Kathe POV’
Dzisiaj mijał
dokładnie 9 dzień odkąd Justin został przywieziony do szpitala, czyli również
moja 9 noc spędzona przy łóżku chłopaka. Każdy mój dzień od ponad tygodnia wyglądał tak samo. Przed godziną 8 specjalnie na moją prośbę przyjeżdżał
któryś z chłopców i zajmował moje miejsce przy Justin’ie, abym ja w tym czasie mogła
jechać do szkoły. Po zakończonych zajęciach wracałam do domu, brałam prysznic,
przebierałam się, pakowałam odpowiednie książki na kolejny dzień i wracałam do
szpitala, gdzie oprócz nauki spałam z głową na brzegu łóżka Bieber’a lub na
małej kanapie w rogu pomieszczenia.
O dziwo moi rodzice
naprawdę nie mieli nic przeciwko, że całe noce spędzam w szpitalu a Emilly
wytrwale mnie wspiera i próbuje pomóc, kiedy na lekcjach odpływam do innego
świata.
16 Luty , to
dokładnie dzisiejsza data.
Dokładnie dwa dni
temu, podczas walentynek obchodziłam swoje 18 urodziny. Nie miałam zamiaru
Świętować, jeśli bardzo ważna dla mnie osoba leżała nieprzytomna na łóżku
szpitalnym, ale to chyba oczywiste.
Lekarz cały czas
powtarzał, że stan zdrowia Justin’a znacznie się poprawił, jego płuco już prawie
wróciło do normalnego stanu, a chłopak jest jak na najlepszej drodze do
wybudzenia się, ale co z tego, skoro ja nie widzę żadnej różnicy? Oprócz
wyblaknięcia jego siniaków, tak że już ledwo je widać, nie zmieniło się nic.
Pewnie zastanawiacie
się właśnie, jakim cudem mamy już Luty, a ja ani razu nie wspomniałam o
Świętach. Otóż… jasne uwielbiam Święta, ten Świąteczny klimat i prezenty, lecz
moi rodzice od jakichś 5 lat ani razu nie wzięli sobie na ten czas wolnego w
pracy, aby spędzić ten czas ze swoją jedyną córką.
Nic tylko praca,
praca i praca. Jedyne co usłyszałam podczas tych dwóch magicznych dni to „Wesołych Świąt” i trzaśnięcie drzwiami
frontowymi.
Wracając do
teraźniejszości aktualnie siedziałam na twardym, plastikowym krześle wpatrując
się znudzonym wzrokiem w starszą nauczycielkę, która stała kilkanaście metrów
dalej i zawzięcie tłumaczyła jakiś temat, który kompletnie nikogo nie
interesował. Ziewnęłam po raz kolejny w ciągu kilku minut i zsunęłam się niżej
po krześle następnie opierając głowę o ścianę po mojej lewej. Miałam wrażenie
jakby moje powieki w każdej chwili miałyby się zamknąć na kilka dobrych godzin.
Ziewnęłam po raz kolejny zwracając tym uwagę Emilly.
- Sądzę że przyda Ci
się jeden dzień wolny od szkoły. Wystarczy że prześpisz się trochę dłużej,
nawet w szpitalu, bo jak się domyślam nie dam rady przekonać Cię abyś wróciła
do domu, prawda?- wyszeptała, uważając przy tym aby nie zostać przyłapaną na
rozmawianiu.
- Prawda.- mruknęłam
i przetarłam prawą dłonią oczy.
- Za kilka dni to
Ciebie będę odwiedzać w szpitalu. Nikomu na zdrowie nie wyjdzie takie
przemęczenie i ilość stresu. Musisz odpocząć. – pokiwałam głową, przytakując
dziewczynie.
Spojrzałam na zegarek
znajdujący się nad tablicą i westchnęłam niezadowolona kiedy zauważyłam że do
końca lekcji zostało jeszcze całe 20 minut. W tej samej chwili telefon w mojej
kieszeni zawibrował, a ja nie zwracając uwagi czy nauczycielka to zauważy, czy
też nie, wyjęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na ekran na którym pojawiło
się imię: „MAX”.
