poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 53: Nie rób mi tego!

Kathe POV’

Z mokrymi policzkami wbiegłam do budynku szpitala, rozglądając się za jakimś punktem informacyjnym. Szybkim krokiem skierowałam się w kierunku korytarza i praktycznie zaczęłam biec kiedy zobaczyłam duży szyld z napisem „INFORMACJA”.
Za biurkiem siedziała starsza kobieta – około 55 lat- kiedy tylko mnie zobaczyła zmarszczyła lekko brwi, a następnie uśmiechnęła się lekko.
- W czym mogę Ci pomóc, kochanie?- zapytała, podając mi pudełko chusteczek.
Kiwnęłam głową, zabrałam jedną chusteczkę z pudełeczka i przełknęłam ogromną gulę w moim gardle nie pozwalającą mi się wysłowić.
Poprawiłam torbę na moim ramieniu i nabrałam powietrza do płuc, pociągając co chwilę nosem.
- Ju-Justin Bie-Bieber- wyszlochałam
Starsza kobieta przyglądała mi się chwilę, jakby niespodziewana się usłyszeć tego nazwiska.
-Pomo-może mi Pa-pa-pani?
Starsza Pani potrząsnęła głową.
- Pani jest kimś z rodziny?- oblizałam suche usta i pokiwałam głową, nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć. – Pan Bieber został przywieziony kilka minut temu. Obecnie jest przygotowany do operacji. Czwarte pięto, drzwi numer 96.
- Dziękuje- obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wind, które minęłam kilka minut temu.
Nacisnęłam kilka razy przycisk przywołujący windę, mając nadzieje, że w ten sposób znajdzie się ona szybciej na dole. Po jakichś 4 minutach czkania, weszłam do pustej windy i nacisnęłam przycisk z numerem 4. Oparłam się o brązową ścianę windy i zakryłam twarz dłońmi szlochając głośno. Moje ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć kiedy drzwi otworzyły się na odpowiednim piętrze. Wysiadłam z windy i małymi kroczkami przez miękkie nogi, ruszyłam w kierunku szklanych drzwi z dużym napisem „4”.
Wytarłam policzki i nos w chusteczkę, którą otrzymałam na parterze i zaczęłam rozglądać się po poszczególnych numerach sal.
82, 83, 84… przyśpieszyłam kroku, domyślając się że sala operacyjna będzie znajdować się na samym końcu korytarza.
Popchnęłam niebieskie drzwi z napisem „Sala Operacyjna 4” i rozpłakałam się jeszcze bardziej kiedy po drugiej stronie zobaczyłam chłopców. Cała piątka wstała na mój widok. Jako pierwszy podszedł do mnie Chris i mocno przytulił.
-C-co si-się stał-sta-stało?- zapłakałam w jego koszulkę.
- Usiądź Kathe, za chwilę wszystko Ci wyjaśnię.- westchnął chłopak i odsunął się delikatnie od mojego ciała, następnie posadził mnie na jednym z wolnych plastikowych krzeseł a sam ukucnął przede mną.
- Justin chciał jak najszybciej wrócić do LA, więc postanowiliśmy załatwić kilka ostatnich rzeczy, które mieliśmy w planie, kilka godzin przed wyznaczonym czasem. Pojechałem z Justin’em spotkać się z naszym starym kumplem na stary parking, a Ryan miał zostać w hotelu i zająć się czymś innym. Czekaliśmy 15 minut, ale nikt się nie zjawiał, więc mieliśmy już się zwijać ale w ostatniej chwili przyjechały dwa terenowe auta. Od razu przygotowaliśmy broń, bo wiesz zamiast jednej osoby wysiadło dziesięć. Justin rozmawiał z jak się wydawało naszym kumplem kawałek przede mną i nie mam pojęcia jakim cudem, ale ktoś podszedł mnie od tyłu i przyłożył gnata do skroni. Zanim zdążyłem mrugnąć wszyscy stali już z wyciągniętymi brońmy wycelowanymi w Justin’a.- zasłoniłam ręką usta, przygotowując się na najgorsze.- Wiesz sama, ze Justin zawsze walczy do samego końca, więc mimo tego że dziewięć osób celowało w niego on i tak wyciągnął swoją broń i gdybym nie był pilnowany prawdopodobnie też bym to zrobił. Pierwszy wystrzał wylądował w ramieniu Justin’a. Bieber skulił się ale praktycznie cały magazynek wpakował w ludzi stojących przed nim. Pozbył się pięciu, ale i tak na głowie mieliśmy kolejnych pięciu. Dostał postrzał w klatkę piersiową i praktycznie od razu powaliło go to na ziemi, ale to i tak ich nie powstrzymało. Skopali go, zabrali swoich martwych ludzi i odjechali, a no i na koniec sam dostałem w łeb, co mnie trochę przyćmiło, ale nie na długo. Zadzwoniłem po pogotowie i tym sposobem się tutaj znaleźliśmy.- dopiero teraz zauważyłam jego rozcięty łuk brwiowy i spuchnięte oko.
Rozpłakałam się jak małe dziecko i skuliłam na krzesełku.
- Przepraszam Kathe, gdybym był bardziej czujny, może zdołałbym mu pomóc, tak bardzo Cię przepraszam. – Chris objął mnie ramionami i mocno przytulił.
Spojrzałam na resztę i ich powaga oraz spuszczone głowy, sprawiły, że wiedziałam iż z Justin’em nie jest najlepiej.
Do pomieszczenia wbiegła pielęgniarka i zanim zdążyłam mrugnąć już zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Sali operacyjnej.
- W p-po-porządku Ch-ris, t-to nie two-twoja win-wina.- przytuliłam chłopaka i odsunęłam się po chwili wstając z krzesła.
Oparłam czoło o zimną ścianę i przymknęłam na sekundę oczy. Usiadłam z powrotem na plastikowym krześle, szlochając i w duchu modląc się aby Justin’owi nie stało się nic poważnego.

***
Drzwi od Sali otworzyły się a w nich stanął lekarz w niebieskim fartuchu, ubrudzonym krwią. Wszyscy jak na zawołanie podnieśliśmy się z krzeseł.
- Informacje mogę podać tylko najbliższej rodzinie. – wredny uśmiech lekarza dało się zauważyć już na kilka metrów.
- Wszyscy jesteśmy jego rodziną. Justin ma dużą rodzinę.- odezwał się Luke.
- W sumie, nie obchodzi mnie to. Większość i tak nigdy nie podaje prawdziwych informacji a mi nie chcę się sprawdzać czy mówicie prawdę. W każdym razie przykro mi lub też nie, ale Justin Bieber oficjalnie jest martwy.- mruknął lekarz i uśmiechnął się szeroko, obracając się na pięcie i wychodząc z korytarza.
Upadłam na kolana, chowając twarz w dłoniach.
- Nie to nie może być prawda, nie może… Muszę Go zobaczyć!- wstałam gwałtownie i wbiegłam do sali gdzie od kilku godzin odbywała się operacja mojego chłopaka.
Sala była ciemna a w środku znajdowała się duża szpitalna lampa, oświecająca duże szpitalne łóżko z odznaczającym się na nim ciałem przykrytym niebieskim materiałem. Podbiegłam do łóżka i szybkim ruchem zdjęłam materiał z jego twarzy. Po raz drugi upadłam na kolana i zaczęłam wabić pięściami po brzegu łóżka.
- Nie możesz! Nie możesz mnie zostawić! Nie teraz! Błagam nie teraz!- chwyciłam w moje ciepłe ręce jego zimną, bladą twarz. – Proszę Kochanie! Nie możesz mnie zostawić! Nie rób mi tego! Obudź się, słyszysz, obudź!- krzyczałam mając nadzieje, że to sprawi aby otworzył swoje cudowne oczy.- Bieber, do cholery! Nie możesz mnie zostawić, nie możesz…- moje łzy spływały na jego odkryte ramie. – Bez Ciebie nie mam po co żyć.

***
- Kurwa Mać, obudź się do cholery!- wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam krzyk przy moim uchu.
Otworzyłam oczy i zaczęłam szlochać, nie potrafiąc się uspokoić.
- Nie… on nie może mnie zostawić! Ja nie potrafię bez niego żyć, nie może… on nie może!- krzyczałam.
Ryan objął mnie mocno i usadził powrotem na krześle, kiedy wstałam ruszając w kierunku sali operacyjnej.
- Spokojnie Kathe... to był tylko sen. Justin’owi nic nie będzie. Lekarze zaraz wyjdą i powiedzą, że operacja się udała a on musi odpoczywać, słyszysz? On Cię nie zostawi, jesteś jego oczkiem w głowie. Za bardzo się do siebie przywiązaliście, aby kończyć to w ten sposób. Mam zamiar doczekać waszego ślubu i gromadki dzieci, dla których będę wujkiem. A teraz weź głęboki wdech i się uspokój. – zrobiłam tak jak prosił chłopak i przetarłam wierzchem ręki mokre policzki. Oparłam czoło o ramie i chłopaka.
- Dziękuje.- wymamrotałam.
- Nie ma za co. Za chwilę wszystko się skończy, a my będziemy mogli go zobaczyć.- pogłaskał mnie po plecach i sam westchnął. – Cokolwiek Ci się przyśniło, nie będzie miało miejsca w rzeczywistości.


______________________

Taki dodatek, żeby was trochę potrzymać w niepewności do Soboty/ Niedzieli. :D 



piątek, 23 września 2016

Rozdział 52: Uważaj na siebie.

Kathe POV’

Czwartkowy ranek był dla mnie niczym długo wyczekiwane Boże Narodzenie, gdzie w rzeczywistości były to tylko trzy dni.
Dzisiaj mijał dokładnie trzeci dzień od wyjazdu Justin’a i całe szczęście będę mogła go zobaczyć już wieczorem.
To niesamowite i zarazem dziwne jak człowiek potrafi przywiązać się do drugiego człowieka. Bieber’a nie było od jakichś 65 godzin a ja miałam wrażenie jakbym niewidziana go kilka tygodni.
Tęskniłam, strasznie tęskniłam.
Przetarłam zaspane oczy i usiadłam na łóżko od razu sięgając po telefon leżący na szafce nocnej obok łóżka.
Na moją twarz wpłyną uśmiech kiedy zobaczyłam jedną nieoczytaną wiadomość od szatyna.

Od: SEXOWNY ^^
Widzimy się wieczorem, kochanie :*

Szczęśliwa odłożyłam telefon na szafkę nocną i wstałam z łóżka idąc małymi kroczkami w kierunku garderoby.
Na dworze było pochmurno, dlatego wybrałam czarne jeansy oraz granatową bluzę wkładaną przez głowę, aby było mi ciepło.
Z komody w pokoju zabrałam standardowo bieliznę i zamknęłam się w łazience z zamiarem wzięcia szybkiego, otrzeźwiającego prysznica.

Po wyjściu z kabiny, wytarłam dokładnie swoje ciało w puszysty ręcznik i założyłam bieliznę. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się. Na koniec spryskałam się moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pomieszczenia.
Założyłam na stopy ciepłe czarno-białe Air Forcy, które od dłuższego czasu leżały nie użytkowane w garderobie. Po powrocie do pokoju schowałam telefon do kieszeni jeansów, zabrałam moją czarną torbę z książkami i wyszłam z pokoju, zbiegając na dół.
Przywitałam się z rodzicielką i w ekspresowym tempie zjadłam swoje śniadanie, ponieważ dzisiejsze przygotowanie się do szkoły zajęło mi więcej czasu niż zazwyczaj.
W przedpokoju założyłam na swoje ramiona czarną kurtkę, krzyknęłam pożegnanie do mamy i wyszłam z domu zabierając ze sobą torbę.
Skrzywiłam się lekko, kiedy w moją twarz uderzył podmuch zimnego wiatru. Zatrzymałam się przy moim Audi, poszukując w torebce kluczy, które wczoraj do niej wrzuciłam. Odetchnęłam z ulgą kiedy w końcu je odnalazłam i kliknęłam na przycisk odblokowywania. Wsiadłam do otwartego już samochodu, rzuciłam torbę na miejsce pasażera i włożyłam kluczyk do stacyjki, odpalając silnik a następnie wyjeżdżając na ulicę.

Przed szkołą byłam dokładnie pięć minut przed czasem, więc musiałam się pośpieszyć jeśli chce na czas dotrzeć pod salę od wychowania fizycznego i zdążyć się przebrać, co raczej jest niewykonalne.
Szybkim krokiem pokonałam korytarz szkolny i weszłam do oddzielnego skrzydła gdzie znajdowały się dwie sale, siłownia, dwie szatnie – męska i damska – oraz pomieszczenie dla nauczycieli w-f ‘u.
Otworzyłam drzwi od szatni i przywitałam się z dziewczynami, które przeniosły swój wzrok na mnie od razu po wtargnięciu do szatni.
Zajęłam typowe już dla mnie miejsce w którym się przebieram i wyjęłam z torby strój na w-f, zabierając się za zmianę ubrania.
Emilly czekała na mnie już na sali, jak i większość uczniów, ponieważ było już kilka minut po dzwonku, a nauczyciel w dalszym ciągu się nie pojawił.
Przywitałam się z przyjaciółką buziakiem w policzek i zajęłam z nią miejsce na parapecie.
- Widać z daleka, że nie możesz doczekać się powrotu Justin’a.- zaśmiała się i usiadła po turecku na dość szerokim parapecie.
-A dziwisz mi się? Stęskniłam się za nim.- wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam jej uśmiech.
- Powiem Ci, że mimo waszych kłótni i dziwnych zachowań Justin’a zazdroszczę wam tego co macie. Widać że zależy mu na tobie, a tobie na nim. – uśmiechnęła się lekko.
Wzruszyłam ramionami nie mając zamiaru zaprzeczać.  
Drzwi od sali otworzyły się a do środka wszedł nauczyciel, więc zmuszone byłyśmy zeskoczyć na ziemie i stanąć w szeregu wraz z innymi dziewczynami.


Zmęczona po dwóch godzinach biegania za piłką siatkową jak i tą od piłki nożnej, weszłam do szatni i zrzuciłam z siebie przepocony strój i przebrałam się w normalne ubrania.
Przychyliłam się do torebki aby schować strój i westchnęłam kiedy poczułam pociągnięcie za prawe ramie. Obróciłam się twarzą do osoby, która postanowiła zakłócić moje pięć minut spokoju. Skrzywiłam się kiedy zobaczyłam przed sobą Vanesse.
Nie powiem, że się nie zdziwiłam, ponieważ od dłuższego czasu dziewczyna nie wchodziła ani mi, ani Justin’owi w drogę.
- O co chodzi?- zapytałam oblizując suche wargi.
- Gdzie jest Justy?- uśmiechnęła się słodko i oparła prawą dłoń na swoim prawym biodrze.
Wszystkie twarze obróciły się w naszą stronę zaciekawione dalszym ciągiem rozmowy.
Podniosłam do góry brwi i uśmiechnęłam się fałszywie.
- A co Cię to obchodzi?
-Obiecał że zadzwoni po naszej wspólnej nocy, ale nigdzie go nie mogę znaleźć. Stęskniłam się.
Zamrugałam powiekami.
- Wspólnej nocy? A kiedy niby się ona odbyła?- zapytałam, chwytając moją czarną torbę i zarzucając ją sobie na ramie.
- Dwa dni temu.- odpowiedziała pewnie, uśmiechając się szeroko.
Emilly parsknęła śmiechem, słysząc to. Mimowolnie sama się uśmiechnęłam.
- No to świetnie. Fajnie, że Ci się podobało.- pokręciłam rozbawiona głową i kiwnęłam do Emilly, pokazując jej że chce już iść.
Dziewczyna zabrała swoją torebkę i stanęła obok mnie. Ominęłam blondynkę stojącą przede mną i podeszłam do drzwi wraz z Em, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami innych osób.
- Ciekawe, czy byś była tak zadowolona, gdybyś wiedziała jak mi się żalił, jaka okropna jesteś w TYCH sprawach. To smutne, że nie potrafisz zaspokoić swojego faceta i biedactwo musi zaspokajać się u mnie, bo ja w porównaniu do Ciebie potrafię to zrobić, odpowiednio.
Zatrzymałam się gwałtownie i obróciłam twarzą do dziewczyny.
- To bardzo ciekawe co mówisz, naprawdę. Nawet jeśli byłaby to prawda, nie przyszedł by do Ciebie aby się pożalić, tylko i wyłącznie aby Cię zaliczyć, bo wszyscy tutaj wiemy, że jesteś największą dziwką w tej szkole i dajesz wszystkim na prawo i lewo. A teraz informacja specjalna. Justin’a od trzech dni niema w LA. – zaśmiałam się szyderczo i wyszłam z szatni, ciągnąc za sobą Emilly i zapamiętując na długo, długo zaskoczoną twarz Vanessy.
Już nawet nie miałam zamiaru poruszać tematu mojej aktywności seksualnej, która w rzeczywistości jeszcze nie istnieje.


Z westchnieniem ulgi upadłam na mięciutkie łóżko w moim pokoju, po 7 godzinach w szkole. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, jak nigdy przedtem żadnym, więc nie przejmując się tym, że w dalszym ciągu znajduje się w ubraniach wślizgnęłam się pod zimną kołdrę i przytuliłam do poduszki zapadając w sen po kilu minutach.


