Kathe POV’
Jęknęłam
niezadowolona kiedy do moich uszu dotarł hałas. Otworzyłam powoli oczy, lecz od
razu tego pożałowałam, kiedy jasne światło poraziło moje oczy. Spróbowałam
jeszcze raz i praktycznie zerwałam się z łóżka kiedy zauważyłam dobrze znaną mi
pielęgniarkę.
- Dzień Dobry.-
mruknęłam i zaczerwieniłam się, przygotowując się na reprymendę ze strony
pielęgniarki, ponieważ niemożna spać w łóżkach razem z pacjentami.
- Cześć, kochanie.
Jest wszystko dobrze, spokojnie. Wiesz, że nie powinniście tego robić, ale
spędzasz tu praktycznie całe dnie i noce, więc myślę że mogę zrobić dla was
mały wyjątek.- oznajmiła kobieta, która najczęściej sprawdzała stan zdrowia
Justin’a oraz ta sama która kilka dni temu pomogła mi podczas ataku paniki.
Starsza Pani posłała mi uśmiech i zabrała się za odczytywanie wyników maszyn
podpiętych do Justin’a.
- Dziękuje.-
powiedziałam i usiadłam na krześle obok łóżka.
Obserwowałam
dokładnie każdy ruch kobiety oraz mimikę jej twarzy, kiedy podeszła do łóżka i
zapisała na karcie pacjenta kilka informacji a następnie posłała mi miły
uśmiech i obróciła się w kierunku drzwi z zamiarem wyjścia.
- Przepraszam…-
zagryzłam wargę, czekając na reakcje kobiety, która już po kilku sekundach
stała obrócona twarzą w moją stronę z pytającym wyrazem twarzy.
- Tak, słoneczko?
- Czy z Justin’em
wszystko dobrze? – zapytałam i wzięłam duży wdech.
Kobieta uśmiechnęła
się i wsunęła swój notes pod lewe ramię.
- Wszystkie wyniki są
prawidłowe. Nie masz o co się martwić. Myślę, że jeśli Pan Bieber będzie zdrowiał
w takim tempie, dość szybko opuści szpital.- mrugnęła i wyszła z Sali nie
oglądając się za siebie.
Odetchnęłam z ulgą i
chwyciłam delikatnie dłoń Justin’a uważając przy tym aby go nie obudzić.
- Wszystko będzie
dobrze.- mruknęłam bardziej do siebie i pogłaskałam kciukiem dłoń szatyna.
Po raz dziesiąty w
ciągu pięciu minut odblokowałam telefon aby sprawdzić widniejącą na nim
godzinę. Zaczęłam stukać podeszwą buta o białe płytki znajdujące się w kafejce
szpitalnej a następnie wlepiłam wzrok w kark prawdopodobnie 40-letniego
mężczyzny przede mną, mając nadzieje, że tym sposobem uda mi się go zmusić do
wybrania odpowiedniej kawy dla siebie i swojej żony.
Zagryzłam wargę i
wydęłam wargi zastanawiając się czy zrezygnować z kofeiny i wrócić do Justin’a
który został sam w sali w dalszym ciągu pogrążony we śnie mimo, że była już
godzina 14. Organizm Bieber’a pomimo śpiączki był wyczerpany po przebudzeniu i
tak naprawdę dopiero teraz jego ciało regeneruje się we śnie.
Westchnęłam
zadowolona, kiedy spostrzegłam że mężczyzna przede mną wyjmuje portfel z
kieszeni aby zapłacić za zakupy a następnie opuszcza kilu osobową już kolejkę.
Uśmiechnęłam się do
kobiety stojącej za biurkiem i z tym samym uśmiechem zamówiłam dla siebie kawę,
którą otrzymałam już 2 minuty później.
Zapłaciłam zadowolona
z szybkiej obsługi i szybkim krokiem skierowałam się w kierunku windy, aby jak
najszybciej dotrzeć do Sali Justin’a.
Uśmiechnęłam się
szeroko po przekroczeniu Sali, kiedy wzrok Bieber’a skrzyżował się z moim.
- Cześć, kochanie.-
przywitałam się i podeszłam do łóżka, nachylając się nad chłopakiem i całując
jego policzek.
Justin mruknął
niezadowolony i wydął lekko wargi wskazując palcem na nie. Przewróciłam oczami,
lecz mimo to nachyliłam się ponownie aby złożyć małego całusa w sam środek jego
ust.
Usiadłam na
krzesełku, schowałam portfel do torebki zawieszonej na krawędzi krzesełka i
pociągnęłam łyk kawy z papierowego kubeczka.
- Jak się czujesz?-
zapytałam nie spuszczając nawet na sekundę wzroku z twarzy Justin’a.
- Dobrze. A ty kiedy
masz zamiar wrócić do domu, zjeść porządny obiad i porządnie się wyspać, co? –
zmrużył oczy i oblizał wargi.
- Nie potrzebuje
tego.- wzruszyłam ramionami.
- Nie pieprz głupot.
Prawdopodobnie wyglądasz gorzej niż ja. Kate do cholery jesteś blada, schudłaś…
po prostu widzę że musisz odpocząć. Leżąc tu nie jestem w stanie zaciągnąć Cię
siłą do domu, ale jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie, zajmą się tym chłopcy.-
przygryzłam dolną wargę i nie odezwałam się, przysuwając kubek z ciepłym
napojem do ust. – Nie żartuje.- oznajmił ostrzej.
- W porządku. –
przewróciłam po raz kolejny oczami i westchnęłam.
- Świetnie. Nie myśl
sobie, że chcę się ciebie pozbyć, ale nie chcę Cię widzieć dzisiejszej nocy w
szpitalu, jasne?- pokiwałam głową i dopiłam do końca kawę, odstawiając pusty
kubek na szafkę obok łóżka.
Siedziałam blisko
łóżka dlatego ręka Justin’a, która kilka sekund później wysunęła się z pod
szpitalnej kołdry bez problemu dosięgnęła mojego kolana. Justin ścisnął lekko
moją nogę a następnie pogłaskał ją kciukiem.
Chciałam czy też nie
i tak musiałam wrócić na noc do domu, ponieważ kiedy jakieś trzy godziny temu
odmówiłam powrotu do domu. Justin naprawdę mocno się zdenerwował, więc zważając
na jego stan zdrowia w końcu się zgodziłam, aby chłopak mógł w spokoju
odzyskiwać siły. Tym sposobem aktualnie leżałam na łóżku w moim pokoju ubrana w
szare dresy oraz białą, zwykłą koszulkę. Spojrzałam po raz kolejny na zegarek
znajdujący się na szafce nocnej i mruknęłam niezadowolona kiedy zauważyłam, że
leże w tej pozycji już prawie dwie godziny. Dochodziła 23, lecz mimo to
sięgnęłam po telefon na mojej szafce nocnej i kliknęłam na kopertę.
Wybrałam numer
Justin’a i wystukałam wiadomość.
Do: SEXOWNY ^^
Wszystko w porządku?
Odpowiedź otrzymałam
dość szybko, lecz jej treść niezbyt mnie zadowoliła.
Od: SEXOWNY ^^
Kurwa Kate, kazałem Ci spać!
Masz do cholery odpocząć, albo wypisze się z tego cholernego szpitala i
sam osobiście położę Cię spać.
Zanim zdążyłam
cokolwiek odpisać, telefon wydał z siebie dźwięk, oznaczający nadejście
kolejnej wiadomości.
Od: SEXOWNY ^^
Jest ok.
Nie przejmuj się mną, chociaż przez chwilę i odpocznij. Widzimy się
jutro J
Odłożyłam telefon na
jego wcześniejsze miejsce, zgasiłam lampkę nocną i położyłam się na łóżku,
przykrywając się kołdrą pod samą szyję. Przymknęłam oczy, chociaż próbując
usnąć.
