sobota, 8 kwietnia 2017

EPILOG!



2 LATA PÓŹNIEJ



Justin POV’

Westchnąłem cicho, ciesząc się ciepłem wody spływającej po moim ciele. Przetarłem dłońmi twarz i otworzyłem oczy z chwilą, kiedy poczułem fakturę metalu na mojej twarzy. Oblizałem usta, przypatrując się złotej obrączce spoczywającej na moim serdecznym palcu, już nieco ponad miesiąc.
Zamrugałem powiekami powracając myślami do dnia, kiedy Katherin Jonhson, oficjalnie stała się Panią Bieber, moją najwspanialszą żoną.



* * * * * *

”- Jesteś gotów, stary?- podniosłem do góry głowę, zerkając na Ryan’a, stojącego w drzwiach.
Rozejrzałem się po twarzach piątki moich przyjaciół, wzdychając cicho i przeczesując palcami włosy.
- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? Nie uciekniesz jej z przed ołtarza? Wyglądasz na cholernie, zdenerwowanego.- dokuczał mi Chris.
- Jestem pewny. Stary to Kathe, kobieta która jest dla mnie całym światem i która mnie kocha, więc dlaczego do cholery mam uciekać?
- No właśnie, to Kathe. I nadal nie rozumiem, co ona w tobie widzi.- zmrużyłem lekko oczy, krzywiąc się w stronę Max’a. – No dobrze, ale muszę przyznać, że wygląda niesamowicie.
Zaskoczony, zamrugałem powiekami i przechyliłem głowę na bok.
- Widziałeś ją?- zmarszczyłem brwi, ponieważ, cholera… Choćbym nie wiem ile razy próbował, ktoś zawsze wszedł mi w drogę, nie pozwalając dzisiejszego dnia chodź na sekundę, zobaczyć mojej przyszłej żony, przez co byłem szczerze wkurwiony!
- Chcieliśmy z nią pogadać przez chwilę. Ja i Ryan.- spojrzałem gniewnie na przyjaciela, który w dalszym ciągu stał w drzwiach.
- Dlaczego, kurwa, mnie okłamałeś, kiedy pytałem czy miałeś z nią jakiś kontakt?- Ryan wzruszył ramionami, śmiejąc się.
- Nie chciałem mówić nic, co sprawiłoby że wyrwałbyś się nam i uciekł na swoich zajebistych skrzydłach miłości, prosto w jej ramiona. – przewróciłem oczami, zirytowany.
- Pieprz się, Butler.
- Chciałbym, ale myślę że z naszej dwójki, to ty będziesz tym, któremu się poszczęści. Prawdopodobnie już niedługo, kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią.- błysnąłem uśmiechem, poprawiając krawat zawiązany na mojej szyji i jeszcze raz przejrzałem się w lustrze.
- Jeszcze jedno…- obróciłem się na pięcie ponownie stając przodem do całej piątki.- Dzięki za wszystko, chłopcy.
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i podeszli, aby poklepać mnie po plecach.
Cholera, to nie był żaden pieprzony żart. Pod wpływem wesela, człowiek naprawdę staje się cholernie ckliwy.”



