5 DNI PÓŹNIEJ
Kathe POV’
Justin bez problemu
opuścił szpital poniedziałkowego ranka i oboje darowaliśmy sobie kolejny dzień
szkoły. Przez kolejne cztery dni pojawialiśmy się w budynku szkoły razem.
Wtorkowego wieczoru wróciłam do mojego rodzinnego domu.
Aktualnie był
Piątkowy wieczór, a ja leżałam w swoim pokoju, oglądając na laptopie „Legion
Samobójców”. Starałam się nie myśleć o jutrzejszej kolacji, lecz naprawdę
kiepsko mi to wychodziło, ponieważ co chwilę moją zaprzątały okropne myśli,
przedstawiające wszystkie możliwe scenariusze zakończenia jutrzejszego wieczoru
i prawie żaden z nich nie zakończył się szczęśliwie.
Wyłączyłam film, a
następnie laptopa którego zatrzasnęłam z hukiem i odstawiłam go na biurko. Zabrałam
piżamę oraz świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience, aby wziąć otrzeźwiający
prysznic, który chodź przez chwilę zrelaksuje moje ciało.
Po prysznicu, ubrałam
się, wykonałam resztę niezbędnych czynności i wskoczyłam do łóżka. Westchnieniem
zadowolona i ułożyłam głowę na poduszce, nie musiałam czekać długo aż moje
ciało i umysł poddały się całkowicie snu.
- Kate, wstawaj!
Pojedziesz ze mną do sklepu!- wzdrygnęłam się i jęknęłam, nakrywając głowę kołdrą,
kiedy do mojego pokoju wparowała mama, krzycząc jak dla mnie o wiele za głośno,
niż było potrzeba. – Wstawaj, jest prawie południe!
Mruknęłam coś
niezrozumiałego pod nosem, ponieważ jej argument, zdecydowanie mnie nie przekonał.
- Jeśli chcesz aby
kolacja wypadła dobrze, to nie denerwuj mnie i wstań. To tobie powinno na tym
najbardziej zależeć, nie mnie.- niechętnie odkryłam głowę i spojrzałam zaspanym
wzrokiem na rodzicielkę która stała w drzwiach, podpierając się po bokach.
- W porządku. Daj mi
kilka minut.- wymamrotałam i zsunęłam nogi z łóżka, kilka sekund później stając
na zimnych panelach.
Mama wyszła z pokoju,
zatrzaskując za sobą drzwi, przez co zacisnęłam wargi.
Powędrowałam do
garderoby, skąd wyciągnęłam spodnie w kolorze zgniłej zieleni, biały T-shirt, a
do tego czarną ramoneskę. Ubrałam się w wybrane ubrania, założyłam na stopy
białe, krótkie skarpetki oraz czarne Nike.
W łazience związałam
włosy w kucyk, zrobiłam lekki makijaż, spryskałam szyję perfumami i w drodze na
dół zabrałam z mojego pokoju telefon, chowając urządzenie do kieszeni jeansów.
- Jestem gotowa.-
oznajmiłam, opierając się o wyspę kuchenną, za którą paradowała mama.
- Weź kluczyki, pojedziemy
twoim samochodem.- oznajmiła, obracając głowę w moją stronę przez ramię.
Westchnęłam już z
lekka zirytowana i wróciłam do pokoju, zabierając moją czarną torebkę w której
znajdowały się najpotrzebniejsze dokumenty oraz kluczyki, a następnie wróciłam
na dół.
- Teraz możemy już
jechać?- zapytałam, oblizując dolną wargę i przechylając głowę na bok.
- Tak.- rodzicielka
obróciła się w moją stronę, a następnie ominęła mnie, zabierając z krzesełka
przy wyspie kuchennej swoją torebkę i ruszyła w stronę wyjścia, co również
uczyniłam.
- Zwolnij.-
zacisnęłam ręce na kierownicy i zmniejszyłam nacisk na pedał gazu, kiedy po raz
kolejny w ciągu kilkunastu minut z ust mojej rodzicielki wydobyło się to samo
słowo.
- Mamo jedziemy 80 km/h, to naprawdę nie
jest prędkość wyścigowa. Jeździsz tak codziennie z tatą.- wyjaśniłam, starając
się nie krzyknąć kiedy usłyszałam za sobą trąbienie, a następnie obok mnie
przemknął czerwony mustang.
Spojrzałam na licznik
prędkości i sama miałam ochotę się wytrąbić kiedy dostrzegłam zaledwie 60 km/h.
Kto normalny jeździ 60 km/h w Los Angeles Audi
R8?
- Wiem, ale mam
wrażenie jakby ten samochód jechał jakoś o wiele szybciej.- przewróciłam
oczami, słysząc wytłumaczenie rodzicielki.
- Cóż, myślę że
będziesz musiała to jakoś przeżyć, bo ludzie zaczynają mnie wyśmiewać.-
wzruszyłam ramionami i przyśpieszyłam do 90 km/h, kątem oka
spoglądając na mamę, która złapała się drzwi.
Chciałabym zobaczyć
jej reakcje, kiedy to Justin siedziałby za kierownicą.
Po naprawdę ciężkich
3 godzinach zakupów w końcu wróciłyśmy do domu.
- Myślę, że rozsądnym
posunięciem będzie, jeśli kolejnym razem pojedziemy waszym autem.- oznajmiłam,
a następnie wbiegłam na górę aby odłożyć do pokoju moje rzeczy.
Skorzystałam jeszcze
z toalety a następnie wróciłam do rodzicielki aby jej pomóc.
- O której wraca
tata?- zapytałam.
- Około 16 powinien
być. Godzina 18 na pewno odpowiada Justin’owi?
- Tak, nie musisz się
tym martwić. – uśmiechnęłam się lekko i zabrałam się za krojenie papryki.
Kiedy zegarek wybił
godzinę 17 przełożyłam mięso do naczynia żaroodpornego, które po chwili
wstawiłam do piekarnika, ustawiając odpowiedni czas.
- Idę wziąć prysznic.-
powiedziałam i nie czekać na reakcje rodzicielki, która właśnie doprawiała
surówkę, uciekłam na górę.
Skrzywiłam się kiedy
wbiegając na korytarz znajdujący się na piętrze, zderzyłam się z tatą.
- Przepraszam.-
wymamrotałam, rozmasowując moje bolące czoło.
- Mam zamiar dogadać
się z Justin’em, więc nie musisz próbować mnie zabić.- zażartował. Zaśmiałam
się krótko i ominęłam go, kierując się do pokoju.
Po kilku minutach
bezsensownego stania w garderobie i przyglądaniu się ubraniom, w końcu
zdecydowałam się na czarne rurki oraz kremową koszulę. Wygodnie i w miarę
elegancko.
Z komody zabrałam
świeżą bieliznę i zamknęłam się w łazience. Wyjęłam z kieszeni telefon i
odłożyłam go na szafkę. Zdjęłam z siebie ubrania, a następnie wskoczyłam pod
prysznic. Umyłam szybko głowę oraz ciało i opuściłam kabinę, uprzednio
zakręcając wodę. Wytarłam ciało w miękki ręcznik, a następnie owinęłam się nim
w tali. Rozczesałam włosy i wysuszyłam je. Po kilku sekundach zamyślenia,
postanowiłam zrobić lekkie loki, lecz najpierw ubrałam się. Zrobiłam lekki
makijaż, popsikałam szyję perfumami, wrzuciłam niepotrzebne ubrania do kosza i
zabrałam telefon odkładając go w pokoju na szafkę nocną. Założyłam jeszcze na
nogi czarne balerinki i wyszłam z pokoju.
Zatrzymałam się w
połowie schodów kiedy do moich uszu dotarł dźwięk rozmowy i nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdybym nie rozpoznała głosu Justin’a.
Wciągnęłam powietrze
do płuc a następnie wypuściłam je, powoli schodząc na dół.
Przełknęłam ślinę,
kiedy stanęłam na kafelkach w korytarzu a potem wkroczyłam do salonu, gdzie
przy stole siedzieli już moi rodzice wraz z moim chłopakiem.
- Cześć.- przywitałam
się zwracając tym uwagę szatyna.
Chłopak obrócił głowę
w moją stronę, uśmiechnął się szeroko a następnie wstał od stołu, podchodząc do
mnie, aby mnie przytulić.
- Cześć, kochanie.-
wymruczał prosto do mojego ucha, a następnie przygryzł je lekko, korzystając z
okazji, że stoi plecami do moich rodziców.
Odsunęłam się od
Justin’a, ponieważ nagle stało mi się naprawdę gorąco. Chwyciłam dużą dłoń
chłopaka i razem zajęliśmy miejsca przy stole.
- Dogadujecie się.-
stwierdziłam, spoglądając raz na tatę, raz na mamę.
- Obiecaliśmy, że spróbujemy to wszystko zaakceptować, więc staramy się dotrzymać obietnicy.
Pomijając te wszystkie sytuacje, Justin’a wydaje się być miłym chłopakiem.-
podniosłam lekko do góry lewą brew, lecz nie skomentowałam tego.
- Cieszę się.-
oblizałam dolną wargę, nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć.
- Więc skoro już
dołączyłaś to zjedźmy, a potem porozmawiamy.- powiedziała mama i jako pierwsza
sięgnęła po jedną z głównych potraw.
- Więc Justin…-
zaczął tata, spoglądając przez chwilę na moją mamę. Odruchowo złapałam dłoń
Justin’a pod stołem i ścisnęłam ją. Widziałam, że moi rodzice również są
zdenerwowani, a tata o wiele bardziej próbuje się pilnować aby nie powiedzieć
niczego nieodpowiedniego. Z jednej strony było to dość zabawne, ponieważ przy
pierwszym spotkaniu Justin’a był strasznie wścibski, a teraz wiedząc kim tak
naprawdę jest mój chłopak starał się hamować najbardziej jak tylko mógł i
myślę, że mogło to być spowodowane jakimś rodzajem strachu.- Nie masz już
żadnych problemów z policją?- Justin ścisnął lekko moją dłoń i oblizał dolną
wargę.
- Wszystko się
wyjaśniło.
- To wspaniale. Wiem,
że to nie moja sprawa, ale ze względu że spotykasz się z moim jedynym
dzieckiem… zamierzasz znaleźć sobie pracę? Taką normalną.- tata przeniósł
spojrzenie najpierw na mnie a następnie na Justin’a.
Szatyn uśmiechnął się
lekko i westchnął, opierając się wygodnie o krzesło.
- Jak na tą chwilę
mam wystarczająco pieniędzy i nie muszę szukać pracy. Może kiedyś, ale nie
teraz.
- Więc dalej masz
zamiar zabijać ludzi?
- Tato…- skarciłam go
i przełknęłam nerwowo ślinę, kiedy zauważyłam że ciało Justin’a spięło się.
- Zadałem tylko
pytanie, Kathe i chce poznać odpowiedź, jeśli to nie problem. Obiecałem że
spróbuje was zaakceptować, więc to zrobię, mimo wszystko. Żadnych tajemnic. -
Tata uśmiechnął się do mnie lekko i oparł łokieć na stole.
- Nie zabijam ludzi
dobrych, lecz tych którzy na to zasłużyli. Nic nie dzieje się bez powodu.-wyjaśnił
Bieber ignorując poprzednie słowa mojego ojca.
- Możemy o tym nie
rozmawiać?- posłałam mamie błagające spojrzenie, milcząco prosząc ją aby mnie
poparła.
- To pytanie powinien
zadać mój mąż, lecz może ja to zrobię.- mama uśmiechnęła się lekko. –
Traktujesz związek z Kathe poważnie? To nie jest żadna przygoda?
- Nie, nie jest.-
Justin odpowiedział od razu, bez chwili zawahania. – Kocham ją.
Na moich policzkach
pojawiły się lekkie rumieńce oraz uśmiech, więc spuściłam głowę w dół aby nikt
w pomieszczeniu tego nie zauważył.
- Pamiętaj chłopcze,
że jeśli ją skrzywdzisz to ja skrzywdzę Ciebie, twoją własną bronią i nic mnie
nie powstrzyma.- oznajmił nagle tata. – Moją najważniejszą kwestię mamy za
sobą, ale na poważnie… ja nie żartuje.
- Więc chyba mogę
spać spokojnie.- Głowa szatyna obróciła się w moją stronę, a następnie chłopak
nachylił się w moją stronę cmokając moje czoło.
Ponownie spłonęłam
czerwienią, lecz tym razem spojrzałam na rodziców. Oboje uśmiechali się, lecz
przechylona w bok głowa rodzicielki uświadamiała mnie, że to ona jest bardziej
zachwycona.
- Jest jeszcze jedna
sprawa…- zaczął ponownie tata. Justin odsunął się ode mnie i zajął swoją
wcześniejszą pozycje. – Kathe opowiedziała nam trochę o tym dlaczego to robisz,
lecz nie ukrywam oboje z żoną chcielibyśmy abyś lepiej nam to wyjaśnił. Grając
w otwarte karty, lubię Cię Justin i naprawdę wolałbym abyśmy się dogadali, więc
będzie lepiej jeśli będziemy wobec siebie szczerzy.
- Co chcielibyście
wiedzieć?- wiedziałam że Justin’owi nie najłatwiej było o tym mówić i naprawdę
doceniałam fakt, że jest w stanie zrobić to dla mnie.
- Może zacznijmy od
początku. To prawda, że rodzice wyrzucili Cię z domu?
Justin przetarł wolną
dłonią usta a następnie zacisnął lekko wargi.
- Prawda. Byłem
problemowych dzieciakiem i pewnego razu brat mojego najlepszego przyjaciela doniósł na nas policji. Mój ojciec wyrzucił mnie od razu po wizycie policji.
Tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. Musiałem sobie jakoś radzić, więc
poszedłem najprostszą drogą, która doprowadziła mnie do tego miejsca w którym
jestem.- oznajmił szatyn.
Zaczęłam gładzić
kciukiem dłoń Justin’a, próbując pokazać mu tym gestem że cały czas jestem obok
niego.
- Co do kwestii
waszego poznania? Opowiedzieliście nam prawdziwą wersje?- tym razem głos
zabrała mama.
Zaśmiałam się cicho.
- Może teraz to ja
odpowiem.- oznajmiłam i uśmiechnęłam się do mamy. – Część ze szkołą jest
prawdziwa. Wpadłam na niego podczas wychodzenia z sali gimnastycznej i trochę
się posprzeczaliśmy. Potem mieliśmy jeszcze kilka nie miłych spotkań i sama nie
wiem kiedy, ale znaleźliśmy wspólny język, chodź Justin trochę się opierał.-
zaśmiałam się i spojrzałam na szatyna, który spojrzał na mnie z podniesioną w
górę lewą brwią. – No co?
- Przecież nic nie
mówię.
Nasza rozmowa trwała jeszcze
prawie 4 godziny i zdecydowanie nie było niekomfortowo.
Justin wstał od stołu
kiedy nadeszła pora aby wrócił do domu i wyciągnął dłoń w stronę mojego ojca,
aby się pożegnać.
- Jest późno, jeśli
chcesz możesz tutaj zostać.- oznajmiła nagle mama i spojrzała na ojca, który
nie wydawał się aby miał coś przeciwko.
Uśmiechnęłam się
szeroko, ponieważ to był definitywny fakt, że moi rodzice lubią Justin’a i mimo
że jest niebezpiecznym człowiekiem, mają do niego zaufanie. Miałam ochotę
skakać ze szczęścia jak mała dziewczynka.
Justin również
wydawał się być zaskoczony propozycją moich rodziców, przez co spojrzał w moim
kierunku z podniesionymi w gorę brwiami. Kiwnęłam lekko głową, więc chłopak
ponownie przeniósł wzrok na moich rodziców.
- Jeśli to nie
problem.
- Oczywiście, że nie.
Domyślam się również, że to nie będzie pierwszy raz kiedy będziecie spać razem
w jednym łóżku, więc nie będę was rozdzielać do innych pokoi.
- Drzwi mają zostać
otwarte i jeśli usłyszę jakikolwiek podejrzany dźwięk, obiecuje wam, że wparuje
wam do pokoju.- oznajmił nagle tata, przerywając mamie.
Zaśmiałam się i
kiwnęłam głową.
- Jasne, tato. –
przewróciłam oczami, nie przestając się śmiać.
-Możecie iść do
siebie. Przyniosę Ci zaraz ręcznik, Justin.
- Dziękuje.- chłopak
kiwnął głową i złapał moją dłoń, wycofując się z salonu w kierunku schodów.
Od razu po wejściu do
pokoju chłopak położył się na moim łóżku a ja zamknęłam za nami drzwi,
podbiegłam następnie do chłopaka i rzuciłam się na niego.
- Cholera.- jęknął szatyn,
lecz chwycił dłońmi moje biodra abym nie spadła.
- Kocham Cię.-
oznajmiłam, uśmiechając się szeroko.
- Ja też Cię kocham,
mała.- Justin złożył pocałunek na mojej szyj i przygryzł lekko pocałowaną
wcześniej skórę.
Odchyliłam na bok
głowę, nie przestając się uśmiechać, a następnie przysunęłam swoją twarz do
twarzy chłopaka. Zagryzłam lekko dolną wargę i nie musiałam czekać długa aż
usta Justin’a złączyły się z moimi. Odwzajemniłam pocałunek, delikatnie
przygryzając dolną wargę chłopaka. Jęknęłam cicho, kiedy poczułam język
Justin’a we wnętrzu swoich ust, więc dołączyłam i swój. Jedna dłoń szatyna
wsunęła się pod moją koszulę, delikatnie masując moje plecy. Usiadłam wygodnie
na biodrach chłopaka, nawet na chwilę nie rozłączając naszych ust. Druga dłoń Justin’a
zsunęła się na moje udo i ścisnęła je lekko. Poruszyłam się delikatnie na
biodrach chłopaka, przez co ten nagle sapnął. Odsunęłam się na chwilę od
Bieber’a aby napełnić nasze płuca nową dawką powietrza a następnie ponownie
połączyłam nasze usta.
-Kathe…- wymamrotał
chłopak odsuwając się na kilka milimetrów, przez co jego wargi w dalszym ciągu
dotykały moich. Mruknęłam pod nosem, dając mu tym znać, aby kontynuował. – Wyjedźmy
stąd.
Wow genialny. Rozmowa Justina z rodzicami Kate genialny. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńMega czekam na next
OdpowiedzUsuńRewelacja ! Przez chwile myślałam ze serio to spotkanie się nie uda .. Wyjazd?
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny
OdpowiedzUsuńAaa dawaj następnyy
OdpowiedzUsuńGenialny! ! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń