niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 39: Wrócił

Kathe POV’

Przyjaciele Justin’a jak zwykle przywitali mnie z wielkim entuzjazmem z czego byłam niesamowicie zadowolona. Cieszyłam się że chłopcy mnie akceptują i lubią, bo szczerze mówiąc nie chciałabym mieć zatargu z jednym z najniebezpieczniejszych gangów na całym świecie.
Zajadałam się właśnie kawałkiem pizzy, którą zamówili chłopcy i oglądałam razem z nimi film opowiadający o losach mężczyzny który poszukiwał zabójcy swoich bliskich.
Dochodziła godzina 19 a na dworze z minuty na minutę ściemniało się coraz bardziej. Nie miałam się w sumie czego dziwić ponieważ mamy już prawie Listopad i tak szybko mijający dzień o tej porze, nie jest niczym nadzwyczajnym.
Pogryzłam i połknęłam ostatni kęs pizzy i usiadłam wygodnie na kanapie, opierając głowę o ramie Justina. Chłopak nadal spożywał swój któryś z kolej kawałek, ale mimo to przełożył jedzenie do drugiej ręki a lewą objął mnie w tali.
Przez większość filmu chłopcy dogryzali sobie nawzajem, z czego ciągle się śmiałam. Jak się dowiedziałam Ryan również zaprosił Emilly, ale dziewczyna odmówiła, tłumacząc się wyjazdem z rodziną. Wiedziała że Em kłamie, ponieważ jeszcze dzisiaj marudziła, że zostaje sama w domu i będzie się strasznie nudzić, potem oznajmiła mi że ma zamiar rozpocząć od nowa oglądanie swojego ulubionego serialu, co powinno zająć ją na dobre kilka godzin.
Dziewczyna nadal nie mogła się odnaleźć w towarzystwie chłopaków, więc bardzo dobrze wiedziałam, że to właśnie z ich powodu się tutaj nie pojawiła. Ryan dopiero później napisał dziewczynie, że również tutaj jestem próbując ją namówić, bo najwidoczniej nie tylko ja byłam przekonana że nigdzie nie wyjechała, no ale dziewczyna nie należy do głupich, więc jeśli napisała że wyjechała z rodzicami, nie mogła tak nagle pojawić się w domu chłopaków.

Kilka minut przed 19 film się zakończył, a szatyn siedzący obok mnie praktycznie siłą zaciągnął mnie na górę. Zachichotałam i wbiegłam za nim po schodach. Zamknęłam za nami drzwi, kiedy już znaleźliśmy się w pokoju Biebera , obróciłam się twarzą do chłopaka aby zobaczyć go leżącego na łóżku.
Obeszłam łóżko i położyłam się obok niego na wolnym miejscu, chłopak od razu otulił mnie swoimi ramionami i przyciągnął bliżej.
Może i zabrzmi to ckliwie, ale uwielbiałam leżeć w jego ramionach i mimo jaką pracę wykonywał czułam się przy nim niesamowicie bezpiecznie.
Leżeliśmy tak chwilę, aż głos Justina przerwał ciszę.
-To tak cholernie dziwne.-mruknął.
Zmarszczyłam brwi i obróciłam głowę w stronę chłopaka.
-Co jest dziwne?
-Nigdy nie pomyślałbym że jeszcze kiedykolwiek się zwiąże. No bo popatrz… kto chciałby być z Justin’em Bieber’em najgorszym typem, żyjącym na tym świecie? Myślę że mam cholerne szczęście, że cię poznałem i że mam cię obok.-cały czas wpatrywał się w sufit a jego uścisk na mojej tali zacieśnił się jeszcze bardziej.
-Niektórym ludziom jest pisane się spotkać, niezależnie od tego, gdzie się znajdują po prostu któregoś dnia na siebie wpadają.- uśmiechnęłam się  kiedy usłyszałam śmiech chłopaka.
-Sama to wymyśliłaś? -obrócił twarz w moją stronę.
Przewróciłam oczami i wydęłam wargi udając obrażoną.
-Psujesz chwilę.
Justin westchnął i przyciągnął mnie jeszcze bliżej swojej klatki piersiowej, prawie mnie miażdżąc.
-Nie obrażaj się, kochanie.-wymruczał do mojego ucha. Zagryzłam wargę kiedy przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Justin…przestań. -mruknęłam
- Przecież nic nie robię.-pocałował płatek mojego ucha i zajął swoje wcześniejsze miejsce, wpatrując się w moją twarz. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok na jego obojczyki.
-Mam cholerną nadzieję, że tego nie spieprzę.- cmoknął mnie w czoło i westchnął.
Podniosłam na niego wzrok i zmarszczyłam brwi.
-Czego nie chcesz spieprzyć?
-Tego związku. Wiesz… tak naprawdę mam te pieprzone 18 lat, ale to jest mój pierwszy prawdziwy związek, w którym chce spróbować. Do tej pory nie liczyło się nic. Mając 15 lat poznałem Chaza i Luka. Byłem w kropce i potrzebowałem pomocy, zawsze mogłem liczyć na Ryana, znaliśmy się praktycznie od przedszkola, on też miał swoje problemy, ale mimo to nie zostawił mnie, wręcz przeciwnie, szedł ze mną krok w krok.  Potem zaczęły się ze mną jeszcze większe problemy, niż były, wiesz… buntowałem się. To było całkiem śmieszne, że kilu nastolatków potrafiło przestraszyć dorosłych ludzi. To było tak zajebiste uczucie…sprawiać, że ludzie omijali cię szerokim łukiem, że bali się do ciebie zagadać, a przecież byliśmy tylko nastolatkami. Zaczęło się niepozornie od kilku kradzieży, rozrób, kilku wrogów aż w końcu banda kilku dzieciaków, chciała się nam sprzeciwić. Do tej pory nie wiem, co dokładnie mieli na celu, w każdym razie po kilku ostrych słowach i kilku ciosach wycofali się. Postanowiliśmy stworzyć jakąś grupę, coś dzięki czemu będziemy postrzegani jak coś więcej niż czwórka nastolatków sprzeciwiających się prawu. Tak powstał gang, potem poznaliśmy Maxa i Chrisa, którzy bez problemu do nas dołączyli. Potrzebowaliśmy jeszcze jakieś nazwy, aż w końcu wymyśliliśmy to co jest teraz. Zaczęliśmy się zajmować grubszymi sprawami i kilka razy policja deptała nam po piętach, ale nigdy nie daliśmy się złapać. Pewnego dnia do domu przyszła policja, byłem pewny że nic na mnie nie mają i dokładnie tak było, ale ojciec był wkurwiony, ponieważ byłem podejrzany o morderstwo. Od kilku dni widział, ze zachowuje się inaczej aż w końcu wywalił mnie z domu. Nie obchodziło go że mam jebane 15 lat i nie mam gdzie się podziać. Mieszkaliśmy niedaleko Los Angeles i razem z chłopakami za pieniądze które zarobiliśmy do tej pory, wynajęliśmy jakiś dom tutaj. Ryan skończył tak jak ja na ulicy, ponieważ jego ojciec był równie surowy co mój. Powodziło nam się całkiem dobrze, a ja skakałem z kwiatka na kwiatek. Zero dziewczyn na stałe, same jednorazowe przygody i tak było aż do momentu kiedy poznałem Ciebie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że mnie usidliłaś.- zaśmiał się cicho.
-To ma być komplement?- zapytałam niepewnie po jego szokującym wyznaniu.
Wiedziałam, że to nie są wszystkie szczegóły, ale na pewno te najważniejsze dla niego i cholernie bardzo cieszyłam się, że się ze mną nimi podzielił.
-Oczywiście, Shawty. – złożyłam szybkiego całusa na jego policzku i uśmiechnęłam się lekko
Przytuliłam się do niego i objęłam go ramionami, równie mocno co on mnie. Chłopak odsunął się na sekundę i sięgnął jedną ręką po kołdrę na końcu łóżka a następnie przykrył nią naszą dwójkę.
-Jeśli pokaże Ci moją mroczną stronę, prawdziwego siebie… Zostaniesz ze mną i nie uciekniesz?- zapytał ni z tego, ni z owego, chowając swoją twarz w moją szyję. Przełknęłam ślinę zdziwiona jego dzisiejszą wylewnością, ale mimo wszystko cieszyłam się że powoli się otwiera, dla mnie.
-Nie jesteś mroczny Justin, jesteś po prostu zagubiony. Nie wiemy co przyniesie jutro, ale nie ucieknę. Jesteś dla mnie bardzo ważny i zostawienie Ciebie byłoby dużym błędem.-pogłaskałam dłonią jego muskularne plecy.
-A co jeśli nie umiem kochać? -westchnął.
-Każdy człowiek od urodzenia jest zdolny do kochania. Musisz tylko wytrwale ćwiczyć, tak jakbyś dbał o swoje mięśnie. Musisz spróbować zburzyć swoje mury, Justin.
-Dla Ciebie chciałbym zburzyć wszystkie mury, którymi się otoczyłem, ponieważ jesteś tego cholernie warta.-cmoknął moją szyję i odsunął się trochę.
-I ty mówisz, że nie potrafisz być romantyczny.-zaśmiałam się cicho chcąc rozluźnić trochę atmosferę, panującą między nami.
Justin przewrócił oczami i przetoczył się na plecy, ciągnąc mnie za sobą. Wylądowałam na jego klatce piersiowe, twarzą kilka centymetrów nad jego buzią.
Telefon chłopaka zabrzęczał krótko, ale szatyn nie zwrócił na to uwagi.
Zgarnął kosmyk moich włosów za ucho i przyciągnął moją twarz do swojej i mocno pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i sapnęłam cicho kiedy poczułam jego zęby na mojej dolnej wardze. Chłopak wślizgnął swój język do środka mojej buzi i zjechał dłońmi w dół moich pleców, masując je lekko.
-Bieber! Chodź tu!- krzyknął Luke z dołu
Justin odsunął się od moich ust i mruknął ciche „kurwa”. Ponownie złączył nasze usta, a kiedy krzyki z dołu powtórzyły się warknął coś i odsunął swoją twarz od mojej aby odkrzyknąć.
-Już Kurwa Idę!- wrzasnął, przez co lekko się skrzywiłam.
Wstaliśmy z łóżka i razem ruszyliśmy na dół.
-Czego chcecie do cholery?- zapytał od razu kiedy przekroczył próg salonu, trzymając mnie za rękę.
-Musisz to zobaczyć.-powiedział Chaz ignorując słowa chłopaka i wskazał dłonią na szklany stolik, na którym coś leżało, ale niestety znajdowałam się za daleko, aby zobaczyć co to.
Justin puścił moją dłoń, okrążył kanapę i stanął nad stolikiem. Widziałam jak mięśnie jego pleców napinają się a on sama lekko się zgarbił.
-Skąd to się tu wzięło do chuja?!- wysyczał nie spuszczając wzroku z czegoś znajdującego się przed nim.
-Co się stało?- zapytałam cicho Chrisa, ponieważ w tej chwili wyglądał najmniej groźnie z nich wszystkich.
-Ktoś przysłał zdjęcia i list.-potarł ręką swoją brodę i wypuścił powietrze z płuc.
-A co znajduje się na tych zdjęciach?- zapytałam niepewnie
Chris obrócił się w moją stronę i lekko skrzywił.
-Ja, Luke, Chaz, Max, Ryan, Justin i… Ty.
-Ja?- podniosłam do góry brwi zaskoczona. Chłopak pokiwał głową.
Zrobiłam kilka małych kroków do przodu aby lepiej widzieć, co znajduje się na stole.
Przełknęłam ślinę kiedy zobaczyłam zdjęcia: Justina wsiadającego do swojego auta, Chłopaków idących w stronę jakiegoś nieznanego mi budynku, zdjęcie Justina trzymającego broń przy skroni jakiegoś faceta i chłopców stojących obok niego i były jeszcze jedno zdjęcie, przedstawiające mnie kiedy wchodziłam do swojego domu.
Zamrugałam powiekami kiedy zauważyłam kątem oka jakiś ruch. Justin sięgnął po białą kartkę, na której były wydrukowane czarne literki i zaczął szybko czytać treść.
- System wyczuł jakiś ruch na podjeździe i na telefonach pojawiła się informacja, więc wyszliśmy zobaczyć co się dzieje. Koperta leżała już pod drzwiami ale niestety ktokolwiek to tutaj przyniósł uciekł przed nami.-wyjaśnił Max. To tłumaczyłoby dźwięk telefonu Justina, kiedy byliśmy na górze. Czasami sama jestem zaszokowana jakim poziomem ochrony dysponują chłopaki i zastanawiam się co jeszcze niezwykłego jest zamontowane w tym domu.
Justin rzucił kartkę na stół i wyszedł szybko przez drzwi tarasowe, przeklinając pod nosem. Myślałam że telefony mieszkańców tego domu, znowu wydadzą z siebie jakiś dźwięk, ponieważ jeśli system jest włączony z przodu domu to zapewne i z tyłu również, ale nie usłyszałam żadnego dziwnego dźwięku.
-Mogę?- zapytałam wskazując ręką na kartę papieru, którą wcześniej czytał mój chłopak.
-Nie jestem pewien czy to dobry pomysł Kate. Będzie lepiej dla Ciebie, jeśli nie będziesz się w to mieszać.-odpowiedział Chaz i zabrał kartkę oraz zdjęcia ze stołu.
Kiwnęła głową i wyszłam za Justinem na zewnątrz. Rozejrzałam się aż w końcu zauważyłam go siedzącego na małej drewnianej ławce pod drzewem, trzymającego między wargami papierosa. Podeszłam do niego i usiadłam na drewnianej ławeczce, obok szatyna.
-Co się dzieje?- położyłam swoją dłoń na jego kolanie i lekko je pomasowałam, chcąc zwrócił na siebie uwagę chłopaka.

-Walker wrócił.-warknął a następnie zaciągnął się mocno papierosem.