”Zniecierpliwiony przyglądałem się wszystkim ludziom, mając nadzieje, że nagle wśród tłumu wypatrzę Kathe.
Myślę, że mogłem stać tu już jakieś 5-10 minut, lecz dla mnie było to jak cała wieczność, której nie mogłem znieść.
Tak, zdecydowanie byłem cholernie zniecierpliwiony.
- Wyluzuj, nie sądzę aby te kilka minut coś zmieniło, z perspektywy wieczności spędzonej razem.- pokręciłem głową przenosząc wzrok na mojego drużbę.
- Masz racje, ale cholera… kurewsko się denerwuje.- mruknąłem.
Ryan uśmiechnął się szeroko, klepiąc po raz kolejny dzisiejszego dnia, moje plecy.
- Chyba naprawdę jesteś kłębkiem nerwów, bo po raz pierwszy słyszę abyś nie ukrywał się ze swoimi uczuciami i szczerze o nich mówił. Tak trzymaj, a być może wasz związek będzie tym, w którym nie będzie aż tyle tych cholernych kłótni, w co szczerze wątpię biorąc pod uwagę wasze urocze charakterki.
- Zamknij się.-warknąłem, wciągając powietrze do płuc i po raz kolejny rozglądając się po sali.
- Ach no i pamiętaj aby kończyć każdą kłótnie słowami „kochanie, tak oczywiście masz racje”, nawet jeśli jej nie ma, a jeśli ci się poszczęści może zakończycie dzień gorącym pieprzeniem.- Ryan poruszył brwiami w górę i w dół.
- Do pewnego czasu, a potem dostanie tylko raz w roku, w rocznicę.- przewróciłem oczami dostrzegając Chaz’a. Mimo wszystko starałem stłumić śmiech, cisnący mi się na usta.
- Mówi to dwójka facetów, których najdłuższe związki nie trwały dłużej niż miesiąc.-zripostowałem, śmiejąc się cicho.
Uśmiechy obojga, wyrażanie zbladły.
Przełknąłem ślinę, kiedy do moich uszu dotarła typowa weselna melodyjka.
Ryan mrugnął do mnie okiem i odsunął się na swoje miejsce, natomiast Chaz odszedł aby zająć swoje, w pierwszym rzędzie.
Wszyscy wstali, a ja uparcie wpatrywałem się na koniec pomieszczenia, wypatrując Kathe.
Zaciąłem usta, mając ochotę krzyknąć aby wszyscy usiedli i pozwolili mi ją zobaczyć.
Wyciągnąłem się lekko w górę i przysięgał że na sekundę cały mój świat się zatrzymał.
Widzę tylko biel i te cudowne oczy, które uparcie się we mnie wpatrują, a ja w nie.
Moja Kathe. Moja mała dziewczynka, która postawiła mnie na nogi. Mój cały, pieprzony świat.
Dziewczyna wpatruje się we mnie ze łzami w oczach i lekkim, nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Starałem się pohamować chęć podbiegnięcia do niej.
Cholera, co mi się stało? Nigdy przedtem nie byłem tak rozemocjonowany.
Potrząsam dłonią jej ojca, kiedy oboje stanęli przede mną. Kiwnąłem głową na kilka jego słów, a następnie przeniosłem spojrzenie na Kathe i chwytam jej dłoń.
- Chce aby ten dzień, był naszym lepszym dniem. Od wszystkich które w naszym życiu były podłe.
Cala reszta przebiega jak typowy ślub. Przysięga, obrączki, gratulacje i kilkugodzinne wesele, dla najbliższych nam osób, a następnie wyjazd do pieprzonej Hiszpanii, do miejsca które wiem, że moja żona chciała cholernie, bardzo zobaczyć.”

* * * * * *


Potrząsam głową wracając do teraźniejszości.
Dopiero dwa tygodnie temu wróciliśmy z naszego miesięcznego wyjazdu do Hiszpanii i cholera… to był jedna z najlepszych chwil w moim życiu.
Już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę jak bardzo moje życie polepszyło się, kiedy wtargnęła do niego mała, pyskata kobieta.
Dopiero teraz czułem że naprawdę oddycham, ponieważ wcześniej miałem wrażenie jakbym się dusił, lecz jakimś cudem jeszcze funkcjonowałem jak normalny człowiek. Z każdą moją akcją, miałem nadzieje, że w końcu komuś podwinie się noga i dostanę kulkę prosto w serce. Chciałem jak najszybciej zniknąć z powierzchni ziemi, ponieważ nie oszukujmy się… nic mnie tutaj nie trzymało.
Byłem dzieciakiem którego wyrzekła się rodzina i być może przed zabiciem samego siebie powstrzymywała mnie piątka facetów, którzy starali się wspierać mnie na każdym kroku.
Teraz miałem dla kogo żyć, miałem o kogo walczyć i wiedziałem że za każdym razem kiedy wrócę do domu, ona będzie na mnie czekać.
Jej oczy były kluczem do mojej duszy, jej dłonie za każdym razem koiły mój ból.

Kathe była dla mnie wszystkim co sprawiało, że ten nastolatek wgłąb mnie był znów kompletny.
Po raz kolejny przetarłem dłońmi twarz i sięgnąłem po gąbkę aby umyć ciało i wrócić do pokoju, gdzie czekała na mnie Kathe.
Mój cały Świat.



PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Kathe POV’
”Związek idealny, nie przychodzi ot tak sobie. Związek idealny wymaga czasu, cierpliwości i dwojga ludzi, którzy przechodzą przez trudne chwile razem, a mimo to wciąż chcą być ze sobą.”
To jeden z cytatów, który uwielbiam, ponieważ odnoszę wrażenie że idealnie pasuje do mnie i Justin’a.
Pomimo burz które stoczyliśmy razem, czy też osobno nasz związek przetrwał dzięki cierpliwości, zaangażowaniu i przede wszystkim dzięki naszej miłości, bo przecież jeśli oboje poddalibyśmy się, nigdy nie bylibyśmy w miejscu w którym właśnie się znajdowaliśmy.
Byłam najszczęśliwszą kobietą, żoną przy boku swojego najwspanialszego męża, bez którego nie wyobrażałam swojego życia.
Westchnęłam cicho i odgarnęłam kosmyk włosów z czoła szatyna, a następnie przejechałam delikatnie opuszkami palców po wytatuowanym ramieniu.
To cholernie dobre uczucie, kiedy budzisz się przygnieciona ciałem swojego mężczyzny i objęta silnymi ramionami, tak mocno, jakbyś była najcenniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek trzymał.
Zamknęłam oczy, starając się zapaść w kilkuminutowy sen, dzięki któremu nie będę musiała budzić Bieber’a.


