Kathe POV'
Wyłączyłam budzik i
podniosłam się z łóżka.
Ziewnęłam i przeciągnęłam
się na środku pokoju.
Uśmiechnęłam się lekko
kiedy uświadomiłam sobie że dzisiaj piątek!
Nareszcie!
Mija dopiero pierwszy
tydzień tych męczarni a ja już mam dość.
Weszłam do garderoby i
wybrałam ubrania na dzisiaj: czarne rurki i bordową bluzkę z
białym napisem "GOOD DAY :)"
Z komody zabrałam jeszcze
bieliznę i weszłam do łazienki.
Dzisiaj wyjątkowo zamiast
prysznica, wybrałam wannę.
Tak mam wannę i prysznic
w łazience i dość miejsca mimo wszystko dla siebie.
Plusy tego że moi rodzice
mają kasę.
Owszem są też minusy
np.: Ciągły brak ich w domu, wyjazdy z miasta na parę dni.
Odkręciłam wodę i zdjęłam z siebie ubranie.
Weszłam do wanny kiedy
tylko ta napełniła się wodą i zamoczyłam się w niej pod samą
szyję.
Po jakichś 5 minutach, w
końcu postanowiłam zabrać się za mycie, jeśli nie chce spóźnić
się do szkoły.
Umyłam ciało kwiatowym
żelem pod prysznic.
Wypuściłam wodę z wanny
i wyszłam z niej wycierając się w duży biały ręcznik.
Ubrałam bieliznę i
ubrania.
Zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i eyelinera.
Włosy związałam w
wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki.
Na nogi założyłam
skarpetki i białe krótkie Conversy.
Zabrałam torbę i telefon
i zbiegłam na dół.
Uśmiechnęłam się kiedy
zobaczyłam obojga rodziców rozmawiających w salonie.
-Cześć!-przywitałam się
i zabrałam jedną z kanapek które czekały już na mnie na wyspie
kuchennej razem z szklanką herbaty.
W odpowiedzi rodzice
obrócili się w moją stronę i uśmiechnęli.
Wypiłam herbatę i
wyszłam z domu żegnając się przed tym z rodzicami i zabierając
ze sobą kluczyki od auta.
Torbę rzuciłam na
miejsce pasażera. Zapięłam pasy i odpaliłam silnik, sekundę
później wyjeżdżając na ulicę.
Klnełam pod nosem, chcąc znaleźć wreszcie jakieś wolne miejsce na tym przeklętym parkingu.
Nie które auta zostały
zaparkowane tak, że zajmowały dwa miejsca.
Idioci!
Kiedy wreszcie odnalazłam
jakieś wolne miejsce, chyba jedyne które zostało, odetchnęłam i
zgasiłam silnik.
Chwyciłam torbę i
wysiadłam z auta zamykając je za sobą.
Kluczyki wrzuciłam do
torebki i ruszyłam w kierunku wejścia do szkoły.
Przy mojej szafce stała
już Emilly.
Uśmiechnęłam się i
przywitałam się z nią.
Z szafki wyjęłam książki
na dzisiejszy dzień i spakowałam je do torby.
-Co tam?-zapytałam
obracając się w jej stronę.
-Nic nowego.-wzruszyła
ramionami i pociągnęłam mnie za rękę w kierunku sali od Fizyki
gdzie miała rozpocząć się nasza pierwsza lekcja dzisiejszego
dnia.
Zajęłyśmy wolną ławkę
w klasie i obróciłam się w kierunku Emilly kiedy poczułam jej
dłoń na moim ramieniu.
-Idziesz dzisiaj na imprezę?-zapytała a ja zmarszczyłam brwi, ponieważ nie wiedziałam
nic o żadnej imprezie.