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 38: Jeszcze raz

Kathe POV’

Z uśmiechem od ucha do ucha wkroczyłam do szkoły. Justin został jeszcze przy swoim samochodzie aby pogadać z Ryan’em, który pojawił się obok szarego Ferrari od razu kiedy tylko Bieber zaparkował swój samochód na parkingu szkolnym.
Zdawałam sobie sprawę z tego iż większość uczniów posyła mi dziwne spojrzenia, ale mimo to nic nie było w stanie popsuć mojego cudownego humoru. Przecież to że przyjechałam z szatynem nie było czymś co już wcześniej by się nie wydarzyło.
Wpisałam kod do swojej szafki i wyciągnęłam potrzebne książki, które od razu spakowałam do swojej torby.
Środę zaczynałam od Literatury Angielskiej dlatego właśnie ruszyłam pod klasę Pani Wood.
Nigdzie jak dotychczas nie zauważyłam swojej przyjaciółki, więc postanowiłam poczekać na nią w klasie, skoro do rozpoczęcia lekcji pozostały tylko dwie minuty.
Zajęłam swoje stałe miejsce w ławce przy oknie na końcu klasy i wyjęłam potrzebną książkę oraz zeszyt.
Oparłam głowę na dłoni i z uśmiechem wpatrywałam się w zieloną tablicę umieszczoną na drugim końcu klasy.
Zastanawiałam się jak to wszystko będzie teraz wyglądać, kiedy jestem w związku ze znanym na całym świecie gangsterem. Miałam nadzieje że od tej pory szatyn będzie bardziej skory aby dzielić się ze mną swoimi problemami lub jakimiś szczegółami które są dla niego istotne. Mimo że miał chłopaków wiedziałam że był samotny i od czasu do czasu jak każdy człowiek potrzebował się komuś wygadać i tym kimś nie był przyjaciel a ktoś do kogo może się przytulić i skraść buziaka jeśli tego właśnie będzie potrzebował w danej chwili.
Nie zauważyłam nawet że obok mnie ktoś usiadł dopóki nie poczułam szturchnięcia w ramię.
-Co z tobą?- zapytała moja przyjaciółka nie spuszczaj ze mnie wzroku a równocześnie wyjmując swoje książki z czarnej torby. Dzwonek oznajmujący rozpoczęcie lekcji zadzwonił w tej samej chwili, a reszta brakujących uczniów zaczęła wypełniać klasę.
-Ze mną jest jak najbardziej okay, a co?- podniosłam do góry lewą brew.
-Nic, po prostu wpatrujesz się w tą tablicę taka zamyślona z dość dziwnym uśmiechem.-wyjaśniła wzruszając ramionami.
-Tak faktycznie się zamyśliłam.-oblizałam usta i przytaknęłam głową.
Drzwi otworzyły się po raz któryś z kolej a do klasy pewnym krokiem wkroczyła pulchna kobieta około pięćdziesiątki z ciemnymi blond włosami, ubrana w czarne spodnie i granatową bluzkę na długi rękaw.
-Dzień Dobry klaso!- uśmiechnęła się lekko kiedy tylko zajęła swoje stałe miejsce za biurkiem.
Pani Wood była naprawdę fajną kobietą, dlatego wiedziałam że lekcja z nią nie będzie czymś strasznym.



Podczas Lunchu tak jak zwykle usiadłam razem z Emilly przy swoim stoliku zajadając się sałatką z kurczakiem.
-Tak w ogóle jak się czujesz?- wymamrotała Em do plastikowego kubeczka w którym znajdowała się jakaś herbata.
Przełknęłam jedzenie i zmarszczyłam brwi zastanawiając się przez chwilę o co chodzi przyjaciółce.
-Twoja noga. Upadek. Głowa. Vanessa. Coś ci to mówi?- podpowiedziała kiedy zauważyła moją dziwną minę.
-Aaaa. Jest w porządku. Noga jeszcze trochę boli, ale nie jest tak źle.- uśmiechnęłam się i kontynuowałam jedzenie swojego lunchu.
Zerknęłam na przyjaciółkę i podniosłam do góry brwi kiedy zauważyłam jej uśmiech. Postanowiłam nie zadawać pytań tylko skupiłam całą swoją uwagę na zapełnieniu mojego żołądka sałatką, która swoją drogą była całkiem dobra.
Podskoczyłam wystraszona na krześle kiedy czyjeś ręce spoczęły na moich barkach. Obróciłam szybko głowę do tyłu aby zobaczyć kto spowodował szybsze oraz mocniejsze bicie mojego serca i z zaskoczeniem stwierdziłam, że jest to Justin. Uśmiechnęłam się lekko i odłożyłam plastikowy widelec który trzymałam w ręce do pojemniczka z sałatką.
-Shawty wydaje mi się że twój słodki tyłeczek powinien siedzieć w innym miejscu.-oznajmił oblizując usta.
Emilly zaśmiała się cicho pod nosem, więc nasze głowy obróciły się w jej stronę.
-Myślę że twój słaby tekst Justin, nie spowoduje że jakimś magicznym sposobem jej tyłek nagle znajdzie się na twoich kolanach.-pokręciła rozbawiona głową i chwyciła w dłoń jabłko po to aby sekundę później wbić w nie swoje białe zęby.
Przygryzłam wargę dosyć mocno, ponieważ chwilę później poczułam metaliczny posmak krwi w ustach. Skrzywiłam się lekko i oblizałam dolną wargę, starając się złagodzić ból.
W tej właśnie chwili miałam ochotę się uderzyć, ponieważ nie miałam pojęcia jakim cudem zapomniałam powiedzieć swojej najlepszej przyjaciółce że nie jestem już singielką.
Wiedziałam że Emilly się wkurzy i szczerze mówiąc wcale jej się nie dziwię, bo pewnie zareagowała bym tak samo.
Wymusiłam sztuczny śmiech i spojrzałam ponownie na Justina, który przypatrywał mi się z podniesionymi brwiami i zaciśniętymi ustami. Nie rozumiałam dlaczego jest zły, ponieważ jeszcze sam wcale nie tak dawno temu sam mówił, że lepiej ukrywać naszą znajomość dla mojego bezpieczeństwa. I co, tak nagle zmienił zdanie?
Westchnęłam i pochyliłam się bardziej w stronę przyjaciółki. Justin zdjął ze mnie swoje ręce i stanął obok stolika.
Przełknęłam ślinę i zastukałam swoimi paznokciami o drewnianą powierzchnie stolika.
-Wiesz Emilly…wydaje mi się że nie o to mu chodziło. –dziewczyna popatrzyła na mnie krzywiąc się lekko.
-A więc o co?
-Bo wiesz…-odchrząknęłam szukając szybko w głowie odpowiednich słów.-Tak właściwie zapomniałam Ci o czymś powiedzieć. Jestem z Justin’em.- ostatnie zdanie wypowiedziałam tak szybko, że aż lekko się oplułam. Wytarłam mokre usta w rękaw koszuli i zacisnęłam je czekając na reakcje Em.
Dziewczyna zamrugała powiekami przyswajając moje słowa a już sekundę później na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wiedziałam że tak będzie.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś?- zmarszczyła czoło, spoglądając raz na mnie a raz na mojego chłopaka.
-Mówiłam już, zapomniałam. Przepraszam Em. Od rana myślę prawie tylko o tym, dlatego nie mam pojęcia dlaczego Ci o tym powiedzieć. Przepraszam.- westchnęłam spuszczając głowę na dół.
-Już daj spokój. Wybaczam ci.-zachichotała cicho.-Za to żądam wszystkich szczegółów  oraz żebyś już w końcu przestała nosić głowę w chmurach i wróciła do mnie, na ziemie.-pokiwałam głową i uśmiechnęłam się szeroko. Szczerze mówiąc myślałam że będzie o wiele ciężej, ale cieszę się że jest jak jest.
-Dobra, skoro już sobie wszystko wyjaśniliście, przyszedłem tutaj po to aby was stąd zabrać. Wydaje mi się że moja dziewczyna powinna siedzieć przy moim boku a nie gdzieś po kątach, a skoro ty Emilly się z nią przyjaźnisz, chyba niestety muszę Cię zabrać z nami.-zaśmiałam się kiedy Justin przewrócił oczami i skrzywił się udając niezadowolonego.
Emilly mruknęła coś pod nosem i uderzyła go w ramię.
Dobrze wiedziałam że ta dwójka udaje i Justin tak naprawdę nie ma żadnego problemu z moją przyjaciółką. Podniosłam się z krzesełka, zarzuciłam swoją torbę na ramię i zabrałam w dłonie swój niedokończony jeszcze lunch. We trójkę ruszyliśmy w stronę największego stolika znajdującego się na środku pomieszczenia pod ścianą z oknami. Każdy odprowadzał nas wzrokiem a kiedy zajęliśmy swoje miejsca wszyscy zaczęli szeptać. Justin położył swoją dłoń na moim kolanie i ścisnął je lekko. Popatrzyłam w jego stronę ale chłopak był już zajęty rozmową z Ryan’em który również siedział przy tym stoliku co jak najwyraźniej odpowiadało Emilly co można było stwierdzić po jej szerokim uśmiechu i wpatrzonym w chłopaka spojrzeniu.
Uśmiechnęłam się i w ciszy dokończyłam swoją sałatkę.