Kiedy obudziłam się ponownie, łóżko po mojej prawej było już puste.
Ziewnęłam cicho i wysunęłam się spod kołdry, rozglądając się za jakąś koszulką, aby móc zakryć moje ciało, odziane jedyne w bieliznę.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z jej wnętrza czarną koszulkę Justin’a, wiedząc doskonale, że nie potrzebuje zakładać do niej nic więcej, ponieważ koszulka jest wystarczająco długa.
Zeszłam na dół i nie zdziwiłam się dostrzegając pusty salon.
Nie musiałam się domyślać gdzie znowu zniknęli chłopcy, ponieważ od chwili naszego powrotu na okrągło załatwiają jakieś „ważne sprawy”.
Zrobiłam więc sobie śniadanie, składające się z kanapek z pomidorem i ogórkiem, a następnie wróciłam na górę.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i sięgnęłam ręką po pilot leżący na szafce nocnej. Włączyłam jakiś show i sięgnęłam po pierwszą kanapkę.


Pisnęłam kiedy drzwi od pokoju otworzyły się gwałtownie, sprawiając że moje serce wzmocniło swój rytm.
- Hej, spokojnie! To tylko ja.- Justin zaśmiał się, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zdjął przez głowę koszulkę, w chwili kiedy ja leżałam na łóżku trzymając się za miejsce, gdzie znajdowało się moje serce.
- Nie słyszałam kiedy wróciliście.- wyjaśniłam, próbując wytłumaczyć swoje zachowanie.
- W porządku, domyśliłem się, skarbie.- Justin podszedł do łóżka i nachylił się nad moim ciałem, składając delikatny pocałunek w zagłębieniu mojej szyi.
- Idę wziąć prysznic. Chcesz iść ze mną?- wymamrotał.
- Może kiedy indziej.- uśmiechnęłam się i odepchnęłam od siebie szatyna.
Justin posłał mi niezadowoloną minę i westchnął teatralnie, a następnie zeskoczył z łóżka i złapał za moją nogę, ciągnąc mnie na krawędź materaca.
Koszulka którą miałam na sobie, podwinęła się do połowy brzucha, odkrywając moje majtki.
- Całkiem niezłe widoki.- wymamrotał, a następnie chwycił za moje ręce podciągając mnie do góry i przerzucając przez swoje ramie.
- Co ty wyprawiasz?- zapytałam, śmiejąc się cicho.
Justin w odpowiedzi klepnął mnie mocno w odkryty pośladek, przez co pisnęłam.
- Mnie się nie odmawia.

- Zdążyłam zauważyć.- odpowiedziałam, pozwalając zaprowadzić się do łazienki.


- Kathe!- krzyknęła mama, ściskając mnie mocno, kiedy pojawiłam się w progu jej drzwi. – Boże, dziecko jak ja się za tobą stęskniłam! Kathe przyjechała!- wrzasnęła na cały dom, prawdopodobnie próbując zwabić do korytarza, tatę.
- Gdzie mój zięć?- zapytała mama, odklejając się od mojego ciała.
- Miał coś jeszcze do załatwienia, ale chłopcy mają go tutaj przewieź zaraz po tym jak coś załatwią.- rodzicielka pokiwała głową i wpuściła mnie do domu.
- Widzę że małżeństwo Ci służy.- oznajmiła, przyglądając mi się jeszcze raz w salonie. – Wyglądasz na taką szczęśliwą i wypoczętą.
Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami, nie wiedząc za bardzo co na to odpowiedzieć.
Tata wszedł do salonu, więc wstałam aby go przytulić.
- Moja córeczka.- wymamrotał, a następnie potargał moje włosy. – A gdzie koleś który zabrał mi z pod dachu, moją małą księżniczkę?
Zmarszczyłam brwi, a następnie wybuchnęłam śmiechem.
- Tato, czy ty coś piłeś?
- Nie, jeszcze nie, ale mam zamiar gdy tylko pojawi się tu mój zięć.- przewróciłam oczami i odsunęłam się od taty ponownie siadając na kanapie.



Godzinę po moim przyjeździe, pojawił się również Justin i obecnie od prawie dwóch godzin siedział z moim ojcem w salonie popijając już chyba 3 butelkę whisky.
Od naszego ślubu nie miałam jeszcze okazji mieć styczności z pijanym Justin’em, więc z jednej strony jestem ciekawa jego zachowania względem mnie, a z drugiej lekko się boję, ponieważ wiem że chłopak ma wybuchowy charakter i mam wrażenie że może powiedzieć coś, co szczerze mnie zrani.
Z herbatą w dłoni wkroczyłam do salonu, zatrzymując się przez chwilę i przyglądając się chłopakowi.
Zaśmiałam się cicho dostrzegając jego małe oczka, co zdecydowanie świadczyło o jego zmęczeniu.
- Myślę, że na dzisiaj wam wystarczy.- oznajmiłam, przez co panowie obrócili się w moją stronę.
- Jeśli chcecie możecie zatrzymać się tutaj, twój pokój jest w nie tkniętym stanie, Kathe. Jest już dość późno i nie chcę abyście spowodowali jakiś wypadek.- oznajmiła zza moich pleców mama.
Spojrzałam na szatyna i podniosłam do góry lewą brew.
- Co o tym sądzisz?
- Jest okay.- wymamrotał, dokładnie wymawiając każdą literkę.
Uśmiechnęłam się i upiłam łyk herbaty.
- W takim razie pójdę zmienić wam pościel.- oznajmiła mama, wyraźnie szczęśliwsza.
Podeszłam do kanapy i westchnęłam cicho widząc potłuczony telefon chłopaka, leżący na podłodze. Coś czuje, że jutro będzie trochę na siebie zły.
Podniosłam urządzenie z ziemi i odblokowałam ekran, chcąc sprawdzić czy nie ma na nim żadnych wiadomości.
Odchrząknęłam zaskoczona, dostrzegając na tapecie śpiącą mnie z roztrzepanymi włosami i lekko uchylonymi ustami.
Sądząc po łóżku, kołdrze i jasności panującej w pokoju, zdjęcie musiało zostać wykonane w Hiszpanii.
Zarumieniłam się i schowałam urządzenie do kieszeni spodni.
- Już wystarczy, tato. Będziecie mieli mnóstwo okazji aby się jeszcze napić.
- Tak, myślę że następną okazją, może być zapłodnienie przez tego małego gnojka mojej córki. – ojciec poklepał po plecach Justin’a i zaśmiał się.
Jęknęłam zażenowana.

- W porządku, tato. Naprawdę już Ci wystarczy. Wam obu.- oznajmiłam kiedy Justin również zaczął śmiać, a następnie stuknął ostatni raz w jego szklankę.
Przez chwilę wyobraziłam sobie naszą dwójkę z maleńkim dzieckiem.

W sumie… nawet nie wiem czy chłopak jest gotów na taki krok, czy może jak na razie wystarczam mu tylko ja.
Westchnęłam i ułożyłam dłoń na ramieniu szatyna.
- Chodź już.
- Okay, idziemy robić Ci wnuka, teściu.- zaśmiał się i chwycił moją dłoń.

- Lub wnuczkę!- krzyknął za nami tata.
Przewróciłam oczami, nie komentując ich zachowania i pomogłam wdrapać się chłopakowi po schodach.
Po przekroczeniu progu mojego pokoju, do mojej głowy powróciły wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Wspomnienia przez które mimowolnie się uśmiechałam.
Mama właśnie kończyła zmieniać pościel. Poprawiła jeszcze kołdrę i obróciła się w naszą stronę.
- Ręczniki macie w łazience i myślę że gdybyś potrzebowała w garderobie powinny zostać jeszcze jakieś twoje ubrania.
- Dzięki, mamuś.
- Dobranoc wam.- mama uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Podprowadziłam Justin’a do łóżka i położyłam go na nich.

Chłopak jęknął i zasłonił ramieniem twarz przed jasnym światłem jarzeniówki.
Zdjęłam z nóg szatyna buty, skarpetki oraz spodnie a następnie to samo zrobiłam z jego koszulką. Jakimś cudem udało mi się wsunąć go pod kołdrę, a sama odsunęłam się z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica.
- Gdzie idziesz?- wymamrotał nagle chłopak, kiedy wycofałam się w stronę garderoby.
- Nigdzie, spokojnie. Śpi.- Justin odsunął rękę z twarzy i zmrużył śmiesznie oczy.
- W takim razie… chodź tutaj.- wydął wargi.

- Za chwilę.- uśmiechnęłam się i zniknęłam w garderobie.


Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w czarne bokserki oraz w czerwoną koszulkę. Wróciłam do pokoju gdzie na łóżku już cicho pochrapywał mój mąż.
Odłożyłam nasze telefony na szafkę nocną, wcześniej wysyłając wiadomość Ryan’owi z informacją o naszym pobycie, aby chłopcy się nie martwili.
Zgasiłam światło i wsunęłam się na wolne miejsce obok chłopaka.
Cmoknęłam policzek Bieber’a i przytuliłam głowę do jego rozgrzanej klatki piersiowej.

”Miłość to wspaniała rzecz. Dzięki niej życie jest coś warte, a kochać kogoś i być kochanym to najcenniejsza rzecz na świecie.”
Kiedyś marzyłam o wyjątkowym życiu, dzisiaj jestem szczęśliwa dzieląc z Justin’em moją codzienność .
Przymknęłam oczy przypominając sobie słowa, które już na zawsze pozostaną ze mną, głęboko w moim sercu.

” Chce śnić o tym co ty.
Iść, tam gdzie idziesz.
Mam jedynie jedno życie

I chce je przeżyć z Tobą.

Chce spać, tam gdzie ty.

Złączyć się z twoją duszą.

Jedyna rzecz, którą chce w życiu to z Tobą…
Chce je tylko przeżyć z Tobą. „

_____________________________________
 
Moi kochani czytelnicy!
Chciałabym podziękować wam za wspieranie mnie i za czytanie oraz komentowanie moich wytworów wyobraźni.
Dziękuje również za wszystkie wyświetlenie których na chwilę obecną jest 300 tysięcy! :)
Jak wiecie każde opowiadanie ma swój początek i koniec i dzisiejszego dnia "ONE LIFE" dobiega końca.
Dziękuje wam za to że wytrwaliście w historii Justin'a i Kathe do samego końca.
Prawdopodobnie kiedyś dodam jakiś dodatkowy rozdział, ale to "kiedyś". 
Jeszcze raz dziękuje wam wszystkim i każdemu z osobna!
 
Gdyby był ktoś zainteresowany moją inną pracą i posiadał wattpada, to zapraszam na moje konto @_lovxcam_ i opowiadanie "BOKSER".
Serdecznie zapraszam! :)

5 komentarzy:

  1. Matko to już koniec ja nie mogę w to uwierzyć. Genialny oni są tacy uroczy. Będę tęsknić za tym opowiadaniem

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę , że to już koniec .. Mam wrażenie jakby dopiero wszystko się zaczęło ! Jakby dopiero co się spotkali ! Kto by pomyślał, że ich znajomość przerodzi się w coś tak pięknego .
    Dziękuje ci za to że pisałaś . Nie zarażałaś się , dzielnie wystukiwałaś każde słówko w klawiaturę , abyśmy później mogli je przeczytać , a ci mniej leniwi i mający możliwość - skomentować ;) Dziękuje ci za poświęcony czas , bo doskonale wiem jak dużo trzeba poświęcić i jakie to czasochłonne . Podziwiam cię , bo moje opowiadanie po 12 rozdziałach zniknęło z wattpada , nie potrafiłam pisać i dodawać rozdziałów systematycznie xd Bardzo lubię twój język i pomysły , więc z miłą chęcią zapoznam się z twoim kolejnym opowiadaniem , nawet za chwilkę . Życzę dużo weny! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, tak sobie przypomniałam że jeszcze jest ten blog. W sumie już pisałam komentarze ( na pewno widziałaś bo odpisałaś / tak ten na pół A3 :):):) ale w sumie postanowiłam napisać tu, bo tak naprawdę tutaj zaczęłam to czytać. Dzięki, za poświęcony czas, dzięki, że się nie poddawałaś, dzięki, że zaczynasz znowu nowe ff. Mega się rozwinęłaś pod względem pisania i tak dalej!! Kocham ��. AlexKemer1 ( z Watt)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz zebrałam się, żeby to przeczytać. Poryczałam się. Ja już tęsknię za tym opowiadaniem. 😭💖

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno to było coś , czytalam to na poczatku na bierzaco ale nagle odcielam sie od wszystkuch ff i czytania nw czy to przez brak czasu czy przez wlasna glupota i wymawianie sie jego brakiem tydzień temu wróciłam do czytania tego cudenka i dzisiaj kompletnie nie żałuję ! Pisz dalej ,idzie ci to swietnie pozdrawiam ciepkutko ♡

    OdpowiedzUsuń