sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział 84: Miliony innych.



2 LATA PÓŹNIEJ

Kathe POV’

Wzdrygnęłam się kiedy do moich uszu dotarł dźwięk grzmotu. Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na puste miejsce obok mnie, co oznaczało że chłopcy nie wrócili jeszcze z akcji.
Spojrzałam na szafkę nocną, gdzie znajdował się zegarek elektroniczny, który w tym momencie wskazywał godzinę 3:07.
Westchnęłam cicho i podniosłam się z wygodnego materaca, na bosaka schodząc na dół. W kuchni nalałam do szklanki wody i wypiłam ją prawie duszkiem, zachłystując się raz, z powodu głośnego grzmotu.
Przymknęłam oczy, ostawiłam szklankę do zlewu i wróciłam do pokoju.
Zrobiłam kilka kroków w stronę okna, lecz nie podeszłam całkowicie do szklanej powierzchni. Z odległości metra przyglądałam się strużce deszczu spływającej po szybie od zewnątrz. Wzdrygnęłam się, kiedy ciemne niebo rozświetliła błyskawica, a kilka sekund później do uszu dotarł mocny grzmot, który sprawił że moje ciało pokryła gęsia skórka.
Przez moją głowę przemknęły wydarzenia kilku ostatnich dni i mimowolnie skrzywiłam się lekko, kiedy przypomniałam sobie niespodziewane spotkanie rodziców Justin’a.
W ostatnim czasie dość często odwiedzaliśmy ciocię i wujka Justin’a, więc nic dziwnego że zrobiliśmy to również w sobotę, aby zjeść pyszne śniadanie w Denny’s, lecz nikt nie spodziewał się, że po dwóch latach po raz kolejny natkniemy się w Los Angeles na rodziców Justin’a.
Matka chłopaka rozpoznała go od razu i zanim zdążyliśmy się wycofać dopadła do nas w bardzo szybkim tempie, nie dając nam wystarczająco czasu aby się wycofać.
Kobieta cieszyła się widząc swoje pierwsze dziecko, lecz Justin był zdecydowanie jej przeciwieństwem. Na widok matki jego postura wyraźnie się zgarbiła, a rysy szczęki zaostrzyły.
Kobieta nalegała na kilka minut rozmowy, lecz szatyn zdecydowanie odmówił, tłumacząc że swoje kilka minut rozmowy straciła 6 lat temu, kiedy to pozwoliła tak po prostu, bez słowa wyrzucić go z domu. Do rozmowy wtrącił się również ojciec chłopaka, upominając go, aby nie zwracał się tak do kokiety, która go urodziła i wychowała, i sądzę że to przechyliło szalę która kontrolowała Justin’a.
Chłopak przez dobre kilka minut krzyczał tłumacząc, że nie mają prawa nazywać się jego rodzicami, ponieważ przestali nimi być w chwili kiedy pozbyli się go ze swojego życia.
Pojawiło się też kilka zdań na temat ufności oraz prawdziwej miłości.
W momencie kiedy ojciec Justin’a stwierdził że na zaufanie i miłość liczą dzieci, których rodzina nie musi się wstydzić, dostrzegłam jak ramiona Justin’a lekko się zgarbiły, lecz w szybkim tempie wrócił do swojej wcześniejszej pozy i podszedł do ojca popychając go do tyłu, mówiąc słowa, które doskonale zapamiętałam:” Niby rodziców trzeba szanować, tak? Szczerze? Mam na to cholernie wyjebane. Dla mnie nie istniejecie. Nie mam i nie miałem, dzięki wam, nic, oprócz codziennych frustracji i nerwic, że nie jestem w stanie podołać waszym oczekiwaną, bo przecież cokolwiek zrobiłem, to zawsze było nieodpowiednie, lub niewystarczająco dobre, więc przestałem się starać. Doprowadziliście do tego, że wasze dziecko nie chce z wami rozmawiać i możecie winić o to tylko i wyłącznie siebie. Kiedy jest już za późno, ty i tak ojcze, jedyne co potrafisz to mówić co jest źle. Szczerze mówiąc, to dobrze że pozostawiliście mnie na pastwę losu, bo zastąpiłem fałszywą rodzinę prawdziwą, składającą się z osób którym mogę zaufać i mimo wszystkich cholernych rzeczy, poznałem kogoś kto potrafi mnie docenić i kochać, mimo bycia cholernym zerem.”
Wydawało mi się że jego słowa zabolały jego matkę, lecz mimo krótkiego ukłucia współczucia, byłam po stronie Justin’a, ponieważ który normalny rodzic postępuję właśnie w taki sposób? Pozbywając się swojego dziecka, mając gdzieś jak poradzi sobie w dalszym życiu, czy umrze z głodu, czy może sam podda się i pozwoli aby pokonało go życie.
Ostatni raz spojrzałam na ciemne niebo i spływające po oknie krople deszczu, a następnie wróciłam do łóżka i nakryłam się szczelnie kołdrą, chcąc stłumić dźwięki burzy, nie zdałam sobie nawet sprawy kiedy ponownie zasnęłam.



