Kathe POV’
Przyjaciele Justin’a
jak zwykle przywitali mnie z wielkim entuzjazmem z czego byłam niesamowicie
zadowolona. Cieszyłam się że chłopcy mnie akceptują i lubią, bo szczerze mówiąc
nie chciałabym mieć zatargu z jednym z najniebezpieczniejszych gangów na całym
świecie.
Zajadałam się właśnie
kawałkiem pizzy, którą zamówili chłopcy i oglądałam razem z nimi film
opowiadający o losach mężczyzny który poszukiwał zabójcy swoich bliskich.
Dochodziła godzina 19 a na dworze z minuty na
minutę ściemniało się coraz bardziej. Nie miałam się w sumie czego dziwić
ponieważ mamy już prawie Listopad i tak szybko mijający dzień o tej porze, nie
jest niczym nadzwyczajnym.
Pogryzłam i połknęłam
ostatni kęs pizzy i usiadłam wygodnie na kanapie, opierając głowę o ramie Justina.
Chłopak nadal spożywał swój któryś z kolej kawałek, ale mimo to przełożył
jedzenie do drugiej ręki a lewą objął mnie w tali.
Przez większość filmu
chłopcy dogryzali sobie nawzajem, z czego ciągle się śmiałam. Jak się
dowiedziałam Ryan również zaprosił Emilly, ale dziewczyna odmówiła, tłumacząc
się wyjazdem z rodziną. Wiedziała że Em kłamie, ponieważ jeszcze dzisiaj
marudziła, że zostaje sama w domu i będzie się strasznie nudzić, potem
oznajmiła mi że ma zamiar rozpocząć od nowa oglądanie swojego ulubionego
serialu, co powinno zająć ją na dobre kilka godzin.
Dziewczyna nadal nie
mogła się odnaleźć w towarzystwie chłopaków, więc bardzo dobrze wiedziałam, że
to właśnie z ich powodu się tutaj nie pojawiła. Ryan dopiero później napisał
dziewczynie, że również tutaj jestem próbując ją namówić, bo najwidoczniej nie
tylko ja byłam przekonana że nigdzie nie wyjechała, no ale dziewczyna nie
należy do głupich, więc jeśli napisała że wyjechała z rodzicami, nie mogła tak
nagle pojawić się w domu chłopaków.
Kilka minut przed 19
film się zakończył, a szatyn siedzący obok mnie praktycznie siłą zaciągnął mnie
na górę. Zachichotałam i wbiegłam za nim po schodach. Zamknęłam za nami drzwi,
kiedy już znaleźliśmy się w pokoju Biebera , obróciłam się twarzą do chłopaka aby
zobaczyć go leżącego na łóżku.
Obeszłam łóżko i
położyłam się obok niego na wolnym miejscu, chłopak od razu otulił mnie swoimi
ramionami i przyciągnął bliżej.
Może i zabrzmi to
ckliwie, ale uwielbiałam leżeć w jego ramionach i mimo jaką pracę wykonywał czułam
się przy nim niesamowicie bezpiecznie.
Leżeliśmy tak chwilę,
aż głos Justina przerwał ciszę.
-To tak cholernie
dziwne.-mruknął.
Zmarszczyłam brwi i
obróciłam głowę w stronę chłopaka.
-Co jest dziwne?
-Nigdy nie
pomyślałbym że jeszcze kiedykolwiek się zwiąże. No bo popatrz… kto chciałby być
z Justin’em Bieber’em najgorszym typem, żyjącym na tym świecie? Myślę że mam
cholerne szczęście, że cię poznałem i że mam cię obok.-cały czas wpatrywał się
w sufit a jego uścisk na mojej tali zacieśnił się jeszcze bardziej.
-Niektórym ludziom
jest pisane się spotkać, niezależnie od tego, gdzie się znajdują po prostu
któregoś dnia na siebie wpadają.- uśmiechnęłam się kiedy usłyszałam śmiech chłopaka.
-Sama to wymyśliłaś?
-obrócił twarz w moją stronę.
Przewróciłam oczami i
wydęłam wargi udając obrażoną.
-Psujesz chwilę.
Justin westchnął i
przyciągnął mnie jeszcze bliżej swojej klatki piersiowej, prawie mnie miażdżąc.
-Nie obrażaj się,
kochanie.-wymruczał do mojego ucha. Zagryzłam wargę kiedy przez moje ciało
przeszedł przyjemny dreszcz.
-Justin…przestań. -mruknęłam
- Przecież nic nie
robię.-pocałował płatek mojego ucha i zajął swoje wcześniejsze miejsce,
wpatrując się w moją twarz. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok na jego
obojczyki.
-Mam cholerną
nadzieję, że tego nie spieprzę.- cmoknął mnie w czoło i westchnął.
Podniosłam na niego
wzrok i zmarszczyłam brwi.
-Czego nie chcesz
spieprzyć?