Przysunęłam się
bliżej ściany i schowałam się za koleżanką siedzącą ławkę przede mną następnie
odbierając połączenie.
- Halo- mruknęłam cicho.
- Wiem, że masz
lekcje, ale to ważne. Sądzę, ze powinnaś przyjechać do szpitala. Justin
wykonuje od czasu do czasu niewielkie ruchy dłońmi… lekarz mówi, że zaczyna się
wybudzać. Pomyślałem, że zadzwonię abyś spokojnie mogła tutaj dotrzeć. To nie
jest pewne czy obudzi się już dzisiaj, ale na pewno nastąpi to w ciągu 24
godzin.- oznajmił chłopak a na moim ustach pojawił się lekki uśmiech a ciało od
razu się rozbudziło.
- Będę za kilka
minut.- oznajmiłam i rozłączyłam się, chowając telefon do kieszeni spodni.
- Co się dzieje?-
zapytała cicho zaciekawiona Emilly.
- Muszę jechać do
szpitala. Justin prawdopodobnie zaczyna się wybudzać. – oznajmiłam o wiele
bardziej szczęśliwsza niż jeszcze kilka minut temu i zaczęłam w pośpiechu
pakować książki do torby.
- Boże, to
wspaniale.- ucieszyła się dziewczyna i posłała mi szeroki uśmiech.- Powodzenia…
napisz mi kiedy coś będzie się działo, odwiedzę was po lekcjach. Rodzice mnie
zabiją, jeśli kolejny raz opuściłabym zajęcia w szkole.- przewróciła oczami a
ja kiwnęłam głową, rozumiejąc.
- W porządku. Lecę,
pa.- oznajmiłam i wybiegłam z klasy ignorując krzyki nauczycielki, abym się
zatrzymała.
Wybacz kobieto, ale w
tej chwili mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż twoje przynudzanie.
25 minut później
zatrzymałam się pod budynkiem szpitala. Wysiadłam z auta, zamknęłam je i
szybkim krokiem skierowałam się w kierunku budynku. Wjechałam na odpowiednie
piętro i wbiegłam do sali Justin’a. Wszystkie spojrzenia skierowały się na moją
osobę, więc posłałam wszystkim lekki uśmiech i podeszłam bliżej łóżka.
- Co konkretnie się
dzieje?- zapytałam, posyłając wdzięczy uśmiech Max’owi.
- Porusza palcami u
rąk a jego puls od czasu do czasu wzrasta.- kiwnęłam głową.
-Najwyższa pora.
Cholera, nie uważajcie mnie za jakąś cipę, ale tęsknie za tym skurczybykiem. –
oznajmił Chris.
Zajęłam zwolnione
przez Chris’a krzesło i ignorując obecność chłopaków, jedną ręką złapałam
chłodną dłoń Justin’a, a drugą pogłaskałam jego lekko szorstki policzek. Bandaż
który jeszcze kilka dni temu znajdował się na głowie chłopaka, zniknął
całkowicie, ukazując bardziej rozcięty łuk brwiowy.
- A co z tym
kolesiem, który mu to zrobił?- zapytałam posyłając chłopakom pytające
spojrzenie.
- Wyjechał z kraju i
będzie miał cholerną niespodziankę kiedy wróci.- odpowiedział Ryan.
- Co zamierzacie?
- Zobaczysz. Wszystko
jest już zaplanowane.- oznajmił Luke.
Kiwnęłam głową i przeniosłam
ponownie spojrzenie na mojego nieprzytomnego chłopaka.
- Gliny znowu tu
były.- westchnęłam w odpowiedzi na słowa Chaz’a.- Te uparte kundle, nie mogą
zrozumieć, że ich codzienne przychodzenie, nie sprawi że magicznym sposobem
Justin się obudzi. Gadałem z lekarzem, powiedział, że załatwi to, bo pacjent po
przebudzeniu, nie może być narażony na stres, więc myślę że jakieś góra 4 dni
mały spokoju.