Uchyliłam lekko powieki, kiedy poczułam uginanie się materaca. W pokoju było wystarczająco jasno, abym mogła dostrzec osobę znajdującą się w pokoju.
- Hej.- mruknęłam uśmiechając się lekko.
- Nie chciałem Cię obudzić.- mruknął chłopak, kładąc się obok mnie i obejmując mnie w tali.
- Jest w porządku. Wszystko dobrze?- przejechałam po ciele chłopaka zaspanym wzrokiem szukając jakichkolwiek obrażeń, lecz na szczęście niczego nie dostrzegłam. Sięgnęłam po kołdrę i przykryłam szczelnie nasze ciała, mocniej wtulając się w klatkę piersiową szatyna.
Od niecałych sześciu miesięcy dzieliłam dom wraz z całą szóstką i byłam szczęśliwa mogąc czuć się częścią tego domu.
Cieszyłam się również, że pomimo wzlotów i upadków w naszym związku, przez te 3 lata które byliśmy razem, nasza miłość wydawała się być silniejsza niż kiedykolwiek przedtem i mimo że wydawało się to wręcz niemożliwe, niektóre sytuacje zbliżyły nas do siebie jeszcze bardziej. Jak w każdym związku pojawiały się kłótnie, ale to dobrze że pojawiają się między nami odmienne zdania, ponieważ jeśli dogadywalibyśmy się w każdej sprawie, nasz związek mógłby wygasnąć o wiele szybciej niż mogłabym zdać sobie sprawę, co się dzieje.
Połączenie naszych charakterów utworzyło coś niesamowitego, co miałam nadzieję przetrwa długo, bardzo długo.
Westchnęłam cicho i pocałowałam nagą klatkę piersiową chłopaka.
W odpowiedzi Justin wzmocnił uścisk na mojej tali i dodatkowo objął moje ciało drugą ręką, pocałował moje czoło i ułożył wygodnie głowę na miękkiej poduszce.