-Tego związku. Wiesz…
tak naprawdę mam te pieprzone 18 lat, ale to jest mój pierwszy prawdziwy
związek, w którym chce spróbować. Do tej pory nie liczyło się nic. Mając 15 lat
poznałem Chaza i Luka. Byłem w kropce i potrzebowałem pomocy, zawsze mogłem
liczyć na Ryana, znaliśmy się praktycznie od przedszkola, on też miał swoje
problemy, ale mimo to nie zostawił mnie, wręcz przeciwnie, szedł ze mną krok w
krok. Potem zaczęły się ze mną jeszcze
większe problemy, niż były, wiesz… buntowałem się. To było całkiem śmieszne, że
kilu nastolatków potrafiło przestraszyć dorosłych ludzi. To było tak zajebiste
uczucie…sprawiać, że ludzie omijali cię szerokim łukiem, że bali się do ciebie
zagadać, a przecież byliśmy tylko nastolatkami. Zaczęło się niepozornie od
kilku kradzieży, rozrób, kilku wrogów aż w końcu banda kilku dzieciaków,
chciała się nam sprzeciwić. Do tej pory nie wiem, co dokładnie mieli na celu, w
każdym razie po kilku ostrych słowach i kilku ciosach wycofali się.
Postanowiliśmy stworzyć jakąś grupę, coś dzięki czemu będziemy postrzegani jak
coś więcej niż czwórka nastolatków sprzeciwiających się prawu. Tak powstał
gang, potem poznaliśmy Maxa i Chrisa, którzy bez problemu do nas dołączyli. Potrzebowaliśmy
jeszcze jakieś nazwy, aż w końcu wymyśliliśmy to co jest teraz. Zaczęliśmy się
zajmować grubszymi sprawami i kilka razy policja deptała nam po piętach, ale
nigdy nie daliśmy się złapać. Pewnego dnia do domu przyszła policja, byłem
pewny że nic na mnie nie mają i dokładnie tak było, ale ojciec był wkurwiony,
ponieważ byłem podejrzany o morderstwo. Od kilku dni widział, ze zachowuje się
inaczej aż w końcu wywalił mnie z domu. Nie obchodziło go że mam jebane 15 lat
i nie mam gdzie się podziać. Mieszkaliśmy niedaleko Los Angeles i razem z
chłopakami za pieniądze które zarobiliśmy do tej pory, wynajęliśmy jakiś dom
tutaj. Ryan skończył tak jak ja na ulicy, ponieważ jego ojciec był równie
surowy co mój. Powodziło nam się całkiem dobrze, a ja skakałem z kwiatka na
kwiatek. Zero dziewczyn na stałe, same jednorazowe przygody i tak było aż do
momentu kiedy poznałem Ciebie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie
usidliłaś.- zaśmiał się cicho.
-To ma być
komplement?- zapytałam niepewnie po jego szokującym wyznaniu.
Wiedziałam, że to nie
są wszystkie szczegóły, ale na pewno te najważniejsze dla niego i cholernie
bardzo cieszyłam się, że się ze mną nimi podzielił.
-Oczywiście, Shawty.
– złożyłam szybkiego całusa na jego policzku i uśmiechnęłam się lekko
Przytuliłam się do
niego i objęłam go ramionami, równie mocno co on mnie. Chłopak odsunął się na
sekundę i sięgnął jedną ręką po kołdrę na końcu łóżka a następnie przykrył nią
naszą dwójkę.
-Jeśli pokaże Ci moją
mroczną stronę, prawdziwego siebie… Zostaniesz ze mną i nie uciekniesz?-
zapytał ni z tego, ni z owego, chowając swoją twarz w moją szyję. Przełknęłam
ślinę zdziwiona jego dzisiejszą wylewnością, ale mimo wszystko cieszyłam się że
powoli się otwiera, dla mnie.
-Nie jesteś mroczny
Justin, jesteś po prostu zagubiony. Nie wiemy co przyniesie jutro, ale nie ucieknę.
Jesteś dla mnie bardzo ważny i zostawienie Ciebie byłoby dużym błędem.-pogłaskałam
dłonią jego muskularne plecy.
-A co jeśli nie umiem
kochać? -westchnął.
-Każdy człowiek od
urodzenia jest zdolny do kochania. Musisz tylko wytrwale ćwiczyć, tak jakbyś
dbał o swoje mięśnie. Musisz spróbować zburzyć swoje mury, Justin.
-Dla Ciebie chciałbym
zburzyć wszystkie mury, którymi się otoczyłem, ponieważ jesteś tego cholernie warta.-cmoknął
moją szyję i odsunął się trochę.
-I ty mówisz, że nie
potrafisz być romantyczny.-zaśmiałam się cicho chcąc rozluźnić trochę
atmosferę, panującą między nami.
Justin przewrócił
oczami i przetoczył się na plecy, ciągnąc mnie za sobą. Wylądowałam na jego
klatce piersiowe, twarzą kilka centymetrów nad jego buzią.
Telefon chłopaka
zabrzęczał krótko, ale szatyn nie zwrócił na to uwagi.
Zgarnął kosmyk moich
włosów za ucho i przyciągnął moją twarz do swojej i mocno pocałował.
Odwzajemniłam pocałunek i sapnęłam cicho kiedy poczułam jego zęby na mojej
dolnej wardze. Chłopak wślizgnął swój język do środka mojej buzi i zjechał
dłońmi w dół moich pleców, masując je lekko.
-Bieber! Chodź tu!-
krzyknął Luke z dołu
Justin odsunął się od
moich ust i mruknął ciche „kurwa”. Ponownie złączył nasze usta, a kiedy krzyki
z dołu powtórzyły się warknął coś i odsunął swoją twarz od mojej aby
odkrzyknąć.
-Już Kurwa Idę!-
wrzasnął, przez co lekko się skrzywiłam.
Wstaliśmy z łóżka i
razem ruszyliśmy na dół.
-Czego chcecie do
cholery?- zapytał od razu kiedy przekroczył próg salonu, trzymając mnie za
rękę.
-Musisz to
zobaczyć.-powiedział Chaz ignorując słowa chłopaka i wskazał dłonią na szklany
stolik, na którym coś leżało, ale niestety znajdowałam się za daleko, aby
zobaczyć co to.
Justin puścił moją
dłoń, okrążył kanapę i stanął nad stolikiem. Widziałam jak mięśnie jego pleców
napinają się a on sama lekko się zgarbił.
-Skąd to się tu
wzięło do chuja?!- wysyczał nie spuszczając wzroku z czegoś znajdującego się
przed nim.
-Co się stało?-
zapytałam cicho Chrisa, ponieważ w tej chwili wyglądał najmniej groźnie z nich
wszystkich.
-Ktoś przysłał
zdjęcia i list.-potarł ręką swoją brodę i wypuścił powietrze z płuc.
-A co znajduje się na
tych zdjęciach?- zapytałam niepewnie
Chris obrócił się w
moją stronę i lekko skrzywił.
-Ja, Luke, Chaz, Max,
Ryan, Justin i… Ty.
-Ja?- podniosłam do
góry brwi zaskoczona. Chłopak pokiwał głową.
Zrobiłam kilka małych
kroków do przodu aby lepiej widzieć, co znajduje się na stole.
Przełknęłam ślinę
kiedy zobaczyłam zdjęcia: Justina wsiadającego do swojego auta, Chłopaków
idących w stronę jakiegoś nieznanego mi budynku, zdjęcie Justina trzymającego
broń przy skroni jakiegoś faceta i chłopców stojących obok niego i były jeszcze
jedno zdjęcie, przedstawiające mnie kiedy wchodziłam do swojego domu.
Zamrugałam powiekami
kiedy zauważyłam kątem oka jakiś ruch. Justin sięgnął po białą kartkę, na
której były wydrukowane czarne literki i zaczął szybko czytać treść.
- System wyczuł jakiś
ruch na podjeździe i na telefonach pojawiła się informacja, więc wyszliśmy
zobaczyć co się dzieje. Koperta leżała już pod drzwiami ale niestety ktokolwiek
to tutaj przyniósł uciekł przed nami.-wyjaśnił Max. To tłumaczyłoby dźwięk
telefonu Justina, kiedy byliśmy na górze. Czasami sama jestem zaszokowana jakim
poziomem ochrony dysponują chłopaki i zastanawiam się co jeszcze niezwykłego
jest zamontowane w tym domu.
Justin rzucił kartkę
na stół i wyszedł szybko przez drzwi tarasowe, przeklinając pod nosem. Myślałam
że telefony mieszkańców tego domu, znowu wydadzą z siebie jakiś dźwięk,
ponieważ jeśli system jest włączony z przodu domu to zapewne i z tyłu również,
ale nie usłyszałam żadnego dziwnego dźwięku.
-Mogę?- zapytałam
wskazując ręką na kartę papieru, którą wcześniej czytał mój chłopak.
-Nie jestem pewien
czy to dobry pomysł Kate. Będzie lepiej dla Ciebie, jeśli nie będziesz się w to
mieszać.-odpowiedział Chaz i zabrał kartkę oraz zdjęcia ze stołu.
Kiwnęła głową i
wyszłam za Justinem na zewnątrz. Rozejrzałam się aż w końcu zauważyłam go
siedzącego na małej drewnianej ławce pod drzewem, trzymającego między wargami
papierosa. Podeszłam do niego i usiadłam na drewnianej ławeczce, obok szatyna.
-Co się dzieje?-
położyłam swoją dłoń na jego kolanie i lekko je pomasowałam, chcąc zwrócił na
siebie uwagę chłopaka.
-Walker
wrócił.-warknął a następnie zaciągnął się mocno papierosem.