poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 37: Jesteście razem?

Kathe POV’

Od dobrych 5 minut leżałam w swoim łóżku i przyglądałam się chłopakowi leżącemu obok mnie. Justin spał w ubraniach, ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Chłopak najwyraźniej zasnął razem ze mną, a ja cieszyłam się że było mi dane, kolejny raz patrzeć jak szatyn śpi. Jego włosy układały się we wszystkie możliwe strony, a lekko rozchylone usta dodawały mu uroku. Gdybym go nie znała, nigdy nie pomyślałabym że oto obok mnie leży najniebezpieczniejszy człowiek Los Angeles.
W końcu zdecydowałam się wstać, ponieważ nie chciałam spóźnić się do szkoły. Wybrałam z garderoby czarne rurki z lekkimi przetarciami na kolanach oraz czarno białą koszule . Z komody wyjęłam świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, wyprostowałam włosy i ubrałam się we wcześniej wybrane rzeczy.
Wyszłam z łazienki i uśmiechnęłam się lekko na widok nadal śpiącego chłopaka. Usiadłam na brzegu łóżka i szturchnęłam lekko szatyna, chcąc go obudzić. Z jego ust wydobył się cichy pomruk, ale mimo wszystko nadal nie otworzył swoich oczu.
-Justin, obudź się!- pochyliłam się nad nim i szturchnęłam go ponownie tym razem o wiele mocniej.
Pisnęłam kiedy poczułam pociągnięcie za moją koszulkę i wylądowałam na torsie chłopaka. Wciąż boląca noga dała o sobie znać, ale zacisnęłam zęby starając się tego po sobie nie pokazywać. Ręce Biebera spoczęły na moich pośladkach, przez co przewróciłam oczami.
-Dzień Dobry.-wychrypiał a następnie powoli otworzył oczy. Jego zaspany wzrok i poranna chrypka sprawiły, że poczułam dziwny skurcz żołądka.
-Dzień Dobry. Pora wstawać, jeśli nie chcemy spóźnić się do szkoły.-spróbowałam wydostać się z jego objęć, ale niestety nie udało mi się.
-Jeszcze chwilka.-mruknął przechylając szyję raz na lewo raz na prawo, prostując w ten sposób swój kark.
-Nie Justin. Naprawdę musimy się pośpieszyć. Myślę że dałam ci wystarczająco dużo czasu abyś jeszcze trochę pospał.-tym razem udało mi się wstać, dlatego bez zastanowienia ściągnęłam kołdrę z chłopaka i zeszłam na dół.
Salon był pusty, co oznaczało że rodzice pojechali dzisiaj wcześniej do pracy. Zrobiłam dla nas kilka kanapek oraz herbatę i zabrałam się za jedzenie mojej porcji.
Kilka minut później Justin pojawił się na dole z roztrzepanymi włosami. Przesunęłam w jego stronę talerz z kanapkami oraz herbatę i sama dokończyłam picie napoju.
Życzyłam chłopakowi smacznego i wróciłam do swojego pokoju po torbę z książkami. Zabrałam z pokoju jeszcze telefon, który schowałam do kieszeni spodni. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, upewniają się czy aby na pewno niczego nie zapomniałam, a kiedy nic szczególnego nie znalazło się w zasięgu mojego wzroku  zbiegłam z powrotem na dół.
-Jesteś gotowa? -zapytał Justin, kończąc ostatnią kanapkę z talerzyka. Zamrugałam powiekami ponieważ nie było mnie dosłownie z cztery minuty a on zdążył w tym czasie zjeść 4 kanapki. Cóż… musiał być naprawdę głodny.
-Tak.-pokiwałam głową i schowałam do swojej torby butelkę wody.-Możemy jechać.
-Świetnie. Nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli wpadnę jeszcze do domu i się przebiorę?
-Nie, jasne że nie. W sumie mogę jechać swoim samochodem i spotkamy się na miejscu.-zaproponowałam
-Nie ma mowy. Twoje Audi dzisiaj ma dzień wolny. Chodź.-wstał z krzesła i złapał moją dłoń, ciągnąć mnie w kierunku korytarza.
-Dobrze Justin, zrozumiałam. Zwolni.-zachichotałam. Zatrzymaliśmy się w korytarzu, gdzie założyłam na swoje nogi buty a na plecy kurtkę. Zawiesiłam swoją torbę na ramieniu, zabrałam klucze od domu i wyszłam na zewnątrz razem z chłopakiem. Zamknęłam drzwi frontowe na klucz i uśmiechnęłam się pod nosem kiedy Justin ponownie złapał moją dłoń. Samochód nie był zaparkowany daleko, więc nie musieliśmy iść jakość specjalnie długo.
Zapięłam pasy kiedy zajęłam miejsce na siedzeniu pasażera i ułożyłam torbę z książkami na kolanach.
 Justin z piskiem opon wyjechał na ulicę co chwilę dodając jeszcze więcej gazu, przez co samochód z sekundy na sekundę coraz bardziej przyśpieszał.

