Kathe POV’
Justin’owi nie
śpieszyło się do szkoły, więc został jeszcze przy swoim samochodzie aby zapalić
papierosa, natomiast ja jak najszybciej popędziłam na zajęcia. Wbiegłam do
szkoły, szybkim krokiem podążając na drugie piętro do klasy Pani Lanter.
Zapukałam i
przeprosiłam, tłumacząc się zaspaniem. Nauczycielka na moje szczęście nie
postanowiła zastosować żadnej kary, ponieważ było to moje pierwsze spóźnienie.
Zajęłam swoje miejsce obok Emilly i wypakowałam książkę od języka
Hiszpańskiego.
Zajęcia z Panią
Lanter były moją drugą lekcją co oznaczało, że nie pojawiłam się na pierwszej
lekcji, jaką była Fizyka.
Byłam ciekawa czy
Justin zrezygnuje z dzisiejszego dnia edukacji i postanowi wrócić do domu, czy
też poświęci się i zostanie.
Pokręciłam głową starając
się nie myśleć o chłopaku. Westchnęłam a następnie przeniosłam swoje spojrzenie
na nauczycielkę, starając się udawać że naprawdę jej słucham.
Piątkowe zajęcia jak
zwykle niesamowicie się dłużyły, więc już po piątej lekcji wszyscy wyglądali
jakby spędzili tutaj conajmniej kilkanaście dobrych godzin.
Razem z Emilly
skierowałyśmy się do stołówki, ponieważ była już pora lunchu. Po zejściu na
pierwsze piętro można było usłyszeć przeróżne krzyki, dobiegające z końca
korytarza. Popatrzyłam na przyjaciółkę pytającym wzrokiem, na co ta wzruszyła
ramionami.
-Chodź, zobaczymy co
się dzieje.- pociągnęła mnie za ramię w kierunku hałasu.
Po pokonaniu zakrętu
zobaczyliśmy tłum uczniów, dopingujących jak się domyślam bójce.
W takich momentach
zastanawiałam się, gdzie do cholery podziewają się nauczyciele. Nie dziwiłam
się że kamery nie wychwytają bójki, ponieważ miejsce zostało wybrane tak, że
żadna kamera nie docierała do tego zakątka i chyba było to jedyne takie miejsce
w całej szkole.
Podeszłyśmy bliżej i
przepchałyśmy się przez tłum, aby zobaczyć więcej.
Otworzyłam usta i
zamrugałam powiekami zauważając dobrze znaną mi sylwetkę okładającą pięściami
jakiegoś chłopaka. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Ryana, ale nigdzie go nie
zauważyłam. Przełknęłam ślinę i sama postanowiłam coś z tym zrobić zanim ktoś
zauważy co się dzieje. Odepchnęłam lekko chłopaka stojącego obok mnie, abym
mogła przejść i dostać się do Justina.
Stanęłam obok Biebera
i pociągnęłam go za ramię starając się odciągnąć go od lezącego pod nim chłopaka.
-Justin uspokój się.
Proszę Cię przestań, zrobisz mu krzywdę.- całą swoją siłą pociągnęłam za
koszulkę chłopaka, ale mimo wszystko Justin nawet nie drgnął.
-Bieber do cholery!
Przestań, zanim ktoś tu przyjdzie i będziesz miał kłopoty!- krzyknęłam starając
się przekrzyczeć wrzeszczący tłum.
Zdawałam sobie
sprawę, że za pewnie wyglądało to dość dziwnie, zwłaszcza kiedy nikt z tej
szkoły nie wiedział iż ja i Bieber, jesteśmy w związku.
Justin uderzył
ostatni raz w twarz chłopaka, a następnie wstał ocierając z krwi rozciętą
wargę. Spojrzał wściekłym wzrokiem na chłopaka a następnie obrócił się w moją
stronę.
-Przestań do cholery
się wtrącać! Czy ty nie możesz dać mi pieprzonych pięciu minut spokoju?!
–krzyknął
Nastała kompletna
cisza, cała uwaga z zakrwawionego chłopaka przeniosła się na nas. Przełknęłam
pojawiającą się kule w gardle i popatrzyłam na Justina, marszcząc brwi a
następnie mrugając aby powstrzymać napływające do oczu łzy.
Popatrzyłam na swoje
buty, starając się uspokoić. Nie mogę płakać, nie mogę do cholery!
Obróciłam się na
pięcie i przepychając przez tłum gapiów szybkim krokiem skierowałam się do
toalety. Zamknęłam się w kabinie i usiadłam na zamkniętym sedesie, pozwalając
wypłynąć łzą.
Zacisnęłam na sekundę
oczy kiedy drzwi od toalety otworzyły się. Do środka weszło kilka dziewczyn co
mogłam stwierdzić po roześmianych damskich głosach.
-To było takie
żałosne. -westchnęła jedna z nich, a ja mimowolnie zaczęłam przysłuchiwać się
rozmówię, mając dziwne wrażenie że rozmowa tyczy się mnie.
-Od zawsze wiedziałam
że ten chłopak ma niesamowite powodzenie, no ale co się dziwić jest
niesamowicie seksowny, ale to już przesada. Ta dziewczyna musi mieć jakąś obsesje.-
oznajmiła następna swoim wysokim głosem.
Starałam się
dopasować głosy do twarzy, ale niestety nie udało mi się.
-Słyszałyście jak
krzyknął. Musiał być naprawdę zdenerwowany jej osobą. Z resztą czy ta
dziewczyna jest mądra? Wygląda na biedną, i naprawdę nie dziwiłabym się jeśli
nie miałaby lustra w domu. Jej ciało, twarz i styl to jakaś porażka. Przecież
to oczywiste, taki chłopak jak Justin nigdy nie spojrzy na taką dziewczynę jak
ona. Najwidoczniej jest tak bardzo zawzięta, że go prześladuje, aż dziwne że
niestała jej się jeszcze krzywda, patrząc na to z kim zadziera. Przecież nikt
nie tęskniłby za jej żałosną osobą.- Zaśmiały się swoimi piskliwymi śmiechami i
wyszły z toalety, zatrzaskując za sobą drzwi.
Wbiłam paznokcie w
moje uda, nie starając się powstrzymać wypływających łez.
Popatrzyłam na swoje
ubranie i skrzywiłam się. Co jeśli te dziewczyny miały racje? Istnieją o wiele
piękniejsze dziewczyny ode mnie, a ja niestety nie należę do żadnej grupy
modelek. Nie zdziwiłabym się jeśli po prostu znudziłabym mu się przez bycie
przeciętną.
Ktoś ponownie wszedł
do toalety, a następnie zaczął otwierać wszystkie kabiny po kolej, aż dotarł to
tej, w której znajdowałam się ja.
Usłyszałam ciche
pukanie, więc zacisnęłam wargi starając się uspokoić swój szloch.
-Kathe, kochanie
wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę drzwi.- Emilly ponownie zapukała.
Odkluczyłam zamek i
rzuciłam się na dziewczynę, mocno się do niej przytulając.
-Shhh… nie płacz.
Chodź, zerwiemy się i pojedziemy do domu, dobrze?- zapytała, pocierając lekko
moje plecy w kojącym geście.
-Ja…chcia-chciałam
do-dobrze, ma-martiłam się, nie-nie chciałam, że-żeby miał kło-kłopty.
Je-jestem ża-żałosna. One…mia-miały rację.- szlochałam prosto w jej szyje.
-Myślę, że Justin,
sam jeszcze nie jest świadomy, co takiego zrobił. Wiesz co się dzieje kiedy
jest zdenerwowany. O kim mówisz skarbie? Jakie one?- odciągnęła mnie lekko od
siebie i popatrzyła w moje oczy. – Zresztą teraz jest to nieważne. Porozmawiamy
w domu. Chodź.-wytarła dłonią moje łzy, a następnie zarzuciła mi na głowę
kaptur mojej bluzy i pociągnęła w kierunku wyjścia. To nic że trwała jeszcze
przerwa, większość nastolatków zapewnie siedzi właśnie na stołówce i śmieją się
z sytuacji z przed kilkunastu minut.
Wyszłyśmy ze szkoły,
nie przejmując się kilkoma zaciekawionymi spojrzeniami.
Wsiadłam do samochodu
przyjaciółki i zapiekłam pas, trzęsącymi się dłońmi. Minutę później byłyśmy już
w drodze do mojego domu.
Rzuciłam torbę w kąt
mojego pokoju, nie patrząc nawet gdzie konkretnie wyląduje a następnie rzuciłam
się na łóżko zaczynając od nowa płakać. Przez całą drogę tutaj, wpatrywałam się
tępo w szybę, starając się powstrzymać łzy, ale teraz kiedy byłam we własnym
domu, we własnym pokoju, wiedziałam że mogę ryczeć ile tylko chce. Poczułam jak
materac po mojej prawej stronie ugina się a następnie dłoń przyjaciółki zaczęła
gładzić moje włosy.
-O kim wcześniej
mówiłaś? Jakie one? Ktoś Ci coś powiedział?- pytała nie przestając pocierać
moim pleców.
Pociągnęłam nosem i
podniosłam się na łokciach lekko do góry. Przetarłam mokre policzki i obróciłam
się w stronę Emilly.
Chciałam opowiedzieć
na jej pytania nie szlochając co jeden wyraz, dlatego nabrałam powietrze do
płuc i wypuściłam je po kilku sekundach wstrzymywania go.
-Po tym jak wbiegłam
do toalety, zjawiło się tam kilka dziewczyn. Zaczęły mnie obrażać, no wiesz… że
jestem żałosna i mam obsesje na punkcie Justina. Wyśmiewały się , że wyglądam
na biedną i nie mam lustra w domu ponieważ chyba nie widzę swojego odbicia. Ktoś
taki jak Justin nie mógł by być z kimś takim jak ja, kimś brzydkim, mającym
okropne ciało i brak stylu. Dziwiły się że będąc tym kim jest jeszcze mnie nie
zabił za naprzykrzanie się mu, bo przecież nikt nie jest w stanie tęsknić za
kimś takim jak ja.-spuściłam głowę wzdychając i wydymając usta.
-I chyba nie myślisz,
że to prawda, tak?
Wzruszyłam ramionami.
-Kathe kochanie,
jestem pewna że jesteś jego oczkiem w głowie, tylko dzisiaj jego agresja
przekroczyła pewny poziom i wyżył się na tobie. Jestem przekonana, że za kilka
godzin pojawi się tutaj przepraszając. Obydwie wiemy, że Justin jest agresywnym
chłopakiem, być może przez to czym się zajmuje, ale jestem pewna, że gdyby Cię
stracił, byłoby z nim jeszcze gorzej.- objęła mnie ramieniem i przytuliła. –
Nie pozwól dotrzeć słowom tych głupich zdzir do twojej głowy, jasne? Masz
świetne ciało, którego jestem pewna, że po prostu Ci zazdroszczą. No bo spójrz…
jesteś szczupła ale mimo to masz super zajebiste cycki i tyłek, czym one nie
mogą się pochwalić. Jedyne co im zostaje to operacje plastyczne. Twoja twarz…
cóż gustuje bardziej w męskim wyglądzie ale mimo to mogę z łatwością powiedzieć
że gdybym nagle zmieniła orientacje z pewnością bym na ciebie poleciała. Jesteś
śliczną dziewczyną, nie potrzebującą tony tapety, aby dobrze wyglądać. Twój
styl jest jak najbardziej w porządku, ty się po prostu szanujesz i ubierasz to
co lubisz a nie krótkie spódniczki, ledwo zakrywające tyłek. One wolą te bardziej
zdzirowate ubrania ty bardziej te typowe dla nastolatek w naszym wieku, które i
ja noszę. Bzdurą kompletną jest to, że jesteś biedna, wszystko co usłyszałaś od
nich jest kompletną bzdurą.- odsunęła się i posłała mi uśmiech.
-Dziękuje,
Em.-przytuliłam ją mocno na kilka sekund a następnie puściłam, siadając
wygodnie.
Poczułam wibracje w
kieszeni, więc wyjęłam telefon aby
sprawdzić, kto próbuje się ze mną skontaktować. Westchnęłam kiedy zobaczyłam
zdjęcie Justina na wyświetlaczu.
-A nie mówiłam? Chyba
dzisiejszy dzień zaczął do niego docierać.-oznajmiła Emilly i usiadła wygodnie
obok mnie.
Telefon zgasł tylko
po to aby po kilku sekundach zaświecić się ponownie ukazując tą samą osobę,
próbującą się ze mną skontaktować.
-Nie odbierzesz?-
zapytała patrząc raz na mnie a raz na dzwoniący telefon.
- Jak na razie nie
mam na to ochoty. Ośmieszył mnie przed połową szkoły, więc myślę że dobrze
będzie jeśli przemyśli to jeszcze dogłębniej zanim z nim pogadam.-wzruszyłam
ramionami i odrzuciłam trzecie nadchodzące połączenie. Wyłączyłam telefon i
odłożyłam go na szafkę nocną.
- Mam nadzieję, że
dogadacie się szybciej niż później, bo pomimo tych waszych kilku kłótni
jesteście świetną para i jestem pewna, że jedno za drugim wskoczyło by w ogień,
jeśli by musiało.- uśmiechnęła się
Skrzywiłam się kiedy
w mojej głowie mimowolnie powstało kilka nieprzyjemnych myśli, w których Justin
na poważne kłopoty. Potrząsnęłam głową, próbując w ten sposób odgonić złe
wyobrażenia. Zgadzałam się całkowicie ze słowami Emilly, jeśli byłaby potrzeba
ratowania Justina, zagrażając tym własnemu życiu, mimo wszystko i tak
spróbowałabym i nie zawahała się mu pomóc.
Z jednej strony
chciałam aby między nami wszystko było już w porządku, lecz z drugiej byłam
zawiedziona jego zachodniej. Zraniło mnie to co powiedział. Nie chodziło tu już
o to całe przedstawienie i ośmieszenie mnie na oczach innych, lecz o to że
wyparł się mnie przy wszystkich. Tak jakby nigdy nie miał ze mną nic wspólnego,
tak jakbyśmy się nieznani a ja byłam tylko dziewczyną która go prześladuje,
będąc krok w krok za nim, nie dając mu w ten sposób nawet pięciu minut spokoju.
W pokoju rozbrzmiał
telefon Emilly. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy tylko
zobaczyła kto dzwoni. Byłam pewna, że jest to Ryan.
Dziewczyna z ogromnym
uśmiechem na ustach przesunęła palcem po wyświetlaczu i przyłożyła telefon do
ucha.
-Cześć Ry.-
przywitała się
Przez kilka minut
rozmawiali, aż w końcu Emilly odsunęła telefon od ucha, włączając tryb
głośnomówiący.
-Możesz mówić Ryan.
Słyszy Cię.-oznajmiła wprost do telefonu.
Zmarszczyłam brwi
patrząc na nią pytającym wzrokiem.
-Cześć Kathe.
Słyszałem o tym co się dzisiaj wydarzyło i tak jakby…przepraszam, że mnie tak
nie było i nie mogłem Ci pomóc.
-Jest w porządku
Ryan. To nie twoja wina.-powiedziałam, krzyżując nogi i siadając po turecku.
-Okay, więc…wiem, że
to nie moja sprawa, ale chce wam pomóc. Kathe, Justin próbował się z tobą
skontaktować po tym wszystkim i naprawdę nie odebrałaś od niego?- jego głos nie
wyrażał żadnego zdenerwowania czy też niezadowolenia, po prostu zapytał miłym
tonem.
-Tak, nie odebrałam.
Nie chce z nim gadać.
-Uhh…tak jakby…nie
wiem mogłabyś to zrobić, bo naprawdę zaczynam się obawiać, że Justin za kilka
chwil zniszczy nasz cały dom.-mruknął do słuchawki.
Podniosłam do góry
brwi, nie mając pojęcia o czym mówi.
-Zniszczy? Co masz na
myśli?- oblizałam usta i spojrzałam na przyjaciółkę, której wyraz twarzy
wyrażał czyste zaciekawienie.
-Wrócić do domu i już
na wejściu trzasną drzwiami… wiesz, jak to on kiedy jest zdenerwowany. Zapytaliśmy
co się stało, więc odpowiedział, że się z tobą pokłócił oraz że jest idiotą, bo
odtrącił Cię kiedy chciałaś tylko mu pomóc. Pogadaliśmy chwilę, a potem tak po
prostu wstał i ruszył do kuchni. Zanim tam dotarł zdążył uderzyć wszystko po drodze
i potłuc każdą możliwą szklaną rzecz. Wydłubał skądś butelkę wódki i teraz
wydziera się na dole i tłucze wszystko, upijając się. Zresztą sama
posłuchaj.-westchnął.
Można było usłyszeć
szuranie a następnie kroki. Ryan jak się domyślam musiał wyjść na korytarz i
zbliżać się w kierunku Justina, ponieważ jego krzyki były coraz wyraźniejsze.
-Jestem takim
pierdolonym idiotą! Jeśli stracę ją przez własną pieprzoną głupotę, przysięgam
że się zabije! Kurwa Mać!- wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam głośny huk i dźwięk
tłuczonego szkła.
-Więc jak sama
słyszysz, potrzebujemy twojej pomocy Kathe, bo za chwilę nie będziemy mieli
gdzie mieszkać.
-Z kim rozmawiasz?!-
wrzasną Justin, najwyraźniej zauważając gdzieś w okolicy swojego przyjaciela.
- Nie ważne. Po prostu uspokój się zanim zrobić coś przez co wylądujesz w szpitalu i zostaw do cholery tą wódkę.-warknął na niego.
- Nie ważne. Po prostu uspokój się zanim zrobić coś przez co wylądujesz w szpitalu i zostaw do cholery tą wódkę.-warknął na niego.
-Nie mów mi kutasie
co mam robić! To nie ty spierdoliłeś sprawę ze swoją dziewczyną w taki sposób,
że nie chce nawet z tobą gadać, więc mam pieprzone prawo być na siebie
wkurwiony, jasne?- sam jego ton głosu był groźny.
-Więc jak sama
słyszysz, twój pieprzony chłopak wpadł w pieprzony szał i wyżywa się za własne
idiotyzmy na nas.-powiedział wprost do telefonu.
Zanim zdążyłam
odpowiedzieć cokolwiek usłyszałam szmery i niewyraźny głos a następnie dyszenie
wprost do słuchawki.
-Kate, kochanie to
ty?- ton jego głosu wydawał się nagle o dziwo bardziej spokojniejszy.
Zagryzłam wargę nie
wiedząc co odpowiedzieć.
-Proszę kochanie
odezwij się, to mnie zabija.-mruknął
-Ona Cię słyszy
Justin.- wtrąciła się Em przez co posłałam jej wkurzone spojrzenie, na co
wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie.
-Dzięki Emilly.
Skarbie wiem jestem kutasem, cholernym dupkiem. Tak cholernie przepraszam, nie
wiem co mnie napadło, znaczy wiem… to przez tego pieprzonego dzieciaka, ale nie
powinienem odreagowywać na tobie. Chce cię zobaczyć, więc przyjadę.
-Nie możesz,
piłeś.-odezwałam się nie mogąc pozwolić aby wsiadł za kierownice pod wpływem
alkoholu.
-To nic, nie jestem
pijany. Chce cię zobaczyć i przeprosić tak jak powinienem.-jęknął niezadowolony
do słuchawki.
-Nie dzisiaj, Justin.
-Kurwa kochanie, ale
ja muszę Cię zobaczyć, rozumiesz? Jeśli tak bardzo Ci na tym zależy, nie wsiądę
za kółko, ale nic nie zmieni faktu że za 15 minut jestem u Ciebie.- i tak po
prostu się rozłączył.
Westchnęłam i opadłam
na poduszki za mną.
-No cóż, będziesz
musiała pogadać z nim o wiele szybciej niż tego chciałaś, tylko proszę nie rób
żadnych głupot, których potem będziesz żałowała, okay?- ostrzegła mnie Emilly.
-To znaczy?-
podniosłam się na jednym łokciu i popatrzyłam na nią.
-Po prostu nie staraj
się ukarać za jego błąd całego waszego związku jak i was samych.