- To dobrze.-
nabrałam gwałtownie powietrza do płuc, kiedy poczułam uścisk na mojej ręce.
Po moich policzkach
automatycznie zaczęły płynąć łzy szczęścia. Przykryłam drugą ręką nasze
złączone dłonie i uśmiechnęłam się.
- No dalej, kochanie.
– mruknęłam, przyglądając się jego twarzy. Uścisk na mojej dłoni w żaden sposób nie zelżał, ale mimo to po twarzy Bieber’a nie było widać żadnej zmiany.
Godziny mijały a
Justin w dalszym ciągu leżał nieprzytomny.
Cała piątka jakieś 10
minut temu poszła po kawę, ponieważ wszyscy byliśmy już zmęczeni. Wyciągnęłam
wolną dłonią telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę. 23:26.
Schowałam urządzenie
i oparłam się na jednym łokciu o brzeg łóżka nucąc pod nosem piosenkę Rachel Platten -
Stand By You.
Ta piosenka ostatnio
stała się moją ulubioną a jej słowa kojarzą mi się z Justin’em.
Westchnęłam i
wlepiłam wzrok w jego zamknięte powieki, myśląc że jakimś magicznym sposobem,
chłopak nagle otworzy oczy, ale nic z tych rzeczy się nie stało.
Nachyliłam się w jego
stronę i musnęłam ustami jego prawy policzek.
- Kocham Cię.-
mruknęłam ledwo słyszalnie.
Wiedziałam, że nie miałabym tyle odwagi, aby powiedzieć mu co czuje kiedy jest świadomy,
ponieważ zwyczajnie bałam się odrzucenia.
Prawda jest taka, że
Justin stał się dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu i byłam w
stanie zrobić naprawdę dużo aby był szczęśliwy, ponieważ jego szczęście i
zdrowie było najważniejsze.
Sama w sumie do
niedawna nie byłam pewna czy jest to zauroczenie czy też miłość, ale
nieszczęśliwy wypadek upewnił mnie w tym co czuje. Prawdopodobnie nie przeżyłabym, jeśli nie mogłabym go nigdy więcej zobaczyć, usłyszeć jego
śmiechu i wtulić się w jego umięśnione ciało.
Byłam pewna jednego:
kochałam Justin’a Bieber’a i byłam też tchórzem, który prawdopodobnie nigdy nie odważy powiedzieć mu tego prosto w oczy.
Oblizałam suche wargi
i podniosłam wzrok dopiero wtedy kiedy do Sali zaczęli wchodzić chłopcy.
Ryan podał mi kawę,
więc zmuszona byłam odsunąć się od Justin’a abym przez przypadek go nie oparzyła. Odsunęłam krzesło troszeczkę do tyłu i oparłam się o oparcie,
chwytając obiema dłońmi ciepły kubek.
Chaz podał mi małą
papierową folie, więc spojrzałam na niego niezrozumiale.
- To kanapka, musisz
coś zjeść. Nie jadłaś nic cały dzień, a nie chcemy żebyś zemdlała z wycieńczenia
przy łóżku. Poza tym Justin…
- Okay, dobra Chaz,
rozumiem.- przerwałam mu i przytrzymałam ciepły kubek między nogami, abym mogła
odpakować kanapkę.
Dochodziła 2 w nocy
kiedy przebudziłam się i rozejrzałam po Sali. Chłopcy przenieśli krzesła
znajdujące się pod salą do jej wnętrza i obecnie cała piątka spała na nich pod
ścianą. Nikt dzisiaj nie miał zamiaru jechać do domu, ponieważ każdy wyczekiwał
tylko na ten moment kiedy Justin w końcu otworzy swoje śliczne brązowe oczka.
Westchnęłam cicho i ponownie ułożyłam głowę na brzegu łóżka przymykając oczy.
Otworzyłam oczy,
czując małe ruchy materaca pod głową i ciche pomruki. Podniosłam głowę do góry
i zamrugałam gwałtownie kiedy mój wzrok napotkał lekko wiercące się ciało
Justin’a. Przygryzłam wargę kiedy zauważyłam jak jego język zwilża wargi.
Maszyna dopiero po chwili zaczęła wydawać z siebie przyśpieszone pikanie co
oznaczało przyśpieszenie tętna jak i pracy serca. Tak to jest zdecydowanie ten
moment, kiedy Justin się obudzi.
Krzyknęłam imię
Chaz’a a kiedy ten nie zareagował spróbowałam z Max’em. Brak odpowiedzi od
drugiego chłopaka spowodował, że sięgnęłam po butelkę wody mineralnej stojącej
na szafce przy łóżku i zamachnęłam się rzucając nią w Ryan’a. Chłopak jęknął i
poderwał się na równe nogi.
- Co jest do cholery?-
mruknął przecierając swoje oczy.
- Obudź ich, Justin
zaczyna się wybudzać. – spojrzałam na Bieber’a w tym samym momencie kiedy jego
oczy zaczęły lekko mrugać. Słyszałam jak za mną Ryan budzi chłopaków, a już po
sekundzie wszyscy stali dookoła łóżka.
Uśmiechnęłam się
kiedy szatyn w końcu otworzył swoje oczy i zamrugał wpatrując się w sufit.
Ścisnęłam jego dłoń, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
- Cześć, kochanie. –
mruknęłam i nic na to nie poradzę, że po raz kolejny dzisiejszego dnia, rozpłakałam
się.
Bieber uśmiechnął się
i chciał coś powiedzieć, ale jego głos i prawdopodobnie ból gardła nie pozwolił
mu na to.
- Nic niemów, zaraz
przyjdzie lekarz. Wszystko jest dobrze.- posłałam mu najszerszy uśmiech na jaki
mnie było stać i wcisnęłam czerwony guzik znajdujący się niedaleko łóżka, który
przywoływał zazwyczaj lekarza lub pielęgniarkę.
Justin rozejrzał się
po Sali i ścisnął mocniej moją dłoń.
- Kurwa- wychrypiał i
zmrużył lekko oczy.
- Tak, cholera.
Bieber zdecydowanie do nas wrócił.- zachichotał Luke.
Do Sali wszedł
lekarz i podniósł do góry brwi kiedy zobaczył obudzonego Justin’a.
- Witamy Panie
Bieber. Nazywam się David Robinson i jestem Pana lekarzem prowadzącym. Jest Pan w
szpitalu od prawie dwóch tygodni, dzisiaj mamy 16 lutego godzinę 4:23 rano.
Może Pan odczuwać ból gardła, suchość w ustach, ból głowy i klatki piersiowej. Prosił
bym aby któryś z Państwa przyniósł od pielęgniarek wodę mineralną i słomkę,
ponieważ Panu Bieber’owi na pewno chce się pić.
- Ja pójdę.- oznajmił
Luke i od razu ruszył w kierunku wyjścia z Sali.
- No dobrze.
Prosiłbym aby odsunęli się Państwo na chwilę od łóżka.- poprosił lekarz
posyłając nam miły uśmiech.
Chciałam zabrać dłoń,
lecz Justin w odpowiedzi mocniej ścisnął moją dłoń.
- To nie będzie
problem jeśli podejdzie Pan z drugiej strony.- wychrypiał szatyn i zacisnął
usta wpatrując się w lekarza.
Zagryzłam dolną
wargę, zdając sobie sprawę jak okropnie bardzo za nim tęskniłam.
Spojrzałam na
doktora….. przypatrując się jego reakcji. Mężczyzna stał na środku sali
wpatrując się raz we mnie a raz w Justin’a z podniesioną do góry brwią.
- Jak sobie Pan
życzy.- oznajmił poddając się i podchodząc do drugiej strony łóżka. Wyciągnął z
kieszeni małą lampkę i zaświecił ją kierując ją w stronę oczu Justin’a.
- Ja pierdole-
wychrypiał Bieber, mocniej ściskając moją rękę i przymykając na chwile oczy z
powodu ostrego światła.
- Proszę śledzić
źródło światła, Panie Bieber. Na tym polega badanie.- Justin westchnął, ale
posłusznie wykonał prośbę lekarza.- Okay, poczekamy aż Pański przyjaciel
przyniesie wodę i zadam Panu kilka pytań. Jak na zawołanie do Sali wrócił Luke
z małą butelką wody mineralnej i różową słomką.
Lekarz odebrał buteleczkę od Luka i podszedł do Justin’a nachylając słomkę w jego stronę.
Justin prychnął i zmrużył lekko oczy, wpatrując się w lekarza.
- Dam sobie radę.-
mruknął i podniósł do góry lewą dłoń, lecz od razu skrzywił się lekko łapiąc za
klatkę piersiową.
- Ja to zrobię.- wzięłam butelkę i pochyliłam się w stronę Justin’a. – Nie marudź, tylko wypij
to. Świat się nie zawali, jeśli raz nie zrobisz czegoś sam.- Justin przewrócił
oczami ale uchylił lekko wargi. Uśmiechnęłam się i podałam mu słomkę.
Odstawiłam butelkę na
szafkę kiedy połowa jej zawartości zniknęła.
- Więc niech Pan
postara się opisać, co dokładnie Pana boli.- poprosił lekarz.
- Nic mi nie jest. –
burknął szatyn.
Lekarz westchnął i
popatrzył na mnie szukając pomocy.
- Bieber do cholery,
jesteś tylko człowiekiem i jak każdy normalny człowiek masz prawo odczuwać ból.
Więc przez jebane 5 minut, możesz przestać być twardzielem i powiedzieć co Ci
jest? Czym szybciej to zrobisz tym szybciej lekarz stąd wyjdzie.- powiedział,
lekko już zdenerwowany Ryan.
- Zamknij się.-
warknął w jego stronę Justin.
- Przestań do cholery
myśleć tylko o sobie, to wtedy się zamknę. Przez pieprzone 10 dni siedzimy
tutaj dzień w dzień. Kathe nawet niepamiętna jak to jest spać we własnym łóżku
i zjeść coś innego niż jedzenie ze szpitalnego sklepiku. My też się o Ciebie
martwimy, do cholery!
- Hej, przestańcie!-
krzyknęłam, przerywając ich kłótnie. Justin spojrzał na mnie a następnie na
lekarza.
- Może to i nie moja
sprawa, ale ten chłopak ma rację. Wszyscy bez wyjątku bardzo się o Pana
martwili i jak się domyślam Pańska dziewczyna ma za sobą naprawdę kilkanaście
ciężkich dni. Chce usłyszeć tylko co Pana Boli i z mojej strony ma Pan spokój
przez kilka dobrych godzin.- wtrącił się lekarz.
- Dobra,
zrozumiałem.- Justin mocniej ścisnął moją dłoń a następnie zaczął jeździć po
niej kciukiem. – Czuje dziwny ból po lewej stronie klatce piersiowej i boli
mnie trochę głowa.
- Dziwny, to znaczy?-
zapytał lekarz
- Czuje lekkie kłucie
a zarazem takie jakby dziwne pulsowanie.
- W porządku, to normalne,
ponieważ przy mówieniu zużywa Pan więcej tlenu a zranione płuco, lekko na tym
cierpi.- Justin zmarszczył brwi.
- Tak właściwie co mi
jest?
- Został Pan do nas
przywieziony z Odmą Otwartą Opłucną jest to rana otwarta w klatce piersiowej.
Na skutek wzrostu ciśnienia w klatce piersiowej zapadło się lewe płuco, więc
byliśmy zmuszeni do przeprowadzenia w szybkim tempie operacji, ponieważ Odma
Otwarta Opłucna jest zagrożeniem dla życia. Założyliśmy opatrunek i drenaż
ssący, który podniósł zapadnięte płuco. Oprócz tego stracił Pan dużo krwi, więc
zajęliśmy się również tym. Podczas upadku doznał Pan również stłuczenia mózgu i
lekkiego uszkodzenia skory głowy. Przyjdę do Pana rano i zabierzemy Pana na
badania, mam nadzieję że będzie Pan bardziej skory do współpracy.- lekarz
uśmiechnął się i wyszedł.
Justin zamrugał
powiekami i rozejrzał się po Sali.
- Twój niedowierzający
wzrok mówi sam za siebie, tak stary to wszystko prawda. Nie masz pojęcia ile
strachu nam napędziłeś.- mruknął Chris.
- Tak właściwie…
pamiętasz co się stało?- zapytał Chaz
- Bardzo. Kurwa.
Dokładnie.- warknął chłopak i przeniósł swój wzrok na sufit. – Niech tylko stąd
wyjdę a ten kawałek gówna, zobaczy jaki cholerny błąd popełnił, kładąc na mnie
swoje brudne łapska.
- Chodź tutaj.-
mruknął chłopak i poklepał miejsce obok siebie kiedy chłopcy wyszli z Sali,
jadąc załatwić jakąś ważną rzecz, którą najprawdopodobniej ustalili z Justin’em
kiedy ja wyszłam do toalety.
- Nie ma mowy. Nie
chce zrobić Ci krzywdy.- pokręciłam głową.
- Daj spokój. No
dalej, chodź tu.- Bieber przesunął się powoli na krawędź łóżka, lekko się przy
tym krzywiąc i starając się zamaskować ból.
- Nie jestem ślepa,
Justin. Widzę przecież że Cię boli.
- Tak masz racje.
Poświęciłem się, aby zrobić miejsce dla mojej wspaniałej dziewczyny i cholernie
mnie to bolało. Ale skoro już to zrobiłem, to chyba nie pozwolisz aby mój ból,
był odczuwany na darmo.- wyszczerzył się.
- Jesteś głupi.-
westchnęłam.
- Tak, wiem to, a
teraz rusz swój seksowny tyłeczek i chodź koło mnie, albo nie pozwolę wykonać
na sobie żadnego więcej badania.
- Od kiedy stałeś się
takim szantażystą, co?- zmrużyłam lekko oczy.
- Odkąd nie jestem w
stanie wciągnąć Cię tu siłą.- mruknął przecierając prawą dłonią swoją
twarz.
Zagryzłam dolną wargę
i podniosłam się z krzesła. Bardzo, bardzo powoli ułożyłam się obok Justin’a
uważając aby nie zrobić mu przy tym krzywdy.
- Od razu lepiej.-
mruknął chłopak i objął mnie delikatnie ramieniem.
- Cholernie za tobą
tęskniłam. Nie masz pojęcia jak bardzo się bałam. – przymknęłam na chwilę oczy
i westchnęłam.
- Ja też tęskniłem,
mała. Kto by pomyłam, że uzależnię się od takiego małego, słodkiego tyłeczka.
Zawsze wolałem tyłek Nicki Minaj i Kardashian’ek.
- Ej! Gdybyś właśnie nie leżał na łóżku szpitalnym właśnie oberwał byś naprawdę mocno, Bieber.
- Ależ oczywiście,
słoneczko. – zachichotał, lecz od razu przestał i odchrząknął masując lewą ręką
swoją klatkę piersiową.
- Widzisz? Karma to
suka. To za mój tyłek.- oznajmiłam.
- I tak twój tyłek
jest najlepszy.- mruknął i zjechał prawą dłonią prosto na mój pośladek. – Nie
myśl kochanie, że zapomniałem. Cholera… moja mała dziewczynka jest już pełnoletnia.
– wychrypiał.