niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 44: Nie chcemy kłopotów.

ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY +18, CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ! 


Kathe POV’

Wyglądało na to, że w domu wszyscy już śpią, więc bez większego kłopotu, otworzyłam drzwi frontowe kluczami, które zabrałam ze sobą i na palcach dostałam się do swojego pokoju. Justin użył drogi przez balkon, nie chcąc sprawiać mi większych kłopotów, w razie gdyby któryś z rodziców obudził się. Zamknęłam drzwi na klucz i zapaliłam światło obracając się twarzą w stronę łóżka, po to aby zobaczyć siedzącego na nim chłopaka.
-Będzie Ci przeszkadzać, jeśli zostanę na noc? –zapytał bawiąc się kluczykami od samochodu, który zaparkował kawałek dalej, aby nie wzbudzać podejrzeń moich rodziców, dziś rano.
-Nie, możesz zostać.-wzruszyłam ramionami, a następnie ruszyłam w kierunku garderoby, aby zabrać stamtąd jakąś piżamę.
Zdjęłam kurtkę oraz buty odkładając je na stałe miejsca.
Nie miałam zamiaru odpuścić mu wyjaśnień, które z całą pewnością chciałam usłyszeć. Justin nie należał do głupich chłopaków, więc wiedziałam że prawdopodobnie sam o tym wie.
-Wezmę szybki prysznic i pogadamy.-oznajmiłam kiedy wyszłam z garderoby. Zabrałam z komody bieliznę, chowając ją przed wzrokiem chłopaka, pośród szarych spodenek oraz białej koszulki.
Po drodze odłożyłam na szafkę nocną telefon oraz klucze, które cały czas znajdowały się w jednej z moich rąk a następnie weszłam do łazienki, zamykając się w niej.
Odłożyłam piżamę na kosz, odkręciłam wodę w kabinie i zdjęłam z siebie ubrania. Wzięłam szybki prysznic, tak jak obiecałam chłopakowi, wytarłam ciało w biały puchaty ręcznik i ubrałam się. Zmyłam rozmazany makijaż i wróciłam do pokoju.
Justin leżał na łóżku, przeglądając coś w swoim telefonie. Usiadłam obok niego, więc chłopak zablokował telefon i schował go do kieszeni jeansów.
-Dlaczego to robisz?- wpatrywałam się w jego twarz, czekając na odpowiedz.
Bieber westchnął i przysunął się bliżej mnie, kładąc dłonie na moich odkrytych kolanach.
-To naprawdę nie jest nic strasznego, oczywiście zdarzają się wpadki, takie jak dzisiaj, ale za każdym razem udaje nam się uciec, wiec to nie jest problem. Ty postrzegasz to nieco inaczej, ponieważ  rodzice od zawsze wpajali do twojej ślicznej główki, że jest to coś złego, coś co może spowodować kłopoty, bo łamie się prawo. Jasne, zgadzam się to nie jest coś w 100 % bezpiecznego i legalnego ale ja lubię wyzwania, lubię czuć ten dreszczyk, a branie udziału w wyścigach gwarantuje mi to. To cholernie dobre uczucie, docisnął pedał gazu do podłogi i przez kilka minut, zapomnieć o całym otaczającym cię świecie, o problemach, które towarzyszą Ci każdego dnia. Nie zamierzam Cię do tego namawiać, broń Boże. Oszalał bym widząc Cię za kierownicą auta, pędzącego kilka setek km/h. Możesz myśleć, że jestem pierdolonym idiotą, robiąc to, a nie pozwalając spróbować tobie, ale ty masz rodzinę, przyjaciół, wspaniałą przyszłość przed sobą oraz mnie, pierdolniętego bandytę, który szybciej rzuciłby się pod koła pędzącego auta, niż sam pchał cię w kłopoty. –oblizał usta, a jego kciuk lewej ręki zaczął gładzić moje prawe kolano.
-Ty też masz przyjaciół i przyszłość przed sobą i mnie, martwiącą się za każdym razem kiedy robisz coś nielegalnego, ale mimo wszystko nie mogę Cię powstrzymać. Masz pojęcie jakie to cholerne dziwne uczucie, wiedzieć że w każdej chwili mogę otrzymać telefon z informacją, że coś się stało, że zrobiłeś coś, co spowodowało że nigdy więcej Cię nie zobaczę? –zagryzłam wargę, wzdychając i starając się zatrzymać łzy cisnące się do moich oczu.
-Kochanie, jasne mam chłopaków, mam Ciebie ale moja przyszłość jest już raczej oczywista. Biorąc pod uwagę to czym się zajmuje, będę gnił w tym gównie do końca życia, a ty decydując się na związek ze mną również pakujesz się w tarapaty, ale ty masz jeszcze szanse. Wystarczy że powiesz kilka prostych słów i wydostaniesz się z tego wszystkiego, wydostaniesz się ode mnie, znów będziesz wolna. Będziesz mogła cieszyć się swoją młodością, bawić się a nie myśleć czy nikt znowu nie sprawi czy krzywdy. Będziesz mogła iść do przodu, nie oglądając się za siebie.