Kilka minut później zaparkowaliśmy auto w garażu, ponieważ Justin stwierdził że woli swoje Ferrari. Nie pytałam więc, dlaczego korzystał z Bentleya. Włożyłam swoją torbę z książkami do szarego Ferrari i poszłam za chłopakiem.
Przez drewniane drzwi łączące garaż z domem weszliśmy do wnętrza domu. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie się znajdowałam, więc to Justin musiał mnie wprowadzić w głąb domu.
Przeszliśmy przez salon i uśmiechnęłam się do chłopaków którzy obrócili głowy w naszą stronę. Wszyscy zgodnie krzyknęli słowa przywitania przez co zachichotałam.
-Cześć chłopcy!- odpowiedziałam.
Myślałam że Justin zostawi mnie w salonie tak jak to zrobił już kiedyś, ale o dziwo pociągnął mnie za sobą w stronę schodów. Bieber zamknął za nami drzwi od swojego pokoju i uśmiechnął się.
-Czuj się jak u siebie, a ja się szybko przebiorę.- pokiwałam głową i usiadłam na łóżku chłopaka.
Justin bez skrępowania zdjął przy mnie spodnie oraz bluzę, wyjął z szafki czyste bokserki, z szafy jakieś świeże ubrania i zniknął w łazience, znajdującej się w jego pokoju.
5 minut później chłopak był już gotowy. Miał na sobie czarne spodnie lekko zwisające w jego kroczu oraz czarną bluzę z białym napisem „DESTROY”. W każdym razie, wyglądał naprawdę dobrze. Podniosłam się z łóżka i już chciałam wyjść z pokoju, ale uścisk na mojej dłoni mi na to nie pozwolił. Obróciłam się twarzą w stronę Justina. Chłopak uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, tak że nasze klatki stykały się ze sobą.
-Wydaje mi się że jeszcze dzisiaj się nie przywitaliśmy.- Bieber zrobił Dziubek ze swoich ust a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech.
Cmoknęłam szybko chłopaka, ale najwidoczniej się mu to nie spodobało o czym świadczył długi jęk niezadowolenia.
-To nie to na co liczyłem.-chwycił moją twarz w swoje dłonie i przycisnął swoje usta do moich. Uchyliłam lekko wargi z powodu zaskoczona z czego chłopak natychmiast skorzystał bo pogłębił pocałunek i wepchnął swój język do mojej buzi. Oddałam pocałunek i dopiero po kilu minutach oderwaliśmy się od siebie.
-Teraz możemy iść.-oblizał usta i wyszczerzył się ponownie łapiąc moją dłoń.
Zbiegliśmy po schodach na dół i weszliśmy do salonu w którym brakowało już Ryana. Jak podejrzewam chłopak pojechał już do szkoły, co oznaczało że my też powinniśmy się już zbierać.
-Jak tam noc, gołąbeczki?- zapiszczał Max prawdopodobnie próbując udawać dziewczęcy głos, co mu niezbyt wyszło. Zaśmiałam się ale mimo wszystko moje policzki poczerwieniały na określenie chłopaka.
-Wydaje mi się, że to nie twoja sprawa, bracie.-odparł Justin idąc w kierunku kanapy i ciągnąc mnie za sobą. Wiedziałam, że było lepiej jechać własnym samochodem, bo jeśli tak dalej będzie nie ma możliwości abyśmy nie spóźnili się na pierwszą lekcje.
-Justin naprawdę powinniśmy już jechać, jest późno.- mruknęłam nie zadowolona kiedy sprawdziłam godzinę na moim telefonie.
-Spokojnie Shawty, zdążymy. Nawet jeśli, myślę że nic się nie stanie jeśli spóźnisz się kilka minut.-puścił moją dłoń i usiadł na pustej kanapie.
Przewróciłam oczami i przestąpiłam z nogi na nogę.
-No chodź tutaj.- Bieber poklepał miejsce obok siebie. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego od razu opierając plecy o oparcie kanapy. Justin przerzucił swoje ramie za mnie i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Czyli co, jesteście razem?- pytanie Chaza sprawiło, że w pomieszczeniu zapadła cisza. Opuściłam głowę na dół i wbiłam wzrok w swoje kolana bojąc się spojrzeć na kogokolwiek przebywającego w tym pomieszczeniu. Podskoczyłam lekko do góry kiedy poczułam uszczypnięcie w ramie. Podniosłam wzrok na siedzącego obok mnie Justina. Chłopak wpatrywał się w moją twarz tak intensywnie że moje policzki spłonęły czerwonym kolorem. Było mi wstyd, chociaż sama konkretnie nie wiedziałam za co. Być może chodziło tutaj o niewygodne pytanie, które chyba nie powinno paść biorąc pod uwagę wciąż trwającą cisze w salonie. Może chodziło o to że każda para oczu była skierowana w tym momencie na moją osobę, lub po prostu wstydziłam się wzroku chłopaka, ponieważ każda sekunda wpatrywania się w moją twarz odsłaniała coraz więcej niedoskonałości. Prawdopodobnie każda wersja mogła być tą prawidłową.
Justin chrząknął zwracając na siebie całkowitą uwagę. Chłopcy najwyraźniej nadal czekali na odpowiedz, która nadal nie otrzymali.
Spojrzałam jeszcze raz na Biebera i nabrałam powietrza do płuc, chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie Chaza, ale czyjś głos mnie wyprzedził.
-Jesteśmy.-słowa wypowiedziane przez Justina najwyraźniej ucieszyły czwórkę chłopaków co można było stwierdził po kilku głośnych krzykach.
Zamrugałam powiekami wybudzając się z szoku, który ogarnął na kilka sekund moje ciało. Czy ja aby na pewno nie przegapiłam czegoś w ciągu kilku ostatnich dni?
-Dobra my się zbieramy, cześć.- Justin podniósł się ze swojego miejsca i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą bez zastanowienia chwyciłam.
-Cześć gołąbeczki!- odkrzyknął Max
Przeszliśmy przez te same drzwi przez które tutaj weszliśmy i od razu znaleźliśmy się w garażu. Wsiadłam wraz z chłopakiem do auta i od razu zapięłam pas.


-Justin?- zaczęłam cicho kiedy samochód pędził już po jednej z ulic w Los Angeles.
-Huh?- mruknął potwierdzając tym że mnie słucha.
-Czy mógłbyś mi wyjaśnić tą sytuacje z twojego domu?- zagryzłam wargę bawiąc się moimi palcami. Miałam nadzieje że zaczynając ten temat, nie spowoduje żadnej kłótni.
Mogłam bez problemu usłyszeć kilka westchnień chłopaka.
-Zapomnij. Nie powinienem tego mówić.-mruknął zaciskając mocniej ręce na kierownicy.
-Nie Justin, chce wiedzieć dlaczego to powiedziałeś. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, ponieważ tym razem naprawdę chce wiedzieć o co chodzi.-wpatrywałam się w jego profil nawet na sekundę nie odwracając wzroku.
Syknęłam kiedy uderzyłam głową w szybę przez gwałtowne skręcenie Justina. Chłopak wjechał w jakąś boczną uliczkę zatrzymał samochód i nie gasząc silnika obrócił twarz w moją stronę.
- Nie masz jebanego pojęcia jak to jest być gangsterem, który musi martwić się o to gdzie zrobić kolejny krok, tak aby nie został złapany! Nie masz pojęcia jak to jest kiedy własna rodzina wyrzuca cię z domu kiedy tak naprawdę jesteś jeszcze gówniarzem, nie potrafiącym odnaleźć się w prawdziwym życiu! Nie ważne że ludzie postrzegają mnie za największego potwora na całym tym jebanym świecie! Ten potwór też ma uczucia i jeden cholerny raz chciałby posmakować normalnego życia z normalną dziewczyną przy boku. Obiecałem Ci że spróbuje, ale kurwa sam już nie wiem co mam robić, to życie nie jest dla ciebie. Mogę chcieć wielu rzeczy, ale wiele moich decyzji mogą okazać się dla ciebie tymi najgorszymi. Nie mam pojęcia co mi odbiło, nie wiem czy chciałem zobaczyć twoją reakcje czy po prostu przez sekundę poczuć że mam przy sobie kogoś dla kogo jestem ważny, kogoś kto akceptuje mnie takim jakim jestem.-oparł głowę na kierowniczy i zamknął oczy wzdychając.
-Myślę że zawsze można coś zmienić. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe. Justin, ty po prostu z jakiegoś powodu boisz się być szczęśliwym. Uważasz, że Twoje życie powinno być zawsze szare, nieciekawe i trudne mimo że nigdy nie spróbowałeś być szczęśliwym. Daj sobie szanse. Nie koniecznie ze mną skoro jest ci tak trudno, ale spróbuj ten jeden raz być szczęśliwym i nie patrz na konsekwencje. Chociaż raz posłuchaj swoje serca nie rozumu, który każe ci uważać na wszystkich i wszystko.-położyłam dłoń na ramieniu chłopaka i lekko je pogłaskałam. Justin podniósł swoją głowę z kierownicy i spojrzał na mnie.
-A ty?
-Co ja?- zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc co ma na myśli.
-Spróbowałabyś…ze mną?- zagryzł wargę i sięgnął po coś do kieszeni.
Skrzywiłam się lekko kiedy zobaczyłam paczkę z papierosami ale nie odezwałam się nic, skupiając się całkowicie na pytaniu szatyna.
-Czy to jest twój własny sposób aby zapytać mnie czy zostanę twoją dziewczyną?- uśmiechnęłam się lekko.
Justin uchylił lekko szybę samochodu i wypuścił dym na zewnątrz.
-Okay… Nie jestem dobry w tych sprawach i wiem że pewnie większość dziewczyn woli jakieś romantyczne gówna, ale ja naprawdę się na tym nie znam, więc zapytam prosto z mostu w tym o to samochodzie. Katherin Jonhson czy zostaniesz moją dziewczyną?
Na mojej twarzy wykwitł promienny uśmiech. Naprawdę w tej chwili nie za bardzo obchodziło mnie jak bardzo ta sytuacja jest romantyczna lub też nie. Najprawdopodobniej Justin wykonał duży krok do przodu i pomimo że on się bał tego co może się zdarzyć, ja byłam pewna że chce być przy jego boku w każdej sytuacji. Nie tylko w tych łatwych ale również w tym bardzo trudnym momentach jego życia.
Bo z pewnością za tą skorupą twardego i niegrzecznego mężczyzny tkwi słodki, uczuciowy, uroczy chłopczyk który ukrywa się przed wszystkimi ale tak jak każdy człowiek na świecie potrzebuje bliskiej osoby, której będzie mógł w pełni zaufać i to właśnie ja chciałam stać się kimś takim dla niego.
-Kate?- potrząsnęłam głową słysząc głos Justina.
-Oczywiście że tak. Zostanę twoją dziewczyną, Justin.- Bieber oblizał swoje wargi i wyrzucił przez uchyloną szybę nie w pełni dopalonego papierosa a następnie złapał za moją kurtkę i przyciągnął mnie bliżej siebie całując moje wargi.
Pomimo że dzień tak naprawdę jeszcze się nie zaczął zdecydowanie był jednym z najważniejszych dni w moim życiu.
24 października oficjalnie zostałam dziewczyną Justina Biebera, chłopaka który z pewnością nie jest mi obojętny.
Zdecydowanie ten ranek mogę zaliczyć do tych udanych.



______________________________
Spierniczyłam to. Tak bardzo was przepraszam. Chciałam dodać dzisiaj rozdział, ponieważ nie chciałam was zawieść i wyszło jak wyszło. Rozdział 37 miał wyglądać nieco inaczej, ale tak to jest jeśli pisze się bez jakiejś większej weny.


6 komentarzy:

  1. Słońce nie zawiodłaś nas, przynajmniej mnie nie. Rozdział jest świetny i aw w końcu są razem ❤
    Życzę ci większej weny, byś w pełni była zadowolona z następnego rozdziału i zaskoczyła nas swoim talentem pisarskim x

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ❤ ❤ Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spierniczyłaś! Jest idealnie ! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niczego nie spierniczyłaś. Rozdział fantastyczny. Kiedy kolejny, bo ja czekammmmm. Nareszcie razem. Uwielbiam takie romantyczne sceny. Czekammm kochana 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuuu nasze słodkie gołąbeczki nareszcie razem! ;)

    OdpowiedzUsuń