Czekałam na Justin’a przy jego samochodzie, a że chłopaka nie było już dość długo postanowiłam zminimalizować chodź w małym stopniu poziom mojego znudzenia grając przez ten czas w gry które znalazłam na moim iPhonie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, ale najwidoczniej mój chłopak miał inne plany. Szczerze mówiąc nie wiedziałam nawet gdzie jest i co robi, oprócz tego że jest z nim Ryan, tego byłam pewna.
Po zakończeniu ostatniej lekcji razem z Emilly ruszyłyśmy w kierunku wyjścia po drodze spotkałyśmy Justin’a z Ryan’em. Bieber oznajmił że mam na niego poczekać przy samochodzie a następnie zniknął gdzieś razem z Butler’em. Emilly chwilę potem pojechała do domu i mi pozostało czekać na szatyna. Podrapałam wskazującym palcem policzek kiedy na ekranie mojego telefonu pojawił się duży napis „GAME OVER!”. Zablokowałam telefon i wcisnęłam go do kieszeni moich spodni a następnie zaczęłam chodzić dookoła samochodu aby nie stać bezczynnie.
Po kilku minutach kiedy miałam już wrażenie że zaraz wydeptam dziurę w betonie usłyszałam trzask drzwi dochodzący od strony szkoły, więc postanowiłam w końcu się zatrzymać i podnieść głowę do góry. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam wkurzoną Vanessę idącą w moją stronę szybkim krokiem na swoich różowych szpilkach. Zacisnęłam zęby kiedy zauważyłam idących za nią chłopaków. Jak do tej pory rozsypane puzzle w mojej głowie zaczęły się układać, tworząc spójną całość.
-Waż się ją tknąć jeszcze raz a Cię zastrzelę!- krzyknął Justin.
Parking był już zupełnie pusty, nie licząc oczywiście dwóch samochodów należących do Ryan’a i Justina no i oczywiście byłam jeszcze Ja, dlatego nie martwiłam się zbytnio tym, że ktokolwiek może go usłyszeć
Dziewczyna zatrzymała się mniej więcej jakieś dwa metry przede mną i obróciła się w stronę zbliżających się chłopaków.
-Ta dziwka ukradła mi chłopaka i tego pożałuje!- odkrzyknęła i obróciła się ponownie w moją stronę.
-Nazwij ją tak jeszcze raz a upierdolę Ci nogi i będziesz się snuła niczym pierdolony wąż.-wysyczał i ominął ją stając przede mną.- Powtórzę to ostatni raz nigdy nie byłem twój i nigdy nie będę więc sobie kurwa odpuść. Spróbuj zbliżyć się do niej jeszcze jeden raz a odwiedzę cię z nożem i potnę twoją pierdoloną twarz, jasne?!
Dziewczyna cofnęła się o krok do tyłu i zarzuciła swoje blond włosy a następnie odeszła w tylko jej znanym kierunku.
-Przysięgam na Boga ta laska jest jakaś psychiczna.-burknął Ryan stając obok nas.
Pokiwałam głową zgadzając się z nim.
-Dobra, dzięki stary. Spotkamy się w domu.-mruknął Justin i poklepał jedną ręką swojego przyjaciela po plecach.
-Wiesz dobrze, że zawsze Ci pomogę.- Bieber kiwnął głową i nacisnął na guzik przy kluczykach które trzymał w dłoni.
-Część Ry!- krzyknęłam do oddalającego się chłopaka. Butler odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się szeroko.
Justin popatrzył na mnie marszcząc brwi i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Bez problemu wsiadłam do środka i zapięłam pas. Justin zamknął za mną drzwi, okrążył auto i zajął miejsce kierowcy. Odpalił silnik i wyjechał z miejsca parkingowego.
-O co znowu chodziło z Vanessą?- obróciłam głowę w kierunku chłopaka czekając na jego odpowiedź.
-Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka spraw.
-Między innymi?- Szatyn na sekundę obrócił głowę w moją stronę i westchnął.
-To co zrobiła wczoraj oraz kwestie należenia do niej. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę jej, tyle tylko że do jej głowy ciężko wepchnąć jakiekolwiek informacje.
-Skąd wiedziała że czekam na parkingu?- Justin wzruszył ramionami i sięgnął jedną dłonią do swojej kieszeni. Wcale nie musiałam się domyślać co zaraz wyciągnie, bo wiedziałam że będą to papierosy i wcale się nie pomyliłam.
-Chcesz żebym cię odwiózł do domu czy jedziesz ze mną do mnie? -zapytał kiedy odpalony papieros znalazł się już w jego ustach.
Pomyślałam przez chwilę aż w końcu mu odpowiedziałam:
-Do Ciebie, potem mnie odwieziesz.-zauważyłam jak kąciki jego ust podniosły się lekko do góry ale nie odezwał się nic tylko zaciągnął papierosem.