Mruknęłam niezadowolona kiedy któryś już raz z kolei poczułam wibracje w kieszeni. Ktokolwiek chciał się ze mną skontaktować, najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić.  Nie otwierając oczu wyciągnęłam telefon z kieszeni i lekko mrużąc oczy przejechałam palcem po ekranie a następnie przystawiłam telefon do ucha.
-Halo.- mruknęłam do urządzenia a następnie ziewnęłam cicho.
- Kathe, tutaj Chaz.- zaczął chłopak.
Zamrugałam zdziwiona jego telefonem i otworzyłam całkowicie oczy, wpatrując się w sufit starając się w ten sposób rozbudzić chociaż w minimalny sposób.
- Cześć, co tam?- zapytałam a następnie przeciągnęłam się w wygodnym łóżku.
- Chodzi o Justin’a… właśnie jest transportowany do szpitala Standley’a, tutaj w LA. On Cię potrzebuje Kathe, musisz tutaj przyjechać.- jego głos załapał się kilka razy co wprawiło mnie w jeszcze większe przerażenie.
Wstałam gwałtownie z łóżka i z mokrymi już policzkami założyłam na nogi buty.
-Będę za kilka minut.- mruknęłam płaczliwym tonem i chwyciłam torbę zbiegając na dół.
- Uważaj na siebie.- rozłączyłam się po jego słowach, zamknęłam drzwi frontowe i z rozmazanym obrazem wsiadłam do samochodu.
On nie może mnie zostawić… NIE MOŻE!




__________________________________
Przejściówka zawsze jest nudna, także musicie uzbroić się w cierpliwość iiii... poczekać do następnego rozdziału! 
Pozdrawiam :* 


niedziela, 11 września 2016

Rozdział 51: Dziewczyna Przyjaciela

Kathe POV’

Zbiegłam po schodach ignorując krzyki chłopaków. Przecisnęłam się przez tańczący tłum, nie zwracając uwagi na nieprzyjemne słowa skierowane w moją stronę.
Odetchnęłam z ulgą kiedy dotarłam do odpowiedniego miejsca i uśmiechnęłam się lekko.
Blondynka która dosłownie kilka sekund temu przystawiała się do MOJEGO chłopaka, właśnie siedziała na zimnej podłodze, ze skwaszonym wyrazem twarzy. Justin stał nad nią wykrzykując w jej stronę wszystkie możliwe przekleństwa.
Nie to, że nie ufam Bieber’owi, ale odetchnęłam z ulgą kiedy okazało się że Justin nie odwzajemnił jej pocałunku.
Podeszłam bliżej kiedy sytuacja zaczęła się nieco zaostrzać, zwracając tym uwagę innych ludzi.
- Czego nie zrozumiałaś w pieprzonym „Nie”, mała suko?!- wrzasnął
Dziewczyna skuliła się lekko i spróbowała podnieść z podłogi, ale niestety dla niej, szatyn popchnął ją dłonią z powrotem na podłogę.
- I co myślisz że tak po prostu spierdolisz mi z przed nosa?!- zaśmiał się nieszczerze, tym śmiechem, który nigdy nie wróżył niczego dobrego.
Zaczynałam się trochę bać, ponieważ wiedziałam do czego zdolny jest Justin. Na Miłość Boską byliśmy w jednym z najbardziej zaludnionych klubów w mieście, nie chcę aby zrobił coś, czego później wszyscy poniesiemy konsekwencje.
Położyłam swoją dłoń na ramieniu Bieber’a, chcąc go nieco uspokoić, lecz chłopak zrzucił moją rękę.
-Spierdalaj.- syknął nie odwracając się nawet w moją stronę.
Zaskoczona podniosłam brwi do góry.
- Justin, daj jej spokój. Myślę, że zrozumiała już swój błąd.- spróbowałam ponownie, tym razem go nie dotykając.
W końcu głowa chłopaka obróciła się w moją stronę. Przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy zobaczyłam jego nienaturalnie ciemne tęczówki, niemal czarne.
- Czego nie rozumiesz w słowie „spierdalaj”?- warknął.
Zamrugałam powiekami, nie wiedząc gdzie mam patrzeć, ponieważ jego wzrok był za bardzo przerażający, abym wpatrywała się w jego oczy, dlatego spuściłam głowę na dół.
- Bieber, do kurwy uspokój się! Rozmawiasz ze swoją dziewczyną, która próbuje Ci pomóc, kutasie!- usłyszałam krzyk Chaz'a, gdzieś zza moich pleców.
Kątem oka widziałam jak Justin patrzy w jego stronę a następnie rusza, jak się domyślam do miejsca gdzie stoi chłopak.
Obróciłam się aby widzieć co się dzieje. Chaz nie stał wcale tak daleko, więc dokładnie mogłam usłyszeć ich rozmowę, a raczej krzyki, przebijające się przez głośną muzykę.
- Zamknij ryj i nie mów mi do kurwy co masz robić, jasne?!- szatyn zamachnął się złożoną w pięść dłonią i uderzył Chaz'a prosto w nos, przez co ten zachwiał się lekko w ostatniej chwili łapiąc równowagę i trzymając krwawiące miejsce. Z opóźnieniem obok Chaz'a pojawiła się reszta chłopaków. -A teraz odpierdolcie się ode mnie wszyscy!- krzyknął i uśmiechnął się wrednie a następnie obrócił się całkowicie w moją stronę. Dosłownie przez sekundę jego wzrok spotkał się z moim. Chłopak ominął wszystkich i zaczął kierować się w kierunku wyjścia. Luke, Ryan i Chris od razy ruszyli za nim.
Zagryzłam dolną wargę ze zdenerwowania i obróciłam się w kierunku wciąż siedzącej na podłodze dziewczyny.
-Jesteś z siebie zadowolona?! Tak się dzieje, kiedy wchodzisz w drogę niebezpiecznym ludziom, a tym bardziej zajętym!- krzyknęłam i podeszłam do Chaz'a chcąc mu pomóc.
Wyszliśmy na zewnątrz wraz z lekko podpitym Max’em, odprowadzani ciekawymi spojrzeniami innych, którzy starali się udawać, że wcale nas nie obserwują.
Byłam pewna, że większość z nich rozpoznała chłopców, więc czym prędzej musieliśmy się stamtąd wynosić, bo przecież nie wiadomo czy ktoś nie zadzwonił po policje.

- Przepraszam Cię za niego.- odsunęłam dłoń chłopaka od jego krwawiącego nosa, chcąc zobaczyć czy nie jest złamany.
Kilka słonych kropli zdążyło już spłynąć po moich policzkach, dlatego osuszyłam je trochę wierzchem ręki.
-Daj spokój, to niepierwszy raz kiedy któryś z nas dostaje od niego wpierdol. To cholernie dziwne, ale kiedy ta jego gorsza strona przejmuje nad nim kontrole, staje się jakimś cudem kurewsko silny. Dlatego cieszę się, że nie zrobił Ci krzywdy, a mną się nie przejmuj, bywało się w gorszych sytuacjach.- uśmiechnął się lekko i odsunął moją dłoń od swojego nosa i przyłożył na jej miejsce swoją.
- Zawsze zastanawiałem się jak to działa, że za każdym razem jego oczy są takie popieprzone, kiedy jest wkurwiony.- wymamrotał Max, lekko bełkocząc.
- Zamknij się. Wtrącisz się do rozmowy, kiedy wytrzeźwiejesz. Tobie na dzisiaj już wystarczy.- uciszył go Chaz.
Drgnęłam kiedy zobaczyłam zbliżających się w naszą stronę resztę chłopaków, niestety bez Justin’a. Nabrałam powietrza do płuc czekając na jakieś informacje.
- Wstał do auta i odjechał. Nie ma sensu go gonić, bo przecież nie dościgniemy go Bentley’em.- oznajmił Luke.
Spuściłam głowę na dół, nie wierząc w to co słyszę. Tak po prostu sobie odjechał?
- Jak się czujesz Kathe?- zaczytał Ryan.
Wzruszyłam ramionami, bo szczerze mówiąc sama dokładnie nie wiedziałam jak się czuje. Na pewno byłam smutna, zmartwiona i lekko wściekła.
- Myślę, że na dzisiaj nam wszystkim wystarczy. Zbieramy się.- westchnął Luke i obrócił się na pięcie, jak się domyślam ruszając w kierunku samochodu, więc wszyscy od razu ruszyliśmy za nim.
W samochodzie było tylko 5 miejsc, więc Chris usiadł w bagażniku. Była jeszcze oczywiście opcja abym usiadła komuś na kolanach, ale żaden z nich pomimo naszej znajomości, nie odważył się tego zrobić, ponieważ byłam „ Dziewczyną Przyjaciela” mimo, że Justin’a nie było z nami, ponieważ zachował się jak kompletny dupek i zostawił mnie tak jakby samą.
Może faktycznie było dobrze tak jak ustalili, ponieważ nieczuła bym się komfortowo siedząc na kolanach kogokolwiek z nich.


Dochodziła godzina 1 w nocy, kiedy chłopcy zaparkowali samochód kawałek przed moim domem.
Już chciałam wysiadać, ale w ostatniej chwili powstrzymał mnie Luke.
- Kathe, poczekaj. Wiemy co ten idiota dzisiaj zrobił, ale mimo to proszę Cię żebyś go nie skreślała. To dobry chłopak, ma trochę problemów, ale kiedy ochłonie, na pewno dotrze do niego dzisiejszy wieczór. Ktoś musi walczyć z jego demonami i jakkolwiek oklepanie to brzmi, ty mu pomagasz. Bieber jest silnym chłopakiem, ale ty mu dajesz jeszcze więcej siły. Jeśli z niego zrezygnujesz, sam jeden sobie z nimi nie poradzi. – odchyliłam na chwilę głowę do tyłu, przetwarzając jego słowa w głowie.
- Jeśli on ze mnie nie zrezygnuje, ja też tego nie zrobię.- mruknęłam i wysiadłam z samochodu, zamykając za sobą drzwi.
Samochód odjechał a ja ruszyłam w kierunku drzwi frontowych. Nacisnęłam na klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte.
- Nie, tylko nie to.- jęknęłam i pokręciłam głową, kiedy uświadomiłam sobie, że mój telefon oraz kluczę od domu znajdują się w kieszeni Justin’a.
Obeszłam dom dookoła szukając jakiegoś uchylonego okna, ale jak na złość, żadnego nie znalazłam.
Zastanawiałam się chwilę, czy aby na pewno zadzwonić dzwonkiem i obudzić rodziców. Perspektywa spania na dworze wcale mnie nie cieszyła, a przecież godzina niebyła jeszcze taka późna, więc może nie będzie tak źle.
Nacisnęłam przycisk, zanim bym stchórzyła a potem kolejny raz, przytrzymując go trochę dłużej.
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy drzwi otworzyła mi zaspana mama.
- Czyś ty zwariowała? Jest środek nocy!- zmrużyła oczy, przez jasne światło padające z sufitu.
- Przepraszam, zagadałam się z Emilly i zostawiłam u niej klucze.- oblizałam suche wargi i westchnęłam.
- Dobra, wchodź już do środka. – przepuściła mnie w drzwiach a następnie zamknęła je na klucz i wyjęła metal z drzwi odkładając go na szafkę w korytarzu. – Mam nadzieję, że jutro będziesz w stanie wstać do szkoły, a teraz dobranoc.- mruknęła i wyszła z korytarza na szczęście nie zwracając uwagi na mój ubiór. Zdjęłam szpilki z nóg, aby nie robić hałasu, zgasiła światło i złapałam w dłonie buty wbiegając po schodach na górę.
Zamknęłam za sobą drzwi od pokoju, zapaliłam światło i od razu skierowałam się w kierunku garderoby. Odstawiłam tam szpilki, zdjęłam płaszczyk, sukienkę, bieliznę i pończochy. Spodenki do spania zastąpiłam czarnymi damskimi bokserkami a na górną cześć ciała założyłam za duży granatowy T-shirt.
W łazience zmyłam makijaż i związałam włosy w luźny kok na czubku głowy, umyłam zęby i skorzystałam z toalety. Wróciłam do pokoju, zgasiłam światło i zmęczona położyłam się do wygodnego łóżka.



Wymruczałam coś niezrozumiałego, nawet dla mnie, kiedy poczułam coś mokrego na moim czole. Dopiero po kilka sekundach uświadomiłam sobie, że jestem ciasno obejmowana a zapach w powietrzu jest mieszaniną dobrze znanych mi perfum i alkoholu.
Otworzyłam niechętnie oczy, ale niestety nie było mi dane zobaczyć za wiele, ponieważ w pokoju nadal było ciemno, co oznaczało że w dalszym ciągu jest środek nocy.
Poruszyłam się niespokojnie, chcąc się wydostać z uścisku.
- Spokojnie, to tylko Ja.- mruknął chłopak. W moją twarz uderzył zapach alkoholu, przez co miałam ochotę zwymiotować.
- Wiem, że to Ty. Puść mnie, dupku.- Bieber raczej niechętnie odsunął się ode mnie.- Co ty tu do cholery robisz?- warknęłam przecierając prawą ręką oczy i odsuwając się trochę do tyłu.
-  Miałem twoje klucze, pamiętasz?
- Nie da się zapomnieć. Gdybyś łaskawie nie zostawił mnie w samym środku imprezy, prawdopodobnie mogłabym z nich skorzystać aby dostać się do domu, bez żadnego problemu.- wysyczałam.
Justin westchnął cicho, lecz był wystarczająco blisko abym to usłyszała.  
- Poza tym… piłeś.
Justin ponownie przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej nie przejmując się moimi sprzeciwami.
- Przecież piłem przy tobie.- odpowiedział, dając mi dodatkową okazje do poczucia alkoholowego oddechu.
- Nie rób ze mnie idiotki, Bieber. Śmierdzisz jakbyś wypił co najmniej butelkę. Poza tym zapach z imprezy nie byłby tak mocny ooo… podniosłam głowę do góry aby zobaczyć godzinę na zegarku nocnym. – O 3:04.
- Dobra, byłem w barze no i co z tego?
- Myślę, że niepotrzebnie tutaj przyjeżdżałeś, na dodatek autem, bo zgaduje że dokładnie to zrobiłeś. No bo przecież, co z tego że masz całkiem sporo alkoholu we krwi i nie obchodzi mnie to, że jesteś w stanie prowadzić. Alkohol to alkohol. A teraz wybacz, ale za kilka godzin wstaje do szkoły i chcę być na siłach. Dobranoc.- obróciłam się w jego ramionach, kładąc się do niego plecami.
- Przepraszam za dzisiaj, kochanie. Nie panuje nad tym, to jest we mnie i uwierz wolałbym być normalnym chłopakiem bez żadnych wybuchów agresji, ale niestety musisz to zaakceptować, bo nie mogę nic z tym zrobić. To część mnie. – złożył mały pocałunek na mojej szyi i przytulił się do moich pleców.
Byłam zmęczona i cholernie chciało mi się spać, dlatego już po kilku sekundach zapadłam w sen, obejmowana przez silne, wytatuowane ramiona.



Jęknęłam niezadowolona kiedy do moich uszu dotarł irytujący dźwięk budzika. Wtuliłam się w coś ciepłego, starając się zagłuszyć w jakiś sposób denerwujący dźwięk.
Odetchnęłam z ulgą kiedy dźwięk ucichł, ale niestety po kilku minutach znów się powtórzył.
Otworzyłam jedno oko, kiedy poczułam ruch obok mnie i dopiero kiedy zobaczyłam zaspanego Justin’a wydarzenia z dzisiejszego wieczoru zaczęły od nowa odtwarzać się w mojej głowie. Bieber wyłączył alarm a kiedy zauważył że mu się przyglądam lekko się uśmiechnął.
- Cześć.- przywitał się tym swoim zachrypniętym głosem, który towarzyszy mu po pobudce.
- Hej.- mruknęłam i przeciągnęłam się, uważając przy tym aby nie uderzyć szatyna.
Miałam zamiar wstać z łóżka i zacząć przygotowywać się do szkoły, lecz Justin miał nieco inne plany. Sturlał się na mnie a następnie usiadł na moich biodrach, powstrzymując mnie od wstania.
- Złaś Justin. Nie mam humoru na żarty, a poza tym jesteś ciężki.- spróbowałam rzucić go z moich bioder, ale nie udało się.
- Nie puszczę Cię póki nie porozmawiamy.- wzruszył ramionami a następie pochylił się do przodu i oparł ramiona po obydwóch stronach mojej szyi.
- Dobra 5 minut a potem naprawdę muszę się zbierać.- Justin posłał mi swój szeroki uśmiech i oblizał swoje wargi.
- W zasadzie chciałem Cię jeszcze raz przeprosić, ale chyba nie tylko słowa się liczą, prawda?- nachylił się nad moją szyją i zaczął powoli muskać ją swoimi ustami.
Oparłam swoje dłonie o jego ramiona i spróbowałam go odepchnąć, ale szatyn złapał moje nadgarstki i przycisnął je nad swoją głową.
- Justin, przes…tań.- zacięłam się w pół słowa, kiedy Bieber zaczął ssać mój czuły punkt.
- Nie wyjdę stąd tak po prostu, kiedy ty w dalszym ciągu będziesz na mnie zła.- wymruczał w moją szyje a potem zaczął przenosić się z pocałunkami na moją szczękę w kierunku ust.
Od razu zaczął ssać moją dolną wargę i lekko ją przygryzać a następnie całować. Westchnęłam cicho i oddałam pocałunek, wyczuwając uśmiech chłopaka.
- Zgoda?- otworzyłam oczy, które zdążyłam przymknąć podczas pocałunku.
Justin wpatrywał się w moje oczy, lekko się uśmiechając.
- Dobra, ale następnym razem nie traktuj mnie jak śmiecia kiedy próbuje Ci pomóc, jasne? – zapytałam, marszcząc lekko brwi.
- Wiesz dobrze, że cokolwiek zrobiłem dzisiejszego wieczoru, nie zrobiłem tego celowo. Kiedy jestem wkurwiony to tak jakby w mojej głowie zamieszkał ktoś inny i nie kontroluje moich działań. Zresztą co tu się oszukiwać. Nie jestem człowiekiem, jestem potworem. – puścił moje nadgarstki i zszedł ze mnie, siadając obok.
- Nie mów tak. Jak na takiego młodego człowieka, przeszedłeś strasznie dużo i to trochę normalne, że twoja psychika różni się od typowych ludzi. Nie mówię, że twoje napady agresji są jak najbardziej normalne, ale myślę że jeśli chociaż spróbujesz panować nad sobą, może Ci się udać. Nie zostawię Cię z tym sama, zawsze możesz liczyć na moją pomoc. – przytuliłam się do jego pleców.
- Wiesz co?
- Mhm- mruknęłam, pokazując mu tym że go słucham.
- Cieszę się że wpadłem na taką małą, pyskatą dziewczynkę, już pierwszego dnia.- zaśmiał się cicho.
- Hej! To ty byłeś dupkiem od samego początku, musiałam się bronić! - wydęłam wargi i zeskoczyłam z łóżka wcześniej puszczając szatyna.
- Niech będzie. Odwiozę Cię do szkoły.- oznajmił i rozwalił się na łóżku, więc ruszyłam w kierunku garderoby aby wybrać jakieś ubrania.



Po drodze do szkoły wstąpiliśmy do domu Justin’a aby chłopak mógł się przebrać. Bieber przeprosił swoich przyjaciół słowami „ Sorry chłopcy za wczoraj” i razem ze mną ruszył w kierunku budynku szkoły.
Do trzeciej godziny lekcyjnej nie działo się nic ciekawego. Na każdej lekcji nauczyciele prowadzili nudne lekcje a podczas przerwy przesiadywałam z Em na ławeczkach znajdujących się na korytarzu, ponieważ mój chłopak zapadł się pod ziemie i jak do tej pory nigdzie go nie widziałam.
Siedziałam właśnie na dzisiejszej czwartej lekcji i rysowałam jakieś głupie rysunki na tyłach zeszytu, kiedy drzwi od klasy nagle się otworzyły zwracając tym uwagę nauczycielki i każdego ucznia, w tym mnie.
Podniosłam do góry brwi kiedy w drzwiach zobaczyłam Justin’a.
- Niech Pani sobie nie przeszkadza. Chce tylko na sekundę Kate Jonhson. – powiedział a wszystkie głowy jak na zawołanie obróciły się w moją stronę. Westchnęłam i mruknęłam ciche „zaraz wracam” do Emilly, kiedy zauważyłam, że nauczycielka posłusznie kiwa głową.
Czy w tej szkole oprócz mnie i Ryana znajduje się jakakolwiek osoba, która kiedykolwiek mu się postawiła?
Wyszłam z Sali a za mną Justin. Zamknął za nami drzwi i chwycił moją dłoń, prowadząc mnie przez korytarz.
- Powiesz mi co się dzieje i gdzie mnie prowadzisz?- zapytałam przerywając ciszę panującą między nami.
- Jeszcze chwila a wszystkiego się dowiesz. – mruknął.
Przewróciłam oczami kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami do schowka. Justin wszedł jako pierwszy a ja zaraz za nim, zamykając za sobą już lekko zniszczone drzwi. Usiadłam na starym plastikowym krześle, uprzednio wycierając je trochę ręką z kurzu i spojrzałam na chłopaka.
- A więc?
- Nie mogę odwieźć Cię do domu. W zasadzie to za kilka minut z Ryan’em zrywamy się ze szkoły, więc musisz poprosić o pomoc Emilly.- stwierdził.
- I tylko po to wyciągałeś mnie z lekcji? Mogłeś napisać sms, poradziłabym sobie jakoś. Nie mam Ci tego za złe czy coś, masz też swoje życie i swoje sprawy. – uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak westchnął i podniósł mnie z krzesła i sam na nim usiadł, sadzając mnie sobie na kolanach.
- Nie o to chodzi, kochanie. Muszę wyjechać na dwa góra 3 dni za miasto. Ryan i Chris jadą ze mną a reszta zostaje tutaj, w LA. – westchnął
- Ugh… okay. – wstałam na sekundę i usiadłam przodem do jego twarzy. – To coś…niebezpiecznego?
Justin objął mnie w tali i przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej.
-Wszystko czym się zajmuje jest niebezpieczne, skarbie. – powiedział i oblizał dolną wargę.
Przymknęłam na sekundę oczy i kiwnęłam słabo głową.
- Obiecaj, że będziesz dzwonił lub przynajmniej pisał, żebym się nie martwiła, dobrze?- objęłam jego szyję ramionami.
Justin uśmiechnął się i cmoknął mój nos.
- Jasna sprawa, Shawty. Będziesz trochę tęsknić?
- Oczywiście, że tak.- przytaknęłam i złączyłam nasze usta razem, poruszając ustami, co chłopaka od razu odwzajemnił.

Po 5 minutach obściskiwania się, Justin odprowadził mnie pod klasę i na pożegnania pocałował mnie jeszcze raz, tym razem bardziej namiętnie.
- Zadzwonię wieczorem, kiedy będziemy już na miejscu.- cmoknął mnie ostatni raz w usta i obrócił się na pięcie idąc w kierunku wyjścia.
Westchnęłam i przyglądałam mu się przez chwilę, póki nie zniknął mi z zasięgu wzroku. Jeszcze dobrze nie wyjechał a ja już zaczynam się cholernie martwić.



poniedziałek, 5 września 2016

Rozdział 50: Raz się żyje!


ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI +18! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! :)

Kathe POV’

Od rana chodziłam z uśmiechem przyklejonym do ust, ponieważ cały czas w głowie miałam wczorajszą kolacje i nie byłam w stanie opisać jak bardzo cieszę się, że wszystko dobrze poszło.
Dochodziła właśnie godzina 16 a ja już którąś godzinę z kolei siedzę na moim laptopie, przeglądając różne strony internetowe.
W pewnej chwili usłyszałam ciche pukanie dochodzące od strony drzwi balkonowych.
Uśmiechnęłam się szerzej, doskonale wiedząc kto stoi po ich drugiej stronie.
Zeskoczyłam z wygodnego łóżka i pognałam w stronę szklanej powłoki, otwierając drzwi balkonowe i ukazując mi tym samym przystojnego szatyna.
Chłopak najwyraźniej nie żartował kiedy mówił, że w dalszym ciągu będzie używał mojego balkonu aby się ze mną spotkać.
Justin przyciągnął mnie do siebie za moją białą koszulkę, którą miałam na sobie i objął mnie w tali swoimi dużymi, muskularnymi ramionami.
- Cześć kochanie. – mruknął, uśmiechając się łobuzersko.
Poczułam przyjemne uczucie w brzuchu na określenie którym mnie nazwał. Myślę, że właśnie doświadczam tak zwanych „motyli w brzuchu”.
- Hej.- odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. – Co Cię do mnie sprowadza?
- Nie mieliśmy z chłopakami nic do roboty, więc pomyślałem że wpadnę. – pochylił głowę aby mógł dosięgnąć mojej szyi, ponieważ niestety należeliśmy do tej pary, kiedy to dziewczyna czuje się przy swoim chłopaku jak krasnal, ale uważam że czasami ta różnica wzrostu jest słodka.
Bieber przejechał swoim nosem po mojej odsłoniętej szyi a po chwili zaczął składać na niej lekkie pocałunki. Odchyliłam głowę na prawą stronę, aby chłopak miał większy dostęp do mojej skóry, ponieważ to co robił było przyjemne. Jego miękkie wargi zaczęły przesuwać się na moją szczękę a następnie w kierunku ust. Mruknęłam zadowolona kiedy jego malinowe wargi zetknęły się z moimi. Justin od razu przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który od razu mu dałam. Nasze języki ocierały się o siebie do momentu, kiedy nie zaczęło brakować nam powietrza. Szatyn uśmiechnął się zadowolony i zjechał swoimi dłońmi na mój tyłek ukryty pod czarnymi legginsami. Ścisnął moje pośladki przez co jęknęłam a on wymruczał pod nosem jakieś niezrozumiałe dla mnie słowo.
- Kurwa kochanie, masz taki cudowny tyłeczek.- oznajmił przez co zachichotałam.
- Tak zdążyłam zauważyć, że Ci się podoba. Przez ostatnie 48 godzin dość często go dotykałeś. – przewróciłam oczami lekko się uśmiechając.
Justin zaśmiał się cicho i nie zabierając rąk z mojego tyłka, podniósł mnie do góry.
Pisnęłam zaskoczona i od razu oplotłam nogami, biodra chłopaka.
- Ciii, kochanie, nie chcemy aby twoi rodzice mnie tutaj przyłapali. Będą szczęśliwsi kiedy nie będą mieli pojęcia, że chłopak ich córki przebywa nad ich głowami, a my nie musimy się przejmować, że co chwilę będą zaglądać nam do pokoju.
Kiwnęłam głową, przytakując mu. Chłopak nie puszczając mnie nawet na sekundę, wszedł do środka mojego pokoju i kopnął lekko drzwi balkonowe aby się przymknęły. Następnie ze mną przyczepioną do mojego ciała ruszył w kierunku drzwi od pokoju.
-Zamknij je na klucz, kochanie. – przygryzłam wargę na określenie którym po raz kolejny mnie nazwał i zignorowałam to przyjemne uczucie w brzuchu. Puściłam jedną ręką jego ramie, które trzymałam i pochyliłam się lekko na dół aby przekręcić klucz w drzwiach.
Justin podszedł do łóżka i położył mnie delikatnie na nim a następnie wyprostował się, wyłączył mojego laptopa i odniósł go na biurko.
Położył się obok mnie na łóżku, oplótł swoimi ramionami moją talię i przyciągnął na swoją klatkę piersiową. Nie miałam zamiaru się stawiać, więc położyłam głowę na jego torsie i westchnęłam zadowolona.
Uwielbiałam leżeć w jego ramionach i powiem szczerze, że jeśli by się dało, chciałabym spędzić w nich resztę życia.
Jęknęłam kiedy w pokoju rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości i nie był to mój telefon. Niezadowolona pozwoliłam wyjąć chłopakowi telefon z kieszeni. Justin odczytał wiadomość i schował urządzenie na jego wcześniejsze miejsce, z powrotem obejmując mnie swoimi ramionami.
-Chłopcy chcą iść na imprezę i pytają czy chcemy iść z nimi. – oznajmił
Zmarszczyłam lekko brwi.
- Przecież dzisiaj Niedziela. Jutro mamy szkołę.
- Daj spokój, skarbie. Nic się niestanie jeśli raz nie pojawisz się na zajęciach, albo się spóźnisz, nawet najlepszym się zdarza. Żyjemy w Los Angeles, tutaj codziennie są imprezy.
- I co powiem rodzicom? Nie wyjdę stąd balkonem jak ty, a głównymi drzwiami na pewno mnie zauważą. Przecież nie powiem im, że idę na imprezę, bo siłą zatrzymają mnie w domu.
- Powiedz, że wychodzisz do Emilly czy też do mnie, jak wolisz i że wrócisz koło północy. Chyba nie będą na ciebie czekać, co?
- Nie, raczej nie. –pokręciłam głową.
- Okay… więc mam rozumieć, że się zgadzasz?
- Tak, możemy iść.- przytaknęłam.
- Dzięki, skarbie. –cmoknął mnie w czoło i zdjął z mojego ciała jedną rękę aby wyjąć telefon i odpisać chłopakom.
- O której niby ta impreza?- zapytałam, przesuwając się w górę i kładąc głowę na jego ramieniu.
- Koło 21 stąd wyjedziemy i pojedziemy od razu pod klub. Chris zaraz napisze mi adres.
Zeskanowałam wzrokiem jego ubiór. Czarna rozpięta bluza, biała koszulka, czarne jeansy i białe Vansy. Tak, zdecydowanie nie potrzebuje aby się przebierać na imprezę.
Justin otrzymał wiadomość jak się domyślam od Chris’a, odczytał wiadomość i po raz kolejny schował telefon do kieszeni.
- Masz dokładnie 4 godziny i 40 minut aby się przygotować, wystarczy Ci?- zapytał obracając głowę w moją stronę.
Podniosłam do góry brwi, zdziwiona jego pytaniem.
- Czy ty coś sugerujesz, Justin?
- Nie porostu… laski zazwyczaj potrzebują w chuj czasu, aby zrobić się na bóstwo. – zmrużyłam oczy przyglądając mu się.
- Myślałam że zauważyłeś, że spotykasz się z dziewczyną, którą nie gustuje w kilku kilogramowej szpachli na twarzy a raczej w delikatnym makijażu. Wystarczy mi godzina aby się całkowicie przygotować wliczając w to prysznic, jeśli o to Ci chodzi. – przewróciłam oczami i obróciłam głowę wpatrując się w sufit.
- Racja, ty nie potrzebujesz tego typu rzeczy. Jesteś zawsze śliczna, nawet bez makijażu. – powiedział na co zachichotałam.
-Daj spokój Justin, teraz nie musisz mi się podlizywać.
- Nie podlizuje. – zaprzeczył gwałtownie.
- Nie, wcale.


Leżeliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż do momentu kiedy zegarek zaczął wskazywać godzinę 19:55. Wtedy wydostałam się z ramion chłopaka i wstałam dreptając do mojej garderoby. Wyjęłam czarną sukienkę z odkrytymi plecami, lekkim wycięciem powyżej piersi, kończącą się kilka centymetrów przed kolano. Do tego dobrałam czarne szpilki i wróciłam do pokoju, gdzie na łóżku w dalszym ciągu leżał chłopak. Z wybranymi rzeczami ruszyłam w stronę komody i otworzyłam pierwszą szufladę, starając się zakryć swoim ciałem jej zawartość. Schowałam wybrane rzeczy pod materiał sukienki i zamknęłam szufladę. Pochyliłam się aby odłożyć szpilki na podłogę, ponieważ na razie nie będą mi potrzebne. Podskoczyłam zaskoczona, upuszczając na ziemie trzymane w rękach rzeczy, kiedy otarłam się tyłkiem o coś stojącego za mną a to coś wydało z siebie stłumiony jęk. Obróciłam się zaskoczona napotykając łobuzersko uśmiechającego się chłopaka, z ręką na swoim kroczu i wzrokiem śledzącym każdą leżącą rzecz na podłodze. Zaczerwieniłam się zdając sobie sprawę co sekundę temu dotykało mojego tyłka.
- Kurwa, skarbie, chyba mi stanął.- jęknął i podniósł gwałtownie swoją głowę do góry, aby na mnie spojrzeć.
Pokonał dzielącą nas przestrzeń i popchnął mnie lekko w bok a następnie przyszpilił moje ciało do ściany znajdującej się za mną.
- Musisz mnie puścić, jeśli nie chcesz żebyśmy się spóźnili.- oznajmiłam z szybko bijącym sercem.
Mój wzrok zjechał lekko na jego spodnie oraz na spore wybrzuszenie znajdujące się w nich.
- Pieprzony Świat nie runie, kiedy się spóźnimy. – wymamrotał składając lekkie pocałunki na mojej szyi.
Przymknęłam oczy z przyjemności i westchnęłam cicho.
Przez moją głowę nagle zaczęło przewijać się mnóstwo myśli.
A co jeśli Justin zostawi mnie, ponieważ nie zaspokajam jego fizycznych potrzeb? Jestem pewna, że bez problemu mógłby sobie znaleźć dziewczynę, która by go całkowicie zaspokajała. No bo przecież nie zrobię nagle z niego całkowitego abstynenta, kiedy wiem, że przed związaniem ze mną był dość bardzo aktywny seksualnie.
- Tak kurewsko dobrze pachniesz.- mruknął, zwracając tym moją uwagę. Zaciągnął się moim zapachem a następnie zaczął całować moją szczękę, a swoje dłonie oparł na moich biodrach.
Uśmiechnęłam się lekko i zdałam sobie sprawę, że mój chłopak nie jest typem, który kiedykolwiek coś na mnie wymuszał. Jasne, zdarzają mu się jakieś dzikie napady na mnie, ale taka już natura faceta i jak każdy normalny mężczyzna ma swoje zachcianki.
Przecież nie stanie się nic, jeśli spróbujemy czegoś nowego a tym bardziej, że Justin cały czas czeka aż będę gotowa na jakiś głębszy krok do przodu.
Pieprzyć to! Raz się żyje!
Odepchnęłam Szatyna od siebie na co wydał z siebie niezadowolony jęk, ale nie spróbował przybliżyć się ponownie, ponieważ odczytał mój ruch jako niechęć do jego dalszych działań. Uśmiechnęłam się lekko, ponieważ to jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że może naprawdę powinnam zrobić to o czym właśnie myślę.
Przygryzłam wargę i zrobiłam jeden mały krok do przodu a następnie uklęknęłam przed nim.
- Co ty robi… kurwa. – przeklną kiedy moja dłoń zetknęła się z jego kroczem.
Przełknęłam ślinę i przymknęłam na sekundę oczy zastanawiając się nad moim następnym ruchem.
Nigdy przedtem nie robiłam czegoś takiego, dlatego nie mam pojęcia co mam robić. Postanowiłam improwizować i miałam nadzieję, że nie popełnię żadnej gafy.
Podciągnęłam do góry bluzę oraz koszulkę chłopaka a drugą dłonią odpięłam pasek przy jego spodniach.
- Kathe kochanie, nie musisz niczego robić. Poradzę sobie sam, wystarczy, że dasz mi kilka minut w łazience. Nie chce do niczego Cię zmuszać.- cofnął się do tyłu uciekając swoim ciałem przed moimi rękoma.
- Chce to zrobić.- kiwnęłam głową na potwierdzenie moich słów. – Nie zmuszasz mnie do niczego, chce zrobić coś z własnej inicjatywy, abyś się odprężył na kilka minut.
Bieber ukucnął przede mną i pocałował mnie mocno w usta a następnie w czoło.
- Jesteś przekonana, że chcesz to zrobić?
-Tak.- uśmiechnęłam się lekko, tak abym wyglądała na pewniejszą swoich słów.
- Okay.
- Wiesz umm… będziesz musiał mi trochę pomóc, bo…ja…robię to pierwszy raz.- wyjąkałam i spłonęłam czerwienią na policzkach.
- W porządku, skarbie. Dla mnie to nie problem, bo byłbym szczerze mówiąc kurewsko wkurwiony na myśl, że obciągałaś kiedyś jakiemuś frajerowi, tymi swoimi cudownymi usteczkami. Chce być twoim pierwszym… we wszystkim, jeśli tylko mi na to pozwolisz.- kolejny raz pocałował moje usta i podniósł się na równe nogi, stając przede mną.
Odpięłam jego spodnie i zsunęłam je na podłogę. Moja twarz znajdowała się centralnie na wprost jego krocza.
Okay… dam radę.
Chwyciłam gumkę czarnych bokserek od Calvina Kleina i ściągnęłam je na dół, tak jak spodnie.
Moje policzki zaczęły gwałtownie płonąć a usta lekko się rozszerzyły.
Cóż…to trochę niekomfortowe i fakt że nigdy wcześniej nie widziałam na żywo przyrodzenia dorosłego mężczyzny mógł mieć z tym dość sporo wspólnego.
Może i byłam z zerowym doświadczeniem, ale domyślam się, że nie każdy facet jest obdarzony…takim sprzętem.
Chwyciłam moją małą rączką jego penisa i zaczęłam poruszać nią w górę i w dół. Z ust chłopaka wydobyło się syknięcie, więc spojrzałam na niego, aby zobaczyć iż chłopak stoi z otwartymi ustami wpatrując się we mnie. Nachyliłam się do przodu i oplątałam wargami jego przyjaciela, ssąc jego główkę.
- Ja pierdole. – warknął chłopak i przymknął na chwilę swoje oczy.
Zaczęłam poruszać głową w górę i w dół, starając się obserwować swoje ruchy aby nie popełnić jakiegoś błędu.
Przyśpieszyłam jeszcze bardziej wykonywaną czynność, czując jak jego przyrodzenie uderza w tył mojego gardła.  Nie możliwe było aby jego całkowity wymiar zmieścił się w mojej buzi, ale za każdym razem kiedy starałam się wziąć jak najwięcej w odpowiedzi słyszałam jego jęki, które starał się stłumić, przygryzając swoją dolną wargę.
- Chce cię, kurwa, widzieć. Patrz, mhm…na mnie.- tak jak szatyn prosił, podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego ciemne tęczówki.
Ręka Justin’a wplotła się w moje włosy i lekko za nie pociągnęła.
Zassałam jego przyjaciela na co chłopak cicho warknął.
Po kilku minutach, poczułam słoną ciecz w moim gardle i z lekkim grymasem połknęłam ją.
Odsunęłam się od Bieber’a i wytarłam usta wierzchem ręki.
Justin podciągnął swoje bokserki oraz spodnie do góry i podniósł mnie za ramiona do góry. Nie zdążyłam się odezwać ponieważ usta chłopaka mocno wpiły się w moje.
Jęknęłam zaskoczona, ale oddałam pocałunek. Odsunęłam się jako pierwsza ponieważ moje płuca, zaczęły mnie palić z powodu braku powietrza.
Bieber oparł swoje czoło o moje i westchnął cicho.
- Cholera, dziewczyno to było niesamowite. Aż nie mogę uwierzyć, że robiłaś to po raz pierwszy. I cholera, czy ty masz w ogóle odruch wymiotny?
Zaczerwieniłam się lekko.
- Nie mam. – odpowiedziałam wpatrując się w błyszczące oczy chłopaka.
Cóż… niedużo potrzeba, aby uszczęśliwić faceta.
- Jezuu… uh, to było najlepsze obciąganie w moim życiu. No dobrze Shawty, leć się szykować.- klepnął mnie w tyłek i obserwował jak zbieram z podłogi upuszczone wcześniej rzeczy i uciekam w stronę łazienki, po chwili zamykając się w jej wnętrzu.
Wzięłam szybki prysznic, założyłam czarną koronkową bieliznę oraz czarne pończochy.
Zrobiłam lekki makijaż, składający się z podkładu, tuszu do rzęs, eylaynera i błyszczyka. Założyłam sukienkę i wyszłam z łazienki.
Justin podniósł głowę z nad swojego telefonu, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i uśmiechnął się szeroko na mój widok. Zeskanował mnie od dołu do góry i zeskoczył z łóżka, idąc w moim kierunku.
- Wyglądasz gorąco, kochanie. – wyszczerzył się i obszedł mnie dookoła.
Oczywiście nie zabrakło uderzenia w pośladek na co wywróciłam oczami. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej: 21:15.
- To co, jedziemy? Chłopcy już pewnie czekają.- ominęłam go i założyłam na stopy szpilki. Obcas nie był jakoś specjalnie wysoki, no bo po co miałam zakładać 12 centymetrowe szpilki? Żeby potknąć się o jakiś schodek i złamać kark? Nie, dzięki.
-Widzimy się na dole.- Justin podszedł do drzwi balkonowych i puścił mi oczko kiedy przez nie przechodził. Zamknęłam za nim drzwi, wyjęłam jeszcze z garderoby czarny płaszcz i zarzuciłam go na swoje ramiona, ponieważ noc była chłodna i nie chcę aby rodzice dopytywali gdzie idę tak odstrojona. Zabrałam telefon z szafki nocnej oraz kluczę od drzwi frontowych, które również się tam znajdowały i wyszłam z pokoju.
Na korytarzu postanowiłam jednak zdjąć szpilki, aby nie przyciągnąć uwagi rodziców, kiedy będę schodzić po schodach na dół.
Na całe szczęście niezauważona dotarła na niższe piętro,w przedpokoju zostawiłam szpilki i weszłam do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice.
- Wychodzę.- oznajmiłam i jak na zawołanie, obie głowy obróciły się w moją stronę.
- Gdzie? Przecież jest już późno, a jutro masz szkołę.- odezwał się jako pierwszy tata.
- Spokojnie, wrócę koło północy. Nie musicie się martwić, nie śluźnie się na zajęcia.
- Więc gdzie się wybierasz?- zapytała mama
- Do Emilly.- odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
- W porządku, ale nie wracaj późno.
- Jasne.- kiwnęłam głową i z cichym westchnieniem, wyszłam z domu uprzednio zakładając buty.
Ruszyłam w kierunku miejsca gdzie zazwyczaj Justin parkował swój samochód i też tam go znalazłam.
Wsiadłam na miejsce pasażera i zapięłam pas bezpieczeństwa.
- Jakieś problemy?- zapytał odpalając silnik.
- Nie.- pokręciłam głową, zaprzeczając.
Bieber wyjechał na ulicę, dociskając pedał gazu, trochę bardziej niż powinien.


O 21:32 zaparkowaliśmy, a raczej Justin zaparkował samochód na jednym z kilku miejsc parkingowych i wyłączył silnik.
- Wiesz, że nie uwolnisz się tutaj ode mnie nawet na krok?- zapytał nagle szatyn.
- Co? Do toalety też ze mną pójdziesz?- zmarszczyłam brwi.
- Jeśli trzeba będzie. Jesteś tutaj ze mną, a ja nie pozwolę aby ktoś znowu ukradł mi Cię z przed nosa. – oznajmił ostrzejszym głosem.
- W porządku.- kiwnęłam głową, zgadzając się. Nie chciałam kłócić się z nim na ten temat, ponieważ dobrze wiem jak wtedy walczył aby mnie odnaleźć. A poza tym nie chcę powtórki z rozrywki, wiec naprawdę będę czuła się lepiej, kiedy Justin będzie cały czas obok mnie.
- Idziemy, bo tamci już pewnie zwariowali, czekając na nas.- wysiadł z samochodu zabierając ze sobą klucze od auta.
Również opuściłam pojazd i podeszłam do chłopaka, stojącego przed maską samochodu. Bieber objął mnie ramieniem i zamknął samochód, przyciskiem znajdującym się na pilocie.
- Mógłbyś to dla mnie przechować?- wysunęłam w jego stronę dłoń z telefonem i kluczami.
- Nie ma sprawy.- odebrał ode mnie wcześniej wspomniane rzeczy i schował je do jednej ze swoich kieszeni.

Cała piątka stała przed salą, paląc papierosy. Po ich minach, było widać że są zdenerwowani i to zapewne z naszego powodu.
- No nareszcie. Kurwa, stary, ile można na was czekać?- zapytał zirytowany Luke, który jako pierwszy nas zauważył.
- Sorry, coś mnie zatrzymało.- zaśmiał się cicho a ja spłonęłam rumieńcem. Spuściłam głowę na dół, wpatrując się w moje buty.
- Dobra nie wnikam, w wasze sprawy seksualne. Wchodzimy do środka, czy będziemy tutaj tak stać jak te cipy z ulicy, czekające na klienta?- pokręciłam głową z uśmiechem, na słowa Chrisa.
- Wchodzimy.


Bez problemu dostaliśmy się do środka i od razu skierowaliśmy się na piętro klubu, aby zająć jakieś wolne fotele. Po odnalezieniu odpowiedniego miejsca, usiedliśmy wpatrując się w tańczących ludzi na dole. Chaz poszedł do baru, aby coś zamówić i wrócił po 10 minutach z tacą wypełnioną 12 kieliszkami oraz colą z wódką, którą chciałam.
- No to co panowie i Kathe, pijemy za dobry początek imprezy.- stwierdził Max i sięgnął jako pierwszy po kieliszek a cała reszta powtórzyła jego ruch i wszyscy zgodnie opróżnili kieliszki. Ja delektowałam się swoją colą z dodatkiem specjalnym i jak na razie niemiałam ochoty pić nic mocniejszego.
Posiedzieliśmy chwilę żartując, aż w końcu każdy z panów po opróżnieniu kolejnej kolejki wyruszyli na „polowanie” jak to określili, oprócz Justin’a oczywiście. W ich ślady poszedł również Ryan, co mnie lekko zdziwiło, ponieważ myślałam że kręci coś z moją najlepszą przyjaciółką - Emilly.
Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam Justin’a na parkiet. Chłopak nie zaprzeczył, więc wybrałam dla nas jakieś miejsce na parkiecie, gdzie mieliśmy trochę miejsca i zaczęliśmy tańczyć.
Justin wtulał się w moje plecy a twarz w moją szyję, obejmując mnie dookoła swoimi wytatuowanymi ramionami. Poruszaliśmy się w rytm piosenki Chrisa Browna „Zero” i w porównaniu do innych znajdujących się tutaj par, nasz taniec był normalny. Poruszaliśmy biodrami i staraliśmy się nie ocierać się o siebie, no przynajmniej Ja.
Piosenka zwolniła i zmieniła się na inną a wraz z nią przemówił DJ.
- Teraz coś wolnego, aby każdy mógł trochę odpocząć.
Uśmiechnęłam się na pierwsze słowa piosenki Rachel Platten „Stand By You”.
Obróciłam się przodem do Justin’a i zarzuciłam mu ręce na szyję. Wtuliłam twarz w jego szyję i zaczęłam śpiewać słowa piosenki.
Chłopak ścisnął mnie mocniej swoimi ramionami, przez co byłam przyciśnięta do jego klatki piersiowej. Bujaliśmy się powoli, a ja starałam się aby słyszał każde wyśpiewane przeze mnie słowo.
- I’m Gonna Stand By You.- zakończyłam piosenkę ostatnimi jej słowami i odsunęłam się lekko od chłopaka, aby spojrzeć na jego twarz.
Nabrałam powietrza do płuc, kiedy jego duże karmelowe oczy złapały kontakt z moimi.
- Ja…- chciał coś powiedzieć, ale nagle przy naszym boku znaleźli się Chris z Max’em.
- Chodźcie się napić! Wódka nie może czekać!- krzyknął Max i wydawało mi się, że musiał wypić już trochę więcej niż dwa kieliszki wódki.
- W porządku, już idziemy!- odkrzyknęłam, aby mnie usłyszeli.
Chłopcy obrócili się na pięcie i zniknęli w tłumie tańczących ludzi.
- Jesteś idealna.- Justin wymruczał mi do ucha i złapał za dłoń ciągnąc za sobą.
Na górze wszyscy już na nas czekali z jeszcze bardziej wypełnioną alkoholem tacą.
Zajęłam swoje wcześniejsze miejsce i spojrzałam na Justin’a który stanął obok mnie.
-Zaraz wracam, muszę się odlać.- przewróciłam oczami na jego wypowiedź, ale pokiwałam głową. – Pilnujcie jej.- zwrócił się do chłopców i zniknął mi z przed oczu.
- Więc… Kathe.- zaczął Chaz. – Jak układa się mojej ulubionej parze?- zapytał uśmiechając się ciepło.
- Jest w porządku. – odwzajemniłam jego uśmiech.
- To świetnie, serio cieszę się, ponieważ Bieber w końcu zmądrzał i wydoroślał. Dobrze, że trafił na Ciebie, ponieważ on naprawdę Cię potrzebuje, jesteś dla niego bardzo ważna. Być może nie okazuje Ci tego, ale uwierz tak właśnie jest. Znamy go kilka dobrych lat i wiemy że temu dzieciakowi zależy na tobie jak nikomu innemu.- uśmiechnęłam się
- Tak, wiem. Dla mnie też jest ważny.
- No dobra, nie mówmy o związkach, bo zaczynam robić się smutny. Napijmy się!- krzyknął lekko już podpity Max.
Zaśmiałam się i nie chcąc im przeszkadzać, podeszłam do szklanej barierki, obserwując z góry tańczących ludzi. Wyszukałam wzrokiem wejście do toalety i wpatrywałam się tam, czekając aż mój chłopak opuści tamto pomieszczenie. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, kiedy zauważyłam go idącego wyluzowanego z powrotem w naszą stronę, ale zmarszczyłam brwi kiedy nagle przy jego boku pojawiła się jakaś blond dziewczyna.
Zmrużyłam oczy, starając się zobaczyć więcej, ale niestety to nic nie dało.
Justin ominął ją, ale ta dogoniła go i stanęła przed nim, przez co zmuszona byłam oglądać jej tyłek i plecy. Justin zaplótł ramiona na klatce piersiowej mówiąc coś.
Dziewczyna zaczęła przestępować z nogi na nogę, aż w końcu oparła lewą dłoń na swoim biodrze a prawą dłonią zakręciła na palcu kosmyk włosów.
Czy ona do cholery z nim flirtuje?!
Justin przechylił głowę na lewą stronę i oblizał górną wargę a następnie zmrużył swoje oczy i powiedział coś do dziewczyny na co ta lekko przybliżyła się w jego stronę i oparła dłoń na jego klatce piersiowej.
Obserwowałam wszystko z góry, mając ochotę wyskoczyć przez te barierki, nie przejmując się wysokością i podbiec do dziewczyny wyrywając jej te blond kłaki.
Szatyn cofnął się do tyłu przez dotyk dziewczyny, ale ta uparta zdzira i tak się do niego przybliżyła. Jej kolejny krok zdziwił mnie na tyle, że otworzyłam usta ze zdziwienia a następnie zmrużyłam oczy.
Czy ta suka właśnie go pocałowała?!


____________________________

Mogę wam obiecać, że to jeden z dwóch nudnych rozdziałów, a potem akcja lekko się rozkręci. :D Mam nadzieję, że przeżyje ten miesiąc! :D Buźka! :*