Justin POV'
Oblizałem usta zadowolony
w momencie kiedy opuszczałem łazienkę zostawiając w niej jakąś
przypadkową blondynkę. Zgniotłem karteczkę którą trzymałem w
ręku i wyrzuciłem ją za siebie szyderczo się śmiejąc.
Zawsze to samo. Same się
pchają aby je przelecieć, a jak już jest po wszystkich wpychają
ci jakieś pieprzone karteczki ze swoim numerem w ręce i myślą że
zadzwonię.
Jasne, bo kiedykolwiek tak
zrobiłem. Parsknąłem sam do siebie i skierowałem się do kuchni
aby zgarnąć stamtąd jakiś alkohol.
Uśmiechnąłem się
zadowolony kiedy znajomy smak wódki przepłyną przez moje gardło.
Wróciłem do głównego
pokoju gdzie bawili się wszyscy i oparłem się o ścianę sącząc
alkohol.
Zaśmiałem się w duchu
kiedy zauważyłem kilka dziewczyn przyglądających mi się z
zainteresowaniem. Kiedy mój wzrok skrzyżował się z ich, zaczęły
uśmiechać się słodko w moim kierunku zakręcając na palcach swoje
pieprzone włosy.
Pokręciłem rozbawiony
głową i rozejrzałem się w poszukiwaniu Kathe i jej idealnego
ciała.
Pokręciłem po raz
kolejny głową, tym razem starając się pozbyć głupich myśli z
głowy. Są tu setki chętnych lasek o zajebistej figurze a ja myślę
o niej?! Co mi kurwa odbiło?!
Przeniosłem wzrok na
drzwi wejściowe, kiedy zrobiło się tam zamieszanie.
Emilly wparowała do
środka gorączkowo rozglądając się za kimś lub za czymś.
Kiedy jej wzrok napotkał
mnie praktycznie biegnąc i przepychając się przez tańczących
ludzi podeszła do mnie.
Zmarszczyłem brwi i
pociągnąłem kolejny łyk alkoholu.
-Cholera, Justin musisz mi
pomóc!-krzyknęła cała się trzęsąc.
Podniosłem brwi do góry.
-Nic nie muszę.-warknąłem
spoglądając na nią z zaciśniętymi ustami.
-Nie rozumiesz! Cholera
ja...ona...!-krzyczała, zacinając się i przestępując z nogi na
nogę.
Nie miałem pojęcia czy
tak się schlała, że coś jej odbiło, czy faktycznie może coś
jest nie tak.
Szybko jednak zignorowałem
drugą myśl i postawiłem na tę pierwszą.
-Wyluzuj! Myślę, że na
dzisiaj wystarczy ci alkoholu.
Dziewczyna otworzyła usta
zaskoczona i zamrugała oczami nie wiedząc co powiedzieć.
Przewróciłem oczami i
jak gdyby nigdy nic odszedłem poszukując któregoś z kumpli. Każdy
zajął się sobą w taki sposób, że naprawdę ciężko było tutaj
znaleźć któregoś z nich.
Widziałem oczywiście
Maxa, ale postanowiłem mu nie przeszkadzać kiedy rwał jakąś
laskę. Pieprzenie dobrze mu zrobi.
Kiedy wróciłem do
pokoju, zauważyłem ponownie Emilly tłumaczącą coś zawzięcie
Maxowi wymachując przy tym rękoma w powietrzu.
Jedyne co mnie zaciekawiło
to to że Max słuchał ją uważnie z zaciśniętą szczęką i
pięściami a po jego posturze można było z łatwością
stwierdzić, że jest spięty.
Ruszyłem powoli w ich
stronę, chcąc dowiedzieć się o co chodzi Emilly.
Zmarszczyłem brwi, kiedy
znalazłem się wystarczająco blisko aby usłyszeć "I...i on
wysiadł z auta, a...a potem coś docisnął do jej ust. I...o-ona nie-nie reagowała kie-kiedy ją wołałam." Jąkała się
cholernie bardzo, ale sam sens jej słów mnie zaciekawił.