W Sobotę pojawiłam
się w szpitalu dopiero o godzinie 12, ponieważ mimo ustawionego budzika i tak
pospałam nieco dużej. Idąc do sali Justin’a, zauważyłam jego lekarza, więc
przyśpieszyłam kroku, doganiając go.
- Przepraszam, Panie
Robinson. Mogę zająć Panu chwilkę?- zassałam na sekundę moją dolną wargę.
- Jasne, o co chodzi?
- Chciałabym wiedzieć
co ze stanem zdrowia Justin’a. Są jakieś zmiany?- zagryzłam wnętrze policzka,
starając się w ten sposób ukryć moje zdenerwowanie.
- Z tego co pamiętam,
Pan Bieber przeszedł dzisiejsze badania bardzo dobrze.
- Więc kiedy mniej
więcej będzie mógł wrócić do domu?
- Myślę, że za około
tydzień. Oczywiście mógłby wrócić do domu o wiele wcześniej, ale tylko wtedy kiedy
byłbym pewny, że jest on pod dobrą opieką. Mimo, że rany goją się bez
problemowo i szybko to Pan Bieber musi ograniczać ruch przez jakiś czas z
powodu postrzału i oddmy.
- Mówił Pan że płuco
Justin’a wróciło do poprawnego stanu.- zmarszczyłam brwi, a moje dłonie zaczęły
lekko się trząść.
- Tak, płuco wróciło
do normalnego stanu, lecz mimo to Pan Bieber musi odpoczywać. Mimo, że wszystko
wygląda jak najlepiej, trzeba uważać ponieważ przez jakiś czas pacjent może
mieć lekkie problemy z oddychaniem. Potrzeba czasu. W ciągu miesiąca Pan Bieber
powinien wrócić w pełni do zdrowia. Wybacz, ale muszę już iść… mam dyżur. –
mężczyzna uśmiechnął się lekko i odszedł w nieznanym mi kierunku.
Weszłam do Sali i
uśmiechnęłam się, kiedy zauważyłam Justin’a leżącego na łóżku i oglądającego
coś w telewizji.
- Hej.- przywitałam się, zwracając tym na
siebie uwagę chłopaka. Pocałowałam szatyna w policzek i usiadłam standardowo na
wolnym krześle obok łóżka.
- Nie takiego
przywitania się spodziewałem.- mruknął niezadowolony.
Przewróciłam oczami
lecz mimo to i tak uśmiechałam się. Nachyliłam się nad łóżkiem chłopaka i złożyłam
mały pocałunek na ustach chłopaka.
Justin przytrzymał
dłonią mój kark i pogłębił pocałunek wpijając się mocniej w moje usta.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek i odsunęłam się po chwili nie chcąc zrobić
krzywdy chłopakowi, ponieważ jego płuca potrzebują dużej ilości powietrza.
- Tęskniłam za tobą.-
mruknęłam i oparłam delikatnie swoje czoło o jego.
- Proszę, proszę i
już się nie mogą od siebie odkleić. – wyprostowałam się i obróciłam się słysząc
za sobą głos głoś Max’a i ciche śmiechy.
- Odwal się Max.-
sykną Justin.
- Ciągle tak samo
złośliwy. – zaśmiał się Chris.
- Zamknij się.-
warknął Justin.
- Spokój.-
zachichotałam i pokręciłam rozbawiona głową.
- Jak się czujesz,
stary?- - zapytał Ryan.
- Okay.-
odpowiedział.
- Dzień Dobry, Panie
Bieber.- do sali weszła pielęgniarka, którą tak bardzo lubiłam.
- Dobry.-
odpowiedział Justin.
Pielęgniarka podeszła
do łóżka i poprawiła wenflon wkuty w rękę Bieber’a.
- Kiedy zdejmiecie mi
to gówno?
- Justin!- skarciłam
go.
- No co?- zmarszczył
brwi.
- Boli coś Pana?-
zapytała pielęgniarka, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze słowa.
Kątem oka widziałam
jak chłopaki wycofują się z pomieszczenia.
- Jest dobrze. Może
trochę boli mnie głowa i klatka piersiowa, ale już to mówiłem.- pielęgniarka
kiwnęła głową, sprawdziła jeszcze coś na nieznanej mi maszynie i wyszła z Sali,
żegnając się z nami uśmiechem.
Bieber przesunął się
powoli na łóżku i poklepał miejsce obok siebie.
Pokręciłam przecząco
głową, nie zgadzając się.
- Wiesz, że nie odpuszczę. – mruknął
- Justin…-zaczęłam,
lecz chłopak mi przerwał.
- Nie, Kate mówię
poważnie, czuję się dobrze, więc skończcie się nade mną użalać, dobra?-
zacisnął szczękę i jeszcze raz poklepał miejsce obok siebie.
Westchnęłam i
położyłam się powoli obok chłopaka, uważając przy tym, aby go nie uderzyć.
- Nic mi nie zrobisz.
– przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.
Przytuliłam się
delikatnie do jego ramienia i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi.
Prawie spadłam z
łóżka, kiedy drzwi od Sali otworzyły się. Justin zachichotał i pokręcił
rozbawiony głową. Do środka weszło dwóch policjantów a asyście pielęgniarki
około 20 lat a uśmiech z twarzy chłopaka, zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Dzień Dobry.
Aspirant Michael Thompson oraz Sierżant Steven Garson. Mamy do Pana kilka
pytań, Panie Bieber.- przełknęłam nerwowo ślinę. – Bardzo bym prosił, aby
opuściła Pani salę.- zwrócił się do mnie Thompson.
Kiwnęłam niepewnie
głową, pocałowałam Justin’a w policzek szepcząc mu przy tym do ucha ciche
„powodzenia”. Wyszłam z Sali wraz z pielęgniarką, usiadłam na plastikowym
krzesełku znajdującym się przed salą i odprowadziłam wzrokiem młodą
pielęgniarkę.
Westchnęłam głośno i
oparłam łokcie o kolana, czekając aż policjanci skończą przesłuchiwać Justin’a.
Nie martwiłam się, że chłopak powie coś, lub zrobi coś, czego będzie żałował,
ponieważ wiedziałam, że to nie pierwszy raz kiedy ma styczność z policją.
Justin POV’
Zacisnąłem szczękę
kiedy drzwi zamknęły się za Kathe i spojrzałem na dwóch, dobrze mi znanym
policjantów.
- Cóż, znowu się
spotykamy Bieber. -oznajmił Garson z głupim uśmiechem na ustach.
- Przestań pieprzyć,
wszyscy tutaj dobrze wiemy, że tylko czekaliście na ten moment, aż znowu będziecie
mogli przyczepić się do naszych tyłków. – wysyczałem.
- Zważaj na słowa,
ale tak masz rację. Prędzej czy później i tak byśmy się spotkali i dobrze
wiesz, że to nie ostatni raz.- stwierdził Thompson.
- Wolałbym jednak
później.- przewróciłem oczami.
- Widzisz Bieber, nie
tylko robota, której nie możemy wam udowodnić, sprawiła że tutaj jesteś, to też
twoja niewyparzona morda.
- Jeśli dobrze sobie
przypominam, spotkanie z czworonożnymi przyjaciółmi, było bardziej miłe. –
uśmiechnąłem się szyderczo.
- Nie przeginaj,
Bieber.- warknął Garson.
- Nieważne… po prostu
róbcie, to po co tutaj przyszliście i wyjdźcie. Mam uczulenie na sierść.
Tym razem zignorowali
moje słowa, bo dobrze wiedzieli że ich ostrzeżenia na mnie nie działają.
Garson wyjął mały
notatnik oraz długopis z kieszeni i odsunął sobie nieco dalej krzesło, na
którym w zwyczaju siadać miała Kathe.
- Więc Bieber… kto
Cię tak urządził, co?- zaczął Michael.
- Nie wiem.-
wzruszyłem lekko ramionami i oblizałem usta.
- Chyba nie muszę Ci
powtarzać, że za składanie fałszywych zeznań, grozi odpowiedzialność karna?
Wydaje mi się, że znasz wystarczająco dobrze tą regułkę, a twój lekarz nic
niemowie o zanikach pamięci. – facet uśmiechnął się zadowolony z siebie, przez
co nabrałem naprawdę dużej ochoty, aby wstać i jebnąć mu w te białe ząbki.
- Może wytłumaczę to
wam bardziej szczegółowo, bo jak widać nie rozpoznajecie pojęcia „nie wiem” od
„nie pamiętam”. Otóż nie mam pojęcia kto mnie zaatakować, ponieważ nie
widziałem jego twarzy, to mam na myśli, mówiąc „nie wiem”. – byłem przekonany,
że mój wyraz twarzy mówił sam za siebie: Jesteście Idiotami.
- Nie wymądrzaj się,
Bieber. Co robiłeś poza miastem 7 lutego w godzinach wieczornych z Chris'em Benson'em?
Uśmiechnąłem się w
myślach, ponieważ musielibyśmy być kompletnymi idiotami, jeśli nie ustalibyśmy wspólnej
wersji wydarzeń, wiedząc że policja kręci nam się przy tyłkach.
- Chris chciał kupić
nowe auto, wiec z nim pojechałem.- powiedziałem, skupiając swój wzrok na białym
szpitalnym suficie.
- Więc co robiliście
na pustym parkingu?
- Chcieliśmy
wyprostować kości a parking, był pierwszym zjazdem który napotkaliśmy.
- To ciekawe co
mówisz Bieber, ale Benson opowiedział nam nieco inną wersje wydarzeń.-
przeniosłem wzrok sufitu na faceta.
Gówno prawda-
pomyślałem
-Nie wiem, co wam
powiedział, może znowu coś źle zrozumieliście. Ja wiem, że jechaliśmy w sprawie
auta.
- Jesteś pewien? Masz
ostatnią szanse, żeby powiedzieć prawdę.- Thompson zaplótł ramiona na klatce
piersiowej.
- Nie potrzebuje
twojej szansy, wiem co mówię.- odpowiedziałem już lekko podirytowany.
Do cholery, nie
siedzę w tym gównie jeden dzień, żeby nie wiedzieć, że policja lubi mącić.
- Dobrze. Na dzisiaj
to tyle, ale oboje wiemy, że jeszcze się zobaczymy.- Thompson uśmiechnął się
sztucznie i skinął w kierunku Garson’a.
- Do zobaczenia,
Bieber.- mruknął ten drugi i oboje wyszli z Sali.
Zasłoniłem twarz
dłońmi, przecierając nimi lekko twarz.
Dosłownie kilka
sekund później drzwi otworzyły się ponownie, lecz jakoś średnio mnie to
obchodziło.
Łóżko ugięło się
lekko pod czyimś ciężarem, więc w końcu zdjąłem ręce z twarzy i westchnąłem
przyglądając się Kathe.
- I jak?- zapytała,
łapiąc jedną z moich dłoni i splatając ją ze swoją.
- Nie dowiedzieli się
niczego konkretnego. Chociaż miałem okazje ich trochę powkurwiać.- uśmiechnąłem
się lekko.
Dziewczyna pokręciła
rozbawiona głową i ułożyła się powoli obok mnie. Objąłem ją ramieniem i
zaciągnąłem się jej słodkim zapachem.
Czasami zastanawiam
się naprawdę głęboko, co zrobiłem dobrego, że życie postanowiło postawić na
mojej drodze tą małą brunetkę.
Śmiać mi sie chciało jak czytałam ta rozmowę z policjantami xDD ogólnie rozdział super, kathe i Justin sa slodcy, końcówka awwwww😍
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, czekam na next ��
OdpowiedzUsuńCudo *-*
OdpowiedzUsuń❤️
OdpowiedzUsuńTo było dobre jak Jus rozmawiał z tymi glinami "Mam uczulenie na sierść" A poza tym cały rozdział był cudowny czekam niecierpliwie na next 😍😍😍
OdpowiedzUsuńDobre, dobre. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuń