam oddać pocałunku, ponieważ chłopak szybko się odsunął.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam, przyglądając się twarzy szatyna.
- Zobaczysz.- przewróciłam oczami na jego odpowiedź i poszłam za chłopakiem w kierunku drzwi. Zamknęłam dom na klucz i wrzuciłam go do torebki.


Przełknęłam nerwowo ślinę kiedy wjechaliśmy na parking jednej z najdroższych restauracji w tym mieście.
- Co my tutaj robimy?- obróciłam się twarzą do chłopaka i przechyliłam głowę na bok, oczekując odpowiedzi.
- Zgadnij.- ułożył dłoń na moim udzie i uszczypną je lekko.
Westchnęłam i obróciłam się twarzą w kierunku szyby, przyglądając się budynkowi. Justin zaparkował auto, wyjął kluczyk ze stacyjki i wysiadł z samochodu z głośnym „Poczekaj”. Bieber obszedł auto i zatrzymał się dopiero przy moich drzwiach, otwierając je.
- Wow, jaki gentleman. – zaśmiałam się cicho i złapałam jego rękę wysiadając z auta. Chłopak zamknął samochód i pociągnął mnie w kierunku wejścia.

Sam hol sprawił, że byłam w szoku, ponieważ wszystko wyglądało tak idealnie. Bieber podszedł do na około 40-letniego faceta podając swoje nazwisko. Mężczyzna trochę pobladł i rozejrzał się dookoła, tak jakby szukał pomocy. Nacisnął szybko mały czerwony guziczek znajdujący się na małym czarnym pilocie, który trzymał w dłoni. Po około minucie obok nas pojawiła się wysoka brunetka z miłym uśmiechem a z kolei ten przemienił się w prawdziwe szczerzenie zębów, kiedy dostrzegła Justin’a.
- Britney, proszę zaprowadź Państwa do sektora A stolik numer 10. – oznajmił 40-letni mężczyzna.
- Oczywiście.- dziewczyna zarzuciła włosy za swoje ramiona i ruszyła do przodu kręcąc przy tym dość dziwnie biodrami.
Zabijcie mnie!
Pokręciłam niedowierzająco głową, kiedy dziewczyna podciągnęła nieco wyżej swoją granatową spódnicę.
Czy naprawdę większość lasek, które myślą, że mogą mieć każdego, muszą zachowywać się jak pieprzone dziwki? I błagam do cholery, przecież Ja tu cały czas jestem, czy ta laska jest ślepa?
Dziewczyna zatrzymała się przy stoliku i wskazała na niego otwartą dłonią.
- Proszę to Pana stolik. Kelner zaraz przyniesie karty.- zawinęła kosmyk swoich włosów na palcu i oblizała usta. Zacisnęłam wargi i popatrzyłam na Justin’a, który na swoje szczęście skupił swój wzrok na mojej twarzy przypatrując mi się z uśmiechem. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę, która obecnie obczajała MOJEGO chłopaka. Odchrząknęłam, chcąc zwrócić jej uwagę, lecz na próżno.
- Halo, proszę Pani.- powiedziałam i po moim głosie dało się wyraźnie usłyszeć, że jestem zdenerwowana.
Brunetka z niechęcią przeniosła swój wzrok na mnie i mlasnęła niezadowolona ustami.
Moja szczęka, była zaciśnięta na tyle mocno, że zaczynałam czuć jak drży.
- Myślę, że Pani rola, właśnie się skończyła i może nas Pani zostawić. A tak na przyszłość, nie radziłabym próbować podrywać zajętych facetów, bo kiedyś może to skończyć się dla Ciebie źle.- dziewczyna podniosła do góry brwi i oparła dłoń na swoim biodrze, przelotnie zerkając na Justin’a.
- Grozisz mi?- podniosła do góry podbródek i uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie, ostrzegam, bo nie masz pojęcia kto stoi przed tobą.
- I powinnam się ciebie bać?- dziewczyna prychnęła i spojrzała na Justin’a. Uśmiechnęła się do niego i ponownie spojrzała na mnie zmieniając całkowicie swój wyraz twarzy.
Bieber objął mnie ramieniem, dla niezadowolenia dziewczyny.
- Spierdalaj stąd, zanim wbije Ci ten nóż ze stołu prosto między oczy.- warknęłam.
Bieber wybuchł śmiechem i przyciągnął mnie bliżej swojego boku. Nie spuszczałam wzroku z dziewczyny, aż w końcu Justin zdecydował się odezwać.
- Naprawdę wypierdalaj, bo zaczynasz mnie wkurwiać.- mruknął do dziewczyny. Brunetka skrzywiła się, ale posłusznie odeszła.
- Kurwa, kochanie chyba powinienem ograniczyć Ci przebywanie w moim towarzystwie, bo robisz się cholernie agresywna, ale podoba mi się, że pokazujesz pazurki.- chłopak wyszeptał prosto do mojego ucha i odsunął się podchodząc do krzesła i odsuwając je od stolika.
Zajęłam wskazane miejsce i przysunęłam się bliżej stołu. Justin usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął się.
- Swoją drogą, podniecasz mnie kiedy jesteś taka zazdrosna i groźna.- szatyn oblizał usta i poruszył sugestywnie brwiami.
Zarumieniłam się i schyliłam głowę na dół. Na całe szczęście przy naszym stoliku pojawił się kelner z dwoma kartami. Odebraliśmy od mężczyzny menu, a kiedy zajrzałam do jego wnętrza zachłysnęłam się własną śliną. Spojrzałam na Justin’a który patrzył na mnie z podniesionymi brwiami.
- Co jest?- zapytał po chwili.
- Nie, że niepodobna mi się tutaj, ale wiesz McDonald też jest dobry.- zamrugałam powiekami i odłożyłam Menu na brzeg stolika.
- Zostajemy tutaj.
- Tu jest cholernie drogo. Jakiś najprostszy drink kosztuje tutaj pół mojego kieszonkowego. - szepnęłam, nie chcąc aby ktokolwiek mnie usłyszał.
- Przestań. Zaprosiłem Cię, więc ja płacę i zanim cokolwiek powiesz przypominam, że mam od cholery kasy, więc weź wszystko na co masz ochotę.- Bieber zacisnął wargi patrząc na mnie poważnie.
- Tak właściwie, po co tutaj jesteśmy?- zapytałam, dopiero teraz rozglądając się po wnętrzu Sali. Pomieszczenie było ogromne, podzielone na te lepsze i gorsze miejsca. Nasz stolik był dość blisko przeszklonych okien, przez które było widać dużą oświetloną fontannę, na środku jakiegoś placu a z tyłu migające światła miasta, ponieważ restauracja znajdowała na niewielkim wzgórzu. Wnętrze restauracji było udekorowane w złocie i bieli, przez co nadawało to temu miejscu jeszcze więcej eleganci.
- Po prostu wybierz coś dla siebie z karty, a reszty dowiesz się później.- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Justin’a, więc popatrzyłam na chłopaka i kiwnęłam głową, ponownie łapiąc w dłonie Menu.
Mimo zapewnień chłopaka o wystarczającej ilości środków i tak wybrałam dwa najtańsze dania, ponieważ czułabym się dziwnie gdyby chłopak miał płacić za mnie jakieś kosmiczne ceny.
Po przyjściu kelnera złożyliśmy zamówienie i oddaliśmy mu karty Menu.
- Jak się czujesz?- spojrzałam na chłopaka, przyglądając się dokładnie jego twarzy.
- W porządku, a ty?
- To nie ja byłam postrzelona.- burknęłam
- Naprawdę mam się dobrze, nie musisz się martwić.- zmrużyłam lekko oczy, aż w końcu postanowiłam odpuścić.
Kilkanaście minut później przy naszym stoliku pojawił się kelner z naszymi daniami. Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie, podobnie jak Justin.

Reszta czasu w restauracji minęła nam na żartowaniu jak i rozmawianiu o tych poważniejszych tematach.
Zaśmiałam się kiedy dostrzegłam trochę kremu z ciasta na nosie Justin’a, które chłopak przed chwilą pochłoną.
- Co Cię tak śmieszy?- Bieber zmrużył niebezpiecznie oczy, lecz mimo to ja i tak wiedziałam, że żartuje.
- Wstyd z tobą gdziekolwiek wyjść, brudasku.- przewróciłam oczami i westchnęłam teatralnie opierając się o oparcie krzesła.
- No dobra, skoro tak…- Bieber przetarł chusteczką twarz i podniósł dłoń do góry. Kilka sekund później przy naszym stoliku pojawił się ktoś z obsługi.- Chce uregulować rachunek.
Otworzyłam usta, aby powiedzieć, że żartowałam, lecz nie zdążyłam, ponieważ tak jak mężczyzna szybko się pojawił tak szybko zniknął.
- Jaaa… żartowałam.- mruknęłam zawstydzona.
- Nie obchodzi mnie to.- odburknął chłopak i wyjął portfel z kieszeni.
- Justin, przepraszam ja naprawdę żartowałam. Nie wiedziałam, że weźmiesz to na serio.- uśmiechnęłam się smutno i przechyliłam się do przodu, chcąc zwrócić na siebie uwagę chłopaka, ale niestety nie udało mi się.
- Trudno, trzeba było pomyśleć wcześniej.- przy naszym stoliku pojawił się mężczyzna z małą książeczką, z której wystawał rachunek i położył ją przed Justin’em. Szatyn otworzył książeczkę, zerknął na rachunek i włożył do środka odpowiednią ilość banknotów, a następnie oddał książeczkę kelnerowi.
- Mam nadzieję, że kolacja Państwu smakowała. Życzę miłego wieczoru, do widzenia. – pożegnał się ten drugi i odszedł.
- Chodź, idziemy.- Justin podniósł się ze swojego miejsca i poczekał obok stolika aż i ja wstanę. Zabrałam z krzesełka moją torebkę, którą powiesiłam na nim podczas kolacji i zarzuciłam ją sobie na ramię. Wyszliśmy z restauracji i wsiedliśmy do samochodu, wyjeżdżając z parkingu.
Nie miałam pomysłu co powiedzieć, aby jeszcze raz przeprosić chłopaka. Naprawdę nie spodziewałam się, że Bieber obrazi się za taką drobnostkę. Oparłam głowę o szybę i westchnęłam zadowolona kiedy przyjemny chłód spotkał się z moim czołem. Przymknęłam oczy kiedy Justin włączył radio i zaczęłam wsłuchiwać się w piosenkę.

Otworzyłam oczy dopiero wtedy kiedy poczułam, że się zatrzymujemy. Zmarszczyłam brwi kiedy nie rozpoznałam okolicy i popatrzyłam niezrozumiałym spojrzeniem na chłopaka.
- Aż tak wielką gafę popełniłam, że mnie wywozisz? Chcesz mnie zabić i zakopać na totalnym odludziu?- Bieber podniósł do góry brwi i popatrzył na mnie niczym na idiotkę. Nic się nie odzywając wysiadł z samochodu, więc niepewnie, również to uczyniłam. Szatyn szybko znalazł się obok mnie, zablokowałam samochód i ułożył ręce na moich biodrach.
- Zamknij oczy, grzesznico.- oznajmił stanowczo. Z lekkim wahaniem zamknęłam oczy, ponieważ wierzyłam, że Justin nie jest w stanie nic mi zrobić, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
Szatyn popchnął mnie do przodu przez co cicho pisnęłam, lecz ręce chłopaka na moich biodrach powstrzymały mnie od upadku. Chłopak zaczął prowadzić mnie w nieznanym kierunku. Westchnęłam i ulokowałam swoje dłonie na rękach chłopaka i lekko je ścisnęłam.
Szliśmy z dobre 5 minut a ja już ledwo powstrzymywałam się od otworzenia oczu.
- Nie otwieraj oczu, bo pożałujesz.- oznajmił chłopak jakby czytając w moich myślach, przez co przełknęłam ślinę. Pisnęłam kiedy Justin po raz kolejny dzisiejszego dnia podniósł mnie w stylu Panny Młodej i zaczął po czymś wchodzić. Zmarszczyłam brwi, lecz mimo to nie otworzyłam oczu, tak jak obiecałam. Szliśmy może jeszcze z dwie minuty, aż w końcu chłopak postawił mnie na ziemi i kazał otworzyć oczy.
Westchnęłam zachwycona przyglądając się Los Angeles oświetlonemu przez zachodzące słońce, które rzucało pomarańczowo-złotą poświatę na miasto.
- Może Ci się wydać to dziwne, bo od małego tutaj mieszkam, ale nigdy nie miałam okazji przyjechać na słynny napis Hollywood. Nie wiem, rodzice nigdy mnie tutaj nie zabrali a jako już większy dzieciak chyba bałam się przyjechać tu sama, a potem jakoś o tym nie myślałam.- mruknęłam przyglądając się cudownego miastu. Złapałam się poręczy i uśmiechnęłam się lekko. – Dziękuje.- obróciłam się w stronę chłopaka i przeżyłam lekki szok, kiedy zobaczyłam go siedzącego na dużym kocu z koszykiem piknikowym przy swoim ciele.
- Zaplanowałeś to?- zapytałam będąc w lekkim szoku.
- Tak.- chłopak wyszczerzył się.
- I wcale nie obraziłeś się za to w restauracji?- zmrużyłam oczy.
- Nie.- zaśmiał się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
Podbiegłam do chłopak i rzuciłam się na jego nogi, uważając przy tym aby nie uderzyć o jego klatkę piersiową. Chłopak jęknął cicho, prawdopodobnie z bólu spowodowanego moim ciężarem.
- To twoja kara.- zeszłam z niego i usiadłam obok.
- Kary w takiej postaci mogę mieć codziennie. Wiesz… jeśli się postaram, potrafię być naprawdę niegrzecznym chłopcem.- oblizał wargi i położył swoją dłoń na moim kolanie.
- Wiem to.- pokręciłam rozbawiona głową. – Teraz powiesz mi z jakiej to okazji?
Justin kiwnął lekko głową i przysunął się bliżej mnie.
- Moja dziewczyna bardzo niedawno obchodziła swoje 18 urodziny.- uśmiechnął się.- Chciałem zabrać Cię na kolacje od razu po wyjściu ze szpitala, ale po pierwsze znam Cię wystarczająco żeby wiedzieć, że nie pozwoliłabyś abym gdziekolwiek się ruszył a w niedziele, nie mieli wolnych rezerwacji. Pomyślałem też, za zabiorę Cię tutaj, opijemy twoją osiemnastkę a potem wrócimy do mnie do domu, bo to nie koniec niespodzianek. – wpatrywałam się w chłopaka, uświadamiając sobie jak bardzo go kocham.
Pochyliłam się do przodu i objęłam ramionami szyję Bieber’a.
- Dziękuje.- mruknęłam i pocałowałam jego szczękę a następnie szyję.- Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem. – Justin prychnął cicho, ale udałam, że tego nie słyszałam. Odsunęłam się od szatyna i pocałowałam go delikatnie w usta. Chłopak oddał pocałunek i pogłębił go. Mruknęłam zadowolona i odsunęłam się lekko.
Bieber wyjął z koszyka dwie szampanówki, szampan, ciastka z kawałkami czekolady i żelki.
Kurek od szampana wystrzelił a Justin od razu zaczął nalewać rozlewający się szampan do kieliszków.
- No to twoje zdrowie, kochanie.- odstawił napój do koszyka, uważając aby się nie wywrócił i podał mi jeden kieliszek a drugi wziął dla siebie.
- A ty czasem nie prowadzisz?- zapytałam, kiedy kilka centymetrów dzieliło go od napicia się.
- Nie opiję się szampanem, spokojnie.- wyjaśnił.
- Nie o to chodzi. Co jeśli zatrzyma nas policja?
- Nie zatrzyma, zaufaj mi.- mrugnął chłopak.
- Justin, nie masz na nich wpływu. Nie wiadomo, czy sami nie wpakujemy im się w ręce.
 - Jest okay. Zaufaj.- potarł kciukiem mój policzek i napił się szampana.


Zakryłam ręką buzie, kiedy moje usta mimowolnie otworzyły się aby ziewnąć.
- Ktoś już jest zmęczony, chyba powinniśmy się już zbierać.- oznajmił chłopak. Zabrał rękę z mojej tali i podniósł się zaczynając pakować, resztki które nam zostały. Również wstałam i złożyłam koc, wkładając go sobie pod pachę. Justin objął mnie ramieniem i wspólnie wróciliśmy do samochodu.

W domu chłopaka jak zwykle zostałam przywitana miło a nawet przytulona przez Chris’a.
- No i jak tam gołąbeczki?- zapytał Luke, szczerząc się z kanapy i popijając piwo.
- Daj im dzisiaj spokój, Luke. Pomęczymy ich kolejnym razem.- Max mrugnął do mnie okiem i skupił się na oglądaniu walki bokserskiej, która akurat leciała w telewizji.
Justin pociągnął mnie za rękę na górę, lecz w połowie drogi do naszych uszu dobiegł krzyk Luka: Tylko bez małego Bieber’a!
- Nie przejmuj się tym idiotą.- mruknął Justin i kontynuował swoją drogę na górę.

Wstrzymałam oddech kiedy w pokoju chłopaka, a konkretnie na jego łóżku zobaczyłam ogromnego misia. Mógł być większy o połowę ode mnie. Miś siedział oparty o łóżko a na jego nogach znajdowało się niewielkie czerwone pudełeczko owiązane białą wstążką.
- Matko, jaki ogromy!- krzyknęłam stojąc w dalszym ciągu w drzwiach.
- Mówiłem, bez dzieci!- ryknął z dołu Luke.
Justin zaśmiał się i objął mnie od tyłu ramionami.
- Podoba Ci się?
- Baaardzo.
- To dobrze, bo jest cały twój.- oznajmił a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Uwolniłam się z uścisku chłopaka i podeszłam bliżej pluszaka.
Spojrzałam niepewnie na pudełeczko a następnie na Bieber’a. Chłopak kiwnął zachęcająco głową, więc chwyciłam pudełeczko i rozwiązałam kokardkę a następnie podniosłam wieczko do góry. Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam srebrny wisiorek z literką J, ozdabianą diamencikami. Odłożyłam wieczko na łóżko i podeszłam do Justin’a kolejny raz go przytulając.
- Jest śliczny, dziękuje. – Bieber odwzajemnił mój uścisk i po kilku minutowym trwaniu w uścisku, odsunęliśmy się od siebie.
Szatyn podprowadził mnie do łóżka, wyjął srebrny naszyjnik z pudełeczka i zawiesił go na mojej szyi.
- Mam rozumieć, że to w pewien sposób zaznaczanie terenu?- Justin przytaknął mrucząc ciche „mhm” i zaczął całować mnie po szyi. Odchyliłam głowę na bok, dając większy dostęp chłopakowi. Jęknęłam mimowolnie, kiedy chłopak zaczął ssać i lizać mój słaby punkt. Niespodziewanie Bieber popchnął mnie na łóżko, więc upadłam prosto na misia. Szatyn zdjął swoje buty i ulokował się między moimi nogami. Nachylił się nad moim ciałem, podpierając ciężar swojego ciała na rękach po obu stronach mojej klatki piersiowej i wrócił do całowania mojej szyi, zsuwając się z pocałunkami coraz niżej. Jęknęłam kiedy przez przypadek otarłam się o krocze chłopaka. Bieber odsunął głowę od mojej szyi i oblizał usta nachylając się nad moim uchem.
- Co powiesz na jeszcze jeden prezent, kochanie?- wymruczał.
- To znaczy?
- Urodzinowy orgazm.- przygryzł płatek mojego ucha i lekko go zassał przez co kolejny raz jęknęłam.
- To chyba nie jest…
- To jeszcze nie sex, kochanie. Zrelaksuj się.- przerwał mi chłopak i sięgnął za połowy mojej ramoneski. Podniosłam się lekko do góry aby pomóc ściągnąć chłopakowi kurtkę.  Bieber wyszczerzył się zadowolony i sięgnął po kraniec mojej bluzki, również ją ze mnie zdejmując i tak jak kurteczkę rzucił ją gdzieś za mnie. Zarumieniłam się kiedy wzrok chłopaka spoczął na moim beżowym staniku z koronką. Bieber zaczął zjeżdżać pocałunkami od mojej szyi w dół mojej klatki piersiowej aż w końcu dotarł do guzika moich spodni i rozpiął go. Oderwał się na chwilę od mojego ciała i cofnął się do tyłu aby zdjąć moje szpilki, które po kilku sekundach również wylądowały na podłodze. Szatyn wrócił do swojej poprzedniej czynności, rozpiął rozporek moich spodni i powoli zaczął zsuwać je z mojego ciała. Westchnęłam kiedy palce chłopaka przesuwały się po moich udach w dół w raz ze ściąganym materiałem. Bieber zeskanował mnie wzrokiem kiedy leżałam przed nim w samej beżowej bieliźnie z koronki. Chłopak złapał moją dłoń i podciągnął mnie w górę a drugą wolną dłonią sięgnął do rozpięcia mojego stanika. Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok w dół kiedy chłopak odpiął zapięcie i zaczął zsuwać ramiączka na dół, odsłaniając tym moje piersi. Stanik dołączył do reszty moich rzeczy na podłodze a ja zagryzłam wargę ze zdenerwowania.
- Hej…- Justin chwycił mój podbródek i skierował moją głowę do góry.- Nie masz czego się wstydzić. Jesteś piękna.- pocałował mnie w usta i powoli zaczął popychać mnie do tyłu abym ponownie się położyła.
Lewa dłoń chłopaka powoli zaczęła zsuwać się po prawej stronie mojego ciała aż dotarła do mojej dolnej bielizny. Bieber nie przestając mnie całować zahaczył kciukiem o materiał i zaczął powoli zsuwać go z mojego ciała. Odsunęliśmy się od siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Justin odsunął się do tyłu i spojrzał na dół. Moje policzki zaczęły gwałtownie palić a ręce chłopaka w tym samym czasie ściągnęły moją bieliznę całkowicie. Mój chłopak podniósł do góry moją lewą nogę i zaczął całować moją kostkę, przesuwając się pocałunkami w górę mojej nogi, nie odrywając równocześnie swojego spojrzenia od moich oczu.
- Jesteś cudowna, kochanie.- mruknął chłopak i przyssał się do wnętrza mojego uda.
Zagryzłam dolną wargę kiedy kilka centymetrów dzieliło chłopaka od mojego centrum.
- Jeśli nie chcesz aby chłopcy nas słyszeli, musisz się naprawdę postarać.- wyszczerzył się i sekundę później jego usta opadły na moje centrum. Zassałam gwałtownie powietrze na nieznane mi uczucie i zacisnęłam palce na kołdrze chłopaka, kiedy poczułam jego język.
- O Boże…- westchnęłam otrzymując w zamian cichy chichot chłopaka.
Bieber dmuchnął w zwieńczenie moich ud i zaczął ssać i lizać moją cipkę.
- Cholera.- wygięłam plecy w łuk i zamknęłam oczy, opadając po chwili na pluszaka znajdującego się za mną. – Justin.- jęknęłam kiedy chłopak przyśpieszył ruchy swojego języka.
Pisnęłam cicho kiedy poczułam opuszek palca chłopaka tuż przy moim wejściu a następne jego czubek wewnątrz mnie, który delikatnie wsuwał się i wysuwał.
- Cicho.- upomniał mnie szatyn i delikatnie chwycił zębami wrażliwą część kilka sekund później ponownie ją ssąc i liżąc w raz z delikatnie poruszającym się palcem wewnątrz mnie.
Wbiłam paznokcie w pościel i zacisnęłam zęby, aby nie krzyczeć ani jęczeć. – Boże…- westchnęłam czując dziwne uczucie w dole mojego brzucha, które z minuty na minutę powiększało się.
- No dalej, kochanie. Dojdź dla mnie.- mruknął głową i mocno zassał swoje policzki, przyśpieszając ruchy swojego palca. Wygięłam swoje ciało a z mojego gardła mimowolnie wydobył się głośny jęk. Justin nie przestawał lizać ani ssać póki nie opadłam do tyłu oddychając głośno i próbując unormować swój oddech. Justin pocałował mnie TAM ostatni raz i przesunął się w górę, siadając na moich biodrach. Zaczerwieniłam się lekko kiedy poczułam jego erekcje na moim nagim brzuchu. Szatyn nie odezwał się nic na ten temat i pochylił się do przodu, całując moje policzki a następnie moje usta.
- Jak Ci się podobało?- zapytał po krótkiej chwili.
- Boże… jesteś genialny.- mruknęłam nie mając siły.
- Wystarczy po prostu Justin. – szatyn nachylił się nad moim uchem i pocałował lekko jego małżowinę.- Kiedy będę wchodzić w Ciebie moim kutasem, nic nie zdoła Cię zagłuszyć.- ugryzł moje ucho i zsunął się ze mnie. Sięgnął po koc leżący na końcu łóżka i przykrył nas nim, następnie mocno mnie przytulając do swojego torsu. 

_________________________
W zamian za to, że tydzień temu nie pojawił się rozdział, ponieważ byłam strasznie zabiegana, jak pewnie zauważyliście wstawiam najdłuższy rozdział w mojej dotychczasowej karierze. :D Miłego :)


7 komentarzy:

  1. Jezu cudowny rozdział. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zajebistego rozdziału jak dziś to jeszcze nigdy nie czytalam!! Chce kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dlugi rozdział *-* super !
    Justin taki kochany <3 chyba kazda dziewczyna marzy o takiej randce i prezentach urodzinowych ^^
    Myslałam ze pojdą na caloac ale jednak jeszcze nie xD
    Pozdrawiam i do nastepnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! Jest cudowny!!! Oni są genialni!! Asffghkhkjjkskksjbd!!!!!!! Najlepsi! Proszę więcej takich słodkich i podniecających rozdziałów :D:****

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym słowem ZAJEBISTY 😍😞😞

    OdpowiedzUsuń