-Kto nie
reagował?-zapytałem wystarczająco głośno aby mnie usłyszeli.
Obydwoje obrócili się w
moim kierunku. Max zmarszczył brwi, chwilę nad czymś myśląc a
Emilly nadal się trzęsła.
Przechyliłem kubeczek do
ust i pociągnąłem z niego spory łyk.
-Wygląda na to, że
porwali Kathe.-odpowiedział chłopak zaciskając i rozluźniając co
chwilę szczękę.
Zakrztusiłem się
alkoholem, przez co połowa opuściła moje usta.
-Co ty kurwa
pieprzysz?!-zapytałem zirytowany.
Jeśli to ma być żart,
to w chuj nie śmieszny.
-Emilly powiedziała, że
widziała jak jakiś facet wyprowadzał stąd płaczącą dziewczynę.
Zaciekawiła się bo to wyglądało dość podejrzanie, a kiedy
zorientowała się, że to Kate, zaczęła krzyczeć. Nie reagowała,
ale później podeszli do jakiegoś auta z którego wysiadł jakiś
inny facet i docisnął coś do jej ust.-sprostował Max a ja
przekląłem pod nosem.
-W przeciągu 2 minut
wszyscy macie znaleźć się na zewnątrz przy aucie, albo sam po was
wrócę, jasne?!-wysyczałem prosto w jego twarz.
Chłopak kiwnął głową
nie przejmując się moim oschłym tonem, do którego zdążył się
już przyzwyczaić i zniknął w tłumie.
-Ty idziesz ze
mną.-złapałem dziewczynę za ramię, ciągnąc ją za mną.
Kiedy znaleźliśmy się
już przy aucie odblokowałem samochód i przekląłem, uderzając w
dach samochodu.
-Jak oni
wyglądali?!-syknąłem starając się powstrzymać zgrzytanie zębów.
Byłem wkurwiony, sam nie
wiedziałem dokładnie na co. Na to że ktoś ją
porwał, na to że nie zorientowałem się, że coś jest nie tak
kiedy nigdzie jej nie było czy na to że nie dopuściłem do głosu
Emilly, kiedy próbowała mi przekazać co się stało, a być może
wtedy udałoby mi się jeszcze coś zrobić.
-Jeden z nich był wysoki
i dobrze zbudowany nie widziałam nic więcej bo miał czapkę a drugi
wydawał się znajomy. Nie jestem pewna, a-ale chyba to ten sam facet
który zaczepił ostatnio was pod-pod szkołą.
Nabrałam ze świstem
powietrza do ust i zmrużyłem oczy.
-Jesteś pewna?-zapytałem,
ale w głębi duszy sam wiedziałem że te pojeby są do tego zdolne.
Dziewczyna pokiwała lekko
głową.
-Wiesz w którą stronę
pojechali?
-Nie-e. Poszłam po pomoc,
a t-ty...
Przerwałem jej ponownie
uderzając w samochód.
-Będziesz w stanie
prowadzić?-obróciłem się do niej ponownie.
Kiedy dziewczyna pokiwała
głową oparłem się o drzwi samochodu za mną.
-Świetnie, a teraz mnie
posłuchaj. Wrócisz do domu i jeśli do rana nie uda nam się jej
wydostać, napiszesz do jej rodziców sms, że Kathe jest z tobą bo
potrzebowałaś pomocy, rzucił cię chłopak czy cokolwiek. Wymyśl
coś, rozumiesz?
-A-ale...
-Nie ma żadnego
pieprzonego ale! Wsiądziesz do swojego pieprzonego samochodu i
wrócisz do domu!-krzyknąłem.
Przeniosłem wzrok w
kierunku drzwi wypatrując chłopaków.
Zaczynałem wkurwiać się
jeszcze bardziej ponieważ dwie minuty już minęły, a ich kurwa
nadal nie widać.