Po porannym przebudzeniu, wzięciu krótkiego prysznica i ubraniu się zeszłam na dół.
Zmarszczyłam brwi, kiedy okazało się że parter domu jest kompletnie pusty, co zdarzało się naprawdę rzadko, a było wręcz niemożliwe biorąc pod uwagę godzinę 11. Zazwyczaj chociaż jeden członek tego domu wstawał wcześniej, spędzając ranek na dole, ale najwyraźniej nie dzisiaj.
Po obudzeniu się, przy moim boku ponownie nie było Justin’a i zamierzałam dowiedzieć się gdzie tym razem zniknął szatyn, lecz najpierw miałam zamiar zjeść śniadanie.
Powędrowałam do kuchni i przygotowałam dla siebie płatki czekoladowe, starając się nie zwracać uwagi na bałagan panujący w zlewie oraz na blacie kuchennym. Zdecydowanie nie mam zamiaru tego sprzątać.
Usiadłam przy wysepce kuchennej, zajadając się przygotowanym przeze mnie śniadaniem, a kiedy już skończyłam umyłam miseczkę wkładając ją na odpowiednie miejsce i postanowiłam jeszcze raz rozejrzeć się po domu.
Jak się okazało 5 minut później, dom był kompletnie pusty, nie licząc mnie. Warknęłam pod nosem zirytowana i wróciłam do salonu siadając wygodnie przed telewizorem.
Mogli powiadomić mnie chociaż gdzie się wybierając abym nie musiała się nie martwić, ale przecież po co?
Miałam zamiar odwiedzić dzisiaj wraz z Justin’em moich rodziców, ale skoro chłopaka nie ma, zrobię to sama.
Pobiegłam na górę po moją torebkę, kluczyki i telefon. Napisałam krótką wiadomość do chłopaka informując go gdzie wychodzę, aby nie dostał zawału, kiedy nagle zniknę.
Wstukałam kod zabezpieczający, który znałam od jakiegoś czasu i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi.
Wsiadłam do mojego Audi zaparkowanego przed domem i wyjechałam na ulicę.
Moją głowę w bardzo szybkim tempie nawiedziły myśli związane z Justin’em.
Od tygodnia widywałam się z Bieber’em o wiele rzadziej niż dotychczas i myśląc tak o tym teraz, zaczynało mnie to lekko przerażać.
A co jeśli zbyt szybko wychwaliłam nasz związek? Byłam święcie przekonana że jest lepiej niż kiedykolwiek, a być może pominęłam bardzo dużo istotnych szczegółów, które wskazywały mi, że Justin jest już mną znudzony, tylko po prostu nie dałam rady niczego zauważyć.
Zamrugałam powiekami kiedy moje oczy zaczęły piec i nabrałam większą ilość powietrza do płuc, nie chcąc spowodować wypadku.
To dziwne jak w ciągu kilku minut mój pogląd na pewne rzeczy nagle się zmienił, a moje ciało było przepełnione strachem, strachem który był napędzany możliwością utraty Justin’a.



- Gdzie Justin?- zapytała na wstępie mama, widząc mnie w drzwiach.
-Cześć mamusiu, tak ja też się za tobą stęskniłam i też się cieszę że Cię widzę.- przewróciłam oczami i poprawiłam torebkę na moim ramieniu.
Mama zmarszczyła brwi, spojrzała za moje plecy, wzruszyła ramionami i w końcu podeszła bliżej, aby mnie przytulić.
- Oczywiście że tęskniłam i cieszę się że przyjechałaś, tylko po prostu byłam pewna, że wpadniecie z Justin’em.- wytłumaczyła.
- Ja też tak myślałam.- wymamrotałam w ramię rodzicielki, odsuwając się od niej po chwili.
Wiedziałam doskonale że moi rodzice polubili mojego chłopaka chyba aż za bardzo, ponieważ czasami odnosiłam wrażenie jakby to jego bardziej chcieli oglądać niż mnie, co było zaskakujące biorąc pod uwagę początek ich znajomości i fakt czym tak naprawdę zajmuje się Justin i kim jest.
Może, po prostu jestem przewrażliwiona.
- Co masz na myśli?- zapytała mama, łapiąc moją dłoń i wciągając mnie do wnętrza domu.
- Po prostu zniknął na kilka godzin, więc postanowiłam przyjechać sama.- wzruszyłam ramionami i weszłam za mamą do salonu, który przez dwa lata, nie zmienić się nawet w najmniejszym stopniu.
- Napijesz się czegoś?- zapytała mama, więc w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. – Skoro tak. Co u was słychać? Jak sobie radzicie? Nie jesteśmy przyzwyczajeni z ojcem do tego że mamy dom tylko dla siebie, pusto tu bez Ciebie.- uśmiech mamy nieco przygasł.
- Przecież nie wyjechałam na drugi koniec kraju, to wciąż to samo miasto, mamo i obiecałam że będę was odwiedzać, a wy możecie odwiedzać nas. Chłopcy was bardzo lubią.- uśmiechnęłam się, próbując pocieszyć rodzicielkę.
- Ja też ich lubię. To fajni faceci.­- pokiwałam głową. – No dobrze, więc wróćmy do Ciebie. Co słychać?




            Po opowiedzeniu mamie kilku najważniejszych rzeczy które wydarzyły się od naszego ostatniego spotkania, wróciłam do mojego nowego domu. Drzwi były otwarte i już po pierwszym kroku do środka dało się usłyszeć krzyk Chris’a, który wrzeszczał na Luke’a, ponieważ z tego co wywnioskowałam chłopak coś zepsuł.
Zajrzałam do salonu gdzie Ryan z Max’em oglądali coś w telewizji.
- Hej.- przywitałam się i uśmiechnęłam lekko, kiedy ta dwójka obróciła się w moją stronę.
- Cześć.- odpowiedzieli równo, przez co na mojej twarzy pojawił się szerszy uśmiech. – Gdzie byłaś?
- U rodziców. Zaniosę torebkę i wracam.- oznajmiłam i zauważyłam spojrzenie jakie Ryan posyła Max’owi.
Oblizałam usta i wycofałam się z salonu, następnie wbiegając po schodach na górę, a potem do pokoju mojego i Justin’a.
Zatrzymałam się gwałtownie w drzwiach i sapnęłam zaskoczona, przyglądając się rozłożonym w pokoju świeczką oraz rozsypanym płatkom róż.
Na środku pokoju znajdował się duży napis „ I ♥ YOU” utworzony z malutkich świeczek.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi, mrugając kilka razy. Uszczypnęłam się w ramię, nie będąc pewna, czy dzisiejszy dzień mi się nie śni, lecz jedyne co poczułam to ukłucie bólu spowodowane uszczypnięciem skóry na moim ramieniu.
Rozejrzałam się po pokoju z szerokim uśmiechem, lecz uśmiech zbladł kiedy okazało się, że w pokoju nie ma nikogo oprócz mnie.
Podrapałam się po karku i odłożyłam torebkę na fotel, znajdujący się niedaleko drzwi.
Ominęłam świeczki i podeszłam do szafy, wyjmując z niej różowe spodenki, szary T-shirt i świeżą bieliznę.
Przeżyłam kolejny szok, kiedy przekroczyłam próg łazienki. Pomieszczenie również oświetlone było świeczkami, w wannie pływały płatki róż, lecz tym razem łazienka nie była całkowicie pusta.
Przy wannie siedział Justin, jedynie w samych bokserkach.
- To wszystko jest piękne, ale… po co to wszystko?
- Kobiety lubią takie rzeczy, więc chodź raz postanowiłem zrobić coś podobnego. Chce żebyś była szczęśliwa i przepraszam, że przez ostatni czas tak rzadko bywałem w domu.- chłopak wstał i podszedł do mnie, obierając ode mnie moje ubrania i rzucając je na szafkę nocną.
- Jesteś kochany.- zarzuciłam ręce na szyję chłopaka i mocno go przytuliłam.
Szatyn odwzajemnił uścisk, lecz po chwili poczułam dłonie Bieber’a pod moją koszulką.
- Zdejmij ją.- wymamrotał, odsuwając się trochę do tyłu.
Wykonałam polecenie chłopaka, a następnie zdjęłam resztę ubrań i bieliznę.
Justin skanował każdy centymetr mojego ciała, a następnie sam pozbył się swoich bokserek.
Złapał moją dłoń i poprowadził nas do wanny. Usiadłam pomiędzy udami chłopaka i oparłam się o jego klatkę piersiową wzdychając z zadowoleniem.
Ułożyłam dłoń na udzie chłopaka, delikatnie je głaszcząc. Szatyn objął mnie w pasie i nachylił się do mojej szyi składając na niej lekkie pocałunki.
- Tak bardzo Cię kocham.- wymamrotał, skubiąc moje ucho.



Po wzajemnym umyciu naszych ciał, wyszliśmy z wanny i wytarliśmy się w miękki ręcznik. Nie zdążyłam ubrać mojej piżamy, ponieważ chłopak chwycił mnie w ramiona i zaniósł do pokoju, kładąc na łóżku.
- Co Cię dzisiaj napadło?­ – zaśmiałam się przypatrując się poważnej twarzy chłopaka.
Szatyn nie odpowiedział, lecz nachylił się zaczynając całować i ssać moją szyję, schodzić z pocałunkami w dół.
Przymknęłam oczy, sycąc się wspaniałym uczuciem jego ust na moim ciele.
Całował, ssał i przygryzał praktycznie każdy centymetr mojego ciała przez kilka dobrych minut, aż w końcu podniósł głowę w górę i spojrzał na moją twarz.
- Muszę w Ciebie wejść.­ – wymamrotał, składając delikatny pocałunek na moich ustach.
Otworzyłam oczy, przypatrując się jak chłopak sięga do szafki nocnej, wyciągając z wnętrza prezerwatywę. Rozerwał zębami opakowanie i założyłam zawartość opakowania na swoje przyrodzenie.
- Gotowa?- pokiwałam lekko głową.
Jęknęłam, czując lekki ból w dolnej partii ciała. Justin nachylił się nad moim ciałem i splótł palce obu rąk z moimi, wpatrując się prosto w moje oczy.
Jego ruchy były powolne i dokładne, przez co każdy jego centymetr był cholernie dobrze odczuwalny. Cholera, to było naprawdę niesamowite uczucie.
Jęknęłam, odchylając głowę do tyłu i przymykając lekko oczy.
- Patrz na mnie.- skarcił mnie chłopak.
Przeniosłam wzrok z sufitu z powrotem na jego przystojną twarz, nie mogąc powstrzymać się od jęków. Dostrzegłam na twarzy chłopaka, lekko zwilżone czoło i zmarszczone brwi.
- Kocham Cię.- wysapałam, wyginając lekko plecy do przodu.
- Ja też Cię kocham, malutka.- Szatyn schował głowę w mojej szyi, posapując.
Kilka minut później naszymi ciałami wstrząsnęły przyjemne dreszcze.
Justin upadł na mnie całym swoim ciałem, pozostając w dalszym ciągu w głąb mnie. Pogłaskałam lekkie jego plecy, przysłuchując się naszym przyśpieszonym oddechom.
- Wyjdź za mnie.- wstrzymałam powietrze, kiedy do moich uszu dotarł nie wyraźny szept.
Byłam święcie przekonana, że po prostu to sobie wyobraziłam, lecz kiedy głowa chłopaka z powrotem uniosła się w górę, a jego oczy spotkały się z moimi, już nie byłam taka pewna.
- Wyjdź za mnie, Kathe. Chce moc czcić Cię w ten sposób i w miliony innych do końca moich dni. Chce stać przy twoim boku i chronić Cię, chce żebyś była całkowicie moja, chce abyś nosiła moje nazwisko, chce abyś była moją żoną, chcesz być moją żoną?- zamrugałam powiekami, nie mogąc powstrzymać napływających do oczu łez.
Justin odsunął się lekko i po raz kolejny sięgnął do szafki nocnej, wyciągając z jej wnętrza małe, czerwone pudełeczko.
Otworzył je i wyjął z wnętrza złoty pierścionek ze średniej wielkości diamencikiem.
- Więc… wyjdziesz za mnie?- na czole szatyna, pojawiła się lekka zmarszczka.
Z łzami spływającymi po policzkach, lekko pokiwałam głowa.
- Tak?- zapytał Justin, przypatrując mi się z nadzieją.
- Tak.- przytaknęłam, wyciągając moją prawą dłoń w kierunku pierścionka.
Bieber wsunął pierścionek na mój palec i mocno pocałował moje usta.
- Nie mogę się doczekać, przyszła Pani Bieber.

7 komentarzy:

  1. Omg Omg Omg !!! Nie wierze ! Jejku tak się cieszę! Nareszcie Justin ! Omg <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko świetny przepuszczałam że to sie tak skończy:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie chce końca :-( Nie mogę uwierzyć że nie długo koniec

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezus Maria! Ale to było urocze! Popłakałam się. Czekam na next!!! 💖

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuuper 😍 jejku ja nie chcę końca 😭

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega! Nie mogę się doczekać nasteonego😊😊😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń