Justin POV’
Od 3 godzin niestety byłem
już na nogach, przedstawiając chłopakom kilka zmian w planie, który
przemyślałem jeszcze raz w nocy. Wszystko musiało być wymyślone i wykonane w
jak najbardziej idealny sposób. Pomimo że wszyscy byli zaspani, ponieważ
dochodziła dopiero 7 a
ja ściągnąłem ich już z łóżek o godzinie 4, starali się dokładnie wszystko
zapamiętać, od czasu do czasu rzucając kilka swoich pytań oraz pomysłów.
-Dobra, mamy to.
Widzimy się o 9, przygotujcie wszystko co będzie nam potrzebne.-pożegnałem się
z każdym męskim uściskiem i ruszyłem na górę, aby obudzić Kate, która jeszcze smacznie
spała.
Wszedłem do swojego
pokoju a mój wzrok od razu skierował się na drobną dziewczynę zwiniętą w kłębek
na moim łóżku. Położyłem się obok niej i szturchnąłem lekko a następnie
pochyliłem się w jej stronę i przygryzłem płatek jej ucha. Kathe mruknęła coś
niezrozumiałego pod nosem i wtuliła się w moją klatkę piersiową.
Zaśmiałem się cicho i
objąłem ją w tali.
-No dalej Shawty,
musisz wstać jeśli chcesz zdążyć na zajęcia.-oznajmiłem szturchając ją lekko.
Dziewczyna z jękiem
niezadowolenia otworzyła powoli oczy i od razu przeniosła spojrzenie swoich
ciemnych tęczówek na mnie.
-Która godzina?-
zapytała cichutko lekko zachrypniętym głosem od snu.
Wyglądała niesamowicie
uroczo a jej głos sprawiał, że miałem ochotę przetrzymać ją jeszcze trochę w
łóżku, ale niestety nie mogłem, ponieważ dzisiejszego dnia wszystko powinno
dziać się tak jak to sobie zaplanowałem a jakiekolwiek spóźnienia mogą
spowodować problemy.
-7:15. Wstawaj
śpiochu, musimy jeszcze podjechać pod twój dom.-dziewczyna przytaknęła
kiwnięciem głowy i z ledwo otwartymi oczami podniosła się z łóżka. Koszulka
którą pożyczyłem dziewczynie podwinęła się do góry, ukazując całą długość
szczupłych nóg. Niestety nie mogłem nacieszyć się zbyt długo widokiem, ponieważ
koszulka opadła na dół od razu gdy dziewczyna stanęła prosto na zimnej
podłodze. Kathe szybkim krokiem ruszyła do łazienki a kilka sekund później
można było usłyszeć dźwięk zamka w drzwiach.
Byłem już całkowicie
ubrany od kilku godzin, więc spokojnie mogłem ruszyć na dół i tam poczekać na
dziewczynę.
Zszedłem do salonu w
którym świeciło kompletnymi pustkami. Podejrzewałem że chłopcy próbują przespać
się jeszcze godzinę, którą ja przeznaczę na bezpieczne odwiezienie mojej
dziewczyny pod drzwi domu jak i szkoły. Nie było mowy abym pozwolił się jej
samej pałętać po Los Angeles, wiedząc że każdy nasz krok jest dokładnie
śledzony przez kolesia który najwyraźniej próbuje nas wystraszyć. Niestety dla
niego, to nie pierwszy raz kiedy mamy doczynienia z tak dziecinnymi zagrywkami i
nie martwił bym się tym tak, ponieważ każdego można zniszczyć, gdyby nie Kathe.
Facet uprowadził ją już raz z pod mojego nosa i za nic kurwa w świecie nie
pozwolę aby doszło do tego ponownie.
Otworzyłem drzwi
prowadzące na taras i wyszedłem na zewnątrz wyjmując z kieszeni paczkę oraz
zapalniczkę. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się mocno nikotyną a następnie
oparłem się o ścianę znajdującą się obok mnie.
Zagryzłem wargę
studiując jeszcze raz w głowie list który wczoraj otrzymaliśmy.
Do niedawna jeszcze
żywy Hamilton kilkukrotnie próbował uderzyć w nasz czuły punkt, tyle tylko że
nigdy go nie znalazł. Walkerowi najwyraźniej się to udało i postanowił
uświadomić nas że Kate jest jego nowym celem, przez który dostanie się do nas.
Jonhson przez samą znajomość ze mną przeżyła dość sporo trudnych momentów i
patrząc pod względem naszej przyszłości i mojej „pracy” będzie zawsze w centrum
uwagi moich wrogów, więc muszę kurewsko mocno dbać o to aby za każdym razem
zgasić problem w zarodku, gdy tylko taki się pojawi.
Zgniotłem papierosa i
wyrzuciłem go przed siebie, kiedy usłyszałem nawoływanie mojego imienia.
Wślizgnąłem się z
powrotem do domu i zamknąłem za sobą drzwi balkonowe. Dziewczyna stanęła przede
mną w swoich wczorajszych ubraniach i uśmiechnęła się.
-Jestem gotowa,
możemy jechać.- oznajmiła i obróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, ale
powstrzymałem ją.
-Zdaję się, że o
czymś zapomniałaś, mała.-mruknąłem spoglądając na nią z góry. Dziewczyna była
prawie o głowę ode mnie niższa, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka.
-Nie rozumiem o co Ci
chodzi.-zmarszczyła nos, patrząc na mnie.
Westchnąłem i
zmniejszyłem dystans oddzielający nas od siebie. Złapałem za kark brunetki i pochyliłem
się w jej stronę, przyciskając swoje usta do jej. Z pomiędzy warg Kathe
wydostał się cichy jęk a po chwili ręce dziewczyny znajdowały się już w moich
włosach. Jonhson oddawała pocałunek z takim samym zapałem z jakim ja jej go
dawałem.
Odsunąłem się w końcu
od miękkich ust dziewczyny i posłałem jej szelmowski uśmiech.
Podszedłem do drzwi
frontowych i zamknąłem je na klucz od środka, ponieważ nie chciałem aby ktoś
dostał się do domu podczas mojej nieobecności, kiedy chłopcy będą jeszcze
spali. Ruszyłem z dziewczyną w kierunku drzwi prowadzących do garażu i również
te drzwi zamknąłem za sobą. Chłopcy mają swoje komplety kluczy, więc nie będą
mieli żadnego problemu z wydostaniem się z domu, jeśli tego będą potrzebowali.
Odtworzyłem pilotem
drzwi garażowe i podszedłem do mojego szarego Ferrari. Nacisnąłem guzik
odblokowujący na pilocie i wsiedliśmy do środka. Zaczekałem aż dziewczyna obok
mnie zajmie swoje miejsce, zapnie pasy i dopiero wtedy wyjechałem z garażu, nie
zapominając nacisnąć jeszcze raz guziku zamykającego drzwi garażu.
-Dlaczego nie
zapiąłeś pasów?- usłyszałem pytanie Kathe, kiedy wyjechaliśmy już na jedną z
głównych ulic LA.
-Nie lubię
ich.-wzruszyłem ramionami skupiając się na drodze przede mną.
-Justin, rozumiem że
mogą być nie wygodne, ale naprawdę wolałabym gdybyś je jednak zapiął.-
dosłyszalna pewność w głosie dziewczyny, spowodowała że spojrzałem na nią na
kilka sekund.
- Nie musisz się bać,
jestem świetnym kierowcą kochanie.-powiedziałem z lekkim uśmiechem, kątem oka
rejestrując skierowane na moją osobę spojrzenie brunetki.
-Justin do cholery,
nie udawaj idioty w porządku? Naprawdę poczułabym się lepiej jeśli zapiął być
te głupie pasy. Wiem, że ty możesz być świetnym kierowcą, ale nie każdy
mieszkaniec Los Angeles potrafi panować nad kierownicą. Są tysiące różnych
wypadków i każdy może dziać się z innego powodu, więc proszę Cię bardzo
przeciągnij ten pas przez swoje ciało i się zapnij.- podniosłem do góry brwi
uśmiechając się jeszcze szerzej chodź z pewnością dziewczynie siedzącej obok
mnie do śmiechu nie było.
-Martwisz się o
mnie?- zapytałem chodź z góry znałem odpowiedź.
-Tak do cholery,
dlatego proszę zapnij ten pas!- podniosła głos.
-Wyluzuj Shawty,
jeśli to Cię uspokoi, to nie ma sprawy.-sięgnąłem po pas i tak jak prosiła
dziewczyna zapiąłem go pod drugiej stronie mojego ciała.
Jakkolwiek cholernie
dziwnie to zabrzmi z ust kogoś takiego jak ja to, całkiem miłe uczucie
wiedzieć, że masz obok siebie kogoś kto naprawdę przejmuje się twoim
bezpieczeństwem i próbuje o Ciebie dbać, chodź jesteś samowystarczalny.
Widząc, że pod domem
dziewczyny jest zaparkowany samochód jej rodziców, zatrzymałem się kawałek
dalej.
-Poczekam tu na
Ciebie.- oznajmiłem i wyłączyłem silnik mojego Ferrari.
-Dobrze.-dziewczyna
pocałowała mnie w policzek i wysiadła z samochodu idąc w kierunku swojego domu.
Kilkanaście minut
później Kate pojawiła się ponownie, ubrana w ciemne jeansy, podarte lekko na
udach, białą koszulkę z niedużym rysunkiem słońca w okularach, czarną kurtkę
oraz czarne trampki. Włosy dziewczyny były upięte w kucyka a na twarzy znajdował
się delikatny makijaż. Z ramienia brunetki zwisała czarna torba, w której najprawdopodobniej
znajdywały się potrzebne jej książki.
Zawiozłem Kathe pod
budynek szkoły i nastawiłem głowę czekając na jakieś pożegnanie, które będzie
potrafiło chodź w małym stopniu poprawić mi dzisiejszy dzień.
-Ty nie idziesz?-
zapytała zaskoczona dziewczyna pokazując palcem budynek za nią.
-Nie, dzisiaj
kochanie będziesz musiała przetrwać te kilka godzin beze mnie, bo mam coś do
załatwienia. Poproś Emilly, aby odwiozła Cię do domu i nie wychodzić nigdzie
sama, dobrze?
-W porządku.-wymusiła
uśmiech i cmoknęła mnie w usta.
-Co to niby do
cholery na być, mała? -zmarszczyłem brwi spoglądając na nią.- Tak nie żegna się
dziewczyna ze swoim chłopakiem, wiedząc że prawdopodobnie nie zobaczy go już w
ogóle dzisiejszego dnia.
-A od kiedy to
nastawiłeś się z takim pozytywnym nastawieniem na związki, co Panie Bieber? -Kathe
oparła się o drzwi znajdujące się za nią i spoglądała na mnie z rozbawieniem.
-Od kiedy sam
znalazłem się w jednym, więc nie narzekaj Jonhson, tylko pożegnaj się z
tatusiem.-dziewczyna zaśmiała się na określenie jakim się nazwałem i nic już
nie mówiąc, przycisnęła swoje malinowe wargi do moich. Bez namysłu oddałem
pocałunek i na dodatek przejechałem swoim językiem po miękkich wargach
dziewczyny.
Oderwaliśmy się od
siebie kiedy zaczęło brakować nam powietrza. Kate cmoknęła mnie jeszcze raz w
usta i wysiadła z samochodu z szerokim uśmiechem.
- Pa
tatusiu.-zaśmiała się jeszcze przed zamknięciem drzwi samochodu i pognała w
kierunku szkoły, gdzie przy drzwiach czekała już na nią Emilly.
Odpaliłem samochód i
wyjechałem z parkingu na ulicę, udając się w drogę powrotną do domu.
Zaparkowałem Ferrari
w garażu, abym nie musiał robić tego później i wszedłem do środka domu, uprzednio
otwierając kluczami drzwi. Chłopcy siedzieli już w salonie ubrani w czarne
stroje, wiedziałem, że również muszę się przebrać, ponieważ nie zrobiłem tego
wcześniej aby nie wzbudzać podejrzeń mojej dziewczyny.
-Za chwilę jestem z
powrotem.- Zabrałem ze stolika kluczę i zniknąłem w ciemnym korytarzu.
Nacisnąłem na panel i
poczekałem aż ten się otworzy. Otworzyłem drzwi znajdujące się za nim i zbiegłem
po kilku schodkach na dół, uprzednio włączając sobie światło. Kolejne drzwi
również otworzyłem i zapaliłem kolejny promień światła. Podszedłem do
drewnianej szafy znajdującej się na końcu pomieszczenia i z dna drewnianego
mebla wyjąłem czarną torbę, która należała do mnie. Zdjąłem z siebie
wcześniejsze ubrania i wyjąłem z torby czarne buty, czarne spodnie, czarną koszulkę
oraz czarną kominiarkę. Musieliśmy nawet takie niby normalne rzeczy trzymać w
tym oto pomieszczeniu, ponieważ gdyby policja postanowiła wbić nam do domu i
zrobić niesamowity burdel podczas przeszukiwania, co mają w zwyczaju i co
niestety zdarzało się już kilka razy. Jeśli w czyjejś szafie Policja znalazłaby
ubrania w które ubrani byliśmy podczas niektórych naszych akcji, to tak
jakbyśmy w pewny sposób sami wpakowali się pod nogi glin.
Chwyciłem swoje
wcześniejsze ubrania, zamknąłem drzwi, światła oraz panel i wróciłem do salonu,
gdzie czekali już na mnie chłopcy. Odłożyłem na jedną z kanap moje wcześniejsze
ubrania i schowałem do obecnych spodni telefon.
-Wszyscy gotowi?-
zapytałem kucając i zawiązując mocniej sznurówki moich butów.
-Jak najbardziej.
Kate jest bezpieczna?
Podniosłem wzrok i
popatrzyłem chwilę na Chrisa aż w końcu kiwnąłem głową.
- Jest w szkole, więc
raczej nikt jej tam nie zaatakuje.-dokończyłem wiązanie mojego drugiego buta i
wyprostowałem się. –Spakowaliście to o co was prosiłem?
-Tak, wszystko jest
już w autach.-przytaknął Luke
-Świetnie, więc
możemy jechać.-chwyciłem w dłoń czarną kominiarkę oraz kluczyki od jednego z Bentleya
i ruszyłem w kierunku drzwi prowadzących do garażu.
-Ja zamykam.-
oznajmił Max i zniknął zanim ktokolwiek by zauważył.
Zająłem miejsce
kierowcy w jednym z aut, schowałem kominiarkę do schowka i otworzyłem garaż
pilotem, który znajdował się w każdym z samochodów. Wyjechałem na podjazd a
kilka sekund później obok mnie zaparkował drugi Bentley. Szyby obydwóch
samochodów były przyciemniane, wiec nie mogłem zobaczyć kto siedzi za kółkiem
drugiego pojazdu. Uchyliłem szybę od swojej strony mając nadzieje że kierowca
zrobi to samo. Szyba od strony pasażera opuściła się ukazując twarz Luka.
Kiwnąłem mu głową i
wyjąłem z kurki prawie już pustą paczkę papierosów. Wyjąłem jednego i zapaliłem
wsuwając filtr między usta i zaciągając się dymem, a resztę schowałem z
powrotem do kieszeni.
Chłopcy powoli
zaczęli wsiadając do samochodów aż w końcu brakowało tylko Maxa.
Chłopak w końcu
pojawił się i wsiadł do samochodu Luka. Przytrzymałem papierosa w ustach i
wyjechałem na ulicę, dociskając pedał gazu.
Obok mnie siedział
Ryan, natomiast z tyłu Chris, który gwizdał pod nosem jakąś piosenkę. Sięgnąłem
dłonią do radia i włączyłem je, chcąc zagłuszyć gwizdanie kumpla.
Godzinę później,
przez korki w mieście zaparkowaliśmy samochody pod domem Kevina. Położenie na
podjeździe jednej nogi przez Chrisa wystarczyło aby cały system alarmowy
chłopaka włączył się a jego dom stał się jeszcze bardziej niedostępną fortecą,
teraz otoczoną parzącymi laserami.
-Chris do samochodu i
niech żaden nie waży się wysiadać!- wrzasnąłem przez wciąż otwarte okno z mojej
strony.
Kevin uwielbiał bawić
się technologią i był naprawdę świetnym informatykiem. Większość zabezpieczeń w
naszym domu oraz magazynach pochodzi właśnie z jego produkcji. Lasery są czymś
czego jeszcze u niego nie spotkałem i już zaczynał podobać mi się ten pomysł.
Wybrałem numer chłopaka czekając aż odbierze. Kiedy pierwszym razem mi się nie
udało, spróbowałem ponownie.
-Halo.-warknął
chłopak do słuchawki na co podniosłem do góry brwi.
-Mi też Cię miło
słyszeć Kelvin.- mruknąłem znudzony.
-Ohh…um szefie, tak
się składa że nie mogę teraz gadać, bo mam pewien problem. Oddzwonię później,
dobra?- w głosie chłopaka wyrażanie można było usłyszeć podenerwowanie.
-Kevin do cholery,
masz pięć jebanych minut aby wyłączyć te gówna tak abyśmy mogli w spokoju
dostać się do środka, albo sam zlikwiduje te pieprzone lasery, a potem dotrę do
Ciebie i żadne twoje zabezpieczenia mnie nie powstrzymają, jasne?- warknąłem
zaciskając wolną dłoń na kierownicy.
- Cholera, już się
robi. Przepraszam.-kilka sekund później piszczący alarm ucichł a lasery
wyłączyły się.
-Otwórz drzwi.-
rozłączyłem się, zamknąłem szybę i wysiadłem zabierając ze sobą kluczyki od
samochodu i zamykając auto. Całą szóstką ruszyliśmy w stronę otwartych drzwi w
których stał już chłopak.
Super, czekam na następny:***
OdpowiedzUsuńEkstra 👍👍
OdpowiedzUsuńSuper😊
OdpowiedzUsuńNo no, więcej takich ciekawych rozdziałów!
OdpowiedzUsuń