_______________________________________________

Przepraszam za taką długą nieobecność, ale miałam do załatwienia kilka spraw, przez co zaniedbałam ONE LIFE. Obiecuje poprawę, więc myślę że w Sobotę pojawi się kolejny rozdział z lepszą akcją, bo już sama zdążyłam zauważyć że przez kilka ostatnich rozdziałów powiewa nudą i nie dzieje się nic ciekawego. On następnego rozdziału zmieni się kilka rzeczy i być może dla kilku osób w końcu zacznie się coś dziać. 
Miłego :) 



poniedziałek, 9 maja 2016

Rozdział 37: Jesteście razem?

Kathe POV’

Od dobrych 5 minut leżałam w swoim łóżku i przyglądałam się chłopakowi leżącemu obok mnie. Justin spał w ubraniach, ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Chłopak najwyraźniej zasnął razem ze mną, a ja cieszyłam się że było mi dane, kolejny raz patrzeć jak szatyn śpi. Jego włosy układały się we wszystkie możliwe strony, a lekko rozchylone usta dodawały mu uroku. Gdybym go nie znała, nigdy nie pomyślałabym że oto obok mnie leży najniebezpieczniejszy człowiek Los Angeles.
W końcu zdecydowałam się wstać, ponieważ nie chciałam spóźnić się do szkoły. Wybrałam z garderoby czarne rurki z lekkimi przetarciami na kolanach oraz czarno białą koszule . Z komody wyjęłam świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, wyprostowałam włosy i ubrałam się we wcześniej wybrane rzeczy.
Wyszłam z łazienki i uśmiechnęłam się lekko na widok nadal śpiącego chłopaka. Usiadłam na brzegu łóżka i szturchnęłam lekko szatyna, chcąc go obudzić. Z jego ust wydobył się cichy pomruk, ale mimo wszystko nadal nie otworzył swoich oczu.
-Justin, obudź się!- pochyliłam się nad nim i szturchnęłam go ponownie tym razem o wiele mocniej.
Pisnęłam kiedy poczułam pociągnięcie za moją koszulkę i wylądowałam na torsie chłopaka. Wciąż boląca noga dała o sobie znać, ale zacisnęłam zęby starając się tego po sobie nie pokazywać. Ręce Biebera spoczęły na moich pośladkach, przez co przewróciłam oczami.
-Dzień Dobry.-wychrypiał a następnie powoli otworzył oczy. Jego zaspany wzrok i poranna chrypka sprawiły, że poczułam dziwny skurcz żołądka.
-Dzień Dobry. Pora wstawać, jeśli nie chcemy spóźnić się do szkoły.-spróbowałam wydostać się z jego objęć, ale niestety nie udało mi się.
-Jeszcze chwilka.-mruknął przechylając szyję raz na lewo raz na prawo, prostując w ten sposób swój kark.
-Nie Justin. Naprawdę musimy się pośpieszyć. Myślę że dałam ci wystarczająco dużo czasu abyś jeszcze trochę pospał.-tym razem udało mi się wstać, dlatego bez zastanowienia ściągnęłam kołdrę z chłopaka i zeszłam na dół.
Salon był pusty, co oznaczało że rodzice pojechali dzisiaj wcześniej do pracy. Zrobiłam dla nas kilka kanapek oraz herbatę i zabrałam się za jedzenie mojej porcji.
Kilka minut później Justin pojawił się na dole z roztrzepanymi włosami. Przesunęłam w jego stronę talerz z kanapkami oraz herbatę i sama dokończyłam picie napoju.
Życzyłam chłopakowi smacznego i wróciłam do swojego pokoju po torbę z książkami. Zabrałam z pokoju jeszcze telefon, który schowałam do kieszeni spodni. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju, upewniają się czy aby na pewno niczego nie zapomniałam, a kiedy nic szczególnego nie znalazło się w zasięgu mojego wzroku  zbiegłam z powrotem na dół.
-Jesteś gotowa? -zapytał Justin, kończąc ostatnią kanapkę z talerzyka. Zamrugałam powiekami ponieważ nie było mnie dosłownie z cztery minuty a on zdążył w tym czasie zjeść 4 kanapki. Cóż… musiał być naprawdę głodny.
-Tak.-pokiwałam głową i schowałam do swojej torby butelkę wody.-Możemy jechać.
-Świetnie. Nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli wpadnę jeszcze do domu i się przebiorę?
-Nie, jasne że nie. W sumie mogę jechać swoim samochodem i spotkamy się na miejscu.-zaproponowałam
-Nie ma mowy. Twoje Audi dzisiaj ma dzień wolny. Chodź.-wstał z krzesła i złapał moją dłoń, ciągnąć mnie w kierunku korytarza.
-Dobrze Justin, zrozumiałam. Zwolni.-zachichotałam. Zatrzymaliśmy się w korytarzu, gdzie założyłam na swoje nogi buty a na plecy kurtkę. Zawiesiłam swoją torbę na ramieniu, zabrałam klucze od domu i wyszłam na zewnątrz razem z chłopakiem. Zamknęłam drzwi frontowe na klucz i uśmiechnęłam się pod nosem kiedy Justin ponownie złapał moją dłoń. Samochód nie był zaparkowany daleko, więc nie musieliśmy iść jakość specjalnie długo.
Zapięłam pasy kiedy zajęłam miejsce na siedzeniu pasażera i ułożyłam torbę z książkami na kolanach.
 Justin z piskiem opon wyjechał na ulicę co chwilę dodając jeszcze więcej gazu, przez co samochód z sekundy na sekundę coraz bardziej przyśpieszał.

Kilka minut później zaparkowaliśmy auto w garażu, ponieważ Justin stwierdził że woli swoje Ferrari. Nie pytałam więc, dlaczego korzystał z Bentleya. Włożyłam swoją torbę z książkami do szarego Ferrari i poszłam za chłopakiem.
Przez drewniane drzwi łączące garaż z domem weszliśmy do wnętrza domu. Nie miałam pojęcia gdzie dokładnie się znajdowałam, więc to Justin musiał mnie wprowadzić w głąb domu.
Przeszliśmy przez salon i uśmiechnęłam się do chłopaków którzy obrócili głowy w naszą stronę. Wszyscy zgodnie krzyknęli słowa przywitania przez co zachichotałam.
-Cześć chłopcy!- odpowiedziałam.
Myślałam że Justin zostawi mnie w salonie tak jak to zrobił już kiedyś, ale o dziwo pociągnął mnie za sobą w stronę schodów. Bieber zamknął za nami drzwi od swojego pokoju i uśmiechnął się.
-Czuj się jak u siebie, a ja się szybko przebiorę.- pokiwałam głową i usiadłam na łóżku chłopaka.
Justin bez skrępowania zdjął przy mnie spodnie oraz bluzę, wyjął z szafki czyste bokserki, z szafy jakieś świeże ubrania i zniknął w łazience, znajdującej się w jego pokoju.
5 minut później chłopak był już gotowy. Miał na sobie czarne spodnie lekko zwisające w jego kroczu oraz czarną bluzę z białym napisem „DESTROY”. W każdym razie, wyglądał naprawdę dobrze. Podniosłam się z łóżka i już chciałam wyjść z pokoju, ale uścisk na mojej dłoni mi na to nie pozwolił. Obróciłam się twarzą w stronę Justina. Chłopak uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, tak że nasze klatki stykały się ze sobą.
-Wydaje mi się że jeszcze dzisiaj się nie przywitaliśmy.- Bieber zrobił Dziubek ze swoich ust a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech.
Cmoknęłam szybko chłopaka, ale najwidoczniej się mu to nie spodobało o czym świadczył długi jęk niezadowolenia.
-To nie to na co liczyłem.-chwycił moją twarz w swoje dłonie i przycisnął swoje usta do moich. Uchyliłam lekko wargi z powodu zaskoczona z czego chłopak natychmiast skorzystał bo pogłębił pocałunek i wepchnął swój język do mojej buzi. Oddałam pocałunek i dopiero po kilu minutach oderwaliśmy się od siebie.
-Teraz możemy iść.-oblizał usta i wyszczerzył się ponownie łapiąc moją dłoń.
Zbiegliśmy po schodach na dół i weszliśmy do salonu w którym brakowało już Ryana. Jak podejrzewam chłopak pojechał już do szkoły, co oznaczało że my też powinniśmy się już zbierać.
-Jak tam noc, gołąbeczki?- zapiszczał Max prawdopodobnie próbując udawać dziewczęcy głos, co mu niezbyt wyszło. Zaśmiałam się ale mimo wszystko moje policzki poczerwieniały na określenie chłopaka.
-Wydaje mi się, że to nie twoja sprawa, bracie.-odparł Justin idąc w kierunku kanapy i ciągnąc mnie za sobą. Wiedziałam, że było lepiej jechać własnym samochodem, bo jeśli tak dalej będzie nie ma możliwości abyśmy nie spóźnili się na pierwszą lekcje.
-Justin naprawdę powinniśmy już jechać, jest późno.- mruknęłam nie zadowolona kiedy sprawdziłam godzinę na moim telefonie.
-Spokojnie Shawty, zdążymy. Nawet jeśli, myślę że nic się nie stanie jeśli spóźnisz się kilka minut.-puścił moją dłoń i usiadł na pustej kanapie.
Przewróciłam oczami i przestąpiłam z nogi na nogę.
-No chodź tutaj.- Bieber poklepał miejsce obok siebie. Wolnym krokiem podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego od razu opierając plecy o oparcie kanapy. Justin przerzucił swoje ramie za mnie i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Czyli co, jesteście razem?- pytanie Chaza sprawiło, że w pomieszczeniu zapadła cisza. Opuściłam głowę na dół i wbiłam wzrok w swoje kolana bojąc się spojrzeć na kogokolwiek przebywającego w tym pomieszczeniu. Podskoczyłam lekko do góry kiedy poczułam uszczypnięcie w ramie. Podniosłam wzrok na siedzącego obok mnie Justina. Chłopak wpatrywał się w moją twarz tak intensywnie że moje policzki spłonęły czerwonym kolorem. Było mi wstyd, chociaż sama konkretnie nie wiedziałam za co. Być może chodziło tutaj o niewygodne pytanie, które chyba nie powinno paść biorąc pod uwagę wciąż trwającą cisze w salonie. Może chodziło o to że każda para oczu była skierowana w tym momencie na moją osobę, lub po prostu wstydziłam się wzroku chłopaka, ponieważ każda sekunda wpatrywania się w moją twarz odsłaniała coraz więcej niedoskonałości. Prawdopodobnie każda wersja mogła być tą prawidłową.
Justin chrząknął zwracając na siebie całkowitą uwagę. Chłopcy najwyraźniej nadal czekali na odpowiedz, która nadal nie otrzymali.
Spojrzałam jeszcze raz na Biebera i nabrałam powietrza do płuc, chcąc udzielić odpowiedzi na pytanie Chaza, ale czyjś głos mnie wyprzedził.
-Jesteśmy.-słowa wypowiedziane przez Justina najwyraźniej ucieszyły czwórkę chłopaków co można było stwierdził po kilku głośnych krzykach.
Zamrugałam powiekami wybudzając się z szoku, który ogarnął na kilka sekund moje ciało. Czy ja aby na pewno nie przegapiłam czegoś w ciągu kilku ostatnich dni?
-Dobra my się zbieramy, cześć.- Justin podniósł się ze swojego miejsca i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą bez zastanowienia chwyciłam.
-Cześć gołąbeczki!- odkrzyknął Max
Przeszliśmy przez te same drzwi przez które tutaj weszliśmy i od razu znaleźliśmy się w garażu. Wsiadłam wraz z chłopakiem do auta i od razu zapięłam pas.


-Justin?- zaczęłam cicho kiedy samochód pędził już po jednej z ulic w Los Angeles.
-Huh?- mruknął potwierdzając tym że mnie słucha.
-Czy mógłbyś mi wyjaśnić tą sytuacje z twojego domu?- zagryzłam wargę bawiąc się moimi palcami. Miałam nadzieje że zaczynając ten temat, nie spowoduje żadnej kłótni.
Mogłam bez problemu usłyszeć kilka westchnień chłopaka.
-Zapomnij. Nie powinienem tego mówić.-mruknął zaciskając mocniej ręce na kierownicy.
-Nie Justin, chce wiedzieć dlaczego to powiedziałeś. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, ponieważ tym razem naprawdę chce wiedzieć o co chodzi.-wpatrywałam się w jego profil nawet na sekundę nie odwracając wzroku.
Syknęłam kiedy uderzyłam głową w szybę przez gwałtowne skręcenie Justina. Chłopak wjechał w jakąś boczną uliczkę zatrzymał samochód i nie gasząc silnika obrócił twarz w moją stronę.
- Nie masz jebanego pojęcia jak to jest być gangsterem, który musi martwić się o to gdzie zrobić kolejny krok, tak aby nie został złapany! Nie masz pojęcia jak to jest kiedy własna rodzina wyrzuca cię z domu kiedy tak naprawdę jesteś jeszcze gówniarzem, nie potrafiącym odnaleźć się w prawdziwym życiu! Nie ważne że ludzie postrzegają mnie za największego potwora na całym tym jebanym świecie! Ten potwór też ma uczucia i jeden cholerny raz chciałby posmakować normalnego życia z normalną dziewczyną przy boku. Obiecałem Ci że spróbuje, ale kurwa sam już nie wiem co mam robić, to życie nie jest dla ciebie. Mogę chcieć wielu rzeczy, ale wiele moich decyzji mogą okazać się dla ciebie tymi najgorszymi. Nie mam pojęcia co mi odbiło, nie wiem czy chciałem zobaczyć twoją reakcje czy po prostu przez sekundę poczuć że mam przy sobie kogoś dla kogo jestem ważny, kogoś kto akceptuje mnie takim jakim jestem.-oparł głowę na kierowniczy i zamknął oczy wzdychając.
-Myślę że zawsze można coś zmienić. Nawet jeśli wydaje się to niemożliwe. Justin, ty po prostu z jakiegoś powodu boisz się być szczęśliwym. Uważasz, że Twoje życie powinno być zawsze szare, nieciekawe i trudne mimo że nigdy nie spróbowałeś być szczęśliwym. Daj sobie szanse. Nie koniecznie ze mną skoro jest ci tak trudno, ale spróbuj ten jeden raz być szczęśliwym i nie patrz na konsekwencje. Chociaż raz posłuchaj swoje serca nie rozumu, który każe ci uważać na wszystkich i wszystko.-położyłam dłoń na ramieniu chłopaka i lekko je pogłaskałam. Justin podniósł swoją głowę z kierownicy i spojrzał na mnie.
-A ty?
-Co ja?- zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc co ma na myśli.
-Spróbowałabyś…ze mną?- zagryzł wargę i sięgnął po coś do kieszeni.
Skrzywiłam się lekko kiedy zobaczyłam paczkę z papierosami ale nie odezwałam się nic, skupiając się całkowicie na pytaniu szatyna.
-Czy to jest twój własny sposób aby zapytać mnie czy zostanę twoją dziewczyną?- uśmiechnęłam się lekko.
Justin uchylił lekko szybę samochodu i wypuścił dym na zewnątrz.
-Okay… Nie jestem dobry w tych sprawach i wiem że pewnie większość dziewczyn woli jakieś romantyczne gówna, ale ja naprawdę się na tym nie znam, więc zapytam prosto z mostu w tym o to samochodzie. Katherin Jonhson czy zostaniesz moją dziewczyną?
Na mojej twarzy wykwitł promienny uśmiech. Naprawdę w tej chwili nie za bardzo obchodziło mnie jak bardzo ta sytuacja jest romantyczna lub też nie. Najprawdopodobniej Justin wykonał duży krok do przodu i pomimo że on się bał tego co może się zdarzyć, ja byłam pewna że chce być przy jego boku w każdej sytuacji. Nie tylko w tych łatwych ale również w tym bardzo trudnym momentach jego życia.
Bo z pewnością za tą skorupą twardego i niegrzecznego mężczyzny tkwi słodki, uczuciowy, uroczy chłopczyk który ukrywa się przed wszystkimi ale tak jak każdy człowiek na świecie potrzebuje bliskiej osoby, której będzie mógł w pełni zaufać i to właśnie ja chciałam stać się kimś takim dla niego.
-Kate?- potrząsnęłam głową słysząc głos Justina.
-Oczywiście że tak. Zostanę twoją dziewczyną, Justin.- Bieber oblizał swoje wargi i wyrzucił przez uchyloną szybę nie w pełni dopalonego papierosa a następnie złapał za moją kurtkę i przyciągnął mnie bliżej siebie całując moje wargi.
Pomimo że dzień tak naprawdę jeszcze się nie zaczął zdecydowanie był jednym z najważniejszych dni w moim życiu.
24 października oficjalnie zostałam dziewczyną Justina Biebera, chłopaka który z pewnością nie jest mi obojętny.
Zdecydowanie ten ranek mogę zaliczyć do tych udanych.



______________________________
Spierniczyłam to. Tak bardzo was przepraszam. Chciałam dodać dzisiaj rozdział, ponieważ nie chciałam was zawieść i wyszło jak wyszło. Rozdział 37 miał wyglądać nieco inaczej, ale tak to jest jeśli pisze się bez jakiejś większej weny.


wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 36: Pożałuje

Justin POV’

Parę minut przed 16 zaparkowałem samochód na podjeździe przed domem i wysiadłem z pojazdu od razu kierując się w stronę bagażnika w którym znajdowała się torba z pieniędzmi. Byłem zadowolony z faktu, że musieliśmy jechać tylko do sąsiedniego miasta a nie do innego stanu, aby bez problemu sprzedać narkotyki z fabryki jakiemuś zdesperowanemu dilerowi, który zapłacił całkiem niezłą sumkę za ich posiadanie. Wyjąłem torbę z auta i skierowałem się w stronę otwartych drzwi frontowych, za którymi zdążył już zniknąć Chaz, który tak bardzo nudził się przez całą drogę powrotną, że nie mógł ze spokojem usiedzieć w jednej pozycji.
Zatrzasnąłem za sobą drzwi i skierowałem się do salonu gdzie siedzieli wszyscy, oprócz Ryana.
Zignorowałem obitą mordę Chrisa i rzuciłem torbę z pieniędzmi na szklany stolik a następnie usiadłem pomiędzy Chazem a Lukiem.
Dwie pary oczu należące do Luka i Maxa od razu skierowały się w moją stronę a następnie w stronę torby.
-Ile?- zapytał Luke prostując się i pocierając swoje dłonie.
-340-odparłem zadowolony
-Żartujesz?!- wstał i podszedł do torby a następnie zagwizdał, kiedy otworzył zamek.
-Myślę że moglibyśmy mieć więcej takich klientów, z którymi nie ma problemu. Bo nie było, prawda?
Pokręciłem głową i podniosłem się z kanapy kierując się w stronę kuchni.
-Ktoś chce piwo?- krzyknąłem opierając się o opartą lodówkę.
Odpowiedziały mi okrzyki zadowolenia, więc przewracając oczami chwyciłem 5 puszek i wróciłem do chłopaków.
Piąte piwo rzuciłem w kierunku Chrisa, nie za bardzo interesując się gdzie konkretnie wyląduje, ale kiedy usłyszałem jęk bólu, kąciki moich ust drgnęły do góry.
Zająłem swoje wcześniejsze miejsce i otworzyłem puszkę wydobywając z niej syknięcie gazu.
Upiłem kilka pierwszych łyków i zmarszczyłem brwi kiedy usłyszałem trzask drzwi frontowych. Wcale nie musiałem się obracać aby wiedzieć kto pojawił się w domu. Minutę później Ryan opadł na drugą kanapę, zajmując wolne miejsce obok Maxa. Z jego ust wydobyło się zadowolone sapnięcie.
-Jak w szkole?- zapytał Max patrząc na kumpla.
-To jest kurwa jakaś porażka.-mruknął Ryan zasłaniając na sekundę twarz swoimi dłońmi.
-Trochę jaśniej?
-Pieprzona Vanessa straciła resztki swojego małego mózgu.-odpowiedział prostując się.
Max przewrócił oczami ponieważ nadal wszystko co powiedział Ryan, było dla nas niezrozumiałe.
-Stary powiedz po prostu co się stało i nie rób z tego gównianej zgadywanki.-powiedziałem pociągając kolejny łyk zimnego piwa.
-W porządku, ale dajmy temu chwilę, okay? Myślę że najpierw powinniśmy sobie wyjaśnić pewną sprawę, a raczej Ty i Chris.
Zacisnąłem wargi, ściskając trochę bardziej puszkę w mojej ręce.
-Nie denerwuj się Justin. Powinniście pogadać. Znacie się sporo czasu i myślę że powinieneś przestać patrzeć na niego jak na wroga. Wiem, że Chris się pomylił i nic z rzeczy o które cię oskarżył się nie wydarzyło.
Prychnięcie Chrisa spowodowało, że moje mięśnie mimowolnie się napięły a moja głowa obróciła się w jego stronę.
-Mam ci kurwa poprawić i obić drugą stronę mordy?!- warknąłem
-Wyluzujcie chłopcy! Chris musisz przestać, ponieważ to naprawdę zaczyna robić się denerwujące. Nikt nie wiedział co tak naprawdę robił Justin wczorajszej nocy oprócz jego samego, aż do dzisiaj. Tak naprawdę opierdoliłeś go za to, że spędził cały dzień z Kate i wyciągnąłeś karty, których nigdy nie powinieneś używać, co jest kurewsko nie fajne i wszyscy o tym wiemy.-przewróciłem oczami, ponieważ chłopak nie powiedział do tej pory niczego, czego sam bym nie wiedział.
-Jak to był z Kate?- zapytał zaskoczony Chris a następnie zmarszczył brwi patrząc na mnie.
-Normalnie, kutasie. Tak naprawdę gówno powinno cię obchodzić co robię całymi dniami, ale tym razem kurewsko się pomyliłeś. Skoro tak bardzo cię interesuje moje życie to powinieneś wiedzieć że wczorajszy dzień i noc spędziłem z Kate.- pociągnąłem kilka kolejnych łyków alkoholu z puszki.
-Kurwa, stary. Nie wiem co powiedzieć. Cholera nie mam pojęcia co mi odbiło. Całkowicie sobie zasłużyłem na wszystko co mi zrobiłeś i nie mam do ciebie o to pretensji, ponieważ jedynym winnym jestem ja.
-To co buzi na zgodę? -zaśmiał się Luke robiąc Dziubek z ust. Zignorowałem go i skupiłem swoje spojrzenie na Chrisie.
-Dobra, ale pamiętaj, że jeszcze jedna taka sytuacja, a gówno będzie mnie obchodzić że się kumplujemy, jasne?- Brunet od razu przytaknął, zgadzając się ze mną.
-No więc skoro sobie wszystko wyjaśniliście, wytłumacz nam Ryan o co chodzi z tą całą Vanessą.- zaczął Chaz patrząc na przyjaciela.
-Ta dziewczyna praktycznie rzuciła się na Kathe, tylko dlatego aby powiedzieć jej że Justin należy do niej. Zaczęła pieprzyć jakieś bzdury, że jest ważną osobą w twoim życiu, Justin i że gdyby Ci na niej nie zależało nie spotykałbyś się z nią wczorajszego wieczora, co jest wielkim gównem, ponieważ byłeś z Kathe. Według mnie ta laska jest naprawdę jakaś pieprznięte, no bo kto normalny kopie i bije niczemu winną dziewczynę, ponieważ jest zazdrosna o faceta.- zmarszczyłem brwi analizując słowa przyjaciela.
-Co dokładnie zrobiła?- warknąłem podnosząc się z kanapy.
Ryan westchnął, ale odpowiedział.
-Pociągnęła Kate za włosy, przez co upadła i uderzyła głową o ścianę, ale na szczęście nic poważnego się nie stało, a potem kopnęła ją w nogę.
-Co kurwa?! Pieprzona suka!- krzyknąłem i rzuciłem pustą już puszkę na stół i skierowałem się w kierunku drzwi.
Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na ulicę.



Kathe POV’

Leżałam w swoim łóżku oglądając jakiś mało ciekawy film, akurat lecący w telewizji. Podniosłam się lekko na rękach do góry i jęknęłam z powodu dość mocnego bólu głowy i ciała. Z tego co stwierdziła pielęgniarka nic poważnego nie powinno się stać, ale aby się upewnić powinnam jechać do szpitala, czego nie zrobiłam. Wiedziałem że ból głowy w takiej sytuacji jest normalny i jeśli nie przejdzie mi przez kilka następnych dni lub się nasili dopiero wtedy pojadę to sprawdzić. Moje ciało było obolałe z powodu upadu na twardą posadzkę i nawet leżenie sprawiało mi jakiś ból.
Podskoczyłam lekko na łóżku kiedy usłyszałam trzask drzwi na dole, przez co od razu się skrzywiłam. Moje serce przyśpieszyło swój rytm kiedy usłyszałam szybkie wbieganie po schodach.
Moje drzwi otworzyły się  tak szybko, że nie miałam nawet chwili aby pomyśleć nad jakimś konkretnym schronieniem.
Pisnęłam ale uspokoiłam się kiedy zauważyłam, że w drzwiach stoi Justin. Jego wzrok skanował mnie od góry do dołu, aż w końcu podszedł do łóżka siadając obok mnie.
-Jak się czujesz?
-To znaczy?- zapytałam zagryzając wargę.
-Nie udawaj, wiem co się stało.-mruknął niezadowolony.
Westchnęłam i pokiwałam lekko głową.
-Boli mnie trochę głowa i ciało.
Justin podniósł moje nogi do góry i położył je na swoich kolanach przez co z moich ust wydobył się syk.
Bieber spojrzał na mnie a następnie na moje kończyny.
Podwinął jedną nogawkę dresów, w które jakoś udało mi się przebrać po powrocie do domu, a kiedy nic nie zauważył podwinął drugą. Zacisnął szczękę wpatrując się w zielono-bordowy ślad po kapnięciu przez Vanessę.
-Cholernie tego pożałuje.-mruknął bardziej do siebie niż do mnie, ale mimo wszystko i tak go usłyszałam.
-Daj spokój Justin. Myślę, że nie warto.
-Posłuchaj mnie uważnie. Nie ma jebanego prawa wtrącaj się w moje życie. Nigdy nic jej nie obiecałem a położenie na tobie chociażby palca było jej największym błędem.-wysyczał powoli zdejmując moje nogi ze swoich kolan i kładąc się obok mnie.
Wiedziałam, że nie mam co próbować go przekonywać, ponieważ nie zmieniłby zdania i być może jakaś cześć mnie nie chciała tego robić, ponieważ w jakimś stopniu chciałam aby Vanessa pożałowała wszystkiego co dzisiaj zrobiła i powiedziała.
Justin objął mnie ramieniem i delikatnie przytulił. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia, ale powstrzymałam się nie chcąc aby Justin pomyślał sobie że jestem jakaś nienormalna, więc uśmiechnęłam się tylko delikatnie wtulając twarz w jego klatkę piersiową.

Byłam pewna, że moje uczucia względem chłopaka leżącego obok mnie uległy gwałtownej zmianie, od naszego pierwszego spotkania. Teraz był dla mnie zdecydowanie kimś ważnym, a przytulając się do niego miałam wrażenie jakbym znajdowała się w odpowiednim miejscu, w miejscu w którym jeśliby się dało zostałabym już na zawsze.


________________________________

Przepraszam, że dzisiaj taki krótki, ale nie miałam tak naprawdę czasu aby dopracować rozdział do końca, a tak dużo osób domagało się nowego rozdziału. 
Nowy rozdział powinien pojawić się w Sobotę lub w Niedziele.