Rzuciłam się na niego, wywracając nas oboje na łóżko. Usiadłam okrakiem na jego brzuchu i przybliżyłam swoją twarz do niego.
-Jeśli myślisz, że twoje słowa zmienią moje zdanie i postanowię z tobą zerwać, jesteś w okropnym będzie, ponieważ nigdzie się nie wybieram. Wiesz…ludzie mają wrodzony talent do wybierania tego, co dla nich najgorsze, a ja nie mogę pozwolić na to, aby było tak również w twoim przypadku. Żyjesz dla swojej przyszłości i tylko ty możesz ją zmienić, jeśli poddasz się teraz, nigdy nie będziesz szczęśliwy, a ja chce tylko tego. Chce żebyś wiedział, że masz przy sobie kogoś kto zawsze się o Ciebie martwi i troszczy, kogoś kto będzie wpadał w szał za każdym razem kiedy będziesz robił coś złego i uspakajał się dopiero kiedy będzie wiedział że jesteś cały i zdrowy. Tym kimś chce być Ja, chce abyś był szczęśliwy i nie pozwolę, abyś mnie od siebie odsuwał, rozumiesz?- otarłam lewą ręką pierwszą łzę płynącą po moim policzku i wtuliłam twarz w szyję Justina, wdychając jego niesamowity zapach.
Bieber objął dłońmi moją talie i pociągnął mnie na dół, tak że leżałam całkowicie na jego torsie.
-Nie mam pojęcia, co zrobiłem dobrego, że ktoś postanowił postawić Cię na mojej drodze.-wyszeptał w moje włosy, wzmacniając uścisk na mojej tali.
-Może ten ktoś, po prostu wiedział, że w twoim życiu było wystarczająco dużo zła i pora abyś dostał swoje szczęście, i oto jestem ja.-podniosłam głowę i uśmiechnęłam się lekko.
-Chcesz mi powiedzieć, że jesteś moim aniołkiem?- zapytał uśmiechając się.
Kiwnęłam głowa, całując jego brodę.
Justin zrzucił mnie ze swojego ciało i sekundę później znalazł się nade mną.
- Myślę, że nasza teoria jest błędna, ponieważ bliżej Ci do diablicy.-oblizał wargi, a następnie rozszerzył moje nogi, klękając pomiędzy nimi.
Zdecydowanie porzuciliśmy smutne tematy a teraz pora na te o wiele weselsze.
- Niby dlaczego?- uniosłam brwi, patrząc na niego.
- Anioł, nie mógłby mieć takiego ciała.-zachichotał podpierając się na swoich rękach, znajdujących się po obu stronach mojej głowy.
-To znaczy, jakiego?
-Gorącego, seksownego.-mruknął do mojego ucha a następnie przycisnął swoje biodra do mojego krocza.
Z mojego gardła mimowolnie wydostał się jęk.
-Cicho księżniczko, chyba nie chcesz obudzić swoich rodziców, racja?- pocałował moją szyje, a następnie wykonał kolejny ruch bioder. Wbiłam zęby w dolną wargę, tłumiąc mój jęk.
-Chcesz czegoś spróbować, kochanie?- zapytał podnosząc do góry głowę i patrząc w moje oczy.
-Justin… ja jeszcze nie…
-Spokojnie, nie mam zamiaru uprawiać z tobą seksu… Jeszcze nie. Ufasz mi? -przerwał mi zanim zdążyłam dokończyć zdanie.
Pokiwałam lekko głową, ale chłopak zmarszczył brwi, pokazując mi tym, że chce usłyszeć moją odpowiedz.
-Tak, ufam Ci Justin.
-Wspaniale.-mruknął okiem i podniósł się na chwile, aby rozpiąć swoje spodnie i zsunąć je do kolan. Zaczerwieniłam się kiedy zobaczyłam wyrażane wybrzuszenie w jego bokserkach, więc wróciłam wzrokiem do jego twarzy.
-Aww…kochanie, rumienisz się.
-Zamknij się. -burknęłam jeszcze bardziej się czerwieniąc.
Justin zaśmiał się i chwycił moje dłonie kładąc je po obu stronach mojej głowy, a następnie pochylił się splatając ze sobą nasze palce.
-Staraj się nie jęczeć zbyt głośno, kochanie. Nie chcemy mieć kłopotów.-ugryzł płatek mojego ucha i po raz kolejny dzisiejszego wieczoru przycisnął swoje biodra do moich.
Zacisnęłam wargi, hamując swój jęk.
Justin zaczął ocierać się wolno o moje krocze, powodując dziwne ale przyjemne uczucie w dole brzucha.
-Jesteś tak cholernie seksowna.-westchnął do mojego ucha, przyśpieszając ruchy swoich bioder.
Nie mogłam nic poradzić, ale kilka jęków wydostało się z pomiędzy moich warg.
Justin przez cały czas koncentrował się na moich oczach, nawet na sekundę nie odwracając od nich swojego wzroku, dlatego kiedy zamknęłam na sekundę oczy z powodu odczuwalnej przyjemności, od razu kazał mi je otworzyć.
-Chce widzieć każdy centymetr twoje twarzy, kiedy będziesz dochodzić, skarbie.- wyszeptał w moje usta a następnie złączył nasze wargi na kilka sekund.
Zwiększył jeszcze bardziej tępo swoich bioder, dociskając się bardziej do mojego krocza.
Uczucie w dole brzucha było coraz silniejsze, a ja miałam wrażenie jakbym w każdej sekundzie miała wybuchnąć.
Westchnięcia oraz jęki coraz częściej opuszczały moje gardło, więc Justin uciszył mnie, całując mnie mocno.
Odsunął się po jakieś minucie nawet na sekundę nie zwalniając.
-Czujesz to kochanie? To jest takie dobre.-westchnął w moje usta.
Mogłam zauważyć małe kropelki potu na jego czole i byłam pewna że nie dużo brakuje abym przeżyła pierwszy w moim życiu orgazm.
-Dojdź dla mnie, shawty. No dalej…-mruknął, jeszcze mocniej dociskając swój twardy penis do mojego krocza i to wystarczyło abym wybuchła. Przyjemne ciepło rozlało się w dole mojego brzucha. Jęknęłam przeciągle, odchylając lekko głowę do tyłu.
Justin poruszył się jeszcze kilka razy a następnie zamarł jęcząc pod nosem kilka przekleństw.
-Kurwa, kochanie to było kurewsko dobre.- puścił moje dłonie i stoczył się z mojego ciała, a następnie zaczął całować moją szyje.- Podobało Ci się?- zapytał odsuwając się i spoglądając na moją twarz.
-To było… cudowne.- westchnęłam odwracając głowę w jego stronę.
Justin wyszczerzył się i cmoknął mnie w usta.
-Pójdę do łazienki, uporządkować się…wiesz.-mruknął okiem i wstał, znikając za białymi drzwiami.
Zdecydowanie nie żałowałam, tego co się stało a nawet w pewnym stopniu cieszyłam się, że mogłam sprawić przyjemność Justinowi, chociaż w taki sposób.
Wiedziałam przecież, że przed związkiem ze mną, był dość aktywny seksualnie, a wiążąc się ze mną tak jakby… odebrałam mu to.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek znajdujący się na mojej szafce nocnej.
Dochodziła godzina pierwsza w nocy i nie byłam pewna czy będę w stanie podnieść swój tyłek na jutrzejsze zajęcia.
Drzwi od łazienki otworzyły się a w nich stanął szatyn. Uśmiechnął się a następnie zdjął bluzę którą miał na sobie a następnie koszulkę.
Mój wzrok padł na jego wysportowany brzuch, gdzie widniał wyraźny 8-pak.
Pokręciłam głową i podniosłam się z łóżka, również zamierzając skorzystać z łazienki.
Doprowadziłam się do porządku i wróciłam do pokoju gdzie w łóżku pod kołdrą, leżał już chłopak. Jego prawie ramie spoczywało pod głową a chłopak wpatrywał się w sufit, póki nie weszłam do pokoju.
Zgasiłam światło i uważając aby nie wpaść na nic po drodze, zajęłam lewą stronę łóżka.
Przysunęłam się do Justina i oparłam głowę o jego obojczyk. Chłopak objął mnie lewą ręką w tali i cmoknął moje czoło.
-Kathe…-zaczął
-hmmm?
- Przyjdziesz na kolejny wyścig?
Zmarszczyłam brwi i podniosłam do góry głowę, mimo że nie widziałam dokładnie jego twarzy, tylko kontury, oświetlane przez światło księżyca.
-Po co?- zapytałam kładąc swoją dłoń na jego nagim brzuchu.
-Chciałbym żebyś tam była, żebyś mogła zobaczyć jak to wszystko wygląda i oczywiście żebym mógł usłyszeć twój krzyk, kiedy będziesz mnie dopingować.
Westchnęłam zastanawiając się nad tym chwilę.
-Dobrze, jeśli chcesz, przyjdę.
-Super. A teraz, dobranoc diablico.-zaśmiał się
-Dobranoc.-odpowiedziałam i ponownie się w niego wtuliłam.



6 komentarzy:

  1. Oooo super!❤❤ chce wiecej talis slodkich i goracych +18 rozdzialow 😃❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz świetne FF�� ale mam kilka uwag, to nie hejt tylko moja opinia. Wiec tak świetną tematyka, dużo sie dzieje to dobrze, ale jednym jedynym minusem jest to ze każdy rozdział jest krotki ty jeden dzień opisujesz 2 czy 3 rozdziałach, to minusuje, mam nadzieje ze cie nie uraxilam i rozdział świetny czekam na next��

    OdpowiedzUsuń
  3. Super�� czekam z niecierpliwieniem na następny ❤

    OdpowiedzUsuń