-Jaka impreza? Ja nic nie
wiem.-odpowiedziałam
-Gadałam z Ryanem i
powiedział, że jakiś jego kumpel organizuje imprezę i mamy przyjść. Ty też..-uśmiechnęła się szeroko.-I nie chce słyszeć
"NIE". Muszę tam być!-oznajmiła i zrobiła oczka
szczeniaczka, a przynajmniej próbowała przez co się zaśmiałam a
parę osób, które siedziało już w klasie obróciło się w naszą
stronę.
-No co?-zapytałam i
wzruszyłam ramionami przewracając na nich oczami.-Co Ci tak
zależy?-zapytałam zwracając się tym razem do Em.
-No bo wiesz... Ryan mnie
prosił żebyśmy przyszły i...iiii... nie wypada
odmówić.-odpowiedziała kreśląc coś po zeszycie nie patrząc na
mnie.
-Kręcisz. Mów o co
chodzi, albo nie pójdę.-powiedziałam i oparłam się o krzesło za
mną.
-No bo...
-Wysłów się
dziewczyno.-ponagliłam ją.
-Boo...Ryan mi się
podoba.-powiedziała cicho a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Też tak
myślałam.-powiedziałam a ona podniosła szybko głowę i spojrzała
na mnie zaskoczona.
-Co? Jak? Skąd
niby?-pytała
-Skarbie, znam cię bardzo
długo i mi w zupełności wystarczą twoje rumieńce kiedy na niego
patrzysz i ten promienny uśmiech za informacje, że coś się
dzieje.-odpowiedziałam szturchając ją lekko w żebra.
-Okay, okay. Masz mnie. I
co, pójdziesz ze mną?
-Dobra. To gdzie ta
impreza? U kogo, i o której?-zapytałam chcąc zmienić temat.
-Pójdziesz?-zapiszczała
a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Wszystko dla
Ciebie.-zaśmiałam się i starałam się zignorować obracające się
w naszym kierunku głowy.
Dzwonek zadzwonił a do
klasy weszło jeszcze paru uczniów.
-A więc... Impreza jest u
jakiegoś chłopaka z drugiej klasy i jest zaproszona cała szkoła.
To 5 ulic dalej od mojego domu i zaczyna się o 20.-odpowiedziała
-Okay, więc spotykamy się
na miejscu czy mam po ciebie wpaść?
-Ja wpadnę po ciebie i
pojedziemy moim autem, co ty na to?-zapytała nadal nie przestając
się uśmiechać.
-Wchodzę w
to.-powiedziałam i w tym samym czasie do klasy weszła babka od
Fizyki.
Rozmowy w klasie ucichły
i wszyscy zaczęli przygotowywać się do lekcji.
Po zakończonej 4 lekcji-
Matematyka odetchnęłam z ulgą kiedy wreszcie wyszłam z klasy.
-Mój Boże ile ta baba
potrafi gadać.-jęknęła Emilly a ja pokiwałam głową w zupełności
się z nią zgadzając.
Po korytarzu rozniósł
się krzyk.
- Ja pierdole! Rozpierdolę
Go!
Obróciłam się akurat w
momencie kiedy Bieber uderzał o jedną z metalowych szafek a obok
niego stał Ryan, ciągle coś mu powtarzając.
Ludzie przechodzili obok
nich najdalej jak się dało, czyli przy samej ścianie, mimo że
korytarz był duży.
Powtórka!
Kilka dość odważnych
osób, które nie bały się obok nich przejść bez obawy bycia
zaatakowanym przechodziło przy samej ścianie.
My również musiałyśmy
tam przejść, ponieważ kawałek za nimi zaczynały się schody
prowadzące na górne piętro gdzie właśnie miałyśmy mieć lekcje
a innej drogi nie było.
Poza tym jeśli chciałby
mnie zabić, czy coś ,miał już do tego doskonałą okazje.
Cholera, że też wtedy
musiałam tam być!
Pociągnęłam za rękę
Emilly i przeszłam obok nich środkiem korytarza.
Nie miałam zamiaru
przyciskać się do ściany, skoro było tyle wolnego miejsca.
-Ten kutas, może sobie
szykować już grób.-usłyszałam syknięcie za sobą, które jak
się domyślałam wychodziło z ust Biebera.
Obróciłam się na chwilę
i w tym samym czasie moje spojrzenie skrzyżowało się z jego
wściekłym wzrokiem.
-I czego się kurwa
patrzysz?!-ryknął a ja zacisnęłam szczękę.
-Wyluzuj koleś!-warknęłam
i obróciłam się z powrotem w kierunku korytarza.
Usłyszałam jak Ryan
wciąga powietrze do płuc i mruczy coś w rodzaju "No i się
zaczyna".
-Że coś ty kurwa
powiedziała?!-wysyczał i zrobił krok w moją stronę na co w
odpowiedzi ja zrobiłam dwa do przodu nie obracając się w jego
stronę i ciągnąć za sobą Emilly, która przyglądała się raz
mi raz Justinowi, wystraszona, że musi znajdować się w centrum
sytuacji.
-To co powiedziałam,
głuchy jesteś?-rzuciłam przez ramię.-Wyżyj się na którejś ze
swoich lalek a ode mnie się odpieprz, bo nic Ci nie zrobiłam.-tym
razem obróciłam się w jego stronę.
Kim on myśli że jest?
A no tak, racja!
Najgroźniejszy facetem w tym mieście!-pomyślałam i zaśmiałam
się w duchu ze swojej głupoty.
Naprawdę mój mózg,
czasami mógłby zacząć pracować szybciej zanim coś powiem.
Zacisnął mocno szczękę,
tak że żyła na jego szyj była bardzo wyraźna.
Pięści również były
mocno zaciśnięte, co mogłam stwierdzić po zbielałych knykciach.
Gdybyśmy byli w jakiejś
kreskówce z jego nosa oraz uszu właśnie wylatywałby dym a on
byłby cały czerwony ze złości.
No bo co ja takiego
zrobiłam? Obróciłam się, a on od razu na mnie krzyczy.
Może i nie ma ze mną
problemów, ale nie pozwolę aby ktoś mnie tak traktował.
Chce mnie zabić, za to że
mu odpyskowałam, czy ma zamiar po raz kolejny mi grozić?
Zdawałam sobie sprawę,
że wszyscy na korytarzu, przyglądają nam się z nieukrywanym
zainteresowaniem.
Obróciłam się i pociągnęłam za sobą Emilly.
Nie zrobiłam nawet kroku
do przodu, ponieważ zostałam mocno pociągnięta za ramie do tyłu
tak, że musiałam puścić Em.
-Co do cho...-nie dokończyłam ponieważ przede mną stał wkurzony Justin Bieber.
-Koniec przedstawienia.
Wynocha! Znajdźcie sobie inną zabawę!-krzyknął Ryan a cały
korytarz jak na zawołanie ulotnił się.
Wszyscy pouciekali, tam
gdzie się dało.
Westchnęłam.
-Zabierz ją!-wysyczał
Bieber przez zaciśniętą szczękę i wykonał ruch brodą w
kierunku Emilly.
Obróciłam się w jej
stronę.
Ryan złapał ją za rękę
i pociągnął w drugą stronę korytarza, ale ta stała jak słup.
-Nie zostawię jej, z nim!
Nie ma mowy!-krzyczała próbując wyrwać swoją rękę z jego
uścisku.
-Nic jej nie będzie,
spokojnie.-złapał ją w tali.
Widziałam jak dziewczyna
zaczyna mięknąć ale nadal stoi w miejscu, więc postanowiłam się
odezwać.
-Idź. Nic mi nie
będzie.-uśmiechnęłam się lekko i miałam nadzieje, że nie
wyszedł z tego żaden grymas przez ciągły ból który odczuwałam
na ramieniu przez uścisk Justina.
Zignorowałam pomruk
Justina pod nosem w stylu "Jeszcze zobaczymy".
-Jesteś pewna?-zapytała
Emilly patrząc raz na mnie, raz na Justina i raz na Ryana.
-Tak, idź.-potwierdziłam
Dziewczyna ruszyła przed
siebie z Ryanem obok, odwracając się od czasu do czasu do tyłu.
W momencie kiedy zniknęli
za ścianą zostałam pociągnięta, tak że prawie musiałam za nim
biegnąć.
Minutę później
znajdowałam się w składziku z szczotkami i tym podobne.
Dlaczego mnie to nie
dziwi?
-Puść mnie! To
boli!-warknęłam i wyszarpałam rękę z jego uścisku, masując
obolałe miejsce.
-Słuchaj...-wysyczał i
zamknął drzwi przez które tutaj weszliśmy, a bardziej... ja
zostałam wepchnięta.
Zrobił kilka kroków do
przodu, przez co ja zaczęłam cofać się do tyłu, aż zostałam
zablokowana przez ścianę za mną.
-Chyba sobie za dużo pozwalasz, mała.-wysyczał i przygniótł mnie do ściany.
Próbowałam go odepchnąć,
ale on nawet nie drgnął a moje ręce zostały zablokowane tuż po
bokach mojej głowy.
Syknęłam z bólu.
-Puść mnie.-mruknęłam
-Najpierw musimy sobie coś
wyjaśnić.-warknął.
Jego ręce zacisnęły się
jeszcze bardziej na moich nadgarstkach przez co miałam ochotę
rozpłakać się z powodu bólu.
-Czego
chcesz?-powiedziałam i byłam pewna, że nie wytrzymam długo.
-Po pierwsze trochę
szacunku dla mnie, bo chyba zapominasz się z kim masz do czynienia
do kurwy nędzy! Jeśli chcesz zginąć nie ma sprawy, nie będę
miał żadnych skrupułów, aby Cię zabić! Ludzie nie boją się
mnie bez powodu. Więc jeśli chcesz zobaczyć swoją cudowną
rodzinkę, ugryź się w ten cholerny język i pomyśl zanim coś
powiesz! Zrozumiałaś?!-wysyczał przed zaciśnięte zęby patrząc
na mnie morderczym wzrokiem.
Wzdłuż mojego kręgosłupa
przeszedł nie przyjemny dreszcz.
Cholera, że też musiałam
napatoczyć się na tego człowieka!
Gdzie ja miałam mózg?
Przecież to oczywiste, że
jest psychiczny i na dodatek jest mordercą!
Mogę przyznać, że boję
się go, ale nie mogę pozwolić aby cokolwiek zauważył, bo wtedy
będę skończona!
-Rozumiesz?!-ryknął a ja
zamarłam-Zapomniałaś języka w gębie?! A jeszcze chwilę temu
byłaś taka wyszczekana! Odpowiedz kurwa, jeśli nie chcesz aby tej
twojej buźce przytrafiło się coś naprawdę niedobrego!
-Rozumiem-odpowiedziałam
cicho
-Świetnie a teraz
spierdalaj!-warknął i odsunął się ode mnie.
Wyszłam z pomieszczenia
nie obracając się za siebie i trzaskając drzwiami, żałując że
nie stał kilka centymetrów za mną i nimi nie dostał.
Przepchałam się pomiędzy
paroma osobami i wbiegłam po schodach do góry, chcą jak
najszybciej zakończyć ten dzień, a jeszcze czeka mnie impreza!
Ughhhh...!
___________________________________
Siemka!
Przybywam do was z nowy rozdziałem. ;)
ONE LIFE piszę również na WATTPAD, więc jeśli ktoś woli czytać fanfiction tam, to zapraszam. :)
Pamiętajcie o komentowaniu.
Miłego Czytania :p
I miłych ostatnich dni wakacji. :(
Zapraszam, na moje drugie ff: ALL YOURS BABY
KONTAKT! :
TWITTER: @allyoursbabyx
ASK.FM: @allyoursbabyx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! :)