Spojrzałem ponownie na
dziewczynę, upewniając się że zrozumiała. Spuściła głowę i
obróciła się na pięcie idąc, jak zgaduje w stronę swojego
samochodu.
Ruszyłem z powrotem w
kierunku budynku w którym przebywali chłopaki, ale zatrzymał mnie
cichy głos dziewczyny.
-Justin...
Obróciłem się
zirytowany w jej stronę, czekając aż dokończy.
-Jak...jak dowiecie się
czegoś...dacie znać?
-Tak.-odpowiedziałem już
nieco spokojniej.
Obróciłem się i
podszedłem do zamkniętych drzwi, otwierając je z hukiem.
Zatrzymałem się wpatrując
się w piątkę chłopaków stojących przede mną. Zgaduje, że szli
właśnie do wyjścia, ale byłem szybszy.
-Może ruszycie w końcu
dupy! Nie mamy pieprzonego czasu!-krzyknąłem i obróciłem się na
pięcie nie czekając na nich i idąc w kierunku auta. Wsiadłem na
miejsce kierowcy i odpaliłem silnik czekając aż łaskawie wszyscy
wsadzą swoje tyłki do środka.
Kiedy każdy zajął już
swoje miejsce z piskiem opon wyjechałem na ulicę i docisnąłem
pedał gazu do końca.
Próbowałem chociaż w
taki sposób, zrelaksować się chociaż na kilka sekund.
Zawsze lubiłem szybką
jazdę i być może właśnie dlatego lub biorąc pod uwagę że to
mój sposób na odstresowanie, od czasu do czasu biorę udział w
wyścigach ulicznych. Wiedzą o tym tylko i wyłącznie chłopaki i
lepiej jeśli tak zostanie.
Ignorując wszystkie
możliwe znaki pędziłem w kierunku domu, chcąc jak najszybciej
odnaleźć Kate.
Nie mam pojęcia dlaczego,
ale jeśli coś jej zrobią osobiście ich powybijam.
Z piskiem zaparkowałem
samochód na podjeździe i wysiadłem z auta trzaskając drzwiami.
Poczekałem aż otworzą
dom i nie czekając aż ktoś naciśnie klamkę wparowałem do
środka. Po całym domu rozniosło się nieznośne pikanie, a wraz z
tym nasze telefony zaczęły dzwonić.
Wyjąłem telefon i
wyłączyłem informacje o załączeniu alarmów w budynku nr.1
Chwilę później w domu
również zrobiło się cicho co oznaczało, że chłopaki wyłączyli
alarm.
Wyjąłem klucze schowane
w głębi szuflady w salonie i ruszyłem do korytarza z ukrytymi
drzwiami.
Nacisnąłem panel a
następnie przesunąłem go. Odkluczyłem drzwi i wszedłem do środka.
Rozejrzałem się za
czarnym laptopem z podłączoną do niego nie dużą skrzyneczką,
która służyła jako wzmocnienie radaru. Nie fatygując się z
zamknięciem drzwi wróciłem na górę i postawiłem na stole
laptopa włączając go. Jeśli to nie pomorze w zlokalizowaniu
Kathe, będę musiał zadzwonić do Kevina.
Kathe POV'
Otworzyłam powoli oczy i
od razu je zamknęłam kiedy światło słoneczne na chwilę mnie
oślepiło. Spróbowałam jeszcze raz i tym razem otworzyłam je
całkowicie. Jęknęłam kiedy poczułam silny ból głowy, a
wspomnienia z wczorajszej nocy spowodowały, że zaczęła boleć
jeszcze mocniej. Spróbowałam się poruszyć, ale poczułam opór.
Rozejrzałam się i z przerażaniem stwierdziłam, że jestem
przewiązana do łóżka na którym leżałam. Zaczęłam się szarpać
starając się ignorować straszliwy ból głowy. Sznury
nieprzyjemnie ocierały się o skórę na moich kostkach i
nadgarstkach, ale i tak się nie poddawałam. Po kilku minutach prób
wydostania się zrezygnowałam kiedy zobaczyłam krew na moim prawym
nadgarstku. Nie chciałam krzyczeć, bo to mogłoby spowodować, że
ci którzy mnie porwali mogliby tu wrócić.
Rozejrzałam się po
pokoju w którym byłam. Znajdowałam się w niedużym pokoju z
białymi brudnymi, odrapanymi ścianami. W pokoju znajdował się
jeszcze nie duży stolik, który był pusty i łóżko z metalowymi
zagłówkami do których byłam przywiązana.
Podniosłam do góry głowę
aby móc wyjrzeć przez okno aby spróbować zlokalizować gdzie
jestem.
Na dworze było szaro co
mogło oznaczać 5 – 6 rano. Poza kilkoma drzewami niczego innego
nie zauważyłam.
Przełknęłam ślinę kiedy
usłyszałam kroki. Opuściłam głowę na materac pode mną i
zamknęłam oczy udając, ze nadal śpię.
Zgrzytnięcie zamka a
chwilę później skrzypienie drzwi oznaczało, że ktoś wszedł do
środka. Moje serce przyśpieszyło swój rytm. Otworzyłam z
wrażenia oczy kiedy o moje ciało i głowę uderzyła lodowata woda.
-Witaj śliczna.-obróciłam
głowę w stronę głosu.
Na środku pokoju stał
wysoki chłopak o ciemnych włosach a za nim faceci którzy mnie
porwali.
-Moich najlepszych
pracowników, zdążyłaś już poznać. Teraz pora na
mnie.-uśmiechnął się szeroko, ale mnie ten uśmiech chodź przez
sekundę nie uspokoił, wręcz przeciwnie miałam ochotę uciekać
jak najdalej się da.
-Jestem David Hamilton i
myślę że będziemy się świetnie bawić, jeśli tylko będziesz
współpracować. Więc jak sama wiesz, wszystko zależy od
ciebie.-puścił mi oczko.
Przysięgam, że poczułam
jak przewraca mi się w żołądku.
-Walker przynieś
telefon.-zarządził David czy jak mu tam.
Chłopak chwilę później
zniknął a ja zmarszczyłam brwi, starając się przypomnieć sobie
gdzie już słyszałam to nazwisko.
-Och skarbie, nie mów, że
nie pamiętasz starego przyjaciela.-zaśmiał się głośno, a na
moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
Kiedy chłopak nie
doczekał się ode mnie żadnej reakcji, uspokoił się.
-Pamiętasz przemiłego
chłopaczka, który zaproponował ci podwózkę po szkole?-uśmiechnął
się wrednie.
Przełknęłam nerwowo
ślinę, kiedy w mojej głowie pojawiły się obrazy z dnia kiedy
zaczepił mnie jakiś koleś, a Justin zareagował natychmiastowo.
Rozszerzyłam oczy kiedy
zorientowałam się, że przede mną stoi nie kto inny jak ich szef.
W pokoju ponownie pojawił
się Walker i podał Hamiltonowi mój telefon. Chwila! Jak to mój
telefon?!
David podłączył do
niego nie duże urządzenie i uśmiechnął się złośliwie w moją
stronę.
-Teraz to ja pobawię się
z twoim rycerzykiem, mała.-zaśmiał się głośno.-Grę czas
zacząć!
____________________________________
Wiem że uwielbiacie sposób w jaki kończę rozdziały i mam nadzieję że nie macie zamiaru mnie za to zabić. :)
Zastanawiałam się nad waszymi propozycjami połączenia imion głównych bohaterów i teraz ponownie proszę abyście wybrali coś z tego: Katin, Jathe, Kustin.
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITER: @allyoursbabyx
HASHTAG NA TWITTERZE: #onelifeff
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!